sobota, 30 grudnia 2017

Sieciowy amplituner stereo Pioneer SX-N30AE - zapowiedź testu

Pioneer SX-N30AE w wersji srebrnej (zdjęcie ze strony Pioneer)

W tym tygodniu od gdyńskiego dystrybutora DSV Sp. z o.o. Sp. k. odebrałem najnowszy sieciowy amplituner stereo Pioneer SX-N30AE (zobacz TUTAJ). To jak określa go producent: "odbiornik sieciowy Pure Audio 2 x 110 W, z zintegrowanym dwupasmowym WiFi, Spotify, TIDAL, Deezer, TuneIn, zintegrowaną technologią Chromecast, DTS Play-Fi, optycznym wejściem cyfrowym, wejściami Phono i Line", czyli innymi słowy, jest to wzmacniacz zintegrowany stereo z rozbudowanymi funkcjami streamingu i tunerem. Dodatkowo urządzenie ma też wbudowany wewnętrzny DAC (PCM i DSD). Nieźle jak na urządzenie kosztujące mniej niż 2 500 PLN. Lecz do takiej multifunkcjonalności od kilku lat melomani są już dobrze przyzwyczajeni (vide takie marki jak Onkyo, Yamaha, Denon, czy właśnie Pioneer). Ciekawe więc jak tytułowy amplituner poradzi sobie na tle tej gęstej konkurencji?

Amplituner będę testować w połączeniu z kolumnami Living Voice Auditorium R3. Serwis streamingowy to Tidal HiFi/Master; odtwarzacz sieciowy to Auralic Aries Mini wraz z DAC Pioneer U-05. Zapraszam do lektury testu gdzieś w połowie stycznia 2018 r.

* * *

Kilka słów od producenta. SX-N30AE to najnowszy amplituner stereo od Pioneer. Nowe urządzenie wyposażono w mocne wzmacniacze Direct Energy, które osiągają doskonałą transmisję sygnału i wysoki stosunek sygnał/szum poprzez optymalizację obwodów i odpowiednie rozmieszczenie części. Dzięki temu urządzenie osiąga moc aż 135 Wat na kanał. Amplituner wyposażono w łączność bezprzewodową Bluetooth oraz Wi-Fi, tym samym do dyspozycji mamy możliwość stworzenia systemu multi-room FireConnect oraz korzystanie z DTS Play-Fi i wbudowanego Chromecasta. SX-N30AE posiada sześć wejść analogowych: jedno phono dla wkładek MM, dwa cyfrowe zarówno optyczne jak i koaksjalne oraz jedno wyjście line-out i jedno do podłączenia subwoofera. Ponadto dwa gniazda USB dają możliwość podłączenia dodatkowych źródeł cyfrowych. Najnowszy model oferuje również wsparcie dla bezprzewodowego odtwarzania muzyki z komputera PC lub serwera NAS podłączonego do sieci Wi-Fi. 

Wspierane są pliki MP3, WMA, AAC, 192 kHz High Res WAV/AIFF/FLAC, Apple Lossless oraz bezpośrednie odtwarzanie DSD 5.6/2.8 MHz. Można także korzystać z zasobów muzycznych serwisów takich jak: Spotify, TIDAL czy Deezer. SX-N30AE jest także kompatybilny z AirPlay, dzięki czemu łatwo odtworzymy muzykę bezprzewodowo z iPhone'a lub iPad'a. Wbudowany Chromecast pozwala na streamowanie ulubionych utworów, radio czy podcastów z urządzeń mobilnych wprost do głośników. Odtwarzaniem można sterować z dowolnego miejsca w domu, za pośrednictwem aplikacji kompatybilnych z Chromecast na iPhone, iPadzie, smartfonach Android, tabletach oraz komputerze Mac lub PC. SX-N30AE pozwala na odtwarzanie cyfrowego radia DAB dzięki dołączonemu adapterowi AS-DB100. Cyfrowe radio zapewnia znacznie lepszą jakość dźwięku oraz wyświetlanie np. autora utworu i dodatkowych informacji (zależne od nadawcy).









czwartek, 28 grudnia 2017

NuPrime DAC-9 i NuPrime STA-9: DAC/przedwzmacniacz i końcówka mocy





NuPrime DAC-9 i NuPrime STA-9 (zdjęcia ze strony NuPrime)


Wstęp
Tym razem przedstawiam Czytelnikowi ultra-ciekawy zestaw: przetwornik cyfrowo-analogowy i przedwzmacniacz linowy - NuPrime DAC-9 (zobacz TUTAJ) oraz stereofoniczna końcówkę mocy NuPrime STA-9 (zobacz TUTAJ). NuPrime DAC-9 i NuPrime STA-9 przyjechały do mnie pod koniec listopada, tuż po warszawskiej wystawie Audio Video Show, gdzie grały w sali Rafko z nowymi monitorami marki Melodika. Kto tam był, mógł się przekonać o fantastycznych umiejętnościach dźwiękowych zestawu NuPrime (zresztą monitorów Melodika także). Ale zanim o tytułowym zestawie, najpierw kilka słów o firmie NuPrime, bo jest z tym nieco zamieszania i niedopowiedzeń. 

NuPrime Audio
Z firmą NuPrime Audio łączą się niejako także dwie inne - NuForce i Encore Design Ltd. Niedawno opisywałem słuchawki Encore RockMaster Live (czytaj TUTAJ), a zaraz potem mobilny DAC/wzmacniacz słuchawkowy Encore mDSD (czytaj TUTAJ). Objaśniłem wówczas wzajemne powiązania tych trzech firm. Przypomnę pokrótce. Na początku było kalifornijskie przedsiębiorstwo NuForce, założone w 2005 roku przez pana Jasona Lima celem konstruowania innowacyjnych sprzętów hi-fi, opartych o własne rozwiązania i doświadczenia. NuForce szybko i głęboko wsiąkło w rynek high-fidelity; wytwarzano tu bardzo interesujące wzmacniacze cyfrowe, pierwszorzędne DACi, wzmacniacze słuchawkowe, a nawet słuchawki (urządzenia często, nawiasem mówiąc, opisywane na Stereo i Kolorowo). Niestety, rozmaite zawirowania rynkowe spowodowały, że NuForce stracił płynność finansową. W 2014 roku został przejęty przez Coretronic Corporation; od tego czasu jest częścią przedsiębiorstwa Optoma NuForce (zobacz TUTAJ). Część załogi z pierwotnego NuForce (wraz z jej oryginalnym założycielem - Jasonem Limem) założyło osobne przedsiębiorstwa. Pierwszym jest NuPrime Audio (zobacz TUTAJ), do której przeniesiono sporo patentów i know-how, a nawet całych urządzeń NuForce (i to głównie z wyższego, referencyjnego segmentu). Zaś druga firma, która wykiełkowała z dawnego NuForce, to wspomniana na początku akapitu Encore Design Ltd. (zobacz TUTAJ). Tyle tytułem wyjaśnienia.

Obecna oferta NuPrime jak na przedsiębiorstwo o trzyletnim stażu na rynku jest zadziwiająco szeroka, choć oczywiście częściowo wynika to z wyniesienia z NuForce kilku projektów. Ale stworzono też parę całkowicie nowych. Portfolio podzielone jest na pięć stref: 1) wzmacniacze i przedwzmacniacze, 3) DACi i wzmacniacze słuchawkowe, 3) odtwarzacze i serwery sieciowe, 4) kino domowe i 5) audio bezprzewodowe. Wśród wzmacniaczy królują amplifikacje hybrydowe typu A +D, topowy wzmacniacz oznaczony jest symbolem IDA-16. Referencyjny DAC to model DAC-10H z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym. Design NuPrime wyróżnia się futurystycznymi i geometrycznymi kształtami obudów, które często przypominają metalowe monolity o kanciastych krawędziach. Bardzo oryginalnie to wygląda.

Wrażenia ogólne i budowa
NuPrime DAC-9 to, jak określa go producent, audiofilski referencyjny studyjny przetwornik DAC stereo 32/384 / DSD256. Producent nazywa go referencyjnym, zaleca do odsłuchu w profesjonalnych studiach nagraniowych. Wyposażony został w komplet zbalansowanych złącz cyfrowych i analogowych oraz obsługę PCM384kHz i DSD256. Zawiera wysokiej klasy przedwzmacniacz z potencjometrem opartym o cyfrową drabinkę rezystorową ze skokiem 0.5 dB, co umożliwia podłączenie przetwornika bezpośrednio pod końcówkę mocy np. NuPrime STA-9. Sercem DAC-9 jest 32-bitowy przetwornik marki AKM - najwyższy model AK4490EQ. Sygnał z gniazd wejściowych jest przetwarzany przez autorski procesor FPGA NuPrime SRC IC. Całość sterowana jest mikroprocesorem z retencją pamięci. Wewnątrz zamontowano ultra niskoszumne tranzystory polowe JFET.

Z kolei NuPrime STA-9 to końcówka mocy stereo o mocy 2  x 120 W (lub mono 1 x 290 W RMS) w klasie A+D. Konstrukcja końcówki mocy bazuje na połączeniu dwóch klas - A oraz D. To bardzo wydajny wzmacniacz mocy o charakterze brzmienia wzmacniacza lampowego (konstruktorzy celowo wzmocnili przebieg drugiej harmonicznej, która sprawia, że dźwięk odbierany jest jako cieplejszy). Dlatego, jak podaje producent, dźwięk STA-9 łączy w sobie: 1) barwny, ciepły dźwięk, 2) szeroką, bogatą scenę dźwiękową oraz 3) wysoki poziom dynamiki i szybkość dźwięku, a do tego 4) idealnie ciemne tło, super niskie zniekształcenia i poziom szumów dla lepszej detaliczności i przestrzenności. Najważniejsze cechy STA-9 to układy ULCAM (Ultra-Linear Class A Module) o parametrach znanych z urządzeń o kilka klasy wyższych, udoskonalone końcówki mocy w klasie D przełączające się przy 550 kHz (w przeciwieństwie do klasycznych, które przełączają się przy 300 kHz), jak i super-liniowy klasyczny zasilacz toroidalny. Całość osadzona na antywibracyjnych stopach izolujących autorskiej konstrukcji.

Urządzenia zapakowane są w dwa płaskie pudełka z szarego kartonu. W nich znajdują się kolejne pudełka - już z kolorowymi nadrukami i zdjęciami sprzętów. Wewnątrz pudeł nie ma za dużo akcesoriów - ot, przewody sieciowe, piloty zdalnego sterowania, instrukcje obsługi i gwarancje. To wszystko, ale nie ma co wydziwiać. To, co potrzebne - jest.

Zestaw NuPrime nie jest jakoś przesadnie wizualnie wyszukany - to raczej stonowana stylistyka, lecz o oryginalnych kształtach wyprofilowanych frontów. Te są od góry i dołu pościnane, zaś na górnym profilu umieszczono srebrzyste firmowe logo. Całość prezentuje się ładnie i estetycznie, ale też na swój sposób nieco niepokojąco. Frapująco.

DAC-9 na froncie ma umieszczone jedynie dwa regulatory - pokrętła. Lewy odpowiada za wybór źródła (i ewentualnie podgląd częstotliwości pracy DACa), zaś prawy to typowy regulator głośności (i przycisk Mute). Pomiędzy pokrętłami znajduje się "wyświetlacz", choć to w rzeczywistości nietypowa matryca uzyskana dzięki perforacji płyty czołowej. Kapitalnie to wygląda, choć z dalszej odległości jest mało widoczne. Niemniej jednak swoją funkcję spełnia idealnie. Nieco dziwi brak wyjścia słuchawkowego, lecz DAC-9 nie ma takiej funkcji - jest albo przetwornikiem cyfrowo-analogowym lub przedwzmacniaczem liniowym (lub jednocześnie obiema tymi funkcjami).

Tył DACa jest zaskakująco gęsto pokryty rozmaitymi gniazdami. I tak - centralne miejsce zajmują dwie pary wyjść analogowych - zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA (oba służą także do przyłączenia firmowej końcówki mocy STA-9. Po lewej stronie umieszczono sporo gniazd wejściowych - parę analogowych RCA oraz całą rzeszę cyfrowych: optyczne, współosiowe, USB typu A (dla komputera) i USB typu B (to gniazdo dla opcjonalnej anteny Bluetooth lub WiFi), a także AES/EBU. Po lewej stronie znajduje się cyfrowe gniazdo wyjściowe Toslink, jak i gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z włącznikiem sieciowym. Powyżej zamontowano wkręcaną tuleję bezpiecznika.

Urządzenie spoczywa na firmowych stopach antywibracyjnych specjalnej, wielowarstwowej konstrukcji. To autorski, oryginalny patent NuPrime. 

Końcówka mocy STA-9 wizualnie kształt oraz formę ma identyczne jak DAC-9. Odróżnia je jedynie zawartość frontu i tyłu. Front to zupełnie "goła" powierzchnia bez żadnych regulatorów. Znajduje się tu jedynie mała dioda zaświadczająca o aktywności pracy wzmacniacza. Z kolei tył w odróżnieniu od frontu jest znacznie bardziej bogatszy. To przede wszystkim centralnie umieszczone dwie pary terminali głośnikowych - solidnych, metalowych, pozłacanych. Zamontowane są dość nietypowo, bo po skosie, ale dzięki temu przewody głośnikowe nie leżą na sobie, a naprzemiennie obok siebie (sprawdzałem, świetna rzecz). Po prawej stronie tylnego panelu znajdują się dwie pary gniazd wejściowych (np. z przedwzmacniacza DAC-9) - jedna para symetryczna XLR i jedna niesymetryczna RCA. Obok umieszczono specjalny hebelkowy przełącznik RCA/XLR. Oznacza to, że jednocześnie aktywna jest tylko jedna para gniazd wejściowych. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się też przełącznik hebelkowy oznaczony jako "stereo-mono". Służy on do wyboru trybu pracy końcówki mocy - albo jako stereofonicznej końcówki albo mono. W tym drugim przypadku potrzebne są oczywiście dwa STA-9, aby uzyskać system stereo. Wówczas moc pracy urządzenia rośnie z 2 x 120 Wat do nieprawdopodobnych 2 x 290 Wat.

Kończąc opis tylnego panelu. Po jego lewej stronie zamontowano gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z włącznikiem sieciowym, a tuż obok znajduje się gniazdo bezpiecznika. Urządzenie spoczywa na 4. stopach antywibracyjnych, identycznych jak w przypadku DAC-9.

Dane techniczne DAC-9
Przetwornik DAC High Sound Quality Premium 32-bit Stereo DAC (AK4490 EQ) - PCM 384 / DSD256
Zniekształcenia THD 0,0015 %
Pasmo przenoszenia 10 - 80 000 Hz
Impedancja wyjściowa 100 Ohm
Zakres dynamiki 113 dB
Wysokość 5,5 cm
Szerokość 23,5 cm
Głębokość 28,1 cm
Masa 2,3 kg

Dane techniczne STA-9
Moc ciągła (RMS) 2 x 120 W lub 1 x 290 W.
Klasa wzmacniacza A+D
Zniekształcenia THD 0,02 %
Pasmo przenoszenia 10 - 50 000 Hz
Czułość wejścia 1,5 V RMS
Impedancja wejściowa 47 000 Ohm
Wzmocnienie 22 dB
Stosunek sygnał/szum 95 dB
Dwa tryby pracy: stereo / mono
Zużycie prądu min. 16 W
Wysokość 5,5 cm
Szerokość 23,5 cm
Głębokość 28,1 cm
Masa 4,75 kg
Opakowania a'la pudło do pizzy




Niezwyczajny design - futurystyczny minimalizm

"Wyświetlacz" to perforowany front z wewnętrzną matrycą

Dwie gałki na froncie DAC-9


Zbliżenie na "wyświetlacz" - trudno mu odmówić oryginalności i urody

Tył urządzeń; DAC-9 i STA-9 połączone są przewodami XLR Melodika

Sporo gniazd i przełącznków

Po prawej - dwa przełączniki hebelkowe; górny służy do aktywacji gniazd RCA lub XLR, dolny uruchamia tryb mono kocówki mocy



Zestaw NuPrime na platformie Rogoz-Audio

Na dole polski zestaw Resonus (DAC i wzmacniacz zintegrowany)

Spojrzenie na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Do kompletu NuPrime podłączyłem głośniki podłogowe Klipsch Heresy III Anniversary, a sygnał cyfrowy podałem z odtwarzacza strumieniowego Auralic Aries Mini. Używałem też moje dyżurne kolumny Living Voice Auditorium R3, jak i monitory Resonus Studio. Oba komponenty NuPrime połączyłem przewodami XLR Melodika, pozostałe okablowanie to w całości litewskie Perkune Audiophile Cables serii Elite. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Przy odsłuchach kompletu STA-9/DAC-9 pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że brzmienie jest jakby złożone z dwóch najważniejszych cech - połączenia nieprawdopodobnej energii z niezwyczajną, bo emocjonalną muzykalnością, podparte dodatkowo niezłą detalicznością z ogólnie potoczystym, płynnym i gładkim charakterem brzmienia o ciepławej barwie. To dźwięk stricte analogowy - świetnie dociążony, kolorowy i efektywny, ale z przebijającym się w każdym z pasm organicznym, nieco podgrzanym przekazem. Przynosi to bardzo przyjemny odbiór muzyki - fizjologiczny, wręcz sensualny. Kolorowe wokale, plastyczne instrumenty, giętki i sprężysty bas, a także świetliste soprany. Nie chcę pisać, że NuPrime brzmi jak "lampa", bo tak w 100 % nie jest, ale kilka cech tzw. brzmienia lampowego na pewno można się tu doszukać. Jednak w przeciwieństwie doń panuje tu też pierwszorzędna szybkość i czystość dźwięku nacechowana przestrzennością i zaskakująco dobrą głębią. Konstruktorom udało połączyć się dwa sprzeczne żywioły (czyli muzykalność i szczegółowość) w jeden. Zresztą NuPrime sam się tym chwali pisząc: "wzmocniono przebieg drugiej harmonicznej, która sprawia, że dźwięk odbierany jest jako cieplejszy".

W brzmieniu NuPrime nie ma żadnych wyczuwalnych ostrości, jazgotów, czy kłucia. Całość jest naturalna, spójna i harmonijna, lecz równolegle nie wycofana. Ostrość (np. blach perkusyjnych) jest pokazywana neutralnie, miękko i delikatnie. Podczas uderzenia pałeczką w czynel jego metaliczność jest przedstawiana wyraźnie (brzęcząco i szortsko), ale nie szkliście lub kanciaście. Zaś atak jest pokazywany więcej niż doskonale - moment uderzenia pałeczki w blachę jest jednoznaczny i jednorodny, potem następuje soczyste wybrzmienie, aż do naturalnego wygaśnięcia (też dobrze widocznego). Podobnie sprawa ma się z pozostałymi instrumentami. Fortepian i gitary mają dobrze różnicowane struny, wibrujące i z pogłosem. Są słyszalne jako pojedyncze, mają nasycenie i powietrze. Może nie jest to poziom typowy dla high-endu, ale jak na swój przedział cenowy NuPrime sprawia się tu zupełnie nieźle. Występuje tu pierwszorzędna miąższość, soczystość i tonalność, uzupełnione wzorową mięsistością (czyli ukazywaniem pełnej i dociążonej struktury dźwięku).

Jak widać w parametrach technicznych, pojedyncza końcówka mocy pobiera jedynie 16 Wat mocy (nota bene ekologów pewnie taka informacja niezmiernie cieszy). Wydaje się to być niewiele, ale wzmacniacz bez problemu osiąga moc 2 x 120 Wat w trybie stereo lub 1 x 290 Wat w mono. I to czuć. Dźwięk budowany przez STA-9 ma dużą masę, potoczystość i dociążenie. Rozmach i energię. Niekiedy jednak przydało by się więcej gęstości (szczególnie w dolnych partiach kontrabasów). Cała owa moc i dynamika są dobrze kontrolowane, przyczepność basów do kolumn jest umiarkowana, a sprężystość - doskonała. Niestety, podczas testów dysponowałem tylko jedną końcówką mocy. Dodatek drugiej STA-9, zmostkowanie jej w tryb 2 x mono musi przynieść kolejne dobroczynne zmiany w dźwięku - wyższy poziom efektywności brzmienia, jeszcze głębszy bas, lepszą jego kontrolę. To duży atut NuPrime. Wraz z upływem czasu, nabywca w dowolnym czasie może rozbudować zestaw o kolejny klocek STA-9, uzyskując tym samym spory progres przy niedużych nakładach finansowych (niecałe 3 000 PLN). Kapitalna rzecz.

Kilka słów o walorach samego przetwornika cyfrowo-analogowego, czyli DAC-9. W tym celu do urządzenia doprowadzałem sygnał cyfrowy ze streamera Auralic Aries Mini na przemian z sygnałem pochodzącym z komputera (MacBook Pro). Wzmacniacz to Yaqin MS-650B lub Hegel H160. Indywidualny dźwięk zapewniany przez DAC-9 okazał się być bardzo transparentny i czysty, ale również eufoniczny i spójny; pokazujący szczegóły, równoważący średnicę, dbający o szeroką i głęboką scenę oraz zapewniający śpiewną barwę systemu. Przetwornik ma łatwą umiejętność podkreślania pojedynczych dźwięków (np. osobnych strun kontrabasu), a jednocześnie umiejętnie koncentruje całość przekazu w koherentny przekaz, z dużą harmonią wewnętrzną. Dźwięk jest w swej naturze neutralny, ale podlany kroplą fizjologicznego ciepła, zaprawiony analogową słodyczą, doprawiony szczyptą intensywnej świeżości i otwartości. To brzmienie żywe i plastyczne. Zdrowe.

Konkluzja
NuPrime DAC-9/STA-9 to system na wskroś nowoczesny, oparty o amplifikcaję cyfrową ICEpower, a przez to pobierający bardzo mało mocy. Nie mniej jednak inżynierowie NuPrime przygotowali melomanom nie lada niespodziankę. Z "czystej cyfry" uzyskali na wskroś analogowy dźwięk o wspaniałym rozmachu, dopełnieniu tonalnym, ze stricte analogowym (a nawet lampowym!) posmakiem. Całość brzmienia charakteryzuje się przejrzystością, neutralnością ze szczyptą organicznego sznytu, a także dużą energią grania. Wielofunkcyjny DAC (PCM i DSD) zapewnia przykładną rozdzielczość, optymalne wysycenie barw wokali i instrumentów oraz pierwszorzędną precyzję tonalną. Dużą zaletą jest fakt. że system w każdej chwili można rozbudować o kolejną końcówkę mocy STA-9. Pełna rekomendacja dla NuPrime DAC-9/STA-9!

NuPrime DAC-9 - cena w Polsce 3 595 PLN.
NuPrime STA-9 - cena w Polsce 2 990 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU) i Resonus Altum.
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary, Resonus Studio i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum, iFi nano iOne (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
  

sobota, 23 grudnia 2017

[Audio vintage]: magnetofon kasetowy Marantz 5020

Marantz 5020 w drewnianym wykończeniu (zdjęcie dzięki uprzejmości Marantz Vintage - TUTAJ)




O firmie Marantz na Stereo i Kolorowo pisałem już wielokrotnie. I to zarówno o jej współczesnych urządzeniach, jak i tych vintage. Np. w zeszłym roku opisywałem ciekawy radioodbiornik z 1978 Marantz Stereophonic Tuner 2110 (czytaj TUTAJ) z zamontowanym oscyloskopem. Doskonałe radio!

Kim dla firmy Marantz była i jest osoba Kena Ishiwaty, to chyba wie każde dziecko, a nawet może i niemowlę. To postać ikoniczna dla całego audio hi-fi. Mistrz i ambasador dźwięku. Podczas ostatniej wystawy Audio Video Show w Warszawie, piszący te słowa, miał możliwość poznać Kena, bezpośrednio porozmawiać i posłuchać jego ciekawych opowieści o obecnych i dawnych konstrukcjach audio. Spotkanie to odbyło się w piątek wieczorem w pokoju Nomos Audio Vintage. Nie było go w oficjalnym programie, wejście tylko dla "wtajemniczonych". 

Pana Ishiwata zaprosił do Polski krajowy przedstawiciel firmy Denon&Marantz - Horn Distribution, zaś Nomos Audio Vintage jako wielbiciel dawnych urządzeń Marantz przygotował całą wystawę całej baterii rozmaitych sprzętów tej marki z lat 70-tych i 80-tych XX wieku, oczywiście pięknie odrestaurowanych. Pan Ishiwata omówił i przybliżył publiczności (około 30 osób) tajniki filozofii Marantz, odkrył "duszę" starych sprzętów i historię ich powstawania. Przedstawił też najważniejsze dla dźwięku idee techniczne, a także swoje spojrzenie na przeszły, obecny i przyszły świat hi-fi. Spotkanie trwało półtorej godziny, było bardzo interaktywne i miłe. Moją "zdobyczą" było uzyskanie autografu Mistrza na magnetofonie kasetowym Marantz 5020, który to jest przedmiotem niniejszego tekstu.

Magnetofon Marantz 5020 to model pochodzący z roku 1977. (Jest "mniejszym bratem" wyższego modelu 5220.) Produkowany był w japońskich zakładach Maranzta. Występował w wersji normalnej, czyli stalowej obudowie lub dodatkowo z drewnianą skrzynką. Technicznie nie reprezentuje jakiegoś high-endu - to przykład typowej, rzetelnej i solidnej japońskiej magnetofonowej konstrukcji końca lat 70-tych XX wieku. Ciekawostką może być fakt odmiennego (niż w wielu innych magnetofonach) sposobu ładowania kasety. Otóż w tym celu należy otworzyć klapkę ochronną (służy do tego specjalny przycisk), włożyć kasetę to środka, a następnie ręcznie docisnąć ją do dołu. Ciekawa koncepcja.

O sile i powodzeniu modelu Marazntz 5020 decyduje coś innego niż jego wewnętrzna konstrukcja (skądinąd bardzo dobra). To świetny design lokujący się w samym centrum "marantz'owskiej" stylistyki. Zamiast przycisków sterujących mechaniką odtwarzania i przewijania kasety zastosowano przełączniki hebelkowe - świetnie to wygląda. Ponadto dużego uroku dodają dwa ponadwymiarowe wskaźniki wychyłowe - intensywnie oświetlane, w kolorze niebiesko-pomarańczowym. Z kolei z uwagi na to, że kaseta leży pod niskim kątem w mechanizmie odtwarzania, widać ją całą; w tym obracające się rolki - dodatkowo oświetlane od góry mocnym żarówkowym światłem. Kapitalnie to się prezentuje. Magicznie!   

Dźwięk magnetofonu 5020 mogę określić jako plastyczny, nasycony i eufoniczny. Barwny, soczysty i harmonijny. Uwypuklający średnicę, dodający życia, zabiegający o muzykalność i soczystość brzmienia. Na pewno nie jest to dźwięk referencyjny, ale to dźwięk fizjologiczny i organiczny. Bardzo atrakcyjny, przyjazny i powabny. Nie tuzinkowy. Dla mnie Marantz 5020 to jeden z najlepiej grających magnetofonów z przedziału średniego. Łatwy do pokochania.

Opisywany Marantz 5020 pochodzi z salonu i serwisu Nomos Audio Vintage (zobacz TUTAJ).


Ken opowiada o audio


Ken podpisuje sprzęty Marantz

Moje zdjęcie przerobione przez facebookową grupę zwolenników Marantza (TUTAJ)

Ken podpisuje album Marantz


Magnetofon z podpisem Mistrza

Autograf Kena Ishiwata


Zamiast przycisków - przełączniki hebelkowe; za nimi, za okienkiem, leży kaseta magnetofonowa 

Pomarańczowo-zielone podświetlenie wskaźników

Wskaźniki wychyłowe (nieudolny GIF autorstwa własnego)

5020 w moim systemie

piątek, 22 grudnia 2017

Kondycjoner masy QAR Dynamit


Wstęp
Na początku czerwca br. opisywałem nowy polski projekt będący kondycjonerem masy, czyli QAR S-15 (czytaj test TUTAJ). Wówczas ów projekt był jeszcze realizacją na pograniczu światów DIY i profesjonalnego. Niemniej jednak jego wpływ na dźwięk systemu audio hi-fi okazał się być frapująco korzystny i sensowny. Dlatego umówiliśmy się z konstruktorem QAR, panem Kubą Rysiem, że kiedy ukończy kolejny przedsięwzięcie, tym razem już w pełni komercyjne, prześle mi ten produkt do testów/odsłuchów. Tym projektem jest oczywiście QAR Dynamit; przeznaczony jest do kondycjonowania kolumn głośnikowych. Dynamit przyjechał do mnie w połowie listopada. Dziś, po około 1,5 miesiąca dokładnych eksperymentów, odsłuchów i porównań, publikuję test.

Wrażenia ogólne i budowa
Tak, jak poprzedni kondycjoner masy QAR S-15, który miałem na testach, był jeszcze produktem w zasadzie przedprodukcyjnym, tak nowy Dynamit jest już projektem w pełni zrealizowanym, dokończonym. Jest projektem w całości fabrycznym, można napisać - choć oczywiście QAR to firma o charakterze manufaktury.

Na dużą pochwałę zasługuje forma opakowania kondycjonera. Nie jest to jakiś ordynaryjny karton, a w nim sprzęt. Owszem, karton jest, ale jedynie jako zewnętrzna ochrona. Zaś w nim znajduje się piękna metalowa walizeczka, która jest opakowaniem właściwym QAR. W niej, w finezyjnie powycinanej czarne gąbce, bezpiecznie spoczywają dwa "Dynamity", zaś obok nich, w osobnej komorze, dwa przewody uziemiające, a także taśmy służące do przytroczeń do monitorów. Pełna profeska!

No cóż. Kondycjonery Dynamit warte są swojej nazwy. Otóż wyglądają jak dwie laski ...dynamitu. Wydłużone walce zamknięte w drewnianej obudowie. Po środku korpusów mają przyklejone papierowe tabliczki znamionowe, zaś po ich obu stronach - rzepy do mocowania pasków do montażu do monitorów. Ogólnie rzecz biorąc, wykonanie i design stoją na wysokim poziomie. Nie ma się do czego przyczepić. To poziom jakościowy porównywalny ze szwedzką Enterq (też skądinąd manufaktura).

Trudno ustalić, co konkretnie znajduje się wewnątrz kondycjonerów, bo konstruktor jest więcej niż powściągliwy w udzielaniu takich informacji, Udało mi się ustalić, co następuje. "Głównymi składnikami kondycjonera Dynamit są minerały specjalnie dla tego projektu wyselekcjonowane. Urządzenia podłącza się za pomocą konfekcjonowanego przewodu wtykiem kątowym typu banan pod minusowy zacisk głośnikowy. Poza odprowadzeniem ładunków elektrostatycznych oraz ochroną EMI/RFI, celem jest nie ingerowanie w zwrotnicę kolumn. Podłączenie kondycjonera tylko pod minus gwarantuje brak ingerencji w zwrotnice. Jednocześnie poprzez takie podłączenie szumy zbierane są poprzez kabel głośnikowy ze wzmacniacza lub końcówki mocy".

Jak podaje konstruktor - pan Kuba Ryś, "Dynamit" na początku miał być mniejszy i lżejszy tak, aby można kondycjoner przymocować do kabla głośnikowego. Podczas prac, badań oraz testów, w wyniku wysokiej skuteczności uzyskanej oraz samej masy, obudowa została zwiększona. Dynamit ustawia się za kolumną, zaś przewód jest na tyle długi by swobodnie podłączyć do kolumny wolno stojącej. Dla monitorów przewidziany jest montaż kondycjonera do standu za pomocą taśmy typu rzep, która jest w zestawie. Moim zdaniem jednak taki montaż taśmą jest mało użyteczny. Bardzo trudno solidnie i równo przyczepić kondycjoner do monitora. Lepiej po wpięciu przewodu do ujemnego terminala po prostu położyć go na górnej powierzchni skrzynki.



Estetyczne opakowanie - walizka; walizka ta przychodzi dodatkowo zapakowana w karton ochronny


W walizce, w gąbkowej otulinie, leżą dwa Dynamity, taśma mocująca i dwa przewody


"Dynamit" leży za kolumną


Dynamit przyłączony do ujemnego terminala; postawiony za kolumną




Trudno przyczepić taśmą "Dynamit" do monitora; lepiej po prostu położyć go na skrzynce


Spojrzenie na cały system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Kondycjoner Dynamit przyłączałem do następujących par kolumn głośnikowych: Klipsh Forte III Special Edition, Living Voice Auditorium R3, Klipsch Heresy III Anniversary oraz Resonus Studio. Kompletna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Tak, jak pisałem przy teście kondycjonera masy QAR S-15, zmiany powodowane przez tego typu urządzenia są początkowo trudno wyczuwalne i dość subtelne, a przez to dość trudne w interpretacji. Niemniej jednak, po kilku porównaniach i eksperymentach (odsłuchy z i bez kondycjonera) staje się oczywistym fakt, że kondycjoner ma istotny wpływ na dźwięk. Dobroczynny i korzystny wpływ, należy napisać. QAR S-15 wygładzał brzmienie i uspokajał, jednocześnie nie odbierając mu ani energii, ani rozmachu. Natomiast z QAR Dynamit jest podobnie, ale też nieco odmiennie. Przyłączając go do terminali głośnikowych (ujemnych) można uzyskać lekkie pogłębienie dźwięku, jak i jego odkrycie. Objawia się to przede wszystkim poprawą różnicowania tonalności w całym zakresie (czyli realnego odczuwania poszczególnych tonów, pótonów, współbrzmień i zachodzących relacji pomiędzy nimi), a także polepszeniem efektywnej masy i substancji brzmienia. 

Zmiana w dźwięku powodowana przez "Dynamity" to taki rodzaj zjawiska, jakby ktoś przyłączył jakieś małe silniczki do membran głośników. Dźwięku po prostu jest więcej, jest bardziej zróżnicowany, lepiej nasączony oraz bardziej nadmuchany powietrzem. Owszem, ktoś może powiedzieć, że podobne zjawisko można osiągnąć stosując np. bardziej wydajny wzmacniacz do kolumn, ale zapewniam - to nie to samo. QAR powoduje też przejście dźwięku na wyższy stopień galanteryjności, rozdzielczości i kultury. Brzmienie staje się dojrzalsze, lepiej zorganizowane w przestrzeni, bardziej rozproszone na siatce 3D, lecz także i mocniej skupione w jednorodnej substancji brzmieniowej. Bardziej dokonane. Istotniejsze. A równolegle znikają brudy i interferencje tła - całość przekazu jest bardziej widoczna i czytelna.

Dzięki obecności kondycjonera Dynamit po prostu więcej i lepiej słychać. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Pytanie, czy rzeczywiście wydatek 3 700 PLN jest tego wart? Czy nie lepiej te pieniądze zainwestować w zmianę obecnych kolumn na bardziej zaawansowane? Na to pytanie każdy meloman musi sobie odpowiedzieć sam. Moim zdaniem, kiedy osiągnie się już jakiś głośnikowy konsensus (czyli będzie się już miało optymalne głośniki), warto zastanowić się nad jakimś logicznym ich upgradem, zaś QAR Dynamit na pewnym poziomie audiofilskiego zaawansowania wydaje się być prostym i rozsądnym wyborem umożliwiającym bezdyskusyjną poprawę dźwięku bez koniecznej ingerencji w strukturę i konstrukcję głośników. Polecam posłuchać QAR, bo warto!

Cena w Polsce - 3 700 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) i Resonus Altum.
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Forte III Special Edition (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary, Resonus Studio i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Pioneer N-70AE (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum, iFi nano iOne (test TU), NuPrime DAC-9 oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.