Na początku czerwca br. opisywałem nowy polski projekt będący kondycjonerem masy, czyli QAR S-15 (czytaj test TUTAJ). Wówczas ów projekt był jeszcze realizacją na pograniczu światów DIY i profesjonalnego. Niemniej jednak jego wpływ na dźwięk systemu audio hi-fi okazał się być frapująco korzystny i sensowny. Dlatego umówiliśmy się z konstruktorem QAR, panem Kubą Rysiem, że kiedy ukończy kolejny przedsięwzięcie, tym razem już w pełni komercyjne, prześle mi ten produkt do testów/odsłuchów. Tym projektem jest oczywiście QAR Dynamit; przeznaczony jest do kondycjonowania kolumn głośnikowych. Dynamit przyjechał do mnie w połowie listopada. Dziś, po około 1,5 miesiąca dokładnych eksperymentów, odsłuchów i porównań, publikuję test.
Wrażenia ogólne i budowa
Tak, jak poprzedni kondycjoner masy QAR S-15, który miałem na testach, był jeszcze produktem w zasadzie przedprodukcyjnym, tak nowy Dynamit jest już projektem w pełni zrealizowanym, dokończonym. Jest projektem w całości fabrycznym, można napisać - choć oczywiście QAR to firma o charakterze manufaktury.
Na dużą pochwałę zasługuje forma opakowania kondycjonera. Nie jest to jakiś ordynaryjny karton, a w nim sprzęt. Owszem, karton jest, ale jedynie jako zewnętrzna ochrona. Zaś w nim znajduje się piękna metalowa walizeczka, która jest opakowaniem właściwym QAR. W niej, w finezyjnie powycinanej czarne gąbce, bezpiecznie spoczywają dwa "Dynamity", zaś obok nich, w osobnej komorze, dwa przewody uziemiające, a także taśmy służące do przytroczeń do monitorów. Pełna profeska!
No cóż. Kondycjonery Dynamit warte są swojej nazwy. Otóż wyglądają jak dwie laski ...dynamitu. Wydłużone walce zamknięte w drewnianej obudowie. Po środku korpusów mają przyklejone papierowe tabliczki znamionowe, zaś po ich obu stronach - rzepy do mocowania pasków do montażu do monitorów. Ogólnie rzecz biorąc, wykonanie i design stoją na wysokim poziomie. Nie ma się do czego przyczepić. To poziom jakościowy porównywalny ze szwedzką Enterq (też skądinąd manufaktura).
Trudno ustalić, co konkretnie znajduje się wewnątrz kondycjonerów, bo konstruktor jest więcej niż powściągliwy w udzielaniu takich informacji, Udało mi się ustalić, co następuje. "Głównymi składnikami kondycjonera Dynamit są minerały specjalnie dla tego projektu wyselekcjonowane. Urządzenia podłącza się za pomocą konfekcjonowanego przewodu wtykiem kątowym typu banan pod minusowy zacisk głośnikowy. Poza odprowadzeniem ładunków elektrostatycznych oraz ochroną EMI/RFI, celem jest nie ingerowanie w zwrotnicę kolumn. Podłączenie kondycjonera tylko pod minus gwarantuje brak ingerencji w zwrotnice. Jednocześnie poprzez takie podłączenie szumy zbierane są poprzez kabel głośnikowy ze wzmacniacza lub końcówki mocy".
Jak podaje konstruktor - pan Kuba Ryś, "Dynamit" na początku miał być mniejszy i lżejszy tak, aby można kondycjoner przymocować do kabla głośnikowego. Podczas prac, badań oraz testów, w wyniku wysokiej skuteczności uzyskanej oraz samej masy, obudowa została zwiększona. Dynamit ustawia się za kolumną, zaś przewód jest na tyle długi by swobodnie podłączyć do kolumny wolno stojącej. Dla monitorów przewidziany jest montaż kondycjonera do standu za pomocą taśmy typu rzep, która jest w zestawie. Moim zdaniem jednak taki montaż taśmą jest mało użyteczny. Bardzo trudno solidnie i równo przyczepić kondycjoner do monitora. Lepiej po wpięciu przewodu do ujemnego terminala po prostu położyć go na górnej powierzchni skrzynki.
Estetyczne opakowanie - walizka; walizka ta przychodzi dodatkowo zapakowana w karton ochronny
W walizce, w gąbkowej otulinie, leżą dwa Dynamity, taśma mocująca i dwa przewody
"Dynamit" leży za kolumną
Dynamit przyłączony do ujemnego terminala; postawiony za kolumną
Trudno przyczepić taśmą "Dynamit" do monitora; lepiej po prostu położyć go na skrzynce
Spojrzenie na cały system odsłuchowy
Wrażenia dźwiękowe
Kondycjoner Dynamit przyłączałem do następujących par kolumn głośnikowych: Klipsh Forte III Special Edition, Living Voice Auditorium R3, Klipsch Heresy III Anniversary oraz Resonus Studio. Kompletna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.
Tak, jak pisałem przy teście kondycjonera masy QAR S-15, zmiany powodowane przez tego typu urządzenia są początkowo trudno wyczuwalne i dość subtelne, a przez to dość trudne w interpretacji. Niemniej jednak, po kilku porównaniach i eksperymentach (odsłuchy z i bez kondycjonera) staje się oczywistym fakt, że kondycjoner ma istotny wpływ na dźwięk. Dobroczynny i korzystny wpływ, należy napisać. QAR S-15 wygładzał brzmienie i uspokajał, jednocześnie nie odbierając mu ani energii, ani rozmachu. Natomiast z QAR Dynamit jest podobnie, ale też nieco odmiennie. Przyłączając go do terminali głośnikowych (ujemnych) można uzyskać lekkie pogłębienie dźwięku, jak i jego odkrycie. Objawia się to przede wszystkim poprawą różnicowania tonalności w całym zakresie (czyli realnego odczuwania poszczególnych tonów, pótonów, współbrzmień i zachodzących relacji pomiędzy nimi), a także polepszeniem efektywnej masy i substancji brzmienia.
Zmiana w dźwięku powodowana przez "Dynamity" to taki rodzaj zjawiska, jakby ktoś przyłączył jakieś małe silniczki do membran głośników. Dźwięku po prostu jest więcej, jest bardziej zróżnicowany, lepiej nasączony oraz bardziej nadmuchany powietrzem. Owszem, ktoś może powiedzieć, że podobne zjawisko można osiągnąć stosując np. bardziej wydajny wzmacniacz do kolumn, ale zapewniam - to nie to samo. QAR powoduje też przejście dźwięku na wyższy stopień galanteryjności, rozdzielczości i kultury. Brzmienie staje się dojrzalsze, lepiej zorganizowane w przestrzeni, bardziej rozproszone na siatce 3D, lecz także i mocniej skupione w jednorodnej substancji brzmieniowej. Bardziej dokonane. Istotniejsze. A równolegle znikają brudy i interferencje tła - całość przekazu jest bardziej widoczna i czytelna.
Dzięki obecności kondycjonera Dynamit po prostu więcej i lepiej słychać. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Pytanie, czy rzeczywiście wydatek 3 700 PLN jest tego wart? Czy nie lepiej te pieniądze zainwestować w zmianę obecnych kolumn na bardziej zaawansowane? Na to pytanie każdy meloman musi sobie odpowiedzieć sam. Moim zdaniem, kiedy osiągnie się już jakiś głośnikowy konsensus (czyli będzie się już miało optymalne głośniki), warto zastanowić się nad jakimś logicznym ich upgradem, zaś QAR Dynamit na pewnym poziomie audiofilskiego zaawansowania wydaje się być prostym i rozsądnym wyborem umożliwiającym bezdyskusyjną poprawę dźwięku bez koniecznej ingerencji w strukturę i konstrukcję głośników. Polecam posłuchać QAR, bo warto!
Cena w Polsce - 3 700 PLN.
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) i Resonus Altum.
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Forte III Special Edition (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary, Resonus Studio i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Pioneer N-70AE (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum, iFi nano iOne (test TU), NuPrime DAC-9 oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU).
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
Ech, choroba audiofilska gorsza niż coronavirus...
OdpowiedzUsuńNie byłem w stanie znaleźć żadnych dowodów na to jaka zmiana następuje z punktu widzenia elektrycznego w układzie. Czy jesteś w stanie to wyjaśnić/pokazać jakieś uzasadnienia?
OdpowiedzUsuńMożna w internecie znaleźć teorię i praktyczne rozwiązania (dowody) dotyczące akceleratorów cząstek, fuzji termojądrowej lub silników odrzutowych, ale nigdzie nie ma wyjaśnionej zasady kondycjonera masy. Może konstruktor ma pewne dowody? Byłoby to pomocne, żeby zrozumieć dlaczego tak przydatnym sprzętem dla naszego stereo jest "Dynamit".
Pomimo, że cenię sobie sprzęt audio, zauważam różnicę pomiędzy kolejną klasą sprzętu, to nie usłyszałem i nie zaobserwowałem wpływu kabli zasilających, RCA, czy XLR. Tym bardziej podstawki i kondycjonery masy to dla mnie ściema. Mam w domu raczej dobry system, referencyjny jednego z producentów. Podczas AVS 2022 tylko kilka, subiektywnie z 5 systemów grało lepiej. I nie zaobserwowałem wpływu tych wszystkich bajerów podanych powyżej. Jeżeli maja one taki wpływ, to jakby grały te zestawy ze zwykłymi kablami??? A poważnie, w opisach wielu kabli, kondycjonerów wiele bajeru i słowotwórstwa, zero merytoryki.
OdpowiedzUsuńTen swój system audio, który nazwałeś referencyjnym, to pewnie masz spięty i zasilany porządnymi marketówkami, bo chyba nie przepłacałeś skoro nie słyszysz różnicy?
UsuńPomysł kładzenia kondycjonerów na kolumnach raczej słaby, chociażby ze względu na ewentualne rezonanse, stabilność ułożenia i estetykę... ale co kto lubi. Dlaczego w opisie systemu testowego nie są wymienione kable?
OdpowiedzUsuń