piątek, 6 stycznia 2012

Wzmacniacz zintegrowany Adagio Amp Pi




Wstęp
Po raz pierwszy mam sposobność opisywać coś tak wyjątkowego i nietypowego jak wzmacniacz Adagio Amp Pi, bo geneza jego powstawania, parametry techniczne, a także sposób gry czynią go niepowtarzalnym…, ale po kolei.
Urządzenie jest zbudowane przez konstruktora z Gdyni - pana Piotra Żurawskiego, który jest z wykształcenia elektronikiem, ale wiele lat spędził pracując jako specjalista od nagłośnienia oraz akustyki w wielu studiach nagraniowych i scenach w Wielkiej Brytanii. Jednocześnie rozwijał i ciągle udoskonalał program budowy różnych wzmacniaczy (oraz kolumn) przeznaczonych do celów estradowych i profesjonalnych. Adagio Amp Pi jest pierwszym urządzaniem jego manufaktury asygnowanym do użytku domowego. Publiczna premiera miała miejsce podczas ubiegłorocznej, listopadowej wystawy Audio Show w Warszawie.


Informacja ze strony producenta
Pozwalam sobie wkleić poniżej tekst z firmowego materiału reklamowego, w którym producent - "Adagio Sound" dokładnie pisze o projekcie, budowie i idei całego przedsięwzięcia:

 „Wzmacniacz Adagio Amp Pi powstał w wyniku poszukiwania bezkompromisowego toru odsłuchowego w studio nagraniowym „Adagio Sound”. W toku kilkuletnich prób przesłuchaliśmy wiele urządzeń audiofilskich oraz zawodowych, jednak dopiero własne konstrukcje, w których zastosowaliśmy bezkompromisowe podejście do jakości i sposobu aplikacji elementów, pozwoliły usłyszeć dźwięk o oczekiwanej wierności przekazu.



W trakcie realizacji nagrań, słuchając surowego nieskompresowanego dźwięku, potrzebny jest duży zapas mocy, toteż oprócz przezroczystości sonorystycznej równie ważna jest prawie nieograniczona wydajności prądowa. Niskoszumny transformator toroidalny wraz z szybkimi diodami i kondensatorami klasy militarnej, tworzą solidny zasilacz. Całkowicie symetryczna konstrukcja oraz praca w trybie mostkowym zapewnia znakomicie niski poziom szumów oraz odporność na zakłócenia zewnętrzne.  Bloki mocy wykonane są techniką point-to-point, wykorzystując przewodniki o przekroju do 12mm2, co 10 krotnie zmniejsza oporności montażowe niż jest to osiągalne z cienką warstewką folii miedzianej obwodu drukowanego. Aby dodatkowo zminimalizować kompresje mocy transjentów muzycznych, wprowadziliśmy przewód sieciowy bezpośrednio, pomijając wtyk i gniazdo EiC. Dzięki wystudiowanej koncepcji zasilacza,  wzmacniacz Adagio Amp Pi jest niepodatny na zmiany rodzaju przewodu sieciowego (pod warunkiem zachowania właściwego przekroju przewodników).

Początkowo wzmacniacz Adagio Amp Pi posiadał tylko symetryczne wejście XLR do współpracy z urządzeniami studyjnymi. Aby rozszerzyć jego uniwersalność dołożyliśmy sekcję regulatora głośności działającego na wejściu niezbalansowanym RCA. Dzięki temu obecnie wzmacniacz może współpracować z dowolnym źródłem sygnału. 

Podobnie jak z samochodem wyścigowym, który może być źródłem przyjemności, ale również kłopotów – tak i tutaj potrzeba rozwagi. Dla zmniejszenia możliwości uszkodzenia głośników nieprzystosowanych do przyjęcia 3kW transjentów, zastosowaliśmy tłumik sygnału działający na wejściu RCA. Posiadając odpowiedniej mocy zestawy głośnikowe, można go wyłączyć, czego jednak nie zalecamy dla standardowych kolumn domowego użytku, zwłaszcza tych o efektywnościach poniżej 88dB i małych głośnikach niskotonowych. Można by się zastanawiać, po co zatem tak wielki zapas mocy, której być może nigdy nie użyjemy? Otóż dzięki temu zapasowi Adagio Lamp Pi operując mocą p.n. około 200W Rams, gra niezwykle swobodnie i całkowicie ‘na luzie’, cały czas będąc gotowym do oddania transjentów 600W/8 Ohm aż do 1000W/Ohm. Dzięki tej rezerwie zachowana jest pełna kontrola nad każdym aspektem przedstawienia muzycznego: bas, soliści, transjenty oraz gęsta faktura współbrzmień instrumentów wraz z pogłosami sali, wszystko jest doskonale czytelne i spójne w obrazie dźwiękowym. Granice jakości tego spektaklu wyznacza jakość źródła sygnału i rzetelność realizacji nagrania”.

Budowa
Pierwsze, co zwraca uwagę, to niepospolita waga 35 kg – trzeba, więc mieć trochę krzepy, aby podnieść, przenieść wzmacniacz i następnie ustawić go na półce! Duża masa i zdecydowany, groźny wygląd od razu sugerują, że Adagio Pi nie opowiada bajek, a służy do mocnego grania i nie zna słowa – kompromis, co do sposobu i poziomu wysterowania głośników.  Forma i wykończenie wzmacniacza są bardzo surowe, ascetyczne wręcz, ale schludne i logiczne. Na panelu przednim przykuwa wzrok wielki napis z nazwą modelu, a nad nim umieszczona duża gała potencjometru z małą zieloną diodą sygnalizującą aktywny tryb pracy. Moim zdaniem, te dwie sprawy są konieczne do poprawienia. Niepotrzebnie jest wymalowany aż tak wielki napis - o wiele lepiej komponowałaby się niewielka tabliczka z grawerunkiem lub sam grawerunek na przedniej płycie.  Podobna uwaga dotyczy gałki potencjometru – zastosowanie bardziej estetycznej bardzo by poprawiło design, w końcu przecież sprzętu do domowego użytku, a nie do studyjnego.
Po bokach urządzenia przykręcono wielkie radiatory, – jeżeli osiągną temperaturę wyższą niż 40 st. C, automatycznie włącza się wentylator zamontowany z tyłu. Wentylator może być włączony także ręcznie za pomocą odpowiedniego włącznika.



Jak już wspominałem, pierwotnie wzmacniacz został zaprojektowany, jako urządzenie studyjne, a w zasadzie, jako silna końcówka mocy do wykorzystywania profesjonalnego, a dopiero po pewnym czasie konstruktor dostosował sprzęt do użytku domowego. Pierwsze wersje nie miały możliwości wzmacniania siły głosu oraz nie było wyjść RCA - Adagio Pi posiada już te usprawnienia. Cały tor wewnątrz jest w pełni symetryczny – sygnał można doprowadzić albo poprzez gniazda XLR lub RCA – z tyłu znajduje się przełącznik. Warto zwrócić uwagę na to, że kabel sieciowy (pięcio żyłowy Lapp z wtykiem Bals) zamontowany jest na stałe – nie ma możliwości samodzielnej wymiany sieciówki.

Odsłuch
Proszę mi wierzyć, że kiedy po raz pierwszy podłączałem pod ten olbrzymi wzmacniacz dysponujący gigantyczną mocą (2 x 600W przy 8 Ohm oraz 2 x 800W przy 4 Ohm) do moich, co prawda dość wymagających prądowo, kolumn Vienna Acoustics Mozart Grand, robiłem to z dużą obawą i niepewnością co do skutków eksperymentu. Bo Vienny, owszem - są bardzo łase na prąd, ale nigdy jeszcze aż tyle tego dobra im nie dostarczałem. Oczami wyobraźni już widziałem początkową scenę teledysku Micheala Jacksona „Black or White” (TUTAJ), gdzie Macaulay Culkin wystrzela na fotelu swojego zrzędzącego ojca w kosmos, kiedy podpiąwszy wielgachne kolumny pod mocny wzmacniacz odkręca potencjometr na maksimum, bierze elektryczną gitarę do ręki i… buuum! Zawsze marzyłem o podróży w kosmos, ale niekoniecznie w tak niekonwencjonalny sposób. Ale dość żartów.

Chociaż deklarowana moc wzmacniacza jest bardzo duża, to po jego uruchomieniu do uszu dociera całkowicie naturalny i pełny dźwięk - bez śladów brutalnej agresji czy nieprzyjemnej napastliwości, ale z dużą porcją dosadności i nieprawdopodobnie wspaniałej plastyczności. Zaskakująca jest także ilość szczegółów i detali ujawniających się w nagraniach – często wcześniej, na innych moich urządzeniach nie słyszalnych. Adagio Pi całkowicie i totalnie wysterował Mozarty – te głośniki nigdy tak jeszcze nie grały! Pełnią swoich możliwości, z olbrzymią sceną, silnym (muskularnym) basem oraz z dużą dozą rozdzielczości.




Testowałem dwa rodzaje wejść wzmacniacza: RCA oraz XLR. Sygnał na RCA był przekazywany prosto z odtwarzacza płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, a na XLR dźwięk pochodził z tego samego odtwarzacza, z którego kablem cyfrowym sygnał wyprowadzany był do Matrix mini-i. Matrix z kolei pełnił funkcję zewnętrznego DACa oraz przedwzmacniacza symetrycznego, skąd poprzez przewody XLR sygnał dochodził do wejść zbalansowanych Adagio. Aby móc słuchać z XLRów należy przełączyć wzmacniacz   w odpowiednią funkcję pracy (właściwy selektor umieszczony jest na tylniej płycie) – w ten sposób odcinana jest możliwość regulacji siły głosu, wzmacniacz staje się końcówką mocy. Nie jest to możliwe na wejściach RCA.

Kiedy włączyłem płytę Charpentera „Te Deum” – Les Arts Florissans, William Christie Harmonia Mundi (SACD 2003r.) wszystko zabrzmiało przepięknie, a jest to bardzo gęste nagranie – z dużą orkiestrą oraz wieloosobowymi chórami, na których wiele już wzmacniaczy poległo. Na pierwszy plan wysunęły się soczyste soprany, a potem także i tenory. Chór zaśpiewał w sposób namacalny, bardzo prawdziwy, wybitnie sproliferowany i ułożony zgodnie z rejestracją nagrań. Bardzo podobała mi się bliskość dźwięku, jego rzeczywista obecność i obszerność w pomieszczeniu – słuchałem dużo wzmacniaczy, ale tu ta ułuda uczestnictwa w prawdziwym koncercie jest, zdaje się, największa. Warto też dodać, że Adagio Pi gra zupełnie bezwysiłowo, na luzie oddaje to, co wiele urządzeń robi często dopiero „po prośbie” - za pomocą sporego odkręcania potencjometru w prawo.

Na płycie szwedzkiej wokalistki Idy Sand  - „The Gospel Truth” ACT Music (2011r) jej głos dał się usłyszeć bardzo zmysłowo i czarująco. Blisko. Powtórzę, co już w zasadzie napisałem wcześniej – muzyka zespołu i śpiew są obecne jakby były tu autentycznie, bo cała scena rozpościera się tuż przed słuchaczem – na wyciągnięcie ręki, a poszczególnych muzyków i wokalistów można bezproblemowo wskazać palcem. Można powiedzieć, że Adagio Pi totalnie wciąga słuchacza w wir muzycznych wydarzeń i robi to po mistrzowsku – odbiorca staje się częścią spektaklu, koncertu. Ekstrahuje z poszczególnych nagrań soczyste barwy oraz czystą, bez oznak szklistości i bez natarczywości, górę pasma.  Duży atut wzmacniacza to także umiejętność reprodukcji basu, który niezależnie od typu muzyki zawsze jest wierny i szczegółowy oraz szybki. Na płycie Idy Sand gitara basowa Thobiasa Gabrielssona wybrzmiewa dosadnie i dużą wnikliwością w istotę rytmu. Co istotne, cały przekaz jest spójny i całkowicie harmonijny, a tam gdzie emocje nagrań szczytują, gdzie temperatura i tempo wyraźnie podnoszą się wyraźnie słychać spory zapas mocy wzmacniacza, ponieważ bez skrępowania oraz bezwzględnie i stanowczo odtwarza pełne i wysokie skoki dynamiki, skrupulatnie pilnując przy tym precyzji rytmu oraz właściwej muzykalności, tak aby nie powstawał nieprzyjemny i niekontrolowany nieporządek, bałagan na scenie. 

Gdybym posiadał lepsze kolumny usłyszałbym pewnie jeszcze więcej subtelności i smaczków zapisanych na płycie, a także można by uzyskać bardziej dobitny i spektakularny dźwięk. Niestety, moje Mozarty Grand, choć wspaniałe i bardzo je lubię, to jednak nie są high-endem, a i tak Adagio wyciska z nich wszystko to, co w nich najlepsze – koherencję, naturalne ciepło połączone z kulturalną energią wraz z wieloma niuansami i odcieniami brzmienia. Mój system ma swoje ograniczenia, więc nie wszystko z dostępnych dla wyższych zakresów hi-fi może wygenerować. Wiem co piszę, bo niedawno słuchałem omawiany wzmacniacz w salonie audio HiFi Ja i Ty w Gdańsku gdzie muzyka odtwarzana była w formacie FLAC z serwera Olive 06HD, a podłączone kolumny to 64 kilogramowe olbrzymy - Swans F2.2F. Dźwięk w salonie można określić jako wspaniale kolosalny i rzeczywisty, z dużym polotem i z olbrzymią szybkością, a także z niemęczącym, chociaż dosadnym charakterem. Z gigantyczną głębią oraz rozciągniętą sceną, ale zachowujący wszelkie przymioty sugestywnej naturalności. Adagio Amp Pi lubi duże kolumny, dopiero zestawiony z nimi pokazuje zakres i skalę swojego zawrotnego potencjału mocy oraz wysokiej kultury gry.

Konkluzja
Mocny wzmacniacz z wielką duszą do grania, który wprost zadziwia finezyjną naturalnością oraz precyzyjną grą. Świetnie reprodukuje charakterystyczne cechy głosu ludzkiego, a dodatkowo drobiazgowo i naturalistycznie oraz wybitnie namacalnie definiuje instrumenty muzyczne – z dużą rozdzielczością oraz szczegółowością. A jeżeli dodać do tego umiejętność budowania bajecznej holograficznej przestrzeni oraz nieprawdopodobną dynamikę w skali mikro i makro, to można uznać go za wybitny. Owszem, można przyczepić się na upartego do surowego (tu i ówdzie wymagającego poprawek) wyglądu Adagio Pi Amp, ale zapewniam, że po włączeniu do sieci ta jego wizualna agresywność staje się natychmiast nieważna, bo wzmacniacz przemienia się w cudowne monstrum, które godne jest zająć miejsce pośród najlepiej dopracowanych wzmacniaczy stereofonicznych klasy high-end.

Myślę, że Adagio Amp Pi zrodził się z pasji tworzenia oraz z miłości do muzyki…



Dane techniczne
- Moc wyjściowa ciągła: 2x600W/8R (27,8 dBW), 2x1000W/3R (30 dBW) przy h<0,1%
- Moc wyjściowa ciągła: 2x500W/8R (27 dBW), 2x900W/3R (29,5 dBW) przy h<0,01%
- Maksymalne szczytowe napięcie wyjściowe: 110V/8R (43 dBu), 90V/3R (41 dBu)
- Maksymalny krótkotrwały prąd wyjściowy: 50 A
- Wzmocnienie napięciowe (XLR/RCA/RCA tłum.): 21 dB/27 dB/19 dB
- Tłumik na wejściu RCA może być dostosowany do mocy docelowych zestawów głośnikowych oraz poziomu wyjścia źródła sygnału
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 100 kHZ (-3 dB na krańcach przedziału)
- Odstęp od zakłóceń: 96 dBA odniesiony do 1 W@8W, (podstawa szumu @ 10 uV)
- Odstęp od szumów: 120 dBA odniesiony do pełnego wysterowania
- Prędkość narastania sygnału: 50 V/us
- Gabaryty: 444/220/440 mm (szer/wys/głęb)
- Waga: 35 kg

- Cena około 40 000zł

Informacje techniczne: Piotr Żurawski, Adagio Sound Gdynia, tel: 501-175-300,
Odsłuchy i dystrybucja w Polsce: „Hi-Fi Ja i Ty”, ul.Grunwaldzka 487A, Gdańsk Oliwa,
tel: 513-795-609

Strona producenta - Adagio Sound  na Facebook: TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację