wtorek, 28 lutego 2012

DAC Hegel HD2 - niebawem test

Po niedawno przeprowadzonych testach wzmacniaczy Hegel H70 oraz H200 mam teraz zamiar zabrać się za przetwornik cyfrowo-analogowy Hegel HD2. Będę go odsłuchiwać w zestawie z komputerem MacBook Apple, wzmacniaczami Hegel H70 i Accuphase E-213 oraz różnymi kolumnami. Planuję porównać Hegel HD2 z wewnętrznym DAC'iem w Hegel H70. Ciekawe, który z tych przetworników okaże się obiektywnie lepszy? A może będzie remis? 

Zapraszam wkrótce do lektury.



poniedziałek, 27 lutego 2012

Stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40



Wstęp
Po teście platformy antywibracyjnej Rogoz-Audio 3SG40 (recenzja TU), po raz drugi mam okazję przedstawić Szanownym Czytelnikom produkt tej zacnej i szybko rozwijającej się katowickiej firmy – tym razem stopy antywibracyjne BW40.

Wielu producentów sprzętu audio nie przykłada zbyt wiele uwagi do konstrukcji stóp swoich urządzeń lub czyni to na niedostatecznym poziomie. Znane są całkiem dobre pod względem jakości dźwięku wzmacniacze lub odtwarzacze płyt CD uznanych światowych marek, ale kiedy przyjrzeć się im podstawom, wydaje się, że te kosztowały 2 zł za sztukę. Są także i liczne pozytywne przykłady implementacji dobrej jakości nóg w audio – tak czyni w większości np. Yamaha, Xindak, Musical Fidelity, czy oczywiście Accuphase. Natomiast niektóre firmy fabrycznie z rozmysłem i premedytacją wyposażają swoje urządzenia w metalowe nogi zmuszając wprost użytkownika do kupna we własnym zakresie specjalnych podkładek. Tak robi np. norweski Hegel – pod metalowe nogi jego wzmacniaczy trzeba „coś” podłożyć, bo inaczej nie tylko wibracje są zagwarantowane, ale także i porysowany blat stolika audio lub, nie daj Boże, korpus urządzenia, na którym ustawić taki sprzęt.

Osobnym zagadnieniem jest konieczność odseparowania kolumn głośnikowych od podłoża. Zarówno monitory ustawione na podstawkach jak i kolumny podłogowe narażone są na wibracje, drgania podłoża, a co za tym idzie - pogorszenie parametrów generowanego dźwięku – głównie niskotonowego pasma. Niestety, zazwyczaj kolce pod kolumnami (lub podstawkami pod monitory) nie do końca skutecznie wywiązują się ze swojej funkcji pełnej izolacji od podłoża. Dlatego w takich przypadkach ważne jest (lub niezbędne) dołożenie dodatkowych podkładek, o takiej konstrukcji, która w sposób właściwy odizoluje kolumny od drgającej podłogi. Takimi specjalistycznymi produktami są np. stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40.

Budowa
Stopy BW40 są wykonane bardzo estetycznie i prezentują się znakomicie – niczym wyrób jubilerski, a nie do zastosowania w audio. Na górze znajduje się warstwa szczotkowanej stali nierdzewnej z wygrawerowanym logo „Rogoz Audio”, po środku – warstwa grubej stali wysokowęglowej oraz warstwa stali stopowej z zewnątrz malowane proszkowo na biało. Warstwy stali przedziela czarna guma polimerowa, która jest także na spodzie. Jedna sztuka waży około 130 gram, czyli dość dużo. Szerokość to 40 mm, a wysokość – 17 mm.





Wpływ na dźwięk systemu audio
Największą korzyść stopy przyniosły zastosowane pod kolumny głośnikowe. Umieszczałem je pod Vienna Acoustics Mozart Grand oraz pod podstawy głośnikowe VAP, na których stały monitory Usher S-520. Najbardziej słyszalną zmianą w dźwięku było uspokojenie niskiego basu, który do tej pory niekiedy był zbyt swobodny – nie utemperowany, można powiedzieć. Jego struktura utwardziła się, stał się bardziej sprężysty i autentycznie szybszy. Bas w Viennach zawsze potrafił zaskoczyć głębią i mocą, ale z podstawkami Rogoz-Audio, przestał zaskakiwać a wreszcie zaczął grać jak powinien. Nie przypuszczałem, że dodatek tak niewielkich ustrojów może przynieść tyle korzyści w dźwięku. Inne zmiany były już bardziej subtelne, ale zauważalne przy większej koncentracji uszu. Wydaje się, że średnica nabrała nieco więcej powabu i ostrości – kontury dźwięków stały się bardziej rozróżnialne i namacalne, o ile takiej konstrukcji słownej można użyć.

Stopy antywibracyjne BW40 okazały się być niezwykle przydatne podczas odsłuchów wzmacniaczy Hegel (o czym już pisałem we wstępie). Modele Hegel H70 (TU), H100 oraz H200 (TU) mają nóżki wykonane z toczonego metalu, a jednocześnie nie posiadają żadnych miękkich podkładek od spodu. Obowiązkowo należy, więc ustawiać te wzmacniacze na dedykowanych specjalnych podkładkach. Wzmacniacz Hegel H70 ustawiłem na stopach BW40 i ta kompozycja utworzyła nierozerwalne już towarzystwo, bo okazały się one być dla siebie jakby specjalnie stworzone. Dodam jeszcze, że wzmacniacz normalnie stał na blacie ze szkła hartowanego stolika VAP, więc dodatek stóp okazał się być więcej niż zbawienny. Racjonalny.






Stopy dokładałem do różnych urządzeń takich jak - odtwarzacze płyt CD, wzmacniacze, a nawet DACi. W każdym przypadku dźwięk uspokajał się, stawał się łagodniejszy – mniej nerwowy. Często pojawiało się więcej szczegółów nagrań, tak jakby BW40 akcelerowały pozytywne elementy dźwięku, eliminując (tłumiąc) te negatywne, złe. Zyskiwała także precyzja w ogólnym przekazie, na wierzch łatwiej wypływały subtelności nagrań. Co istotne, wokale także zyskiwały, bo w wielu przypadkach, na licznych płytach ukazywały się obficiej i z większą artykulacją. Bardziej prawdziwie.



Dla uczciwości opisu dodam, że zastosowanie stóp antywibracyjnych przynosi subtelne jedynie zmiany, które trudno od razu wychwycić - tu trzeba cierpliwości i trochę osłuchania. Nie polecam początkującym adeptom audio-stereo od razu wszędzie je stosować jako podkładki. Nie tędy droga! Akcesoria tego typu są ukoronowaniem długiej drogi ciągłego progresu systemu audio, są jego ukoronowaniem. Kropką nad "i".

Podsumowanie
  1. Stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40 to przykład rzetelnego produktu o wysokiej i innowacyjnej jakości w umiarkowanej, rozsądnej cenie. Wykonany wzorowo i estetycznie.
  2. Przeznaczone do wielu zastosowań – jako podstawki pod kolumny, wzmacniacze, odtwarzacze płyt CD, DACi, etc. Wszędzie tam, gdzie ważna jest izolacja wibracji od podłoża.
  3. Przynoszące korzyści w dźwięku szczególnie, gdy używać je jako stopy pod kolumny – zarówno podłogowe, jak i monitory. Temperujące niski bas, który zamiast wylewać się w sposób niekontrolowany, zostaje skanalizowany, a przez to dostający jędrności i większego powabu. Zastosowane w innych konfiguracjach niż pod głośniki, działające kojąco na dźwięk, który staje się bardziej uporządkowany i relatywnie spokojniejszy. Przyjemniejszy w odbiorze.
  4. Do wielu urządzeń wręcz niezbędne – np. do wzmacniaczy firmy Hegel, które nie posiadają fabrycznie miękkich, a solidne, aczkolwiek metalowe - nogi.
Budowa stóp antywibracyjnych
(wg. strony producenta)
Warstwy (od góry):
1 x stal niemagnetyczna
1 x guma polimerowa
1 x stal wysokowęglowa
1 x guma polimerowa
1 x stal stopowa
1 x guma polimerowa

Link na stronę producenta: TUTAJ

niedziela, 26 lutego 2012

Hegel H70, wzmacniacz zintegrowany






Wstęp
Klika tygodni temu gościłem u siebie w domu wzmacniacz Hegel H200 (recenzja TU), który wywarł na mnie piekielnie korzystne wrażenie – napisałem nawet w recenzji, że do kwoty 30 000 zł ten model nie ma realnej konkurencji. I podtrzymuję tę opinię. Kiedy więc, przystąpiłem do testów najniższego wzmacniacza w ofercie Hegel – H70 obawiałem się, że mając w świeżej pamięci wspaniały dźwięk H200, niechybnie rozczaruję się jego mniejszym bratem.  Od razu mogę uspokoić Czytelnika, że nic takiego nie nastąpiło.

Hegel H70 został wypożyczony do testów z salonu audio Premium Sound w Gdańsku

Budowa i wrażenia ogólne
Nie chcę koncentrować się na wszystkich elementach budowy, bo łatwo o nich poczytać w sieci, napiszę jedynie o ogólnych odczuciach własnych oraz bardziej interesujących szczegółach.
Wzmacniacz, wbrew pozorom, nie jest wcale mały ani lekki. To jest porządny kawał sprzętu – waży 17 kg, a to nie mało jak na najniższy model serii. Podobnie jak i Hegel H200, wywiera korzystne wrażenie estetyczne – chłodny i surowy design, lecz jednocześnie schludny i uporządkowany. Ergonomia na wysokim poziomie – włącznik sieciowy to duży okrągły przycisk, nad nim umieszczono niebieską diodę zaświadczającą o pracy. Po prawej części frontu zamontowano gałkę potencjometru. Niestety, tym razem bez podświetlenia diodą (jak w H200). Po lewej stronie znajduje się selektor źródeł (z diodą sygnalizującą dane źródło) – to duża gała, którą można wybrać jedno spośród 6. dostępnych do przyłączenia źródeł z tyłu urządzenia: 4. analogowych (3. pary RCA i 1. symetryczne XLR) oraz 2. cyfrowe – USB i przełączane osobnym hebelkiem wejście koaksialne na Toslink lub elektryczne. Czyli w sumie H70 ma aż 7. wejść - prawdziwy multimedialny raj! Nie muszę dodawać, że te 3. wejścia cyfrowe doprowadzają zewnętrzny sygnał do wewnętrznego DACa.




Łyżką dziegciu, w beczce miodu jest (analogicznie jak w H200) brak pamięci ostatniego wybranego źródła w selektorze wejść, bo po włączeniu urządzenia automatycznie ustawiane jest na wejścia XLR. Mnie to drażni, bo lubię włączyć rano sprzęt w taki sposób, aby od razu słuchać radio, a w Heglu potrzebne są dodatkowe manipulacje gałką (lub pilotem), bo trudno podłączać radioodbiornik do gniazd zbalansowanych. Ot, takie to moje starokawalerskie przyzwyczajenie i kwękanie. Przepraszam za dygresję.

Wzmacniacz stoi na 3. wysokich oraz twardych metalowych nóżkach – i tak jak w H200, bez miękkiego spodu. Konieczne jest więc użycie jakichś podkładek. Użyłem stóp antywibracyjnych BW40 firmy Rogoz-Audio, zresztą świetnych i kosztujących bardzo umiarkowane pieniądze – polecam. Innym zalecanym rozwiązaniem jest ustawienie sprzętu na platformie antywibracyjnej – u mnie to podstawa Rogoz-Audio 3SG40 (recenzja TU), która przynosi dużą poprawę w strukturze dźwięku.





Nie wiem, czy ktoś już opisywał fakt, że Hegel do swoich urządzeń proponuje jedynie dwie możliwe wersje pilotów zdalnego sterowania? Każdy z nich wyposażony jest w wiele funkcji niezbędnych do właściwej obsługi. Najmniejszy z nich to RC3, który jest minimalistyczny, a można nim sterować wszystkimi Heglami. Co istotne, kosztuje tylko …50zł. Niespotykana często rzecz, bo np. taki Accuphase za pilot RC-200 winszuje sobie około 1000zł.




Odsłuch
Nie mam pojęcia jak konstruktorzy Hegla to robią, ale mogę napisać, że ich wszystkie wzmacniacze grają w bardzo podobnej sygnaturze – mają swój oryginalny sznyt. Po pierwsze dźwięk jest nieprawdopodobnie przyjemny w odbiorze – nic nie syczy, nie buczy, nie rozwarstwia się. Pod względem jakości brzmienia Hegel reprezentuje najwyższą półkę. Po drugie, ulega się wrażeniu nieprawdopodobnej obfitości i pełności dźwięku, jest go bardzo dużo i jest gęsty, bardzo angażujący kolumny do maksymalnej pracy, jak i słuchacza do odbioru. Trudno mi nawet tę monumentalność dźwięku przyrównać do jakiś innych marek audio. Jeśli już to z bardzo wysokiego pułapu cenowego, bo tu w Heglu słychać wyjątkową dojrzałość i rasowość. Po trzecie, stereofonia jest bardzo dokładna i szeroka, przez co wszelkie zjawiska przestrzenne oddawane są z dużo wiernością i namacalnością. Bardzo porządnie i mocno. Te 3. powyższe cechy dotyczą wszystkich 3. modeli Hegla: H70, H100 i H200.

Czym różni się w dźwięku model H70 od H200?
Pierwsza dobra wiadomość jest taka, że (jak już napisałem wcześniej) ogólny charakter dźwięku tych dwóch wzmacniaczy jest jednakowy – różnice występują w szczegółach i w sposobie wysterowania kolumn. Druga dobra wiadomość to fakt, że te różnice są niewielkie, choć istotne, o czym w dalszej części tekstu. Podłączając H200 o mocy 2 x 200W do kolumn wiedziałem, że jest to mocny sprzęt i najprawdopodobniej "bezwysiłkowo" ujarzmi kolumny – i tak było w rzeczywistości. Natomiast przyłączając do głośników H70 o mocy 2 x 70W tej pewności już nie miałem, bo wiele silniejszych wzmacniaczy o większej mocy na moich Vienna Acoustics Mozart Grand poległo, gdyż są one bardzo prądolubne. A tu niespodzianka – H70 bez problemu i sposób pełny opanował Vienny, narzucił im swój bezwzględny rytm i zaangażował całkowicie do pracy na rzecz reprodukcji muzyki. Pojawił się mocny i sprężysty bas, lecz nieco mniej fakturowany niż w H200 i czasami trudniej zapuszczający się w najniższe rejony, ale nadal wysokiej próby. 

Norweski wzmacniacz wytwarza wielki dźwięk o dużym nasyceniu muzyką, wypełnieniu i namacalności, o pięknej analogowej stylistyce (barwie) i dużej pełności (obecności) w głośnikach. Ale jednocześnie szczegółowość, wgląd w nagrania jest obiektywnie gorsza niż w H200. Nie ma tu tej szczególnej i wybujałej analityczności i rozkładu poszczególnych tonów na części. Nie jest to w żadnym wypadku wadą i jest odbierane naturalnie, bez problemu i bez straty dla ogólnego przekazu. Dzięki temu zabiegowi wszystkie nagrania – zarówno akustyczne jak i rockowe, czy elektroniczne odbierane są w sposób harmonijny i po prostu sympatyczny. Co ważne, słuchacz nie ma wrażenia jakiegoś napompowania dźwięku, podkolorowania, czy sztuczności. Nie. Tu wszystko jest odbierane autentycznie, zgodnie z rzeczywistością nagrań na płycie (lub innym nośniku). Nigdy męcząco dla uszu.

Podsumowując niniejszy rozdział, wypada napisać, że H70 posiada styl i charakter brzmienia modelu H200, ale w mniejszej i szczuplejszej wersji.

ABC dźwięku Hegel H70
Można określić w skrócie firmowy sound integry H70 kilkoma zdaniami. Bardzo bezpośredni dźwięk - dosadny, obfity, ale nienachalny. Plastyczny, lejący się wręcz - lepki, substancjonalny. Ze wspaniałymi niskimi tonami – wielowarstwowymi. Czysty, zdystansowany, ale nie chłodny. Wolny od krzyku. Łagodny i muzykalny. Miękki, podobny do lampowego. Niekoncentrujący się na szczegółach, niepotrzebnej analizie.

W porównaniu z Accuphase E-213 
Trudno mi o tym pisać, ale muszę przyznać, że dźwiękowo (i subiektywnie) w wielu aspektach Hegel H70 jest obiektywnie lepszy od Accuphase E-213! Pod względem rozciągnięcia basu, ogólnej plastyczności muzyki, lokalizacji muzyków na scenie, stopnia nasycenia wokali, punktualności oraz integralności poszczególnych dźwięków, masy i substancji, etc… Accuphase dominuje natomiast estetyką i wzornictwem (szczególnie hipnotyzującymi wskaźnikami wychyłowymi) i ewentualnie większą ilością funkcji (bo może pracować jako końcówka mocy, ma więcej wejść analogowych – w tym znakomitą pętlę magnetofonową, dobry wzmacniacz słuchawkowy, możliwość rozbudowy opcjonalną wsuwaną płytką, etc). Ponadto Accuphase E-213 stoi po stronie naturalności i precyzji dźwięku, co nie zawsze musi się podobać - bo często prawda nie jest łaskawa dla wielu sposobów realizacji płyt.





Konfiguracje
Po kolei testowałem wzmacniacz z różnymi źródłami. Na początek przyłączyłem (kablem analogowym) odtwarzacz płyt CD – Musical Fidelity A1 CD-PRO i mówiąc krótko – w tym zestawieniu wszystko zagrało najlepiej. Z największą ilością szczegółów, mikro-wybrzmień i dźwięcznością instrumentów - z namacalnością i wypełnieniem, a także z dobrą aurą wokoło źródeł pozornych. Kiedy wypróbowywałem wewnętrzny DAC norweskiej integry (ze wszystkich wejść cyfrowych) scena nieco zawężała się i spłycała – nie był to wielki poziom, ale zauważalny. Ponadto klasa dźwięku trochę, aczkolwiek w pełni namacalnie, obniżała się o kilka punktów. Nie chcę przez to napisać, że zaimplementowany DAC jest zły, bo wręcz odwrotnie – jest całkiem niezły i porównywalny jakością z moim Matrix mini-i (opis TU), ale to Musical Fidelity A1 CD-PRO wyznacza i narzuca bezpretensjonalnie wysoki poziom gry.

Do wejść cyfrowych Hegla przyłączałem: odtwarzacz płyt CD - Rotel RCD-06 (kablem koaksjalnym), CocktailAudio X10 (kablem optycznym), MacBook Apple (USB), tuner telewizji cyfrowej (kablem optycznym), odtwarzacz płyt DVD (kablem cyfrowym) oraz dla porównania odtwarzacz Musical Fidelity A1 CD-PRO (kablem koaksjalnym i optycznym).

Nie zauważyłem różnicy dźwiękowej pomiędzy połączeniem kablem optycznym a koaksjalnym. Oba były niezłe. USB było ciut jakby skompresowane, z delikatnym nalotem cyfrowym, ale to zjawisko obserwowałem tylko czasami i na granicy percepcji. Do wejścia USB przyłączałem MacBook Apple.

Bardzo podobał mi się dźwięk CocktailAudio X10 (recenzja TU) połączony Toslinkiem z H70, a także ich skoordynowana i synergiczna współpraca. Wydaje się, że te dwa urządzenia sprzyjają sobie wzajemnie jakością dźwięku i sposobem jego artykulacji. Muzyka brzmiała tu swobodnie, z polotem i świetną artykulacją. Dodam jeszcze, że kiedy przyłączyłem monitory Usher S-520 lub Pylon Pearl Monitor do powyższego zestawu to nastąpiła już pełna symbioza i nieomal skończona. Mówiąc lakonicznie i prosto – z takim zestawem mógłbym bez żalu zostać na bardzo długo, bez odczuwalnej straty po droższych zestawach audio i bez tęsknoty za nimi, a dużą przyjemnością z odbieranej muzyki, choć ze świadomością pewnych i oczywistych jej ograniczeń, bo high-end to z pewnością nie jest.






Konkluzja
1. Najniższy model wzmacniacza serii H, o typowej dla Hegla manierze dźwiękowej: obfitości i pełności przekazu, z dużym nasyceniem muzyką; grający angażująco i z dużą energią, lecz nie nachalnie, bez odczuwalnego napompowania. Naturalnie i poczuciem wierności. Brzmiący w lampowej sygnaturze, ale z tranzystorową szybkością

2. Od H200 odróżniający się mniejszą kolorystyką basu, który jest jednak wciąż mocny i sprężysty. H70 mniej skupia się na szczegółach, a bardziej na plastyczności i przejrzystości przekazu, jego gatunkowości, jakości sceny i pozycjonowaniu instrumentów oraz barwie. O połowę tańszy od H200.

3. Wielofunkcyjne i omnipotentne urządzenie z dużą ilością wejść zarówno analogowych (3. pary RCA i 1. XLR), jak i cyfrowych (optyczne, koaksjalne i USB) do wewnętrznego DACa, który jakością i strukturą dźwięku reprezentuje ponadprzeciętny poziom i jest wartością dodaną, istotą cenną samą w sobie. Wystarczy podpiąć zwykły budżetowy odtwarzacz lub komputer by otrzymać prawdziwie dojrzały dźwięk - nasycony i ze świetną przestrzenią. Wciągający i klasowy.

4. Zestaw Hegel H70 plus CocktailAudio X10 plus Pylon Pearl Monitor (lub zamiennie Usher S-520) okazał się być czarnym koniem pod względem jakość/cena zapewniający wspaniałą synergię, fascynującą barwę i dynamikę oraz nieskrępowaną przyjemność odsłuchów. Najwyższą natomiast jakość dźwięku zagwarantowała kompozycja z odtwarzaczem płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i kolumnami Vienna Acoustics Mozart Grand.

5. Hegel H70 to wzmacniacz, który wiele potrafi i wiele może. W zasadzie w podobnym pułapie cenowym niemający realnej konkurencji. Nierujnujący kieszeni, bo o znakomitej proporcji jakość/cena. Bez wątpienia niezwykłe urządzenie w swojej cenie - pełna rekomendacja!


Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 70 W/8 Ohm
Rozdzielczość USB: 16 bitów/192 hHZ
Rozdzielczość S/PDIF: 24 bitów/192 hHz
Pasmo przenoszenia (wejścia analogowe): 1 Hz – 100 kHz
Stosunek sygnał-szum: > 100 dB
Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD): < 0,005 %/50 W/8 Ohm
Zniekształcenia intermodulacyjne: < 0,001 % (19 kHz + 20 kHZ)
Stopień wyjściowy: 4 x tranzystory bipolarne 15 A/150 W
Wymiary (HxWxD0: 80 x 430 x 415 mm
Masa: 12 kg.

Link na stronę producenta: TUTAJ

Sprzęt użyty podczas testu
Wzmacniacze: Accuphase E-213, Yaqin MC-100B oraz Xindak XA-6900 (wersja 2011r.)
Źródła: odtwarzacze płyt CD - Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Rotel RCD-06, serwer muzyczny - CocktailAudio X10, komputer - McBook Apple, DAC - Matrix mini-i, a także gramofon Clearaudio Emotion
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Usher S-520 oraz Pylon Pearl Monitor
Akcesoria antywibracyjne: platforma Rogoz-Audio 3SG40 oraz stopy Rogoz-Audio BW40
Kable: głośnikowe - Siltech Amsterdam, IC - Acrolink 6N-A2200II oraz Klotz AC100, cyfrowe - Belkin Pure AV i inne.




czwartek, 23 lutego 2012

Platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40





Wstęp
Pierwszy kontakt z firmą pana Janusza Rogoża z Katowic miałem już dobrych kilka lat temu. Byłem wówczas początkującym audiofilem i usilnie poszukiwałem do ówczesnego systemu Rotela (i kolumn) optymalnych kabli. A próbowałem wtedy różnych konfiguracji, przy czym uważałem, że kabel by właściwie „zagrał” koniecznie musi być drogi i najlepiej pochodzący z uznanej międzynarodowej firmy kablarskiej, z odpowiednimi certyfikatami i pieczątkami audiofiskości, etc. Moje udręki ciągłej i jałowej eksploracji przerwał dopiero bardziej doświadczony kolega, który podpowiedział mi dobór kabli profesjonalnego Klotz’a… 

Tak trafiłem do firmy Rogoz-Audio, która wówczas jako jedyna w Polsce oferowała te przewody - mam je zresztą do dziś i są one jednymi z  moich ulubionych. Właściciel firmy, pan Janusz Rogoż od tego czasu bardzo rozwinął swoje przedsiębiorstwo, skupił się na konstrukcji i budowie mebli dedykowanych strefie audio takich jak stoliki audio, podstawy pod kolumny oraz podstawy antywibracyjne. W asortymencie można znaleźć cały wachlarz wymiarów (zresztą dostosowywanych pod indywidualne zamówienie), kolorów i wybawień wszystkich mebli audio i ich elementów – blatów, podstaw, frontów, etc. Dodam jeszcze, że kable Klotz pozostały w ofercie Rogoz do dziś…

Rogoz-Audio zaopatruje także Europę zachodnią w swoje wyroby – np. można kupić jego produkty (głównie podstawy pod kolumny Harbeth) w Hiszpanii w dużym sklepie Style&Sound: TU


Budowa
Jak już napisałem wcześniej, kupując platformę antywibracyjną Rogoz-Audio (lub inny mebel audio) można wybrać wybarwienie w nieograniczonej wręcz palecie barw, wśród różnych odmian drewna blatów lub naturalnie – wymiarów. Można powiedzieć, że firma realizuje każde zamówienie pod indywidualne zapotrzebowanie i gust. Bardzo profesjonalne i elastyczne podejście do klienta i rynku.

Paczka z platformą przyjechała do mnie do domu zapakowana pancernie i tak ściśle opakowana na przemian wielowarstwowo folią bąbelkową i tekturą falistą, że przypominała strukturą rosyjską matrioszkę. Po uporaniu się z odpakowaniem, co zajęło około 10. minut, zająłem się złożeniem platformy – tak upłynęło następne 15. minut. Ten proces, choć był łatwy, to wymagający nieco cierpliwości i uwagi – szczególnie przy wkręcaniu kolców i ustawianiu poszczególnych elementów jeden na drugi. Dodatkowy wysiłek należy skierować na właściwe wypoziomowanie górnego blatu.



Komplet składa się z 6. złoconych kolców, które należy wkręcić w podstawę od dołu i od góry. Górne 3. kolce stanowią podporę dla blatu, a 3. dolne podstawę nóżek - te dodatkowo stoją na 3. metalowych podstawkach (w zestawie i także złoconych). Stelaż to konstrukcja metalowa malowana proszkowo na czarny mat. Wnętrze rur zawiera wsypany wyprażony piasek balastowy, który zwiększa masę. Proszę mi wierzyć, że platforma jest okrutnie ciężka - i bardzo dobrze! Blat wykonany jest z solidnego i masywnego (dużo ważącego) kawałka płyty MDF (40 mm grubości) pokrytej fornirem z naturalnej drewnianej okleiny. Jej jakość jest bardzo wysoka, można powiedzieć – gabinetowa. 

Blat od spodu ma przyklejone 3. metalowe okrągłe podstawki ze żłobieniami, na których opierają się 3. kolce zamontowane na metalowym stelażu podstawy. Całość wywiera bardzo korzystne wrażenie zarówno pod względem wysokiej próby wykonawstwa jak i stabilności budowy oraz jej trwałości. Producent zapewnia, że platforma antywibracyjna wytrzymuje obciążenie do 150 kg, czyli innymi słowami, może na nią wejść bez szkody dla jej konstrukcji dwóch dorosłych mężczyzn (sic!). Budowa i wykonanie budzi prawdziwy szacunek – ciekawe czy przełoży to się na jakość dźwięku podczas odsłuchów?

Założenia i cel testu
Od pewnego czasu jestem zwolennikiem dźwięku analogowego, posiadam gramofon niemieckiej firmy Clearaudio - model Emotion. Jest to gramofon o delikatnej budowie - plinta z płyty akrylowej, talerz i nogi wykonane także z akrylu. Cała konstrukcja podatna jest na wibracje, a te jak wiadomo nie sprzyjają jakości odsłuchów z gramofonu. Wibracje są częścią normalnego życia, wszystko dookoła drga, wibruje – ciągle porusza się. Samochody, samoloty, ludzie, etc. W mieszkaniu, które jest najczęściej częścią większego domu drgania są przenoszone przez całą konstrukcję budynku, a dodatkowo człowiek poruszając się w nim wprawia w wibracje przedmioty sztywne. Słuchając muzyki lub rozmawiając człowiek wytwarza ciśnienie akustyczne, fale dźwiękowe, które także rezonują ze sprzętem grającym – w tym i z gramofonem. Dlatego eliminacja wibracji jest niezwykle ważna dla właściwego i wiernego dźwięku generowanego przez sprzęt audio. 

Oczywiście, gramofon najbardziej jest narażony na „skażenie” drganiami z zewnątrz – dochodzi tu do sprzężeń i pojawiają się kłopoty z niskim basem, który często „rozłazi się”, staje się nieczytelny. Ten sam gramofon, z tą samą wkładką postawiony na dwóch różnych podłożach (pod względem stabilności i masy) może inaczej zagrać! Izolacja gramofonu od środowiska zewnętrznego wibracji oraz podmuchu akustycznego ma duży wpływ na jakość słuchanej muzyki. Bardzo ważne jest izolowanie gramofonu (lub pozostałych urządzeń) od wibracji generowanych przez głośniki. Chodzi o przerwanie akustycznego sprzężenia zwrotnego pomiędzy membranami głośników, a elektroniką. Zjawisko dotyczy głównie niskich częstotliwości, przenoszonych przez podłogę i podłoże. 

Rezonansowe wzbudzenie elektronicznych i mechanicznych elementów urządzeń (źródeł i wzmacniaczy) powraca w formie zmodulowanego sygnału (podbarwień) z powrotem do głośników i odtwarzane jest ponownie jako artefakt (wtórny sygnał nałożony na sygnał pierwotny z opóźnieniem fazowym). W efekcie powstaje sprzężenie, działające przez cały czas i jest słyszalne w formie szkodliwych podbarwień (sygnatur). Oczywiście, to tylko krótkie streszczenie problemu separacji gramofonu (i innych sprzętów audio), bo ten temat jest bardziej złożony, ale to nie on jest przedmiotem niniejszego opisu…

Do tej pory mój gramofon stał na stoliku audio firmy VAP, który jest sam w sobie konstrukcją niesłychanie solidną i ciężką. Stoi dodatkowo na wysokich kolcach, postawionych na metalowych podkładkach z gumowym podklejeniem od dołu. Niestety, górny blat stolika VAP wykonany jest ze szkła hartowanego, a szkło nie jest dobrym izolatorem drgań. Dlatego też zdecydowałem się wybrać platformę antywibracyjną Rogoz-Audio, bo ma ona gruby i masywny blat drewniany, a także dużą masę własną, co może mieć fundamentalne znaczenie dla jakości generowanego dźwięku ustawionego na nim gramofonu. Niezaprzeczalną wartością dodaną jest możliwość umieszczenia pod blatem platformy przedwzmacniacza gramofonowego - w bezpośredniej lokalizacji tuż przy gramofonie (zdjęcie poniżej).



Poza testowaniem gramofonu, na platformie będę także ustawiał wzmacniacze oraz odtwarzacz płyt CD.

Wpływ platformy na jakość dźwięku
Bez zbędnych wstępów od razu napiszę, że gramofon Clearaudio Emotion postawiony na platformie Rogoz-Audio zyskał na jakości i kulturze dźwięku. Ba! Bardzo zyskał. Przede wszystkim całkowicie zniknął niekiedy pojawiający się „kluskowaty” bas, denerwujący swoją rozlazłością i dudnieniem. Naturalnie, nie zawsze i na każdej płycie ten „niechciany” bas był przedtem obecny, ale na tyle często, że warto było zaopatrzyć się w platformę. Kolejnym odczuwalnym profitem była struktura basu, jego słyszalne polepszenie wielowarstwowości oraz sprężystości – na nagraniach z kontrabasem wreszcie jego niskie tony stały się bardzo wyraźnie rozróżnialne i zróżnicowane, co na szklanym blacie stolika VAP było nie tyle niemożliwe, co utrudnione, bo z lekka zamazane. Tu, z nową platformą nastąpiło całkowite odkrycie basu, jego eksplikacja i ukazanie pięknego złożenia. Wielopoziomowości. Większej sprężystości i odczuwalności. 

Dalsze korzyści w dźwięku już nie były tak spektakularne jak powyższe, co nie znaczy, że niezauważalne, lecz bardziej subtelne. Można było odnotować lekkie poszerzenie się sceny, jej zróżnicowanie i umiejscowienie poszczególnych instrumentów. Separację i detaliczność. Nie chcę tu pisać, że „nagle stanąłem twarzą w twarz z Elvisem śpiewającym >Love me tender<” lub, że „podczas słuchania V Symfonii zdawało mi się widzieć i witać się z samym Bethoveenem”, bo nie o to mi chodzi, ale mogę z całą odpowiedzialnością napisać, że progres w naturalności dźwięku gramofonu jest odczuwalny i jako taki, prawdziwy i rzetelny. Przychodzący rzeczywiście.





Osobnym zagadnieniem i swoistą jakością były natomiast zmiany w dźwięku stawianych na platformie innych urządzeń niż gramofon. Po kolei przetestowałem odtwarzacz płyt CD oraz wzmacniacze Hegel H70 oraz Accuphase E-213. Analogicznie jak przy gramofonie, modyfikacje brzmienia „przed i po” oczywiście były, ale nie były one tak jednoznacznie wyraźne i spektakularne jak np. z basem winyli. Co nie oznacza, że przemiany te należy uznać za nieważne, czy nieistotne. W żadnym wypadku! Moim pragnieniem jest zaznaczyć, że choć polepszenie dźwięku jest, to nie należy się nastawiać na szokujące różnice, a raczej delikatną odmianę sprzyjającą w ogólnym charakterze odbioru muzyki. Podkreślenia jej obrysu i skali mikro.

Odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO postawiony na platformie dostał więcej konturów dźwięków, ich uchwytności i wymiarów. Także i basy zyskały na dociążeniu oraz tzw. mięsistości, polepszył się atak basu, który zaczął jeszcze niżej schodzić - dotyczyło to w szczególności nagrań akustycznych, bo np. w rockowych mniej ten proces był odczuwalny. Podobnie stało się ze stereofonią, która poszerzyła się, przybrała nieomal uchwytną formę i fakturę.

Wzmacniacze okazały się najmniej podatne na wibracje, drgania podłoża. Czasami miałem wrażenie, że dzięki platformie dźwięk dostawał szczególnej głębi oraz nasycenia oraz zmieniał charakter w bardziej płynny i gładki. Zmiany te były już mocno subtelne i często na granicy percepcji - być może nie mam jeszcze tyle osłuchania, co starsi koledzy redaktorzy z periodyków audio, by wszystko wyraźnie i jednoznacznie rejestrować własnym narządem słuchu. Tak, czy inaczej nawet najmniejszy korzystny wpływ na dźwięk, to jest to czego audiofil poszukuje i ta wartość, jako taka jest cenna sama w sobie.



Co istotne i niezwykle ważne, wzrost jakości dźwięku zyskiwał dodatkowo podczas ustawiania urządzeń na stopach antywibracyjnych Rogoz-Audio BW40, które raz to dodawałam lub odejmowałem z systemu audio. Przyrost korzyści w brzmieniu zwielokrotniał się, przybierał jeszcze bardziej namacalne i fizyczne istnienie. Odnosi się to w równym stopniu do wszystkich sprzętów – zarówno gramofonu, jak i odtwarzacza płyt CD oraz wzmacniaczy. Zapraszam wkrótce P.T. Czytelników na osobny test stóp BW40 na „Stereo i Kolorowo”, bo są one na tyle innowacyjnym produktem, że wartym szczegółowego opisu.




Konkluzja
  1. Platforma antywibracyjna o bardzo solidnej konstrukcji i budowie, kapitalnej jakości wykończenia. Wysoki ciężar własny sprzyjający izolacji od zewnętrznych drgań. Wykonywana przez producenta pod indywidualne zamówienie w wielu możliwych rozmiarach i wykończeniu.
  2. Największy korzystny wpływ platforma przyniosła dźwiękowi gramofonu, dotyczy to w szczególności struktury basu, którego zmiana miała maksymalny wolumen. Zaskakująco duży, można napisać. Poza tym zyskała scena i przestrzenność przekazu. Gramofon ukazał wszystkie swoje możliwości i zagrał dużo, dużo lepiej niż postawiony wcześniej na szklanym stoliku VAP.
  3. Duży pożytek dla dźwięku zanotowano przy odtwarzaniu płyt CD z odtwarzacza postawionego na 3SG40 – bas ujędrnił się i zaczął niżej schodzić, a zjawiska stereofoniczne wyklarowały się. Przekaz zyskał bezpośredniość i namacalność.
  4. Wzmacniacze stawiane na platformie okazały się najmniej podatne na zewnętrze wibracje, więc odseparowane na niej najmniej modyfikowały dźwięk. Subtelnie i delikatnie, lecz nadal w dobrym kierunku korzyści głębi i nasycenia barw. Ponadto, nieznacznie, aczkolwiek zauważalnie zyskiwała detaliczność.
  5. Wszystkie korzyści zwielokrotniały się, kiedy dodatkowo używano w teście stóp antywibracyjnych Rogoz-Audio BW-40.
  6. Myślę, że platforma może być wykorzystana jako świetna podstawa dla kolumn podstawkowych – monitorów. Jej budowa i świetna izolacja od środowiska drgań bardzo ją do tej funkcji predysponują.
Dane techniczne
Wysokość całkowita – 170 mm
Szerokość całkowita – 550 mm
Głębokość całkowita – 450 mm
Profile nóg – rury stalowe (80 mm)
Obciążenie półki – do 150 kg
Balast – piasek

W zestawie:
1 stelaż stalowy
1 blat
6 stozków do regulowania poziomu
3 talerzyki separujące
3 pasywne podkładki chroniące podłoże

Link na stronę producenta: TUTAJ

wtorek, 21 lutego 2012

Wzmacniacz Hegel H70 - wkrótce test!

Zawiadamiam P.T. Czytelników o tym, że otrzymałem wzmacniacz zintegrowany Hegel H70 do recenzji. Będę go testował w porównaniu do hybrydowego Xindak XA-6900 (wersja 2011r.), tranzystorowego Accuphase E-213 oraz lampowego Yaqin MC-100B. Ciekawe jakie wnioski z tej konfrontacji wypłyną? Poza tym planuję wypróbować wewnętrzny DAC Hegla H70 - "przesłucham" w tym celu, po kolei wszystkie wejścia cyfrowe do przetwornika c/a. 

Hegel H70 poddam także sprawdzianowi stawiając go na platformie antywibracyjnej Rogoz-Audio 3SG40 oraz na nóżkach antywibracyjnych Rogoz-Audio BW40, na których zresztą jest już postawiony - jak widać na poniższej fotografii.





Zapraszam do lektury w przyszłym tygodniu.

niedziela, 19 lutego 2012

Zmiana wyglądu graficznego audio-blogu

Postanowiłem dziś, po czterech miesiącach istnienia "Stereo i Kolorowo - Underground", nieco popracować nad zmianą estetyki niniejszego blogu. Mam nadzieję, że obecny nowy układ i kolory są wyraziste i pozwalają PT. Czytelnikom swobodnie i bez zbytniego zmęczenia oczu czytać tekst. Moim zamiarem oraz marzeniem jest powolne przekształcanie amatorskiej strony w bardziej profesjonalną (na ile to możliwe) - także pod względem graficznym.

Ewentualne uwagi i sugestie a propos wyglądu strony (lub inne) bardzo proszę kierować na PM Blogger lub pod adres: ludwik.hegel@gmail.com

Jednocześnie, dziękuję wszystkim odwiedzającym tę skromną stronę, bo wizyt od początku odnotowano już  około 30 000. Całkiem niezła to statystyka!


sobota, 18 lutego 2012

Wzmacniacz hybrydowy Xindak XA-6900 (wersja 2011r.)




Wstęp
Już od kilkunastu lat produkty chińskie audio cieszą się sporą popularnością i uznaniem na świecie, często dlatego, że są stosunkowo tanie.  Wiele zachodnich firm audio przeniosło całą lub część produkcji do Państwa Środka, niektóre wstydliwie po cichu, a inne bez skrępowania – jawnie. Duża część firm ukrywa (no powiedzmy, nie chwali się) dalekowschodnią proweniencją przed potencjalnymi nabywcami/użytkownikami – stąd zamawia tam tylko niektóre płytki, zespoły elektroniczne, czy obudowy i dopiero w swoim kraju dokonuje ostatecznego montażu, tak by móc na tabliczce znamionowej postawić stempel inny niż „made in China”. Nie będę przytaczał przykładów, bo myślę, że dla każdego internauty takie śledztwo jest dość proste. Natomiast część firm bez wahania (lub z niewielkim) przeniosło całe linie produkcyjne do ChRL i na tych urządzeniach naturalnie można znaleźć informacje, że dany sprzęt został tam wyprodukowany. Tak czyni z większością swoich modeli np. Yamaha, Rotel, Matantz, Denon, Cambridge Audio, Harman-Kardon i wiele innych. Osobnym zagadnieniem jest fakt, że spora ilość zachodnich firm została przejęta/kupiona przez Chińczyków i pozostała z nich jedynie stara nazwa, a prace konstrukcyjne oraz produkcja odbywa się najczęściej w kraju nowych właścicieli – np. Quad, Sherwood, Castle, etc. Najbardziej interesującym jednak jest to, że wiele przedsiębiorstw audio stricte chińskich, bez niepotrzebnego podszywania się pod zachodnie marki, stopniowo i powoli zdobywają świat audiofili. Są to takie marki jak Cayin Audio, Opera Consonance, Yaqin czy właśnie Xindak, który przez kilkanaście ostatnich lat potrafił zdobyć sobie wielkie uznanie i renomę wśród wielu użytkowników.

Kilka słów o firmie Xindak
Chińskie słowo „xindak”: 求实 求真 oznacza mniej więcej - „poszukiwana realistyczna prawda”.

Firma została założona w roku 1988 w mieście Czengdu (prowincja Syczuan, środkowe Chiny) jako Chengdu Xinda Audio & Lighting Equipment Factory i początkowo zajmowała się produkcją kondensatorów, okablowania oraz elementów oświetlenia. Start w świat hi-fi to rok 1991, kiedy to zaangażowała się z początku w handel urządzeniami audio, a następnie we własne tego typu konstrukcje. W roku 1993 założyciel firmy, pan Ling Junyan opublikował głośny artykuł w lokalnej prasie „Trzy częstotliwości audio i hi-fi” oraz nastąpiła zmiana nazwy przedsiębiorstwa na Chengdu Xinda Audio Manufacturing Co. Ltd, a także została przyjęta ostatecznie marka „xindak” jako nazwa produktów. Dalszy rozwój następował już błyskawicznie – w 1998 roku zostały po raz pierwszy wyeksportowane sprzęty audio – najpierw do Australii, Singapuru oraz Tajwanu, a następnie i do innych krajów. W 1999 roku nastąpiła kolejna zmiana nazwy – tym razem na Xindak Electronic Co. Ltd, którą jest do dziś. Początek XXI wieku to skonstruowanie pierwszego DACa Xindak, uruchomienie produkcji wzmacniaczy lampowych, kabli hi-fi, odtwarzaczy płyt CD oraz jednoczesny sukces marketingowo-sprzedażowy na całym świecie. Dobra passa firmy trwa do dzisiaj – marka Xindak zdobyła zaufanie wielu użytkowników hi-fi oraz jest synonimem solidności i wysokiej jakości konstrukcji przy rozsądnej, konkurencyjnej cenie. Jubileusz 20-lecia powstania segmentu produkcyjnego audio hi-fi Xindak uczcił serią „XX Anniversary” będącą wejściem firmy w segment high-end. Obecnie na rynku dostępnych jest kilkadziesiąt różnych produktów z logo Xindak: wzmacniacze lampowe, tranzystorowe, odtwarzacze płyt CD i sieciowe, kolumny, kable i przewody, listwy zasilające i wiele innych. Duża część produktów zdobyła różnorodne wyróżnienia i nagrody wielu periodyków audio oraz podczas wystaw sprzętu hi-fi.

Do moich zaś rąk trafił nowy wzmacniacz hybrydowy Xindak XA-6900… Urządzenie do testu zostało wypożyczone od polskiego dystrybutora marki Xindak – firmę Polpak Polska z Reguł k/Warszawy.

Budowa
Wzmacniacz reprezentuje nową szkołę chińską pod względem designu, bo dotychczasowe wzornictwo sprzętu z tego kraju cechowało się nadmierną ekspresją (delikatnie mówiąc) i często przesadą – chociażby w stosowaniu niebieskich, silnie świecących, lampek lub udziwnieniem kształtów obudowy, które były tak „oryginalne”, że przez to bardzo typowe dla konstrukcji z Państwa Środka. Na szczęście Xindak już kilka dobrych lat temu zaniechał takich praktyk i obecne produkty charakteryzują się większą powściągliwością oraz skromnością formy. Model XA-6900 jest nową wersją poprzedniego (o takich samych symbolach) – jego światowa premiera miała miejsce w zeszłym roku, a polska - kilka tygodni temu.

Xindak XA-6900 prezentuje się bardzo przednie – od razu przypadł mi do gustu pod względem estetyki i wykończenia, która jest wyważona, lecz solidna i schludna. Mam pewne skojarzenia i konotacje dotyczące jego projektu (wyglądu) z urządzeniami angielskiej manufaktury Exposure – prostota linii oraz ergonomia i funkcjonalność. Użyte materiały do budowy są porządne, a sama konstrukcja jest solidnie zbudowana. Masa to 17 kg - sporo!

Na pięknym froncie ze szczotkowanego aluminium centralnie umieszczono dużą gałkę (także aluminiową) potencjometru, a nad nią wyświetlacz skali wzmocnienia świecący mocno, acz nienachalnie czerwonym światłem. Wyświetlacz zresztą można przyciemnić, choć jego blask nie razi oczu nawet w bardzo ciemnym pokoju. Po prawej stronie znajduje się selektor wejść (w postaci aluminiowego przycisku) a nad nim cztery wgłębienia w płycie, wewnątrz których zainstalowano czerwone diody, które indykują aktualnie wybrane źródło. Analogicznie postąpiono po lewej stronie czołowego panelu – przycisk sieciowy, a nad nim dwa żłobienia z diodą sygnalizującą pracę urządzenia oraz odbiornik IR zdalnego sterowania. Sam pilot to dość pokaźnych wymiarów (i masy) kawałek aluminium zawierający podstawowe funkcje. Estetyczny.





Z tyłu znajdują się dwie pary porządnych, zakręcanych terminali głośnikowych a‘la WBT. Co ciekawe, oprócz dwóch wejść analogowych RCA producent umieścił także parę symetrycznych XLR – nieczęsta to praktyka w tej kategorii cenowej. Brawo, bo uważam ten typ gniazd za najbardziej poręczny, niezawodny i solidny, a musi tak być skoro cały świat profesjonalny używa takich wtyków i gniazd, – bo są najmniej narażone na ewentualne uszkodzenie lub zakłócenia a do tego relatywnie tanie. A jeszcze bardziej interesująca jest obecność wejścia USB, do którego można bezpośrednio (za pomocą odpowiedniego kabla, oczywiście) podłączyć komputer - świetny pomysł. Wzmacniacz posiada także wyjście liniowe na subwoofer. Od spodu zamontowano cztery duże (szerokie i wysokie) nóżki od góry chromowane, a od połowy z gumy zaokrąglającej się do dołu. Efektowne. Na zdjęciu poniżej stojące dodatkowo na białych podkładkach Rogoz-Audio BW-40.



Wnętrze wzmacniacza, podobnie jak obudowa, prezentuje się niezwykle pięknie, fantastycznie – proste i logiczne rozmieszczenie układów zasilania oraz wzmacniacza (przedzielone dużym radiatorem), a w nim sekcji przedwzmacniacza i końcówek mocy naprawdę cieszy oczy niczym kunsztowny obraz. Porządek jak w bombonierce, każdy element ma swoje przypisane miejsce. W przedwzmacniaczu umieszczono dwie lampy elektronowe - podwójne triody mocy o średnim wzmocnieniu 6922 rosyjskiego Electro-Harmonixa, a w końcówkach mocy dwie pary tranzystorów mocy Toshiba, które produkują po 100 Wat na kanał przy obciążeniu 8 Ohm. Poza tym, od razu uwagę zwraca obecność dwóch bardzo dużych transformatorów toroidalnych po jednym na każdy kanał – nieczęsto spotykana jest taka „rozrzutność” wśród producentów, a tu w Xindaku ma się dzięki temu gwarancję solidnego prądu dla końcówek mocy napędzających kolumny głośnikowe. Na pokładzie znajduje się także kość DACa, do którego sygnał doprowadzany jest przez wejście USB z zewnętrznego komputera – prawdziwa multimedialność w praktyce. Dodam jeszcze, że zastosowano tu potencjometr cyfrowy.




Wrażenia z odsłuchów
Do tej pory nigdy jeszcze nie opisywałem wzmacniacza zintegrowanego hybrydowego (za wyjątkiem wzmacniacza słuchawkowego Musical Fidelity X-Can v.3), czyli urządzenia łączącego w sobie lampy w sektorze przedwzmacniacza oraz tranzystory w sekcji końcówek mocy. Najprawdopodobniej konstruktorom hybryd przyświeca idea połączenia gładkości i miękkości dźwięku lampowego z jednoczesną dużą mocą tranzystora. Zobaczymy!

Po włączeniu przycisku sieciowego zapala się czerwona lampka sieciowa, a druga lampka w selektorze źródła zaczyna mrugać. Dopiero po kilkunastu sekundach z głośników zaczyna dobiegać dźwięk – jest dobrze! Producent wyposażył Xindaka w opóźnienie włączenia, po to by prąd stały najpierw zdążył rozgrzać lampy – rzecz godna uwagi, bo sprzyjająca żywotności lamp oraz dźwiękowi, choć ten swe optymalne parametry osiąga dopiero po kilkunastu minutach wygrzania.

Jako wzmacniacz odniesienia posłużył stricte tranzystorowy Accuphase E-213, a także lampowy Yaqin MC-100B. Korzystałem z odtwarzacza płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz z gramofonu Clearaudio Emotion. Testowe kolumny to Vienna Acoustics Mozart Grand, Usher S-520 oraz Pylon Pearl Monitor.





Urządzenie, choć niedrogie (około 3 500 PLN) ma wiele do zaoferowania pod względem dźwięku, przede wszystkim jeśli chodzi o tzw. kulturę dźwięku i muzykalność we wszystkich słyszalnych zakresach. Do uszu słuchacza, po wstępnym rozgrzaniu urządzenia dobiega bardzo miły i aksamitny przekaz jednocześnie o dużej dynamice oraz mocnym, wyraźnym basie. Bardzo tu czuć lampową proweniencję, bo taka gładkość w brzmieniu przypomina nieznacznie Yaqin MC-100B, przy czym Xindak zapewnia więcej słyszalnych mini-szczegółow. Ogólnie przekaz jest obfity i bogaty z dużą dozą detaliczności, a także z ciekawą plastyką. Scena rozciąga się zarówno wszerz jak i w głąb, co jest najczęściej przymiotem sprzętów z wyższej klasy. Plastyczność objawia się także przy reprodukcji poszczególnych instrumentów, bo kiedy muzyk gra na gitarze, wyraźnie słychać drgania strun oraz ich rezonans w pudle, a kiedy na trąbce – gradient przyrostu natężenia tonu i aurę wokoło. Fortepian ma zauważalne (rozróżnialne) klawisze lewej i prawej ręki, choć jak to zazwyczaj jest – uprzywilejowana jest prawa ręka, co wynika z większej łatwości odtwarzania (i zapisu) nut z zakresu średniego i wysokiego, niż niskiego (basowego).

Na płycie Julii Hulsmann Trio „Imprint” (ECM/Universal) fortepian pokazany jest niezwykle przekonywująco i blisko, co jest po części także zasługą wybornej realizacji nagrania, ale Xindak tą dobrą rejestrację dodatkowo uwypukla i dodaje jej tzw. powietrza, czyli całościowego nastroju i energii. Perkusja podana jest rytmicznie i bez opóźnień, wszystkie bębny i czynele słychać punktualnie i z dużym bitem, choć nie tak wielkim jak w Yaqin MC-100B, który pod względem produkcji referencyjnego basu jest mistrzem. Kontrabas, podobnie jak perkusja, ma dobre tempo i słyszalne są wszystkie jego, nawet te najniższe, tony, ale nie zawsze są one jednoznacznie sprecyzowane - rozmywają się. Tu trzeba dodać, że separacja dźwięków jest naprawdę niezła, lecz nie tak doskonała jak np. we wzmacniaczu Hegel H200 lub nawet Accuphase E-213, ale Xindak pod tym względem i tak wiele potrafi, wydaje się, że nawet więcej niż konkurencja w podobnym zakresie cenowym.

Elektronika duetu Komendarek/Rudź na płycie „Unexplored Secrets of REM Sleep” (Generator) zagarnęła cały pokój odsłuchowy dla siebie, bo słychać ją było niemal wszędzie, a jej ekspresja oraz natężenie chwilami osiągały wysokie poziomy, co czyniło tę muzykę bardzo prawdziwą i wierną, o ile takiego określenia można użyć dla sztucznych syntezatorów. Nawiasem mówiąc, świetna płyta – polecam.

Osobne omówienie należy się sposobowi reprodukcji wokali przez opisywaną hybrydę. Jak wzmacniacz lampowy komponuje ludzki głos wiadomo – ciepło, a nawet gorąco, z dużymi emocjami i zazwyczaj z piękną barwą. Natomiast Xindak stoi raczej po stronie naturalności i wierności, a nie dodaje od siebie już tej ciepłoty i energii, choć uczciwie należy napisać, że śpiew brzmi wiarygodnie i blisko, ale jednocześnie spokojniej i delikatnie - z dużą swobodą.



Konfiguracje
Co ciekawe, najlepiej zgrywały się z Xindakiem głośniki podstawkowe Pylony Pearl Monitor, które jakby były stworzone specjalnie dla Xindaka XA-6900. Stworzyły frapującą i oryginalną synergię, połączyły swoje silne strony dla korzyści dźwiękowych – ich wspólna energia stworzyła żarliwy i intrygujący dźwięk, który posiadał odpowiednią namacalność, jędrność basów oraz szeroką scenę z dużą ilością barw i tonów.

Z Usher S-520 stało się podobnie jak z Pylonami, ale dźwięk był ciut mniejszy i z bardziej ubogą dynamiką. Natomiast poziom estetyki wokali znacząco zyskał na całej skali. Podobnie jak selektywność instrumentów.

Nie podobało mi się, natomiast zestawienie z kolumnami Vienna Acoustics Mozart Grand. Coś tu się rozchodziło, interferowało, rozłaziło nieco – plastyczność owszem była, ale taka z lekka nadmuchana, bombastyczna, a basy niekiedy wręcz buczały. Mówiąc krótko, te sprzęty nie przystają do siebie, nie zgrywają się. I tak bywa niekiedy, co zrobić. Ale trochę szkoda, bo bardzo lubię głośniki Vienny.

Podsumowanie
  1. Wzmacniacz hybrydowy łączący w sobie delikatność i ciepłotę przekazu lampowego z dużą dynamiką typową dla tranzystora. Sposób gry bardzo oryginalny i jako taki przyjemny, niemęczący o dużej dozie kulturalności i muzykalności. Wysokie tony pozbawione są jaskrawości i krzykliwości.
  2. Budowa, zarówno zewnętrzna i wewnętrzna – wzorowa. Bardzo solidne materiały zastosowane w konstrukcji, a ona sama wykonana niezwykle porządnie i precyzyjnie.
  3. Xindak XA-6900 to urządzenie bardzo uniwersalne, wyposażone w dwie pary wejść RCA, jedno XLR, a także wejście USB do podłączenia komputera. Co ważne, wewnątrz znajduje się DAC, więc po podłączeniu przez wejście USB odpada konieczność zakupu dodatkowego przetwornika cyfrowo-analogowego. Poza tym wzmacniacz ma także wyjście na subwoofer.
  4. Ogólne wrażenia z testu są korzystne – to wzmacniacz z duszą do grania muzyki, wrażliwy i mocny, jednocześnie. Delikatny i energetyczny. Z dobrą, konkurencyjną ceną, choć wymagający trochę uwagi przy doborze optymalnych współpracujących kolumn.

Dane techniczne
Konstrukcja – hybrydowy wzmacniacz zintegrowany
Przedwzmacniacz – lampowy – lampa Electro-Harmonix 6922
Końcówki mocy – tranzystorowe – tranzystory 2SA1943/2SC5200
Moc wejściowa – 2 x 100 W
Zniekształcenia  < 0,15%
Stosunek sygnał-szum > 90 dB
Pasmo przenoszenia – 10 Hz – 100 kHz
Wejścia – 2 RCA, 1 XLR, 1 USB
Czułość wejścia – 300mV
Wymiary (W x S x G) – 148 mm x 430 mm x 401 mm
Masa – 17 kg

Link na stronę producenta: TUTAJ
Zdjęcia własne autora oraz ze strony Polpak Poland