czwartek, 31 grudnia 2020

Subiektywny ranking najciekawszych albumów muzycznych A.D. 2020 według Stereo i Kolorowo

Płytą roku 2020 polskiego artysty jest niewątpliwie album Dominika Wani "Lonely Shadows", który został nagrany dla renomowanej monachijskiej ECM Records (czytaj mini-recenzję TUTAJ)

To trzeba sobie powiedzieć jasno - rok 2020 był wyjątkowo udanym pod względem muzycznym. Ukazało się naprawdę sporo ciekawych albumów różnych wykonawców - "starych", młodych, zasłużonych i tych jeszcze mniej znanych szerszej publiczności. Trudno w tym wszystkim wybierać i jakoś porządkować. Aby optymalnie chcieć pokazać/omówić choć część tej muzyki, to należałoby opisać ze sto płyt. Zaś w corocznym założeniu chcę wybrać spośród nich jedynie około dziesięciu. Inaczej się przecież nie da. 

Niniejszy ranking albumów muzycznych A.D.2020 powstał na takiej zasadzie, że przedstawiam jedynie te najciekawsze we własnej subiektywnej ocenie - oraz te najczęściej przeze mnie grane i słuchane. Po prostu. Bez oglądania się na czyjeś notacje czy inne zestawienia. Co nie oznacza, że nie ma tu ambitnej muzyki, bo pewnie jest, choć oczywiście przefiltrowana przez osobiste upodobania i wartości (a nie gram jedynie hip-hopu i disco-polo). Oto ów ranking.

1). Tu nie wypada zachować się inaczej - ten album trzeba postawić na pierwszym miejscu całego roku 2020. Bob Dylan "Rough and Rowdy Ways". Brawo Mistrzu - żyj nam i graj jeszcze ze 100 lat! Doskonały album amerykańskiego noblisty.




2). Haim "Women in Music Pt. III", czyli kobiety górą. Inteligentna muzyka XXI wieku - bez zadęcia, bez kompleksów i bez cenzury. Lecz równolegle przebojowa i melodyjna. Opisuje życie takim jakim jest - od żeńskiej strony, ale twórczo i błyskotliwie. Świetna muzyka - harmonijne głosy sióstr Haim w stylu damskiego Bee Gees.




3). Khruangbin "Mordechai" - amerykańskie trio, które wymyka się jednoznacznym ocenom gatunkowym. Słowo Khruangbin oznacza w języku tajskim „samolot” (lub dosłowniej „latający silnik”). To międzykontynentalna muzyka trudna do skwalifikowania, ale niezmiernie łatwo przyswajalna. Można napisać - muzykalna psychodelia.




4). Mi Casa "We Made It". Mi Casa to zespól z Johannesburga w RPA. Tworzą go Dr. Duda (producent i pianista), J'Something (wokalista i gitarzysta) oraz Mo-T (trębacz). Piękna mieszanka stylów (m.in. R&B, afro-popu i house!) i różnych instrumentów; całość głęboko osadzona w jazzie. Ta muzyka sama wpływa do uszu. I już tam zostaje na zawsze!




5). Yumi Zouma "Truth or Consequences". Yumi Zouma to antypody, ale nie Australia, a znacznie mniejsza sąsiednia Nowa Zelandia i miasto Christchurch. Stylistycznie to alternatywny pop z elementami dream, aczkolwiek bardzo melodyjny i refleksyjny. Całość otulona jest lekkimi syntezatorami i harmoniami wokalnymi. Ta muzyka jest słodko-cierpka jak dojrzały owoc kiwi. Warto znać Yumi Zouma. Gorąco polecam.



 
6). Sébastien Tellier "Domesticated". Tellier to niezależny francuski twórca muzyki elektronicznej - nieco dziwaczny, ale pokojowo nastawiony. Wydał genialną płytę, od której nie można się oderwać. Tytuł "Domesticated" (pol. udomowiony) wiele mówi - to sugestywny opis rodziny z dwójką dzieci pozostającej przez dłuższy czas w przymusowym areszcie domowym. Wiadomo dlaczego.




7). Lindsey Webster "A Woman Like Me", album wydany przez Shanachie Entertainment. Ta płyta była chyba najczęściej graną przeze mnie w roku 2020. W zasadzie na okrągło jej słucham. Pani Webster całkowicie mnie przekonuje - to lekki jazz, lecz w najlepszym wydaniu z możliwych. Wspaniale sensualny wokal Lindsey Webster i mistrzowski fortepian Keitha Slattery'ego. Plus pełna komunikacja między nimi.




8). Bob Baldwin "Henna". Amerykański tzw. urban-jazz, ale na najwyższym poziomie. Niby smooth-jazz, ale jednak coś więcej. Przewiewne, acz zakręcone melodie zagrane na soczystych klawiszach elekrycznego fortepianu. Groove, jazz i organiczne dźwięki. Album do relaksacyjnego słuchania i nie tylko.  




9). Sophie Hunger "Halluzinationen". Sophie Hunger to szwajcarska piosenkarka, kompozytorka oraz multi-instrumentalistka (m.in. gitara, harfa bluesowa, fortepian). Już poprzedni jej album "Molecules" z 2018 roku zwrócił moją uwagę, ale aktualny jest chyba jeszcze lepszy. (Nagrany w londyńskim Abbey Road Studio 2). To płynna mieszanka instrumentów akustycznych i elektronicznych oraz intrygującego wokalu. Stylistycznie to niejako Portishead zmieszane z Fioną Apple, ale w helweckim wydaniu.




10). Dua Lipa "Future Nostalgia". Zastanawiałem się czy włączyć tę płytę do niniejszego zestawienia, ale gdybym tego nie zrobił, nie było by to zgodne z muzyczną rzeczywistością. I z własnymi odczuciami. Tak, "Future Nostalgia" to przebojowy "pop z recyclingu". Ale doskonale skomponowany i wzorowo zaśpiewany! Panna Lipa ma duży potencjał i umie z niego dobrze korzystać. To trzeba uszanować i propagować. Brawo!

1 komentarz:

  1. Dziekuje serdecznie za to bardzo fajnie opisane zestawienie- sam jakos na zadna z tych plyt nie natrafilem, dlatego zabieram sie do sluchania :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację