Wstęp
Do niedawna Korea Południowa kojarzyła się wyłącznie z masową (i
doskonałą jakościowo, trzeba dodać) elektroniką produkowaną przez tak znane
firmy jak Samsung, Daweoo, LG i jeszcze kilka innych.
Jednak od kilku lat Korea to także, liczący się w świecie
audio-stereo, gracz. Takie marki jak Aura, Stello, Eximus (te trzy to własność
firmy April Music), Styleaudio, Aurender, Bakoon Products, Novatron (producent CocktailAudio X10), czy
Calyx / Digital & Analog przebojem wkraczają na salony melomanów, zdobywają
uznanie audiofilów i liczne nagrody recenzentów. Zaś Calyx to jest nazwa, o
której w ostatnim czasie naprawdę głośno. Śmiało można napisać, że robi
niezwykłą furorę.
Marka Calyx
Firma Digital & Analog powstała w 1999 roku z myślą o
produkowaniu wzmacniaczy cyfrowych tzw. klasy D. Wkrótce potem D&A
rozpoczął współpracę z Samsung Electronics przy opracowywaniu technologii
amplifikacji cyfrowej oraz wykorzystania półprzewodników. W tym czasie D&A
zarejestrował wiele oryginalnych patentów, których innowacyjność pozwoliła na
finansowanie dalszego rozwoju. Pozyskano bowiem zewnętrze źródła kapitału –
inwestorami stały się takie giganty jak Hyundai/Kia Motor Group, Venture
Capital GE, Korean Development Bank i inne.
Zaprojektowano i rozwinięto różne algorytmy PCM-PWM włączając w to
procesory dźwięku oraz systemy amplifikacji cyfrowej, które to technologie następnie
sprzedano wielu firmom z segmentu audio.
W roku 2008 zmieniono firmową strategię – zdecydowano o
stworzeniu własnej marki high-end, którą nazwano Calyx (słowo to oznacza
kielich kwiata, a inspiracją dla nazwy „Calyx” był wiersz chińskiego poety).
Stało się tak, ponieważ zarząd Digital & Analog doszedł do wniosku, że większość
światowych firm audio nie wykorzystuje w pełni możliwości technologicznych
zawartych w idei amplifikacji cyfrowej (ICE-Power). Na początek zostały opracowane,
więc monobloki o mocy 500 Wat – otrzymały nazwę Calyx 500 Mono.
Rok 2011 przyniósł premierę asynchronicznego przetwornika
cyfrowo-analogowego Calyx opartego o komponenty Xmos oraz ESS Sabre 9018.
Równocześnie opracowano wzmacniacz zintegrowany Calyx CTI zbudowany w technologii
amplifikacji cyfrowej. Oba te produkty zostały zaprezentowane po raz pierwszy
na wystawie audio CES 2011 w Las Vegas (USA). Calyx DAC USB oraz Calyx CTI
okazały się być światowym przebojem na rynku – podbijają serca i uszy
audiofilów. I nie są to czcze słowa, o czym napiszę
w dalszej części tekstu.
Obecnie w ofercie D&A można znaleźć wiele pozycji takich
jak wzmacniacze, kolumny, procesory dźwięku, przetworniki cyfrowo-analogowe, a
także układy scalone do wzmacniaczy cyfrowych i inne. Produkty z logo Calyx
charakteryzują się innowacyjnością technologiczną oraz niebywałą troską o
referencję reprodukowanego dźwięku; są zawsze zamknięte w atrakcyjnej obudowie
o nowoczesnym designie.
Za sukcesem Digital & Analog stoi pan dr inż. Seung-Mok
Yi, który jest założycielem oraz głównym konstruktorem firmy. Wcześniej
pracował dla tak renomowanych marek jak Koetsu, Black Diamond Racing, Nirvana
Audio i wielu innych. Warto wspomnieć, że jest także zapalonym melomanem,
uczestniczy w wielu koncertach – jego ideą jest móc realnie reprodukować
dźwięk „na żywo” przy użyciu sprzętu audio-stereo.
dr inż. Seung-Mok Yi (źródło zdjęcia)
Opisywany wzmacniacz został wypożyczony od polskiego dystrybutora
marki Calyx – firmy GFmod Audio Research z Częstochowy.
Budowa, właściwości i wrażenia ogólne
Calyx CTI to niewielkie pudełeczko (masa to tylko 5,5 kg)
przypominające mi trochę designem sprzęt komputerowy firmy Apple – to podobna
jakość obudowy, z gładkim, jasnym aluminiowym wykończeniem i wyglądzie klasy „super
premium”. Jest tu piękne dopracowanie każdego szczegółu obudowy, pedantyczna
wręcz dbałość o każdy detal – jak w najdroższym MacBooku. Co nietypowe,
wzmacniacz nie ma żadnych stópek, nóżek. Spoczywa jedynie na około pół
centymetrowej warstwie czarnej gumy przyklejonej od spodu obudowy. Przez to
Calyx wydaje się jeszcze mniejszy, bo jest niższy bez stóp. Można jednak
postawić go na (kupionych osobno) stopach antywibracyjnych np. Rogoz-Audio
BW40 lub na kolcach – jak i ja uczyniłem, otrzymałem takie razem ze wzmacniaczem
od dystrybutora GFmod Audio Research.
Wracając do budowy. Jak łatwo zorientować się, Calyx, pomimo
że jest niewysoki (7 cm) i niezbyt szeroki (22,5 cm), to bardzo głęboki – 40,5
cm. Potrzebuje, więc głębokiej szafki audio lub stolika.
CTI jest dość minimalistycznie wyposażony w funkcje i
regulatory. Front zajmuje stosunkowo dużych rozmiarów wyświetlacz (w porównaniu
do całego panelu przedniego), podświetlany punktowo na pomarańczowo – bardzo w
stylu hi-tech to się prezentuje. Niestety, wyświetlacza nie da się przyciemnić,
wyłączyć lub inaczej zorganizować. Wyświetlana jest na nim informacja o przyłączonym (aktywnym) źródle (od CH1 do CH3 i USB) oraz cyframi stopień
wzmocnienia (od 0 do 92). Warto jednocześnie zauważyć, że przy poziomie „20”
sygnał jest już naprawdę głośny, a przy „30” bardzo głośny. Przy „40” drżą
szyby w oknach i podłoga. Więcej niż „50” nie próbowałem - moc tego wzmacniacza
jest porażająca!
Na panelu przednim znajdują się równomiernie po bokach
rozmieszczone niewielkie gałki (z aluminium). Lewa odpowiada za wybór źródła
(cztery), a prawa z regulację wzmocnienia. Co nietypowe, każde źródło ma osobną
regulację siły głosu, czyli przyłączając np. odtwarzacz CD, tuner, czy komputer
– każdą głośność można ustawiać niezależnie. Bardzo przydatna funkcja. Kiedy
odłączyć Calyx od zasilania (przyciskiem z tyłu) poziom wzmocnienia na
wszystkich wejściach źródeł wraca do pozycji „0”. Po ponownym włączeniu
urządzenia trzeba je ustawiać od nowa. Nieco to denerwujące, ale można się
przyzwyczaić. I jeszcze słowo o gałkach z przodu – lewa lub prawa wciśnięta
wycisza dźwięk do poziomu „0” – są one klawiszami „mute”. Szkoda, że po
ponownym ich naciśnięciu poziom wzmocnienia nie wraca do poprzedniego. Trzeba
kręcić gałką głośności od początku…
Pilot zdalnego sterowania jest estetyczny, bardzo podobny do
sterownika Hegel (zdjęcie poniżej). Służy do regulacji amplifikacji oraz wyboru
źródła. I tyle.
Z tyłu znajduje się wspomniany już włącznik sieciowy. Obok
umieszczono (poprzecznie) gniazdo wejściowe IEC, a tuż obok rząd 3. par gniazd
RCA. Złoconych, z wewnątrz zatopionym białym tworzywem sztucznym. Mniej więcej
po środku znajduje się gniazdo wejściowe typu USB (24/96) do wewnętrznego DACa,
a powyżej złocony zacisk uziemienia. Tuż obok, po prawej stronie zamontowano
parę gniazd RCA wyjścia przedwzmacniacza. Po prawej stronie tylnego panelu
znajdują się dwie pary terminali głośnikowych (wysokiej jakości) zatopionych w
przezroczystym tworzywie sztucznym. Akceptują zarówno wtyki typu bananowego,
widełki, jak i nagie kable.
Niestety, skąpość miejsca z tyłu jest czasami przeszkadzająca. Dosłownie. Jeżeli przyłączyć do terminali kable głośnikowe używając do tego takich zakończonymi wtykami widełkowymi, to prawy kabel całkowicie zasłania wyjścia RCA przedwzmacniacza – niemożliwe jest umieszczenie w nim wtyków lub jest to bardzo utrudnione. Podobnie rzecz ma się z gniazdem sieciowym, – kiedy włożyć tam grubszy wtyk sieciowy, mocno ograniczony staje się dostęp do włącznika sieciowego znajdującego się tuż obok.
Niestety, skąpość miejsca z tyłu jest czasami przeszkadzająca. Dosłownie. Jeżeli przyłączyć do terminali kable głośnikowe używając do tego takich zakończonymi wtykami widełkowymi, to prawy kabel całkowicie zasłania wyjścia RCA przedwzmacniacza – niemożliwe jest umieszczenie w nim wtyków lub jest to bardzo utrudnione. Podobnie rzecz ma się z gniazdem sieciowym, – kiedy włożyć tam grubszy wtyk sieciowy, mocno ograniczony staje się dostęp do włącznika sieciowego znajdującego się tuż obok.
Instalacja kabli głośnikowych zakończonych "widełkami" zasłania wyjścia RCA przedwzmacniacza
Większy wtyk sieciowy (tu Furutech) częściowo utrudnia dostęp do włącznika sieciowego (po lewej)
Zastosowanie kabli głośnikowych zakończonych "bananami" odsłania wyjścia RCA "Pre Out"
Calyx CTI został zaprojektowany przez pana dr inż. Seung-Mok
Yi, założyciela firmy Calyx / Digital & Analog, twórcę, jednych z pierwszych
na świecie, zaawansowanych układów wzmacniaczy typu D.
Jak można przeczytać w materiałach informacyjnych:
wzmacniacz jest zbudowany na zasadzie dual mono na modułach Ice Power, każdą „końcówkę
mocy” zamontowano na osobnej płytce. Sterowanie głośnością jest także cyfrowe,
lecz dokonywane w domenie analogowej. Zaprojektowane w taki sposób, by zminimalizować
wszelkie szumy – również te wynikające ze sposobu regulacji głośnością. Dzięki
temu dźwięk ma być wyjątkowo rozdzielczy nawet przy niskich poziomach
głośności. Wysoki współczynnik tłumienia (damping factor) o wartości 4000
skutkuje tym, że membrany głośników są nie tylko rozpędzane dużą mocą 200 Wat
na kanał, ale również są odpowiednio tłumione i wygaszane (kiedy potrzeba).
Dodam, że typowy współczynnik tłumienia dla „normalnych” wzmacniaczy
tranzystorowych waha się w okolicy wartości 100…
Dźwięk
Pierwszy kontakt dźwiękowy z Calyx CTI powoduje, że trzeba
przewartościować dotychczasowe (i często nie najlepsze) postrzeganie
wzmacniaczy cyfrowych i uznać, że prawdziwy i rzeczywisty postęp technologiczny w
audio dokonuje się na naszych oczach (i uszach). Natomiast jeden z istotnych
punktów ciężkości owego postępu mieści się nie gdzie indziej jak w Korei
Południowej.
Brzmienie CTI jest nieprawdopodobnie masywne, niezwykle
dynamiczne, ofensywne, a jednocześnie bardzo szerokie – z obfitą przestrzenią
oraz silnymi, skupionymi basami. Każdy ton błyskawicznie narasta, wybrzmiewa,
lecz kiedy kończy się, znika natychmiast bez śladu. Membrany głośników
momentalnie reagują na sygnał zarówno na jego koniec, jak i początek –
wzmacniacz „gasi” je od razu. Za taki stan rzeczy niewątpliwie odpowiedzialny
jest wysoki współczynnik tłumienia (damping factor) Calyxa sięgający wartości
4000. I to słychać bezsprzecznie.
Ponadto odczuwalna jest duża potencjalna moc dźwięku
drzemiąca podskórnie; podczas słuchania muzyki ma się wrażenie, że dźwięk aż
kipi od emocji; czuć, że CTI chce grać mocniej i obszerniej – tylko czeka na
głośniejszy, silniejszy sygnał, by go wydobyć na powierzchnię, dobitnie reprodukować, wytworzyć potężne ciśnienie akustyczne. Przy tym Calyx wcale nie
koncentruje się na owej mocy, a przynajmniej nie ma się takiego wrażenia, bo
czyni to naturalnie, przy okazji – można napisać. Bowiem cały dźwięk budowany
jest harmonijnie, żaden zakres nie jest uprzywilejowany, wszystkie są równouprawnione.
Bas jest mocny, pięknie sprężysty, wielopłaszczyznowy – dobitny i
spektakularny. Efektowny, lecz nie efekciarski. Średnica gęsta, skoncentrowana,
esencjonalna z mnóstwem informacji, tonów bliskich i dalekich, wybrzmień i
mikro-wybrzmień – fascynująca. Średnie tony są mocno przybliżone do słuchacza,
wyoblone; tworzą ścianę dźwięku blisko słuchacza. Wysokie tony – otwarte,
aczkolwiek niemęczące, bez tendencji do sybilizowania. Miałem wrażenie, że
czasami przydałoby się im nieco więcej drapieżności, bo na moje upodobania, są
ciut za subtelne, przygaszone. Jednak dzięki temu są jednak także i milsze dla
ucha.
Jak już napisałem wcześniej, przestrzeń jest niezwykle szeroka. Sięgająca
daleko poza obrys kolumn, z doskonałą, holograficzną stereofonią - czystą i klarowną.
Lokalizacja instrumentów, wokali jest perfekcyjna, ułuda głębi - dobra, a namacalność dźwięków – wyśmienita. Co istotne, Calyx nie ma najmniejszych problemów z
ukazywaniem dźwięku katedralnego, czyli takiego nagrywanego w kościołach, gdzie
pogłos jest inny niż w pomieszczeniach adoptowanych akustycznie. Zadziwiające
jest to, że kościelne organy (przecież piekielnie trudne zarówno do nagrania,
jak i odtworzenia) grają jak …organy. Mocnym, eufonicznym dźwiękiem z długimi,
krążącymi i ciągnącymi się po kościele echami. Fenomenalne zjawisko.
Generalnie, gęste nagrania typu duże orkiestry symfoniczne,
rozbudowane składy instrumentalne, chóry, to zdaje się, że to jest to, co Calyx
CTI najbardziej lubi. On doskonale umie i potrafi umieszczać każdy instrument
lub głos osobno, rozdzielić je, uczynić słyszalnymi realnie – tworzy
selektywny, rozdzielczy dźwięk przekaz, nie ma tu jednej skupionej masy,
ogólnego zarysu – jest detal, jest wyrazistość, jest spektakl. Jest finezyjny,
filharmoniczny dźwięk, o ile takiej figury stylistycznej mogę użyć na opisanie
owej substancji. Nieco gorzej jest z tzw. głębszą dźwięcznością, bo pojedyncze nuty wybrzmiewają raczej płasko, nie mają wyraźnie definiowanego dalszego planu. Jest to zwłaszcza słyszalne w nagraniach fortepianu solo.
Niestety, Calyx CTI zupełnie nie sprawdził się w towarzystwie gramofonu Clearaudio Emotion. Sądzę, że gramofon to nie jest dobry kompan dla koreańczyka. Bardzo dobrze natomiast zagrał Referencyjny Tuner Radiowy UKF FM Amplifikator - pełna synergia.
Niestety, Calyx CTI zupełnie nie sprawdził się w towarzystwie gramofonu Clearaudio Emotion. Sądzę, że gramofon to nie jest dobry kompan dla koreańczyka. Bardzo dobrze natomiast zagrał Referencyjny Tuner Radiowy UKF FM Amplifikator - pełna synergia.
Warto także zauważyć, iż przyrost sygnału jest bardzo
proporcjonalny – zarówno ciche, jak i głośne odsłuchy zapewniają równomierną
skalę i masę dźwięku, jednak ta cichsza ma podobny stan skupienia, jak ta głośniejsza,
lecz jest o niższym natężeniu dźwięku. I odwrotnie.
Podsumowując tę część: Calyx CTI zapewnia szybki, mocny,
eufoniczny dźwięk. Z dużą energią, prężnością, z uderzeniem i z masą. Namacalny,
rozbudowany, ale jednocześnie szczegółowy i rozdzielczy. Epicki i
spektakularny.
Czy Calyx CTI to wzmacniacz idealny w swojej klasie?
Z powyższego opisu wynika, że Calyx CTI nieomal bez wad. Czy jest tak rzeczywiście? Jaki jest jego prawdziwy charakter?
– pewnie Czytelnik zapyta. Śmiało mogę zaryzykować twierdzenie, że ów koreański
wzmacniacz przewyższa nie jedną droższą konstrukcję. Wyznacza też bardzo wysoki pułap dźwięku, jaki dla wielu wzmacniaczy z
okolic kwot 7 000 zł – 9 000 zł niemożliwy jest nie tyle do
osiągnięcia (co zrozumiałe), ale nawet przybliżenia, podobieństwa. Dlatego, że CTI
jest świetny w budowaniu realnego, naturalnego dźwięku, o wybitnych
umiejętnościach koncertowych muzyki (szczególnie nowoczesnej).
Trzeba jednak mieć na uwadze, że jest to dźwięk sterylny, a
w zasadzie destylat dźwięku, dźwięk „nowej ery”, który nie każdemu przypadanie
do gustu. Pozbawiony jest analogowej mgiełki, lampowego ciepełka, podkolorowanej
(podkręconej) średnicy – tak kochanej na przykład przez zwolenników firmy Naim.
Trudno o nim napisać także, że jest „muzykalny”, bo nie to dla niego jest
priorytetem. Dla Calyxa CTI najważniejszy jest spektakl, koncert, muzyka „na
żywo”, bo tego typu dźwięk preferuje, wytwarza. Sprawia, że słuchacz zatapia
się w dźwięku, pływa w nim, uczestniczy absolutnie. Tu nie ma zmanierowanego dystansu
ciepłego tranzystora, czy słodyczy lamp, jest bezpośrednia szybkość, kliniczna analiza
i spora dźwięczność. Atomizacja dźwięku. Sublimat.
Calyx CTI plus komputer
Kiedy podłączyć do Calyx kablem USB komputer (lub nawet
iPad), wybrać pliki cyfrowe np. FLAC, a następnie uruchomić wzmacniacz z podpiętymi
kolumnami, to momentalnie otrzymuje się realną muzykę, prawdziwą - z dużym
uderzeniem basu, mocnym, sugestywnym dźwiękiem, który jest bardzo plastyczny i
wielokolorowy. Wewnętrzny przetwornik cyfrowo-analogowy jest wystarczająco
dokładny by zapewnić dźwięk komfortowy, aczkolwiek nie perfekcyjnie detaliczny,
czy rozdzielczy. Dla zwolenników nowych mediów będzie to dźwięk wybitny, dla
wielbicieli analogu, lamp elektronowych czy sympatyków wspomnianej już tzw.
„muzykalności” – niekoniecznie. Wydaje mi się, że taka charakterystyka jest
uprawniona, bo choć przybliżająca tylko styl gry CTI, to dobrze opisująca stan
rzeczy.
Calyx CTI oferuje dźwięk nowej ery, dźwięk XXI wielu. Uniwersalność i łatwość "Plug and Play", gdzie „plug”
to komputer, a „play” – Calyx CTI. I pewnie tak będzie wyglądała
ewolucja sprzętu audio, jego funkcji i brzmienia - czy tego sobie odbiorca
życzy, czy nie…
Calyx CTI versus Hegel H100
Hegel H100 jest moim podstawowym wzmacniaczem. Wybrałem go
(a zastąpił niedawno Accuphse E-213), gdyż najlepiej „zgrywał się” z gramofonem
Clearaudio Emotion oraz z kolumnami Vienna Acoustics Mozart Grand. Poza tym jest
uniwersalny (wewnętrzny DAC), ma możliwość dowolnej rozbudowy, wiele
różnorodnych wejść, ma dużą moc. Te parametry ostatecznie zadecydowały, że mam
model H100, a nie np. H200 z oferty Hegla. Poza tym bardzo lubię jego dźwięk. To
tytułem wstępu.
W powyższy system „włożyłem” zamiast Hegla H100, Calyx CTI.
Różnica w dźwięku była zasadnicza i słyszalna od razu.
CTI przede wszystkim perfekcyjnie „włada” kolumnami – można
napisać, że kontrola nad głośnikami jest idealna, a szybkość narastania sygnału
(i wygaszania) natychmiastowa. U Hegla H100 nieco z tym gorzej, ale i tak
więcej niż poprawnie. CTI bardzo szeroko rozciąga, buduje scenę - panorama
stereofoniczna jest dokładna, z punktowo określonymi poszczególnymi źródłami,
lecz sama przestrzeń jest mocno przybliżona do słuchacza, dając wrażenie jakby
zagęszczenia, potoku dźwięku, niejakiej holografii. W Heglu H100 stereofonia
jest trochę węższa, ale za to głębia, trójwymiar mają lepsze definiowanie.
Innymi słowy, w H100 przestrzeń jest określana bardziej w 3D, jest jednak mniej
spektakularna jak w CTI. Calyx świetnie radzi sobie z bardzo gęstymi
nagraniami, kapitalnie pokazuje gradację chórów, narastanie i gaśnięcie
licznych smyczków dużych składów symfonicznych, a także, co istotne, pogłosy
sal koncertowych lub pomieszczeń kościołów – CTI jest w tym genialny, a Hegel
H100 - co najwyżej dobry.
Myślę, że dźwięk Calyx może wydawać się niektórym
melomanom osuszony z emocji, kliniczny i sterylny lub też „zbyt prawdziwy” - jak
kto woli. Bo koreański wzmacniacz pokazuje to, co rzeczywiście zawarte jest na płycie,
niczego nie upiększa – po prostu niezwykle czysto wzmacnia. Fenomenalnie
amplifikuje. Hegel H100 ma własny, odmienny charakter - tu każde nagranie (czy dobrze
zrealizowane, czy gorzej) jest wzmacniane w sposób atrakcyjny dźwiękowo - te
słabsze są „interpolowane”, a lepsze – „ekstrapolowane”.
Norweski wzmacniacz ma
manierę pokazywania dźwięku organicznego, przyjemnego dla uszu, bogatego w nuty
- fizjologicznego. Bardzo pasuje do niego sformułowanie „muzykalny”, bo każdy
gatunek muzyki amplifikuje jednakowo wybornie, energetycznie i z emocjami. Totalnie.
Ale owa maniera nie ma nic wspólnego ze sztucznością lub dźwiękiem fantomowym.
Bliższa jest naturalności, ale nie neutralności. Dodatkowo, gdyby hipotetycznie przyjąć, że dźwięk składa się z wielu pojedynczych komórek lub kwantów, to Calyx CTI nie do końca zapełnia te struktury, a Hegel H100 - całkowicie i somatycznie. Jednak ogólny styl określania owych "kwantów" muzyki w obu wzmacniaczach jest konwergentny. Mam jednak wrażenie, że nuty w CTI są mniej dźwięczne niż w H100.
Calyx CTI i Hegel H100 mają wbudowane podobnej jakości DACi. Hegel H100 ma więcej wejść i wyjść – są wejścia XLR. Kończąc to krótkie porównanie nadmienię, że Calyx CTI kosztuje 10 000 zł, a Hegel H100 – 11 000 zł.
Calyx CTI i Hegel H100 mają wbudowane podobnej jakości DACi. Hegel H100 ma więcej wejść i wyjść – są wejścia XLR. Kończąc to krótkie porównanie nadmienię, że Calyx CTI kosztuje 10 000 zł, a Hegel H100 – 11 000 zł.
Konkluzja
W podsumowaniu napiszę: tak, zgadza się - jestem
zwolennikiem technologii analogowej, płyt winylowych, „dźwięku lampowego” i muzykalnego,
ale w kontakcie z CTI przyznaję, że nowoczesna zaawansowana amplifikacja
cyfrowa (tzw. klasy D) odpowiednio zaaplikowana i użyta, sprawia, że można
lepiej i więcej usłyszeć. Chylę czoła - Calyx CTI jest hipnotyczny, może
uzależniać. Trudno mi wyobrazić sobie lepszy wzmacniacz w jego cenie (10 000 PLN), a nawet wyższej do nagrań symfonicznych, elektroniki i dużych składów wokalno
- instrumentalnych. Przy innych rodzajach muzyki, repertuaru można, mówiąc kolokwialnie,
powybrzydzać i znaleźć kilku godnych konkurentów dla koreańskiego wzmacniacza
na podobnym pułapie cenowym.
Ostatecznie o tym, co podoba się najbardziej indywidualnie decyduje indywidualny gust słuchacza, lecz Calyx CTI ma wszelkie obiektywne zadatki na to, by uznać go za sprzęt z bardzo wysokiego pułapu high-fidelity, aczkolwiek jest to nowa kategoria dźwięku, która znacząco różni się od klasycznego brzmienia. Trzeba koniecznie posłuchać, ponieważ dźwięk CTI poszerza horyzonty poznawcze i technologiczne we współczesnym audio. Ode mnie otrzymuje szczerą rekomendację, choć CTI nie zawsze trafiał idealnie (w moje) w preferencje.
Tak czy inaczej - brawo Korea (Południowa, naturalnie)!
Ostatecznie o tym, co podoba się najbardziej indywidualnie decyduje indywidualny gust słuchacza, lecz Calyx CTI ma wszelkie obiektywne zadatki na to, by uznać go za sprzęt z bardzo wysokiego pułapu high-fidelity, aczkolwiek jest to nowa kategoria dźwięku, która znacząco różni się od klasycznego brzmienia. Trzeba koniecznie posłuchać, ponieważ dźwięk CTI poszerza horyzonty poznawcze i technologiczne we współczesnym audio. Ode mnie otrzymuje szczerą rekomendację, choć CTI nie zawsze trafiał idealnie (w moje) w preferencje.
Tak czy inaczej - brawo Korea (Południowa, naturalnie)!
Sprzęt używany podczas odsłuchów
Wzmacniacz: Hegel H100 (test TU) i Stello Ai500.
Źródła cyfrowe: odtwarzacz płyt Musical Fidelity A1 CD-PRO, serwer Olive 06HD oraz komputer MacBook.
Źródła analogowe: gramofon Clearaudio Emotion oraz Referencyjny Tuner Radiowy UKF FM Amplifikator (test TU).
Przedwzmacniacz gramofonowy: PreAmplifikator II (test TU).
Kolumny: podłogowe Vienna Acoustics Mozart Grand oraz monitory Studio 16 Hertz Canto One, a także Sounddeco F3.
Okablowanie: komplet kabli (zasilający, interkonekty i głośnikowe) firmy Organic Audio (test TU), a także serie Red i Gray firmy Audiomica Laboratory.
Akcesoria: platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU) pod gramofonem, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40 (test TU) pod wzmacniaczem Hegel H100 oraz kolce antywibracyjne GFmod Audio Research pod Calyx CTI. Panele akustyczne (10 sztuk) Vicoacustic Wave Wood (test TU), stoliki audio VAP oraz Ostoja T3, a także Dust Caps RCA firmy Sevenrods (test TU).
Wzmacniacz: Hegel H100 (test TU) i Stello Ai500.
Źródła cyfrowe: odtwarzacz płyt Musical Fidelity A1 CD-PRO, serwer Olive 06HD oraz komputer MacBook.
Źródła analogowe: gramofon Clearaudio Emotion oraz Referencyjny Tuner Radiowy UKF FM Amplifikator (test TU).
Przedwzmacniacz gramofonowy: PreAmplifikator II (test TU).
Kolumny: podłogowe Vienna Acoustics Mozart Grand oraz monitory Studio 16 Hertz Canto One, a także Sounddeco F3.
Okablowanie: komplet kabli (zasilający, interkonekty i głośnikowe) firmy Organic Audio (test TU), a także serie Red i Gray firmy Audiomica Laboratory.
Akcesoria: platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU) pod gramofonem, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40 (test TU) pod wzmacniaczem Hegel H100 oraz kolce antywibracyjne GFmod Audio Research pod Calyx CTI. Panele akustyczne (10 sztuk) Vicoacustic Wave Wood (test TU), stoliki audio VAP oraz Ostoja T3, a także Dust Caps RCA firmy Sevenrods (test TU).
Dla dobra i większego obiektywizmu powyższego opisu Calyx CTI porównywałem bezpośrednio ze wzmacniaczami: koreańskim Stello Ai500 oraz norweską nowością - Hegel H300.
Na zdjęciach poniżej odsłuch w salonie Premium Sound w
Gdańsku. Kolumny to Sounddeco, nowy model Alpha F3 (TUTAJ).
Źródło – serwer muzyczny Olive 06HD.
Dane techniczne
Dostępne na stronie Calyx / Digital & Analog TUTAJ.
Dostępne na stronie Calyx / Digital & Analog TUTAJ.
A jak wypada porównanie Calyx CTI z Hegel H300 ?
OdpowiedzUsuńZamierzam kupić w przyszłośći norweską integrę ale może można zaoszczędzić 9.900 zł kupując CTI ? Jak wypada porównanie ich DAC ? Zamierzam przejść na PC Audio więc jakość wewnętrznego DAC ma dla mnie znaczenie. Wzmacniacz będzie grał z Magnepanami 1.7.
Czy da się wpiąć CTI w kino domowe ? Niestety nie widze wejścia na końcówkę mocy ...
Hege H300 gra pełnym, muskularnym dźwiękiem ze wspaniałym wypełnianiem nut. To jest sprzęt z pułapu high-end.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Czyli jest obiektywnie lepszy niż Calyx CTI i warto zainwestować te 10k zł ? DAC też lepszy ? Kupuję sprzęt na lata i chciałbym być w pełni usatysfakcjonowany. Wcześniej grałem na MF kW250S i Magnepan 3.6 więc dobry dżwięk nie jest mi obcy ;-) Niestety MG 3.6 dusiły się w moim pomieszczeniu i je sprzedałem. Te kolumny muszę mieć do grania pomieszczenie >35 m2. Znów zatęskniłem za Magnepanami i zamierzam nabyć 1.7 . Te na pewno zagrają w 25m2.
OdpowiedzUsuńInteresują mnie więc wzmacniacze minimum 200W. Słuchałem H300 i byłem zachwycony. Do tego ma wbudowany dobry DAC czyli pełnia szczęścia. Ale ten Calyx namieszał mi w głowie ;-)
Proszę o bezpośredni kontakt na adres: ludwik.hegel@gmail.com
OdpowiedzUsuńCiekaw jestem jak się ma ten wzmacniacz do T+A Power Plant?
OdpowiedzUsuńNiestety, nie znam T+A Power Plant - dlatego nie odpowiem.
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJa sie będzie miało polaczenie Calyx z starymi Jmlab daline 3.1
Dodam ze cd to dary krell kav-300cd.
Pokoj ma 15.7m.
Czy czasami nie będzie to zbyt analityczny przekaz dźwiękowy.
Pozdrawiam.
Jarosław