czwartek, 31 lipca 2014

Gramofon Kuzma Stabi S - zapowiedź testu

Wczoraj gościli u mnie przedstawiciele salonu audio (i dużego sklepu muzycznego jednocześnie) Vinyl Goldmine z Bielsko-Białej. Przywieźli do testów arcyciekawy gramofon Kuzma Stabi S wraz z ramieniem Rega RB-250 i wkładką Dynavector DV-10X5 typu MC z igłą o szlifie eliptycznym. Przy okazji otrzymałem przedwzmacniacz gramofonowy Pro-Ject Phono Box RS, a także przedwzmacniacz gramofonowy skonstruowany na zamówienie. To zupełnie nowa konstrukcja, która prezentuje się zachęcająco. Wyposażona jest w dedykowaną sekcję zasilającą, ma płynną regulację wzmocnienia (Gain), współpracuje z wkładkami MM i MC. Ale to jeszcze nie koniec - państwo z Bielska-Białej sowicie zaopatrzyli mnie także w urządzenia japońskiej marki Furutech - listwę zasilającą Furutech e-TP60 E, przewód zasilający Furutech FP-3TS762 oraz interkonekty Furutech FA-13S. Jako, że Vinyl Goldmine specjalizuje się również w dystrybucji płyt analogowych, przy okazji wypożyczenia sprzętu, dostarczyli mi całą stertę wyjątkowych płyt winylowych, w tym premierową Pink Floyd "Division Bell" remasterowaną z analogowych taśm-matek, tłoczenie USA.

Wczoraj wieczorem rozpocząłem odsłuchy gramofonu (który osobiście skalibrował pan z Vinyl Goldmine) Kuzma Stabi S wraz z przyległościami. Pomimo, że to podstawowy model tej słoweńskiej firmy (razem kosztuje nie więcej niż 8 000 PLN), to wywiera duże wrażenie swoim wyważonym i harmonijnym dźwiękiem o doskonałej plastyczności i kapitalnej klimatycznej barwie. Nie wiem jak dużo czasu zajmą mi testy, ale sądzę, że ostateczny opis mogę już zaanonsować na pierwszą dekadę sierpnia. Zapraszam.







Przedwzmacniacz gramofonowy wraz z zasilaczem - na razie "no name"


środa, 30 lipca 2014

The Black Keys „Turn Blue” – Nonesuch Records, płyta winylowa i CD


Po ostatnim genialnym albumie grupy zatytułowanym “El Camino” wydawało się, że The Black Keys nie powtórzą tego sukcesu i nagrają płytę gorszą. Nic z tego, artyści zmienili nieco stylistykę muzyczną, ale utrzymali wysoki poziom kompozytorsko-wykonawczy. Mówiąc krótko, najnowsza „Turn Blue” to płyta od początku do końca rewelacyjna.

The Black Keys tworzą dwaj muzycy: Dan Auerbach (wokal i gitary) oraz Patrick Carney (perkusja). Wspólnie komponują muzykę i piszą teksty. Zespół powstał w 2001 roku w stanie Ohio (USA). Nagrali w sumie osiem albumów długogrających, dwie EP’ki i jedną płytę koncertową. Ich muzyka oscyluje wokół stylów określanych jako blues-rock (albo rock-blues) indie-rock i „rock garażowy” (ang. garage rock), czasami zahaczając o glam-rock. Czarne Klawisze tworzą utwory przepełnione żywiołowością charakterystyczną dla rocka, często inspirują się muzyką lat siedemdziesiątych, kiedy to ten gatunek przeżywał największy rozkwit.

„Turn Blue” to 11 utworów napisanych przez duet, na klawiszach wspiera ich Brian Burton i niekiedy wokalnie Regina Ann oraz Alfreda McCrary. Płytę wraz z nimi wyprodukował Danger Mouse. Kompozycje utrzymane są w stylu typowym dla grupy, czyli amerykańskim rock-bluesie wspartym z lekka na folku. Jest tu minimalistyczny wigor bluesa i rockowa furia gitar, które brzmią pełnie i obficie. Płyta wypełniona jest melodyjną dynamiką opartą o surowość i żywioł perkusji Carneya oraz o charyzmatyczny i silny wokal Auerbacha. To wszystko okraszone jest jeszcze dźwięcznymi klawiszami Burtona, który wbrew nazwie zespołu (Czarne Klawisze) nie jest oficjalnym jego członkiem, a muzykiem towarzyszącym. Bardzo dobry album - brzmiący świeżo i stworzony bez żadnych kompleksów, choć nie odkrywczy, czy przełomowy. To dobry, nowoczesny rock, wypływający wprost z jego najlepszych tradycji i czerpiący inspirację z rozwibrowanych muzycznie lat 70-tych.

Dodam jeszcze, że byłem na koncercie grupy na tegorocznym Open'er Festival w Gdyni (2 lipca) i muszę przyznać, że na żywo są fenomenalni. To był fascynujący wieczór, muzycy zagrali na pełnym drajwie. Dla mnie najlepszy występ festiwalu (1-4 lipca, około 60 różnych koncertów).

