Polpak

wtorek, 25 października 2011

Słuchawki Sennheiser HD438



Wstęp
Myślę, że firmy Sennheiser przedstawiać bliżej nie trzeba, ponieważ to bardzo znana i zacna manufaktura produkująca wiele typów słuchawek i mikrofonów od wielu lat, a dokładnie to od 1945 roku kiedy to Fritz Sennheiser wraz z siedmioma inżynierami i technikami założyli firmę.

Słuchawki Sennheiser HD438 to przedstawiciel nowej serii 400, do której oprócz tu opisywanych należą także HD418, HD428 oraz HD448. Wszystkie one charakteryzują się nowym, dość ciekawym wzornictwem oraz kompaktowymi rozmiarami. Kupiłem recenzowane słuchawki zachęcony pochlebnymi ich opisami na forach audio.




Budowa i ergonomia

HD438 zaprojektowano bardzo nowocześnie – w stylu high-tech. Pierwsze co zaskakuje w tych słuchawkach (za przecież nieduże pieniądze, bo około 300-400zł) to ponadprzeciętne wykonanie i kapitalna staranność ergonomii oraz wykończenia szczegółów konstrukcyjnych. Słuchawki po wyjęciu ich z pudełka i wzięciu do ręki od razu stwarzają  wrażenie solidności – zastosowano tu wysokiej próby plastiki oraz niezłej jakości welur, którym pokryte są pady oraz wewnętrzna strona pałąka – rzecz znana mi wcześniej ze słuchawek o wiele droższych, a ważna szczególnie przy intensywnym/długim używaniu słuchawek – uszy i głowa mniej się męczą przy kontakcie z welurem niż z tzw. gąbką znaną z Sennheiser PX100 czy Koss PortaPro. Jakość weluru na padach jest nieco innego gatunku niż ten na HD650 – mniej gładki i nieco cieńszy, ale i tak trzyma wysoki poziom.

 Tłumienie odgłosów z zewnątrz porównywalne z CAL!, czyli dość dobre. Same pady są dość duże –  wielkością odpowiadające tym znanym z Creative Aurvana Live!, choć nieco mniej głębokie. HD438 nie ściskają głowy jak Sennheisery HD650 czy nawet HD595 - ich stopień nacisku określiłbym jako ten  porównywalny ze słuchawkami Fostex T-7, czyli raczej optymalny, niemczący. Słuchawki wygodnie układają na głowie i na uszach, nie czuć zmęczenia nawet przy kilkugodzinnych odsłuchach, a uszy mieszczą się swobodnie w padach. Słuchawki są bardzo lekkie. Zastrzeżenia można mieć jedynie względem regulacji siły nacisku do uszu, która to mogła by być odrobinę lepiej dopracowana.

Co ważne, w zestawie producent dołącza dwa rodzaje kabli: o długości 1,5 m oraz 3 m zakończone złoconym mini jackiem 3,5mm. Jedna z muszli słuchawek posiada z boku gniazdo na 2,5 mm mini jacka, w które to można wpiąć aktualnie potrzebny kabel. Rzadko się zdarza (lub nigdy?) aby w takiej kategorii cenowej przedmiotu w tak prosty sposób można było dokonywać „recablingu”, ale wymiana już na inny kabel niż ten dostarczany w zestawie przez Sennheisera może okazać się trudna ze względu na nietypowy kształt gniazda kabla  (trzeba to dodatkowo sprawdzić doświadczalnie). Sam kabel wydaje się być mocny, jest dość gruby oraz solidny - producent zapewnia, że przewodnik  jest zbudowany z miedzi beztlenowej.
Co do oceny designu słuchawek, a szczególnie zewnętrznej strony muszli, to pozwolę sobie nie zająć stanowiska.

Wrażenia z odsłuchu
Pierwsze wrażenie to myśl: „skąd ja ten dźwięk znam?!”. Osoba, która zna sound innych słuchawek firmy Sennheiser szybko tu odkryje ich ingrediencje, domieszki. I  rzeczywiście, HD438, moim zdaniem, mają wiele cech słuchawek HD555, być może wzbogaconych dodatkowo lekko basem z HD595. Czasami ulegałem nawet wrażeniu, że i z HD650 coś tu „doprawiono”.


Słuchawki malują spokojny, wieloskładnikowy i pogłębiony przekaz dźwiękowy o dostojnej, by nie rzec arystokratycznej, manierze nienachalności i pewnego dystansu. Nie ma tu tej szczerej i prostolinijnej bezpośredniości znanej na przykład z Creative Aurvana Live!, gdzie dźwięk dosadnie i totalnie napełnia przewody słuchowe ciężką i gęstą magmą. Nadaremno tu szukać również charakteru dźwięku znanego z Grado SR-60, czyli przesyconej średnicy zawierającej mnogość informacji. Grado poza średnicą bardziej ukierunkowuje się w regiony wyższych rejestrów, te dolne często pomijając dla dobra pozostałych składowych. Natomiast Sennheiser HD438 proponuje nam inną filozofię dźwięku, którą można by określić jako dostojną muzykalność, o pełnej i nasyconej strukturze, wyrafinowanej lecz nie przesadzonej kolorystyce niosącej informacje łatwe do uchwycenia w każdym paśmie i wyraźnie zlokalizowane w przestrzeni.

HD438, co rzadkie w słuchawkach tańszych, wyjątkowo dobrze rozmieszcza źródła pozorne na scenie, czyniąc ją zarówno szeroką jak i głęboką – przymiot dany słuchawkom droższym np. HD595 i HD650, a tu okazuje się, że i kompaktowy twór może generować zbliżoną a pozytywną wartość. Substancja dźwiękowa jest precyzyjna i gładka, pewna i swobodna, czysta i klarowna – przyjemna dla ucha. Słuchawki Sennheiser’a znane są z mocnego, dobitnego oraz wielopłaszczyznowego basu, a HD438 i w tej kwestii są godnym reprezentantem rodziny, bo oferują bas precyzyjnie kontrolowany o żywym charakterze – pełnym i nasyconym, ale nie rażący wystrzałami i „kluchami”. Bardziej mięsisty niż cukrowaty/gąbczasty. Raczej fizjologiczny, spokojny i niezbyt szybki niż porażający sejsmicznymi odgłosami, szybkością światła czy błyskawicy.

Nie wiem zresztą dlaczego wiele osób twierdzi, że bas musi być koniecznie bezpośredni, twardy i mocny – takie twierdzenie, moim zdaniem, nie ma wiele wspólnego z tzw. „audiofilskością” dźwięku, a raczej z jego karykaturą, ponieważ trudno stwierdzić, że takowy bas fizjologicznie występuje w przyrodzie, a nie jest to wyłącznie wytworem „maszyn audio” skonstruowanych przez człowieka takich jak subwoofery czy głośniki niskotonowe, które to często są nadużywane przez realizatorów podczas koncertów lub podkręcane w studio nagrań. Przepraszam za tę dygresję.


Wracając do dźwięku - wydaje się, że opisywane słuchawki można określić jako uniwersalne dla każdego rodzaju nagrań, bo zarówno akustyczny jazz, rock oraz elektronika dobrze brzmią i zawsze te poszczególne gatunki muzyczne słucha się z nieskrępowaną przyjemnością. Barwa dźwięku jest mniej nasycona niż ta w HD595 lub HD650 lecz nie jest to wielka różnica jakościowa, a raczej różnica pewnych proporcji i kompromisu technologicznego. Przestrzeń, podobnie - tu w HD438 jest nieco węższa, a w HD650 jest bardziej ekspansywna i z większa gradacją planów.

W porównaniu do Grado SR-60 dźwięk jest nieco mniej soczysty i sterylny, ale również i mniej ostry, bardziej naturalny. Detaliczność i szczegółowość poświęcona została raczej na rzecz eleganckiego kompromisu z muzkalnością i dla przyjemności odbioru (co nie jest wcale wadą, a jedynie, jak mi się wydaje, celowym zabiegiem inżynierów firmy Sennheiser dla uzyskania naturalnego, spójnego oraz dokładnego przekazu, bez preferowania na siłę niuansów zawartych w nagraniach, a raczej wyeksplikowania ich prawdziwej natury). Utworów symfonicznych i gęstej klasyki lepiej jednak posłuchać na co najmniej Grado SR-60.


Główne obserwacje przeprowadziłem na iPodzie, zaś słuchawki podłączone do wzmacniacza słuchawkowego Musical Fidelity X-Can v3 oraz odtwarzacza płyt CD Rotel RCD-06 jako źródła pokazały jeszcze więcej zalet. Przekaz stał się jeszcze pełniejszy, bardziej nasycony i rozbudowany  oraz bardziej emocjonalny.

Dla uczciwości opisu muszę jeszcze napisać, że jestem osobą, która bardzo lubi filozofię dźwięku oferowaną przez specjalistów z firmy Sennheiser, a słuchawki HD650 uważam za jedne z najlepszych na świecie. Ponadto często słucham na HD555, HD595 oraz PX100 i zawsze robię to z przyjemnością. Z porównań wyłączone zostały słuchawki studyjne Sennheiser, które proponują dźwięk nieco odmienny od "głównego nurtu" firmy.

Wnioski
  1. Słuchawki o przyjemnym charakterze oferowanego dźwięku, homogeniczne z ciepłym wypełnieniem oraz dość mocno zarysowaną linią basu.
  2. Nowoczesny design, solidna i trwała konstrukcja kreująca dojrzały i rozbudowany dźwięk znany z wyższych modeli Sennheisera (HD555 lub HD595) - podana w atrakcyjnej kompaktowej formie.
  3. Dźwięk dobrze przekazujący emocje zawarte w nagraniach, plastycznie przestrzenny zarówno wszerz jak i w głąb (scena wyraźnie zaznaczona), co jest cechą zazwyczaj o wiele droższych  wyrobów „przemysłu słuchawkowego”.
  4. Fenomenalny stosunek jakość/cena. Wyborne słuchawki do urządzeń przenośnych typu iPod.
Dane techniczne:
  • Impedancja: 32 Ohm
  • Pasmo przenoszenia: 17 - 22500 Hz
  • Połączenie: jack 3,5 mm
  • Dynamika SPL: 112 dB (1 kHz / 1Vrms)
  • Przetworniki: dynamiczne, zamknięte
  • Konstrukcja: nauszna
  • Zniekształcenia harmoniczne THD: < 0,1% (1kHz / 100 dB)
  • Kabel: 1.4 m oraz 3 m wymienny, z miedzi beztlenowej OFC, mocowany z jednej strony
  • Waga: 394 g
Strona producenta: TU

System testowy:
CD: Rotel RCD-06 + Musical Fidelity X-DAC
Wzmacniacz słuchawkowy: Musical Fidelity X-Can V3
Odtwarzacze przenośne: iPod nano 3 generacji, iPod nano 4 generacji
Zestaw mini: Yamaha MCR-040
Porównywane słuchawki: Sennheiser HD555, HD595, HD650 oraz PX100, Grado SR-60, Creative Aurvana Live!, Tonsil SD-426.

2 komentarze:

  1. mam pytanie czy na sansie clip zip opłaca się je kupować czy ten mp3 nie poradzi sobie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że bez problemu Sansa Clip Zip poradzi sobie z tymi słuchawkami. Przyłączałem do iPoda Shuffle - dobrze to grało.

    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację