wtorek, 31 grudnia 2019

Niezobowiązujący ranking najciekawszych albumów muzycznych A.D. 2019 według Stereo i Kolorowo

Z polskich płyt i do tego debiutanckich, największe wrażenie wywarł na nas album Joanny Bejm "Jesteś". Joanna Bejm śpiewa poezje Haliny Poświatowskiej.


Wszyscy dookoła coraz częściej tworzą rankingi najlepszych lub najciekawszych albumów muzycznych, a teraz roku 2019. Nigdy na Stereo i Kolorowo takich podsumowań nie robiliśmy, ale może wreszcie warto zacząć? Czytelnikom bloga przecież należy się informacja jaką muzykę lubimy, jakiej słuchamy i jaką uważamy za dobrą. I oczywiście - przy jakiej muzyce dokonujemy testów sprzętowych.

My, na Stereo i Kolorowo, gramy i słuchamy bardzo, bardzo dużo muzyki. Różnorodnej muzyki - eliminujemy jedynie rap/hip-hop i tzw. disco polo. Pozostałe gatunki traktujemy bardzo równoprawnie, choć preferujemy tzw. nowoczesną elektronikę, zaangażowany rock i ciekawą world music. Od niniejszego rankingu odejmujemy też jazz i klasykę. Po prostu podsumowaniem A.D. 2019 obejmujemy muzykę do zwyczajnego słuchania. Dla codziennych odsłuchów dla przyjemności i radości, a nie do nabzdyczania się i chwalenia notacją muzyczną (co nie oznacza, że nie słuchamy muzyki notowanej, a wręcz przeciwnie!).

Niniejszy ranking, to lista naszej muzyki słuchanej rzeczywiście, a nie tej, którą uważa się powszechnie za cenną, polecaną czy wyróżnianą w recenzjach. Co oczywiście nie oznacza, że tak nie może być. Bo jedno nie wyklucza drugiego, ale w tym przypadku nie jest to koniecznością, a jedynie zbieżnością.


1. Weyes Blood - "Titanic Rising"
Ten album to absolutny zwycięzca tegorocznego rankingu płytowego - za emocje, za muzykalność, za doskonałą aranżację, za piękny wokal. Za wszystko. Płyta do słuchania na okrągło.


2. Jenny Hval - "The Practice of Love"
Inteligentna i melodyjna elektronika z głębszym przesłaniem. Poezja i muzyka, muzyka i poezja prosto z Norwegii. Oj, trzeba i wypada znać Jenny Hval.


3. Bat for Lashes - "Lost Girls"
To już piąty album pani Natashy Khan, ale w jej dyskografii chyba najlepszy. Concept album inspirowany twórczością artystów new-romantic. Plastyczne i soczyste brzmienie syntezatorów plus rasowy i sensualny wokal. Oraz oczywiście głębszy sens.


4. Tamaryn - "Dreaming the Dark"
Elektro-pop z bezpośrednim nawiązaniem do klimatów z Cocteau Twins i wczesnego Depeche Mode. Zaangażowany wokal przypominający kultową Elizabeth Davidson Fraser. Tamaryn to zjawiskowa muzyka zahaczająca o najlepsze albumy lat 80-tych XX wieku i stylistykę wytwórni 4AD.


5. The National - "I Am Easy to Find"
Bardzo tzw. nostalgiczny amerykański zespół, ale tworzący piękną muzykę. Tym razem ów smutek został rozpisany na długą historię i na wiele głosów. Oprócz etatowego wokalisty Matta Berningera na albumie pojawia się też szereg zaproszonych wokalistek. Kapitalny efekt!


6. Self Esteem - "Compliments Please"
Debiutancki album projektu Rebecci Lucy Taylor z Wielkiej Brytanii dotąd znanej ze współpracy z grupą Django Django. Chwytliwe melodie i bezpretensjonalne dźwięki. Radość życia, ale też współwystępujące melancholia i surrealizm. Całość podana w elektronicznym sosie. Debiut roku.


7. Lingua Ignota - "CALIGULA"
Tu słowa są zbędne. Tego albumu po prostu trzeba posłuchać. I to głośno! Doznania na maksymalnych, ekstremalnych poziomach - na granicy szaleństwa. Album nie zalecany dla osób przewrażliwionych, ani do słuchania podczas golenia. Zalecany natomiast do testowania sprzętu hifi. Od razu obnaży jego słabości.


8. Dido - "Still on My Mind"
Wokalistka, producentka, kompozytorka i autorka słów z londyńskiego Kensigton ma wciąż wiele do zaproponowania i zaoferowania. Wysoka klasa i piękny album. Bez wad.


9. Electric Youth - "Memory Emotion"
To płyta poetycka i porywająca, od której nie mogliśmy się oderwać w tym roku. Elektroniczny duet z Kanady, z Toronto, który już jest gwiazdą milenialsów na YouTube. Warto poznać tą muzykę, jej świat i nowoczesne przesłanie.





10. I na koniec, na 10. miejscu, ex aequo czterech starych mistrzów. Ostatnie miejsce nie przez brak dlań szacunku, a wręcz odwrotnie. Rewelacyjne albumy.
Leonard Cohen - "Thanks for the Dance"
Chris Rea - "One Fine Day"
Bruce Springsteen - "Western Stars"
Iggy Pop - "Free".

poniedziałek, 30 grudnia 2019

Lampowy wzmacniacz słuchawkowy Little Dot MKIV


Dwa zdjęcia ze strony Audiomagic


Wstęp
Wiele dobrego czytałem o dalekowschodnich urządzeniach marki Little Dot, ale nigdy nie miałem okazji ich przetestować we własnym systemie. Na szczęście niedawno nadarzyła się nie lada okazja przetestowania najnowszej produkcji Little Doc we własnym systemie słuchawkowym.

Od warszawskiego dystrybutora Audiomagic.pl, razem ze słuchawkami Kennerton Magnum (czytaj zapowiedź testu TUTAJ), otrzymałem lampowy wzmacniacz słuchawkowy Little Dot MKIV (zobacz TUTAJ). To wzmacniacz / przedwzmacniacz słuchawkowy typu single-ended z serii Little Dot MK. Jest amplifikacją typu SEPP (Single-Ended Push Pull) OTL (Output Transformer Less) pracuje w klasie A, zbudowany z wysokiej jakości komponentów, takich jak potencjometr ALPS-27 czy kondensatory Nichicon, Rubycon i niemieckie WIMA/ERO. Zabiegałem o ten wzmacniacz do recenzji, bo od zawsze mnie interesował. Cieszę się, że wreszcie go dostałem.

Little Dot
Na temat chińskiej marki/firmy Little Dot za dużo nie wiadomo. Trudno w necie znaleźć jakieś bliższe o niej informacje. Ba! Nawet jej strona jest nie do odnalezienia. Być może działa jedynie w domenie chińskiej, a takiej nie odnajdują nasze wyszukiwarki. Ale na szczęście dużo wiadomo o samych produktach Little Dot. Często pojawiają się na łamach internetowych recenzji, na forach audio hi-fi, etc. Z ich lektur wynika, iż urządzenia Little Dot reprezentują wysoki poziom dźwięku przy równoczesnej umiarkowanej cenie produktów.

Udało mi się odnaleźć więcej info na temat oferty Little Dot na stronie dystrybutora Shenzen Audio (zobacz TUTAJ). Jak na niej można przeczytać, Little Dot przede wszystkim oferuje sprzęty słuchawkowe - lampowe wzmacniacze słuchawkowe. Obecnie flagowym modelem jest Little Dot A1 (zobacz TUTAJ), czyli słuchawkowy wzmacniacz lampowy z wbudowanym DAC-iem. Jego cena wynosi 4 500 USD, nie jest to więc "tanizna". Zaraz obok znajduje się model Little Dot LD-Y2 (zobacz TUTAJ) na lampach 300B - zbalansowany wzmacniacz słuchawkowy za około 3 700 USD. Potem są jeszcze takie modele słuchawkowców jak MKVIII, tytułowy MKIV, parę przenośnych i kilka innych.

Co ciekawe, w portfolio Little Dot znajdują się także przetworniki cyfrowo-analogowe. Topowym jest model Little Dot DAC-6 (zobacz TUTAJ) za 1 150 USD, a oparty o kości Asahi Kasei Microdevices AK4495SEQ i XMOS. Są też DAC-i noszące symbole DAC-1, DAC-2, DAC-3, DAC-4 i DAC-5. Sporo tego.

Wrażenia ogólne i budowa
Tytułowy wzmacniacz jest typu single-ended z serii Little Dot MK. A konkretniej typu SEPP (Single-Ended Push Pull) OTL (Output Transformer Less) pracującym w klasie A, zbudowanym z wysokiej jakości komponentów, takich jak potencjometr ALPS-27 czy kondensatory Nichicon, Rubycon i niemieckie WIMA/ERO. Jak podaje producent: "Little Dot MKIV to nasz najlepszy projekt do tej pory. Niezależnie od tego czy twoje słuchawki mają impedancję wynoszącą 32 Ohm czy 600 Ohm, Little Dot MK IV z łatwością je napędzi oferując potężny bas, olbrzymią scenę i precyzyjne obrazowanie 3D.

Little Dot pozwala się także dopasować do użytkownika, między innymi dzięki dwóm przełącznikom wzmocnienia (?), które pozwalają zmaksymalizować kompatybilność ze wszystkimi słuchawkami, niezależnie od impedancji czy czułości. Dodatkowo wewnętrzne zworki umożliwiają łatwe testowanie lamp sterujących, w tym EF92, CV131, WE403A/B, GE5654, M8100, CV4010, EF95, 6JI oraz wszystkich ich odpowiedników, pochodnych i zamienników".

Wzmacniacz jest dostarczany w niedużym kartonie, w nim znajduje się MKIV unieruchomiony piankowymi formami. W zestawie znajduje się instrukcja obsługi oraz gwarancja producenta. Jest też nieodzowny przewód sieciowy. Audiomagic.pl od siebie dorzuca przewód 2 x RCA niezłej jakości - to przewód chińskiej marki Choseal.

Little Dot prezentuje się naprawdę dobrze. Czysta, rzetelna i estetyczna robota. Aluminiowa obudowa przypomina nieco wcześniejsze produkty brytyjskiej marki Musical Fidelity - czarna obudowa z zaokrąglonymi bokami i licznymi przetłoczeniami. Zaś sam front z naturalnego aluminium - wypisz, wymaluj - Musical Fidelity model X-A1 (proszę sobie wygooglać). Lecz na tej obudowie osadzone są jeszcze cztery lampy elektronowe, obudowane metalowymi stelażami ochronnymi. Stelaże te są w kolorze złotawym. Za nimi zamontowano dużą puszkę z transformatorem zasilającym.

Front to gruby kawałek aluminiowej płyty z zaokrąglonymi bokami. Na tejże płycie umieszczono duże pokrętło głośności (całe aluminiowe), profesjonalne gniazdo słuchawkowe 6,3 mm z zatrzaskiem (firmy Neutrik) oraz diodę sieciową. Na froncie wymalowano też nazwę urządzenia. I to wszystko.

Na tylnym panelu, na jego prawej stronie, umieszczono główny włącznik zasilania zintegrowany z gniazdem sieciowym IEC oraz z komorą bezpiecznika. Po lewej stronie zamontowano dwie pary złoconych gniazd RCA. Pierwsza para to analogowe gniazda wejściowe (do połączenia źródła), a druga to tzw. przelotka. Działa to w ten sposób, że po przyłączeniu np. interkonektów z odtwarzacza CD, z drugiej pary RCA można ten sam sygnał doprowadzić do wzmacniacza zintegrowanego.

Producent, poza analogowymi gniazdami sygnałowymi RCA, nie umieścił żadnych cyfrowych - Little Dot MKIV jest wyłącznie wzmacniaczem słuchawkowym bez zamontowanego przetwornika cyfrowo-analogowego na pokładzie. I bardzo dobrze! To bezkompromisowa konstrukcja.

Specyfikacja techniczna
Typ: SEPP OTL (Single-Ended Push Pull - Output Transformer Less)
Pasmo przenoszenia: 10 Hz - 100 kHz (-1 dB)
THD+N: 0,1% (100 mW przy 300 Ohm)
Moc wyjściowa: 500 mW dla 300/600 Ohm; 300 mW dla 120 Ohm; 100 mW dla 32 Ohm
Zmienny gain: 3, 4 ,5 lub 10 x
Odpowiednia impedancja słuchawek: 32 - 600 Ohm
Impedancja wejściowa: 50 tys. Ohm
impedancja wyjściowa przedwzmacniacza: 600 Ohm
Wzmocnienie przedwzmacniacza 3 - 10x (kontrolowane za pomocą przełączników wzmocnienia)
Napięcie przedwzmacniacza: 10 V RMS
Maksymalne napięcie wejściowe: 4 V RMS
Obwód przedwzmacniacza zawiera zarówno lampy sterujące i lampy mocy
Lampy sterujące: 2 x 5654 (5725)
Lampy mocy: 2 x 6H6PI (6H6n, 6H6nN)
Pobór mocy: 30 W (228V x 0,133 A)
Obudowa aluminiowa
Wymiary: 320 x 220 x 143 mm
Masa: 3,5 kg

Dostawa z warszawskeigo Audiomagic

Wzmacniacz zabezpieczony jest grubymi formami z pianki

W zestawie otrzymałem przewód 2 x RCA marki Choseal




Niezły design, pierwszorzędne wykonanie



Cztery lampy elektronowe w klatkach ochronnych


Obudowa z zaokrąglonymi bokami i przetłoczeniami - jak w Musical Fidelity sprzed lat

Gniazdo słuchawkowe Neutrik PRO

Stosunkowo duże pokrętło głośności


Tył urządzenia



Ze słuchawkami Kennerton Magni



Ze słuchawkami SoundMagic HP1000


Porównanie ze wzmacniaczem SPL Phonitor xe


Wrażenia dźwiękowe
Słuchawkowe wzmacniacze porównawcze to: NuPrime DAC-10H, S.M.S.L. A1 oraz SPL Phonitor xe. Słuchawki to: Kennerton Magni, Fostex TH610, SoundMagic HP1000 oraz Meze 99 Neo. Źródło to streamer sieciowy Auralic Aries Mini podłączony przewodem cyfrowym USB Fidata HFU2-1M do DAC-a Lampizator Amber 3 DAC lub DAC-a S.M.S.L. D1. Muzyka w 99% pochodziła z serwisu Tidal HiFi/MQA.

No cóż, nie wiem jak to się dzieje, ale od kilku tygodni, co nie podłączę nowo otrzymanego urządzenia testowego - to bingo! Po ponad dwóch tygodniach odsłuchów lampowego wzmacniacza słuchawkowego Little Dot MKIV mogę jedynie napisać, że jest to fantastyczny wzmacniacz! W swojej cenie po prostu killer. Charakteryzuje się gęstą, acz lekką (nie przeciążoną) substancjalnością brzmienia, piękną, chociaż ciut pogrzaną barwą, świetnym obrazowaniem instrumentów i mocarnymi basami (ale nie przerysowanymi!). Prowadzi słuchawki jak po sznurku. Harmonijnie, pełnopasmowo i energetycznie. Równo i precyzyjnie. mocarnie i wyrafinowanie. Można napisać, że wręcz magicznie.

Co istotne, scena odsłuchowa jest szeroka, wysoka i głęboka - bardzo wiarygodnie określona na siatce 3D. Instrumenty i wokale są dokładnie na niej rozmieszczone - mają precyzyjną lokalizacje i nie nachodzą na siebie. Są pooddzielane, ale jednocześnie są w ścisłej komunikacji ze sobą. Głosy ludzkie są wyjątkowo realistyczne, można ulec ułudzie, że są tuż obok, na wyciągnięcie ręki, w bliskim zasięgu. Bezpośredniość i żywość brzmienia są fantastyczne. Ponadto wokale są oddawane sensualnie i emocjonalnie. Nastrojowo.

Natomiast dopracowanie ukazywania detali na scenie wręcz obezwładnia naturalnością i sugestywnością. Pierwsze plany nie są zagłuszane, więc detale mają pełną swobodę istnienia i skwapliwie z tego korzystają. Jednakże w dźwięku nie ma ani napastliwości ani krzykliwości, którą mogły by czynić eksponowane detale - zaś Little Dot trzyma je w ryzach plastyczności, lekkiej okrągłości.

Jak już napisałem, spójność brzmienia i ogólna harmonia są wyjątkowo dopracowane. Wszystko tu do siebie pasuje jak ulał. Soprany są (co nie jest zaskoczeniem w lampowym wzmacniaczu) lekko słodkie, ale z odpowiednim "poślizgiem tonalnym". Góra jest wystarczająco szczegółowa, by usłyszeć nawet spore zawiłości np. rozbudowanej symfoniki. A jednocześnie jest optymalnie skomunikowana z pozostałymi pasmami. Z energetycznym i skondensowanym środkiem o wspaniałej transparentności i nasyconymi barwami. Nawiasem mówiąc, barwność i kolorystyka wzmacniacza są jego bardzo dużym atutem i zasługują na osobny opis godny doktoratu - a przynajmniej magisterium.

Na koniec kilka słów o basie i jego ataku. Bas w Little Dot ma sporą uderzeniową moc i atak, siłę przebicia. Ale niskie pomimo sporej atletyczności i masywności, to są sprężyste i szybkie. Wielce ekspansywne, acz bardzo dobrze kontrolowane. Ofensywne, ale punktualne, bo natychmiast docierają do uszu słuchacza dzięki dużym rezerwom mocy i napięcia Little Dot. Potęga grania i jej rozmach są duże, lecz nie snujące się. Zdyscyplinowane.

Konkluzja
Podsumowanie będzie krótkie. Little Dot MKIV to znakomity wzmacniacz lampowy w swojej cenie. To zaawansowana konstrukcja SEPP OTL (Single-Ended Push Pull - Output Transformer Less) przeznaczona dla szerokiego wachlarza słuchawek. Brzmienie wzmacniacza można scharakteryzować jako mocarne, ale sensualne - energetyczne, ale wysycone - z lekko pogrzaną barwą, ale dokładne i wierne. Mnie ten wzmacniacz całkowicie przekonuje. Rekomendacja!

Cena w Polsce - 1 990 PLN.

niedziela, 29 grudnia 2019

Słuchawki SoundMagic HP1000




Cztery zdjęcia/grafiki ze strony SoundMagic Headphones


Wstęp
Jak już pisałem w listopadowych zapowiedziach testowych, od warszawskiego dystrybutora MIP Sp. z o.o. otrzymałem na potrzeby recenzji najnowsze słuchawki SoundMagic HP1000 (zobacz TUTAJ). Odebrałem je razem z combo DAC/wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz S.M.S.L. M500 (czytaj test TUTAJ). Tak, dalekowschodni SoundMagic, dotąd głównie kojarzony z tzw. budżetówką, "poszedł" w znacznie wyższe regiony słuchawkowego high-fidelity (czytaj TUTAJ moją wcześniejszą recenzję budżetowych słuchawek SoundMagic Vento P55 v.3).

Nowy model HP1000 to ultra-precyzyjne wykonanie z wysokogatunkowych materiałów (m.in. aluminium, owcza skóra), świetny design i nowoczesne technologie. Jestem pod dużym wrażeniem tych nauszników, tym bardziej że nie kosztują majątku a skromne ...1 400 PLN, co przecież w wartościach bezwzględnych w audio hi-fi nie jest kwotą zbytnio wygórowaną. Ale do rzeczy.

Wrażenie ogólne i budowa
Słuchawki dostarczane są w zwykłym kartoniku z zawieszką (do podwieszenia na sklepowym stojaku). Pudełko pokryte jest ilustracjami HP1000 oraz licznymi opisami technicznymi. Wewnątrz znajduje się owalne etui transportowe, a dopiero w nim są słuchawki. Etui podróżne jest twarde, zamykane dookoła na zamek błyskawiczny. z zewnątrz zostało pokryte szarą tkaniną. Całość prezentuje się naprawdę korzystnie i elegancko. Etui nie dość, że jest ładne i szykowne, to na pewno z powodzeniem spełni swoją funkcję ochrony słuchawek podczas podróży.

W etui podróżnym leżą słuchawki rozłożone muszlami na płasko. Muszle dodatkowo chronione są fragmentem gąbki. Pomiędzy pałąkiem znajduje się mini-etui, a w nim można znaleźć przewód słuchawkowy 1,2 m, przedłużacz 3 m. oraz adapter na wtyk 6,3 mm. Jest też certyfikat, gwarancja producenta i nieodłączna instrukcja obsługi.

Po wzięciu słuchawek do ręki i po ich dokładnym obejrzeniu, muszę przyznać, że jest to naprawdę dobra i solidna robota. Cała ich budowa, konstrukcja i wykonanie są doskonałe. Wszystko jest idealnie spasowane i wypolerowane. Korzystne wrażenie potęguje fakt, iż większość budulców to aluminium (miseczki muszli), odlewana stal (pałąk i widełki mocowania muszli) albo naturalna skóra owcza (duże pady na muszlach i na wewnętrznej stronie pałąka). Czarne tworzywo sztuczne można znaleźć jedynie w miejscu łączenia muszli z padami oraz po bokach pałąka, w miejscu łączenia się pałąka z mechanizmem regulacji jego objętości. Sam mechanizm jest typu suwakowego - działa bardzo sprawnie i funkcjonalnie. Dostępnych jest kilkanaście pozycji regulacji objętości pałąka, a mechanizm jest ząbkowany, więc stabilny, co zapobiega samoistnemu rozłożeniu/złożeniu. Słuchawki będą pasować i na niedużą głowę, i na wielki łeb.

Pady są okrągłe (tak jak muszle). Mają w środku grube piankowe poduszki. Obszycie wykonane jest z cienkiej naturalnej owczej skóry (!). Na całej powierzchni znajdują się mini-perforacje wentylacyjne. Pady idealnie dostosowują się do części skroniowej czaszki, zaś uszy obejmują w całości. I dokładnie.

Przewód słuchawkowy ma długość 1,2 metra, wykonany jest solidnie. Wtyk słuchawkowy to jack 3,5 mm w metalowym korpusie. Spitter zamontowany jest na mniej więcej 1/3 długości przewodu. Dwa przewody są doprowadzane do dwóch muszli (a w zasadzie do ich gniazd). Wtyki do muszli są nietypowe - pierwszy raz z takim rozwiązaniem się spotkałem. To jakby wtyki mini-RCA z bolcem po środku światła przekroju - 6. blaszek ułożonych w pierścieniu wokół centralnego bolca (Wtyki po środku mają przewężenia, które działają jak zatrzaski). Nie jest to standardowa konstrukcja, więc dobór innego przewodu będzie bardzo utrudniony. Ale samo mocowanie przewodów w gniazdach muszli jest stabilne i wygodne. Łatwo włożyć wtyk, łatwo wyjąc. Takie rozwiązanie, choć oryginalne (niespotykane nigdzie indziej), wydaje się być bardzo użyteczne.

Ergonomia
O ergonomii napisałem już przy okazji opisu samych słuchawek, więc teraz tylko podsumuję. Wygoda i komfort użytkowania nowych HP1000 stoją na bardzo wysokim poziomie. Zapewniają to grube i szerokie piankowe pady obszyte ciekną skórą z otworami wentylacyjnymi. Obejmują całe małżowiny uszne, opierają się o kości skroniowe czaszki. Kolejny punkt podparcia to wewnętrzna strona pałąka - również pokryta miękką gąbką, łagodnie i miękko spoczywając na sklepieniu czaszki. Słuchawki mają masę 412 gram, ale w ogóle jej nie czuć na głowie. SoundMagic leżą nań jak ulał.

Regulacja pałąka jest precyzyjna i ma szeroki zakres objętości. Widełki obejmujące muszle umożliwiają bardzo duży obrót w pionie i poziomie. Zdaje się, że każda głowa, nawet końska, się tu zmieści i będzie można ją optymalnie dostosować i wyregulować do słuchawek (lub odwrotnie).

Ergonomię nieco psuje rozdwojony za splitterem przewód. Przez to doprowadzany jest do dwóch, a nie do jednej muszli. Nie jest to poważne utrudnienie. Ale trzeba przyznać, że przewód nie mikrofonuje, nie plącze się i nie szoruje "dźwiękowo" o ubranie. Ogólnie ergonomię oceniam na stopień bardzo dobry, bliski idealnego. Trzeba się jej uczyć od SoundMagic.

Specyfikacja techniczna
• Przetworniki: dynamiczne, neodymowe, 53 mm
• Pasmo przenoszenia: 10 - 30 000 Hz
• Oporność DC: 66 +10% Omów
• Czułość: 120 +3 dB
• Maksymalna moc wejściowa: 100 mW
• Długość kabla: 1,2 m
• Złącze: stereo 3,5 mm, pozłacane
• Masa: 412 g

W zestawie
• Słuchawki HP1000
• Kabel audio 1,2 m
• Kabel przedłużający 3 m
• Adapter 3,5 mm do 6,3 mm
• Etui podróżne


Pudełko


Etui transportowe zapewnia doskonałą ochronę



Dwa przewody w komplecie (słuchawkowy 1,2 m. i przedłużacz) oraz adapter 6,3 mm

Nietypowe gniazda słuchawkowe




HP1000 to wysoka liga wykonawcza z wyśmienitych materiałów

Skóra padów jest wentylowana - na jej powierzchni widoczne są mini-perforacje



Wzmacniacz z DAC S.M.S.L. M500


Słuchawki SoundMagic dobrze "czują się" podczas odtwarzania plików MQA

Odsłuchy na wzmacniaczu SPL Phonitor xe



Wzmacniacz lampowy Little Dot MKIV to doskonały kompan dla HP1000!


Wrażenia dźwiękowe
Zastosowane podczas testów wzmacniacze słuchawkowe (z wbudowanym DAC lub bez) to: Little Dot MKIV, NuPrime DAC-10H, S.M.S.L. M500, SPL Phonitor xe, Encore mDSD oraz S.M.S.L. A8. Używałem także smartfon iPhone XR oraz tablet iPad Air 2. Słuchawki porównawcze to Kennerton Magni, Fostex TH610 oraz Meze 99 Neo. Źródło to przede wszystkim streamer Auralic Aries Mini (wpięty przewodem USB Fidata HFU2-1M) wraz z DAC-ami Lampizator Amber 3 DAC i S.M.S.L. D1. Muzyka w 99% pochodziła z Tidal HiFi/MQA.

Nowe HP1000 to słuchawki typu zamkniętego; do budowy ich driverów użyto bardzo zaawansowanych materiałów kompozytowych, system wewnętrznego tłumienia i specjalnej technologii dostrajania i prowadzenia dźwięku. To są rozwiązania nowoczesne, godne XXI wieku. Pomijam już fakt, że stelaż słuchawek został wykonany z odlewanej stali i aluminium, a wszystkie pozostałe elementy akustyczne z naturalnej skóry owczej lub skóry PU. Nie chcę się tutaj powtarzać, bo cały opis budowy umieściłem w poprzednim rozdziale - pragnę jedynie podkreślić, iż SoundMagic HP1000 to są ultra-nowoczesne słuchawki high-tech, doskonale wykonane z wysokojakościowych materiałów i przy zastosowaniu inteligentnej technologii. I takie rozwiązania w bezpośredni sposób przekładają się na ich brzmienie.

Pierwsze co, uderza w dźwięku SoundMagic to ich bardzo rozbudowana scena odsłuchowa, wyraźnie wirtualnie rozległa na boki, ale także wchodząca w głąb. Panorama stereo jest szeroka, a jednocześnie precyzyjna. Przy czym owa scena jest w typie realnego 3D. Nie jest jakoś sztucznie rozdmuchana czy rozciągnięta na siłę. Nic z tego. Rozmieszczenie instrumentów i wokali jest jak najbardziej naturalne i zrównoważone. Proporcjonalne. Obrazowanie i ogniskowanie zjawisk pozornych jest ukazywane autentycznie, bez napięć i przegrzania. Brzmienie jest lekkie, przestrzenne - pełne detali, zawiłych wybrzmień, akustycznych akcentów, etc. Co istotne, słuchawki "nie grają w głowie", a wychodzą na jej zewnątrz.

Szczerze pisząc, to nieczęsto można spotkać aż taką zaawansowaną przestronność brzmienia w słuchawkach, które kosztują nawet około 5 000 - 10 000 PLN, a co dopiero przecież w modelach za niecałe 1 500 PLN. Mam więc z tym spory problem, bo jak zrównywać mało znane słuchawki SoundMagic HP1000 z renomowanymi, dajmy na to, Pioneer SE-Monitor 5 - a nawet Pioneer SE-Master 1? Ale, proszę mi wierzyć, to ta sama doskonała przestrzeń odsłuchowa. Mam wrażenie, że niebawem stanie się to normą, że słuchawki pochodzące natywnie z Państwa Środka, będą deklasować konkurencję. Trzeba się do tego przyzwyczajać.

Ogólny wymiar brzmienia HP1000 jest bardzo zrównoważony i symetryczny. Każde pasmo jest pełnoprawne i istniejące rzeczywiście. Czy to soprany, czy średnie, czy basy, to mają swoją indywidualną przestrzeń i substancję do grania. A jednocześnie są idealnie ze sobą skomunikowane, równoważne w różnorodności. Bas jest soczysty i jędrny, acz nie wychodzi przed szereg. Ma dobrą głębię i substancjalność, lecz nie jest produkowany w nadmiarze. Można napisać, że jest go tyle, ile aktualnie odtwarzane nagranie tego wymaga. Przy tym jest dobrze kontrolowany i punktualny, a jego punkt ciężkości jest wypośrodkowany. Bas jest energetyczny, chociaż można też zauważyć, iż w jego sile dynamiki większy udział ma przyśpieszenie, a mniejszy masa i ciężar. Zwolennicy rozbudowanych niskich tonów nie będą zadowoleni, koneserzy high-fidelity - jak najbardziej.

Średnie tony są równie dobrze wyregulowane i ustawione jak niskie. Obrazowanie tonalne średnicy jest precyzyjne, bo wspomagane przez ponadprzeciętną separację instrumentów. Nakładanie poszczególnych warstw akustycznych jest lepsze do przeciętnej, zaś barwa instrumentów jest naturalna i wierna. Bez podkolorowań i zakłamań. Dźwięk jest czysty i transparentny. Nie ma tu żadnych "mgiełek" czy "woalek", które powodują oddalenie lub ocieplenie dźwięku. HP1000 stawiają na neutralność brzmienia. Ale jest to rasowa i wysublimowana naturalność, wynikająca z zaawansowania budowy i świadomej koncepcji akustycznej, a nie przypadkowa, pochodząca z bezradności i niewiary w siłę naturalnego dźwięku.

Soprany są bogate i otwarte. Błyszczące życiem, ale też szybkie i selektywne. Nie zatłoczone. Wyciągające z nagrań sporo informacji i koncepcji muzyki. Czystość i przezroczystość góry są umiejętnie podkreślane, chociaż - jak w każdych słuchawkach - pojawia się odrobina endogennego kolorytu. Ale nie jest to odmiana owego kolorytu, która powoduje nieprzyjemną ostrość lub nadmierną krzykliwość. Z drugiej strony HP1000 potrafią zazgrzytać metalem i błysnąć ostrym ostrzem. Nie jest to jednak zjawisko samoistne, a pochodzące z zapisu źródłowego. Generalnie brzmienie sopranów mogę opisać jako otwarte i szczegółowe. Więcej niż poprawne.

Do jakich wzmacniaczy optymalnie pasują SoundMagic HP1000? Czy można je poprawnie wysterować smartfonem bądź tabletem? Jak pisałem na początku tego rozdziału, słuchawki podłączałem do całego spektrum wzmacniaczy słuchawkowych, ale również do smartfonu i tabletu. Mogę więc autorytarnie napisać, że HP1000 cały swój duży potencjał ujawniają dopiero przy połączeniu ze wzmacniaczem słuchawkowym. Z innymi źródłami (smartfon, tablet) brzmienie nieco się spłaszcza i oddala. Nie jest do końca dopełnione i wypełnione. Nie przeszkadza to oczywiście w prawidłowych i przyjemnych odsłuchach, ale należy mieć świadomość, że słuchawki grają na jakieś 70-80% swoich potencjalnych umiejętności. Dopiero dobrze dobrany wzmacniacz słuchawkowy ów potencjał i efektywność korzystnie ujawnia i wydobywa.

Konkluzja
SoundMagic HP1000 pomimo że stosunkowo niedrogie, to reprezentują bardzo wysoki poziom technologiczny i wykonawczy. Zbudowane są z pierwszorzędnych i wysokogatunkowych materiałów (stal, aluminium, skóra owcza, skóra PU, etc.). Brzmieniowo lokują się w stanach neutralności i rozbudowanej selektywności w warunkach bardzo rozbudowanej przestrzeni i fascynującej plastyczności. Pisząc krótko, SoundMagic HP1000 w swojej cenie to fenomenalne słuchawki!

Cena w Polce - 1 399 PLN.