Płyta winylowa wydana jest bardzo estetycznie. Na przedniej okładce umieszczono grafikę, która jest jakby wirem lub spiralą czerwono – niebieskich pasków, w środku których znajduje się wpisana nazwa zespołu oraz tytuł albumu. Po prostu "skręcony niebieski", posiłkując się tytułem albumu ("Turn Blue"). Z tyłu takie same paski układają się ponownie w wir, lecz dodatkowo pofalowany. Wewnątrz znajduje się duży plakat będący powtórzeniem przedniej okładki – ma wielkość mniej więcej czterech powierzchni okładki płyty. Koperta zamiast wiru ma zbiegające się do wewnątrz niebieskie i czerwone romby; z tyłu koperty znajdują się informacje o płycie (dość skąpe). Koperta nie jest zaopatrzona w folię antystatyczną. Winyl wytłoczony jest na 180 gramowym nośniku. Labele mają nadrukowane identyczne niebiesko-czerwone wiry jak na przodzie okładki. Fascynująco to wygląda podczas obracania się płyty. Do winylu dołączona jest płyta kompaktowa, co jest miłym bonusem, bowiem na próżno niestety szukać tego albumu na serwisach streamingowych typu WiMP, czy Spotify.









piątek, 25 lipca 2014

NuForce DAC-80 - zapowiedź testu

Wczoraj odebrałem przesyłkę z ciekawym przetwornikiem cyfrowo-analogowym. To amerykański NuForce DAC-80. DAC ten jest asynchroniczny, obsługuje sygnał o rozdzielczości do 24 bit/192 kHz. Co nietypowe, wyposażony jest także w 32 bitowe pokrętło głośności służące do regulacji poziomu wzmocnienia sygnału. NuForce może także pełnić funkcję przedwzmacniacza.

Zapraszam do lektury testu na początku sierpnia.




czwartek, 24 lipca 2014

Wkładka gramofonowa Ortofon 2M Bronze




Wstęp
Już parę razy miałem do czynienia z produktami Ortofon, nigdy jednak nie poświęciłem im osobnego tekstu - myślę, że nadszedł już czas, aby to zmienić. Kilka lat temu spotkałem się z podstawową wkładką gramofonową tej firmy – z modelem 2M Red, który był do niedawna seryjnie montowany w gramofonach Rega RP1 (obecnie zastąpiony przez wkładkę Rega Carbon). Potem miałem przyjemność zapoznać się z wkładką 2M Blue, którą testowałem przez ponad miesiąc razem z gramofonem Pro-Ject RPM 5.1 (czytaj test TUTAJ). Zaś niedawno, podczas audiofilskiej majówki zorganizowanej przez salon Premium Sound z Gdańska, zetknąłem się z niemalże całym firmowym asortymentem, bowiem polski dystrybutor Ortofona (czyli Mediam z Krakowa) był jednym z czynnych udziałowców owego spotkania. Tam zapoznałem się z rozmaitymi wkładkami, ale także dowiedziałem się, że Ortofon jest także producentem pełnoprawnego okablowania dla audio – zresztą odsłuchy na jednym z dużych systemów odbywały się właśnie na takich przewodach. Ponadto zwróciłem szczególną uwagę na transformator Ortofon ST-80 SE dla wkładek typu MC, który wpina się pomiędzy „normalny” przedwzmacniacz gramofonowy MM a gramofon z zainstalowaną wkładką typu MC. Urządzenie te wywarło na mnie bardzo duże wrażenie, bowiem dostarczało perfekcyjny dźwięk. To wówczas postanowiłem, że muszę wypożyczyć na testy „coś” z portfolio Ortofon, aby mieć pretekst dla bliższego zaznajomienia się z marką, poznania jej historii, zgłębienia się w poszczególne produkty, procesy technologiczne, etc. Ostatecznie wybór padł na wkładkę o nazwie 2M Bronze, ponieważ akurat miałem zaplanowane jednoczasowe recenzje przedwzmacniaczy gramofonowych Clearaudio Phono V2 Nano i Smart i uznałem, że będzie ona dobrym dla nich kompanem.

Ortofon A/S
Jak sądzę, nazwa Ortofon znana jest każdemu melomanowi, a szczególnie temu zafascynowanemu dźwiękiem czarnej płyty, bowiem jest to bardzo popularna marka wkładek gramofonowych.

Ortofon A/S została założona dawno, dawno temu, bo 9 października 1918 roku w Danii, czyli nieomal przed stu laty, co czyni ją jedną z najdłużej istniejących firm działających w segmencie audio. Powstała z myślą o wytwarzaniu zsynchronizowanych systemów dźwięku filmowego, bo wówczas kinematografia gwałtownie rozwijała się lecz wciąż była niema. Pierwotnie przedsiębiorstwo nazywało się The Electrical Phono Film Company, a za jej powołanie do życia odpowiedzialni są dwaj panowie: Axel Petersen oraz Arnold Poulsen. Już w 1923 roku w Teatrze Palace w Kopenhadze odbyła się prezentacja udźwiękowionego filmu przy użyciu firmowej technologii (choć pierwszy film w prawdziwym znaczeniu tego słowa powstał dopiero w 1929 roku w USA). Potem przedsiębiorstwo rozwinęło zakres działalności o wytwarzanie mikrofonów, oscyloskopów i innych urządzeń precyzyjnych. W 1946 roku zmieniono oficjalną nazwę na Fonofilm Industrii A/S, a także wyprodukowano pierwszą głowicę gramofonową. 1948 rok przyniósł pierwszą firmową wkładkę typu MC, co przyniosło światowe pierwszeństwo duńskiemu przedsiębiorstwu.

W 1951 roku wprowadzono markę Ortofon, która pochodzi od dwóch greckich słów: orto i fon, gdzie pierwsze oznacza „dokładny, dokładnie”, a drugie „dźwięk”. W 1953 roku skonstruowano pierwsze ramię gramofonowe, zaś w 1957 roku wdrożono technologię stereo. W 1969 roku wyprodukowano pierwszą wkładkę typu MM. Natomiast w 1970 roku przeniesiono produkcję Ortofon do nowych zakładów w południowo-duńskim mieście Nakskov położonym na wyspie Lolland. W 1983 roku otwarto filię Ortofon w USA (Plainview, Nowy Jork). W tym czasie nastąpił bardzo szybki rozwój przedsiębiorstwa, powstały liczne nowe modele wkładek od budżetowych po referencyjne, zaimplementowano rozmaite igły, szlify, okablowania wewnętrzne, etc. Ortofon stał się jedną z najbardziej renomowanych producentów akcesoriów gramofonowych na świecie. W XXI wieku przedsiębiorstwo zaczęło eksplorować nowe segmenty rynkowe – powołano dział Mictotech koncentrujący się na nowych technologiach produktowych, badaniach i produkcji rozmaitych elastomerów, zaawansowanych tworzyw sztucznych, etc. Osobny dział Ortofon poświęcony jest na opracowywaniu i wytwarzaniu urządzeń dla przewodnictwa kostnego, czyli dziedziny z pogranicza medycyny i fizyki zajmującej się przekazywaniem bodźców dźwiękowych bezpośrednio do ucha środkowego za pomocą drgań kości czaszki, co ma fundamentalne znaczenie dla osób niedosłyszących oraz głuchych, choć zastosowanie jest znacznie szersze. Technologię tę aplikuje także Google w swoich Google Glass, jest to już temat na osobny esej.

Czytelnika zainteresowanego dokładną historią firmy odsyłam TUTAJ.

Aktualna oferta Ortofon dla audio hi-fi jest bardzo rozbudowana, choć generalnie koncentruje się na wkładkach i igłach gramofonowych, ramionach gramofonowych, transformatorach i innych akcesoriach gramofonowych takich jak headshell’e, wagi, poziomice, stroboskopy i wiele innych. Osobną propozycją są przewody audio – są tu liczne kable głośnikowe, interkonekty oraz okablowanie wewnętrzne ramion i głowic gramofonowych. Działem przeznaczonym dla rynku profesjonalnego jest Ortofon DJ. Co ciekawe, Ortofon ma także kilka dousznych i nausznych modeli słuchawek.

Portfolio wkładek gramofonowych obejmuje około 40 pozycji (pomijam serię DJ), a przy uwzględnieniu wszystkich ich odmian – dobrze ponad 100, wiec wymienienie ich tutaj jest niemożliwe. Można wyróżnić kilka osobnych kategorii: w zależności od typu cewki, czyli MM i MC oraz trybu dźwiękowego – mono lub stereo. Podstawową serią jest OM, potem jest budżetowo-średnia 2M. Następnie są serie Turbo, MC i Cadenza. Osobną linią jest kultowa SPU GM, zaś najnowszą jest MC Quintet, która proponuje rasowy dźwięk charakterystyczny dla wkładek MC w rozsądnej cenie. Jak widać, Ortofon to prawdziwy gigant w technologii analogowej, światowy lider w wytwarzaniu wkładek gramofonowych.

Wrażenia ogólne i budowa
Otofon 2M Bronze to wkładka typu MM, czyli z drgającym magnesem umieszczonym w polu cewki elektrycznej. Na rynku dostępna jest także odmiana 2M Bronze Verso z lepszymi parametrami oraz srebrnym okablowaniem. Co istotne, tradycyjnie dla Ortofon, igła jest wymienna i po jej zużyciu lub uszkodzeniu można kupić nową, lecz jej koszt to około 2/3 ceny całej wkładki.

Opakowanie rutynowo zawiera oprócz samej wkładki i instrukcji także kilka przydatnych i sympatycznych akcesoriów. Są to: mała waga do ustawiania siły nacisku igły, szczoteczka do czyszczenia igły, śrubokręcik i dwa komplety śrubek o różnej długości.

Obudowa wykonana jest czarnego tworzywa o nazwie Lexan DMX Piano Black, które jest kompozytem norylu (noryl to stop polieteru fenylenu PPO i polistyrenu w proporcji 50/50) i szkła, a w zasadzie włókien szklanych. Zapewnia ono dużą sztywność przy jednoczesnym wyeliminowywaniu niekorzystnych rezonansów, bowiem ma twardość porównywalną z metalami, jest od nich jednak znacznie lżejsze, a do tego jest bardzo dobrym dielektrykiem. Z kolei część odpowiedzialna za utrzymywanie igły (ta część jest wymienna) zbudowana jest z lekko przezroczystego tworzywa sztucznego w kolorze pomarańczowym, trochę wpadającym w brąz. Igła zabezpieczona jest ochronną nakładką w identycznym kolorze jak obudowa igły. Z przodu nadrukowany jest biały napis Ortofon, u góry prawego boku – złoty napis 2M. Z tyłu znajdują się cztery złocone piny. Jak podaje producent, wewnątrz zastosowano okablowanie wykonane ze srebrzonych miedzianych przewodów.

Diamentowa igła ma szlif typu liniowego (line contact) o firmowej nazwie Fine Line. Igła tego typu powstała pierwszy raz w japońskim laboratorium JVC, pod kierunkiem inżyniera Shiabata, więc często tego typu szlif określa się jego nazwiskiem (choć prawdziwy szlif Shiabata jest nieco odmienny od Fine Line). Igła taka charakteryzuje się zwężeniem szerokości i wydłużeniem długości, co pozwala na maksymalny kontakt boczny (wertykalny) z powierzchnią rowka płyty winylowej. Rutynowa szerokość szlifu igły o szlifie eliptycznym to 8 – 10 µm, a Fine Line około 6 µm. Z  kolei wysokość szlifu eliptycznego wynosi standardowo 18 µm, kiedy w Fine Line ta wartość oscyluje pomiędzy 50 a 75 µm. Praktycznie przekłada się to miedzy innymi na precyzyjniejsze oddawanie częstotliwości powyżej 35 000 Hz. Ponadto szlif Fine Line zmniejsza ilość zakłóceń przy odczycie rowków, a także zwiększa żywotność płyty z uwagi na mniejsze fizyczne wyrobienie powierzchni winylu.

Dane techniczne
Napięcie wyjściowe przy 1000 Hz, 5cm/sec. 5 mV
Balans kanałów przy 1 kHz 1 dB
Separacja kanałów przy 1 kHz 26 dB
Separacja kanałów przy 15 kHz 15 dB
Zakres pasma - 3dB 20-29.000 Hz
Pasmo przenoszenia 20-20.000 Hz + 2 / - 1 dB
Zdolność trackingu przy 315Hz przy zalecanej sile nacisku igły 80 µm
Zgodność dynamiczna, boczna 22 µm/mN
Typ szlifu igły Fine Line
Rozmiar promienia końcówki igły r/R 8/40 µm
Zakres siły nacisku igły 1,4-1,7g (14-17 mN)
Zalecana siła nacisku igły 1,5 g (15 mN)
Kąt nachylenia igły 20°
Impendancja wewnętrzna, rezystancja DC 1,2 kOhm
Indukcyjność wewnętrzna 630 mH
Zalecana rezystancja cyklu ładunkowego 47 kOhm
Zalecana pojemność cyklu ładunkowego 150-300 pF
Kolor wkładki, obudowa/igła Black/Bronze
Masa 7,2 g
Igła zamienna 2M Bronze




Opakowanie typowe dla Ortofon

W komplecie znajdują się przydatne akcesoria


Nacisk igły wyregulowałem ciut powyżej rekomendowanego 1,5 grama

Nacisk można także ustawić przy użyciu wagi tradycyjnej

Przed odsłuchami warto płyty wykąpać w myjce Knosti (czytaj TUTAJ)






Galeria

Gramofon to Clearaudio Emotion z aluminiowym ramieniem Satisfy

Sprzęt towarzyszący



Wrażenia odsłuchowe
Wkładkę zamontowałem w aluminiowym ramieniu Clearaudio Satisfy (długość 9 cali, masa własna 215 gram, akceptuje wkładki o masie 2,5 - 17 gram) gramofonu Clearaudio Emotion. Siłę nacisku wyregulowałem na rekomendowaną 1,5 g. Przedwzmacniacz gramofonowy to Clearaudio Smart Phono V2 i dla porównania iFi iPhono. Wkładka odniesienia to Goldring Legacy MC i niekiedy Clearaudio Aurum Classic Wood MM.

Przede wszystkim należy podkreślić wysoką dynamikę wkładki, bowiem gra ona obiektywnie głośniej (niż moja dyżurna Goldring Legacy), z większym drajwem i energią. Nasycenie dźwięku, jego masa i substancja są niewątpliwie duże i to jest spora zaleta M2 Bronze. Z kolei charakter przekazu jest naturalny i dokładny; nie jest chłodny, nie jest ocieplony – jest akuratny, chce się napisać. Brzmienie jest precyzyjne, czyli dobrze oddające barwę instrumentów i głosu ludzkiego. Co ważne, Ortofon znakomicie oddaje soprany, bo wysokie częstotliwości nie drażnią, nie sybilizują, a jednocześnie brzmią czysto, wyraźnie i bardzo dźwięcznie. Mają spory potencjał i dużą szybkość. Można powiedzieć, iż soprany są doskonale doświetlone, co nie oznacza, że ta strefa jest wybitnie analityczna, bo nie jest. Jednakowoż ogólna selektywność i detaliczność i tak jest niezła, choć w Goldring Legacy szczegóły łatwiej są wydobywane na powierzchnię lub są lepiej widoczne, jak kto woli. Z drugiej strony, w cenie 1 400 – 1 600 PLN trudno mi znaleźć inną wkładkę, która by pokazywała więcej niuansów nagrań niż czyni to Bronze.

Średnica jest żywa i gęsta, nasycona dźwiękiem w sposób, który powoduje wrażenie dużej masy (bodied), wypełnienia lub dociążenia tonalnego. Dzięki temu odsłuchy na wkładce przynoszą rezultat w postaci wybornie efektownego brzmienia, które ma także sporo kultury i atrakcyjności. Separacja jest więcej niż poprawna, pojedyncze dźwięki są jednoznaczne i dobrze przestrzennie określone. Natomiast przestrzeń jest nie tylko szeroka, ale również głęboka – wkładka generuje dźwięk kapitalnie przestrzenny, nie ma z tym najmniejszych problemów. Sądzę wręcz, że w swoim poziomie cenowym Ortofon 2M Bronze jest ścisłym liderem pod względem finezyjnego oddania realnej sceny muzycznej. Ogólnie dźwięk duńskiej wkładki jest przyjazny dla uszu, tonalnie bogaty i harmonijny. Stoi po stronie fizjologicznej wierności odtworzenia nagrań, a nie tworzenia dodatkowych emocji i emfazy.

Niskie tony są pełne, szybkie i pulsujące. Dobrze sprężyste i skupione. Mają odpowiednią proporcję odnośnie do pozostałych zakresów, których nie przykrywają, nie zasłaniają swoją masą. Goldring Legacy sięga po niższy bas, wzbudza go więcej, bowiem lepiej i dokładniej oddaje jego dolne składowe. Nie jest to duża różnica, ale jest odczuwalna. Gwoli uczciwości należy zauważyć, iż Legacy jest prawie trzy razy droższa od Bronze.

Dodatkowo trzeba zauważyć, że perfekcyjny szlif igły typu Fine Line powoduje, że trzaski płyt winylowych są nieduże, nie są eksponowane przez wkładkę, co jest dużym atutem.

Konkluzja
Ortofon 2M Bronze ma niepospolicie czysty dźwięk o dużym ciężarze ilościowym i jakościowym. Przekaz jest bardzo neutralny, aczkolwiek harmonijny i proporcjonalny. Kulturalny, ale nie emfatyczny. Wkładka zaskakuje umiejętnością budowy potężnej sceny, a także niezłą analitycznością (jak na swoją kategorię dźwiękową). W polskiej cenie 1 400 zł ma niewielu poważnych konkurentów. Doskonała wkładka typu MM.

Sprzęt testowy
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), Atoll IN100 SE (test TU), NuForce DDA-100 (test TU), Hegel H80 (test TU) oraz Dayens Ampino (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Amphion Ion+ (test TU), Studio16 Hertz Canto Two (test TU), Definitive Technology Studio Monitor 65 (test TU) i AudioSolutions Euphony 50 (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, NuForce Air DAC (test TU), Audinst HUD-mx2 (test TU) oraz M2Tech Young DAC z zasilaczem akumulatorowym M2Tech Palmer Power Station (test TU).
Komputery: McBook Apple i Toshiba Satellite S75.
Gramofon: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) oraz przedwzmacniacze iFi Phono (test TU), Clearaudio Nano Phono Headphone V2, Clearaudio Smart Phono V2 i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Słuchawki: Harman Kardon CL (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Final Audio Desing Adagio V (test TU), HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 (test TU) z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU), iFi iCAN Nano (test TU) i Ming Da MC66-AE (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU).
Akcesoria: podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU).



wtorek, 22 lipca 2014

Wzmacniacz zintegrowany Atoll IN100 SE






Wstęp ...i zakończenie
Pierwszy bliższy kontakt z francuską marką Atoll miałem nieomal równe dwa lata temu, to wtedy testowałem podstawową integrę o nazwie IN30. Wówczas wzmacniacz ten nie do końca wpasował się w mój gust (łagodnie mówiąc), subiektywnie więc stwierdziłem, że jest w nim duży potencjał oraz ma nieźle skomponowany dźwięk, choć jest też wymagający względem przyłączanych kolumn (cały test Atoll IN30 czytaj TUTAJ). Dziś, mając u siebie przez dłuższy czas wyższy model wzmacniacza, czyli tytułowy IN100 SE, muszę całkowicie zrewidować tamten, dość nieżyczliwy, pogląd na firmę Atoll, bowiem aktualny testowy jest po prostu dźwiękowo zachwycający. Słucham na nim nieprzerwanie od trzech tygodni, w kąt poszły Hegel H100 i H80 (używane sporadycznie wyłącznie jako wzmacniacze odniesienia), zaś Dayens Ampino i NuForce DDA-100 stoją tylko na półce i kurzą się. Tak, Szanowny Czytelniku – Atoll IN100 SE to wielki wzmacniacz, jest całkowitą antytezą z lekka rachitycznego i nierównego modelu IN30. Nie powinienem zdradzać wyniku testu już we wstępie, ujawniać ostatecznego werdyktu na początku tekstu, lecz chciałbym w ten sposób wyraźnie i jednoznacznie zrehabilitować markę Atoll, przywrócić jej należną cześć i uznanie. Ale do rzeczy.

Opisywany egzemplarz został wypożyczony z salonu audio Premium Sound z Gdańska przy okazji jednoczesnego testu kolumn AudioSolutions Euphony 50.

Atoll Electronique
Firma Atoll Electronique została założona w 1997 roku przez dwóch braci – Stefana i Emmanuela Dubreuil w Normandii w północnej Francji w mieście Brecey. Dewizą przedsiębiorstwa jest oferować nabywcom wysokiej klasy dźwięk w przystępnej cenie. Warto podkreślić, że cała elektronika ręcznie montowana we Francji z zastosowaniem najwyższych standardów jakości i wyszukanej dbałości. Celem nadrzędnym jest dostarczenie bardzo dużej grupie odbiorców słuchania muzyki ze sprzętu o wysokiej wydajności oraz wysokiej rozdzielczości – prawdziwego dźwięku high-fi w rozsądnej cenie, a także satysfakcji z realistycznie wiernej muzyki ze wspaniale głęboką, namacalną oraz dynamiczną sceną dźwiękową. Aby osiągnąć ten cel, Atoll oferuje produkty z doskonałą proporcją muzykalności do ceny urządzeń.

Portfolio Atoll jest rozbudowane i proponuje nieomal wszystkie elementy składowe systemów hi-fi, no może poza gramofonami, ale przedwzmacniacz gramofonowy, a jakże – jest. Oferta jest zróżnicowana, bo są tu zarówno propozycje budżetowe, jak i high-end. Generalnie całość pogrupowana jest na serie, które mają oznaczenia liczbowe. Stąd są tu następujące linie: podstawowa 30, średnia 50, wyższe 100 i 200 oraz referencyjna 400.  Każda seria ma własny wzmacniacz zintegrowany oraz odtwarzacz płyt CD – są także wzmacniacze dzielone na przedwzmacniacze i końcówki mocy, jest wzmacniacz kilku-kanałowy dedykowany systemom AV. Ponadto można tu znaleźć kilka DACów, streamery sieciowe, tuner radiowy, czy odtwarzacz DVD/SACD. Co ważne, Atoll Electronique zapewnia także możliwość rozbudowy wielu urządzeń proponując kilka dodatkowych płytek podnoszących jakość sprzętu albo rozszerzających jego funkcjonalność. Naprawdę polityka godna pochwały. W tym miejscu trzeba również zauważyć, że wszystkie produkty Atoll są wytwarzane na miejscu we francuskiej fabryce – przede wszystkim ręcznie. Firma szczyci się faktem, iż wszystkie podzespoły pochodzą od renomowanych dostawców wśród których nie ma kooperantów z Chin.

Aktualny katalog (w języku angielskim i francuskim) dostępny jest pod TYM oraz TYM linkiem.

Wrażenie ogólne i budowa
Atoll Electronique wypracował własny styl designu swoich urządzeń – trudno je pomylić z innymi. Znakiem charakterystycznym jest zazwyczaj olbrzymie logo umieszczone po lewej stronie urządzeń – zajmuje ono jakieś 1/3 powierzchni frontu. Nie inaczej jest we wzmacniaczu IN100 SE. Logo w miejscu litery „o” wyrazu Atoll ma zagłębienie z szybką, na której napisano  nazwę modelu. Gustownie to wygląda, może tylko szkoda, że owo zagłębienie nie jest podświetlane. Ogólnie rzecz biorąc, rozmieszczenie przycisków regulacyjnych selekcji wejść po prawej stronie panelu przedniego nie poraża ergonomią ani logiką. Poza tym jest mało wyraźne. Najbezpieczniej (i najszybciej) jest nawigować urządzeniem za pomocą pilota zdalnego sterowania, który jest wyjątkowo czytelny, a do tego estetyczny. Niestety, za pilot trzeba dodatkowo zapłacić, bo proponowany jest jako opcja.

Wracając do budowy. Po środku aluminiowej płyty czołowej  zamontowano dużą gałkę wzmocnienia – trudno się zorientować na jaki poziom głośności aktualnie jest ustawiona, bowiem ma tylko niewielką kropkę-zagłębienie, która o tym mówi. Już z odległości jednego metra po prostu jej nie widać, tym bardziej, że jest czarna, tak jak sama gałka i panel frontowy. Trzeba pogłaśniać wzmacniacz „na ucho”. Trochę szkoda, że producent nie zdecydował się umieścić na gałce diody – było by zdecydowanie wygodniej. Obok omawianej gałki znajduje się gniazdo słuchawkowe 6,3 mm, a przy nim dioda sieciowa. Na pozycji stand-by świeci na pomarańczowo, a podczas pracy wzmacniacza – na zielono.

Obudowa wykonana jest z dość grubej blachy stalowej malowanej na czarno. Na górze powycinano liczne otwory wentylacyjne, mniejsze na bocznych skrajach pokrywy, a większe po środku. Z tyłu urządzenia znajduje się główny włącznik sieciowy, tuż obok gniazdo IEC wraz z zintegrowanym bezpiecznikiem. Środek panelu tylnego zajmują pojedyncze metalowe terminale głośnikowe. Na drugim końcu znajduje się długi rząd podwójnych gniazd RCA. Są tu dwa wyjścia z przedwzmacniacza (pre-out), pętla magnetofonowa, wyjście by-pass, a także opisane jako tuner, AUX, DVD i CD, czyli jest tu wszystko, czego potrzeba do normalnego użytkowania sprzętu. Jako opcję producent podaje montaż przedwzmacniacza gramofonowego. Atoll IN100 SE występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej i srebrnej, ta druga jest droższa o kilkaset złotych.

Moc urządzenia to 2 x 100 Wat przy obciążeniu głośników 8 Ohm i 2 x 140 Wat przy 4 Ohm. Masa wzmacniacza – 10 kg. Jako, że nie rozkręcałem obudowy, nie napiszę więc, co wzmacniacz zawiera w środku, lecz w Sieci dostępne są liczne opisy, które nie pozostawiają wątpliwości, że sprzęt zbudowany jest pod tym względem wyjątkowo solidnie i koncepcyjnie. Wypada zatem przejść od razu do kolejnego rozdziału przeznaczonemu dźwiękowi.


Bardzo oryginalna płyta czołowa

Ciekawe logo - okienko nie jest podświetlane

Duża gałka wzmocnienia - nie widać za dobrze w jakim aktualnie jest położeniu

Estetyczny sterownik zdalnego sterowania z logicznym układem przycisków

Finezyjnie perforowana górna pokrywa

Na górze wzmacniacz Hegel H80

Na górze wzmacniacz cyfrowy NuForce DDA-100

Atoll IN100 SE ma wbudowany całkiem niezły wzmacniacz słuchawkowy - powyżej odsłuchy Final Audio Design Pandora Hope VI

Rzut ogólny na system odsłuchowy


Dźwięk
Po przyłączeniu (moich ostatnio ulubionych) kolumn podłogowych AudioSolutions Euphony 50 (czytaj test TUTAJ) bardzo szybko okazało się, że Atoll IN100 SE dysponuje obfitym i plastycznym dźwiękiem o niezwykle rasowym sznycie i z wrodzonym poczuciem rytmu. Bogactwo przekazu, jego rozmach i bezpośredniość, namacalność i żywość są wręcz fenomenalne! Jest tu owe zawadiackie i śmiałe brzmienie, które powoduje iż solidna substancja muzyczna bez problemu wypełnia całe pomieszczenie odsłuchowe. Wzmacniacz buduje nasycony, gęsty i spektakularny dźwięk - mocny i zawiesisty. Bardzo zwraca uwagę esencjonalna średnica, która jest nie tylko treściwa i intensywna, ale także niepospolicie barwna i klarowna, choć lekko ocieplona. Skala i moc tego pasma jest jakby żywcem wyjęta z konstrukcji bliskich high-endowi. Fascynująca rzecz. Z kolei niskie tony to drugi poważny atut francuskiego produktu – są rozbudowane i pełne, a jednocześnie kontrolowane w sposób mistrzowski. Sprężyste i gibkie niczym nastoletni sportowiec oraz szybkie i dynamiczne jak koń wyścigowy. Silna ekspresja basów, ich zwięzła konsystencja oraz lotna ekspansja budzą najwyższe uznanie w swojej kategorii cenowej wzmacniacza.

Owszem, kiedy dłużej przysłuchać się graniu Atoll IN100 SE, staje się jasne, że owa spektakularność stylu i namacalność brzmienia wyrażana jest głównie na pozycji pierwszych planów, zaś potęga dalszych pozostaje w cieniu. Poza tym wybrzmienia są dość krótkie, nie zawsze mają ukoronowanie w postaci odczuwalnego gaśnięcia nut. Detaliczność też nie jest wybitna. Z związku z czym można przyrównać styl gry IN100 SE do pięknego kolorowego rysunku, który pokazuje jedynie ogólny obraz, czy zarys krajobrazu, lecz nigdy nie zbliża się do perfekcyjnej dokładności fotografii. Naturalnie, za przymioty tonalne w stu procentach pełnokrwistego i masywnego dźwięku trzeba zapłacić znacznie więcej niż kosztuje Atoll IN100 SE, a ten na tle konkurencji z masywnością i namacalnością brzmienia radzi sobie wyjątkowo dobrze. Wybujała selektywność nie jest jednakowoż priorytetem dla francuza.

Kilka słów należy się przestrzeni. Nie jest tak holograficzna niż na przykład we wzmacniaczu Hegel H100, czy nawet H80, ale zapewniam, że nie jest źle. Instrumenty i wokale są skrzętnie umieszczone na scenie, na której panuje dobry ład i porządek. Panorama stereofoniczna jest poprawna, a głębia – ograniczona. Większość zjawisk dźwiękowych odbywa się na linii głośników, ale instrumenty mają proporcjonalne rozmiary i stabilne obrazowanie. Miłym bonusem od Atolla, jest niejakie ubarwianie i uatrakcyjnianie brzmienia ponieważ wzmacniacz ma manierę upiększania, czy „podkręcania” dźwięku, dzięki czemu zdecydowana większość nagrań brzmi apetycznie i powabnie. Można napisać, iż francuski wzmacniacz ma bardzo radosną i przyjemną dla uszu barwę – jest to rzecz niezwykle ważna dla melomana, bo nawet długotrwałe odsłuchy nie męczą, nie kaleczą uszu. W tej cesze Atoll przypomina mi tak renomowane brytyjskie konstrukcje jak Naim, Cyrus, czy Rega, które muzykalność i fun stawiają pierwszym miejscu, bo przecież muzyka jest najważniejsza. Atoll zaś preferuje emocje i energię grania, zawsze stawia je na pierwszym miejscu zapewniając muzyce realne życie – mnie to całkowicie przekonuje dlatego też, nie koncentruję się w powyższym tekście na wyszukiwaniu niedociągnięć dźwięku, bo takowe zawsze można znaleźć.

Konkluzja
Firmowe motto brzmi: "Matériel Haute Fidélité d'exception conçu et fabriqué en France", czyli po polsku mniej więcej - "Wyjątkowy sprzęt high-fidelity zaprojektowany i wyprodukowany we Francji". Trudno mi nie zgodzić się z tym zdaniem. Jestem pod dużym wrażeniem rasowego brzmienia Atoll IN100 SE; uznaję go za wybitny wzmacniacz w niewygórowanej cenie około 4 000 PLN! Szczerze polecam.

Link na stronę Atoll Electronique TUTAJ.

Sprzęt testowy
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), NuForce DDA-100 (test TU), Hegel H80 (test TU) oraz Dayens Ampino (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Amphion Ion+ (test TU), Studio16 Hertz Canto Two (test TU), Definitive Technology Studio Monitor 65 (test TU) i AudioSolutions Euphony 50 (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, NuForce Air DAC (test TU), Audinst HUD-mx2 (test TU) oraz M2Tech Young DAC z zasilaczem akumulatorowym M2Tech Palmer Power Station (test TU).
Komputery: McBook Apple i Toshiba Satellite S75.
Gramofon: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) oraz przedwzmacniacze iFi Phono (test TU), Clearaudio Nano Phono Headphone V2, Clearaudio Smart Phono V2 i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Słuchawki: Harman Kardon CL (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Final Audio Desing Adagio V (test TU), HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 (test TU) z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU), iFi iCAN Nano (test TU) i Ming Da MC66-AE (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU).
Akcesoria: podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU).




piątek, 18 lipca 2014

Clearaudio Nano Phono Headphone V2 i Clearaudio Smart Phono V2 - zapowiedź testu przedwzmacniaczy gramofonowych

Właśnie odebrałem paczkę z dwoma przedwzmacniaczami gramofonowymi niemieckiej firmy Clearaudio. Są to modele Nano Phono V2 Headphone i Smart Phono V2 - to premierowe konstrukcje Clearaudio, na polskim rynku pojawiły się zaledwie kilka miesięcy temu. Otrzymałem je od polskiego dystrybutora marki - firmy Club CD ze Szczecina. Co ciekawe, Nano Phono V2 i Smart Phono V2 dostępne są w dwóch wersjach - z zainstalowanym wzmacniaczem słuchawkowym lub bez. Obecność wzmacniacza słuchawkowego sygnalizowana jest w nazwie urządzenia słowem "Headphone", tak więc Nano Phono V2 Headphone jest zarówno przedwzmacniaczem gramofonowym, jak i słuchawkowym. Ciekawa i nieczęsta koncepcja.

Oba przedwzmacniacze obsługują zarówno wkładki typu MM i MC, jest wybór odpowiedniej wartości impedancji wejściowej i możliwość aktywacji filtra subsonicznego. Wyposażone są w płynną regulację wzmocnienia w zakresie od 34 do 48 dB dla wkładek typu MM i od 45 do 68 dB dla MC przy częstotliwości 1 kHz. Estetyka jest typowa dla Clearaudio - obudowy Phono V2 wycięte są z satynowego aluminium, ścianki są dość grube, a urządzenia masywne, choć nie są przecież duże.

Dziś wieczorem zaczynam odsłuchy. Będę wykorzystywać gramofon Clearaudio Emotion z zamontowaną wkładką Goldring Legacy typu MC oraz, na zmianę, z wkładką Ortofon 2M Brown typu MM. Za przedwzmacniacze porównawcze posłużą czeski Ri-Audio PH-1 oraz brytyjski iFi iPhono. W przyszłym tygodniu zaś ma przyjechać do mnie intrygujący gramofon, którego nazwy na razie nie zdradzę. Oczywiście, także i on będzie uczestniczyć w testach Clearaudio Phono V2.