poniedziałek, 28 maja 2018

Kolumny podłogowe Opera Quinta SE

Trzy wersje kolorystyczne Quinta SE (zdjęcie ze strony Opera)

Banner Opera



Wstęp
W pierwszej dekadzie maja br. od warszawskiego dystrybutora EIC Sp. z o.o. (zobacz TUTAJ) otrzymałem do testów włoskie kolumny podłogowe Opera Quinta SE (zobacz TUTAJ). Nie obyło się bez kłopotów, albowiem akurat w tym czasie trwała monachijska super-impreza High-End, a ja przebywałem na drugim końcu Polski, więc przedstawiciel EIC Sp. z o.o. po prostu wcześniej pozostawił dla mnie te głośniki w zaprzyjaźnionym salonie audio Premium Sound w Sopocie. 

Jak się okazało, Quinta SE zapakowane były w dwa gigantyczne pudła, a masa jednego znacznie przewyższała 40 kg. Kolumny w pudłach z dużą trudnością zmieściły się w moim aucie na tylnej kanapie. Musiałem więc przesunąć przednie fotele maksymalnie do przodu, zaś całą trasę Sopot - Gdynia pokonać na mocnym wdechu i z brzuchem wciśniętym w kierownicę. Ostatecznie to karkołomne zadanie powiodło się. Ale pozostało jeszcze wypakować głośniki z auta, przenieść je do mieszkania, powyjmować z kartonów, powkręcać stelaże, ustawić w pokoju odsłuchowym. Ech, recenzenckie życie wcale nie jest usłane różami...

Kilka słów o firmie Opera
Opera Loudspeakers (zobacz TUTAJ) to bardzo zacna włoska firma od wielu lat konstruująca kolumny głośnikowe. Jej początki sięgają roku 1980, choć przedsiębiorstwo oficjalnie zostało zarejestrowane dopiero w 1989 roku. W ofercie ma aktualnie dwie linie: niższą Classica i wyższą Callas. Tytułowe Quinta kolumny przynależą do serii Classica, przy czym nie są to budżetowe kolumny, a z przedziału średnio-wyższego, bo ich cena kształtuje się na poziomie około 19 000 PLN za parę. Są to głośniki trójdrożne, z przetwornikami marki Scan-Speak, mają wysoką skuteczność 91 dB i pasmo przenoszenia rozciągające się między 30 Hz a 30 000 Hz, co jest więcej niż przyzwoitą wartością. Zalecana amplifikacja mieści się w przedziale od 10 Wat do 200 Wat.

Opera Quinta SE (zaprezentowana po raz pierwszy na targach CES w Las Vega - 2014) to nowa wersja Opery Quinta 2011. Jest to system trójdrożny, podłogowy. Absolutną nowością jest możliwość zamiennego używania systemu zamkniętego lub bas-reflex.

Wrażenia ogólne i budowa
Jak już napisałem we wstępie, Opery dostarczane są w gigantycznych pudłach, bo i gabaryty głośników są dość spore (110 x 24,5 x 43 cm ) przy masie około 40 kg/sztuka. Trzeba się z nimi nieco nagimnastykować. Po wyjęciu kolumn z kartonów należy do spodów powkręcać kolce (po dwa bezpośrednio do skrzynek) i stelaże stabilizujące w postaci metalowych listew (a do nich kolejne dwa kolce). Nie jest to czynność trudna, ale potem trzeba odwrócić ciężkie skrzynki i ustawić je w pomieszczeniu odsłuchowym. Najlepiej na podkładkach (talerzykach), bo kolce mają bardzo ostre zakończenia i mogą porysować podłogę. W zestawie z Quinta SE są maskownice, ale ich nie zakładałem. W moim przekonaniu kolumny znacznie lepiej prezentują się bez nich.

Opera SE reprezentują klasyczny przykład doskonałego włoskiego wzornictwa hi-fi. Boki skrzynek pokryte są naturalnym drewnem mahoniowym lakierowanym na czarno, zaś fronty, góra i tył obciągnięta jest skórą (naturalną?). Fronty są lekko wyoblone, zaś górne krawędzie łagodnie zaokrąglone. Dodatkowo fronty są ukształtowane pod maskownice w dość nieregularny wzór włóczni lub oszczepu. Na samym dole frontów przymocowano niewielkie złocone tabliczki z logo "Opera". Nie muszę dodawać, że kolumny prezentują się znakomicie - piękna włoska robota. Precyzyjna, solidna i wyjątkowo estetyczna i elegancka. Do mnie dotarła czarna wersja kolorystyczna, ale wersje z innym kolorem oklein najpewniej prezentują się jeszcze korzystniej.

Z dołu tylnych ścian zamontowano po dwie pary złoconych terminali głośnikowych połączone metalowymi płytkami. Terminale reprezentują bardzo wysoki poziom jakościowy i wykonawczy. Jubilerski. Powyżej terminali znajdują się dwa głębokie ujścia bass-reflexów. Można je zatkać gąbkowymi "korkami". Jeden, dwa lub żaden. To użytkownik o tym decyduje i w ten sposób reguluje zakres niskich tonów. (Podobne rozwiązanie stosuje m.in. austriacki producent Vienna Acoustics i fiński Amphion). Jednak nie używałem owych zatyczek, kolumny stały u mnie ponad metr od tylnych ścian.

Kilka słów od producenta. Nowy siedmiocalowy woofer został wykonany „na zamówienie”, przez firmę Scan-Speak dla całej nowej serii Classica. Jest on wyposażony w membranę aluminiową z cewką 38 mm (dwuwarstwowa, drut CCWA) z aluminiowym karkasem. Posiada metalowy pierścień wokół nabiegunnika dla kontroli zmian strumienia magnetycznego. Kosz - to odlew, pozwalający uzyskać maksymalną sztywność. Sztywna aluminiowa membrana doskonale odtwarza niskie częstotliwości. Dwa głośniki niskotonowe, połączone równolegle, pracują w 40 litrowej zamkniętej komorze. Głośnik średniotonowy jest to nowy siedmiocalowy przetwornik wykonany również na zamówienie. Membrana wykonana z wyżarzonego polipropylenu z korektorem fazy ABS, tłumiącym rezonanse osłonki antypyłowej. Tył głośnika średniotonowego pracuje w komorze wytłumionej poliuretanem o grubości 10 cm, który stanowi niezwykle skuteczną pułapkę akustyczną. W konsekwencji spójność i jasność to cechy brzmienia tego głośnika. Tweeter to Scan-Speak 9700. Taki sam, jaki używany w najwyższych modelach Opery. Jest on wyposażony w miękką kopułkę, komorę dekompresyjną i aluminiowy duży kołnierz. Pracuje z dużą amplitudą peak-to-peak (od dwóch do pięciu razy większa niż w konwencjonalnych głośnikach wysokotonowych). Pasmo przenoszenia sięga 30 kHz. Częstotliwość rezonansowa wynosi około 500 Hz, co sprawia, że ​​ten głośnik wysokotonowy jest niewrażliwy na do wibracje przekazywane z głośnika niskotonowego do panelu przedniego (pomimo MDF o grubości 40 mm). Ten głośnik wysokotonowy jest ciągle uważany za jedną z najlepszych dostępnych konstrukcji.

Obudowa Quinta SE wyposażona jest w dwa tylne bas refleksy. W razie potrzeby mogą być zamykane, co upodobni ten nowy model do modelu poprzedniego - Quinta. Krzywizna góry obudowy Quinty SE nawiązuje do naszego flagowego modelu Malibran. Przedni, zaokrąglony panel wykonany z płyty MDF o grubości 40 mm (pogrubiony w stosunku do modelu Quinta) jest wystarczająco szeroki, aby pomieścić przetworniki. Wykończenie panela skórą działa jako uszczelnienie głośników i poprawia parametry akustyczne obudowy. Boki kolumny fornirowane naturalnym, szlachetnym drewnem są precyzyjnie szlifowane. Struktura jest dodatkowo usztywniona przez wewnętrzne wsporniki. Wewnątrz obudowy dwuwarstwowe wytłumienie o grubości 10 cm wykonane z poliuretanu, który pochłania tylne promieniowanie głośników niskotonowych. W konsekwencji spójność i jasności to cechy brzmienia tego głośnika. Opera Quinta SE jest wyposażona w mocne szyny podstawy, umożliwiające zamontowanie kół lub kolców. Cztery terminale głośnikowe (Quinta SE jest przeznaczona do bi-wiring) to tradycyjnie używane złącza mosiężne, pozłacane. Jest to cechą wszystkich głośników Opera. Dzięki niekonwencjonalnym rozwiązaniom ​​Quinta SE doskonale nadaje się do odtwarzania płyt analogowych (LPS). Opera Quinta SE może być też stosowania jako przednie i/lub tylne kolumny w systemach kina domowego. Z dwóch par Quinta SE można stworzyć system kina domowego, który nie wymaga stosowania głośnika centralnego oraz subwoofera. Szczególną uwagę zwrócono na krzywą impedancji. Quinta SE jest prawdziwą 4 Ohmową konstrukcją. Nominalna impedancja, spełniająca normy DIN 45500 (impedancja większa niż 3,2 Ohm) powoduje, że Quinty SE mogą być napędzane dowolnym wzmacniaczem, który toleruje 4 Ohm obciążenia nominalnego. Opera Quinta SE dzięki pełnemu rozszerzeniu zakresu niskich częstotliwości jest w stanie zagrać potężnym dźwiękiem. 

Dane techniczne
• System: trójdrożna kolumna podłogowa - bas-reflex/zamknięta
• Przetworniki:  
• 2 x 7"  głośnik niskotonowy, aluminiowa membrana
• 1 x 7"  średniotonowy - wyżarzona wtyczka fazy polipropylenu i ABS
• 1 x 1" wysokotonowy Scan-Speak 9700
• Pasmo przenoszenia: 30 - 30 000 Hz
• Cross-over: 
• Głośnik niskotonowy: 18 dB dolnoprzepustowy
• Średniotonowy: 12 dB dolnoprzepustowy i górnoprzepustowy
• Głośnik wysokotonowy: 18 dB górnoprzepustowy
• Częstotliwość podziału: 300 - 2 000 Hz
• Moc: 140 Watt RMS
• Zalecany wzmacniacz: Od 10 do 200 Watt RMS lub więcej (bez Soft-Clipping)
• Skuteczność: 89 dB/2.83 Vrms/1 metr
• Impedancja nominalna: 4 Ohm
• Ustawienie w pokoju: z dala od narożników
• Rozmiar: 110 x 24,5 x 43 cm (W x S x G)
• Masa netto: 45 kg



Piękny włoski design



Przetworniki

Kolumny opierają się na jednej listwie stabilizacyjnej

Metalowa tabliczka z logo


Kolumny w większości oklejone są skórą

Po obu bokach drewniane okleiny


Terminale głośnikowe to audiofilska biżuteria

W porównaniu z Living Voice Auditorium R3

Trzy testowe wzmacniacze: Hegel H160, Haiku-Audio Bright MK4 i Fezz Audio Alfa Lupi

Spojrzenie na system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Opera Quinta SE podłączałem po kolei do pięciu wzmacniaczy zintegrowanych: Sonneteer Orton mkIV, Hegel H160, Haiku-Audio Bright MK4, Monrio MC201 i lampowego Fezz Audio Alfa Lupi (o mocy 2 x 10 Wat). Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Pomieszczenie nieregularne o powierzchni około 30 m2. Sprzęt towarzyszący wymieniony jest na końcu niniejszego tekstu.

Niekiedy po przyłączeniu kolejnych testowych par kolumn głośnikowych od razu do głosu dochodzi ich indywidualny charakter, specyficzny styl gry, nietypowa barwa, czy jakieś konstruktorskie sztuczki akustyczne. Zaś po podłączeniu Quinta SE do wzmacniacza (i nastawieniu muzyki) nie odczułem żadnego ich indywidualnego stylu gry. Zagrały zupełnie normalnie i spokojnie, by nie napisać - zwyczajnie. I w tym tkwi największa siła Oper - idealnie, bo w stu procentach neutralnie, przekazują jakość amplifikacji (i wcześniej charakter źródła). Innymi słowy, grają tak, jak im to narzuca i określa wzmacniacz. To wzmacniacz w tym połączeniu ma najwięcej do powiedzenia, a Quinta SE jedynie ten głos transformują na falę akustyczną - i czynią to doskonale! Hegel H160 dostarcza kapitalną rozdzielczość, Sonneteer Orton mkIV - masę i obfitość tonalną, Haiku-Audio Bright MK4 - piękną barwę i wysycenie, Monrio MC201 - przestrzeń i głębię, a Fezz Audio Alfa Lupi - gorącą, bo stricte lampową, średnicę. Kolumny za każdym razem zagrały nieco inaczej, skupiając się na ukazaniu indywidualnego wewnętrznego sznytu amplifikacji. Mówiąc szczerze, rzadko aż tak poddańczą wierność można spotkać u zespołów głośnikowych. Pod tym względem Opery są wprost genialne.

Quinta SE nie mają żadnych problemów z rozdzielczością i selektywnością dźwięku, włączając w to wszystkie zakresy i podzakresy tonalne. Rasowa wysokotonówka duńskiego Scan-Speaka (to model D2905/970000 stosowany także w referencyjnej linii Callas) robi swoje. Soprany są wyszukane i skrupulatne - czyste i transparentne niczym górski potok. Tylko od wzmacniacza i źródła zależy, czy owa precyzja idealnie zaistnieje i wybrzmi. Jednocześnie wysokie w ogóle nie mają tendencji do jazgotu i syczenia. Z kolei średnica może być obfita, jędrna, bezpośrednia, gorąca lub napompowana - tu także decyduje zaawansowanie amplifikacji i jej jakość. Quinta SE potrafią ją oddać na wiele sposobów. Jak pisałem wcześniej, może być tu gęsto i szybko (Sonneteer Orton mkIV), ultra-przezroczyście i z lekka organicznie (Hegel H160), ciepławo i barwnie (Haiku-Audio Bright MK4), super-przestrzennie (Monrio MC201) lub okrągło i po lampowemu słodko (Fezz-Audio Alfa Lupi). Nie inaczej będzie także z niskimi tonami. Mogą być wielkie i żywe, z lekka przytemperowane albo rozciągnięte jak wata cukrowa na patyku. Omnipotencja i polimorfizm brzmieniowy Oper jest po prostu fascynujący.

No dobrze, ale Czytelnik najpewniej zechce wiedzieć, jaka amplifikacja dla Quinta SE okazała się być optymalna? Gdybym miał wybierać i wskazywać to ostatecznie pośród różnych testowych wzmacniaczy (a przypomnę były to głownie: Sonneteer Orton mkIV, Hegel H160, Haiku-Audio Bright MK4, Monrio MC201 i Fezz Audio Alfa Lupi, ale sporadycznie także Pathos Classic One MKIII, Taga Harmony HTA800 i Cayin CS-120A) wybrałbym dwa, trzy. Na pierwszym miejscu postawiłbym angielski piec Sonneteer Orton mkIV, potem włoski Pathos Classic One MKIII i ewentualnie polski Haiku-Audio Bright MK4. Co o tym zdecydowało? Orton mkIV wygrał świetnym nasyceniem i wypełnieniem dźwięku z muskularnymi basami oraz galanteryjnym stylem gry opartym na precyzji i głębi brzmienia. Bezapelacyjnie idealnie zgrał się z Oparami zapewniając rewelacyjną synergię i symbiozę przekazu. Nr 2, czyli Pathos Classic One MKIII, zapewnił bardzo bogatą i esencjalną średnicę, w której można się było wręcz zanurzyć i pływać. To bezpośredniość brzmienia połączona z fizjologicznym i eufonicznym brzmieniem. Żywym i muzykalnym. And last, but not least - polski Haiku-Audio Bright MK4. Zawodnik wcale nie najdroższy w tej konkurencji (rynkowa cena to 6 900 PLN) i z pozoru nie optymalny. A jednak potrafił oczarować Opery swą piękną duszą - treściwą, żyzną, natlenowaną i nacechowaną emocjami oraz afektywnością. Piękne i dokonane brzmienie z dużą dozą magii i galanterii. Dla uczciwości napiszę i wyjaśnię, że pozostałe wzmacniacze też się dobrze sprawiały i wcale nie są gorsze, czy niedoskonałe. Wybrałem trzy podług własnych upodobań i preferencji, bo coś trzeba było wybrać. (Proszę zauważyć, że na podium wale nie załapał się mój ukochany Hegel H160 - w casusie Oper Quinta SE jego neutralność połączona z neutralnością głośników przyniosła neutralność do kwadratu, co w przypadku odbioru muzyki nie zawsze jest cechą pożądaną).

Konkluzja
Opera Quinta SE to galanteryjnie wykonane kolumny podłogowe, charakteryzujące si ę pięknym włoskim designem i jubilerską starannością. Pierwszorzędne komponenty użyte do budowy. Kolumny z własnym charakterem, ale równolegle idealnie neutralne i naturalne. Potrafią "zagrać wszystko" i symetrycznie zgrać się z każdą amplifikacją: precyzyjnie, selektywnie i realistycznie. Przeznaczone dla wzmacniaczy z drivem, barwną średnicą i głębokim nasyceniem tonalnym. Wówczas zagrają nie na na sto procent, a nawet na dwieście procent normy!

Cena w Polsce - 19 000 PLN (za dwie sztuki).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Cayin CS-120A (test TU), Sonneteer Orton mkIV (test TU), Monrio MC201, Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Fezz Audio Alfa Lupi, Taga Harmony HTA-800 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Martin Logan 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TUoraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), Musical Fidelity Nu-Vista Vinyl (test TU), Taga Harmony TTP-300 (test TU), Audio Analogue AAphono i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



sobota, 26 maja 2018

Wzmacniacz lampowy Fezz Audio Alfa Lupi - zapowiedź testu



Kilka dni temu, przebywając służbowo w Białymstoku, przy okazji odwiedziłem siedzibę Fezz Audio w Księżynie (miejscowość tuż pod Białymstokiem). Zaprosił mnie do siebie pan Maciej Lachowski główny konstruktor i właściciel firmy. Pan Lachowski oprowadził mnie po przedsiębiorstwie, pokazał linie montażowe, stanowiska kontroli, magazyny i pomieszczenia lakierni, jak i osobne stanowiska montażu transformatorów toroidalnych. Naprawdę sporo tego. Jak się dowiedziałem, Fezz Audio obecnie realizuje gigantyczne zamówienie 400 sztuk wzmacniaczy dla Korei Południowej. Partie po 100 sztuk cyklicznie będą wyjeżdżać kontenerem z Księżyna do portu w Gdyni, a stamtąd drogą morską do Korei. Pierwsza seria już pojechała. Fezz Audio przez ostatni rok większość produkcji przeznacza głównie na eksport. I taki trend zdaje się utrzymać w przyszłości. Jednakże takowe działania wymagają dodatkowych inwestycji. Stary zakład w Księżynie pracuje całą parą, a już powoli nie nadąża z realizacją zamówień. Postanowiono więc o budowie nowego zakładu. Właśnie trwa budowa hal produkcyjnych w nowym miejscu.

Pan Lachowski przekazał mi do recenzji nowy wzmacniacz lampowy Fezz Audio Alfa Lupi (zobacz TUTAJ). To najmniejszy firmowy wzmacniacz lampowy. (Ma też wersję słuchawkową Omega Lupi). Alfa Lupi oparty jest o cztery lampy elektronowe PLC86. To lampy NOS (New Old Stock) polskiego Polamu. Mają ciekawą konstrukcję, bo to dwusystemowe lampy trioda-pentoda z cokołem nowalowym. Wzmacniacz ma moc 2 x 10 Wat, typ układu to push-pull klasy AB1. Jednak masa urządzenia wynosi prawie 10 kg, czyli całkiem niemało.

Do wzmacniacza podłączę dwie pary kolumn: najpierw Opera Quinta SE o skuteczności 89 dB, a następnie Living Voice Auditorium R3 o skueczności 94 db. Niewielka moc wzmacniacza 2 x 10 Wat z pewnością wystarczy dla ich prawidłowego i pełnego wysterowania. Zapraszam do lektury recenzji Alfa Lupi za kilkanaście dni.










poniedziałek, 21 maja 2018

Arctic Monkeys "Tranquility Base Hotel + Casino", Clear Vinyl 180 g.

(fot. materiały prasowe)

Wysmakowana i galanteryjna muzyka Arctic Monkeys A.D. 2018

I dla porównania punkowy Arctic Monkeys z 2005 roku...

Pierwszy raz na żywo widziałem zespół Alexa Turnera 9 lat temu na koncercie podczas gdyńskiego Open'era (wówczas jeszcze był to Heineken Open'er) 2 lipca 2009 roku. Arctic Monkeys wówczas mnie nie zachwycił. Muzycznie byli po prostu słabi, a w trakcie koncertu dodatkowo zabrakło prądu. Po tej kilkuminutowej przerwie koncert już całkowicie się posypał - muzycy pogubili się, zabrakło energii i magii. Nie podobało mi się. Choć sama muzyka Arctic Monkeys z połowy lat 2000 wydawała się być interesująca i żywa. Drugi raz Alexa Turnera z zespołem widziałem dwa lata temu, na tym samym festiwalu w Gdyni - Open'erze. Było to 29 czerwca 2016 roku, a zespół ten to The Last Shadow Puppets. I ta stylistyka muzyczna bardziej do mnie przemawiała. The Last Shadow Puppets to fascynujący projekt, o ostatniej płycie napisałem więcej TUTAJ.

Arcitc Monkeys A.D. 2018 to już zupełnie inna stylistyka muzyczna niż ta z początków istnienia zespołu. Punk-rock wyparował, garażowe granie ustąpiło elegancji i wysmakowaniu znanemu z projektu The Last Shadow Puppets. Najnowszy album "Tranquility Base Hotel + Casino" zaskoczy na pewno wielu fanów Arctic Monkeys, a część z nich w ogóle go nie zaakceptuje. Nie jest to już tzw. indie-rock. Muzyka oparta głównie na fortepianie, zaś gitary są skrzętnie poukrywane. Melodie ciągną się leniwie, wiją wokół refrenu, rytm jest wyraźny, z pulsującą perkusją i podkręconą gitarą basową. Nagrania nie są oczywiste, a melodie nieproste - rozbudowane. Nie od razu przyswajalne, ale z czasem głęboko wbijające się mózg. Hipnotyzujące. To jakby muzyka filmowa, ilustracyjna, bardzo niepokojąca. Luksusowa i psychodeliczna jednocześnie. Dużo dobrego wnosi wokal Turnera, który śpiewa niczym wczesny David Bowie zabarwiony Sergem Gainsbourgiem.

"Tranquility Base Hotel + Casino" to album  koncepcyjny. Obraca się wokół spraw dorosłości, realizacji i nie realizacji młodzieńczych zamiarów, spełnionych i niespełnionych marzeń, ale także mówi o rozczarowaniu i nudności świata, niejaką jego gentryfikacją. Szaleńcze młodzieńcze plany i ambicje konfrontowane są z dorosłą twardą rzeczywistością. To wszystko przyobleczone jest stylistyką rodem z science-fiction. Turner z zespołem uciekają w kosmos, na Księżyc. Tranquility Base to miejsce pierwszego lądowania człowieka na Księżycu (program Apollo w 1969 roku). W tytułowym utworze "Tranquility Base Hotel + Casino" miejsce to zamienia się w luksusowy resort turystyczny dla bogatych i znudzonych emerytów. Warto podkreślić, iż na okładce albumu znajduje się projekt owego hotelu (zresztą makieta hotelu osadzona jest na magnetofonie szpulowym Revox A77).

Do mnie dotarła winylowa wersja albumu, ale nie klasyczna czarna, a wytłoczona na tzw. przezroczystym winylu 180 gram. To rozkładówka - w jednej jej części ukryta jest 16-stronicowa elegancka książeczka z teksami i fotografiami. W drugiej znajduje się przezroczysty winyl zaopatrzony w czarną kopertę z folią antystatyczną (brawo!). Okładkę (zaprojektowaną przez samego Turnera) zdobi kartonowa makieta Tranquility Base Hotel + Casino osadzona na kultowym magnetofonie szpulowym marki Revox A77. Na rozkładówce widnieje zdjęcie Turnera dotykającego owej makiety. Poligrafia, projekt, smak artystyczny na najwyższym poziomie.

Płyta nagrana jest doskonale. Bardzo głęboko i wyraźnie, soczyście. Basy są nasycone i wielowarstwowe, wokale wyodrębnione z tła, przestrzeń szeroka i daleka. Winyl brzmi o wiele lepiej niż FLAC 16 bit/44,1 kHz strumieniowany z serwisu Tidal HiFi.

11 maja 2018 r. - Domino Recording Company.

Winyl kupiony w Media Markt Gdańsk za 106,99 PLN.
















niedziela, 20 maja 2018

Wzmacniacz zintegrowany Sonneteer Orton mkIV

Orton mkIV w czerwonej wersji (zdjęcie ze strony Sonneteer)

Prolog

Blog Stereo i Kolorowo prowadzę już od prawie siedmiu lat, napisałem ponad 1 000 postów, przetestowałem dobrych kilkaset urządzeń i akcesoriów audio. Czasem więc mam wrażenie, że nic ze świata hi-fi już specjalnie mnie nie zaskoczy. Ale jednak wciąż, co jakiś czas, zaskakuje. Kolejnym takim wielkim zaskoczeniem, a w zasadzie - odkryciem, jest brytyjski wzmacniacz zintegrowany Sonneteer Orton mkIV. Po jego włączeniu - dosłownie zbaraniałem. Nie chcę zbytnio uprzedzać faktów, ale to jest rewelacyjnie grający wzmacniacz!

Wstęp
Na początku maja kurier dostarczył mi przesyłkę z wzmacniacze zintegrowanym Sonneteer Orton mkIV (zobacz TUTAJ), prosto z wrocławskiej "Galerii Audio". Sonneteer nie jest marką szeroko znaną wśród melomanów i audiofilów, lecz w moim odczuciu, zdecydowanie wartą każdego grzechu. Stąd zainicjowany przeze mnie kontakt do wrocławskiej "Galerii Audio" i prośba przesłanie wzmacniacza na odsłuchy. Nie było z tym najmniejszego problemu, po kilku dniach wzmacniacz do mnie dotarł. 

Sonneteer
Warto napisać kilka słów o firmie Sonneter, bo po raz pierwszy pojawia się na łamach Stereo i Kolorowo. Jak nie trudno się domyślić, nazwa "Sonneteer" pochodzi od artysty piszącego sonety. Przedsiębiorstwo powstało w 1994, ale historia założycielska sięga jeszcze wcześniejszych czasów. Na przełomie lat 80 i 90, podczas wspólnych studiów na uniwersytecie, panowie Haider Bahrani i Remo Casadei założyli firmę organizującą koncerty i nagrania dla małych zespołów. Pan Haider miał  już swój zespół, który był głównym powodem założenia firmy, choć współpracowała ona z wieloma studenckimi zespołami. Jako studenci elektroniki Haider i Remo, którzy nie mieli całego potrzebnego im sprzętu i urządzeń często konstruowali je sami lub przerabiali inne. Pod koniec studiów Haider zaprojektował wzmacniacz, oprócz wymagań oceniających chciał spełnić jeszcze jeden warunek - stworzyć wzmacniacz optymalny do swoich nagrań. Po ukończeniu studiów pan Remo pożyczył od niego wzmacniacz i pokazał go kilku entuzjastom dobrego dźwięku hi-fi. Dzieło Haidera przypadło im do gustu, więc obaj panowie zaczęli się przygotowywać do produkcji tegoż wzmacniacza. 

Ale dlaczego wybrano dla firmy nazwę Sonneteer? Jak podaje firmowa strona, pan Haider był zafascynowany poezją i chciał aby ich przyszłe produkty nosiły nazwy nawiązujące do pisarzy. Stąd też pierwszy wzmacniacz Sonneteera nosił nazwę "Sonneteer Campion" po angielskim poecie Thomasie Campionie". Wzmacniacz ten wprowadzono na rynek w 1995 roku. Cała historia dostępna jest pod TYM linkiem. Produkcja sprzętów odbywa się w angielskim mieście Guildford, 43 km na południowy zachód od Londynu. Warto też dodać, iż firmowe motto brzmi: "Wake UP the music!".

Obecnie Sonneteer nie osiągnął tak monstrualnych rozmiarów jak wiele innych brytyjskich firm (np. Naim, Rega, Linn, etc.) a wciąż jest niewielką manufakturą wytwarzającą sprzęt dla znawców, dla tych którzy cenią sobie jednostkowe produkcje, poszukują czegoś innego. Urządzenia marki Sonneteer nieczęsto można spotkać w salonach audio, ale przedsiębiorstwo prowadzi także sprzedaż wysyłkową. Polskim jej dystrybutorem jest wrocławska "Galeria Audio".

Sonneteer w ofercie ma niewiele sprzętów audio hi-fi, albowiem katalog liczy jedynie trzy (!) pozycje. Dwa wzmacniacze zintegrowane i przedwzmacniacz gramofonowy. Wzmacniacz o nazwie Alabaster to podstawowy model, zaś Orton mkIV - średni. Przy czym protoplasta obecnego Ortona pojawił się już w 2014 roku, aktualny model to jego czwarta odmiana i wersja.

Budowa i wrażenia ogólne
Orton mkIV został wprowadzony na rynek w 2014 roku, czyli dokładnie na 20-lecie firmy. To czwarta edycja tego wzmacniacza. Dostępna jest w trzech wersjach kolorystycznych: standardowych czarnej i srebrnej oraz specjalnej czerwonej na zamówienie (i za dodatkową opłatą).

Wzmacniacz dostarczany jest w zwykłym pudle, typowym dla produkcji brytyjskich. Na nim umieszczono jedynie niewielką metkę z kilkoma okienkami opcji danego urządzenia i jego wyposażenia. Minimalizm posunięty do granic. W kartonie znajduje się wzmacniacz unieruchomiony dwoma gąbkowymi formami, dodatkowo owinięty jest w przezroczystą folię. W komplecie nabywca otrzymuje kabel sieciowy, instrukcję obsługi oraz gwarancję producenta. Jest też pilot zdalnego sterowania, który z racji swojej nietypowości zasługuje na osobny poemat. Wrócę do niego później.

Pomimo że Orton mkIV to produkcja manufakturowa, czyli niskonakładowa, wzmacniacz prezentuje się naprawdę dobrze, choć jest pewnego rodzaju odmianą minimalizmu, ale dobrze pojętego. Obudowa została wykonana z aluminiowych profili, zaś sam front jest naprawdę przyzwoity, a nawet ładny. To gruba aluminiowa płyta (anodowana na czarno), w której środkową część wkomponowano stalowe lustro. Pierwszorzędnie to wygląda. W części centralnej owego lustra zamontowano dużą gałkę wzmocnienia wytoczoną z aluminium. Zaś dookoła niej rozmieszczono sześć niebieskich diod sygnalizujących wybrane źródło. Owo źródło wybierane jest za pomocą dwóch metalowych przycisków znajdujących się po prawej stronie gałki potencjometru. Dalej, po prawej stronie jest jeszcze jeden identyczny przycisk - to włącznik sieciowy. Kiedy urządzenie znajduje się w trybie czuwania (stand-by), zapalona jest czerwona dioda. Uruchomienie trybu wyciszenia (mute) skutkuje zapaleniem się kolejnej czerwonej diody, tym razem takiej umieszczonej w gałce wzmocnienia, w podłużnym jej nacięciu sygnalizującym poziom wzmocnienia. Ale to nie wszystko. Kiedy regulować poziom wzmocnienia za pośrednictwem pilota zdalnego sterowania w tym nacięciu gałki zapala się żółta dioda a sama gałka płynnie obraca się w lewo lub w prawo (przy ściszaniu lub pogłaśnianiu). Sprytne!

Po lewej stronie gałki wzmocnienia znajduje się tajemnicza pomarańczowa dioda oznaczona trójkątem osadzonym na linii. To dioda wzmocnienia (gain). Każde z sześciu źródeł może mieć osobno zaprogramowane wzmocnienie sygnału. Producent rekomenduje stosować je jedynie w przypadku tunerów i magnetofonów, ale to użytkownik o tym ostatecznie decyduje. Aby aktywować funkcję dodatkowego wzmocnienia sygnału wejściowego należy wybrać odpowiednie źródło (od 1 do 6), na pilocie nacisnąć przycisk "Vol-" i przytrzymać przez około 15 sekund. Zapala się pomarańczowa dioda. Dobrze w czasie tej operacji odłączyć przewody źródła z tyłu urządzenia. Czynność tę można powtórzyć dla kolejnych następnych pięciu źródeł. Rzecz jest bardzo przydatna dla wyrównania poziomów wzmocnienia sygnału wejściowego. Ale należy też pamiętać, że takie podbicie wzmocnienia zmienia nieco liniowość dźwięku.

Z tyłu, po środku, zamontowano dwa rzędy ośmiu par gniazd RCA. Sześć z nich to klasyczne gniazda wejściowe, a kolejne dwa - regulowane wyjście z poziomu przedwzmacniacza i nieregulowane wyjście na końcówkę mocy. Wszystkie gniazda są opisane klasycznie i "go góry nogami", tak aby po włożeniu głowy z tyłu urządzenia od razu móc zorientować się w opisie gniazd. Po obu bokach umieszczono po parze terminali głośnikowych. Bardzo oryginalnych terminali, należy dodać. Nigdy z takimi się nie spotkałem. Jednak ze swoich funkcji wywiązują się znakomicie. Po lewej stronie tylnego panelu znajduje się gniazdo sieciowe IEC a zaraz obok bolcowe wejście zasilania dla opcjonalnego zewnętrznego firmowego zasilacza 12 V.

A teraz wracam do pilota zdalnego sterowania. Wyrzeźbiony jest z bloku aluminium i anodowany na czarno. Estetyka na najwyższym poziomie. Ale to bardzo nietypowy pilot. Po spodem umieszczono cztery gumowe stopki, aby nie rysować nim powierzchni blatów (np. szklanych). Sterownik nie ma zwykłych baterii, ładuje się go jak telefon komórkowy via przewód sieciowy i ładowarkę sieciową. Jeden cykl ładowania, wg. zapewnień producenta, powinien, wystarczyć na rok zwykłego użytkowania. No chyba, że wykorzystywać pilot jako latarkę, a i w taką funkcję jest wyposażony (sic!). Na górnej krawędzi urządzenia zamontowano białą diodę, która działa jako zwykła latarka. W tym celu należy nacisnąć przycisk oznaczony jako "light". Pilotem zdalnego sterowania można obsługiwać wszelkie funkcje wzmacniacza, łącznie z ustawianiem poziomu wzmocnienia dla poszczególnych wejść źródłowych. Bardzo oryginalna sprawa.

Orton mkIV to konstrukcja dual-mono, stąd wewnątrz dwa osobne transformatory toroidalne przeznaczone osobno dla każdego z kanałów. Urządzenie wyposażone jest w system zabezpieczeń, które w przypadku przesterowania odłączają kolumny głośniowe. Ale także w przypadku zwarcia zacisków głośnikowych. Budowa wewnętrzna przedstawia bardzo ładny, choć do bólu klasyczny, układ amplifikacji. I w tym, zdaje się, tkwić cała siła Sonneteera. Układ jest maksymalnie uproszczony, bez żadnych udziwnień i modyfikacji. Jak kiedyś powiedział Albert Einstein: "Wszystko trzeba robić tak prosto, jak to tylko jest możliwe, ale nie prościej". Zaś konstruktorzy Ortona mkIV ów balans zachowali idealnie. Wręcz genialnie.

Dane techniczne
• Klasa A/B
• Dual mono
• 33 Wat/8 Ohm
• 60 Wat/4 Ohm
• 6 wejść liniowych programawalnych
• Czułość 650 mv/295 mv
• Wyjścia 1 line, 1 pre-out
• H x W x D 70 x 430 x 280 mm
• Masa netto 16 kg

Skromne opakowanie

Orton - Black

Orton unieruchomiony piankowymi formami

Eleganckie opakowanie pilota

Multifunkcyjny sterownik




Niebrzydki design


Po prawej trzy przyciski - dwa służące do wyboru źródła i jeden sieciowy

Gałka wzmocnienia a wokół niej sześć niebieskich diod sygnalizujących wybrane źródło

W nacięciu gałki wzmocnienia umieszczono diodę; świeci na czerwono w trybie wyciszenia (mute), a na żółto podczas regulacji wzmocnienia

Pod literą "E" znajduje się pomarańczowa dioda; świeci w przypadku aktywacji funkcji "Gain" (dla poszczególnego wejścia źródłowego)

Aluminiowa obudowa


Osiem par gniazd RCA; opisane są także "do góry nogami"

Bardzo oryginalne terminale głośnikowe

Przewód zasilający to Hiend-Audio Ziggy Picasso

Orton mkIV stoi na wzmacniaczu Hegel H160

Na samym dole, po lewej wzmacniacz Cayin CS-120A

Spojrzenie na cały system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza podłączałem dwie pary kolumn: Living Voice Auditorium R3 oraz Opera Quinta SE. Przewody głośnikowe to XLO UltraPLUS U6-10. Przewód sieciowy to Hiend-Audio Ziggy Picasso. Wzmacniacze porównawcze to: Hegel H160, Moinro MC201, Cayin CS-120A, Haiku-Audio Bright MK4 i Pathos Classic One MKIII. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Na początek napiszę, że wzmacniacz pomimo swojej małej nominalnej mocy (2 x 33 Wat przy 8 Ohm) nie miał najmniejszego problemu aby całkowicie wysterować moje kolumny (Living Voice i Opera).Taki stan rzeczy może wydawać się dziwny, ale producent ma na to specjalny patent. Orton mkIV ma rezerwową podaż mocy 160 VA na kanał z kaskadowym ustawieniem kondensatorów, co oznacza że sygnał jest podawany bez żadnych opóźnień i w całym spektrum. To konfiguracja klasy A/B z wysokim odchyleniem do A. Jego moc również podwaja się przy 4 Ohm. Dzięki temu dynamika i energia grania są wręcz niesamowite. Moc i żar dźwięku mogą kruszyć ściany, a jednocześnie brzmienie jest na wskroś harmonijne, spójne i ułożone. Ponadto nasycenie i wypełnienie dźwięku jest bardzo realistyczne - słychać wiele warstw tonalnych, czuć głębię i szerokość przekazu, wszystko jest podane blisko i dotykalnie. Muzyka płynie z dużą łatwością, bezpretensjonalnie i szybko, choć jest leciutko ocieplona i zaokrąglona.

Na pewno Ortona mkIV nie można nazwać wzorcem neutralności, bo ewidentnie uprzywilejowuje średnicę. Ale to zjawisko w odbiorze jest niesamowicie przyjemne, bo zrobiono to ze smakiem i wyczuciem. Nic na "twarz" nie jest rzucane, a lekkie wypuklenie średnicy jest bardzo fizjologiczne i naturalne. Wręcz po lampowemu analogowe w przekazie i treści. Oczywiście, dźwięk nie koncentruje się jedynie na średnicy, bo i inne zakresy są czytelne i wyraźnie istniejące. Nic niczego nie przykrywa i nie dominuje - panuje porządek i współistnienie. Całość brzmienia można nazwać bardzo zróżnicowanym, bogatym w kontent i, co najważniejsze - nieprawdopodobnie barwnym i ekspresyjnym. Z jedwabistą strukturą i teksturą dźwiękową. Przynosi to przekaz autentyczny i żywy, bardzo organiczny i soczysty. Fenomenalnie plastyczny i kształtny. Pozbawiony nieczystości i artefaktów.

No dobrze, napisałem, że Orton mkIV gra barwnie i soczyście, ciepławo i słodkawo, z dużą dynamiką i treściwie. Ale czy to przesądza o jego wyjątkowości? Nie, o jego wyjątkowości zaświadcza jeszcze jeden parametr, ale niesamowicie istotny dla muzyki. To jego nieprawdopodobnie przekonujący styl gry. Muzyka generowana przez wzmacniacz brzmi tak, jakby niejako była w stanie tworzenia się, a nie była reprodukowana. To dźwięk bliski stylowi "live", muzyce "in statu nascendi". Dzięki temu wszystkie tony brzmią autentycznie, emfatycznie, wyraźnie i obszernie. Muzyka wchodzi w uszy jak nóż w masło. Totalnie i namacalnie. Takie cechy tonalne Ortona mkIV prowadzą go wprost w sens i znaczenie pojęcia high-end. To największy atut tytułowego wzmacniacza. I nie ma ma tu znaczenia ani obniżony stopień analityczności, ani niepełna przejrzystość brzmienia, albowiem ułuda prawdziwości dźwięku jest fenomenalna. Magiczna.

Konkluzja
Sonneteer Orton mkIV to wybitny wzmacniacz. Pierwszorzędnie skonstruowany i fenomenalnie grający. Przeznaczony dla świadomych melomanów, poszukujących w muzyce autentyczności, kontentu, emocji i esencji. Nie polecany dla miłośników czystej neutralności, zaawansowanej analityczności i stuprocentowej transparentności. Orton mkIV pokazuje muzykę w pełni analogowo i organicznie, realistycznie i żywo. Bezwarunkowa rekomendacja!

Cena w UK - 2 500 - 2 700 Funtów (w zależności od wykończenia).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Cayin CS-120A (test TU), Monrio MC201, Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Taga Harmony HTA-800 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Opera Quinta SE, Martin Logan 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO i Synthesis Roma 14DC (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TUoraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), Musical Fidelity Nu-Vista Vinyl (test TU), Taga Harmony TTP-300 (test TU), Audio Analogue AAphono i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.