Trzy powyższe zdjęcia z japońskiej strony Pioneer, na którą warto zajrzeć
Wstęp
Tytuł niniejszego tekstu brzmi „Wzmacniacz zintegrowany Pioneer
A-70DA”, ale od razu warto dopowiedzieć, że jest
to nazwa niepełna. Albowiem A-70DA ma na pokładzie zainstalowany także
pełnoprawny przetwornik cyfrowo-analogowy – i to nie byle jaki, bo ESS
SABRE ES9016S dzięki czemu przetwarza nawet sygnały o najwyższej rozdzielczości
takie jak Quad DSD do 11,2 MHz i pliki PCM w formacie WAV lub FLAC do 384 kHz i
32 bitów. Jest wyposażony również w zaawansowany wzmacniacz słuchawkowy. Warto
podkreślić, że DAC i wzmacniacz słuchawkowy zamontowane w Pioneer A-70DA bazują
na znakomitej konstrukcji Pioneer U-05 (czytaj recenzję TUTAJ), co jest niezłą rekomendacją. Ponadto sprzęt jest
wyposażony w przedwzmacniacz gramofonowy i to zarówno dla wkładek typu MM, jak
i MC. Takie to z tego Pioneera wszechstronne i interdyscyplinarne urządzenie.
Bardzo cieszy, że ta japońska firma po latach koncentrowania
się głównie na segmencie tzw. kina domowego, ponownie powróciła do
pełnoprawnego stereo hi-fi (zobacz TUTAJ).
Pioneer bardzo zainwestował w konstrukcje nowych wzmacniaczy, odtwarzaczy
sieciowych, SACD, DAC, ale także w takie komponenty jak słuchawki, czy
przenośne odtwarzacze stereo. Ale tymi sprzętami zajmę się innym razem.
Pioneer A-70DA pojawiał się na rynku jakiś miesiąc temu. Na
początku grudnia przyjechał do mnie na testy prosto od polskiego dystrybutora
marki – firmy DSV z Gdyni. Dziś, ostatniego dnia roku 2015, publikuję recenzję.
Wrażenie ogólne i budowa
Pioneer A-70DA po wyjęciu z kartonu prezentuje się lepiej
niż bardzo dobrze, bo pierwszorzędnie. Kapitalne wrażenie wywiera aluminiowy, anodowany
na czarno, czołowy panel urządzenia - estetyczny i z logicznie umieszczonymi
pokrętłami, przyciskami i diodami. Prawdziwie japońska robota z lekkim
nawiązaniem do stylu vintage. Na froncie dominuje duża metalowa gałka
wzmocnienia. Po boku ma spore nacięcie, które informuje o poziomie głośności.
Oprócz niej, po dwóch stronach, umieszczono cztery kolejne gałki, lecz już
znacznie mniejsze. Trzy po lewej stronie służą do regulacji basów, sopranów i
balansu, a samotna po prawej stronie to selektor źródeł. Nad nią umieszczono (w
dwóch rzędach) dziewięć niebieskich diod. Górny rząd sześciu diod sygnalizuje
aktywne wejście analogowe, a dolne trzy – cyfrowe (optyczne, elektryczne i
USB). Doprawdy, bogactwo wejść jest fantastyczne.
Wracając do przedniego panelu. Oprócz pokręteł, znajdują się
na nim też liczne przyciski. Dwa z nich (na górze) to wybór sekcji kolumn (A, B
lub A+B), a trzeci obok służy do aktywacji funkcji loudness. Kolejne przyciski
to uruchamianie trybu Direct, przyciszenia, aktywacja końcówek mocy (i
wyłączenie sekcji przedwzmacniacza) oraz wybór rodzaju przedwzmacniacza
gramofonowego – MM lub MC. Wszystkie przyciski po wciśnięciu zapalają
niebieskie diody umieszczone w ich korpusach (oprócz przełącznika MM/MC). Na
lewym boku zamontowano przycisk sieciowy. Kiedy Pioneer gra – dioda przycisku
świeci się na niebiesko, po wyłączeniu – na czerwono. Co ciekawe, po kilkunastu
minutach braku sygnału doprowadzanego do A-70DA, sprzęt wyłącza się automatycznie.
Na froncie zamontowano także pełnowymiarowe wyjście słuchawkowe 6,3 mm.
W zestawie znajduje się pilot zdalnego sterowania. Służy do
obsługi wszystkich funkcji A-70DA, a także firmowego odtwarzacza SACD,
sieciowego i być może innych urządzeń Pioneer. Pilot ma bardzo wydłużony
kształt, górna pokrywa wykonana jest z aluminium anodowanego na czarno
(podobnie jak przyciski głośności). Pozostałe części to czarne tworzywo
sztuczne (dolna część pilota i pozostałe przyciski).
Z tyłu umieszczono
podwójne, solidne terminale głośnikowe o jakości wręcz ekskluzywnej. To duże
złocone, metalowe terminale dodatkowo zaślepione plastikowymi wkładkami. Po
lewej stronie umieszczono sekcję gniazd wejściowych i wyjściowych pogrupowane w
kilka grup. Są też symetryczne XLR dodatkowo z przełącznikiem fazy. Skrajny
lewy bok zajmuje para gniazd RCA wejścia do przedwzmacniacza gramofonowego
MM/MC. Mają zamontowane eleganckie zaślepki. Wyboru trybu MM/MC dokonuje się z poziomu
panelu frontowego (tamże znajduje się specjalny przycisk). Pod gniazdami
gramofonowymi umieszczono zacisk uziemienia. Po przeciwległej stronie znajduje
się gniazdo sieciowe IEC (z dwoma bolcami) i dwa gniazda mini-jack do służące
do integracji sprzętu z innymi firmowymi.
Na firmowej stronie tak można przeczytać o Pioneer A-70DA:
"Składające się z trzech części, dwuwarstwowe chassis skutecznie ekranuje zasilacz, wzmacniacz wstępny i stopień mocy i zapobiega wzajemnym zakłóceniom. Wzmacniacz wstępny w pełnym układzie symetrycznym oraz symetryczne wejścia Neutrik-XLR osiągają najwyższy możliwy odstęp od zakłóceń. Połączenia XLR są standardem w technice studyjnej i są o wiele mniej podatne na zakłócenia wszelkiego typu.
"Składające się z trzech części, dwuwarstwowe chassis skutecznie ekranuje zasilacz, wzmacniacz wstępny i stopień mocy i zapobiega wzajemnym zakłóceniom. Wzmacniacz wstępny w pełnym układzie symetrycznym oraz symetryczne wejścia Neutrik-XLR osiągają najwyższy możliwy odstęp od zakłóceń. Połączenia XLR są standardem w technice studyjnej i są o wiele mniej podatne na zakłócenia wszelkiego typu.
Ważący ponad 17 kilogramów A-70DA to nie tylko masa, ale
przede wszystkim klasa: oddzielne transformatory sieciowe dla sektorów stopnia
wejściowego i wyjściowego dają nie tylko wagę, ale i optymalne warunki pracy
bez zakłóceń dla układów scalonych audio – szczególnie gdy, jak w tym
przypadku, są one pojedynczo zalane i osłonięte. W przypadku A-70DA opłaca się
to podwójnie, gdyż jego stopień wejściowy jest w całości symetryczny. Do
symetrycznego wejścia XLR wbudowano nawet oddzielną regulację głośności
minimalizującą straty. Dzięki wejściom cyfrowym, A-70DA jest przystosowany do
wszystkich nowoczesnych formatów muzycznych. Za pośrednictwem USB obsługiwane
są także formaty o najwyższych rozdzielczościach, jak Quad-DSD (11,2 MHz) lub
PCM z 384 kHz i 32bit. Odpowiednikiem tych wysokich rozdzielczości w świecie
analogowym są ekskluzywne adaptery MC, które dzięki przełączalnemu elementowi
gramofonowemu zaopatrują urządzenie z taką samą precyzją, co rozpowszechnione
systemy MM.
Sam wzmacniacz jest konstrukcją symetryczną MOSFET klasy D;
dysponuje mocą 2 x 90 W (20 Hz-20 kHz, THD > 0.5 %, 4 Ohm) i 2 x 65 W (20
Hz-20 kHz, THD > 0.5 %, 8 Ohm)”.
Pioneer A-70DA w czarnej wersji
Więcej niż solidna obudowa
Aluminiowy panel frontowy anodowany na czarno
Pioneer to także niezły wzmacniacz słuchawkowy; tu słuchawki Oppo PM-3
Po lewej stronie - od góry: wzmacniacz Fezz Audio Siver Luna, Audia Flight FL Three S, Dayens Ecstasy III i Cayin CS-55A
Porównanie z DACiem Audio Analogue Vivace
Odsłuchy z gramofonu Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black
Na górze przedwzmacniacz gramofonowy Egg-Shell Prestige PS5
Kilka ujęć systemu odsłuchowego
Wrażenia dźwiękowe
Do Pioneer A-70DA przyłączałem cztery pary kolumn: podłogowe
AudioSolutions Overture O203F, Pylon Diamond 25 i Vienna Acoustics Mozart Grand
oraz podstawkowe Studio 16 Hertz Canto Three SE. Wzmacniacze porównawcze to
tranzystorowe Hegel H160, Audia Flight FL Three S, Dayens Ecstasy III oraz
lampowe Cayin CS-55A oraz Fezz Audio Silver Luna. Przewody to Perkune
Audiophile Cables oraz dodatkowo sieciowe Vein Audio Indigo na zmianę z KBL Sound Fluid.
Gramofony to Clearaudio z wkładką MC Goldring Legacy i Notthingham Analogue
Horizon z MM Ortofon 2M Black. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna
jest na końcu niniejszego tekstu.
Niekiedy można przeczytać w periodykach audio, że istnieje
coś takiego jak narodowa „szkoła dźwięku”. Można wyróżnić tzw. brytyjską,
amerykańską, francuską lub japońską szkołę dźwięku (i kilka innych). Na
przykład brytyjska opisywana jest jako posiadająca rozbudowaną średnicę, z
mocnym energetycznym basem oraz lekkim ociepleniem; amerykańska to przede
wszystkim energia i spektakularność, czyli „ściana dźwięku”, zaś japońska to
preferowanie naturalności, czystości i klarowności dźwięku podparte wysoką
selektywnością. Owszem, to duże uproszczenie i pewien skrót logiczny, sporo
audiofilów nie godzi się na takie podziały, ale moim zdaniem ziarno prawdy w
takim opisie jest. Tak, czy inaczej, Pioneer budując model A-70DA niewątpliwie
dobrze wpisał się w powyższą klasyfikację. Albowiem opisywany wzmacniacz przede
wszystkim stawia właśnie na typowo japońskie cechy jak: transparentność i neutralność
grania, ponadprzeciętna detaliczność i wysoka rozdzielczość, podbudowane dużą
masywnością oraz namacalnością brzmienia. Z całą odpowiedzialnością mogę
napisać, że w analogicznej stylistyce dźwięku lokują się także japońskie firmy typu
Accuphase, czy Luxman. To podobna bezpośredniość i szybkość przekazu, wyborna
krystaliczność i dźwięczność plus naturalna fizjologiczność, lecz bez oznak
agresji czy śladów nadpobudliwości. Wyłącznie elegancka neutralność i gładkość - nasycenie i
spójność.
Pioneer A-70DA dysponuje i zarządza dużą dynamiką i energią,
buduje realny spektakl muzyczny bez symptomów zmęczenia i zadyszki sprzętu; nawet
bardzo głośne partie muzyczne gra równo i czysto - na wysokich obrotach, lecz
wciąż naturalnie i harmonijnie. Wzmacniacz zapewnia stu procentowe poczucie
mocy i temperamentu, werwy i entuzjazmu. Co ważne, A-70DA pomimo, że ma bardzo
ekspansywny charakter brzmienia (włączając w to selektywne soprany), to nie
faworyzuje żadnego z pasm – basy są silne i sprężyste, pięknie elastyczne i
nisko schodzące; wysokie są doświetlone i wyraziste, ale nie prześwietlone i nie
wyostrzone; z kolei średnica jest dogęszczona i plastyczna, aczkolwiek
proporcjonalna i autentyczna. Instrumenty rozmieszczone są przestrzennie i
szeroko, panorama stereo jest kapitalnie rozciągnięta, a głębia – namacalna i
daleka. Scena maluje się trójwymiarową gamą dźwięków – barwnych i soczystych. Wybrzmienia
odbierane są jako rzeczywiste, otrzymują sowite wypełnienie, a nuty sporą
dźwięczność (długą i kolorową). Ogólny przekaz należy nazwać jako wierny i
rasowy, stricte bezpretensjonalny. To zaawansowany dźwięk w stylu wyższej klasy
hi-fi. Super!
A teraz kilka słów o wewnętrznym DACu. Przypomnę, że konwerter
c/a na kości SABRE ES9016S ma rozdzielczość Quad DSD do 11,2 MHz, a pliki PCM
odczytuje w formacie WAV lub FLAC do 384 kHz i 32 bitów. To jest bardzo dobry
wynik - wręcz wybitny, jak na urządzenie, które jest przecież wbudowane we
wzmacniacz w cenie kształtującej się znacznie poniżej 10 000 PLN. Nie
napiszę, że DAC cyzeluje każdy szczegół, obrabia go jak sprzęt znacznie
droższy, czy ujawnia wszelkie niuanse nagrań, bo to nie ta klasa przetwornika.
Niemniej jednak wbudowany konwerter naprawdę nie ma się czego wstydzić – jest
wystarczająco selektywny, by pokazać różnicowanie poszczególnych skrzypiec
ansamblu Boston Baroque („Monteverdi: Il ritorno d'Ulisse in patria”) lub strun kontrabasu Jeremy
Browna (Claire Martin „Time & Place”) na plikach 24 bit/192 kHz z kolekcji Linn
Records. Magiczny wokal Clarie Martin jawił się jako pełny i zróżnicowany,
barwny i emocjonalny, a równolegle jako pierwszorzędnie osadzony na scenie
pośród solidnego instrumentalnego tła. Czar i zmysłowość głosu zostały ukazane
prawidłowo, a towarzyszący muzycy – precyzyjnie i autentycznie. Harmonijnie. Z
kolei wspomniana orkiestra Boston Baroque otrzymała nie tylko odpowiednią dozę
dynamiki i detaliczności, ale również skoordynowanie, dyscyplinę oraz optymalną
konsystencję tonalną. Być może nie było niezwykle rozbudowanej przestrzeni, lecz
na pewno DAC potrafił roztoczyć specyficzną i wielopłaszczyznową aurę dźwięków
instrumentów barokowej orkiestry. Przetwornik c/a wydobył wysoką precyzję
nagrań pod względem barwy i odwzorowania muzycznego.
I na koniec parę zdań o przedwzmacniaczu gramofonowym. Jak wiadomo, testowany egzemplarz Pioneer ma
zainstalowane phono dla obu typów wkładek, czyli MM i MC, co jest dość sporym
ewenementem, bowiem zdecydowana większość producentów jeżeli już montuje przedwzmacniacz,
to jedynie dla MM. Wersja MC jest po prostu droższa. Przetestowałem wejście MM
przy użyciu wkładki Ortofon 2M Black (koszt około 2 000 PLN) oraz MC z
Goldring Legacy (około 4 000 PLN). Przedwzmacniacze odniesienia to iFi
iPhono, Primare R32 i Egg-Shell Prestige PS5. Gramofon przede wszystkim Notthingham
Analogue Horizon.
Można by spodziewać się w urządzeniu stricte cyfrowym, jakim
przecież jest A-70DA (wzmacniacz D „cyfrowy” i DAC), że sekcja analogowa
przedwzmacniacza gramofonowego będzie potraktowana po macoszemu, a tymczasem
nic z tego! Okazuje się, iż Pioneer współpracuje tak samo dobrze z cyfrowymi
formatami audio o wysokiej rozdzielczości, jak z klasycznymi analogowymi. Krótko
mówiąc, wejście MM jest co najmniej dobre. Dysponuje całkiem niezłą kontrolą
rytmu i basu oraz sporą detalicznością. Balans tonalny wydaje się być bardzo
dobrze wyregulowany, dźwięk jest transparentny i niezabrudzony szumami.
Instrumenty mają dość ostre kontury i solidne wypełnienie. Są poprawnie
określone w przestrzeni. Z kolei wersja MC ma nieco więcej wyrafinowania
niż MM. Przede wszystkim odczuwalna jest wyższa energia i masa dźwięku, jak i
również większe jego zaangażowanie i różnorodność. Zamontowane phono przywodzi
skojarzenia dźwiękowe z solidną, aczkolwiek budżetową konstrukcją typu Pro-Ject
lub Thorens, czyli naprawdę nieźle.
Pioneer A-70DA to nie tylko wyjątkowo rzetelna japońska
konstrukcja wzmacniacza zintegrowanego pracującego w klasie D. To również
pełnoprawny, wysokorozdzielczy DAC odczytujący pliki DSD, a także
przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek typu MM i MC. Całość zamknięta jest w
podwójnej (!) obudowie i dodatkowo składa się z trzech osobnych chassis dla
poszczególnych sekcji. Układ wewnętrzny jest symetryczny (gniazda XLR). Sprzęt
izolowany jest od podłoża masywnymi stopami antywibracyjnymi z mosiądzu. Odczepy
głośnikowe reprezentują standard luksusowy.
Design utrzymany jest w stylistyce
stricte japońskiej – oszczędny panel frontowy z grubego aluminium nawiązujący nieco
do vintage.
Dźwięk proponowany przez wzmacniacz można określić takimi
słowami jak: transparentność i neutralność grania, ponadprzeciętna detaliczność
i wysoka rozdzielczość, podbudowane dużą masywnością oraz namacalnością
brzmienia. To piękny i rasowy dźwięk w stricte japońskiej stylistyce.
Plastyczny i wierny.
Wartością dodaną A-70DA jest obecność zaawansowanego DACa z
funkcją odczytu DSD oraz niezłego przedwzmacniacza gramofonowego MM i MC.
Moim zdaniem, Pionneer A-70DA to urządzenie, które w swojej
cenie oferuje bardzo, bardzo dużo - wyznacza wysoki pułap, który będzie bardzo
trudno przebić konkurencji. Znakomita relacja jakość/cena. Jestem pod olbrzymim
wrażeniem wysokich umiejętności japońskich konstruktorów i inżynierów z Pioneer
Corporation.
Cena w Polsce – około 6 500 PLN.
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Fezz Audio Silver Luna (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Dayens Ecstasy III (test TU), Audio Analogue Fortissimo (test TU) i Taga Harmony HTA-700B (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Polk Audio RTi A7 (test TU), AudioSolutions Overture O203F (test TU), Zingali Zero Bookshelf (test TU), Zingali Client Nano + Sub, Guru Audio Junior (test TU), Taga Harmony Platinium One (test TU) i Studio 16 Hertz Canto Three SE (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, odtwarzacz CD/DAC Audio Analogue Fortissimo, DAC Audio Analogue Vivace i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black.
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Primare R32 (test TU), Egg-Shell Prestige PS5 i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C6, Cayin C6 DAC (test TU), Divaldi AMP-01 (test TU) i Taga Harmony HTA-700B (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający, przewody głośnikowe i interkonekty RCA Perkune Audiophile Cables. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU), Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU) i Taga Harmony Platinium-18 (test TU).
Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods.