poniedziałek, 10 marca 2014

Wzmacniacz lampowy PhonoGraph PG60






Wstęp
Od początku XXI wieku obserwować można gwałtownie rosnącą ponowną popularność techniki analogowej w audio-stereo. Przybywa na nowo zwolenników płyt winylowych oraz gramofonów – czarny krążek jest obecnie nośnikiem, który najszybciej zdobywa rankingi sprzedaży pod względem przyrostu procentowego - zaraz obok plików cyfrowych. Wraz z taką popularnością winyli przyrasta także powszechność urządzeń służących do ich odtwarzania czyli gramofonów, wkładek gramofonowych, przedwzmacniaczy gramofonowych, etc. Jednak powrót do techniki analogowej dotyczy także dziedziny amplifikacji – stąd renesans wzmacniaczy lampowych. Odrodzenie się zastosowania lamp elektronowych widać również w rozmaitych sprzętach klasy hi-fi począwszy od przedwzmacniaczy gramofonowych, poprzez przetworniki cyfrowo-analogowe i odtwarzacze płyt CD, a kończąc na buforach lampowych i wzmacniaczach słuchawkowych. 

Obecnie idąc do salonu audio trudno nie napotkać urządzeń typu gramofon, czy wzmacniacz lampowy – a 10 lat temu wydawało się, że ten segment nigdy już nie odrodzi się; będzie niszowy – przeznaczony wyłącznie dla największych pasjonatów (osobnym zagadnieniem jest zapis i odtwarzanie dźwięku na taśmach magnetofonowych – to temat na odrębny esej). Wiele firm, które kiedyś produkowały gramofony lub urządzenia lampowe, dziś już tego nie robi, bo zmieniło profil działalności, wiele takich przedsiębiorstw przestało istnieć (na przykład polskie), inne – cudem przetrwały. Na szczęście pojawiają się także nowe – aby wymienić tylko winylowego Pro-Jecta i lampowego Ayona. Do tego zaszczytnego grona dołączają także firmy z Polski – niedawno opisywałem gramofony Ad Fontes z Włocławka (czytaj TUTAJ), teraz przyszła kolej na wzmacniacze lampowe PhonoGraph z Poznania.

PhonoGraph
Do mojego pierwszego kontaktu z marką PhonoGraph doszło trochę przez przypadek. Byłem w zeszłym roku w zaprzyjaźnionym gdańskim salonie audio Premium Sound na odsłuchach nowych kolumn Studio 16 Hertz - załoga podłączyła je do wzmacniacza, który przykuwał uwagę zarówno pięknym wyglądem, jak i niepospolitym dźwiękiem. Zapytałem co to za wzmacniacz tak wspaniale gra – pomyślałem, że to na pewno włoska lub japońska robota (i z pewnością bardzo droga). W odpowiedzi usłyszałem, że to polski wzmacniacz z Poznania – nazywa się PhonoGraph PG60 i niedawno przyjechał do salonu na testy. Potem poszło już szybko – kontakt do producenta, miła rozmowa telefoniczna z konstruktorem i uzgodnienie terminu wypożyczenia wzmacniacza. I tak, na początku lutego, PhonoGraph PG60 stanął w moim pokoju odsłuchowym.

Za projektem PhonoGraph, kryje się osoba (na razie pragnąca pozostać anonimowa), która od wielu lat konstruuje najróżniejsze urządzenia lampowe. Jednak stosunkowo niedawno zdecydowała się założyć własną firmę z myślą o komercyjnym wytwarzaniu wzmacniaczy. Tak powstał pierwszy produkt PhonoGraph PG60, który jest skończonym i można rzec – dopieszczonym dziełem. Wiele czasu zabrało dopracowanie konstrukcji wewnętrznej, która wykorzystuje klasyczny układ Williamsona push-pull – technologia montażu oparta jest na połączeniu montażu przestrzennego i techniki obwodów drukowanych, co zapewnia pełną powtarzalność parametrów wzmacniaczy. Z kolei obudowa PG60 to istne dzieło sztuki użytkowej – wspaniale ukształtowana stalowa blacha – wytrawiana i polerowana. Do szczegółowego opisu wyglądu wzmacniacza wrócę później.

Idea, jaka przyświecała twórcy PhonoGraph PG60, było zbudowanie klasycznego wzmacniacza opartego o sprawdzone wzory i rozwiązania techniczne, najwyższej klasy komponenty, tak aby uzyskać ortodoksyjną jakość i dźwięk, który cechował solidne urządzenia lampowe wytwarzane w latach 50-tych XX wieku. Zadanie karkołomne i godne podziwu, lecz projekt PhonoGraph PG60 okazał się być sukcesem – do tej pory powstało kilkadziesiąt egzemplarzy wzmacniacza, który znalazł odbiorców zarówno w Polsce, jak i w Niemczech, Holandii i Wielkiej Brytanii.

Kilka słów o wzmacniaczu Williamsona oraz o konstrukcji PhonoGraph PG60
Wzmacniacz Wiliamsona to opisany przez D.T.N. Williamsona w 1947 w Wireless World wysokiej jakości wzmacniacz. Jego stopień mocy ma charakterystyczną konstrukcję, dał bardzo znaczący wkład do rozwoju techniki hi-fi. Jest to jeden z pierwszych opisanych w literaturze przykładów konstrukcji zmierzającej do uzyskaniu jak najlepszych parametrów odtwarzania dźwięku. Można go uznać za pierwszy wzmacniacz klasy hi-fi.

Techniczne zalety układu Williamsona to:
- bardzo małe zniekształcenia nieliniowe i intermodulacyjne stopnia wyjściowego, przy dużej sprawności energetycznej.
- mała oporność wewnętrzna, duża odporność na zmiany impedancji obciążenia. Ma to ogromne znaczenie przy współczesnych kolumnach głośnikowych, które posiadają skomplikowane zwrotnice i ich impedancja zmienia się mocno w funkcji częstotliwości.
- nadmiarowo zaprojektowane transformatory, zwiększające wprawdzie masę urządzenia, lecz pozwalające na doskonałe przenoszenie niskich częstotliwości.

Wzmacniacz PhonoGraph PG60  składa się z czterech podstawowych bloków funkcjonalnych. Stopień wstępny oraz inwerter (odwracacz fazy)  zbudowane są na lampie ECC 82. Stopień wstępny jest bezpośrednio sprzężony z odwracaczem fazy pracującym w układzie dzielonego obciążenia charakteryzującym się bardzo dużą symetrią. Sygnały z odwracacza fazy nie są podawane bezpośrednio na stopień końcowy, ale zastosowano stopień pośredniczący w układzie symetrycznego wzmacniacza różnicowego zbudowanego na lampie ECC 99 (tzw. driver). Takie rozwiązanie gwarantuje dostarczenie do stopnia wyjściowego sygnału o dużej amplitudzie, a niewielkich zniekształceniach.

Stopień końcowy zbudowany jest na legendarnych tetrodach strumieniowych 6L6 GC i pracuje w klasie AB1 (siatki pierwsze pracują tylko w zakresie napięć ujemnych). Do mocy wyjściowej 10 W lampy pracują w czystej klasie A. Stopień końcowy jest sprzężony z transformatorem wyjściowym w układzie ultra liniowym (ultra linear).

Układ ultra linear został opatentowany w 1936 przez Alana Blumleina, a po raz pierwszy zastosowany praktycznie w 1951 roku przez D. Haflera i H.I. Keroesa. Jego charakterystyczną cechą jest lokalne sprzężenie zwrotne poprzez połączenie siatki ekranującej do odczepu uzwojenia pierwotnego transformatora wyjściowego. Odczep jest umieszczony tak, że na siatkę trafia 20 - 50 % składowej zmiennej napięcia anodowego. W ten sposób lampa pracuje w trybie pośrednim pomiędzy triodą (100 % sygnału na siatce ekranującej) i pentodą (0 % sygnału na siatce ekranującej). Taki układ zapewnia bardzo małe zniekształcenia nieliniowe i intermodulacyjne oraz mały opór wewnętrzny nieco tylko gorszy od triody przy nieporównywalnie wyższej sprawności energetycznej.

Transformatory wyjściowe wykonywane są wielowarstwowo na kształtkach EI o odpowiednio dobranym przekroju rdzenia zapewniającym bardzo dobre przenoszenie zarówno niskich jak i wysokich częstotliwości.

Lampy stopnia końcowego pracują z automatyczną stabilizacją prądu spoczynkowego (auto bias) co zapewnia stabilne funkcjonowanie wzmacniacza w całym okresie eksploatacji , eliminując całkowicie konieczność jakichkolwiek regulacji i kontroli  przez użytkownika w całym okresie tzw. życia lamp. Technologia montażu jest oparta na połączeniu montażu przestrzennego i techniki obwodów drukowanych. Zapewnia to pełną powtarzalność parametrów produkowanych wzmacniaczy.

Układ elektryczny toru audio został wykonany jako całkowicie lampowy w technologii dual-monoblok, co eliminuje przesłuchy i przenikanie zakłóceń pomiędzy kanałami. Elementy półprzewodnikowe zostały zastosowane tylko w obwodach miękkiego startu transformatora sieciowego i opóźnienia załączenia zasilania lamp stopnia końcowego wzmacniacza. Jako elementy sprzęgające zostały zastosowane kondensatory polipropylenowe MKP.

W zasilaczu wzmacniacza , dla osiągnięcia prawidłowej odpowiedzi impulsowej,  pracuje bateria nisko impedancyjnych (LOW ESR) kondensatorów elektrolitycznych o bardzo dużej pojemności rzędu 2000 mF.

Wrażenia ogólne
PhonoGraph PG60 to piękny sprzęt audio. Obudowa nie przypomina tradycyjnych wzmacniaczy lampowych, a raczej najwyższej klasy design typu Marantz. Obudowa wykonana jest techniką cięcia laserowego w całości z wytrawianej kwasoodpornej blachy stalowej polerowanej – wygląda to bardzo monumentalnie. Przy czym jest to dość duże urządzenie (430 x 375 x 120 mm – bez lamp) i piekielnie ciężkie (30 kg). Front to gruba pyta stalowa – przecięta dwoma pionowymi wgłębieniami, w których zainstalowane niebieskie prześwity wraz z oświetleniem (od wewnątrz). W taki sposób te dwie pionowe szczeliny świecą się łagodnym niebieskim światłem podczas pracy wzmacniacza.

Po środku panelu przedniego znajduje się okrągłe okienko (obramowane dodatkowo chromowanym pierścieniem) z nazwą wzmacniacza PG60 – podświetlane na niebiesko. Powyżej wygrawerowany jest napis „Williamson Ultralinear Amplifier”. Po bokach zamontowano dwie duże gałki – także wytoczone ze polerowanej stali. Pokrętło z lewej strony to selektor wejść (cztery), a z prawej – regulator siły głosu.

Z tyłu zamontowano trzy pary terminali głośnikowych dla obciążeń 4 Ohm, 8 Ohm i 16 Ohm. Po środku znajdują się cztery pary wejść analogowych RCA, zaś po prawej gniazdo sieciowe. Obok znajdują się dwa bezpieczniki. Z tyłu zamontowano również główny włącznik sieciowy – takie rozwiązanie jest mało ergonomiczne, bo użytkownik musi daleko sięgnąć ręką aby uruchomić sprzęt. Kiedy włączyć przycisk sieciowy, zapalają się niebieskie światełka na froncie – następuje proces wygrzewania lamp elektronowych. Po około 40 – 50 sekundach wzmacniacz zaczyna grać. Tego typu opóźnienie ma kolosalny wpływ na długość życia lamp – świetnie, że konstruktor zaimplementował takie rozwiązanie.

PhonoGraph używa przede wszystkim lampy elektronowe produkcji JJ-Electronics lub (rzadziej) Electro-Harmonix. Do mnie przyjechała wersja wyposażona w lampy słowackiej JJ-Electronics – jak mi powiedział konstruktor, „ma do nich największe zaufanie, bo najrówniej trzymają parametry”. Zastosowane lampy to 2 x GZ34S, 4 x 6L6GC, 2 x ECC99, 2 x ECC82 i 2 x EM84. Te dwie ostatnie to tzw. magiczne oczka (są to lampy NOS), czyli elektronowy wskaźnik strojenia – sygnalizuje aktualny poziom napięcia dwoma zbiegającymi się do siebie świecącymi na zielono paskami. Kiedy paski stykają się wzajemnie, oznacza to iż wzmacniacz osiągnął maksymalny poziom wzmacniania sygnału dźwiękowego – przy wyższym poziomie głośności będą następować już zniekształcenia. Od siebie dodam, że aby dokonać powyższego, trzeba naprawdę postarać się i nastawić dźwięk na bardzo wysoki poziom głośności.


Płyta czołowa to dzieło sztuki użytkowej

Masywne gałki wytoczone są w stali

Podświetlane logo PG60

Przecięcia na froncie podświetlane są delikatnym niebieskim światłem

Williamson Ultralinear Amplifier

Front wykonany jest perfekcyjnie z wyciętej laserowo płyty stalowej

Obudowa z polerowanej stali

Obudowa transformatora

12 lamp elektronowych - dominują kultowe tetrody strumieniowe 6L6 GC

Większość lamp pochodzi ze słowackiej JJ Electronics


Na przedzie górnej pokrywy znajdują się dwa tzw. magiczne oczka, czyli lampy NOS EM84

Aby włączyć/wyłączyć PG60 należy sięgnąć ręką do włącznika znajdującego z tyłu

Uwaga prąd!

Trzy pary odczepów głośnikowych dla impedancji 4, 8 i 16 Ohm

Wewnątrz panuje szyk i porządek (zdjęcie dzięki uprzejmości PhonoGraph)

Na górze, po prawej gramofon Clearaudio Emotion; na dole magnetofon Nakamichi Cassette Deck 1 - PG60 bardzo lubi dźwięk analogowy


Komputer jako źródło dźwięku - sygnał wyprowadzany jest poprzez M2Tech HiFace DAC

Od lewej - kolumny Vienna Acoustics Mozart Grand i Dayens Grande Mini


Rzut ogólny na pomieszczenie odsłuchowe


Dźwięk
Jak napisałem we wstępie, PhonoGraph już wcześniej mnie zachwycił swoim dojrzałym i obfitym dźwiękiem podczas odsłuchów w salonie audio, jednak dopiero we własnym systemie odsłuchowym mogłem odkryć jego cały bogaty potencjał.

Nie ulega wątpliwości, że dźwięk poznańskiej konstrukcji jest z gatunku eufonicznych – jest bardzo rozbudowany, masywny i bezpośredni. Trudno mu jednak zarzucić agresję, czy nachalność  - jest imponujący i potężny, lecz wybornie spójny i rytmiczny. Brzmienie jest natchnione i szczere – całkowicie pozbawione sztuczności, muzyka ukazywana jest naturalnie i dźwięcznie, angażująco i spontanicznie – jest to wysoka klasa wyrafinowania. 

Jednocześnie przekaz jest ciepły i bogaty tonalnie. Co istotne, brzmienie jest bardzo szybkie – tempo stoi na doskonałym poziomie. Być może niektórym tzw. lampowy dźwięk kojarzy się z osłodzeniem, brakiem bezpośredniości, tzw. „woalkami”, czy miękkim pluszem – w PG60 nic takiego nie ma miejsca. Tak spektakularny i jednocześnie kulturalny dźwięk wzmacniacza PhonoGraph jest typowy dla sprzętu z pogranicza high-end – nie mam żadnych wątpliwości. 

Co ciekawe, PG60 prawie w ogóle nie brzmi jak typowa "lampa", a bardziej jak klasyczny wzmacniacz tranzystorowy. Trudno tu znaleźć jakieś rozmycia czy rzewności dźwięku lub, nie daj Boże, rozlazłości i buczenia zaokrąglonego basu. Nie ma również żadnej słodkiej średnicy, jej ponad naturalnego podgrzania, dodatkowej ekspozycji - jaskrawości. Zamiast tego jest typowo tranzystorowa potęga dźwięku, szybki i dynamiczny bas, soczysta średnica oraz kapitalnie zorganizowana przestrzeń. Z lampowych cech można wyróżnić jedynie swobodną gładkość przekazu oraz pomrukujące głębią niskie tony. 

Oprócz potęgi i masywności przekazu zwraca uwagę także jego finezja, umiejętność ujawniania detali i szczegółów nagrań. Dźwięk nasycony jest wieloma subtelnościami, które wyraźnie słychać – bez problemu można zagłębić się w bardzo rozbudowane partie instrumentalne, usłyszeć pojedyncze nuty, poszczególne tony, kolory i barwy. Fascynująca rzecz. Słuchacz ma poczucie wysokiego stężenia muzyki w przekazie, jej dużego zagęszczenia i koncentracji – tak to zjawisko obrazowo można opisać.  

Dynamika dźwięku zarówno w skali makro, jak i mikro jest doskonała – przestrzeń odsłuchowa napełniana jest mocnym i żywym brzmieniem aż po sam sufit. I to pomimo faktu iż wzmacniacz ma nominalną moc jedynie 2 x 25 Wat.

PhonoGraph ujmuje swobodą jaką cechuje się przy budowaniu przestrzeni - ukazywaniu jej dalekiej głębi, sporej rozległości, a także gradacji poszczególnych planów. Instrumenty mają dużą masę, czuć ich dociążenie, dźwięczność oraz finezyjną barwę. Rzadko spotyka się (w pułapie poniżej 10 000 zł) wzmacniacz, który tak naturalnie jak PG60 oddaje piękno dźwięku instrumentów, wierny ich kontur i blask. 

Niejednokrotnie PhonoGraph zaskakiwał mnie jakimś wybrzmieniem, dalszym tonem, dłużej drgającą struną, pokazaniem pełniejszego dźwięku czyneli, jakich wcześniej nie było słychać na innych wzmacniaczach porównawczych. Można napisać, że PhonoGraph ujawnia więcej dźwięków lub lepiej je eksponuje w przestrzeni odsłuchowej. Podobnie rzecz ma się z głosami ludzkimi – wzmacniacz z Poznania ukazuje je bardzo plastycznie i wielokolorowo – słuchacz ma je podane blisko i wyraźnie, z dużą energią oraz wręcz charyzmatycznie. 

Wokale są nieco ocieplone, co pozwala na dokładniejszą analizę ich kolorytu i tekstury. Lekkie podgrzanie sprzyja także przyjemności odsłuchów – wokalistyka otrzymuje dzięki temu niepodważalny walor muzykalności, co zapewnia pełną radość odsłuchów.

Osobny akapit należy poświęcić tonom niskim. Bezkompromisowa konstrukcja wzmacniacza (między innymi transformatory wyjściowe wykonywane wielowarstwowo, bateria nisko impedancyjnych kondensatorów elektrolitycznych o bardzo dużej pojemności rzędu 2000 mF, etc) przynosi pierwszorzędną odpowiedź impulsową, zapewnia bardzo dobre, równe przenoszenie basów. PhonoGraph to doskonała dynamika i fenomenalne prowadzenie niskich tonów – są rzetelne i uczciwe, a ponadto pulsują energią i mocą. 

Niskie tony są bardzo zróżnicowane, czuć ich złożoność i głębię, wyraźnie słychać poszczególne warstwy, ale także mniejsze detale i subtelności. PG60 sięga również po bardzo niskie poziomy basów – byłem zaskoczony faktem, że PhonoGraph bez problemu generował tak głęboki i niski bas, o jakim mojemu wzmacniaczowi Hegel H100 nigdy nawet nie śniło się. Niskie tony są konturowe i masywne, lecz zdyscyplinowane i rytmiczne, a także szybkie i wyjątkowo finezyjne. Rozbudowane i sowite, ale rześkie i sprężyste. Lekko zaokrąglone dzięki lampowej proweniencji. Przez to kontrabas i gitara basowa mają bardzo przekonujący obraz – czysty i klarowny, głęboki i muskularny.

Na pewno Drogi Czytelnik zastanawia się czytając powyższe zachwyty, czy PhonoGraph PG60 ma jakieś wady, niedociągnięcia, słabsze strony? Owszem, można przyczepić się do mniejszej selektywności sopranów (niż to potrafią uczynić konstrukcje droższe); można wytknąć małą moc, co nie pozwala perfekcyjnie napędzić bardziej wymagające jednostki głośnikowe; można wreszcie zarzucić lekkie ocieplenie i osłodzenie średnicy, co powoduje przybliżenie tego pasma do słuchacza. 

Owe zarzuty bledną i stają się nieważne kiedy holistycznie spojrzeć na ogólne umiejętności tej konstrukcji. W moim przekonaniu PhonoGraph to przykład wzmacniacza, który zapewnia harmonijny i spójny dźwięk, o fascynującej masie i potędze, a jednocześnie oferuje brzmienie kulturalne i muzykalne. Brzmienie, które urzeka barwą i uwodzi wysublimowaniem - jest magiczne. Szczerze mówiąc, jest to jeden z najlepszych wzmacniaczy (w cenie do 10 000 zł) jakie ostatnio słuchałem!

Konkluzja
1. PhonoGraph PG60 to ortodoksyjna konstrukcja wzmacniacza ultralinearnego według koncepcji Williamsona i Blumleina z pierwszej połowy XX wieku. Projekt, wykonanie oraz montaż na najwyższym poziomie jakościowym. Piękna obudowa z wytrawianej stali. Niebanalny design płyty czołowej podświetlanej w kilku miejscach niebieskim światłem.

2. Dźwięk wzmacniacza zaskakuje dojrzałością oraz spójnością. Jest potężny i masywny, bardzo wiarygodny. Przekaz jest jednocześnie obfity i wysublimowany - bogaty jest w smaki i aromaty. Sposób prezentacji muzyki bardzo przekonuje treścią - autentycznie i obrazowo pokazuje to, co zawiera nagranie. Można rzec – fenomenalnie.

3. Średnie tony zawierają bardzo dużo informacji, są gęste i plastyczne. Lekko ocieplone. Z kolei basy są wyśmienicie dynamiczne, kipiące energią oraz schodzące bardzo nisko – fascynują potęgą oraz dużym ciężarem jakościowym.

4. PhonoGraph PG60 to polska produkcja, która zasługuje na duże uznanie i szacunek. Rzadki przykład wybornej i estetycznej konstrukcji, która zapewnia doskonałe wrażenia odsłuchowe. Polecam posłuchać, bo w cenie poniżej 10 000 zł (PG60 w Polsce kosztuje 8 500 zł) mało jest tak zaawansowanych i dojrzałych wzmacniaczy zarówno pod względem dźwięku, jak i budowy. Moja szczera i pełna rekomendacja!  

Sprzęt używany podczas testu
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), Myryad Z240, Dayens Ampino (test TU), a także komplet przedwzmacniacza i dwóch monofonicznych końcówek mocy Rotel RC-03/Rotel RB-03/Rotel RB-03.
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Studio16 Hertz Canto Two (test TU), Indiana Line Diva 255, Pylon Topaz 15 (test TU), Usher S-520 i Pylon Topaz Monitor (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, odtwarzacz CD Myryad Z210, iPad 3 Apple (test TU) oraz NuForce Air DAC (test TU), Myryad Z20 , DR.DAC3 (test TU), Audinst HUD-mx2 (test TU) oraz M2Tech HiFace DAC (test TU).
Źródła przenośne: iPod nano 3G oraz iPhone 5S i iBasso DX50 (test TU).
Komputery: McBook Apple, Toshiba Satellite S75 i Lenovo ThinkPad X230.
Słuchawki: Harman Kardon CL, Creative Aurvana Live!, HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 (test TU) z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU), Ming Da MC66-AE (test TU) a także DR.DAC3 (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory, DC-Components (test TU) i Nameless (test TU).

Link na stronę PhonoGraph TUTAJ.


9 komentarzy:

  1. Wszystko OK tylko niech ktoś mi wyjaśni co znaczy "Na przedzie" w jednym z podpisów pod zdjęciami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wkradł się błąd w wymiarach wzmacniacza, są cm a powinny byc mm :)

    pozdrawiam Jarek

    OdpowiedzUsuń
  3. Który był pierwszy bohater powyższego testu czy Unitra Edward? Wyglądają jak bliźnięta... dwujajowe, ale zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy był PhonoGraph, na jego bazie powstał Unitra Edward. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam te opisy "złotych uszów". Notabene po co kupować ten sprzęt lampowy skoro gra jak rasowy tranzystorowiec? Przecież z lampą same problemy - krotka żywotność i rozjeżdżające się z czasem paramerty... Na szczęście sam wykonałem kilka wzmacniaczy lampowych (choćby na 18sto sekcyjnych trafo głośnikowych) i mogłem sam dostroić system do własnych potrzeb. Często okazywało się, że tak zachwalane lampy czy kondensatory renomowanych firm miały wpływ tylko na mój portfel. Ludzie, którzy słyszą różnicę dźwiękubpo wymianke przewodu pomiędzy CD a DAC powinni się już leczyć.... Zachęcam do obejrzenia cyklu AUDIO VOODO na YT.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie zostaje szczęśliwym posiadaczem Edwarda o numerze seryjnym 001 w kolorze „Czorny jak wungel „ nie mogę spać ze szczęścia 😃

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację