Piecyk gitarowy Marshall
Ściana wzmacniaczy Marshall na koncercie grupy Slayer
Jimi Hendrix gra na gitarze zębami, a w tle jego wzmacniacz Marshall
(trzy powyższe zdjęcia pochodzą ze strony Marshall Amps)
Co tu dużo pisać? Marshall to legendarna, a nawet kultowa marka. Wzmacniacze
gitarowe i sceniczne z jej charakterystycznym logo można znaleźć (lub było
można) pośród wielu znanych muzyków i zespołów, by wymienić tylko kilku
najbardziej znanych: Eric Clapton, Slash, Iron Maden, Jimi Hendrix, Led
Zeppelin, Jeff Beck, ZZ Top, AC/DC, Steve Vai, Nirvana, Oasis, Bryan Adams i
całe mnóstwo innych. Marshall kojarzy
się z muzyką, z koncertami, a przede wszystkim z gitarą
elektryczną, która aby wydobyła pełnię dźwięku musi być podłączona do
wzmacniacza. W zasadzie, kiedy pójść na koncert rockowy, trudno nie zauważyć na
scenie jednego lub wielu sprzętów Marshalla, bo jest w powszechnym użyciu.
Jim Marshall założył przedsiębiorstwo w 1962 roku w
Londynie z myślą o wytwarzaniu wzmacniaczy dla gitar elektrycznych, które
wówczas gwałtownie zyskiwały na popularności.
Na Wyspach Brytyjskich działało bowiem w tym czasie mnóstwo nowofalowych
grup muzycznych, które gitarę elektryczną traktowały jako podstawę dźwięku. Na przykład The Who, Led
Zeppelin, Deep Purple, czy The Rolling Stones i The Beatles. Wszystkie
one potrzebowały wzmacniacza, który odda specyficzny dźwięk gitary, a zrobi to
jednocześnie wiernie i głośno. Coś takiego dostarczyła właśnie firma Marshall,
która razem ze światowym rozwojem rocka urosła do dużego przedsiębiorstwa
oferującego zróżnicowany sprzęt muzyczny, choć podstawą pozostały wzmacniacze
gitarowe i sceniczne.
Co ciekawe, Marshall w większości swoich urządzeń do dziś
montuje lampy elektronowe, bo to one są odpowiedzialne za finezyjny, słodko-mocny
dźwięk „pieców” gitarowych. Dziś Marshall to potężna firma produkująca cały
wachlarz sprzętu scenicznego, także perkusje, instrumenty perkusyjne i
inne.
Kilka lat temu Marshall jako uzupełnienie oferty
wzmacniaczy, wprowadził na rynek także słuchawki - w tym celu założono osobny dział Marshall Headphones. Są tu modele douszne oraz
nauszne. Wśród tych drugich można znaleźć modele Major Pitch Black oraz Major Black,
który będzie bohaterem niniejszej recenzji. Warto jednak nadmienić, że marka Marshall
Headphones (oprócz słuchawek) obejmuje też kilka podstawowych wzmacniaczy gitarowych i inne. Słuchawki Marshall produkowane są przez zewnętrzną firmę – szwedzką
Zound Industries. Zound Industries to przedsiębiorstwo ze Sztokholmu, które zajmuje się
produkcją słuchawek dla różnorodnych zewnętrznych odbiorców – włączając w to
Nokia, Molami i kilka innych. Miejsce wytwarzania to fabryka Zound Industries położona w mieście Shenzen w Chinach.
Marshall Major Black – wrażenia ogólne i budowa
Major Black zapakowane są w dość spore (w porównaniu do rozmiarów słuchawek) kartonowe pudełko z gigantycznym logo Marshall Headphones
po środku. Opakowanie stylistyką sugeruje jakby w środku był zapakowany
wzmacniacz gitarowy a nie słuchawki. Przyjemnie to wygląda. Pudełko otwiera się
po przecięciu dwóch mocowań po boku kartonika. Wówczas można zdjąć górną pokrywę,
natomiast do dolnej części przymocowane są słuchawki za pomocą czarnych drucików zasupłanych od spodu. W
wyposażeniu znajduje się instrukcja w kilku językach (brak polskiej wersji)
oraz przejściówka mini-jack – duży-jack.
Słuchawki wzornictwem nawiązują do designu wzmacniaczy
Marshall – jest tu identyczna winylowa powłoka na zewnętrznych częściach muszli; podobnie jak na ich środku, duże firmowe logo pisane kursywą. Ich projekt, dzięki temu zabiegowi, nawiązuje do profesjonalnych urządzeń Marshall –
ciekawie to wygląda, choć jest to estetyka wintażowa. Słuchawki
wyglądają oryginalnie, ale niewątpliwie są ładne – przyciągające uwagę. Wyróżniające się.
Do słuchawek przymocowano pojedynczy kabel (do lewej
muszli), skręcony w spiralę po środku – dzięki temu przewód swobodnie rozciąga
się kiedy potrzeba, a nie wisi, nie zawadza niepotrzebnie. Poza tym taki zabieg
sprzyja quasi-profesjonalnemu wyglądowi. Na przewodzie, u góry zamontowano
regulator głośności, a także mikrofon telefoniczny i przycisk umożliwiający nawiązywanie przychodzących połączeń telefonicznych – przez to słuchawki zyskały
bardzo mobilne zastosowanie, bo można je w prosty sposób wykorzystywać jako
sprzęt do słuchania z telefonu typu iPhone, etc. Wracając do przewodu – na jego
końcu przytwierdzono (czterostykowy) wtyk typu mini-jack. Wtyk jest złocony,
podobnie jak sprężynowa otulina kabla łączącego się z nim.
Muszle mają kwadratowy obrys z zaokrąglonymi rogami. Pady
wykonane są z miękkiej sztucznej skóry. Wewnątrz membrany przetworników
przykryte są siateczką jakby z rafii, co koresponduje z wzmacniaczami
profesjonalnymi, których głośniki ochraniane są podobnie. Pady i muszle układają
się i leżą na uszach (i na głowie) dobrze i poprawnie. Można napisać, że
komfortowo, bo nie uwierają, lecz nie jest to aż taka wygoda typowa dla na przykład
sprzętu firmy Beyerdynamic. Komfort noszenia na głowie oceniam na 3,5/5, a
ogólną wygodę użytkowania na 4,5/5, czyli wysoko.
Firma zdecydowała się upiększyć Major Black dwoma metalowymi
złoconymi wstawkami po wewnętrznej stronie, tuż przy regulacji rozstawu. Poza
tym na wewnętrznej stronie pałąka wymalowano złotymi literami podpis Jima
Marshalla. Całe słuchawki są czarne, tylko wewnętrzna strona pałąku jest
brązowa (jest też dostępna wersja biała słuchawek oraz z dodatkowymi złoceniami - z okazji 50-lecia Marshall). Do wyglądu studyjnego nawiązują zawiasy regulacji
siły nacisku – to finezyjnie powyginane czarne druty. Zawiasy można zgiąć do
środka, wówczas muszle chowają się do środka pałąka – łatwo je wtedy schować
np. do kieszeni.
Karton a'la opakowanie wzmacniacza gitarowego Marshall
Słuchawki spoczywają na twardym kartonie
Od spodu przytwierdzone drucikami
W równym szyku, dużo złoceń
Złota płytka z logo Marshall
Nadrukowany podpis Jima Marshalla na wewnętrznej stronie pałąka
Pałąk i muszle pokryte są identyczną folią winylową jaką pokrywane są profesjonalne wzmacniacze Marshall
Przetworniki pokryte są siateczką przypominającą rafię, którą osłaniane są głośniki wzmacniaczy Marshall
Charakterystyczne logo Marshall na środku muszli
Wtyk typu mały jack i przejściówka na duży
Część przewodu słuchawkowego zwinięta jest w rozciągliwą spiralę
Regulator głośności służy także do odbioru przychodzących połączeń telefonicznych
Duży system odsłuchowy
Marshall Major Black plus telefon iPhone 5 Apple
Wersja biała słuchawek Marshall Major na szyi modelki - z zaprzyjaźnionej na Facebook strony "Ola Oleczek Hair Design"
Sprzęt testowy
Źródła przenośne to iPhone 5 Apple, iPad 3 Apple (test TU) oraz
iPod 4 Nano Apple. Natomiast zestaw słuchawkowy to odtwarzacz płyt CD Musical
Fidelity A1 CD-PRO, wzmacniacz słuchawkowy Musical Fidelity X-Can v.3 wraz z dedykowanym
zasilaczem ULPS do Musical Fidelity X-Can v.3 firmy Tomanek (test TU).
Słuchawki: Sennheiser HD650 z przewodem Ear Stream (test TU), HiFiMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD438 (test TU), Sennheisser PX100 oraz Koss PortaPro (testy TU).
Słuchawki: Sennheiser HD650 z przewodem Ear Stream (test TU), HiFiMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD438 (test TU), Sennheisser PX100 oraz Koss PortaPro (testy TU).
Dźwięk
Słuchawki grają żywym, swobodnym oraz dynamicznym dźwiękiem o sporej
kulturze. Major Black wyglądają ascetycznie, ale ich dźwięk taki nie jest, bo
ma rozbudowaną średnicę i obfite basy. Instrumenty oddawane są w sposób pełny,
żwawy i wiarygodny. Głos ludzki ma dużą masę - można napisać, że dużo ciała.
Jest odbierany przyjemnie i łagodnie – nie nachalnie.
Niskie tony są sprężyste,
wystarczająco obfite i masywne, ale co najważniejsze nie są „przebasowione”,
czyli nie mają zbyt dużych rozmiarów. Podobnie zresztą jak ogólny dźwięk Major
Black – nie słychać tu żadnego sztucznego podkolorowania, konstruktorom udało
się zapewnić dobrze harmonijny i zdrowy dźwięk bez większych słyszalnych podbić.
Wrażenia stereofoniczne są poprawne, lokalizacja źródeł
jest dobra, przestrzeń nie jest zbytnio rozbudowana, ale wystarczająca do
słuchania z player’ów (a nawet więcej). Słuchawki nie męczą przy dłuższych odsłuchach, mają przyjemną barwę dźwięku.
Trudno mi jednak wyobrazić sobie, aby audiofil miał słuchać
muzyki na Marshallach w domowym zaciszu na swoim bardzo drogim sprzęcie, bo nie
takie jest ich przeznaczenie. W roli sprzętu mobilnego słuchawki Major Black sprawdzają
się pierwszorzędnie – są zamknięte, więc nieźle tłumią hałas miasta, czy
pociągu, są wygodne w użytkowaniu i transporcie, łatwe w użyciu z telefonem,
etc.
Można przyczepić się do przełomu wyższej średnicy i
niższych sopranów, bo czasami są niezbyt dokładne, a nawet syczące, ale patrząc
na cenę słuchawek trudno to uznać za wadę. Przestrzeń także nie należy do
referencyjnych, ale nie mam zamiaru ganić Major Black za to, bo chyba każdy,
kto kupuje tańsze słuchawki, nie spodziewa się, że zagrają mu jak Orpheus (topowa, ale historyczna już marka Sennheisera).Trzeba podkreślić - Major Black mają całkiem dobry, a nawet rasowy dźwięk jak na ich niewygórowaną cenę.
Konkluzja
Na piszącym te słowa, słuchawki Marshall Major Black
wywarły ogólnie dobre wrażenie - trafiły w gust. Mają ładny design w stylu profesjonalnego (i kultowego) Marshalla; są wygodne w użyciu, przyjemnie i łatwo kooperują z telefonem iPhone
5 – a co najważniejsze zapewniają kulturalny, żywy i pełny dźwięk zapewniający
sporo radości odsłuchowych. Słuchawki grają w stylu Marshalla: energetycznie,
mocno, z bogatą średnicą, ale klasowo. Jest to styl „rock’n’roll’owy”.
Słuchawki Marshall Major Black do testu dostarczyła firma electronic-star.pl.
Czy autor bloga słuchał może modelu Monitor? Jeśli tak, to bardzo bym prosił o informację jakie są Twoje wrażenia. Szczególnie interesuje mnie zestawienie ich z 5HM. Nie musisz się rozpisywać. Wystarczy, że napiszesz, które są lepsze i warte swojej ceny.
OdpowiedzUsuńOpakowanie i wygląd mocno na bajerze, a dźwięk adekwatny do ceny ;)
OdpowiedzUsuńDo zakupu zapraszamy w sklepie Sluchawkomania.pl
OdpowiedzUsuńhttps://www.sluchawkomania.pl/sluchawki-nauszne/s%C5%82uchawki-nauszne-marshall-major-ii-pitch-z-mikrofonem.html