sobota, 28 grudnia 2013

Martin Logan ElectroMotion ESL – kolumny elektrostatyczne






Wstęp
O Martin Logan pisałem niedawno TUTAJ przy okazji testu monitorów o nazwie Motion 15 – przedstawiłem tam w skrócie historię firmy oraz zakres jej produkcji. Przypomnę dziś, więc jedynie, iż nazwa przedsiębiorstwa pochodzi od (drugich) imion dwóch założycieli: Gayle Martina Sandersa oraz Rona Logana Sutherlanda, którzy w 1979 roku zarejestrowali firmę w mieście Lawrence w stanie Kansas (USA). Obaj panowie już wcześniej dzielili pasję konstruowania kolumn elektrostatycznych i z tą myślą powołali do życia firmę. Opracowanie pierwszego prototypu zajęło im około roku – w tym celu zorganizowali zespół badawczo – rozwojowy. Potem poszło już szybko, chociaż wcale nie łatwo (Czytelnika głębiej zainteresowanego Martin Logan, odsyłam na poprzednie strony Stereo i Kolorowo, gdzie znajduje się więcej informacji o tej amerykańskiej firmie). Duża porcja historii Martin Logan znajduje się także TUTAJ.

Kolumny Martin Logan ElectroMotion ESL zostały wypożyczone od polskiego dystrybutora marki - firmy Polpak z Reguł k/Warszawy.

Wrażenia ogólne i budowa
ElectroMotion ESL są najtańszym firmowym modelem typowo elektrostatycznym, bowiem przedsiębiorstwo, owszem proponuje jeszcze bardziej przystępne cenowo kolumny, jednak te mają jedynie fragmenty membran (np. tweetery) wykorzystujących zjawisko elektrostatyczności. Drgająca folia jako przetwornik stosowana jest w 100 % wyłącznie we flagowej propozycji o nazwie CLX Art – inne kolumny (w tym tu opisywane) to połączenie konstrukcji elektrostatyczne z niskotonowym głośnikiem dynamicznym.
 
Trzeba przyznać, że przedsięwzięcie budowy ElectroMotion było niezwykle odważne, bo innowacyjne, a nawet awangardowe. Widać, że inżynierom ML zajęło wiele czasu, aby założenie elektrostatyczności z projektu koncepcyjnego przełożyć na ostateczny przedmiot użytkowy, jakim są kolumny. Jednak efekt w postaci ElectroMotion ESL jest doskonały – to niezwykle dopracowany produkt – nie waham się napisać, iż w każdym punkcie jest perfekcyjny.

Po odpakowaniu głośników z pudeł (które są bardzo duże) oczom ukazują się dwie piękne kolumny, które wyglądają jak dzieła sztuki. Każdy ESL to jest, skrótowo pisząc, wysoka na ponad metr lekka stalowa rama (wyoblona do przodu), w której zamontowano perforowane dwie warstwy siatek (statory). Pomiędzy nimi zaś rozciągnięto ultra-cienką folię z mylaru. Dzięki temu, jedna kolumna ma powierzchnię „drgania” folii aż 832 cm2 w każdą stronę (bo dźwięk emitowany jest równocześnie do przodu i do tyłu). Powierzchnia folii jest podzielona na 13 pól – te szersze odpowiadają za tony średnie, a węższe – za soprany. Wysokie stojany wmontowane są w podstawy kolumn, tworzą z maskownicą głośnika niskotonowego jedną powierzchnię – daje to bardzo korzystny efekt wizualny, a także nadaje konstrukcji lekkości. Kapitalnie to wygląda. ElectroMotion ESL, choć są bardzo wysokie (jak na kolumny), to nie przytłaczają swoją wielkością, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że „nikną” w pokoju, ponieważ wystająca część stojanów jest przezroczysta. Ale wracając do budowy. Zastosowany głośnik niskotonowy ma aż 8 cali średnicy, zbudowany jest z celulozy z domieszką sztucznych włókien. Jak można przeczytać na firmowej stronie: aby gładko połączyć średnie i wysokie częstotliwości panelu elektrostatycznego z niskimi częstotliwościami woofera  model ESL wykorzystuje topologię filtrów Vojtko stosując cewki powietrzne, stalowe, laminowane przewodniki, kondensatory foliowe w połączeniach szeregowych i kondensatory elektrolityczne w połączeniach równoległych.

Część planarna kolumny reprodukuje częstotliwości w zakresie 500 Hz – 22 000 Hz, zaś dynamiczna – poniżej 500 Hz, aż do 42 Hz.

Od spodu znajduje się szeroki kanał ujścia bass-reflexu, a także zamontowane są wysokie nóżki. Kolumny mogą stać na kolcach lub być zasłonięte specjalnymi gumowymi ślizgaczami (są w zestawie).
Z tyłu pudła rezonansowego umieszczono parę wysokiej jakości terminali głośnikowych. Mają one nietypową budowę – wyglądają jak małe rożkowe knagi żeglarskie służące do nawijania lin. Początkowo sądziłem, iż akceptują jedynie nagie przewody lub szpilki, jednakowoż po zdjęciu zaślepek (a są bardzo mocno wciśnięte) można do terminali przyłączyć również tzw. wtyki bananowe. Z tyłu znajdują się także gniazda 12 V, do których należy przyłączyć zasilacze (po jednym na kolumnę), a te naturalnie do gniazdek elektrycznych. Innymi słowy, ElectroMotion ESL aby pracować, potrzebują prądu – ich nazwa więc nie jest na wyrost.

Co istotne, kolumny mają aż 91 dB skuteczności, impedancję znamionową 6 Ohm – zalecana moc amplifikacji waha się pomiędzy 20, a 300 Wat. Masa jednej sztuki to 21,4 kg, a wysokość – 132,3 cm.



Powyżej widać na stojanie (na zmianę) szersze i węższe fragmenty folii mylarowej - te węższe odpowiadają za oddanie tonów wysokich, zaś szersze - za tony średnie



Dwie perforowane warstwy cienkiej aluminiowej siateczki, a pomiędzy nimi ultra-cienka membrana z mylaru

 Górny, planarny panel kolumn jest przezroczysty 


ElectroMotion ESL są lekko przechylone do tyłu - ma to zapobiegać występowaniu fal stojących 



Ramka podtrzymująca część elektrostatyczną jest wąska i wyoblona do przodu



Pojedyncze terminale głośnikowe oraz gniazdo 12 V

CSL ustawione są do siebie równolegle, około metr od tylnej ściany i tyle samo od bocznych - takie usytuowanie gwarantuje maksimum wrażeń odsłuchowych w stosunkowo szerokim sweet spocie


Częstotliwości podziału EM ESL i klasycznej kolumny (zdjęcie ze strony Martin Logan)

Optymalny punkt odsłuchowy (ze strony Martin Logan)


Optymalne ustawienie kolumn
Zanim opiszę dźwięk kolumn, zwrócę uwagę Czytelnika na prawidłowe ustawienie ElectroMotion ESL. W związku z tym, iż nie posiadają klasycznej skrzynki rezonansowej, są bardzo wrażliwe na optymalne położenie. Generalnie, powinny stać dość szeroko od siebie, usytuowane równolegle – więcej niż 60 cm od bocznych ścian oraz głębiej niż 60 cm od tylnych (licząc odległość od frontów). W takim przypadku tzw. sweet spot jest najszerszy, choć i tak mniejszy niż przy tradycyjnych konstrukcjach. Kiedy skręcić kolumny do środka, wówczas sweet spot staje się węższy, lecz przekaz jest bardziej bezpośredni i energetyczny.

Mając na uwadze powyższe, umieściłem Martin Logany około metr od tylnych ścian i około 60 cm od bocznych. Rozstaw pomiędzy kolumnami – trochę więcej niż 2 metry, ustawione równolegle do siebie. Odległość od słuchacza – 2,5 metra. W ten sposób otrzymałem dość szeroki sweet spot, obejmujący nawet około metr, półtora - tak więc, bezproblemowo mogły naraz (i siedząc na jednej kanapie) słuchać jednocześnie dwie osoby w miejscu o najlepszych parametrach akustycznych.

Moim zdaniem, warto nieco poeksperymentować z ustawianiem ESL, bo efekt z optymalnie postawionych może być rewelacyjny, zaś źle rozmieszczonych - umniejszający wrażenia dźwiękowe lub wręcz zniechęcający. Dodam jeszcze, że to są kolumny do słuchania w sposób zaangażowany, czynny – czyli są przeznaczone do słuchania muzyki, kiedy przed nimi siedzi się, a nie do odtwarzania repertuaru tła podczas wykonywania np. prac domowych, bo w takim przypadku ich magiczny dźwięk zanika – to są głośniki dla audiofila i tak powinny być używane.

Wrażenia dźwiękowe
Bez zbędnych wstępów, napiszę iż, ElectroMotion ESL od razu mnie przekonały swoim dźwiękiem – kiedy je odpowiednio ustawiłem, przyłączyłem kablami do prądu i wzmacniacza, od razu zrozumiałem, że mam do czynienia w konstrukcją wybitną. Brzmienie jest bardzo nasycone muzyką, gęste od nut – soczyste. Do tego bardzo porywające – pełne i substancjalne, a także niezwykle angażujące w spektakl. ESL zapewniają żywą atmosferę muzyczną, bardzo emocjonujące granie – porywające wręcz dynamiką. Jednakowoż występuje tu również spektakularne i precyzyjne obrazowanie zjawisk dźwiękowych, a do tego kapitalna scena – urzekająca zarówno szerokością, jak i głębokością. Cały przekaz jest proporcjonalny, pięknie harmonijny i również, co ważne – nieprzesadzony, bo kulturalny i elegancki. Taktowny i zdyscyplinowany. Nie słychać żadnych tanich sztuczek rasowania dźwięku, jego nadmiernego pompowania, aby wywrzeć wrażenie spektakularności i mocy. Nic z tego – ESL grają żywo i dynamicznie, ale czuć tu ową wysoką klasę dźwięku, to rasowe „coś”, co zaświadcza o rzetelnej jakości hi-fi.

O scenie już napisałem, ale powtórzę, że jest bardzo rozłożysta i głęboka – jest holograficzna. Poszczególne plany są wiarygodne oraz plastyczne - oczywiste, można napisać. Słuchacz ma poczucie uczestnictwa w realnym koncercie „na żywo”, na nawet pływania w fali dźwiękowej, ponieważ przekaz ESL jest niezwykle sugestywny i spektakularny – dźwięki odbierane są nie tylko uszami (co zrozumiałe), ale również całym ciałem – odczuwa się je tętniące na korpusie i brzuchu. Kiedy perkusista mocniej uderzy pałeczkami w bęben, to czuć jak wibracje powietrza masują ciało. Fascynujące zjawisko.

Kilka słów należy poświęcić selektywności i detaliczności, a także tonom średnim. Membrany elektrostatyczne mają naturalną tendencję do pokazywania muzyki w sposób zróżnicowany, wydobywają wiele niuansów i mikro-dźwięków z nagrań, wszelkie tony są odbierane wyraźnie i jednoznacznie. Instrumenty mają namacalny obrys oraz dużo powietrza wokół siebie. Słychać nie tylko ich polifoniczne brzmienie, ale także właściwy rozmiar, a także ustawienie na scenie. Gęste składy orkiestrowe pokazywane są w odpowiednim rozdrobnieniu, rozdzielenie i separacja instrumentów jest doskonała – a przy tym lekka i swobodna. Elektrostaty świetnie również reprodukują wokale – te są czyste, kolorowe i charyzmatyczne. Głos ludzki jest oddawany przez ESL ze wspaniałą spójnością, z wybitną rozdzielczością i niejaką płynnością – słuchanie wokalistyki to prawdziwa przyjemność.

Tak jak powyżej chwaliłem ElectroMotion ESL za piękną średnicę, wybornie selektywnie i rozdzielcze soprany oraz wybitną przestrzeń, tak kilka słów krytyki należy się tonom niskim. Nie żeby basy były złe, nadmierne, czy buczące, bo takie nie są. Bardziej tu pasuje określenie: niskie tony są subwooferowe, czyli dość jednorodne, mało zróżnicowane, niezbyt bogate, ale puszyste - nie mniej jednak zupełnie akceptowalne. Chcę przez to powiedzieć, że znam wiele konstrukcji w cenie ElectroMotion CSL, które mają basy może nie referencyjne, ale zdecydowanie bardzo wysokiej jakości. W CSL niskie tony są silną podstawą dla pozostałych podzakresów, konstrukcją podtrzymującą soprany i średnicę, tłem dla nich. Dla uczciwości warto dodać, iż taka przypadłość jest dość częsta w tego typu hybrydowych rozwiązaniach jakimi są także Martin Logan. Za dobry subwoofer trzeba niestety zapłacić często taką samą cenę jak za kolumny – wydaje się więc, że wyższe modele Martin Logan mają już niskie tony znacznie wyższej klasy.

W związku z wysoką skutecznością (91 dB) oraz faktem, że kolumny wspomagane są prądowo energią z gniazdka elektrycznego, nie są zbyt wymagające co do mocy amplifikacji. Dobrze współpracowały zarówno z silnym wzmacniaczem Hegel H100, jak i słabszym Indiana Line Puro 800. Oczywiście, im lepszej klasy amplifikacja, tym ostatecznie wyższej klasy dźwięk.

Podsumowanie
1. Martin Logan ElectroMotion ESL to skomplikowana konstrukcja łącząca pudło rezonansowe głośnika basowego oraz planarnego stojana - wspólnie zintegrowanych w jedną powierzchnię (z przodu). Projekt oraz wykonanie pierwszej klasy.

2. Za niskie tony odpowiada (do częstotliwości 500 Hz) 8'' głośnik z papieru umieszczony w czymś w rodzaju subwoofera, zaś za wysokie tony (500 Hz - 22 000 Hz) drgająca folia mylarowa rozciągnięta pomiędzy perforowanymi dwiema metalowymi siateczkami osadzonych w stalowych ramkach (stojanach). Część planarna składa się z 13. pól - na przemian szerszych i węższych. Szersze odpowiadają za tony średnie, węższe - za wyższe.

3. Kolumny są wrażliwe na optymalne ustawienie. Możliwych jest kilka prawidłowych lokalizacji w pomieszczeniu (wg. producenta), jednak najszerszy sweet spot zapewnia ustawienie równoległe, w znacznym osunięciu od ścian.

4. ElectroMotion ESL oferują fascynujący spektakularnością i soczystą ekspresją dźwięk, który jest nie tylko zjawiskowy i dynamiczny, ale także kulturalny i piękny. Żywość oraz plastyczność przekazu zadziwia - to prawdziwe hi-fi, raj dla audiofila. Separacja instrumentów, ich dźwięczność i prawdziwość stoją na wysokim poziomie. Podobnie szeroka i głęboka scena, a także sugestywność brzmienia. Słuchacz ma poczucie uczestnictwa w koncercie na żywo. Niskie tony obfite i mocne, aczkolwiek dość płaskie - mało zróżnicowane.

5. Ogólnie Martin Logan ElectroMotion ESL zasługują na bardzo wysoką notę. W Polsce kosztują około 10 000 zł, co nie jest małą kwotą, lecz za podobną trudno znaleźć tak zaawansowaną konstrukcję oraz wysokiej klasy dźwięk, który z pewnością można uznać za przedsmak high-endu. Kolumny dla bezkompromisowego audiofila. Mnie uwiodły, zaczarowały i autentycznie wbiły w fotel. Polecam posłuchać osobiście, bo warto - fenomenalne kolumny w swoim pułapie cenowym!

Sprzęt używany podczas testu
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), Indiana Line Puro 800, Dayens Ampino (test TU), a także komplet przedwzmacniacza i dwóch monofonicznych końcówek mocy Rotel RC-03/Rotel RB-03/Rotel RB-03.
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Studio16 Hertz Canto Two (test TU), Pylon Topaz 15 (test TU), Usher S-520, Pylon Topaz Monitor (test TU), a także AudioSolutions Euphony 40 (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, odtwarzacz CD Indiana Line Puro CDP, iPad 3 Apple (test TU) oraz NuForce Air DAC (test TU), a także Hegel HD25 (test TU) oraz Schiit Bifrost (test TU).
Serwer muzyczny: CocktailAudio X30 (test TU).
Komputery: McBook Apple i Lenovo ThinkPad X230.
Gramofony: Clearaudio Emotion i Pro-Ject RPM 5.1 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Ri-Audio PH-1 (test TU), Xindak LP-1 (test TU) i Pro-Ject Phono Box S.
Wkładki gramofonowe: Audio-Technica AT-F3/III (test TU), Ortofon 2M Blue oraz Clearaudio Aurum Classic Wood.
Słuchawki: Marshall Major Black (test TU), HiFMan HE-300 (test TU) oraz Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU) i Harman Kardon CL.
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 (test TU) z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU) oraz Hegel Super (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory, DC-Components (test TU) i Nameless (test TU).
Akcesoria: podstawki pod monitory Solid Tech, panele akustyczne Vicoustic Wave Wood (10. sztuk) na ścianach (test TU), podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU) pod gramofonem, stopy antywibracyjne BW40 Rogoz-Audio (test TU) pod wzmacniaczem oraz zatyczki do gniazd RCA Sevenrods Dust Caps RCA (test TU), a także reduktor zakłóceń sieci elektrycznej DC-Blocker DCB1 firmy Tomanek (test TU). 

Dane techniczne dostępne są na stronie polskiego dystrybutora Martin Logan - firmy Polpak TUTAJ.
Link na amerykańską stronę Martin Logan TUTAJ.


1 komentarz:

  1. dziękuję, za te ciekawe artykuły
    jednak w wypadku Loganów muszę wytknąć pewien błąd: magnetostaty nie są tożsame z elektrostatami. choć oba mają mebranę foliową ;-)
    No i drugi: nachylenie głośnika służy wyrównaniu różnic czasowych przebiegu fal różnych częstotliwości. Na fale stojące nie mają żadnego wpływu. Te uzależnione są od kształtu pomieszczenia.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację