Wstęp
Norweski
Hegel ponownie ostro zaatakował, wyprzedził konkurencję, zaskoczył audio świat niekonwencjonalnymi działaniami
marketingowymi. Podjęto właśnie decyzję o wycofaniu pierwszorzędnie sprzedających się
modeli urządzeń hi-fi (i z doskonałą reputacją pod względem brzmienia), by
zastąpić je całkowicie nowymi. Tak postępują wyłącznie albo szaleńcy, albo
wizjonerzy. W przypadku Benta Holtera, czyli właściciela i głównego
konstruktora firmy Hegel Music Systems, dominuje ten drugi pierwiastek. Nie piszę, że Ben
jest wyłącznie wizjonerem, bo w dziedzinie inwestowania w rozwój audio hi-fi
trzeba też być trochę szaleńcem, aby osiągnąć prawdziwy sukces, a tego marce Hegel
ostatnio nie brakuje - idzie jak burza, posuwa się jak walec nie zważając się
na rywali. Za te czyny i działania (oraz naturalnie za firmowy dźwięk) Hegel zdobył sobie liczną rzeszę oddanych fanów, a nawet wyznawców. Zresztą jak nie lubić przedsiębiorstwa, które za motto obrało dużo mówiące
demokratyczne, a w zasadzie egalitarne hasło: „Hegel – high-end dla ludzi”. Albo
jeszcze lepsze, choć już bardziej kolokwialne: „Oferujemy kawior w cenie
kiełbasy”.
Rewolucja w
przedsiębiorstwie trwa. Ostatnio wycofano świetny wzmacniacz H70, zastąpiony
modelem H80; aktualnie zakończono produkcję wybornych wzmacniaczy H200 i H100 (wcześniej
zaś wprowadzono topową integrę H300), a kilka dni temu obwieszczono wszem i
wobec wypośrodkowanego następcę H100 i H200 o symbolu H160. A do tego równolegle
zaproponowano całkowicie nowy stacjonarny przetwornik cyfrowo-analogowy i
wzmacniacz słuchawkowy w jednym Hegel HD12, co jest nie lada sensacją, bowiem „czegoś”
takiego w historii marki Hegel jeszcze nie było. I to właśnie ów DAC/wzmacniacz
będzie przedmiotem dalszego tekstu. Do Polski przyjechały trzy egzemplarze demo
– doświadczyłem zaszczytu zapoznawać się
z jednym z nich, o co zadbał polski dystrybutor marki Hegel – firma Moje Moje Audio z Wrocławia.
Wrażenia ogólne i budowa
Patrząc na Hegel HD12, aż chce się napisać, że
wygląda jak typowy Hegel. To charakterystyczna do firmowego designu ascetyczna
niewielka czarna skrzynka zaopatrzona w duży, czytelny niebieski wyświetlacz
alfanumeryczny na froncie. I w zasadzie to wszystko. Jednakowoż jakość
zastosowanych elementów oraz ich precyzyjny montaż są na najwyższym poziomie
konstrukcyjnym, po norwesku czystym i ergonomicznym. Na panelu przednim nie ma
żadnych pokręteł, przycisków, ani suwaków (wszelkich operacji dokonuje się z
poziomu pilota zdalnego sterowania). Jest tylko wspomniany wyświetlacz, i
uwaga! – gniazdo słuchawkowe na wtyk 6,3 mm, co jest sporym precedensem, bo
Hegel do tej pory nie oferował w stacjonarnych urządzeniach hi-fi wzmacniaczy
słuchawkowych (pomijam ubiegłoroczny przenośny Hegel Super, bo to inna
historia). Czyli zdecydowano pójść z duchem czasu i zaproponować nowoczesne
„wszystkomogące” combo. Piszę: combo, bo HD12 to nie tylko 32-bitowy DAC o
umiejętnościach dekodowania natywnego sygnału DSD64, sygnału cyfrowego o
maksymalnej częstotliwości próbkowania do 24-bit/192 kHz (także na wejściu USB!),
ale także rasowy przedwzmacniacz liniowy, którym można sterować kolumnami
aktywnymi lub zewnętrznymi końcówkami mocy (jedną stereofoniczną lub dwiema monofonicznymi). Przeto HD12 spełnia
wszelkie kryteria ultra-nowoczesnego hi-fi, w tym komputerowego, o czym szerzej
za chwilę.
Jak można
przeczytać na firmowej stronie, nowy HD12 to The Digital Connection (pol.
cyfrowy łącznik), co jest grą słów pochodzącą między innymi od tytułu sławnego
filmu The French Connection. HD12 jest zaopatrzony bowiem w aż cztery wyjścia
cyfrowe (2 x optyczne, jedno koaksjalne i jedno USB), można więc z niego
korzystać w połączeniu ze wszystkimi wzmacniaczami i amplitunerami, a nawet
sterować kolumnami aktywnymi lub końcówkami mocy, ma bowiem zainstalowaną
cyfrową regulację wzmocnienia siły głosu. Przy czym od razu wypada dodać, iż
regulacji zewnętrznego wzmocnienia dokonuje się poprzez wyjścia analogowe RCA
lub XLR, co w przypadku tych drugich nie jest wcale oczywiste w pułapie cenowym
reprezentowanym przez Hegel HD12 – zazwyczaj w tak galanteryjne dodatki
wyposażane są sprzęty studyjne z wyższej półki.
Co do odtwarzania muzyki na komputerze za pośrednictwem HD12, to urządzenie to potrafi nawigować w ramach playlisty w trakcie korzystania z większości dostępnych programów dedykowanych computer-audio. Przy czym z poziomu komputera można nawet sterować głośnością DACa. Po podłączeniu sprzętu do komputera jest automatycznie wykrywany, nic nie trzeba robić. Hegel odtwarza wszelkie dźwięki z komputera, czy to YouTube, czy WiMP HiFi, etc. Jedynie w przypadku chęci korzystania z plików wysokiej rozdzielczości użytkownik musi własnoręcznie zainstalować odpowiednie sterowniki, co z natury rzeczy jest nieskomplikowane i nie nastręcza żadnej trudności nawet pięcioletniemu dziecku.
Producent
podaje, że poziom szumów urządzenia wynosi poniżej -145 dB, zostało to osiągnięte po dużej poprawie części analogowej mechanizmu konwersji cyfrowo-analogowej. Z kolei poziom jittera jest (cytuję) "ekstremalnie
niski". Nowe badania i usprawnienia w zakresie domeny cyfrowej pozwoliły w szczególności na udoskonalenie w zakresie „falbankowania”, czyli zniekształceń,
które powodują zaburzenia czasowości i precyzji dźwięku, co słychać przede
wszystkim w dynamicznych fragmentach muzyki, jak i przy instrumentach typu
bębny, itp. Pozytywna korekcja dotyczy także detaliczności – przetwornik
ujawnia więcej detali muzycznych.
Rozmiary to
6 x 21 x 26 cm (W x Sz x Gł), zaś masa – 3,5 kg, czyli sprzęt nie jest wcale
ani taki mały, ani lekki. Urządzenie, tradycyjnie dla Hegla, spoczywa na trzech
punktach podparcia – w tym przypadku są to trzy gumowe nóżki w kształcie półkul.
Jedyną rzeczą, która w mojej opinii wymaga zmiany, usprawnienia, to brak możliwości regulacji poziomu głośności wyjścia słuchawkowego z poziomu urządzenia. W tym celu należy posługiwać się pilotem zdalnego sterowania, a w zasadzie pilocikiem, bo jest to firmowy RC3 o rozmiarach większego znaczka pocztowego. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłyby jakieś sensory na froncie do regulacji poziomu wzmocnienia, bo posługiwanie się mikroskopijnym pilotem przy odsłuchach na słuchawkach jest mało wygodne.
Jedyną rzeczą, która w mojej opinii wymaga zmiany, usprawnienia, to brak możliwości regulacji poziomu głośności wyjścia słuchawkowego z poziomu urządzenia. W tym celu należy posługiwać się pilotem zdalnego sterowania, a w zasadzie pilocikiem, bo jest to firmowy RC3 o rozmiarach większego znaczka pocztowego. Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłyby jakieś sensory na froncie do regulacji poziomu wzmocnienia, bo posługiwanie się mikroskopijnym pilotem przy odsłuchach na słuchawkach jest mało wygodne.
Opakowanie
Hegel HD12 - High End D/A Converter
HD12 bezpiecznie spoczywa pośród różowych gąbek
Duży wyświetlacz alfanumeryczny
Pilot zdalnego sterowania
Po prawej: wyjście słuchawkowe 6,3 mm
Design w stylu Hegel - estetyczna asceza
Tył urządzenia
Od spodu: trzy gumowe nóżki
Kilka zdjęć wnętrza
Na dole, po lewej: M2Tech Young DAC i zasilacz akumulatorowy M2Tech Palmer Power Station; na dole, po prawej wzmacniacz słuchawkowy Musical Fidelity X-Can v.3 i zasilacz ULPS firmy Tomanek
Słuchawki Final Audio Design Pandora Hope IV
Słuchawki HiFiMan HE-300
Słuchawki Sennheiser HD650
Słuchawki AKG K545
Hegel HD12 jako przedwzmacniacz steruje dwiema monofonicznymi końcówkami mocy Rotel RB-03
Rzut ogólny na system odsłuchowy
Nigel Kennedy - Vivaldi: The Four Seasons (25th Anniversary Edition CD &DVD), Warner Classics (zobacz TUTAJ)
Fragment ulubionych albumów w serwisie streamingowym WiPM HiFi
Trwają odsłuchy muzyki via WiMP HiFi
Wrażenia
dźwiękowe
Od razu
trzeba zaznaczyć, iż chociaż Hegel HD12 kosztuje w Polsce niecałe 5 000 PLN, to
jego charakter i styl brzmienia sięgają znacznie wyżej poza pułap wyznaczany przez
tę kwotę - i to zarówno jako DAC i jako wzmacniacz słuchawkowy. Dlatego, po
pierwszych przymiarkach sprzętowych, wyeliminowałem ten z budżetowych i niższych
stef hi-fi. Na placu boju pozostały słuchawki: Final Audio Design Pandora Hope
IV (te przede wszystkim), Sennheiser HD650, HiFiMan HE-300 oraz AKG K545 (ledwo, ledwo ale załapały się), czyli kosztujące odpowiednio około 2 200 PLN, 1 750 PLN, 1 300 PLN
oraz 1 000 PLN. Niestety, podczas testu nie dysponowałem żadnymi
słuchawkami planarnymi, a takie wydają się jak najbardziej uprawnione dla szlachetnego towarzystwa HD12. Wzmacniacze słuchawkowe to: lampowy Ming Da MC66-AE, hybrydowy Musical Fidelity X-Can v.3 z dedykowanym zasilaczem ULPS Tomanek, a także Audinst HUD-mx2. Z kolei jako wzmacniacze wykorzystywałem: tranzystorowy Hegel
H100 oraz lampowy Cayin A-55 AT. Kolumny to Vienna Acoustics Mozart
Grand i Studio 16 Hertz Canto Grand. Przewody – komplet Xindak serii Silver. Podsumowując, istnieje
tu prosta zależność: im zastosować wyższej klasy sprzęt i akcesoria zestawione
z Hegel HD12, tym ostatecznie bezpośredni (i mierzalny uchem) przyrost jakości
dźwięku jest wyższy.
Dużej części odsłuchów muzyki dokonywałem z serwisu streamingowego WiMP HiFi o jakości próbkowania 16 bit/44,1 kHz (FLAC), a jako referencyjna płyta kompaktowa posłużył na nowo wydany album Nigela Kennedego Vivaldi: The Four Seasons (25th Anniversary Edition CD &DVD), który otrzymałem dzięki uprzejmości Warner Classics Polska (zobacz album TUTAJ).
Dużej części odsłuchów muzyki dokonywałem z serwisu streamingowego WiMP HiFi o jakości próbkowania 16 bit/44,1 kHz (FLAC), a jako referencyjna płyta kompaktowa posłużył na nowo wydany album Nigela Kennedego Vivaldi: The Four Seasons (25th Anniversary Edition CD &DVD), który otrzymałem dzięki uprzejmości Warner Classics Polska (zobacz album TUTAJ).
Jak brzmi
Hegel HD12 - jaka jest jego swoista sygnatura? Czy odmienna od topowej Hegel HD25 i czy wiele różniąca się od HD11? Takie pytania nasuwają się jako pierwsze. Otóż
pragnę uspokoić Szanownego Czytelnika – Hegel HD12 brzmi jak pełnokrwisty ...Hegel. W jego dźwięku można odnaleźć tę charakterystyczną dla niego gęstość i
namacalność przekazu podlaną organicznym komponentem, uzupełnionym żywym i
szybkim tonem oraz wzbogaconym dalekim czarnym tłem, na którym odciskają się
liczne detale i niuanse - oraz na koniec - z zadziwiająco potężną sceną. Pierwsze
wrażenie obcowania z norweskim przetwornikiem jest niewątpliwie przyjemne,
wprost i bezpośrednio zachęcające do długich odsłuchów, albowiem jest atrakcyjnie świeże,
bardzo żywe i nieprawdopodobnie intrygujące spójnością dźwięku oraz zaawansowaną
detalicznością typowymi dla realnego high-fidelity (przekazu wysokiej
wierności).
Dodatek (w
torze odtwarzacz CD – wzmacniacz, bo komputer audio to sprawa oczywista) HD12 przynosi
w dźwięku zmiany jednoznaczne i jednorodne; nie są to żadne niuanse, czy
delikatności. Największa korzyść dotyczy precyzyjniejszego definiowania
przestrzeni, scena wyraźnie pogłębia się oraz poszerza, otrzymuje większy rozmach,
ale również otwartość (w sensie czytelności). Instrumenty i wokale są rysowane
grubszą kreską, mają więcej wypełnienia oraz ciała i masy. Są ponadto
dźwięczniejsze, dłużej wybrzmiewają, mają więcej powietrza dookoła, które wibruje
i rezonuje powodując wrażenie realnej koncertowej akustyki. (Podobnie sprawa ma
się w obrazowaniu głosu ludzkiego, który de facto także jest instrumentem). Piszę niniejszym o tym specjalnie, ponieważ dawno nie słyszałem tak zaawansowanego różnicowania
tonalnego i wysokiej skali precyzji oddawania dźwięku instrumentów –
wysublimowanego i doskonale selektywnego, a w cenie 5 000 PLN to chyba
nigdy.
Hegel HD12 ma tą osobliwą (oraz nie częstą) zdolność ukazywania dźwięku kształtnego, bardzo plastycznego – z dużą dozą soczystości i kondensacji tonalnej. Przekaz jest prawdziwie trójwymiarowy – dogłębny i wielowymiarowy. Ze słyszalnymi subtelnościami, dalekimi echami, ale również z bliskimi wybrzmieniami. Taki dźwięk można określić jako holistyczny lub eufoniczny. Dodatkowo, brzmienie jest bardzo czyste – wręcz krystaliczne. Słuchacz ma odczucie obcowania z dźwiękiem organicznym lub fizjologicznym, a nawet somatycznym, czyli takim który odnosi się do cielesności i fizyczności. Albowiem HD12 buduje sugestywnie namacalny i doskonale obecny przekaz, który powoduje całkowite zatopienie się w dźwięku – zaburza, pokonuje barierę sprzęt – słuchacz, stwarza wrażenie jedności muzycznej. No, może trochę za bardzo się rozkręciłem w tym poetyckim opisie, ale zapewniam Drogiego Czytelnika, że Hegel ma wybitną predyspozycję kreowania brzmienia fantastycznie angażującego w spektakl, a przy tym nie męczącego – naturalnego w wyrazie i charakterze. Spójnego i proporcjonalnego. Ogólnie HD12 przypomina DAC Hegel HD25 (czytaj test TUTAJ), lecz w porównaniu z nim, mniej stawia na detal i selektywność dźwięku, a bardziej na przestrzeń i fizyczną w niej obecność instrumentów. Dodatkowo niskie tony chociaż wyjątkowo układne i bujne, to nie mają aż tak wybujałej korpulentności i zróżnicowania jak HD25.
Osobny
akapit należy się wyjściu słuchawkowemu. Hegel do niedawna całkowicie pomijał grupę
melomanów popularnie określanych jako słuchawkowcy. Przełom nastąpił pod koniec ubiegłego
roku, kiedy to firma przedstawiła światu mini wzmacniacz słuchawkowy i DAC USB
o nieskromnej nazwie Hegel Super. A że Super okazał się być rzeczywiście super,
odniósł bowiem rynkowy sukces, Norwedzy postanowili pójść za ciosem i „zaatakować”
słuchawkowy segment audio hi-fi, który przecież jest przeogromny i wciąż
rozwija się wręcz geometrycznie. Stąd obecność wzmacniacza słuchawkowego w
HD12, a także w premierowym wzmacniaczu zintegrowanym H160.
Tak, jak informowałem we wstępie do bieżącego rozdziału, używałem następujących par
słuchawek: Final Audio Design Pandora Hope IV (te przede wszystkim), Sennheiser
HD650, HiFiMan HE-300 oraz AKG K545 (te na końcu). Odrzuciłem po wstępnej selekcji te tańsze
niż 1 000 PLN, bowiem HD12 jest bardzo wymagający co do jakości
przyłączanych słuchawek. Nie żeby źle, czy nie czysto z nimi grał lub jakoś
karykaturalnie. Nic z tego. Jednakowoż po prostu szkoda marnować wysoki
potencjał wzmacniacza Hegel na tańsze słuchawki, bo dopiero z tymi droższymi
ujawnia swoje wysokie koncertowe umiejętności. Generalnie mogę powtórzyć
zalety przetwornika HD12 w opisie dźwięku wzmacniacza słuchawkowego – bowiem jego
ogólny charakter jest zbieżny. To te same kompetencje budowania pełnego i
plastycznego dźwięku, bardzo świeżego i soczystego. O trójwymiarowej
przestrzeni, z masywnie i dźwięcznie na niej zlokalizowanych instrumentach. Uwagę
zwraca organiczny powab, krystaliczny ton, bujny i jednorodny przekaz, bardzo
harmonijny i dokonany, można rzec.
Do gustu najbardziej przypadło mi zestawienie HD12 oraz słuchawki Final Audio Design Pandora Hope IV. Dźwięk okazał się być wybornie czysty, szybki i homogeniczny. Lekki i otwarty, subtelny i transparentny, a jednocześnie dopełniony treścią i nasycony masą tonalną. Wyraźny i obfity. A ponadto bardzo przestrzenny, wprost dookolny, co przy słuchawkach jest nie lada wyczynem. Hegel dostarczył fizjologiczną potęgę brzmienia oraz wysoką skalę 3D, zaś Pandora Hope IV klarowną barwę i wybitną równowagę tonalną. Fenomenalny duet. Trochę żałuję, że na czas odsłuchów nie dysponowałem modelem wyższym Pandora Hope VI (czytaj test TUTAJ), bo mogło być jeszcze lepiej. Wydaje się także, iż słuchawki planarne typu Audeze LCD-X (czytaj test TUTAJ) będą także doskonałym kompanem dla HD12, a to z tej przyczyny, że są wyjątkowo łatwe do napędzenia, oferują zdrowy i soczysty dźwięk celujący wprost w pułap high-end, czyli w ten sam, w którym Hegel czuje się ryba w wodzie, mimo że w nim jeszcze nie jest. Owszem, blisko, co raz bliżej, ale nie do końca stuprocentowo w substancjalnej istocie high-endu.
Podsumowanie
Konkludując
powyższy test, napiszę tak: Hegel HD12 jest spełnieniem marzeń wielu audiofilów
(w tym i moim). Dlaczego? Oferuje bowiem kilka rzeczy i funkcji na raz, a
wszystkie one stoją na bardzo zaawansowanym poziomie użyteczności oraz hi-fi.
Po pierwsze, w cenie 5 000 PLN Hegel
dostarcza wyrafinowany DAC, który swoją wysoką kulturą i muzykalnością, a
również wysublimowaną oraz wręcz holistyczną potęgą, a także skalą dźwięku uwodzi i
angażuje słuchacza totalnie.
Po drugie,
HD12 zaopatrzony jest w rasowy wzmacniacz słuchawkowy, który może nie jest
najlepszym na świecie, ani „wszystko potrafiącym”, lecz w poziomie cenowym,
który reprezentuje nie ma się czego wstydzić, a wręcz odwrotnie. Może pochwalić
się brzmieniem czystym, szybkim i homogenicznym. Jego dźwięk jest lekki i
otwarty, subtelny i transparentny, a jednocześnie dopełniony treścią i nasycony
masą tonalną. Ma wszystko to, czym powinien dysponować wzmacniacz słuchawkowy
klasy średniej, a nawet ciut więcej.
Po trzecie,
opisywany sprzęt umie odczytywać natywny sygnał DSD (którego nie testowałem, bo nie mam takowych plików), dekoduje częstotliwość do rozdzielczości 24-bit/192 kHz. Zaś jako
bonus użytkownik otrzymuje także doskonały przedwzmacniacz, którym można
sterować jedną stereofoniczną końcówką mocy lub dwiema monofonicznymi, a także
kolumnami aktywnymi. Przy czym dostępne są aż dwa wyjścia analogowe przedwzmacniacza
– klasyczne RCA oraz, co nietypowe w przedziale cenowym poniżej 10 000 PLN,
także wyjścia profesjonalne XLR.
Te powyższe cechy i umiejętności wielofunkcyjnego urządzenia o nazwie Hegel HD12 czynią z niego faworyta w
przedziale sprzętu zawierającego na pokładzie DSD DAC o wysokiej częstotliwości
próbkowania, rasowy wzmacniacz słuchawkowy oraz przedwzmacniacz. Z kolei dźwięk HD12 kwalifikuje się się na ocenę na najwyższym poziomie jakościowym, czyli nie inaczej jak: 6/6! Brawo Bent Holter!
System testowy
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), Atoll IN100 SE (test TU), Cayin A-55 AT (test TU), NuForce DDA-100 (test TU), dwie monofoniczne końcówki mocy Rotel RB-03 oraz Dayens Ampino (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Taga Harmony Coral F-120 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU), Taga Harmony Platinium One (test TU), Amphion Ion+ (test TU) i Studio16 Hertz Canto Two (test TU)
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, NuForce Air DAC (test TU), Audinst HUD-mx2 (test TU) oraz M2Tech Young DAC z zasilaczem akumulatorowym M2Tech Palmer Power Station (test TU).
Komputery: McBook Apple i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Ortofon 2M Bronze (test TU) oraz Kuzma Stabi S i Dynavector DV-10X5 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Clearaudio Nano Phono Headphone V2, Clearaudio Smart Phono V2 (test TU), Pro-Ject Phono Box RS, Arrow 1ARC i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Słuchawki: Harman Kardon CL (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), AKG K545, Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Ortofon 2M Bronze (test TU) oraz Kuzma Stabi S i Dynavector DV-10X5 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Clearaudio Nano Phono Headphone V2, Clearaudio Smart Phono V2 (test TU), Pro-Ject Phono Box RS, Arrow 1ARC i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Słuchawki: Harman Kardon CL (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), AKG K545, Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Okablowanie: Xindak serii Silver (test )TU, Audiomica Laboratory, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU), a także zestaw Furutech: listwa zasilająca Furutech e-TP60 E, przewód zasilający Furutech FP-3TS762 i interkonekty Furutech FA-13S.
Akcesoria: podstawa pod gramofonem Kuzma Stabi S to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU).
Akcesoria: podstawa pod gramofonem Kuzma Stabi S to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU).