Wstęp
Bardzo lubię polskie urządzenia audio. Jeżeli mam okazję wypożyczyć je do opisu, to zwykle robię to z prawdziwą przyjemnością. Niedawno opisywałem gdyńskiego olbrzyma Adagio Amp Pi (TU), zaś obecnie mam zaszczyt testować wzmacniacz elektroakustyczny Mach Audio z Janowa Lubelskiego...
Pełna nazwa firmy to „Mach - Profesjonalna Manufaktura
Audio”, a jej „spiritus movens”, czyli motorem sprawczym i głównym mózgiem jest
pan Janusz Machałek. Pan Janusz to inżynier z wieloletnim i bogatym doświadczeniem w branży audio,
pracował między innymi w Zakładach Wytwórczych Magnetofonów w Lubartowie
(Unitra-Lubartów), gdzie zajmował się projektowaniem sprzętu w Dziale
Konstrukcyjnym. Nawiasem mówiąc, to właśnie w tych zakładach wytwarzane były
swojego czasu kultowe magnetofony kasetowe MK232 na licencji Grundiga oraz kilka
generacji Finezji (TU).
Jak można przeczytać na firmowej stronie: „jesteśmy
manufakturą położoną na wschodzie Polski. Zajmujemy się elektroniką od ponad 20
lat. W ostatnim czasie rozpoczęliśmy produkcję urządzeń audio pod nazwą Mach na
szerszą skalę produkując sprzęt do zastosowań profesjonalnej postprodukcji
dźwięku”.
Cały proces projektowania, badawczy oraz wdrożenie do
produkcji wzmacniacza elektroakustycznego zajął panu Machałkowi długie 2 lata
pracy. Ten czas został poświęcony na optymalny dobór zastosowanych elementów,
właściwy projekt układów, jak największe wyeliminowanie przesunięć fazowych, a
także uzyskanie maksymalnie dużo parzystych harmonicznych ze starannie dobranych
tranzystorów, tak by wzmacniacz grał w stylu zaawansowanych konstrukcji SET opartych
na lampach elektronowych…
Wrażenia ogólne
Kiedy popatrzeć na astronomiczną cenę urządzenia 30 000zł
(sic!) i jednocześnie jego surową, a nawet zgrzebną obudowę to zachodzi tu spory dysonans,
kontrast. Bo za taką sumę pieniędzy można wybrać wzmacniacz pośród oferty
takich konstrukcji jak choćby McIntosh MA 7000 czy Accuphase E-460. A Mach,
ogólnie mówiąc, nie grzeszy urodą lub, innymi słowy, reprezentuje formę
studyjnej solidności segmentu „pro”, czyli użyteczną prostotę. Końcówka mocy Xindak PA-M, przecież około 10 x tańsza, prezentuje się na tym tle jako prawdziwy elegant. Wzmacniacz
elektroakustyczny to czarna skrzynka zbudowana nieco w stylu DIY lub
prototypowym, a przynajmniej takie wrażenie wywierające. Na aluminiowym
anodowanym na czarno froncie znajdują się tylko niezbędne 3. pokrętła: włącznik
sieciowy (a nad nim zielona dioda), selektor źródeł oraz gałka potencjometru. Z
tyłu urządzenie brak jest jakichkolwiek tabliczek znamionowych. Są tam jednak całkiem porządne metalowe terminale głośnikowe przypominające te zastosowane w japońskim Ibuki-Amplifier (TU) oraz 5. par gniazd RCA. XLR – brak.
Oprócz tego, oczywiście gniazdo sieciowe IEC. Wszystkie gniazda są nieopisane.
Wzmacniacz opiera się na 4. nóżkach wykonanych z aluminium – nie najwyższej jakości, ale
spełniających swoje funkcje w sposób właściwy.
Brak jest pilota zdalnego sterowania, co jest świadomym wyborem pana Machałka.
O budowie wewnętrznej nie będę pisać, bo konstruktor na
swojej stronie dość szczegółowo ją opisuje i wyjaśnia.
Dźwięk
W tym miejscu muszę uspokoić Szanownych Czytelników – ten
wzmacniacz w żaden sposób nie gra w sposób taki jak wygląda, bo pod jego ubogą
fasadą, mieści się niezwykle bogaty i referencyjny dźwięk o wielu aspektach predysponujących
go do najwyższej ligi. Proszę przeczytać moją emfatyczną notatkę z pierwszego odsłuchu:
„Wylewająca się intensywnie fala dźwięków, napierająca
delikatnie, lecz i jednocześnie swobodnie, bo bez żadnych przeszkód pokonująca
i penetrująca najmniejsze przeszkody po drodze. Ta fala dociera nie tylko do
uszu słuchacza, ale także do wszystkich jego tkanek, bo odbiera się ją bardzo cieleśnie i namacalnie. Zawiera w sobie całą gęstwinę informacji (potok tonów),
rozpuszczone w niej nuty i zawieszone gęsto niczym cząstki fazy rozproszonej – treściwe transmisje danych. Zawiesiste, substancjalne granie.”.
Takie były pierwotne wrażenia, czyli całkiem entuzjastyczne jak na pierwszy
kontakt z dźwiękiem urządzenia, choć może i nieco grafomańskie, ale za to szczere. Następne odsłuchy przyniosły pewnego rodzaju
weryfikację tych wstępnych, ale i tak nie były w żadnym wypadku rozczarowujące, lecz już
bardziej obiektywne.
Jest tu wspaniała przestrzeń – zjawiskowo głęboka, sięgająca o wiele
bardziej daleko niż w znanych mi różnorakich wzmacniaczach, a także niezwykle
szeroka – sięgająca poza pozycję kolumn, rozciągnięta jak widnokrąg, nieomal
dookolnie. Zjawiska przestrzenne oddawane nieprawdopodobnie prawdziwie i
plastycznie, każdy pojedynczy instrument, każdy wokal, czy głos mają swoje ścisłe
przyporządkowane współrzędne w trójwymiarze, a słuchacz nie ma najmniejszych
problemów ze wskazaniem tej lokalizacji, gdyż jest ona odbierana jak
rzeczywista („na żywo”). Separacja i rozmieszczenie poszczególnych dźwięków
jest szokująco zatomizowane – rozdrobnione, lecz pozostające w ścisłym,
nierozerwalnym związku. To na pewno jest duży atut opisywanego wzmacniacza.
Trudno mi tę cechę nawet do czegoś z pamięci przyrównać. Tu występuje pełna referencja,
jeśli chodzi o umiejętność budowania sceny oraz zjawiska stereofoniczne. 6.
gwiazdek, na 5. możliwych!
Natomiast jeżeli odnieść się do basów, to są bardzo nisko schodzące,
ładnie (za przeproszeniem) trzepiące membrany głośników i wielopłaszczyznowe,
tzn. łatwo można w nich odszukać/dosłuchać się różnych podzakresów i wielu
subtelności. Co istotne, nic nie buczy nie rezonuje, choć niskie tony nie są
zbyt szybkie i raczej podane w lekko zmiękczonej formie, co nie oznacza, że nie
są odbierane jako przyjemne, bo są. Ale muszę zaznaczyć, że choć jędrność i
nasycenie basów jest bardzo porządne, to czasami przeszkadzała mi ich
powolność, o ile takiego określenia można użyć. Lubię solidne uderzenie niskich
tonów, mocne i zdecydowane, a Mach Audio ich atak wyraźnie łagodzi i
wysubtelnia, ale nie wyszczupla, bo jest tego basu co niemiara. Lecz nie jest
on tak prężny i ofensywny w ogólnej skali jak np. ma to Hegel H100 (TU) (którym prawdziwą fascynację obecnie przechodzę). Myślę, że
można tego typu definiowanie niskich tonów porównać z dźwiękami generowanymi
przez lampy elektronowe KT88. Czyli miękko, nieco okrągło i naturalnie - dużo i
z wielką dynamiką, ale nie za mocno. Coś w tym jest.
Nieco inaczej ma się sprawa ze średnicą. Jej dyspersja,
rozproszenie i rozdrobnienie naprawdę robią duże wrażenie. Każdy element pasma
pomimo, że słyszalny osobno (rozróżnialne w skali) to harmonijnie połączony i
zszyty. Współistniejący spójnie. Koherentnie. Należy jednak nieco przyzwyczaić
się do tego, że wokale nie są wypychane na przód, jak to czyni wiele
wzmacniaczy (szczególnie lampowe). Tu owego wyoblania nie ma – głosy są
słyszane na linii instrumentów, pośród nich, ale z właściwą w naturze
ekstrakcją przestrzenną (wyodrębnieniem). W związku z powyższym, zarówno głosy
żeńskie jak i męskie wolne są całkowicie od natarczywej agresji czy nachalności
– wokaliści odbierani są naturalnie, ale i swobodnie jednocześnie. Głosy są
wybornie fakturowane, z odczuwalną ich teksturą, niuansami. Na płycie Chiary
Civello „The Space Between” (Emarcy/Universal 2007r) śpiew uroczej Włoszki
zawierał wiele emocji i natchnienia, a jej czarujący, powabny głos zawierał
oprócz seksapilu także i intrygującą chrypkę, które zostały przez wzmacniacz
Mach dodatkowo z emfazą wyeksplikowane, a także precyzyjnie zawieszone w
przestrzeni odsłuchowej. Piękna spontaniczność i zrównoważona czysta energia. Z
pewnością wierna i pełnopasmowa reprodukcja głosów ludzkich to niezwykle silna
strona opisywanej integry.
Warto zwrócić uwagę na czarującą barwę wzmacniacza, jej atrakcyjność i przyjemność podczas słuchania. Rzeczywiście, tak jak pisze pan
Machałek, ma ona wiele wspólnego z bezkompromisowymi urządzeniami zbudowanymi w
stylu SET (Single Ended Technology) pracującymi w klasie A i opartych na
solidnych lampach elektronowych 300B. Uzyskane spektrum parzystych
harmonicznych w Mach oraz brak przesunięć fazowych zapewnia wspaniały dźwięk o
dużej naturalności, swobodzie oraz pełną przejrzystość brzmienia. Referencyjną.
Bardzo podobała mi się także niesłychana dźwięczność – np. szarpnięte struny
gitary brzmią ze wspaniałą ułudą rzeczywistości, są długo gasnące i z precyzyjnie oddanymi zjawiskami rezonansowymi
dookoła. Uderzone pałką czynele lub trójkąty wydają dźwięk bliski naturalnemu - można ulec wrażeniu, że znajdują się te instrumenty naprawdę w pomieszczeniu odsłuchowym.
Trochę przeszkadzała mi, jakby to nazwać - lekka powolność
wzmacniacza pojawiająca się nie zawsze, lecz jednak wielokrotnie, ponieważ często ulegałem wrażeniu, że część dźwięków powinna brzmieć
żywiej i szybciej. Ta uwaga dotyczy szczególnie basów (o czym już wspominałem), które niekiedy wręcz
wlokły się w tyle za pozostałymi zakresami. Ta maniera denerwująca szczególnie
była przy odsłuchach nagrań o dużej dynamice np. zespołów rockowych. Ich ostry
bit i moc wyraźnie była osłabiana przez Macha. Poza tym nie zawsze endogenna subtelność
wzmacniacza dobrze korelowała z utworami z silną, motoryczną grą perkusji, bo
ta pomimo, że precyzyjnie i wieloskalowo oddawana, to często ze zbyt małą
ekspresją oraz, jak to już napisałem, spowolnieniem. Temu zadaniu lepiej sprostał Hegel H100 – jego moc i dzika, lecz i elegancka siła powodowały,
że dźwięk był odpowiednio szybki i wyrachowanie agresywny, z pazurem, którego
Mach (Machowi?) niekiedy brakowało. Istnieje też prawdopodobieństwo, że owe spowolnienia w przekazywaniu basu, czy bitu to nie jest wina Macha, lecz pozostałej części systemu testowego w tym zestawieniu, czyli kolumn i źródła...
W porównaniu do Accuphase E-213 wzmacniacz Mach poradził sobie znakomicie. W zasadzie, nie powinienem tego pisać w tak kolokwialny sposób, ale Mach nie dał żadnych (podkreślam, żadnych) szans temu japończykowi, który na tle polaka zagrał nieomal jak tania budżetówka. Skąpo i bezbarwnie. Bez polotu i beznamiętnie.
Konkluzja
Wzmacniacz elektroakustyczny Mach to próba połączenia ognia
z wodą – tranzystor w klasie AB, który gra jak klasyczna lampa SET. Genialny
wzmacniacz do odbioru muzyki akustycznej – realizm bliski ideałowi. Trochę
gorzej rzecz ma się z oddawaniem mocniejszych gatunków muzycznych. Niektórym melomanom może jednak brakować tu zdecydowanego ataku i mocnej dynamiki, a także żwawego basu. Nie jest to w żadnym
razie wada Mach, lecz jego specyficzny indywidualny charakter, styl gry –
zdystansowany, lecz z wielkim szykiem i niewymuszoną elegancją oraz świetnie
zorganizowany, punktualny. Coś jak angielski wytworny gentelman, lecz z Polski.
Myślę, że warto popracować jeszcze nad oryginalnym designem urządzenia, bo trudno mi sobie wyobrazić, by przy tym obecnym wzmacniacz stał się prawdziwym
towarem, pełnym produktem gotowym do sprzedaży i kupna przez odbiorów. No może,
poza ekstremalnymi hobbystami, którzy ponad powłokę cielesną wzmacniacza
przedkładać będą jego referencyjne umiejętności. Mam nadzieję, że pan Machałek
niebawem zaproponuje ciekawą obudowę wzmacniacza elektroakustycznego Mach,
wdroży go do seryjnej produkcji, co być może pozwoli także obniżyć jego obecną bardzo wysoką cenę (30 000zł), a także przyczyni się do zasłużonego sukcesu rynkowego, czego z całego serca i ja
życzę.
[Edit]: jak się dowiedziałem, jest już na ukończeniu nowa obudowa dla wzmacniacza oraz bardziej atrakcyjny front z grawerunkami.
System odsłuchowy
Wzmacniacze: Accuphase E-213, Hegel H100, końcówka mocy
Xindak PA-M oraz lampowiec Xindak MT-3
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Studio 16 Hertz
Minas Anor IIIs oraz Paradigm Reference Studio 10 v.5
Źródła: odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO,
gramofon Clearaudio Emotion, tuner Rotel RT-1080 oraz MacBook Apple przez
wewnętrzny DAC w Hegel H100
Akcesoria: platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40,
panele akustyczne Vicoustic Wave Wood, stoliki Ostoja i VAP
Kable: różne.
I jeszcze rzut tylnej ściany pomieszczenia odsłuchowego z panelami Vicoustic Wave Wood (TU).
Link na stronę producenta Mach Audio: TUTAJ i TU
Wzmacniacz został wypożyczony z salonu audio Hi Fi Ja i Ty w Gdańsku.
Wzmacniacz został wypożyczony z salonu audio Hi Fi Ja i Ty w Gdańsku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację