czwartek, 26 lutego 2015

Końcówka mocy Burson Timekeeper






Wstęp, czyli kilka słów o Burson Audio
Burson Audio to firma z antypodów, a konkretnie z Australii - z Melbourne. Powstała w 1996 roku, założona przez grupę przyjaciół i entuzjastów dobrego dźwięku hi-fi: kilku muzyków i inżynierów. Ideą, która im przyświecała, było dostarczenie jak najlepszego brzmienia urządzeniom audio-stereo przy zachowaniu rozsądku jeśli chodzi o koszty (innymi słowy - przy nieprzesadzonej cenie rynkowej). Jak można przeczytać TUTAJ na firmowej stronie, pragnięto zapewniać najwyższej jakości odsłuchy muzyczne w oparciu o najwyższej klasy dyskretne obwody tranzystorowe, bez tanich układów scalonych i op-ampów, czy standardowych transformatorów. Dźwięk Burson Audio ma być czysty i przejrzysty, z dobrym tempem i rytmem oraz naturalną ekspresją muzyki. Firma uzyskuje takie brzmienie starannie dobierając wysokiej klasy komponenty do budowy urządzeń, a także samodzielnie projektując najlepszej klasy układy i płytki drukowane.

Przedsiębiorstwo koncentruje się na wytwarzaniu przede wszystkim sprzętu z tzw. segmentu „nabiurkowego”, stąd w ofercie dominują przedwzmacniacze słuchawkowe, czasami będące także DACami. Są to Burson Soloist i Soloist SL oraz Burson Virtuoso i Virtuoso SL. W katalogu znajduje się także jeden wzmacniacz mocy Timekeeper, który jest przedmiotem dalszego opisu. Przedtem warto jednak wspomnieć o tym iż, Burson Audio jest również producentem doskonałych op-ampów (Supreme Sound Opamp), które można kupić osobno (zobacz TUTAJ). Cieszą się one nadzwyczajną opinią na rynku hi-fi audio.

Wrażenia ogólne i budowa
Na stronie polskiego dystrybutora GFmod Audio Research o Burson Timekeeper tak można przeczytać: „Tranzystorowa końcówka mocy stereo w klasie A/B. Możliwość pracy w trybie stereo (2 x 80 W), mono (1 x 240 W) i bi-amping. Potężny, ekranowany transformator zasilający zamknięty w prostej i kompaktowej obudowie ze szczotkowanych  płyt aluminium. W środku seria najwyższej jakości kondesatorów do audio Elna Silmik II.” Informacje te mówią, że ma się do czynienia z wielce niesztampowym urządzeniem audio. Jednak jego wygląd zewnętrzny pozornie mówi o czymś zupełnie innym. W skrócie można je opisać jako niewielkie (265 mm x 255 mm x 80 mm) aluminiowe pudełeczko o dość przyzwoitej masie 8 kg. Trudno uwierzyć, że ma aż takie wysokie parametry mocy (cytowane powyżej). A jednak ma.

Timekeeper wizualnie jest dość skromnym urządzeniem. Skromnym, ale estetycznym. Zbudowane jest w 100 % z grubych, anodowanych aluminiowych blach, co nadaje mu naprawdę ładny wygląd. Na dwóch bokach ma zainstalowane także aluminiowe grube grzebienie radiatorów. Front to gruba płytka ze szczotkowanego aluminium. Znajduje się na nim jedna niebieska dioda zaświadczająca o pracy. Nad nią wyfrezowano napis „Burson”. To wszystko. Więcej do opisywania znajduje się z tyłu. A są tam: gniazdo sieciowe IEC wraz z zintegrowanym bezpiecznikiem. Zaraz obok główny włącznik zasilania i przełącznik 230 V/110V. Pośrodku umieszczono ujście wentylacji (widać pod nim wiatraczek wentylatora), a po jego bokach dwie pary solidnych zacisków głośnikowych. Po lewej stronie parę wejść RCA (w trybie stereo) oraz pojedyncze wejścia RCA i XLR (dla trybu mono). Odpowiedni przełącznik (stereo, bridge i XLR) jest tuż obok. Innymi słowy, Timekeeper może pracować jako stereofoniczna końcówka mocy lub jako monofoniczna (wówczas niezbędne są oczywiście dwa Timekeeper – po jednym monobloku na kanał). Oczywiście, do pracy potrzebny jest także przedwzmacniacz – Burson Audio proponuje jeden ze swoich: Soloist lub Conductor, ale może to być każdy inny.

Wewnątrz łatwo wypatrzeć (bo zajmuje z połowę przestrzeni) duży transformator toroidalny o mocy 300 W zamknięty w czarnej puszce, a następnie stopień wejściowy oparty o tranzystory FET i stopień wzmocnienia na tranzystorach bipolarnych. Końcówka mocy pracuje w klasie AB przy użyciu wysokiej jakości dużych kondensatorów Wimy i Elny. Dysponuje mocą 80 Wat na kanał w trybie stereo i 240 Wat w mono. Z kolei pasmo przenoszenia rozciąga się w zakresie 0 Hz – 50 kHz, zniekształcenia harmoniczne występują poniżej 0,03%; stosunek szumu do sygnału powyżej 98 dB.




Obudowa Timekeeper to piękno czystego aluminium


Solidne aluminiowe grzebienie radiatorów


Tył Burson Timekeeper - urządzenie może pracować jako stereofoniczna końcówka mocy lub jako monoblok

Wzmacniacz zintegrowany Roksan K3 jako przedwzmacniacz


Mały wzmacniacz zintegrowany/DAC i przedwzmacniacz Pro-Ject MaiA w roli przedwzmacniacza


Spojrzenie z góry

Po prawej, na górze - Mytek Manhattan DAC, pod nim - Hegel H160

Mytek Manhattan DAC w roli przedwzmacniacza

Schiit Valhalla 2 stoi na stopach antywibracyjnych Rogoz-Audio BW40


Na górze - lampowy wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz Schiit Valhalla 2



Spojrzenie ogólne na pokój odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Burson Timekeeper odsłuchiwałem w stereofonicznym trybie końcówki mocy. Jako, że nie dysponowałem firmowym przedwzmacniaczem posiłkowałem się innymi. Do tego celu wykorzystywałem po kolei: Hegel H160, Roksan K3, Pro-Ject MaiA, Mytek Manhattan DAC, Rotel RC-03, Taga Harmony HTA-700B oraz lampowy Schiit Valhalla 2. Kolumny głośnikowe to przede wszystkim: Impuls Audio Alize, Martin Logan Motion 35XT i Vienna Acoustics Mozard Grand. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu tekstu.

Jak napisałem wcześniej, Timekeeper jak na standardy audio-stereo ma raczej nieduże gabaryty, lecz oferuje uczciwe 2 x 80 Wat mocy w trybie pracy stereo amplifikacji klasy AB. Szybko po przyłączeniu do niego kolumn okazało się, że mam do czynienia z wielkim mocarzem. Wzmacniacz bardzo łatwo steruje kolumnami – czyni to autorytatywnie i wręcz apodyktycznie. Aż strach pomyśleć, co dzieje się kiedy grają dwie końcówki mocy w trybie mono, a nie jedna w stereo! Tam pełnia władzy nad głośnikami musi być absolutna. Ale w trybie stereo jest i tak bardzo dobrze. Nie jest to tak zwana „ściana dźwięku”, lecz na pewno solidne jego uderzenie i atak. Dźwięk jest żywy i energiczny, bardzo szybki i władczy. Angażujący słuchacza dużą mocą i pełnym nasyceniem tonalnym. Energia brzmienia jest fantastyczna. Podobnie nasycenie i soczystość dźwięku oraz tempo i bit. Ponadto charakter dźwięku jest lekki i zwinny. Doprawdy, nie ma się do czego przyczepić w tym zakresie – nie jest to bezwarunkowa referencja, ale jest więcej niż bardzo dobrze.

Ciekawą cechą australijskiej końcówki mocy jest fakt, że przekazuje dźwięk transparentnie i czysto, bardzo mało od siebie dodając. Nie, że w ogóle nie „barwi” dźwięku, a bardzo, bardzo mało. Dzięki temu brzmienie jest przezroczyste, ale również bardzo harmonijne – nie podbarwione ciepłem, ani chłodem; nie podkolorowane, nie osłodzone. Jest naturalne i analityczne. Dokładne. Nie jest to jednak jakaś chłodna laboratoryjna precyzja, czy kliniczna preparatyka, a wnikliwe spojrzenie daleko w głąb muzyki. W jej prawdziwą istotę i sens (tak mi się styl gry Timekeeper kojarzy). Z związku z tym, ważniejsza jest dla Burson Audio naturalna i fizyczna precyzja dźwięku, niż sztuczne emocje i tzw. ogólna muzykalność. Średnica ukazywana jest fascynująco przezroczyście i szczegółowo, aż kipi od esencjonalnej ilości informacji, rozmaitych ingrediencji i niuansów. Równolegle brak tu wyrachowanej prezentacji kierującej się w stronę przesadnej ekspozycji sopranów, bo wzmacniacz ich nie prześwietla, a jedynie optymalnie naświetla. Nie czuć żadnej agresji, czy surowości. Co ważne, pojedyncze tony mają obfite wypełnienie, są wręcz ciężkie od muzyki. Są namacalne. Daje to efekt w postaci soczystego brzmienia, dociążonego i potoczystego; przekaz jest wiarygodny i spektakularny. Bliski koncertowemu. Zaawansowany stylistycznie.  

Podobnie jak Timekeeper przykłada dużą wagę do czystości i precyzji dźwięku, tak samo traktuje zjawiska przestrzenne. Nie dosyć, że przekaz jest bardzo ekspansywny i energetyczny to dodatkowo idealnie określony w przestrzeni. Dźwięk jest wyjątkowo atrakcyjnie rysowany, scena jest trójwymiarowa, głębia - wyraźna i pokaźna, źródła pozorne – masywne i doświetlone, balans tonalny – doskonały. Owszem, są wzmacniacze, które oferują większą gęstość tonalną i precyzyjniejsze rozmieszczenie instrumentów na scenie, jednak w cenie mniejszej niż 10 000 - 11 000 PLN nie przychodzi mi do głowy żaden wzmacniacz, który robiłby to lepiej niż Timekeeper. No chyba, że jakiś słuchawkowy, ale to zupełnie inna bajka.

Na koniec kilka słów o właściwym doborze przedwzmacniacza. Jak już pisałem, otrzymałem od dystrybutora samą końcówkę mocy, bez adresowanego jej przedwzmacniacza Burson Audio. Trochę żałuję więc, że nie mogłem porównać firmowego przedwzmacniacza i końcówki mocy z innymi markami, ponieważ dużo pisze się o tym, iż najlepiej grają te dwa sprzęty zestawione razem, bo tak są konstruowane. Jako przedwzmacniacze używałem: Mytek Manhattan DAC, Hegel H160, Roksan K3, Pro-Ject MaiA, Taga Harmony HTA-700 B, Rotel RC-03 oraz lampowy wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz Schiit Valhalla2 (czyli sprzęt rozciągający się w kwotach od 1 000 PLN do 22 000 PLN). Od razu napiszę, że Timekeeper jest bardzo wrażliwy na jakość i klasę przedwzmacniacza, te tańsze, mówiąc krótko, po pierwszych odsłuchach poszły w kąt. Brakowało odpowiedniej precyzji i dopełnienia dźwięku. I choć ogólnie dźwięk był dobrze zrównoważony i dynamiczny, to brakowało optymalnego doświetlenia i wypełnienia tonalnego. Dlatego, im wyższego poziomu przedwzmacniacz zastosować do Timekeeper, tym lepiej ostatecznie dla klasy dźwięku. Najbardziej podobało mi się zestawienie z rewelacyjnym przedwzmacniaczem wbudowanym w Mytek Manhattan DAC, potem Hegel H160, a następnie Roksan K3. Na duże uznanie zasługuje także lampowy Schitt Valhalla 2, który może nie czarował zbytnią dokładnością i selektywnością brzmienia, ale wprowadził dodatkowe emocje i miłą barwę do przekazu Timekeeper, co przyniosło niejaką muzykalność i melodyjne dopełnienie przekazu. Jest to pewien sygnał, że lampowy przedwzmacniacz do Timekeeper może być dobrym tropem dla jego rozbudowy i uzupełnienia.

Podsumowanie
1. Końcówka mocy Burson Timekeeper to skromna, aczkolwiek estetyczna i solidna budowa zewnętrzna oraz doskonała wewnętrzna, bo zaopatrzona w pierwszorzędnej jakości elementy – uwzględniając w tym gigantyczny (w stosunku do wielkości urządzenia) ekranowany transformator toroidalny.

2. Timekeeper może pracować jako stereofoniczna końcówka mocy (2 x 80 Wat) lub jako monoblok (1 x 240 Wat). Burson Audio ma w ofercie kilka przedwzmacniaczy. Adresowany dlaTimekeeper to Burson Conductor.

3. Dźwięk jest żywy i energiczny, bardzo szybki i władczy. Angażuje słuchacza dużą mocą i wypełnieniem tonalnym. Energia brzmienia jest wprost fantastyczna. Podobnie nasycenie i soczystość dźwięku oraz jego tempo i bit. Klasa dźwięku jest bardzo zaawansowana.

4. Końcówka mocy ma naturalny i analityczny charakter brzmienia Timekeeper. Dokładny i transparentny. Najważniejsze w przekazie są koncertowy żywioł oraz wybitna precyzja i nasycenie tonalne. Sztuczne emocje i podkolorowanie dodatkową barwą czy ciepłem nie są przymiotami australijskiej końcówki mocy. Brzmienie jest soczyste, bez oznak osuszonej kliniczności czy, nie daj Boże – techniczności.

5. Ważny jest odpowiedni dobór przedwzmacniacza. Tu panuje prosta zasada: im lepszej klasy takowy przyłączyć, tym jakość uzyskiwanego dźwięku z Timekeeper wyższa. W powyższym opisie zwyciężył przedwzmacniacz/DAC Mytek Manhattan DAC.

6. Jeżeli ktoś pragnie poznać prawdziwe piękno muzyki, wnikliwe spojrzeć w jej głąb, usłyszeć prawdziwą istotę i sens nagrań, to powinien koniecznie posłuchać Burson Timekeeper. To jest fantastyczny wzmacniacz, który zapewnia 100 % wiarygodności i wierności, a równolegle dostarcza masę pozytywnych emocji. Polecam z czystym sercem!

7. Cena w Polsce – 11 000 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel H100 (test TU), Roksan K3, Cayin MT-35 S (test TU), NuForce DDA-100 (test TU), Taga Harmony HTA-700B (test TU) oraz Dayens Ampino (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Taga Harmony Platinium F-100 SE v.2 (test TU), Impuls Audio Alize (test TU), Guru Audio Junior, Taga Harmony Platinium One (test TU), Amphion Ion+ (test TU), Pylon Topaz 15 i Studio 16 Hertz Canto Two (test TU)
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Mytek Manhattan DAC i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: McBook Apple Pro i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) oraz Lenco L-175 z Nagaoka MP-110 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Słuchawki: Sennheiser Momentum Wireless, Audeze LCD-2, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI, HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD438, Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), AKG K545 (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Wzmacniacze słuchawkowe: Mytek Manhattan DAC, Cayin C6, Schiit Valhalla 2, Musical Fidelity X-Can v.3 (test TU) z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU), Taga Harmony HTA-700B i Ming Da MC66-AE (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Komplet okablowania i listwy zasilające Furutech.
Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU).




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację