wtorek, 27 listopada 2012

Monitory Studio 16 Hertz Canto One






Wstęp
Studio 16 Hertz, pomimo z obca brzmiącej nazwy, jest firmą rodzimą. Z Polski, a konkretnie z Tychów (lub Tych, jak kto woli). Jej właścicielem oraz głównym konstruktorem jest pan Grzegorz Rogala. Studio 16 Hertz to manufaktura doskonale znana wielu miłośnikom dobrego dźwięku – przede wszystkim w Polsce, ale także coraz częściej i zagranicą. Firma w swojej ofercie ma kilka modeli kolumn, jeden z nich Minas Anor IIIs niedawno opisywałem, wywarły one wówczas na mnie bardzo pozytywne wrażenie zarówno pod względem estetyki wykonania, a także dźwięku. Czytelnika zainteresowanego dokładnym opisem kolumn Minas Anor IIIs zapraszam TUTAJ.
Na tegorocznej wystawie Audio Show w Warszawie zostały po raz pierwszy publicznie zaprezentowane nowe monitory noszące wdzięczną nazwę Canto One, gdzie grały w towarzystwie wzmacniacza lampowego Ming Da MC-34A (test TU). Rozpoczynają one nową firmową serię kolumn podstawkowych, na którą składają się (oprócz Canto One) także Canto Two, Canto Three – gdzie model One jest najwyższy w serii, a Three – najniższy. Ową grupę uzupełnia kolumna centralna Canto Center.

Do mnie zaś trafiły monitory Canto One. Zostały one wypożyczone bezpośrednio z firmy Studio 16 Hertz.

List od konstruktora Canto One
Od właściciela i konstruktora Studio 16 Hertz, pana Grzegorza Rogali otrzymałem następujący list szczegółowo wyjaśniający ideę budowy oraz opisujący konstrukcję Canto One. List cytuję w całości.

Kolumny Canto to nowa rodzina kolumn podstawkowych, która niebawem zostanie dołączona do naszej oferty i będzie umieszczona na stronie internetowej Studia 16 Hertz. W jej skład wchodzą trzy modele i jeden głośnik centralny.Wspólną cechą tych zestawów jest zbliżony wymiar zewnętrzny, wszystkie mają pochylenie frontowej ścianki (poza głośnikiem centralnym) i oparte są o 14 cm przetworniki. Kolumny te mogą pracować jako pełno zakresowe monitory jak i zostać użyte do wysokiej klasy dźwięku 5-cio czy 7 -kanałowego zarówno przy odtwarzaniu koncertów, jak i filmów w systemie kina domowego lub dźwięku wielokanałowego niedekodowanego.

Trzy modele Canto One, Two, Three, czyli po kolei każdy.
Cennik przedstawia się następująco:
Canto 1 - 3990 pln/para
Canto 2 - 3490 pln/para
Canto 3 - 2 890 pln/para
Canto Center - 1890 pln/szt

Prezentowany model to kolumna, która została wybrana na prezentację Audio Show 2012 naszego pokoju wystawowego. W tym roku prezentacja miała odbywać w myśl formuły ”niedrogo, a dobrze”.

Kolumienki te zbudowane są w oparciu o przetworniki skandynawskie i skandynawsko-pochodne. Midwoofer ma membranę z wytłaczanego polipropylenu, cewkę 38mm średnicy, solidny układ magnetyczny i kosz z aluminium. Tweeter to jedwabna kopułka 28mm chłodzona ferrofloidem na aluminiowym karkasie, front jest także aluminiowy. Zwrotnice umieszczone są na płytce drukowanej miedziowanej i cynowanej dla lepszej przewodności. To produkt niemieckiego Intertechnika. W środku cewka powietrzna I.T., kondensatory Audyn Cap QS, Jentzen oraz rezystory metalizowane. Kable z miedzi beztlenowej o przekroju 1,5 mm. Wszystkie połączenia są lutowane - nie ma żadnych wsuwek.

Terminal połączeniowy jest pojedynczy, znajduje się na tylnej ściance, akceptuje wtyki bananowe, widełki jak i gołe kable do 6mm średnicy. Otwór bass reflexu znajduje się na tylnej ściance w osi głośnika wysokotonowego.

Skrzynka to MDF grubości 19mm, zaś front ma aż 38 mm grubości!  Przód kolumny jest pokryty lakierem młotkowym w odcieniu półmat z charakterystycznym „wcięciem” w obszarze głośnika wysoko tonowego. Skrzynka została wykonana technologią obrabiarek CNC, materiał łączony ma kąt 45 stopni z zamkiem. Wszelkie naprężenia w materiale będące wynikiem „pracy ” drewna zostały wyeliminowane. Fornir nakładany na prasie na przygotowane formatki to czereśnia amerykańska z dodatkowym barwnikiem. Całość wykończona lakierem odkrytoporowym.

Budowa i wrażenia ogólne
Pan Grzegorz Rogala w powyższym liście w zasadzie wyczerpał temat budowy Canto One, jednak nie napisał jakie konkretnie głośniki są użyte do ich konstrukcji. Pozwoliłem sobie podpytać o ten niezwykle ważny element. Uzyskałem odpowiedź, że głośniki średnio-niskotonowe pochodzą od duńskiego Dynaudio – to model 15 W38-04, zaś tweeter to izraelski Morel. Bardzo intrygujący zestaw.

Jak monitory prezentują się, widać na zdjęciach, ale muszę szczerze przyznać, że wykonanie stolarki, położenie forniru stoi na wysokim poziomie jakościowym, a także pochylenie przednich ścianek bardzo przypomina mi kolumny PMC Twenty.21 które niedawno opisywałem TUTAJ.
Wypada tylko jeszcze powiedzieć, że Canto One są ładne i mogą być ozdobą salonu.

Zastosowane głośniki średnio-niskotonowe Dynaudio, z charakterystycznym obramowaniem z gładkiej stali oraz typowo dla tej firmy ukształtowaną membraną, a także pomalowanie frontu na matową czerń powodują, że Canto One kojarzą się stylistycznie nie inaczej jak z duńskimi monitorami firmy Dynaudio. Warto zwrócić uwagę, że płyta czołowa po bokach została ścięta łagodnym półokrągłym cięciem. Ten zabieg przynosi niewątpliwy zysk estetyczny, ale jego zamysłem było najprawdopodobniej zapobieganie dyfrakcji i rezonansów dźwięku.







Warunki odsłuchu
Monitory Canto One przyłączałem do dwóch wzmacniaczy: Calyx CTI oraz Hegel H100. Kolumny odniesienia to Vienna Acoustics Mozart Grand oraz Rega RS3, źródła - odtwarzacz płyt Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz gramofon Clearaudio Emotion, a także komputer MacBook. Kable to komplet Organic Audio. Przedwzmacniacz gramofonowy – PreAmplifikator II. Szczegółowa lista używanego sprzętu znajduje się na końcu niniejszego tekstu.

Dźwięk
Większość dostępnych na rynku monitorów charakteryzuje się tym, że to nie niskie tony są ich domeną albo inaczej – monitory zazwyczaj mają za zadanie głównie skupiać się na średnicy, ukazywać jej bogactwo, liczne niuanse, a także na sopranach. Bas dla monitorów to zakres mocno obcięty od dołu. W kolumnach podstawkowych Canto One jest trochę inaczej, bo niskie tony są bardzo wyraźne i mocne, co nie oznacza, że nie są ograniczone u dołu, bo są, ale mniej niż u wiele innych monitorów. Jednocześnie owy bas jest silny, skupiony – motoryczny i jędrny. O gęstym stanie ciężkości. Naprawdę byłem pod wrażeniem, że Canto One napełniły całe 30 m2 pomieszczenia odsłuchowego mocnymi i sprężystymi niskimi tonami. Bezproblemowo. Być może o „wielkości” basu zadecydował fakt, że monitory stały odsunięte około metr od tylnej ściany, a ujścia bass-refleksu były skierowane dokładnie na tą ścianę. Warto jednak zauważyć, że bas mimo, że obfity, to nie przykrywał pozostałych zakresów, które były dobrze czytelne i wyraziste.
Cały przekaz monitorów odbiera się jako szybki i tętniący życiem, ale nie za ofensywny, dobrym na ten styl będzie określenie - fizjologiczny. Canto One dobrze radzą sobie z dynamiką, w tym i przy szybkim, gwałtownym narastaniu dźwięku. Dobrze reprodukują kontrasty dynamiczne.

W tym miejscu muszę nadmienić, że Canto One mają bardzo ładną stereofonię – to, że „znikają” z pokoju odsłuchowego to oczywistość w tym pułapie jakościowym, a także fakt, totalnego „odrywania się” dźwięku od krawędzi skrzynek głośników. Dodatkowo, panorama, horyzont odsłuchowy są niezwykle szerokie, przestrzenne – nieomal dookolne, choć to przecież stereo. Dźwięk „wychodzi” poza obrys kolumn o jakiś metr w lewo i prawo, a także daleko w głąb. A to niełatwa rzecz.  Bez wątpliwości pod względem budowania sceny i stereofonii tyskie monitory przynależą do wysokiej klasy, wyższej niż by sugerowała ich cena. Podobnie rzecz ma się z rozdzielczością, – bo ta również jest tu większa niż można się spodziewać – nie jest idealna, ale wyborna, doskonale pozwalająca odróżniać jeden ton od drugiego, poszczególną parę skrzypiec w większym składzie orkiestrowym. Dźwięk jest obficie nasycony szczegółami, mikro-wybrzmieniami. Nie ma wrażenia zlewania się dźwięku w masę, nachodzenia na siebie poszczególnych tonów – jest dokładność, jest precyzja. W stopniu ponad standardowym w tej klasie cenowej, powtórzę.

Środek pasma ma przyjemną miękkość i liczne wybarwienia tonów powodujące, że wokale brzmią prawdziwie, lecz z dużą dozą emocji, a także ukazywania ich struktury, kolorystyki. Podobnie sprawa ma się z dźwiękiem fortepianu – jest barwny, śpiewny i nasycony; struny ładnie i długo drgające, a pogłosy dalekie, subtelnie kreślone i niegasnące zbyt szybko. Średnica jest wyrównana, dobrze zszyta z górą i dołem pasm. Nie jest wysunięta do przodu, jest na linii głośników.
Wysokie tony są lekkie, aczkolwiek szczegółowe. Nieszeleszczące, bez szklistości. Dryfujące w stronę neutralności, lecz już nie naturalności, ponieważ zbytnia drapieżność to pojęcie dla nich obce. Soprany są detaliczne i ładnie rozdzielcze, lecz nie są ostre. Jedynie kilka płyt i to tych gorzej nagranych, kaleczyło uszy podczas odsłuchów, więc mogę napisać, że wysokie tony są gładkie, co nie oznacza, ze wygładzone, bo maja wyraźną strukturę przestrzenną. Słuchając wysokich tonów, nie ma się poczucia, że czegoś tam brakuje, choć znam też kolumny, które więcej informacji z tego zakresu wyciągają, wydobywają na powierzchnię, ale kosztują znacznie drożej. Coś, za coś – a Canto One (w swojej cenie) i tak soprany mają wyśmienite.

A gdzie strony ujemne?
Ten podrozdział nazwałem przewrotnie „strony ujemne”, ale trudno mi pisać o takowych w Canto One. Mógłbym „coś” na siłę znaleźć, doszukać się gdzieś jakiejś niekonsekwencji w dźwięku, podbicia zakresu, czy braku najniższych tonów. Jednak przy cenie 4 000 zł za parę monitorów z Tychów jakoś nie składa się mi by pisać o ich słabszych stronach. Ponieważ monitory są pięknie wykonane na wysokiej jakości komponentach, mają dobrze skrojony, wyrafinowany dźwięk – za podobną europejską konstrukcję trzeba by zapłacić 2 lub nawet 3 razy więcej. Czego więc tu się czepiać? Może tego, że nie mają z przodu przylepionego emblematu ATC, PMC lub Dynaudio, a Studio 16 Hertz? Bo klasa wykonania oraz dźwięku Canto One to poziom światowy. Zresztą, gdy popatrzeć (i posłuchać) na inne firmowe kolumny, to widać, że pan Grzegorz Rogala dokładnie wie, co zrobić, aby dźwięk jego produktów był wyśmienicie skomponowany, a cena rozsądna, bo polska. Tak też jest w przypadku Canto One.







Podsumowanie
1. Studio 16 Hertz Canto One to piękna stolarka, naturalny drewniany fornir. Wysokiej klasy zastosowane przetworniki – na dole Dynaudio 15 W38-04, a na górze jedwabny tweeter Morel.
2. Dźwięk mocny, skupiony, nasączony muzyką w stopniu wyśmienitym. Co ciekawe, bas większy (i niższy), niż by wskazywały monitorowe gabaryty. Wspaniała stereofonia, duża przestrzeń z wyborną lokalizacją źródeł pozornych. Średnica harmonijna, dociążona i gęsta – wyraźna. Soprany nieco przygaszone, ale wystarczająco rozdzielcze – niemęczące, nieagresywne.
3. Canto One łączą w sobie energię i subtelność, są szybkie, ale tętnią emocjami. Zapewniają rasowy, kulturalny oraz intrygujący dźwięk, który warto poznać.
4. Więcej niż uczciwa proporcja jakość/cena. Za polskie 4000 zł (czyli około 1000 Euro) otrzymuje się polski produkt w wysokiej europejskiej klasie i jakości, za który trzeba by zapłacić znacznie więcej gdyby nie był to wyrób rodzimy.

Sprzęt używany podczas testu
Wzmacniacze: Calyx CTI (test TU) oraz Hegel H100 (test TU).
Źródło cyfrowe: odtwarzacz płyt Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz komputer MacBook.
Źródła analogowe: gramofon Clearaudio Emotion oraz przedwzmacniacz gramofonowy PreAmplifikator II (test TU), a także Referencyjny Tuner Radiowy UKF FM Amplifikator (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand i Rega RS3.
Okablowanie: komplet Organic Audio (test TU) oraz komplety serii Red i Gray firmy Audiomica Laboratory.
Akcesoria: podstawki pod monitory VAP, stoliki audio VAP oraz Ostoja T-3, panele akustyczne (10. sztuk) Vicoustic Wave Wood (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40 (test TU) pod wzmacniaczem Hegel H100, kolce antywibracyjne GFmod Audio Research pod wzmacniaczem Calyx CTI, platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU) pod gramofonem, Dust Caps RCA firmy Sevenrods (test TU).

Link na stronę producenta Studio 16 Hertz - TUTAJ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację