środa, 26 czerwca 2019

Przetwornik cyfrowo-analogowy Musical Fidelity M6s DAC



Trzy zdjęcia M6s DAC ze strony Musical Fidelity


Wstęp
Od wielu, wielu lat jestem gorącym orędownikiem brytyjskiej firmy Musical Fidelity. Moja przygoda z Musical Fidelity zaczęła się dokładnie dokładnie 15 lat temu, kiedy to nabyłem Musical Fidelity X-DAC zwany "prosiaczkiem" (ze względu na specyficzne jego kształty), zaraz potem miałem wzmacniacz słuchawkowy X-Can v.3. Zaś od 10 lat moim dyżurnym odtwarzaczem płyt kompaktowych jest Musical Fidelity A1 CD-PRO, czyli top-loader z profesjonalnym napędem Philips CD-Pro2M (napęd już od kilku lat nie produkowany). Odtwarzacza tego nawet nie myślę wymieniać, bo zaspokaja wszelkie moje oczekiwania.

Ponadto przez dłuższy czas używam przedwzmacniacz gramofonowy Musical Fidelity MX-VYNL, który uważam za wybitną konstrukcję w swojej cenie. Lubię firmowe brzmienie Musical Fidelity, lubię testować sprzęty tej firmy zasłużonej dla audio hi-fi. Przez Stereo i Kolorowo przewinęła się ich cała masa. To tyle tytułem wstępu.

Wrażenia ogólne i budowa
Od dystrybutora Rafko Sp. z o.o. do testów otrzymałem przetwornik cyfrowo-analogowy Musical Fidelity M6s DAC z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym (zobacz TUTAJ). Urządzenie zostało wyposażone w najnowszy przetwornik ESS Sabre - topowy model ES9028PRO, adresowany do najwyższej klasy urządzeń audiofilskich i studyjnych. M6s DAC wyposażono w komplet wejść cyfrowych, z których każde akceptuje klasyczny sygnał PCM w jakości do 32/768, zaś DSD do 5.6 Mhz (DSD128). Aby poszerzyć funkcjonalność urządzenia doposażono je w wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy oparty o komponenty z niezwykle cenionego urządzenia MX-HPA. Wyjścia analogowe mogą pracować w trybie liniowym lub przedwzmacniacza, co pozwala podłączyć DAC bezpośrednio pod końcówkę mocy stereo.

Musical Fidelity M6s DAC nie jest najnowszym dziełem zaprezentowanym przez brytyjskiego Musical Fidelity, bo na rynek był wprowadzany pod koniec 2017 roku, czyli jakieś dwa i pół roku temu. Ale nie to jest najważniejsze - DAC ten otrzymał szereg branżowych nagród i wyróżnień. Zaś w międzyczasie - na początku maja 2018 roku - gruchnęła informacja o tym, że założyciel, konstruktor i właściciel Musical Fidelity, pan Antony Michaelson, zdecydował o sprzedaży przedsiębiorstwa austriackiemu Pro-Ject Audio. Jak się wkrótce okazało, nie będzie żadnej prostej fuzji. Musical Fidelity pozostanie odrębną strukturą, z własnym działem inżynieryjno-produkcyjnym. Jednakże nowy zarząd postanowił o rozszerzeniu linii produktowej Musical Fidelity, przywrócono stare modele, utrzymano nowe, usystematyzowano ofertę (zobacz TUTAJ). Uff, co za ulga! Wygląda na to, że powyższa transakcja wyjdzie na dobre marce Musical Fidelity. Ale wracając do przedmiotu recenzji.

DAC dostarczany jest w dość sporym (podwójnym) pudle, bo i samo urządzenie jest duże. Obudowa ma klasyczne gabaryty - czyli 44 cm szerokości, przy 10 cm wysokości i 38 cm głębokości. Są to wymiary zunifikowane z pozostałą częścią urządzeń serii M6s, czyli np. wzmacniaczem M6si, przedwzmacniaczem gramofonowym M6 Vinyl, czy odtwarzaczem CD M6scd. W taki sposób bez problemu można poszczególne sprzęty poustawiać jeden na drugim, tym samym tworząc tzw. wieżę.

Design M6s DAC jest typowy dla Musical Fidelity - gruba płyta czołowa z aluminium z charakterystycznymi przyciskami i napisami. Górna i dolna część płyty jest lekko ścięta. Charakterystyczne jest także logo "Musical Fidelity". Całość jest precyzyjnie i bardzo starannie wykonana. Na froncie uwagę przede wszystkim zwracają liczne diody kontrolne umieszczone w jednym, choć przerywanym, rzędzie. Jest ich aż 20! Pierwsze trzy od lewej sygnalizują przyłączenie urządzenia do zasilania (pod nimi jest przycisk zasilania), kolejnych dziewięć wskazuje częstotliwość próbkowania sygnału PCM lub rozdzielczość DSD, zaś ostatnich siedem - informuje o aktywnym przyłączonym źródle (trzy cyfrowe wejścia optyczne, trzy koaksjalne i jedno USB). Stosowne dwa przyciski selekcjonujące źródła znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie. Po prawej stronie przedniego panelu frontowego zamontowano gałkę wzmocnienia oraz gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Brak gniazda symetrycznego.

Z tyłu zamontowano aż siedem wejść cyfrowych - po trzy optyczne Toslink i po trzy koaksjalne. Gniazdo USB jest jedno - to micro-USB, co może nieco dziwić. Ale ponoć Musical Fidelity rozmyślnie zamontował micro-USB z myślą o użytkownikach smartfonów. Dla podłączenia komputera należy posłużyć się przejściówką micro-USB na klasyczne USB-B (jest w zestawie). Po prawej stronie tylnego panelu znajdują się dwie pary analogowych wyjść - para niesymetrycznych RCA i symetrycznych XLR. W ich okolicy znaleźć można przełącznik suwakowy na wyjścia regulowane i nieregulowane. M6s DAC pracować więc może jako klasyczny DAC lub dodatkowo jako przedwzmacniacz (np. regulując wzmocnieniem zewnętrznych głośników aktywnych). Na prawej, skrajnej stronie zamontowano gniazdo sieciowe IEC.
 
Dane techniczne
Moc ciągła (RMS): 1,5 W
Typ: Tranzystorowy
Kontrola tonów: NIE
Przetwornik DAC: ESS Sabre Pro ES9028PRO Hyperstream II
Stosunek sygnał/szum: 120 dB
Zniekształcenia THD: 0,0004 %
Pasmo przenoszenia: 2 - 90 000 Hz
Separacja kanałów: 105 dB
Impedancja wyjściowa: 47 Ohm
Czułość wejścia: RCA: 2.2 V RMS / XLR 4.4 V RMS
Wejście USB DAC: TAK
Wejście optyczne: 3
Wejścia koaksjalne: 3
Wyjścia 2 x RCA liniowe: 1
Wyjścia 2 x XLR: 1
Wyjście słuchawkowe: 6,3 mm duży jack
Zakres dynamiki: 119 dB
Wyjście pre-out: 2 x RCA / 2 x XLR
Regulacja głośności: TAK
Obsługiwane słuchawki:
Do 32 Ohm
Do 100 Ohm
Do 150 Ohm
Do 200 Ohm
Do 300 Ohm
Do 600 Ohm
INNE: Możliwość korzystania z wyjść liniowych lub przedwzmacniacza
:: Przetwornik DAC 32 bit / 768 kHz | DSD64 / 128
:: liniowość: min 110 dB
:: Wzmacniacz słuchawkowy najwyższej klasy o mocy 1,5 W RMS
:: Standardy obslugiwane przez USB: PCM do 32 bit/384 kHz oraz DSD128
:: jitter: mniej niż 12 pikosekund
Pilot: TAK
Zużycie prądu: 20 W
Wysokość: 10 cm
Szerokość: 44 cm
Głębokość: 38 cm
Masa: 6,9 kg


Przesyłka prostu z białostockiego Rafko



Podwójny katron


Piankowe zabezpieczenie DACa


Stylistyka charakterystyczna dla Musical Fidelity


Długi rząd diod kontrolnych

Po trzy źródła optyczne i koaksjalne oraz jedno USB

PMC i DSD

Włącznik zasilania

Tył urządzenia

Micro-USB

Na górze Haiku-Audio Origami 6550 SE


W otoczeniu testowanego sprzętu

Na górnej półce - trzy DACi porównawcze; M6s DAC na dolnej półce


Dwa ujęcia całego systemu odsłuchowego


Wrażenia dźwiękowe
Jako porównawcze przetworniki cyfrowo-analogowe używałem: NuPrime DAC-10H, Questyle CMA Twelve Standard, iFi Pro iDSD i Chord Hugo TT 2. Słuchawki to Fostex TH909, Pioneer DHJ-X10 C oraz Fostex TH610. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

M6s DAC to nie jest pierwszy przetwornik c/a firmy Musical Fidelity, który testuję na Stereo i Kolorowo. Wszystkie one, choć pochodzące z różnych poziomów cenowych, mają wspólny mianownik brzmieniowy - to jakaś taka organiczna łagodność, fizjologiczne ciepło z domieszką przyjemnego zaokrąglenia średnicy. A jednocześnie duża precyzja grania, zaawansowane wysycenie tonalne, jak i pierwszorzędna barwa. Barwa bardzo oryginalna - charakterystyczna dla Musical Fidelity.

Nie inaczej jest w M6s DAC - tylko tego wszystkiego (co wymieniłem powyżej) jest jeszcze więcej i jest wyższej jakości. Brytyjski DAC charakteryzuje się przekonującym, sugestywnym i intensywnym dźwiękiem z równoległą wybitną muzykalnością - przekaz jest płynny i plastyczny, wręcz "leje się". Jest gładki i harmonijny. To dźwięk całkowicie "rozpuszczony" w muzyce, ale również regularny, kompletny i masywny w odbiorze. Bezpośredni w swej esencjonalności, acz wysubtelniony w szczegółach. 

Brytyjski DAC dobrze różnicuje poszczególne dźwięki, bez problemu ukazuje różnice między nagraniami, wydobywa na wierzch barwy i niuanse, dba o przyzwoitą i rzetelną przestrzenność przekazu, jak i wielopoziomową głębię tonalną. Barwa jest naturalnie akcentowana, bez podgrzewania i bez sztucznego rozciągania. Brzmienie jest leciutko pogrubione, podbudowane ciężarem, dzięki czemu instrumenty brzmią wiarygodniej, mają duży, lecz proporcjonalny rozmiar i wypełnienie. Mają też ułamek słodkiej tonalności, co przynosi dodatkową żywość. A nawet organiczność.

Jednakże całość brzmienia jest fascynująco spójna i zrównoważona. Jest rytmiczna i energetyczna, przy zachowaniu zmysłowej efektywności, z jakiej słyną wszystkie urządzenia Musical Fidelity. To wysycona kolorami struktura dźwięku z wyczuwalną pod jego powierzchnią dalszą (podskórną) substancją, z wybrzmieniami i dobrą akustycznością. To brzmienie melodyjne, ale mocne i żarliwe. Bez żadnych zmiękczeń i zamgleń, ale także bez utwardzenia czy rozjaśniania. Dominują wyłącznie naturalna harmonia i pełna symetria.

Konkluzja
Przetwornik cyfrowo-analogowy Musical Fidelity M6s DAC to brzmienie charakteryzujące się zaangażowaniem tonalnym, pogłębieniem dźwiękowym, jak i dużą kulturą. Całość przekazu jest bardzo harmonijna i przestrzenna. Z pierwszorzędną, bo nasyconą barwą, którą najlepiej określić jako żarliwą, lecz plastyczną i fizjologiczną. Rasową. Dla mnie nowy M6s DAC to przykład dźwięku doskonałego. Pełna rekomendacja dla brytyjskiego przetwornika!

Cena w Polsce - 6 995 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Primare I35 Prisma (test TU), Taga Harmony HTA-2500B (test TU), Yaqin MS-90B, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Xavian Jolly (test TU), Unison Research Max Mini, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Primare CD35 Prisma (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Chord Hugo TT 2, Questyle CMA Twelve Standard (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3.
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909, Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


niedziela, 23 czerwca 2019

Kolumny podłogowe Xavian Jolly

Sześć dostępnych wybarwień skrzynek Xavian Jolly (zdjęcie ze strony Xavian)



Przy głośnikach Xavian Jolly pozuje ładniejsza część zespołu redakcyjnego Stereo i Kolorowo


Wstęp
Dawno na Stereo i Kolorowo nie opisywałem kolumn czeskiej firmy Xavian. Ostatnio pojawiły się one aż cztery lata temu - były to modele podstawkowy Neox 1 oraz podłogowy Neox 2 (czytaj ich recenzję TUTAJ i TUTAJ). Najwyższy czas więc to zmienić.

Pod koniec maja br. od polskiego dystrybutora Moje Audio (ale za pośrednictwem sopockiego salonu Premium Sound) to testów otrzymałem bardzo ciekawe kolumny podłogowe Xavian Jolly (zobacz TUTAJ oraz TUTAJ). Ich skrzynka zbudowana jest z litego drewna dębowego (a nie z płyt MDF oklejanych drewnianym fornirem!). Taka konstrukcja to ewenement w świecie high-fidelity, a już na pewno nie w przedziale cenowym poniżej 10 000 PLN. Ale włoski mistrz Roberto Barletta z firmy Xavian znany jest ze swej bezkompromisowości.

Do mnie dotarła wersja kolorystyczna Jolly o nazwie "Metropolitan Grey". To opcja droższa od podstawowej o niecałe 500 PLN.

Wrażenia ogólne i budowa
Głośniki dostarczane są w dwóch osobnych kartonach o niezbyt okazałych rozmiarach, bo i same Jolly nie są przecież duże. To kolumny kompaktowe lub nawet sub-kompaktowe. Wymiary skrzynek  wynoszą 900 x 170 x 200 mm - przy sporej masie aż 15 kg (sztuka), co jest pochodną zastosowania litego drewna do konstrukcji, ale także i piasku użytego to jej tłumienia. A to przecież swoje waży.

Powtórzę. Jolly to zestaw podłogowy w obudowie zamkniętej (z bierną membraną basową), dodatkowo tłumionej piaskiem. Jak podaje producent, konstrukcja ta czerpie inspirację z wcześniejszych modeli jak referencyjna Stella. Podobnie jak w Stelli zastosowano obudowę z litego drewna i technologię zwrotnic Fase Zero. Są tu zainstalowane głośniki własnej marki AudioBarletta. 15-centymetrowy głośnik niskośredniotonowy ma papierową membranę i miękka kopułka przeciwpyłowa, a także miedziany pierścień zwierający. 26-milimetrowy głośnik wysokotonowy ma impregnowaną kopułkę jedwabną.

Szczerze muszę napisać, że Jolly to jedne z najurodziwszych głośników jakie widziałem. Prawdziwa ozdoba każdego salonu. Mistrzowskie wykonanie i wycyzelowana stolarka. To ładne skrzynki z naturalnego drewna barwionego na szaro-brązowy kolor "Metropolitan Grey". Lekko matowe i lekko błyszczące powierzchnie z nienagannie wyeksponowanymi słojami i sękami drewna. Każda kolumna składa się z kilkudziesięciu drewnianych "klepek". Wyraźnie je widać, choć same szczeliny są niewidoczne. Kanty Jolly są zaś lekko zaokrąglone. Efektowne są także same proporcje skrzynek - wąskie i dość wysokie słupki dodatkowo posadowione na czarnych cokołach/podstawach. Do cokołów od spodu wkręcone są kolce.

Na gładkich frontach (brak widocznych punktów montażu maskownicy) umieszczono po trzy głośniki. Górny to 26-milimetrowa jedwabna kopułka, środkowy to papierowy 15-centymetrowy głośnik niskośredniotonowy (oba wyprodukowane we Włoszech na indywidualne zlecenie Roberto Barletty). Zaś dolny - no właśnie. Nie jest to głośnik w prawdziwym sensie tego słowa. To membrana bierna - producent zamiast bass-reflexu zastosował membranę bierną z przodu. Tak więc Jolly nie są kolumnami o konstrukcji zamkniętej sensu stricto. Innymi słowy to dwudrożny układ głośnikowy, ale wspomagany przez układ rezonansowy w formie membrany biernej zamiast tradycyjnego bas-refleksu. Ma to swój akustyczny sens i duże zalety. Pasmo basowe zostaje nieco bardziej wzmacniane, jak i niżej rozciągnięte, przy jednoczesnych występujących mniejszych zakłóceniach.

Tył skrzynek jest dość niekonwencjonalny. Na próżno szukać tam terminali głośnikowych w tradycyjnym kształcie i wymiarze. Mniej więcej po środku wysokości tylnej ścianki znajduje się owalne okienko (dziupla?), w którym umieszczono dwa otwory służące do przyłączania wyłącznie wtyków bananowych, Inne nie będą pasowały. Zupełnie jak w sprzętach brytyjskiej firmy Naim. Może się to podobać lub nie, lecz moim zdaniem takie rozwiązanie jest dość funkcjonale. Umożliwia przysunięcie skrzynek bardzo blisko tylnych ścian (o ile ktoś takiej pozycji potrzebuje). Bezpośrednio nad owym okienkiem, na drewnie skrzynek, wyciśnięto nazwę modelu Jolly wraz z napisem "Made in Czech Republic by Xavian". Fajnie to wygląda.

Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, dwudrożne
Efektywność: 85 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 50 Hz - 20 000 Hz
Częstotliwość podziału: 3 500 Hz
Zalecana moc wzmacniacza: 30 - 140 Wat
Wymiary (W/S/G): 90/17/20 cm
Masa: 15 kg (sztuka)

Dwie paczki z Xavian Jolly

Solidny sposób pakowania


Skrzynki wykonane są z litego drewna dębowego



Dolny głośnik to w rzeczywistości membrana bierna

Galanteryjne wykonanie stolarki


Jolly to bardzo ładne głośniki

Terminale głośnikowe (a w zasadzie "dziurki" głośnikowe) umieszczone są w połowie wysokości skrzynek

Zbliżenie na terminale


Trzeba tu zastosować wtyki bananowe



Trzy spojrzenia na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Głośniki Jolly przyłączałem przede wszystkim do następujących wzmacniaczy: Taga Harmony HTA-2500B, Primare I35 Prisma, Yaqin MS-90B i Hegel H160. Kolumny porównawcze to: Living Voice Auditorium R3 oraz Unison Research Max Mini. Przewody głośnikowe to XLO UltraPLUS U6-10. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wyszczególniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Xavian Jolly to nie są duże głośniki, warto więc ja ustawiać w niedużych pomieszczeniach. Optymalnie do jakichś 15 - 20 m2 powierzchni. Wówczas nasycenie tonalne będzie więcej niż wystarczające. Zaś w dużych pokojach Jolly nie będą miały przestrzeni do pełnego rozwinięcia skrzydeł - mogą zginąć. Zagrają nie wystarczająco mocno i  być może nawet niedokładnie. Jeśli chodzi o dobór wzmacniacza, to ten powinien być dość mocny, albowiem Jolly lubią prąd przy swoich 85 dB efektywności. Jakieś 2 x 40 Wat to absolutne minimum.

Czeskie głośniki czarują nie tylko wyglądem zewnętrznym (efektowne skrzynie z litego drewna dębowego), ale i kunsztownym dźwiękiem. Po ich przyłączeniu do wzmacniacza szybko objawia się pełna maestria konstrukcyjna Roberto Barlettty włożona w stworzenie Jolly. To intymne brzmienie, nie efekciarskie - nastawione na głębsze emocje, nie na wysoką ekspresję. Głośniki te mają nieczęsty dar ukazywania muzyki w sposób plastyczny, gęsty i nacechowany uczuciowością. Ukierunkowane są przede wszystkim na średnicę - to tu odbywa się najwięcej zjawisk, barwa jest najintensywniejsza, zaś kontury dźwięków są najczyściej obrysowywane. Nie oznacza to, że niskie czy wysokie są przez Jolly pomijane, bo tak oczywiście nie jest. Średnica jest po prostu najbardziej słyszalna. (Wysunięta ciut do przodu). Ale to średnica magiczna, klimatyczna i głęboka. Łatwo przyswajalna przez zmysły.

Z kolei basy można nazwać typowo monitorowymi z lekkim dodatkowym zaznaczeniem (dociążeniem) spowodowanym obecnością membran biernych na frontach skrzynek. Przy czym owa "monitorowość" w przypadku Xavianów to zaleta i cecha pożądana. Albowiem jest identyczna jak w bardzo dobrych monitorach wysokiej klasy. Fakt, niskie tony są nieco obcięte od dołu, ale za to są doskonałej jakości. Są sprężyste, elastyczne i wielopoziomowe. Nie uderzają bezpośrednio po uszach, lecz istnieją w zapasie, stoją z tyłu za średnicą, są w stałym odwodzie. Dodatkowo "monitorowość" Jolly objawia się doskonałą stereofonią oraz wybitnie poprawną architekturą przestrzeni odsłuchowej - jak po sznurku ułożone są kolejne warstwy sceny, jak i rozłożenie na niej poszczególnych muzyków czy wokalistów. Doprawdy trudno w cenie poniżej  6 000 PLN szukać podobnych głośników, które z aż taką zaawansowaną atencją traktowałyby przestrzeń. A Jolly to potrafią bezsprzecznie.

Dodatkowym atutem tytułowych głośników jest ich całkowicie zbalansowany dźwięk, wyborna homogeniczność na przełomie średnich i wysokich tonów, pełna harmonia dźwiękowa. To dźwięk komplementarny, doskonale odwzorowujący muzykę - nawet w jej najdrobniejszych subtelnościach. Zaprawiony domieszką neutralnej słodyczy i naturalnego ciepła. Powoduje to pewnego rodzaju ułagodzenie dźwięku, jego dopieszczenie i wysublimowane. Jolly nigdy nie zagrają "na pełną parę", zawsze zachowają umiar i elegancję, pewnego rodzaju zaokrąglony dystans, jakieś upiększenie rzeczywistości. A jednocześnie na przód pchną ultra-kolorową barwę, zapewnią nastrój i żar muzykalności. Warto to powiedzieć - Xaviany to są audiofilskie głośniki dla koneserów. Dla wymagających melomanów.

Konkluzja
Trudno nie chwalić Xavian Jolly. Po pierwsze za bardzo solidną konstrukcję skrzynek z litego (!) dębowego drewna; po drugie za referencyjną estetykę wykonania i za jego doskonałą precyzję; i po trzecie - za pierwszorzędne brzmienie. Brzmienie dojrzałe i wysublimowane. Naturalne, plastyczne i muzykalne. Audiofilskie do kwadratu. Jestem pod dużym wrażeniem uroku Xavian Jolly - to nie głośniki, a dzieła sztuki. Rekomendacja! 

Cena w Polsce - 6 450 PLN (cena za parę, wersja kolorystyczna "Metropolitan Grey").

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Primare I35 Prisma (test TU), Taga Harmony HTA-2500B (test TU), Yaqin MS-90B, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Unison Research Max Mini, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Primare CD35 Prisma (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Musical Fidelity M6s DAC, Chord Hugo TT 2, Questyle CMA Twelve Standard (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3.
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH-909, Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


sobota, 22 czerwca 2019

DAC/wzmacniacz słuchawkowy/streamer iFi Pro iDSD



Trzy zdjęcia ze strony iFi Audio


Wstęp
Na łamach Stereo i Kolorowo opisałem już całe mnóstwo urządzeń brytyjskiej marki iFi Audio należącej do szacownej londyńskiej firmy Abbingdon Music Research (AMR). Pierwsze z nich opisywałem jakieś pięć i pół roku temu (był to przetwornik c/a iFi iDAC USB, zasilacz iFi iUSB Power i przewód iFi II Gemini USB - czytaj recenzję TUTAJ). Potem były to: iFi nano iDSD LE, iFi micro iDSD, iFi nano iDSD, iFi iCAN, iFi micro iDSD BL, iFi iPhono, iFi iPhono 2, iFi nano iCAN, iFi micro iDAC2, iFi nano iOne oraz iFi micro iCAN SE, a także iFi iDefender USB 3.0 oraz iFi iPower. Do dziś przewinęło się ich około piętnastu. Przeprowadzałem także wywiad z szefem marketingu iFi Audio - Vincentem Lukiem (Audio Show Warszawa 2014 r.). Zaś przez dłuższy czas moim ulubionym przedwzmacniaczem gramofonowym był iFi micro iPhono, który służył mi przez dobre trzy lata...

Na podstawie powyższych doświadczeń wyrobiłem sobie bardzo dobre zdanie o sprzętach i jakości iFi Audio - lubię je bezwarunkowo. To, można napisać, pierwszorzędne high-fidelity proponowane w całkowicie rozsądnych pieniądzach. Bez żadnej marketingowej "ściemy" czy innej nadinterpretacji firma oferuje pierwszorzędny dźwięk i dużą funkcjonalność swoich urządzeń. Urządzenia te najczęściej są nieduże, w kształcie aluminiowych papierośnic a przeznaczone dla obróbki sygnału cyfrowego (ale nie tylko, bo są także m.in. przedwzmacniacze gramofonowe). 

Ostatnio małe iFi przeszły metamorfozę - pojawiły się nowe kształty obudów. Ponadto zdecydowano o "wejściu" na rynek profesjonalny. Pierwszą jaskółką był wzmacniacz słuchawkowy iFi pro iCan, potem iESL (dla elektrostatów), zaś zupełnie niedawno zaprezentowano multi-funkcyjny DAC iFi pro iDSD (zobacz TUTAJ), który przyćmił sobą wszelkie inne tego typu urządzenia na rynku. Ale do rzeczy.

Wrażenia ogólne i budowa
iFi Pro iDSD (zobacz TUTAJ) to ultra-ciekawe urządzenie - łączy w sobie wysokogatunkowy przetwornik-cyfrowo analogowy (dla formatów PCM i DSD "Studio Grade DSD1024", a także MQA), wzmacniacz słuchawkowy z wyjściami zbalansowanymi i niezbalansowanymi, łączność bezprzewodową i przewodowe połączenie Ethernet, umiejętność odtwarzania z routera lub NAS (Network Attached Storage). Urządzenie wyposażone jest także w całą armadę rozmaitych filtrów: GTO, Bit Perfect, Bit Perfect +, Apodising i Transient Alignment. Można się nimi bawić w nieskończoność.

Pro iDSD ma "poczwórny sztos" bit-perfect DSD i DXD DAC firmy Burr-Brown. Konfiguracja „przeplatana” oznacza, że można używać i mieszać do 8 par sygnałów różnicowych, co odpowiada 4 parom sygnałów na kanał. Wykorzystuje nowy 16-rdzeniowy procesor XMOS XU216 X-Core 200 Series. Przetwarzanie w całości cyfrowe jest bit-perfect, chyba że inne filtry cyfrowe zostaną celowo wybrane.

Warto podkreślić, iż sprzęt umożliwia bezpośrednie słuchanie dźwięku MQA (Master Quality Authenticated) prosto ze streamera. W tym celu należy połączyć się z Tidal Masters i zaznaczyć opcję przesyłania MQA. Bardzo przydatna funkcja.

Możliwe jest zamienianie sygnału cyfrowego PCM na DSD. DSD514 lub DSD1024. Jak podaje iFi Audio: "Upsampling do DSD1024 był wcześniej dostępny tylko dla wybranych. Pro iDSD udostępnia go szerszej publiczności. Remastering DSD1024 jest obsługiwany przez FPGA Crysopeia® i uważamy, że właśnie w tym FPGA przoduje". W tym miejscu dodam, że FPGA (od ang. field-programmable gate array) to programowalne układy logiczne. Układy FPGA używane są w cyfrowym przetwarzaniu sygnałów, lotnictwie i wojsku, w fazie prototypowej układów ASIC i w wielu innych dziedzinach. Np. układy FPGA firmy Xilinx z powodzeniem sprawdziły się w misji na Marsa zakończonej lądowaniem łazików Spirit i Opportunity (podaję za Wikipedią). Innymi słowy, konstruktorzy i programiści iFi Audio własnoręcznie programowali systemy nowego Pro iDSD. Nieczęsta to praktyka w audio - znam coś takiego jeszcze tylko w firmie Chord Electronics Ltd.

Co ciekawe i nietypowe, tytułowe iFi użytkownikowi pozostawia sposób wybór pracy analogowego stopnia wyjściowego. Można wybrać jeden z aż trzech różnych trybów: 1) Solid-State – układ tranzystorowy J-FET, pracujący w klasie A, 2) Tube – układ lampowy, oparty na podwójnych triodach GE5670W typu NOS oraz 3) Tube+ – identyczny układ lampowy; zmniejsza ogólne wzmocnienie pętli i negatywne sprzężenie zwrotne do minimum i prezentuje inną perspektywę dźwiękową między naturalnymi harmonicznymi lampy a wydajnością przejściową. Zastosowano tu dwie lampy wysokiej jakości General Electric 5670.

Urządzenie dostarczane jest stosunkowo dużym opakowaniu. Po zdjęciu zewnętrznej koperty, widać białe pudełko składające się z denka i pokrywy. Wewnątrz, pośród wyciętej czarnej pianki, bezpiecznie spoczywa Pro iDSD. Pod nim umieszczono dwa kartoniki - w jednym jest zasilacz impulsowy iFi wraz z przewodem sieciowym, a w drugim - pozostałe akcesoria. A tych jest całkiem sporo. Antena Wi-Fi, dwa piloty zdalnego sterowania, śrubokręt do przełączania, kabel USB o specjalnej budowie, przewód 2xRCA oraz adapter Toslink. Są oczywiście także instrukcje obsługi oraz gwarancja producenta.

Pro iDSD to niewielka obudowa szerokości połowy klasycznego sprzętu (22 cm), czyli jest to rozmiar midi. Górna i boczne płyty obudowy są lekko pofalowane, a górna dodatkowo powycinana w okręgi skupiające się koncentrycznie wokół szklanej wstawki (wizjera?), pod którą widać dwie lampy elektronowe (na bokach są także wycięcia). Efektownie to wygląda, choć zadaniem owych wycięć jest odprowadzanie nadmiaru ciepła produkowanego głównie przez lampy elektronowe i inne układy.

Na aluminiowym froncie dominują dwa duże pokrętła oraz podobnej wielkości owalny wyświetlacz umieszczony centralnie. Lewe pokrętło (i jednocześnie przycisk "dimmer") to selektor źródeł, a prawe to regulacja głośności przedwzmacniacza i wzmacniacza słuchawkowego (potencjometr analogowy!). W okolicy lewego dużego pokrętła umieszczono mały owalny włącznik sieciowy, małą gałkę ustawień filtrów i trybów DSD, jak i trójpozycyjny przełącznik hebelkowy nastawu trybu pracy wzmacniacza (Solid-State – układ tranzystorowy J-FET, pracujący w klasie A, 2) Tube – układ lampowy oraz 3) Tube+ zmniejszający sprzężenie zwrotne).

Obok prawego pokrętła zamontowano trzy wyjścia słuchawkowe: niesymetryczne 6,3 mm i 3,5 mm oraz symetryczne 2,5 mm. Dziwi brak wyjścia XLR (jak na sprzęt studyjny). Na firmowej stronie znalazłem informację, że dostępna jest opcja ze zbalansowanym gniazdem słuchawkowym 4,4 mm (zamiast 2,5 mm). Bezpośrednio pod dużym gniazdem słuchawkowym znajduje się przełącznik wzmocnienia "Gain" (0dB/9dB/18dB).

Okrągły wyświetlacz OLED informuje o aktywnych wejściach (wyświetla ciekawe grafiki), pokazuje parametry sygnałów i cyfrowych procesorów. Jest pomocny przy poruszaniu się po licznych ustawach i regulacjach. Co ciekawe, w lewym, górnym rogu frontu zamontowano mały znaczek "iFi". Jest podświetlany - przyjmuje różne kolory w zależności od rozdzielczości dostarczanego sygnału cyfrowego. Może świecić na czerwono, zielono, żółto, pomarańczowo, niebiesko...

Na tylnym panelu znajdują się liczne gniazda wejściowe i wyjściowe. Po lewej stronie zamontowano po dwie pary analogowych wyjść - parę symetrycznych XLR i parę niesymetrycznych RCA. Tuż przy nich znajduje się regulator wyjść (trzeba posłużyć się śrubokrętem). Możliwe są nastawy: zbalansowany XLR przy 4,6 V (+ 15,5 dBu - HiFi) lub 10 V (+ 22 dBu - Pro) oraz Single-Ended RCA przy 2,3 V (HiFi) lub 5 V (Pro). Prawą stronę zajmują wejścia cyfrowe: XLR, USB (x2), zespolone koaksjalne/optyczne (odpowiedni adapter jest w zestawie) i BNC (S/PDIF). Obok jest drugie gniazdo BNC - to wyjście synchronizacji (czyli razem wejście i wyjście sygnałów taktujących na np. zewnętrzny zegar). Pomiędzy dwoma gniazdami BNC zajduje się regulator zegara - dostępne są ustawienia: AtomicClock/DARS/10MHz/Standalone, czyli na zegar atomowy, Digital Audio Reference Signal, synchronizację zegara 10 MHz oraz brak zewnętrznego zegara (to położenie jest ustawione fabrycznie).

W górnym, prawym rogu tylnej płyty zamontowano dwa gniada sieciowe. Pierwsze od prawej to gniazdo wejściowe zewnętrznego zasilacza iFi, zaś lewe to gniazdo wyjściowe do zasilania kolejnego urządzenia. Jest w tym głębszy sens. Albowiem napięcie stałe doprowadzane z zewnętrznego zasilacza najpierw jest zamieniane na zmienne o wysokiej częstotliwości, a dopiero potem napięcie jest prostowane i podawane do odbiorników. Czyli wyjście zasilania, przeznaczone dla innych urządzeń to źródło bardzo czystego prądu. Zresztą nawiasem pisząc, kwestia zasilania to jeden z "koników" iFi Audo - firma do tego zagadnienia zawsze podchodzi bardzo poważnie. W iDSD zamontowano profesjonalny regenerator prądu.

Do urządzenia można też doprowadzić zewnętrzny nośnik pamięci - poprzez slot kart micro SDHC albo poprzez gniazdo USB-A. Jest też antena WiFi, a także gniazdo sieciowe LAN. Sprzęt spoczywa na jednej gumowej "nodze" (grubej gumowej podkładce izolującej).

Dane techniczne
Częstotliwości próbkowania:
PCM do 768 kHz
DSD do 49,152 MHz (DSD 1024)
DXD i podwójna prędkość DXD (2xDXD)
Wejścia:
USB (wymagane dla DSD, DXD i częstotliwości próbkowania powyżej 192 KHz)
AES3 (XLR - pojedynczy link)
S / PDIF (combo koncentryczne / optyczne)
BNC multifunction (wejście S / PDIF lub wejście synchronizacji)
Wyjścia:
zbalansowany XLR przy 4,6 V (+ 15,5 dBu - HiFi) lub 10 V (+ 22 dBu - Pro)
Single-Ended RCA przy 2,3 V (HiFi) lub 5 V (Pro)
Słuchawki 6,3 mm i SE 3,5 mm jack przy 0,55 V / 2,1 V / 5 V
Słuchawki BAL 2,5 mm Jack przy 1,13 V / 4,6 V / 10 V
Słuchawki na zewnątrz 1 500 mW RMS X 2 @ 64 Ohm, 4000 mW max. 2 X @ 16 Ohm
Impedancja wyjścia słuchawkowego:
Single-Ended (S-BAL): < 1 Ω
Zbalansowany: < 2 Ω
Regulacja głośności:
zrównoważony (6-krotny) potencjometr Alps, zmotoryzowany za pomocą pilota na podczerwień
Wyjścia XLR / RCA można wybrać jako stały poziom lub wyregulować
Gniazdo słuchawkowe 6,3 mm jest zawsze regulowane
Inne funkcje: Różne filtry cyfrowe i analogowe można wybrać dla DSD i PCM do 384 KHz
Filtry PCM:
Bitperfect 44,1 - 192 kHz, zawsze używany dla 352,8 - 768 kHz
Bitperfect + 44,1 - 96 kHz
Gibbs Transient Optimized 44,1 - 384 kHz
Apodyzacja 44,1 - 384 kHz
Transient Aligned 44,1 - 384 kHz
Filtry DSD: naprawiono filtr analogowy trzeciego rzędu @ 80 kHz z korektą wzmocnienia DSD -6 dB
Wzmocnienie (sekcja słuchawkowa): wybierane przez użytkownika: 0 dB, 9 dB i 18 dB
Zakres dynamiczny: 119 dBA (półprzewodnikowy, PCM, -60 dBFS)
Moc wyjściowa (16 Ω, zrównoważona / pojedyncza): > 4000 mW / 1> 1 500 mW
Napięcie wyjściowe (600 Ω, symetryczne / pojedyncze): > 11.2 V /> 5.6 V
Napięcie wejściowe (Pro iDSD): DC 9 V / 6,7 A - 18 V / 3,35 A
Napięcie wejściowe (iPower +): AC 85 - 265 V, 50 / 60 Hz
Pobór mocy: < 22 W na biegu jałowym, 50 W max.
Wymiary: 213 (l) x 220 (w) x 63 (h) mm
Masa: 1 980g (4,37 Ibs)

Przesyłka z warszawskiego Audiomagic

Opakowanie charakterystyczne dla iFi Audio 


Urządzenie spoczywa w piankowej otulinie

Drugie dno

Akcesoria, w tym dwa piloty zdalnego sterowania

Obudowa z powycinanymi szczelinami


Wyświetlacz OLED



Po prawej gałka regulacji wzmocnienia

Na górnej pokrywie znajduje się wizjer, pod którym widać dwie lampy NOS

Wyświetlacz jest bardzo jasny - można go przyciemnić lub wyłączyć; w lewym, górnym rogu podświetlany znaczek iFi

Gram na wzmacniaczu Yaqin MS-90B

DACi porównawcze: złoty Questyle CMA Twelve Standard, czarny Chory Hugo TT2 i srebrny Musical Fidelity M6s DAC (na dole)

Wzmacniacze Primare I35 Prisma i Taga Harmony HTA-2500B


Dwa spojrzenia na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Jako porównawcze przetworniki cyfrowo-analogowe używałem: Chord Hugo TT2, Questyle CMA Twelve Standard, Musical Fidelity M6s DAC i NuPrime DAC-10H, a także wewnętrzny w Hegel H160. Wzmacniacze słuchawkowe identyczne jak powyższa lista. Słuchawki to przede wszystkim Fostex TH-909 i Fostex TH-610. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszej recenzji.

Na początek istotny komentarz. W zasadzie nie wiadomo jak optymalnie opisać wrażenie dźwiękowe z odsłuchów Pro iDSD a to z tej przyczyny, że ilość dostępnych nastawów i trybów pracy jest bardzo duża. Można grać "przez lampy" lub bez nich, włączając upsampling DSD (514 lub 1024) lub nie włączając go, stosować różne filtry, napięcia wyjść - i co tam jeszcze. Daje to kilkadziesiąt wariantów dźwiękowych i sub-dźwiękowych, trzeba by więc po kolei wszystko to odsłuchać, a następnie zapisać maczkiem ze 20. stron - o ile nie więcej. Nie jest to fizycznie możliwe. Dlatego skupię się na "ogólnym" brzmieniu iFi, bo te, jako takie, jest dość charakterystyczne i niepodrabialne. Uwaga! Dużą odmianę dźwięku przynosi jedynie aktywny upsampling DSD (wyższa płynność brzmienia, skrajnie analogowy dźwięk, wręcz "lejący się"). 

Najprecyzyjniej by nazwać brzmienie iDSD jako wielopoziomowe, gdzie najważniejszą rolę gra podział analogiczny jak w przypadku konstrukcji aromatów perfum lub trunków, czyli nuty głowy, serca i bazy. I taka analogia w tym przypadku jest bardzo trafna. Pierwsze skrzypce (nuty głowy) gra tu znakomita równowaga tonalna podparta substancją dźwięku, w której zawarta jest bardzo duża ilość informacji - można napisać, że fizycznie słychać "dużo dźwięku". To dźwięk wysokiej klasy - obfity i rozciągnięty, lecz zdyscyplinowany i elegancki. Zaraz potem można wyczuć "nuty serca" - to niesamowita precyzja określania zjawisk dźwiękowych. Idealne ich lokowanie w czasie i przestrzeni. Ale również piękne ich dookreślanie wybujałą plastycznością i niejako ultra-precyzyjnością. Przy czym nie ma tu żadnych przykrych zabarwień czy ostrości; pomimo silnego przekazu, brak tu wyczuwalnych natarczywości lub szorstkości. Można to nazwać miękkością brzmienia, ale to nie będzie precyzyjne określenie, bo zmiękczenia jako takiego tutaj nie ma. Bardziej dokładnym określeniem byłoby "ułagodzenie" lub "zneutralizowanie".

Natomiast twardą podstawę brzmienia iFi (czyli tzw. nuty bazy, idąc dalej perfumową nomenklaturą) stanowi nie wspomniana obfitość dźwięku, jego przestrzenność i plastyczność, a inny parametr. To barwa. Pro iDSD ma nieczęstą umiejętność najpierw ujawniania a potem prezentowania całej okazałej i zróżnicowanej głębi barw nagrań. To atrybut zaawansowanego sprzętu high-fidelity. A w zasadzie high-endu. Zaś iFi odkrywa oraz pokazuje barwę instrumentów i głosów ludzkich w sposób wręcz doskonały - polichromatyczny, organiczny i doświetlony. To bogactwo kolorów i faktur - nagrania brzmią w sposób wysycony, wyraziście i namacalnie. Np. fortepian zyskuje pełną paletę kolorów - gra tonalnie i żywo. Czytelnie i przejrzyście. Ekspresyjnie do sześcianu (dodatkowych rumieńców dostarcza tryb Tube i Tube+ pracy przetwornika).


Na najnowszym albumie Bruce'a Springsteena "Western Stars" (FLAC 16 bit/41,1 kHz, Columbia - 2019 r.), który nie jest przecież najlepiej zrealizowany dźwiękowo, daje się słyszeć pełna harmonia i współistnienie tonalne całego zespołu licznych muzyków. Muzyka podawana jest żywiołowo, precyzyjnie i plastycznie. Bezpośrednio i namacalnie. Z odczuwalnymi niuansami i lekką płynnością. Wokal Bruce'a brzmi charyzmatycznie - mocno i autorytatywnie, ale jednocześnie również subtelnie i przejrzyście. Towarzysząca artyście rozbudowana orkiestra, a poprawniej - armia smyczków i dęciaków, odczuwalna jest potężnie, jak i jest przekonująco dookolna. Przestrzeń jest wyraźnie zaznaczona, wyczuwalna jednoznacznie i bezwarunkowo; choć dalsze plany są nieco rozmyte i zamazane, co jest naturalną pochodną technicznego zapisu albumu. To dość nonszalancka produkcja - rockowa, można napisać. Ale słucha się tego lekko i przyjemnie.


Przechodząc do audiofilskiej realizacji. Płyta barcelońskiej wokalistki i trębaczki Andrea'i Motis "Do Outro Lado Do Azul" (MQA 24 bit/96 kHz, Verve 2019 r.) to przykład doskonałej produkcji studyjnej. Mistrzowska gra na trąbce panny Motis zachwyca delikatnością i wyrazistością. Czy to w pogodnych smooth-jazzowych frazach czy w bardziej skomplikowanych wybiegach improwizacyjnych trąbka brzmi żarliwie i mocno, ma głębię i blaszaną barwę. Słychać liczne niuanse i świst powietrza. Jest całkowicie akustyczna. Z kolei głos Andrea'i pełen jest melodyjności i wyczucia stylu. Ukazywany jest blisko i precyzyjnie. Kiedy trzeba oszczędnie i subtelnie, ale potrafi też uderzyć żarem i intensywnym kolorytem. Kiedy album z formatu MQA przetransferować na DSD1024 (czyli DSD Studio Grade) daje się odczuć delikatne podbicie dynamiki, ale również wyższy stopień nasycenia analogową płynnością i lepszy poziom ogólnej jednorodności brzmienia (czyli homogeniczności przy zachowaniu pełnej rozdzielczości). 


Na koniec trochę melodyjnej synth-popowej elektroniki. Album Tame Impala "Currents" (MQA 24 bit/88,2 kHz, Universal 2015 r.). Świeże frazy gęstych syntezatorów brzmią niczym ciepły, acz odżywczy balsam. IFi doskonale porusza się i podróżuje po zawiłych ambientowych pejzażach oraz subtelnych bitach całej płyty australijskiego twórcy (Tame Impala to jednoosobowy projekt multi-instrumentalisty Kevina Parkera). DAC czaruje bogato zarysowaną barwą, świetną rytmiką oraz zaawansowaną architekturą sekwencji tonalną - głębią, szerokością, rozciągnięciem. Wyrafinowaną plastyką i przestrzennością. Wszystko tu brzmi elegancko, zgrabnie, ze smakiem. Jest wycyzelowane, dopieszczone w każdym calu. Świetne jest także uderzenie syntetycznego basu - mocne i wielopoziomowe. Emocjonalne.

Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić, to czasami do zbytniej tendencji iFi do zaokrąglania nut w trybie Tube i Tube+. Bywa wręcz nieznośna - szczególnie w połączeniu Pro iDSD ze wzmacniaczami lampowymi - rozwiązaniem tej sytuacji jest wybór trybu pracy przetwornika c/a iFi stricte tranzystorowego, czyli Solid-State. Wówczas lampy iFi i wzmacniacza lampowego pozbawiane są efektu addycyjnego. Nie nakładają się na siebie. Nie interferują.

Jak Czytelnik zauważył, w ogóle nie opisywałem iFi Pro iDSD jako wzmacniacza słuchawkowego. Uczynię to przy niebawem planowanej recenzji słuchawek Fostex TH-909. Napiszę jedynie, że iFi ma zainstalowany wysokiej jakości wzmacniacz słuchawkowy jakością nieomal dorównujący DACowi. 

Konkluzja
iFi Pro DSD to bardzo innowacyjne urządzenie - naszpikowane high-endową elektroniką, multi-funkcyjne i potrafiące robić "cuda" z dźwiękiem. Jednocześnie zaopatrzone jest w staroświeckie lampy elektronowe NOS General Electric 5670, co jest niejako mariażem old-skool'u z XXI wiekiem. Sekwencje dostępnych rozmaitych filtrów cyfrowych, trybów pracy urządzenia, możliwości regulacji i upsamplingu, przyjmowania formatu MQA przyprawiają o prawdziwy zawrót głowy. Jednocześnie ogólne brzmienie urządzenia można określić jako wspaniale plastyczne, bardzo rozdzielcze i organiczne - na wskroś analogowe. Brawo, brawo, brawo!

Cena w Polsce - 11 900 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Primare I35 Prisma (test TU), Taga Harmony HTA-2500B (test TU), Yaqin MS-90B, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Unison Research Max Mini, Xavian Jolly, Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Studio 16 Hertz Canto Grand New (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Primare CD35 Prisma (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), Musical Fidelity M6s DAC, Chord Hugo TT 2, Questyle CMA Twelve Standard (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3.
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH-909, Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwa sieciowa: Solid Core Audio Power Supply (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).