Pierwsze wrażenia
Pierwsze wrażenie po otwarciu kartonu ze słuchawkami nie jest najlepsze - wyglądają jak skrzyżowanie słuchawek takich używanych w czołgu z Grado SR-60 i SR-80 i starych modeli AKG, czyli właściwie nienajgorzej, bo oldschool'owo (choć Grado SR-60 i 80 nie są jakimiś "master of elegance" i Tonsile przy nich to prawdziwe piękności) A poważnie mówiąc - ich wygląd i budowa jest całkowicie akceptowalna. Samo opakowanie słuchawek (karton z przezroczystym plastikowym "okienkiem") wygląda bardzo tanio i nieestetycznie. Tworzywo sztuczne słuchawek na pierwszy rzut oka nie jest najwyższej jakości, ale solidne i zdaje się, że dość trwałe. Metalowy pałąk miło rozciąga się na głowie, skórzana (?) opaska łagodnie i miękko leży na głowie - nie uciska. Pady duże, (spokojnie zmieszczą nawet duże uszy) wyściełane miłym w dotyku czarnym welurem - naprawdę, spora niespodzianka pod względem jakości i wygody, bo nawet kilkugodzinne odsłuchy nie męczą fizycznie głowy ani uszu. Muszle są wykonane z twardego plastiku - nieco chropowatego. Pomiędzy muszlami a welurem padów znajduje się metalowa wstawka/pierścień - zdaje się, że aluminiowa, która dodaje Tonsilom nieco elegancji. Słuchawki są lekkie - 290 gram. Kabel ma 2,5 metra, a zakończony jest pancernym wtykiem typu duży jack jak żywcem wyjętym z lat 70 - tych.
Komfort użytkowania
Dźwięk
Po pierwszym założeniu Tonsili SD-426 na uszy i po nastawieniu płyty CD - sensacja i całkowite zaskoczenie! Nie wierzyłem własnym uszom, że takie z lekka wizualnie toporne słuchawki potrafią tak zagrać! Niewiarygodnie dojrzały dźwięk bliski Sennheiser HD650 i HD595. Właściwie HD650 odróżnia się od SD-426 jedynie większą subtelnością dźwięku, lepszą przestrzennością i głębszym basem o lepszej kontroli. Co do HD595 i SD-426 to mogę napisać, że są równocenne jeśli chodzi o dźwięk, bo jakość wykonania leży tu po stronie Sennheiser'a.
Przyjemność ze słuchania muzyki oceniam na celująco. Nic nie buczy, nie sybilizuje, nie sprzęga, nie rozmywa się, nie ginie, basy nie robią jakiegoś nienaturalnego "BUM BUM BUM" (jak np. w CAL!, gdzie słychać bas, którego naprawdę to nie ma w nagraniu i "zalewa" inne dźwięki). Minusem jest brak takiej wnikliwej analityczności, którą posiadają HD650, choć posiadacze wyższych modeli Grado tu mogą jeszcze więcej powiedzieć. Z drugiej strony ten brak zbytniej analizy jest pozytywem przy niektórych np. rockowych nagraniach i tych innych gorzej zrealizowanych. Góra mniej szczegółowa niż w HD650, a nawet w Grado SR-60.
Konkluzja
Te (dla niektórych) z pozoru nieciekawe słuchawki oferują bardzo wyrównany i dojrzały dźwięk - pełny i dynamiczny o dużej przestrzeni i swobodzie przekazu. Dźwięk bliski hi-end'u lub jej granicy. Komfort użytkowania wzorcowy - bardzo dobrze słuchawki leżą na głowie i uszach - nawet wielogodzinne odsłuchy nie męczą. Całość swego potencjału objawią dopiero w połączeniu ze wzmacniaczem słuchawkowym. Polski produkt w cenie do 200 zł!
Ponadprzeciętne słuchawki równe innym do granicy co najmniej 1 000 zł! Deklasujące wręcz AKG K530, CAL!, Sennheiser'y HD555. Można je dźwiękowo zrównać z HD595, ale jedne i drugie to bardzo dobre (a nawet, gdzie nie gdzie równocenne słuchawki). Grado SR-60 wygrało w nagraniach klasycznych (symfonicznych), a Fostex T-7 miały przewagę w odtwarzaniu na iPod'zie i w nagraniach stricte fortepianowych.
Post scriptum
Ostatecznie kupiłem wówczas dwie pary tych słuchawek, czego w najmniejszym stopniu, nie żałuję. Mam nadzieję z nich korzystać po wsze czasy...
Informacje producenta:
Impedancja znamionowa: 600 Ohm
Znamionowe napięcie przy 94 dB ciśnienia akustycznego: 0,42 V
Znamionowa moc maksymalna: 100 mW
Znamionowe maksymalne napięcie sinusoidalne: 7,75 V
Znamionowy zakres częstotliwości pracy: 10 - 25 000 Hz
Znamionowe ciśnienie akustyczne przy 1 mW i 500 Hz: 96 dB
Znamionowa siła docisku: 4,5 N
Masa z kablem: 0,34 kg
Masa bez kabla: 0,29 kg
W konstrukcji słuchawek zastosowano szereg nowoczesnych rozwiązań technicznych podnoszących jakość odtwarzanego dźwięku jak i walory użytkowe. 1. Zastosowano wielkopowierzchniowy przetwornik dynamiczny z bardzo lekkim układem drgającym złożonym z super cienkiej membrany i cewki drgającej wykonanej z drutu aluminiowego. 2. Zastosowano obwód magnetyczny z wysokoenergetycznym magnesem pierścieniowym opartym na stopach neodymu, żelaza i boru. 3. W celu podniesienia komfortu odsłuchu zastosowano miękkie poduszki wokółuszne pokryte welurem.
System testowy główny:
| |
CD:
|
Rotel RCD-06 + Musical Fidelity X-DAC
|
Wzmacniacz słuchawkowy:
|
Musical Fidelity X-Can V3
|
Słuchawki:
|
Tonsil Sd-426, Sennheiser HD650, Fostex T-7, Grado SR-60 i CAL!
|
Dodatkowo:
· iPod nano 4 gen (wersja USA)
· Rotel RC-03 (przedwzmacniacz z wyjściem słuchawkowym)
· Yamaha RX-V650
· Yamaha Piano Craft E810
Materiał muzyczny:
· Ida Sand "Meet Me Around Midnigt" ACT,
· Laura Lopez Castro "Inventian El Ser Feliz" Sony BMG,
· Nicole Willis and The Soul Investigators "Keep Reachin' Up" Lita,
· U2 "No Line On The Horizon" Universal - Island Records,
· Leonard Cohen "Live in London " Columbia-Sony Music,
· Lars Danielson "Tarantella" ACT,
· Włodek Pawlik "Grand Piano" Arms Records
na pewno trwalsze od szajshaiserow w ktorych to co chwila sie zuzywaja te maxi pady..
OdpowiedzUsuńDziękuję za test chyba się skuszę jednak je zakupić:)
OdpowiedzUsuńMam je od wielu lat. Leżały i wróciły przy okazji nowego wzmaka. Niesamowite przy swej niskiej cenie. Muzyka organowa brzmi rewelacyjnie. Uwaga! Grają ten repertuar lepiej od AKG Q701. W AKG jest nienaturalne rozbieganie dźwięku nie ma spójności, natomiast Tonsile robią to wzorowo.
OdpowiedzUsuńDziękuję za opinię. Pozdrowienia.
Usuń