poniedziałek, 4 lutego 2013

Słuchawki Beyerdynamic DT 990 Edition (250 Ohm)









Wstęp, czyli kilka słów o firmie Beyerdynamic
Firma Beyerdynamic została założona w Berlinie nieomal 90 lat temu, bo w 1924 roku; za jej istnienie odpowiedzialny jest pan Eugen Beyer. Beyerdynamic początkowo budował wzmacniacze i kolumny do kin, czyli dla najbardziej wówczas chłonnego (i rozwijającego się) typu rynku audio-wizualnego. Zresztą podwaliny kinowe innego giganta słuchawkowego AKG są podobne. O AKG napisałem swojego czasu TUTAJ kilka słów. Ale wracając do Beyerdynamic. Pierwsze słuchawki zostały tu skonstruowane kilka lat przed II Wojną Światową, a konkretnie latem 1937 roku – był to model DT 48. Zresztą owy model jest produkowany do dziś, chociaż w lekko zmodernizowanej formie (TUTAJ), czyli można napisać że Beyerdynamic DT 48 są nieprzerwanie w firmowej ofercie od 76 lat! To zdaje się jest rekord świata w tej dziedzinie. W tym miejscu trzeba też dodać, że skrót DT pojawiający się przy nieomal wszystkich modelach (za wyjątkiem tych oznaczonych „T”, czyli Tesla) pochodzi od słów „dynamic telephone”.

Dzisiaj Beyerdynamic to liczący się światowy producent słuchawek, mikrofonów oraz sprzętu konferencyjnego. Siedziba główna oraz zakład produkcyjny mieści się w Heilbronn w Badenii-Wirtembergii (niedaleko Stuttgartu). Warto wspomnieć, że prawie cała produkcja odbywa się w Niemczech. Na Daleki Wschód został przeniesiony montaż jedynie kilku tańszych modeli. Kupując, więc sprzęt Beyerdynamic można być pewnym, że kupuje się wyrób stricte niemiecki.
W firmowym portfolio jest cała masa słuchawek. Od typowo przenośnych dousznych, poprzez modele większe, ale też mobilne, aż do hi-fi. Beyerdynamic to także producent całej gammy słuchawek profesjonalnych. Wiele modeli słuchawek ma swoją wersję profesjonalną i tzw. użytkową (audiofilską). Tak jest właśnie (między innymi) z Beyerdynamic DT 900. Beyerdynamic wytwarza także słuchawki wykorzystywane w lotnictwie – mogą być „zwykłe” lub na specjalnie zamówienie.
Od kilku lat firma rozwija linię Tesla, która jest aktualnie topową w ofercie. Flagowy model to T1.

Niedawno pojawiły się Custom One, które wyposażane są w płynną regulację basów. Stereo i Kolorowo – Underground, ma nadzieję niebawem bliżej przyjrzeć się temu egzemplarzowi.
Bardzo popularne są modele DT 770, DT 880 oraz DT 990, które występują w wielu odmianach (PRO i tzw. home) w kilku odmianach oporności. Natomiast w dalszej części tekstu postaram się przybliżyć Czytelnikowi słuchawki Beyerdynamic DT 990 Edition.

Beyerdynamic DT 990 Edition (250 Ohm) zostały wypożyczone z salonu Audio Premium Sound w Gdańsku.

Budowa, właściwości i ergonomia
Po pierwsze należy wspomnieć, że oprócz faktu, że model DT 990 ma swojego profesjonalnego „brata”, a mianowicie DT 990 PRO, to ma także opcję wyboru z kilkudziesięciu wersji kolorystycznych. Co istotne, DT 990 są dostępne w trzech opornościach: 32 Ohm, 250 Ohm oraz 600 Ohm. 
Za specjalną opłatą (stosunkowo niewielką) można zamówić w fabryce jedną z od kilku do kilkunastu odmian kolorystycznych poszczególnych elementów słuchawek (TUTAJ). Taki model nosi nazwę DT 990 Manufaktur. Czas oczekiwania – około 2 tygodni. Bajka! Poniżej zdjęcia obrazujące bogatą gamę kolorów.


Powyższe dwa zdjęcia pochodzą ze strony Beyerdynamic

Słuchawki zbudowane są idealnie – mają solidną, mocną konstrukcję, niezwykle ergonomiczną budowę, są lekkie, a do tego niezwykle estetyczne – z aluminiowymi elementami obejmującymi (trzymającymi) muszle, stalowymi regulatorami wysokości oraz metalowymi nakładkami na muszlach. I na tym zdaniu mógłbym w zasadzie zakończyć ich opis budowy. Bo Beyerdynamic DT 990 reprezentują wyrafinowany użyteczny styl ze wspaniałym projektem – nowoczesny, trwały i rzetelny. Prawdziwie niemiecka robota.

Pady są obszerne, wyścielone miękkim materiałowym „misiem” w szaro-srebrnym kolorze. Kabel przyłączony jest do lewego padu, ma długość 3 metrów, a zakończony jest małym jackiem z gwintem, na który nakręca się duży jack.

Kiedy wziąć słuchawki do ręki, to czuć, że ma się do czynienia z czymś, co nie rozleci się po kilku latach użytkowania. Widać, że producent nie żałował tu trwałych materiałów takich jak aluminium, stal i twardy plastik, którego jest zresztą stosunkowo mało. Pamiętam, jak kiedyś miałem Sennheiser HD598 – grały pięknie, ale były tak delikatne, że przy nakładaniu ich na głowę, miałem wrażenie, że zaraz pękną. W DT 990 takiego poczucia nie ma. Poza tym są niezwykle komfortowe w użytkowaniu, nie męczą uszu, ani nie obciążają zanadto głowy – generalnie po kilku minutach zapomina, że ma się je na sobie. Delikatnie obejmują uszy i świetnie dopasowują się do czaszki – prawie ich nie czuć na głowie. Pod tym względem stoją w opozycji do ciężkich HiFiMan HE-500 (test TU), które grają pięknie, ale ich wspaniały dźwięk trzeba okupić niewygodą.














Dźwięk
Jako wzmacniacze słuchawkowe używałem Musical Fidelity X-Can v.3 wraz z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU) oraz Schiit Audio Asgard (test TU). Przenośne „urządzenia grające” to odtwarzacz plikowy HiFiMan HM-601 Slim (test TU) oraz iPad 3G. Słuchawki odniesienia to Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU) oraz AKG K142 HD (test TU).

Jakie było pierwsze moje wrażenie? Ano takie, że Beyerdynamic DT 990 grają bardzo poukładanym dźwiękiem, żywiołowym i dynamicznym, z piękną plastyczną średnicą, która wydaje się nieco uprzywilejowana w porównaniu z basami i sopranami. Bas jest dość obfity, lecz pięknie sprężysty i smukły. Soprany są z lekka „przypalone”, tzn. w tej kwestii przypominają bardzo Sennheiser HD650. Soprany nie tną uszu najwyższymi tonami, są utemperowane, choć są wystarczająco rozdzielcze by usłyszeć wiele szczegółów w muzycznej magmie, ale to nie jest taka analiza i rozdzielczość jak mają słuchawki HiFiMan HE-500. Często miałem też poczucie, że DT 990 są leciutko ocieplone. Ten zabieg niewątpliwie sprzyja przyjemności i komfortowi odsłuchów, ale nie zawsze pogłębionej chęci wglądu w mikro-detale nagrań. Można napisać, że DT 990 są naturalne i stoją po stronie muzyki, a nie mikroskopowej dokładności.
I tak, jak przy opisie budowy, po pierwszym zdaniu mogłem go zakończyć, tak tu, w tym miejscu charakterystyki dźwięku też bez problemu mógłbym skończyć. Ale dla przyzwoitości i rzetelności testu napiszę jeszcze kilka zdań.

Trzeba napisać trochę o scenie i przestrzeni. Pod tym względem DT 990 reprezentują wysoką klasę. Scena odsłuchowa jest zarówno wyraźnie szeroka, jak i głęboka. Słuchawki mają umiejętność budowy dźwięku nie tylko „w środku” głowy, ale i dookoła, choć ta dookolność nie jest tak wspaniała jak w wysokich modelach Grado. Ale i tak jest całkiem nieźle. Instrumenty i wokale mają świetnie zogniskowane miejsca, nie kleją się do siebie, są skutecznie odizolowane. Mają odpowiedni wymiar i dobrą dźwięczność. Mają również aurę wokoło lub „powietrze”, jak kto woli. Czuć oddech dookoła muzyków i ich instrumentów, niezależnie czy słucha się gitary, czy smyczków, czy fortepianu, to ich dźwięk jest pełny, klarowny i wypełniony muzyką. Nasycony tonami i dynamiką nagrań. Pod tym względem DT 990 są świetne. Podają muzykę w odpowiednim tempie, w pięknym rysunku oraz ludzkiej skali.
I co ważnie, bez zmęczenia można na nich słuchać chyba bez przerwy i z rok. A może i dwa? OK, to już przesada, ale celowa, by Drogi Czytelnik wiedział na pewno, że komfort odsłuchów (i użytkowania, czyli ergonomia) jest tu nie inaczej jak wzorowy.

Konfiguracje
Najlepiej DT 990 „zgrały się” ze wzmacniaczem słuchawkowym Musical Fidelity X-Can v.3 (wraz z zasilaczem ULPS Tomanek). Tu było najwięcej masy dźwięku, jego dobitności, a także namacalności instrumentów. Przestrzeń była ładnie rozciągnięta w każdą stronę, choć z uprzywilejowaniem jej szerokości, a nie głębokości. Wysokie tony lekko utemperowane, lecz żywiołowe. Średnica lekko wypchnięta do przodu, ale bogata i obfita.

Wzmacniacz Schiit Asgard zapewnił przede wszystkim przyjemność z odsłuchów, niezmąconą radość z muzyki. Równowagę tonalną oraz szczere nasycenie dźwiękiem. Trzeba jednak uczciwie napisać, że pogłębiona analiza i duża szczegółowość nie są priorytetem dla tego wzmacniacza.

Muzyka słuchana z iPada 3 osiągała całkiem wysokie (głośne) natężenie, dobre wygładzenie i przyjemną fakturę dźwięku. Może DT 990 nie są stworzone stricte do używania ze sprzętem z nagryzionym jabłkiem w logo, lecz wielkiego mezaliansu tu nie było. Słuchawki Beyerdynamic zagrały całkiem sprawnie i miło dla uszu.

Dużą niespodzianką było połączenie DT 990 z odtwarzaczem plikowym HiFiMan HM-601 Slim. Wystąpiła tu bowiem pełna synergia - wspaniałe nasycenie barw, niski sprężysty bas oraz żywe kolory średnicy. Instrumenty i wokale otrzymały wiele spontaniczności oraz dużej klasy typowej dla sprzętu hi-fi.

Posumowanie
1. Beyerdynamic DT 990 to świetna budowa – trwałe, wysokiej jakości użyte materiały (dużo lekkiego aluminium), wzorowa ergonomia, po prostu niemiecka solidność i zaawansowanie technologiczne w jednym.
2. Dźwięk przyjemny, relaksujący, ale pełny i dynamiczny. Nasycony nutami. Przekaz wciągający, wielce angażujący narząd słuchu. Plastyczna przestrzeń, swobodna średnica, duży oddech tonalny; nieprzesadzone, aczkolwiek dobitne basy.
3. Muzykalność po pierwsze, po drugie – naturalność. Pogłębiona analiza na dalszym miejscu.
4. Dobra cena w stosunku do jakości i solidności budowy.
5. Rekomendacja na 5 gwiazdek (na 5 możliwych, oczywiście).

Dane techniczne
Dostępne na stronie Beyrdynamic TUTAJ.








6 komentarzy:

  1. Wolę DT990, a jeszcze bardziej DT880.

    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam, nie narzekam. Mam wersię DT 990 Pro i jest warta swojej ceny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, jaka jest różnica w brzmieniu, między komentowaną wersją a PRO? Która ma delikatniejszą górę? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tą wygodą to lekka przesada . Trwałość też tak sobie po roku użytkowania pęknity plastik przy pałąku i jedna słuchawka przestała działać . O padach nie wspomnę.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację