czwartek, 3 maja 2018

Przewód zasilający Hiend-Audio Ziggy Picasso

Premierowy Hiend-Audio Ziggy Picasso

Wstęp
Jeszcze pod koniec lutego br. dotarły do mnie najnowsze przewody zasilające skonstruowane przez pana Zygmunta Jerzyńskiego z Warszawy (Hiend-Audio - TUTAJ). Otrzymałem następujące przewody do odsłuchów, porównań i testów:

1) Inception X.5 na bazie wtyku schuko Furutech Fi-38(G) oraz IEC Wattgate EVO 350 Rh,
2) Inception X.5 na bazie shuko Wattgate EVO 390 Au oraz IEC Wattgate EVO 350 Au oraz
3) Picasso na bazie schuko Furutech Fi-38(G) oraz IEC Furutech Fi-28(R).

Ostatecznie do testów wybrałem jedynie najnowszy Picasso, zaś pozostałe używałem jako tło i odniesienie. Zresztą tak też umawiałem się z panem Jerzyńskim. Warto podkreślić, iż przewód Picasso to zupełnie nowa konstrukcja pana Zygmunta, stanowi niejako rozwinięcie wcześniejszej Inception X.5. Zewnętrznie przewód Picasso nieco różni się od Inception X.5 albowiem pięć żył zaplecionych jest nieregularnie (nietypowo) względem wersji Ineption X.5, gdzie tych pięć żył zaplecionych jest w regularny warkocz.

Kończąc niniejszy wstęp, nadmienię jeszcze, iż pierwszy raz do czynienia z przewodami Hiend-Audio Ziggy miałem ponad rok temu. Opisywałem wówczas przewody o nazwach PeaceMaker i Cheetah (czytaj test TUTAJ). W rezultacie tego testu jeden z przewodów (Cheetah) na stałe pozostał w moim systemie służąc jako referencyjny kabel przeznaczony do zasilania (głównie) wzmacniaczy.

Wrażenia ogólne i budowa
Szczerze mówiąc, to od początku przygód z przewodami Hiend-Audio Ziggy mam z nimi pewien kłopot. Dlaczego? A dlatego, że są mało "medialne" - są zupełnie inne niż większość pozostałych dostępnych na rynku. Pierwszy problem to ich nazwa i nomenklatura. "Hiend-Audio" brzmi jakoś bombastycznie i barokowo przesadnie, zahacza o samochwalstwo, no bo producent już na wstępie oświadcza wszem dookoła, że jest "hi-endowy". Drugi zonk to nazwa Ziggy doczepiona do owego "hi-endu" buduje dziwny i ekscentryczny kontrast, by nie napisać - groteskowy. A dalej są jeszcze nazwy jednostkowe poszczególnych przewodów: Cheetah, PeaceMaker, Inception X.5 i Picasso, czyli rozstrzał od Sasa do Lasa. Nie chcę się zanadto czepiać, ale w moim przekonaniu kiedyś należy będzie z tym wszystkim zrobić porządek, jeżeli chcieć myśleć na poważnie o zdobywaniu i poszerzaniu rynku poza okolice DIY i znajomych z Internetu.

Drugą, dość sporą "nietypowością" przewodów Ziggy, jest ich wielce oryginalna budowa, czyli nieoczywiste splątanie poszczególnych żył. Pan Jerzyński ewidentnie ma na to swoją tajemną receptę, bo przewody zaplatane są zarówno we wzory regularne, jak i w zupełnie nieregularne. Takim "nieregularnym" tworem jest też tytułowy Picasso. Wije się jakimś dziwnymi asymetrycznymi splotami niczym małe żmijowisko. Ale widać w tym szaleństwie ukryta jest jakaś metoda wpływająca na brzmienie. I to jest OK. Ale kabel ów wygląda jak wygląda, czyli na pierwszy rzut oka, poniekąd cudacznie. Nie mniej jednak szybko można się do takiej ekstrawagancji przyzwyczaić, a same kable są przecież i tak niewidoczne, bo wpinane od tyłu urządzeń hi-fi. OK, wystarczy tej krytyki.

Picasso skonstruowany został na bazie wtyków schuko Furutech Fi-38(G) oraz IEC Furutech Fi-28(R), ale tu procent może zaaplikować dowolne wtyki. (Koszt samych wtyków jest niemały - Furutech Fi-38(G) to około 100 USD, podobnie jak Furutech Fi-28(R)). Pięć żył głównego kabla, jak już napisałem wcześniej, zostało zaplecionych w nietypowy i nieregularny pięcio-żyłowy warkocz. Same żyły nie wiadomo z jakiego konkretnie materiału wewnętrznego zostały zbudowane (konstruktor tego nie ujawnia), wiadomo natomiast, że każda z nich została przyobleczona w czarną nylonową koszulkę ochronną. Tuż przy wtyku żeńskim (czyli przy tym, który wtyka się do urządzenia hi-fi) zamontowano zielony pierścień ferrytowy. Picasso jest bardzo solidnym i ciężkim kablem, na pewno nie posłuży do zasilania jakiś miniaturowych urządzeń, bo je siłą rzeczy, czyli swoją dużą masą, ściągnie z półki. Generalnie wykonanie Picasso oceniam na stopień bardzo dobry, zaś ogólną estetykę na dostateczny z dużym plusem. Jest naprawdę nieźle.



Karton z przesyłką trzech przewodów


Inception X.5 na bazie schuko Furutech Fi-38(G) oraz IEC Wattgate EVO 350 Rh


Inception X.5 na bazie shuko Wattgate EVO 390 Au oraz IEC Wattgate EVO 350 Au





Picasso na bazie wtyków schuko Furutech Fi-38(G) oraz IEC Furutech Fi-28(R)

Picasso zainstalowany w odtwarzaczu Synthesis Roma 14DC


Picasso wpięty do Audio Analogue AAphono

Wzmacniacz Cayin, na nim wzmacniacz Moinro, a na na samej górze phono-stage Audio Analogue


System odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Testowy przewód testowy miałem u siebie przez dobrych kilkanaście tygodni. Zdążyłem go osłuchać i porównać na wielu różnych urządzeniach hi-fi - począwszy od wzmacniaczy, poprzez przedwzmacniacze gramofonowe, a kończąc na odtwarzaczach CD. Przewody sieciowe odniesienia to: KBL Sound Fluid, Hiend-Audio Ziggy Cheetach i Ziggy Inception X.5, Audiomica Laboratory Jasper Reference, Audiomica Laboratory Volcano Transparent, Perkune Audiophile Cables, AirTech Evo i DC-Components.

Przy całym swoim sceptycyzmie na temat błogosławionego wpływu sieciówek na ogólne brzmienie systemu hi-fi i kłopotach w jednoznacznej jego interpretacji od razu mogę napisać, że kabel Piacasso rzeczywiście wprowadza doń jakąś zmianę i ferment. Czy jest to zmiana ewidentnie korzystna? Tak, bo ma dobroczynny wpływ na brzmienie systemu audio implikując dodatkową holografię, zabudowując tzw. wypełnienie, czy zapewniając lepszą selektywność. Nie dziwi mnie to w ogóle, że tytułowy kabel tak, a nie inaczej oddziałuje na dźwięk, ponieważ niedawno z przyjemnością recenzowałem inne kable Ziggy, a mianowicie Cheetah i PeaceMaker (czytaj test TUTAJ). Zaś (przypomnę) kabel Hiend-Audio Ziggy Cheetah po recenzji pozostał u mnie na stałe - stanowi solidną podporę mojego głównego zestawu hi-fi napełniając go równowagą tonalną i wysoką dynamiką, co czyni w sposób naturalny - koncyliacyjny. Bez napięć i bez stresu. Lekko i przezroczyście. Podobnie dzieje się z Picasso, choć jest to innego typu charakterystyka. Hard-core dźwięku przesunięte jest w odmiennym kierunku.

Nie tyle chodzi o to, że Picasso w jakiś sposób tonizuje i koi brzmienie, ale o to, iż ogólnie je harmonizuje i upłynnia. To jak, jakby w lekko chaotycznym układzie wreszcie zapanował ostateczny porządek, prawidłowość rzeczy i regularność dodatkowo podparte lepszym poczuciem fizyczności i namacalności zjawisk. Dodatkowo pojawia się jakaś trudno definiowalna miękkość i bliskość substancji dźwięku wpływająca pozytywnie na postrzeganie instrumentów i wokali. Jawi się jako pełniejsze oraz wiarygodniejsze, a przez to jako bardziej atrakcyjne w odbiorze. Bardziej fizjologiczne w odczuciu. Na przykład fortepian zyskuje na czytelności i plastyczności, a równolegle jego brzmienie jest mocniej dookreślone, czytelniejsze. Z kolei struny gitar stają się bardziej różnorodne, wyraźniej wibrujące, z większą ilością powietrza dookoła. Natomiast głosy ludzkie uwalniają wyższy pozom swobody dynamicznej, brzmią silniej - na mocniejszym stopniu zróżnicowania energii i kontrastów. Owszem, nie są to zmiany całkiem ewidentne i w pełni jednoznaczne, a dość subtelne, aczkolwiek istotnie wpływające na percepcję muzyki. Przynoszące pożądany konsonans.

W moim przekonaniu, przewód Picasso (wbrew nazwie sugerującej chaotyczny kubizm spowodowany nieregularnym splotem żył) to rozsądne remedium na uporządkowanie, regularność i kształtność brzmienia zestawu hi-fi (lub jedynie tylko np. wzmacniacza), jego ostateczny symetryczny szlif i proporcjonalne ułożenie. Ów wpływ może być większy lub mniejszy (w zależności od zastosowanych pozostałych komponentów toru hi-fi i ich jakości), ale zawsze powinien być odczuwalny. A przez to jak najbardziej istotny dla praktycznej i teoretycznej istoty audiofilizmu. Polecam każdemu melomanowi ku uwadze walory przewodu zasilającego Hiend-Audio Ziggy Picasso.

Przewód zasilający Hiend-Audio Ziggy Picasso 1,8 m. cena w Polsce - od 3 600 do około 4 000 PLN (w zależności od zastosowanych wtyków). 

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Cayin CS-120A (test TU), Synthesis Roma 37DC (test TU), Monrio MK207 MKII (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Taga Harmony HTA-800 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Quadral Aurum Rodan 9 (test TU), Industrial Acoustic Concrete 01 (test TU), Martin Logan 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO i Synthesis Roma 14DC (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TUoraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), Musical Fidelity Nu-Vista Vinyl (test TU), Taga Harmony TTP-300 (test TU), Audio Analogue AAphono i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
Przewody audio rozmaite, ale głównie marki Black Rhodium, a potem Perkune Audiophile Cables. Głośnikowe to przede wszystkim Kimber Kable BiFocal X, następnie Black Rhodium Quickstep i XLO UltraPLUS U6-10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację