piątek, 28 czerwca 2013

Słuchawki HiFiMan HE-300










Wstęp
Muszę się przyznać, iż początkowo sceptycznie podchodziłem do firmy HiFiMan. Bo istnieje dość krótko (około 5 lat), a jej produkty są już obecnie przyrównywane przez recenzentów do urządzeń renomowanych producentów wytwarzających sprzęt słuchawkowy od kilkudziesięciu lat. Bo stoi za nią kapitał stricte chiński, a nie europejski, czy amerykański lub japoński. Bo każdy wyrób HiFiMan jest obsypywany deszczem pochwał, pochlebnych testów w prasie branżowej. I jak tu nie być podejrzliwym? Czyżby HiFiMan w ciągu kilku lat wypracował same idealne urządzenia, patent na dźwięk doskonały, a przy okazji - rynkową receptę na sukces? Wszystko wskazuje, że tak. Moja osoba może jedynie potwierdzić, że urządzenia HiFiMan, z którymi miałem do czynienia reprezentowały świetny dźwięk, solidne wykonanie i niebanalny (oryginalny) design – klasę samą w sobie.

HiFiMan
O firmie HiFiMan napisałem całkiem sporo przy okazji testów słuchawek HE-500 (test TU) oraz odtwarzacza plikowego HM-601 Slim (test TU). Została założona w 2006 roku przez pana Fang Biana. HiFiMan to przedsięwzięcie z chińskim rodowodem (i kapitałem) ale zarejestrowane oficjalnie w Stanach Zjednoczonych, a konkretnie – w Nowym Jorku, gdzie znajduje się biuro klienta i serwis. Hurtownia mieści się zaś w stanie Illinois. Natomiast cały proces projektowo-konstrukcyjny odbywa się w Chinach, a produkcja w dwóch zakładach – też naturalnie w Państwie Środka. I nie ma co się na ten fakt obruszać, ani wybrzydzać, bo Chiny są obecnie fabryką świata, a sprzęty HiFiMan udowodniają, że Chińczyk potrafi zadziwić świat już nie tylko perfekcyjnymi kopiami, ale i innowacyjnością.

HIFiMan proponuje w aktualnym katalogu (TUTAJ) kilka modeli słuchawek, całkiem sporo wzmacniaczy słuchawkowych, odtwarzaczy plikowych, a także DAC i różne akcesoria typu okablowanie , torby na słuchawki, etc. Firma szczyci się tym, że w swoich słuchawkach implementuje nietypowe rozwiązania technologiczne, bo większość modeli wyposażana jest (zamiast klasycznych przetworników dynamicznych) w elektromagnesy i metalową folię, która drgając wytwarza dźwięk. Są to tzw. słuchawki planarne lub magnetostatyczne.

Do mnie zaś trafiły słuchawki HE-300, które są pierwszą firmową propozycją słuchawek dynamicznych, a nie planarnych. Zostały wypożyczone od polskiego dystrybutora marki, firmy RAFKO.

Budowa i ergonomia
HE-300 dostarczane są w zwykłym pudełku – kartoniku z plastikową szybką. Brak tu dedykowanej torebki (etui transportowego), wymiennych padów, przejściówek, etc.

Na pierwszy rzut oka, HE-300 bardzo przypominają wizualnie HE-500. Różnice dotyczą zaledwie kilku detali, drobnostek. Są jednak tak samo eleganckie oraz wyrafinowane pod względem wzornictwa, a także solidnie zbudowane z wysokogatunkowych materiałów (pady z aluminium lub z twardego plastiku dobrze je naśladujące, a elementy pałąku ze szczotkowanej stali). Pałąk jest pokryty skórą ( tworzywem skórzano-podobnym?). Jest tu natomiast odmienna kolorystyka muszli (bo rozmiar jest taki sam). Muszle wykonane są polerowanego aluminium (lub plastiku aluminiopodobnego), po zewnętrznych bokach zamontowane są czarne metalowe maskownice (grille), pod którymi prześwitują okrągłe pierścienie dużych przetworników. Od wewnątrz pady wyściełane są miękkim welurem. W lewej i prawej muszli (od dołu) przytwierdzone są gwintowane gniazda-wtyki, do których przykręca się kabel słuchawkowy. Przewód wykonany jest ze srebrnych, skręcanych przewodników . Jest dość cienki, ale za to długi – aż  2,8 metra; zakończony tzw. małym jackiem. Można dokupić osobno 5 metrowy kabel z miedzi OFC lub ze srebra.

W porównaniu do superciężkich słuchawek HiFiMan HE-500, które mają masę nieco powyżej 500 gram, 270 gram modelu HE-300 to naprawdę niewiele – można nawet napisać, że są lekkie. Leżą (i układają się) na głowie jak ulał – nic nie ciśnie, a pady przyjemnie opatulają uszy.  Są niezwykle komfortowe i ergonomiczne. Świetnie układają się na czaszce, przez co wręcz zachęcają do wielogodzinnych odsłuchów.













Dźwięk
Inżynierowie HiFiMan przed premierą każdego nowego modelu słuchawek przeprowadzają "testy na ludziach", a konkretnie na audiofilach, którzy otrzymują do przesłuchania prototypy - słuchają na nich muzykę, a następnie wyrażają swoje opinie o nich. Zarówno krytyczne, jak i pozytywne. HiFiMan potem tak modeluje ostateczny dźwięk słuchawek, aby zgodne był on z preferencjami audiofilskimi odbiorców. Ciekawa praktyka, ale niewątpliwie skuteczna, bo kiedy założyć firmowe nauszniki, od razu czuć w nich ów rasowy sznyt. Nie inaczej jest również z HE-300.

Dźwięk HE-300 nie jest tak rozdzielczy i głęboki jak HE-500, lecz bez wątpliwości reprezentuje wysoką klasę. Zwraca uwagę przede wszystkim pełna harmonia przekazu, jednorodność i wiarygodność dźwięku, głębokość basu i jego namacalny stan skupienia. Zasobna substancja. Przekaz HiFiMan jest rozciągnięty od samej góry, poprzez gęsty środek, aż do niskiego dołu. I choć polichromatyzm barw nie jest najwyższych lotów (typowy dla flagowych modeli słuchawek typu Sennheiser HD800 czy Beyerdynamic T1), to ich wysublimowana jakość nie budzi żadnego sprzeciwu piszącego te słowa. Bowiem proponowane barwy są rozkosznie plastyczne, nadają instrumentom oraz wokalom autentyczności, a nawet niejakiego ciepła. Do tego można tu spotkać realizm typowy dla dźwięku generowanego przez kolumny głośnikowe - tak mi to się kojarzy. W zasadzie można (nie do końca oczywiście) zapomnieć, że ma się słuchawki na głowie, bo dźwięk „nie gra w głowie”, a dookoła.

Co istotne, przekaz jest czysty i gładki (ale nie wygładzony, czyli płaski), odbierany jako rzeczywisty i naturalny. Soprany są ładnie rozdzielcze, ale nie kaleczą uszu ostrością krawędzi, czy szklistością sybilantów. Udało się konstruktorom HiFiMan zaproponować klarowne wysokie tony, zapewniające niezłą selektywność i otwartość a jednocześnie takie, które pozbawione są przykrej nachalności i zbyt brutalnej analizy. Owszem, niekiedy w ten sposób cierpi tzw. wgląd w strukturę nagrań i mikro-niuanse, ale zyskuje z pewnością muzykalność i ogólna radość odsłuchów.

Bardzo podoba mi się struktura niskich tonów, ich przyjemna elastyczność, sprężystość i soczystość. Basy są obfite, nawet tłuste, można napisać. Są różnorodne i kapitalnie definiowane - ich ogólny wyraz przywodzi skojarzenia z dźwiękiem charakterystycznym dla wysokiej półki hi-fi. Charyzma i formulacja niskich tonów pozwalają cieszyć się dźwiękiem kontrabasu, czy gitary basowej w sposób pełny i przekonujący – możliwe jest usłyszenie nieomal przekazu „na żywo”. Struny są pojedynczo rozróżnialne i dźwięczne. Super! Przy okazji warto zauważyć, iż HE-300 produkują dużo basu, ale nie jest on przesadzony – jest dobrze kontrolowany i nierozlewający się w nadmiarze. Niskie tony nie mają słyszalnych podbarwień.

Pasmo wokalne charakteryzuje się doskonałą koherentnością oraz pierwszorzędnym wypełnieniem treścią. Kompletnością oraz wysyceniem. I na tych epitetach, przymiotnikach w zasadzie możny by zakończyć opis, ale dla rzetelności testu warto napisać jeszcze kilka słów. Średnie tony są esencją muzyki, bo to one przecież zawierają (niosą) najwięcej muzycznych informacji. A HE-300 prezentują średnicę w sposób żywy, pokazują całą jej energię i rytm zawarte w nagraniach; powodują, że słuchacz ma wrażenie odbioru dźwięku lekkiego, a jednocześnie głębokiego, skupionego i wrażliwego. Wyrafinowanego, odkrywającego detale i niuanse, ale i spektakularnego – koncertowego. Z rewelacyjnym balansem tonalnym.

HiFiMan HE-300 kontra Sennheiser HD650
W porównaniu do słuchawek Sennheiser HD650 HE-300 proponują bardziej czytelny bas, łatwiej usłyszeć jego poszczególne warstwy i głębię. Wydaje się, że HiFiMan są bardziej rozdzielcze i odkrywcze, sięgają dalej – wyłuskują więcej szczegółów, niż to potrafią uczynić niemieckie nauszniki, też przecież świetne i potrafiące grać wyrafinowaną muzykę. Ponadto HE-300 bardziej koncentrują się na ogólnym klimacie muzyki, jej prawdziwości i rzetelności. Dają wiele zadowolenia, ale jest to innego rodzaju „fun” niż w HD650, które można nazwać lekko „misiowatymi” i zdystansowanymi (ale dalej jest to wysoka jakość hi-fi, a nawet referencyjna), a HE-300 to bezpośredniość i żywioł – ale wysokiej klasy. W skrócie: dalekowschodnia atrakcyjność świeżego dźwięku kontra europejska dystyngowana relaksacja.

Konfiguracje
HiFiMan HE-300 nie są wymagające co do amplifikacji. To nie oznacza oczywiście, że można je podłączyć „do byle czego”, a że w zasadzie z każdym wzmacniaczem (lub odtwarzaczem) grają dobrze lub poprawnie. Oczywiście, kiedy zestawić je z dedykowanym wzmacniaczem słuchawkowym typu Musical Fidelity X-Can v.3 lub Schiit Asgard 2 to dźwięk jest zdecydowanie lepszy (pełniejszy i bardziej wiarygodny, nasycony) niż z „dziurki” odtwarzacza CD. Ale kiedy przyłączałem HE-300 do iPada 3 Apple, to i tak przekaz okazywał się na tyle dobry i przyjemny, że należy uznać takie zestawienie za uprawnione, choć nie audiofilskie.

Podsumowanie
1. HiFiMan HE-300 to pierwsze firmowe słuchawki z przetwornikami dynamicznymi. Solidnie zaprojektowane i tak samo wykonane z wysokogatunkowych tworzyw, materiałów. Aluminiowe muszle, stalowy pałąk pokryty skórą. Miękkie welurowe pady.

2. Ergonomia i komfort – doskonałe. Mała masa 270 gram. Te cechy zachęcają do wielogodzinnych odsłuchów.

3. Dźwięk harmonijny, jędrny i żywy. O rewelacyjnej dynamice i znakomitym balansie tonalnym. Średnica nasycona, gęsta – wyraźna, ale i lekko ocieplona. Bas – niski, mocny i skupiony. Duży. Soprany nieźle szczegółowe, ale nie analityczne. Sprzyjające radosnym odsłuchom.

4. HE-300 to słuchawki, których trudno nie polubić. Reprezentują rzetelny, klasowy dźwięk hi-fi zaproponowany w muzykalnej sygnaturze – żywiołowej i koncertowej. Są uniwersalne – grają każdą muzykę z jednakowym zapałem i drivem.

5. Polska cena około 1 100 zł wydaje się być bardzo konkurencyjna względem (na przykład) słuchawek Sennheiser HD650. 

Dane techniczne
Dostępne na stronie polskiego dystrybutora marki HiFiMan, firmy RAFKO TUTAJ.

Sprzęt używany podczas odsłuchów
Słuchawki: Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), Creative Aurvana Live! z przewodem do Sennheiser HD650.
Wzmacniacze słuchawkowe: Schiit Asgard 2 oraz Musical Fidelity X-Can v. 3 wraz z zasilaczem ULPS firmy Tomanek (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Okablowanie: Audiomica Laboratory oraz DC-Components (test TU).
Akcesoria: stojak do słuchawek Woo-Audio.

3 komentarze:

  1. zakupiłem he 300 i karte dzwiekową hm 101 niestety uległem zachwytowi innych bo nie potrafie dostrzec tego super dzwięku choc chce i dodam ze mam czułe ucho... ale słuchawki philips za 40zł grają pod tą kartą równie ładnie i juz zastanawiam co moze byc nie tak.. czy dedykowana karta to zamało?musze kupic wzmacniacz ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzień dobry,

    Moim zdaniem, HE-300 pełnię swoich umiejętności ukazują ze stacjonarnymi wzmacniaczami słuchawkowymi. Proszę przeczytać powyżej podrozdział "Konfiguracje".

    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. szukał bym dzwięku selektywnego z głębokim basem szeroką sceną mikro detali. Zastanawiałem sie czy moge tego oczekiwać od HiFiMAN EF-2A , FiiO E9 (E09K) , lub przenośnego FiiO E11K Kilimanjaro 2.
    Co do Musical Fidelity X-CAN v3 i Schiit Asgard 2 tylko w tej półce cenowej można oczekiwać doznań

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację