Wstęp
Scullcandy jest firmą mieszczącą się USA. Produkuje ona
oprócz słuchawek różnego rodzaju akcesoria do telefonów komórkowych, urządzeń
odtwarzających pliki MP3 a także odzież typu koszulki, czapki, szaliki, etc. Słuchawki
stanowią dość duży zakres oferty firmy – ich wybór jest wręcz nieprawdopodobny,
bo w bieżącym katalogu można znaleźć ponad 15 modeli w niezliczonych wręcz
wersjach kolorystyczno-stylistycznych swą mnogością przyprawiającą wręcz o
zawrót głowy. To co charakteryzuje firmę Skullcandy to ukierunkowanie na
młodzież oraz/lub osoby odczuwające przynależność do podgrup
społeczno-środowiskowych typu: punk-emo, hip-hop, clubbing, skateboarding,
skating, etc. Innymi słowy celem firmy jest dostarczenie takich produktów pod
względem wykończenia oraz designu, by były one akceptowany przez środowiska
młodzieżowe i aby ich styl był przyjmowany jako swój, by były „trendy” (na
czasie).
Budowa
Model Lowrider wywiera korzystne wrażenie solidności i dużej
ergonomii budowy. Słuchawki dobrze układają się na głowie, nie uwierają, a pady
przyjemnie przylegają do uszu – pod względem komfortu użytkowania są naprawdę
niezłe. Muszle nie są zbyt imponujących rozmiarów, ale wytworzone z
wysokojakościowego plastiku - twardego oraz z ładnym połyskiem sprawiającym
wrażenie niejakiej ekskluzywności. Pady wykonano z miłej w dotyku skórki, wysokiej
jakości oraz porządnie odszytej. Słuchawki są typu zamkniętego - pady opierają
się na małżowinach usznych zapewniając w stopniu umiarkowanym separację od
środowiska zewnętrznego aczkolwiek wystarczającą do odsłuchów. Mocowanie padów
do pałąku przypomina te stosowane w niższych modelach Ultrasone – twardy i
solidny plastik w kolorze matowego srebra. Pałąk wykonano z nieco mniej
twardego tworzywa sztucznego niż pozostałe części słuchawek, ale jest
dostatecznie mocny. Po środku pałąka od strony stykającej się z głową znajduje
się dwie poduszeczki uszyte z tego samego materiału co pady. Kabel (z miedzi OFC) ma długość 1,2 metra i
zakończony jest kątowym wtykiem ze złoconym mini – jackiem. Słuchawki łatwo
można złożyć w taki sposób, że bez problemu mieszczą się w kieszeni lub torbie
netbooka.
Wrażenia z odsłuchów
Słuchawki są „śliczne” i nawet cukierkowate w swym
wyglądzie, więc bardzo byłem ciekawy czy i w takiej sygnaturze dźwiękowej
zagrają. Po włożeniu wtyczki do iPoda nano 4 generacji i wybraniu plików płyty
Miss Kittin & The Hacher „First Album” rozpocząłem odsłuchy. Muszę
zaznaczyć, że powyższą płytę znam bardzo
dobrze ponieważ „katowałem” ją ostatnio na okrągło przy innych testach.
Pierwsze co dociera do uszu to okropnie płaski dźwięk pozbawiony nieomal
całkowicie sceny – zarówno tej w głąb jak i wszerz. Początkowo pomyślałem, że
słuchawki źle podłączyłem do odtwarzacza MP3 – po sprawdzeniu wtyków okazało
się, że połączenia są właściwe. Niestety, ten model tak ma, że produkuje dźwięk
płaski jak ten podawany ze słuchawki telefonicznej. Trudno tu mówić również o
jakiejkolwiek detaliczności lub mikro-wybrzmieniach – bo ich nie słychać. Poza
tym denerwujące jest granie jak „zza kurtyny” – nie ma bezpośredniości przekazu,
trzeba mocno się wsłuchiwać aby usłyszeć wyraźne słowa piosenek. Bardzo
denerwująca sprawa.
Zmiana odsłuchiwanej płyty na inną także nie przyniosło poprawy. Lowrider pomimo nazwy sugerującej bezproblemowe „schodzenie w dół” to dołu pasma jest tyle co kot napłakał. Bas, o ile się czasami fragmentarycznie pojawia, to jest rozlazły i całkowicie niefizjologiczny – sztuczny i przesterowany. Okropny! Pozwolę sobie dalej nie pastwić się nad tymi tzw. słuchawkami, a było by jeszcze długo o czym pisać, bo tak złych pod względem dźwięku nauszników dawno nie słyszałem. Być może porównywalne były jedynie Tonsile Sd-406, które kiedyś kupiełem na wyprzedaży za 15zł, myśląc, że mogą one mieć cokolwiek wspólnego ze wspaniałymi Tonsil Sd-426, a wspólny był jedynie ich producent, a nie dźwięk.
Zmiana odsłuchiwanej płyty na inną także nie przyniosło poprawy. Lowrider pomimo nazwy sugerującej bezproblemowe „schodzenie w dół” to dołu pasma jest tyle co kot napłakał. Bas, o ile się czasami fragmentarycznie pojawia, to jest rozlazły i całkowicie niefizjologiczny – sztuczny i przesterowany. Okropny! Pozwolę sobie dalej nie pastwić się nad tymi tzw. słuchawkami, a było by jeszcze długo o czym pisać, bo tak złych pod względem dźwięku nauszników dawno nie słyszałem. Być może porównywalne były jedynie Tonsile Sd-406, które kiedyś kupiełem na wyprzedaży za 15zł, myśląc, że mogą one mieć cokolwiek wspólnego ze wspaniałymi Tonsil Sd-426, a wspólny był jedynie ich producent, a nie dźwięk.
Konkluzja
Przy założeniu, że opisywane słuchawki w Polsce kosztują w
granicach 140-180zł myślę, że jeżeli ktoś poszukuje naprawdę słuchawek, a nie jedynie
stricte komercyjnego wyrobu nastawionego marketingowo na głównie stylistykę, a
nie na dźwięk, to powinien rozważyć zakup innych słuchawek. Jakichkolwiek
innych, a w zakresie cenowym ok. 150zł naprawdę jest w czym wybierać. Dobrze
opisywane pod względem dźwięku są np. Sennheiser PX100, Koss PortaPro lub AKG
K518 DJ, a moim zdaniem, chcąc naprawdę cieszyć się słuchaną muzykę należy
poszukiwać przede wszystkim słuchawek dobrych pod względem dźwięku, a ich
design traktować jako rzecz drugorzędną, co nie oznacza, że nie nieważną.
Być może inne modele SkullCandy zapewniają lepszą
reprodukcję dźwięku, jednak ten opisywany powyżej nie jest najlepszą wizytówką
firmy. Nie polecam!
Dane techniczne
czułość: 40mW
częstotliwość: 100 – 18 000 Hz
długość kabla: 120cm
impedancja: 16 Ohm
typ magnesu: NdFeB
średnica głośnika: 40 mm
regulacja położenia słuchawek: 90 stopni
rodzaj wtyku: 3,5 mm, pokryty złotem
typ magnesu: NdFeB
średnica głośnika: 40 mm
regulacja położenia słuchawek: 90 stopni
rodzaj wtyku: 3,5 mm, pokryty złotem
Link na stronę producenta: TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację