Wstęp
Wiele osób rozpoczynających swoją przygodę audio, a także
tych już trochę zaawansowanych, zastanawia się jak w łatwy i w miarę niedrogi
sposób poprawić parametry dźwiękowe swojego systemu muzycznego audio-stereo.
Dobrą i właściwą drogą jest skierowanie się w stronę wzmacniaczy lampowych,
których obecny wybór dzięki twórczej (i często też nazwijmy to – odtwórczej)
pracy Chińczyków jest przeogromny. Jednak część osób wydaje się niechętnych
wymianie wzmacniaczy tranzystorowych na lampowe – z wielu względów, np. obawa o
konieczność częstych wymian lamp elektronowych, regulacji BIAS, etc. Moim
zdaniem te obiekcje są niesłuszne i pozbawione w rzeczywistości racji, ale
jestem w stanie je zrozumieć, bo nie każdy musi przecież lubić „lampę”.
Właśnie dla takich melomanów firma Xindak przygotowała
propozycję specjalną, czyli końcówkę mocy pracującą w czystej klasie A. Klasa A
jest, w skrócie i uproszczeniu mówiąc, tranzystorową wersją konstrukcji
wzmacniacza lampowego, bo ma zwykle niska moc, ale bardzo wysoką wydajność
prądową oraz olbrzymi pobór mocy. To jest bardzo zazwyczaj proste, lecz i bezkompromisowe
rozwiązanie. Ale do rzeczy.
Wzmacniacz został wypożyczony do testu od polskiego dystrybutora marki Xindak - firmy Polpak.
Wzmacniacz został wypożyczony do testu od polskiego dystrybutora marki Xindak - firmy Polpak.
Budowa
Końcówka mocy Xindak PA-M zbudowana jest symetrycznie. Wewnętrzna
budowa to całkowite dual mono: pośrodku znajdują się dwa olbrzymie
transformatory toroidalne, a równo po obu bokach umieszczone są logicznie
układy dwóch osobnych końcówek mocy z dużą ilością kondensatorów. Tranzystory
po obu stronach przytwierdzone są do stalowych szyn, które po stronie zewnętrznej
obudowy łącza się z wielkimi, finezyjnie powycinanymi radiatorami. Co istotne,
sygnał do końcówki można doprowadzić albo poprzez kabel analogowy RCA, albo
symetryczny XLR. Odpowiedni przełącznik sygnału wejściowego znajduje się na
tylniej płycie urządzenia. Oprócz tego są tam (z tyłu) oczywiście dwie pary
solidnych terminali głośnikowych a’la WBT oraz gniazdo sieciowe IEC.
Frontowy panel w dużej mierze zajmują dwa spore wychyłowe wskaźniki mocy z czerwoną wskazówką – podświetlane na niebiesko. Wielce intrygująco to wygląda.
Czarna obudowa posiada bardzo rzetelną konstrukcję – są to
grube stalowe blachy anodowane na czarno, równiusieńko poprzycinane i
poskręcane do siebie. Po bokach obudowa (przechodzi w) łączy się z wielkimi
radiatorami, które podczas pracy wzmacniacza rozgrzewają się do około 50-60 st.
C. Są naprawdę gorące – można przy okazji słuchania muzyki smażyć jajecznicę. Nie
muszę, dodawać chyba, że owa ich wysoka temperatura to pochodna pracy końcówki
mocy, która jako pracująca w czystej klasie A wytwarza sporo dodatkowego i
niepotrzebnego ciepła, które radiatory mają za zadanie odprowadzić. Okrutnie nie
ekologiczne marnotrawstwo energii... Na szczęście ma to spore uzasadnienie dla jakości
reprodukcji dźwięku, o czym za chwilę.
Wracając do budowy. Wzmacniacz jest posadowiony na 4.
sporych nóżkach typowych dla Xindaka – od dołu zaokrąglona guma, od góry
chromowany metalowy pierścień. Prosto i solidnie. Dodam jeszcze, że masa końcówki
PA-M to nieomal 19 kg.
Całość sprawia pozytywne wrażenie rzetelnego sprzętu o intrygującym
designie. Mocnym i przyciągającym uwagę. Myślę, że pasuje tu jak ulał
stwierdzenie: piękna prostota, albo nie nachalna uroda, – jak kto woli.
Wzmacniacz ma nominalną moc 2 x 20 Wat przy 8 Ohmach i spory
pobór mocy 130 Wat.
Obsługa i dźwięk
Jako intro do tego rozdziału napiszę, że wzmacniacze
pracujące w klasie A mają bardzo niską skuteczność, bo tylko 10-25%, mocno się
grzeją, ale za to charakteryzują się niskimi zniekształceniami, o czym szerzej
za chwilę.
Jako przedwzmacniacz używałem wzmacniacz zintegrowany Hegel H100 (TU) oraz
typowy przedwzmacniacz Rotel RC-03. Oba tranzystorowe. Jako przedwzmacniacz wykorzystywałem także Matrix mini-i (TU), który oprócz tego, że jest dobrym DACiem, to jest również wyposażony w funkcję pre.
Wzmacniacz Xindak PA-M po włączeniu przyciskiem sieciowym
przez kilkanaście sekund „mruga” niebieskimi wskaźnikami wychyłowymi, a dopiero
po tym czasie włącza się. Przez ten okres następuje nagrzanie się wzmacniacza,
który jest już gotowy do pracy.
Myślę, że do konstrukcji tego typu co wzmacniacz klasy A
należy podejść z nieco innym nastawieniem niż do klasycznego tranzystora, bo dźwięk
końcówki PA-M odróżnia się od tego typu urządzeń. Pierwsze, co w nim zaskakuje,
to fakt, że przekaz jest bardzo nasycony, gęsty - z dużą substancją muzyczną. A
do tego bardzo czysty, klarowny z jasno naświetloną sceną oraz wyjątkową
głębią. Ciepły, nawet więcej niż ciepły, bo nieomal gorący. Muszę szczerze
przyznać, że nie spodziewałem się aż tak dojrzałego dźwięku z urządzenia z
bądź, co bądź przecież z budżetową ceną około 3500zł. Kolejną niespodzianką był
fakt, że wzmacniacz pomimo, że dysponujący mocą zaledwie 20 Watami na kanał to
całkowicie i zupełnie bezproblemowo napędzający nie tylko (co zrozumiałe) monitory
Paradigm Reference Studio 10 v.5 (TU), ale także i wielkie podłogówki Studio 16
Hertz Minas Anor IIIs (TU) oraz Vienna Acoustics Mozart Grand. Skala napełnienia ich
muzyką przypominała mi naszpikowanego smakołykami zadowolonego z posiłku łasucha, bo przekaz końcówki można określić jako bardzo kaloryczny, karmiący i zadawalający
nawet wymagające dużo prądu kolumny. Wszystko tu brzmi czysto i naturalnie - bez
zbędnej surowości, czy zbyt mocnego i nachalnego sposobu gry, choć trzeba
wiedzieć, że Xindak lekko „podgrzewa” każde pasmo, ale czyni to naturalnie dla
ucha i na pewno korzystnie dla dłuższych odsłuchów, bo nie męczy. Co do niskich
tonów, to są one mocno obrysowane grubą kreską – ich kontury są mocne i nisko
schodzące. Nasączone. Basy mają gęstą strukturę, lecz nie są zbyt szybkie – dlatego myślę,
że właściwe tu będzie umiejętne dobranie odpowiednich kolumn, które tę ich
cechę ujarzmią. Uporządkują. Choć generalnie i tak nie ma co tu narzekać na
niskie tony, bo ich artykulacja jest należyta – o niezłej sprężystości i
energii, a także wielopłaszczyznowej budowie.
Płyta CD Tuaregów z afrykańskiej pustyni - zespołu Tinariwen
„Tassili” (Wedge 2011r.) odtwarzana na Musical Fidelity A1 CD-PRO zaproponowała
dużo pozytywnych rytmów i dźwięków, które przekazywane były w sposób żywy i
dobitny. O ładnej i ciekawej harmonii metrum, zaskakująco ciepłych i naturalnie
uchwytnych strunach gitar oraz pięknie usytuowanych w przestrzeni charyzmatycznych
wokalach ludu z Sahary. Co istotne, ogólny przekaz był nie tylko dobrze i proporcjonalnie
rozłożony na scenie, ale także był on masywny, z sugestywnym, realnym
wypełnieniem. Sposób gry Xindaka PA-M przywodzi na myśl urządzenia ze znacznie
wyższego pułapu cenowego, jednak może tu czasami brakować umiejętności
wyłuskiwania szczegółów nagrań, ale tylko tych najmniejszych i usytuowanych na
dalszych planach. Ponadto na pewno emocje i energię muzyki chińczyk podaje więcej niż
żarliwie.
Z gęstą muzyką klasyczną wzmacniacz poradził sobie całkiem
wybornie. Na monumentalnym nagraniu Pasji wg. św. Jana Jana Sebastiana Bacha
wykonywane przez Collegium Vocale pod batutą Philippe Herreweghe (Harmonia
Mundi 2001r.) instrumenty były ładnie zgradiendowane, poszczególne ich partie
słyszalnie od siebie odseparowane oraz poukładane w przestrzeni, a śpiewacy na
tym tle wyraźnie i z polotem wyekstrahowani, wydobyci na powierzchnię, a
jednocześnie i mocno i wyraźnie tam osadzeni. Ciężka struktura utworu nie
została dodatkowo dociążona przez Xindaka, a wręcz odwrotnie – lekko rozjaśniona
i jakby „przyśpieszona”, bo laminarnie rozdrobniona i bardziej lotna (ruchoma),
a przez to odczuwalna jako szybsza oraz przychodząca naturalnie i bez zbędnej
zwłoki. Poza tym atrakcyjnie i wiarygodnie rekonstruowana była głębia – z
niuansami i z wiarygodną lekkością.
Podsumowanie
- Wzmacniacz zbudowany lepiej niż rzetelnie. Obudowa oraz front intrygująco piękne, choć i w lekko studyjnym stylu. Urzekające i hipnotyzujące swym falowaniem (szczególnie po zmroku) wielkie wskaźniki wychyłowe. Wnętrze skonstruowane w całości symetrycznie w oparciu o porządne komponenty. Logicznie i z wykorzystaniem "know-how" bardzo zaawansowanych projektów. Czysta klasa A, czyli niska moc 2 x 20 Wat plus niskie zniekształcania dźwięku plus obrzydliwie wielka porcja marnowanej energii zamienianej na ciepło uchodzące do atmosfery. Urzędnicy UE w Brukseli nie będą tym zachwyceni, melomani i wymagający puryści audio – na pewno tak.
- Xindak PA-M nie jest mistrzem nadmiernej dokładności, czy umiejętności wyciągania na powierzchnię najmniejszych szczegół nagrań, ale ma w sobie wiele rzetelności i ciepła, które każdy rodzaj muzyki ciekawie reprodukuje - z wielką masą dźwięków oraz wspaniałą stereofonią. Posiada budowę tranzystorową, ale brzmienie z dużą dozą tego charakterystycznego dla lampowego. Żarliwe i nasycone. Pełne i substancjonalne. Angażujące.
- Dużą zaletą wzmacniacza jest jego muzykalność. Ciepła prezentacja o miękkim charakterze, ale niezmiękczonym. Bas mocny i silny, obszerny, ale i czasami może zbyt pulchny. Wokale nasycone i wyraźne, z lekkim wypchnięciem do przodu.
- W zasadzie z każdą parą przyłączanych kolumn Xindak poradził sobie znakomicie, o wiele lepiej niż by sugerowała jego nominalna moc 2 x 20 Wat, która okazała się całkowicie wystarczająca by napędzić nawet wielkie podłogówki.
- Końcówka mocy Xindak PA-M to uczciwa propozycja łatwego podrasowania domowego systemu audio. Wystarczy dokupić lub wykorzystać posiadany już wzmacniacz jako przedwzmacniacz (o ile ma taką funkcje) by cieszyć się zdecydowanym i rasowym dźwiękiem o wielu cechach brzmienia klasy wyższej. Kulturalnym i rzetelnym.
- Wyjątkowo atrakcyjna cena około 3500-4000zł lokuje opisywaną końcówkę w mocnej strefie „best buy” - trudno będzie innym urządzeniom tego typu zbliżyć się z konkurencyjnymi umiejętnościami w podobnej kwocie pieniędzy.
System testowy
Wzmacniacze: Accuphase E-213, Hegel H100, wzmacniacz elektroakustyczny Mach Audio oraz lampowiec Xindak MT-3, a także przedwzmacniacze Rotel RC-03 oraz Matrix mini-i.
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Studio 16 Hertz
Minas Anor IIIs oraz Paradigm Studio Reference 10 v.5
Źródła: odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO,
gramofon Clearaudio Emotion, tuner Rotel RT-1080 oraz MacBook Apple przez
wewnętrzny DAC w Hegel H100
Akcesoria: platforma antywibracyjna Rogoz-Audio S40SW,
panele akustyczne Vicoacustic Wave Wood, stoliki Ostoja i VAP
Dziękuję za recenzję/test
OdpowiedzUsuńkonkluzja: Hegel H100 czy H100+ww. Xindak? co lepiej zagrało?
OdpowiedzUsuńOczywiście Philippe Herreweghe.
OdpowiedzUsuńDziękuję - poprawione.
Usuń