Kilkanaście dni temu napisał do mnie list polski konstruktor-amator, pan Kuba Ryś z Warszawy, z zapytaniem, czy nie chciałbym zaznajomić się z jego nowym kondycjonerem masy QAR S-15. Staram się nie opisywać na blogu nieseryjnych produktów z dziedziny DIY, ale czasem robię wyjątki. Zaś pan Ryś przysłał mi mnóstwo informacji i zdjęć swojego QAR S-15, dlatego uznałem, że warto zapoznać się z tym produktem. Tym bardziej, iż kondycjoner ten został doskonale wykonany, z dołączonym doń solidnym przewodem (trzy druty srebrne skręcone mechanicznie). A pan Kuba wkrótce planuje uruchomienie produkcji seryjnej kondycjonera, jak i kolejnych produktów.
Czym są kondycjonery masy? Najprościej napisać, że są to ekwiwalenty uziemienia, bo przecież sprzęt hi-fi powinien być uziemiony,
a przecież nie każdy audiofil ma dostęp do ziemi, w którą to powinno się wbić
co najmniej metrowy metalowy pręt, a do jego wystającej części z ziemi
doprowadzić przewód uziemiający domowej instalacji elektrycznej. Tak kiedyś
robiłem, jak mieszkałem w domu jednorodzinnym, w wielorodzinnym bloku, jest to w zasadzie
niemożliwe. Owszem, można posiłkować się kaloryferem (zeskrobując najpierw w
niewidocznym miejscu farbę i tam wiążąc przewód uziemiający), ale to więcej niż
substytut uziemienia. Z kolei hipotetycznie, trzecia żyła przewodu sieciowego to
uziemienie, ale tak naprawdę nie wiadomo jak i gdzie to się odbywa.
Dlatego
wymyślono, że poniekąd warto odprowadzać zakłócenia elektromagnetyczne i radiowe, do
osobnego kondycjonera masy, którego zadaniem jest pochłanianie owych
interferencji. Te zaś negatywnie wpływają na rozmaite obwody elektryczne i
systemy elektroniczne w różnych urządzeniach hi-fi – zakłócając np. pracę
odtwarzaczy płyt CD, DACów, tunerów, ale także wzmacniaczy, czy nawet kondycjonerów
zasilania. Warto też przypomnieć, że uziemienie jest zaś niczym innym jak
odprowadzaniem gromadzących się mikro-ładunków elektrycznych (najczęściej nie
odczuwalnych fizycznie, ale wpływających niekorzystnie na brzmienie systemu
hi-fi), ale kondycjonery masy nie pełnią roli przy wyższych ładunkach, to musi
uczynić prawdziwe uziemienie (ale w audio nie ma aż tak wysokich ładunków jak
dajmy na to, przy betoniarce, czy spawarce).
Póki co, przypiąłem QAR S-15 do wzmacniacza hybrydowego Pathos Classic One MKIII najpierw do gniazda wyjściowego RCA, a potem do wejściowego RCA. Następnie przyłączę go do wzmacniacza Hegel H160 i odtwarzacza płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO. I jeszcze do kilku urządzeń.
Po kilku dniach obcowania z QAR S-15 już wiem, że urządzenie to ma dobroczynny wpływ na brzmienie systemu hi-fi. Koi, ugładza, wyrównuje dźwięk, jednocześnie nie zabierając mu ani energii, ani rozmachu. Na szczegółowy opis wrażeń odsłuchowych zapraszam za kilkanaście dni.
Kurczę chyba sam założę sobie portal o tematyce audio. Będę testował takie magiczne puszki i brał kasę za nabijanie ludzi w butelkę.
OdpowiedzUsuńRecenzja tego "urządzenia" podważa wiarygodność testów Stereo i Kolorowo. Przypomina mi szarlatanerię innego wynalazku-demagnetyzera płyt CD.
OdpowiedzUsuń..."trzecia żyła przewodu sieciowego to uziemienie, ale tak naprawdę nie wiadomo jak i gdzie to się odbywa".
Tak kuriozalnego zdania dawno nie czytałem!!!
Panie Ludwiku, sposób budowy instalacji uziemienia i odgromowej rygorystycznie określają odpowiednie normy. Wystarczy wpisać w Google.
Nie chce się Panu sprawdzić, a tyle trudu zadaje sobie aby wypróbować to voodoo w różnych konfiguracjach?
Wstyd!
Recenzja tego "urządzenia" podważa wiarygodność testów Stereo i Kolorowo???
UsuńPanie Ludwiku ja ze swojej strony dziękuję gdyż zaoszczędziłem sporo pieniędzy na odsprzedaży.
Z ciekawości wypożyczyłem "to urządzenie" QAR S-15 i ku mojemu zdziwieniu to "urządzenie" zadziałało.
Myśl wymiany końcówki mocy odeszła, a zyskałem oczyszczenie czarnego tła z lepszą precyzją (budową) planów.
Oj, tam. A wie Pan co to jest licentia poetica?
OdpowiedzUsuń