piątek, 4 listopada 2011

Przetwornik cyfrowo-analogowy Musical Fidelity X-DAC



Wstęp
Musical Fidelity to firma na wskroś innowacyjna – prowadzona niezmiennie od 25 lat pewną ręką szefa - pana Anthony Michelsona  (nota bene - wykształconego klarnecistę klasycznego). Pierwsze modele Musical Fidelity serii X zostały wyprodukowane w 1995 roku w  kształcie walców - zwane są przez to w Polsce żartobliwie prosiaczkami lub świnkami.

Na froncie umieszczonych jest kilka różnokolorowych diod. Czerwona (stale zapalona) informuje o podłączeniu urządzenia do sieci.  Cztery zielone po prawej stronie mówią o częstotliwości próbkowania dostarczanego sygnału: 32 kHz, 44,1 kHz lub 48 kHz, a ostatnia na górze o gotowości DAC’a do pracy. Po lewej stronie zamieszczony jest pomarańczowa dioda sygnalizująca dekodowanie HDCD oraz druga pomarańczowa dioda informująca o deemfazie (podpisana jako DE-EMPH).  Z tyłu umieszczono gniazdo podłączenia zewnętrznego zasilania 12 V, jedno wejście cyfrowe oraz jedno optyczne. Obok znajdują się po dwie pary wyjść RCA.

Co zmienia w dźwięku źródła dodatek Musical Fidelity X-DAC?
W moim subiektywnym odbiorze przede wszystkim zmienia się przestrzeń, która staje się trochę szersza oraz głębsza, a źródła pozorne lepiej i bardziej namacalnie są zlokalizowane. Dźwięk jest nieco spokojniejszy i równiejszy (a nawet jedwabisty), ale także i bardziej soczysty (w sensie wybrzmiewania instrumentów). Stereofonia zyskuje pozytywniejszy oraz szerszy wymiar (rozmiar). Wysokie tony stają się przestrzenne i bardziej szczegółowe bez wyraźnych oznak ostrości, którą Rotel potrafi czasami niestety zaskoczyć. Tzw. wypełnienie dźwięku staje się także bardziej nasycone oraz homogeniczne. Najwięcej zmian można jednak dostrzec w strukturze basu, który z typowo „rotelowego”, czyli mocno uderzającego, często bezkompromisowego i nisko schodzącego, po przejściu przez X-DAC staje się nieco odchudzony, ale nie „chudy”, jego impakt staje się wyraźnie inny, mniej napastliwy, bardziej wygładzony, ale za to, i to jest IMO duża zaleta, nabiera więcej przestrzenności i łatwiej go zlokalizować w poszczególnych instrumentach - innymi słowy bas staje się lepiej zlokalizowany (o ile mogę takiej konstrukcji słownej użyć).

Wydaje mi się, że X-DAC szczególnie dobrze sprawdza się z wzmacniaczem słuchawkowym Musical Fidelity X-Can v.3. Testując różne wzmacniacze przed zakupem (z przedziału cenowego ok. 1 000 - 1 500 PLN) nie słyszałem u nich tak pozytywnej synergii jak w powyższym zestawie.

Używany X-DAC można kupić już za ok. 500 PLN, więc wydaje się, że może to być łatwa, ciekawa i niedroga propozycja podrasowania domowego zestawu audio.

Link do strony omawianego modelu TUTAJ.

System testowy
Odtwarzacz płyt CD: Rotel RCD-06
Wzmacniacz dzielony: Rotel RC-03/RB-03/RB-03
Wzmacniacz słuchawkowy: Musical Fidelity X-Can v.3
Głośniki: Vienna Acoustics Mozart Grand
Okablowanie: Siltech Amsterdam i Acrolink.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację