czwartek, 31 marca 2016

Słuchawki Final Sonorous II - zapowiedź testu

Dzisiaj odebrałem paczkę ze słuchawkami Final Sonorous II. To podstawowy model linii Sonorus japońskiej marki Final Audio, do niedawna znanej pod nazwą Final Audio Design. W zeszłym roku doszło w firmie S'NEXT (właściciel brandu Final Audio) do zmian własnościowych, przywrócono wcześniejszą nazwę Final Audio. A zamiast modeli Pandora Hope IV i Pandora Hope VI pojawiły się Sonorous IV i Sonorous VI. W ubiegłym roku zaprezentowano dwa referencyjne - Sonorous VIII i Sonorous X, zaś w zeszłym miesiącu zadebiutowały podstawowe Sonorous II i Sonorous III.

W Sonorous II zastosowano tak samo skonstruowane 50 mm przetworniki jak w flagowych Sonorous X. Producent określa brzmienie modelu II jako bogate w szczegóły, z wyraźną górą. Model flagowy Sonorous X wyposażony jest w przetwornik połączony z przednią płytą czego efektem jest wyciszenie rezonansów oraz klarowne brzmienie. Tą samą budową odznaczają się również słuchawki Sonorous II a tytanowa membrana  wyzwala zharmonizowane dźwięki o wysokiej rozdzielczości.

Zapraszam do lektury testu gdzieś w połowie kwietnia.








Po lewej - Final Sonorous II; po prawej - Final Audio Design Pandora Hope VI, obecnie zwane prościej jako Final Sonorous VI

środa, 30 marca 2016

Słuchawki Pioneer SE-MHR5 - zapowiedź testu

Zdjęcie ze strony Pioneer


Kilka dni temu, przy okazji anonsu testu referencyjnych słuchawek Pioneer SE-Master1 (czytaj TUTAJ), jakoś tak mimochodem zapowiedziałem też słuchawki Pioneer SE-MHR5, które są od nich 10 razy tańsze (11 000 PLN vs. 1 100 PLN). Jednak, jak sądzę, należy im się zupełnie osobna zapowiedź tak, aby nie zostały nieopatrznie przyciemnione w jaskrawym świetle topowych konstrukcji Pioneer. Tym bardziej, że po ich bliższych oględzinach i odsłuchach uznałem, iż SE-MHR5 są wyjątkowo interesującymi słuchawkami zasługującymi na zdecydowanie szerszą monografię. A przecież właśnie trwa ich oficjalna premiera polska i europejska.

Co ciekawe, słuchawki są wyposażone w dwa przewody, w tym jeden zbalansowany z czteroczęściowym wtykiem 2,5 mm (typu mikro-jack). Zaś niedawno testowałem japoński adapter słuchawkowy Olasonic Nano NA-BH1 (czytaj test TUTAJ) i wówczas ubolewałem, że akurat nie mam na stanie słuchawek z przewodem zbalansowanym zakończonym wtykiem mikro 2,5 mm. A tu proszę, Japończycy z Pioneer podążają za zapotrzebowaniem audiofilów!

Jak można przeczytać TUTAJ na stronie Pioneer Polska:
„Słuchawki SE-MHR5 łączą stylowe wykończenie z wysoką jakością brzmienia i komfortem przechowywania. Składany mechanizm oraz torba transportowa sprawiają, że możesz je zabrać w każdą podróż, a zamknięta konstrukcja zapewnia doskonałą izolację dźwięku.
Słuchawki wyposażone są w 40-milimetrowe przetworniki, zapewniające szerokie pasmo przenoszenia w zakresie od 7 kH do 50 kHz. Dzięki temu osiągnięto głębokie i dynamiczne brzmienie basów oraz krystalicznie czystą reprodukcję wyższych tonów. Audiofilski charakter słuchawek podkreśla także zbalansowany przewód, który znajdziemy w zestawie oprócz tradycyjnego przewodu.

Pałąk oraz nauszniki słuchawek SE-MHR5 zostały wyposażone w subtelne poduszki pokryte sztuczną skórą. Ten miękki materiał sprawia, że noszenie słuchawek jest komfortowe - nawet przy dłuższej podróży".

Specyfikacja
Typ: Nauszne słuchawki zamknięte
Pasmo przenoszenia: 7 – 50 000 Hz
Impedancja: 45 Ω
Maks. moc wejściowa: 1000 mW
Skuteczność: 102 dB
Wymiary przetwornika: 40 mm
Wtyk: Φ 3.5 mm 4P stereo mini-wtyk (pozłacany)
Przewód: 1.2 m (OFC Litz)
Składana konstrukcja
Masa bez przewodu: 240 g
Akcesoria w zestawie:
Zbalansowany przewód 1.2 m φ 2.5 4P
Torba transportowa

Zapraszam do lektury testu w pierwszych dniach kwietnia.





niedziela, 27 marca 2016

Mario Biondi „Beyond” (Columbia/Sony Music - 2015 r.) – 2 x LP 180 g.

Mario Biondi z zespołem podczas koncertu w Trafostacji Sztuki w Szczecinie; 8 marca br.

Autograf Biondiego na moim winylu "Sun", czyli poprzedniej płycie artysty



Bezpośrednim impulsem do napisania tego krótkiego tekstu był koncert Mario Biondiego w ramach Szczecin Jazz Festival w Trafostacji Sztuki w Szczecinie zorganizowany i poprowadzony przez Marka Niedźwieckiego z radiowej Trójki. Miało to miejsce 8 marca, koncert był rewelacyjny, zaś zaraz potem zamówiłem tytułowy winyl w internetowym sklepie. Płyta dopiero co doszła, więc skrobię parę słów.

Mario Biondi nie jest zbytnio popularny w Polsce, moim zdaniem niesłusznie. Bowiem ten włoski artysta dysponuje nieprzeciętnym głosem, głębokim barytonem o barwie przypominającej takich wielkich wokalistów jak Barry White, Isaac Hayes, czy Johnny Hartman. Urodził się jako Mario Ranno, w Katanii na włoskiej Sycylii w 1971 roku. Początkowo, jako dziecko, śpiewał w chórach kościelnych, a potem w charakterze wokalisty sesyjnego dla niszowych wytwórni. Ciągle doskonalił swój głos. Został zauważony przez redaktora muzycznego stacji BBC1 Normana Jay'a za przyczyną singla „This Is What You Are” wydanego w …Japonii. Pierwszą solową płytę Mario nagrał dość późno, bo dopiero w 2006 roku, czyli w wieku 35 lat. Debiutancki album "Handful of Soul" nagrany z tradycyjnym jazzowym combo, wydany przez wytwórnię Schema Records, okazał się dużym sukcesem, szybko pokrył się poczwórną platyną we Włoszech. Potem przyszła pora na kilka różnych płyt, w tym wysoko ocenianą „If” (trzy platyny). Kolejnym etapem, już stricte międzynarodowym, była współpraca z soulowo/acid-jazzową grupą Incognito prowadzoną przez Jeana-Paula 'Bluey' Maunicka. Zaowocowała albumem „Sun” wydanym w 2013 roku. W sesji nagraniowej wzięli udział artyści jak Al Jarreau, Chaka Khan, James Taylor oraz wspomniane Incognito. Oczywiście płyta szybko osiągnęła status platynowej we Włoszech i stała się dużym światowym przebojem. Z kolei Biondi zaśpiewał na nowej płycie Incognito.

5 maja 2015 roku nakładem wytwórni Columbia/Sony Music ukazała się najnowsza płyta artysty zatytułowana „Beyond”. Jak pisałem wcześniej, zamówiłem wersję winylową. Warto wiedzieć, że płyty analogowe Biondiego w związku z tym, że tłoczone są w limitowanych, krótkich nakładach, osiągają po czasie spore kwoty na serwisie eBay. Póki co, „Beyond” kosztuje jednak normalne 25 Euro. Album ten reprezentuje poziom nieco poniżej wysokich możliwości Mario (i na tle wcześniejszych dokonań). W zamyśle miała to być płyta inspirowana czarnym soundem Motown, czyli groovem przeplecionym soulem i funkiem. Kilka utworów rzeczywiście trzyma przyzwoity poziom, chociażby te napisane wspólnie z Jeanem-Paulem 'Bluey' Maunickiem z Incognito „Another Kind Of Love” i z Dee Dee Brightwater „All I Want Is You”, czy jeszcze singlowy „Love is the Temple” w ciekawej aranżacji mid-tempo. Pozostałe kawałki wydają się być kalką wcześniejszych dokonań artysty i mogą być po prostu uznane za wtórne. Zaś taneczny „I Chose You” jest dziwnie infantylny, a przez to wręcz drażni. Szkoda, bo generalnie album jest przepięknie wydany, z edytorską starannością, a przede wszystkim nagrany z kapitalnymi aranżacjami i z audiofilską precyzją. I to na dwóch 180 gramowych winylach. Dźwięk płyt jest doskonały, referencyjny w skali hi-fi. Instrumenty brzmią bardzo wyraźnie i przestrzennie, mają masę i strukturę, słychać dużo subtelności i detali. Dęciaki i smyczki zostały nagrane rewelacyjnie.

Tak, czy inaczej, niski i głęboki baryton Biondiego rekompensuje repertuarowe wpadki, albowiem doskonale słychać, że artysta jest w wysokiej formie i brzmi jak sam boski Barry White. Jeżeli ktoś jeszcze nie zna tego włoskiego wokalisty, polecam zacząć odsłuchy od jego wcześniejszych płyt, chociażby jazzowej "Handful of Soul" lub soulowo-funkowej „Sun”. Trochę rozczarowujący „Beyond” proponuję zagorzałym zwolennikom talentu Mario, do których przynależy również piszący te słowa. Czekam na kolejny album włoskiego artysty. I to najlepiej nagrany w całości w jego rodzimym języku.



Włoski winyl na włoskim wzmacniaczu Audio Analogue Puccini Anniversary 











sobota, 26 marca 2016

Zestaw: wzmacniacz sieciowy Denon DRA-100 oraz monitory Q-Acoustics 3020 - zapowiedź testu


Zdjęcia ze strony Horn Distribution


Po wielce przyjemnym kontakcie z funkcjonalnym kompaktowym zestawem hi-fi: wzmacniacz sieciowy i kolumny podstawkowe - Cabasse Stream AMP i Cabasse Surf (czytaj test TUTAJ), przyszła kolej na następny komplet. Myślę, że testowanie takich setów ma duży sens, albowiem wielu melomanów poszukuje sprawdzonych, kompletnych i dobrze grających zestawień. Tym razem zapowiadam duet składający się ze wzmacniacza sieciowego (i równolegle odtwarzacza sieciowego) Denon DRA-100 oraz monitorów Q-Acoustics QA3020, czyli mieszankę japońsko-brytyjską. Sprzęty przyjechały do mnie bezpośrednio z warszawskiej firmy Horn Distribution. To polski (i częściowo europejski) dystrybutor takich marek jak: Denon, Marantz, Q-Acoustics, Audiolab, QED, QUAD, Audio Research, Boston Acoustics, Dali, Wadia i wielu innych.

Jak można przeczytać na firmowej stronie o Denon DRA-100. Wyróżnia się elegancką, aluminiową obudową i dwukolorową obudową. Posiada cyfrowy wzmacniacz o mocy 2 x 70 W wyposażony w unikatową technologię DDFA®, gwarantującą najwyższą jakość oferowanego dźwięku. Zaletą tego układu wyjściowego jest dyskretna konstrukcja wzmacniacza umożliwiająca przesyłanie sygnału o wyższym współczynniku sygnału do szumów i niższym poziomie zakłóceń w porównaniu do konwencjonalnych wzmacniaczy klasy D. Urządzenie posiada praktyczne wyjście pre-out umożliwiające podłączenie subwoofera, dzięki czemu oferowany bass może być jeszcze potężniejszy. Model ten to gwarancja niepowtarzalnych doznań dźwiękowych! Jest to zasługą licznych autorskich innowacji oferowanych przez Denon, w tym m. in. zaawansowanego przetwarzania AL32 czy innowacyjnego rozwiązania Master Clock Design.

Dane techniczne:
- cyfrowy wzmacniacz mocy 70 W z impedancją 4 Ohm dla potężnego i szczegółowego dźwięku
- wbudowane moduły Wi-Fi i Bluetooth z parowaniem NFC
- zaawansowane przetwarzanie AL32 i Master Clock Design
- 2 optyczne i 1 koaksialne cyfrowe oraz 2 analogowe wejścia
- wbudowany AirPlay, obsługa radia internetowego i Spotify Connect (zgodnie z dostępnością)
- port USB na przednim panelu dla podłączenia pamięci masowych i bezpośredniego strumieniowania z zewnętrznych urządzeń
- obsługa plików audio w wysokiej rozdzielczości dzięki sieciowemu strumieniowaniu (DLNA 1.5) i USB
- wysokiej klasy wyjście słuchawkowe z funkcją kontroli impedancji dla zapewnienia kompatybilności z jak największą ilością słuchawek
- wyjście subwoofera
- przejrzysty wyświetlacz OLED
- prosty w obsłudze pilot
- Auto stand-by i niskie zużycie prądu w trybie stand-by (0.3 W)
- kolor czarno/srebrny

Z kolei informacje o monitorach Q-Acoustics QA3020 są raczej dość skromne.
- kolumna głośnikowa podstawkowa
- konstrukcja: 2-drożny system bass reflex
- głośnik niskotonowy: 125 mm
- głośnik wysokotonowy: 25 mm
- zakres częstotliwości: 64 Hz - 22 kHz
- impedancja nominalna: 6 Ω
- impedancja minimalna: 4 Ω
- skuteczność: 88 dB
- rekomendowana moc wejściowa: 25 – 75 W 
- częstotliwość zwrotnicy: 2.9 kHz

Ustawiłem już na biurku powyższe urządzenia, przypiąłem kolumny przewodami głośnikowymi XLO UltraPLUS. Niech sobie trochę spokojnie pograją i wygrzeją się, bo Q-Acoustics QA3020 przyjechały fabrycznie nowe. Prezentuje się ów zestaw bardzo przyjemnie. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni, czyli już w kwietniu.



piątek, 25 marca 2016

Przedwzmacniacz gramofonowy Musical Fidelity MX-VYNL



Wstęp
Najnowszy brytyjski przedwzmacniacz gramofonowy firmy Musical Fidelity, czyli Musical Fidelity MX-VYNL dotarł do mnie dopiero na początku marca, a spodziewałem się go jeszcze na początku stycznia. Niestety, silne światowe zapotrzebowanie na solidnie zbudowany i dobrze wyceniony analogowy produkt zrobiły swoje. Polski dystrybutor Rafko musiał poczekać na dostawę z UK, więc i ja również. Wydawało się, że w audio hi-fi jest spora nadprodukcja i ciasnota, a tu proszę - kolejka i reglamentacja! Od razu więc napiszę, uprzedzając fakty, iż naprawdę warto było czekać te dwa długie miesiące, albowiem MX-VYNL jest REWELACYJNY w swojej cenie. Ale wypada zacząć od początku, czyli tradycyjnego opisu wrażeń ogólnych i budowy.

Przypomnę, że niedawno opisywałem inny produkt serii MX, a mianowicie świetny przetwornik c/a Musical Fidelity MX-DAC (czytaj test TUTAJ).

Wrażenia ogólne i budowa
MX-VYNL przynależy do firmowej serii MX, do której zaliczane są także wspomniany konwerter cyfrowo-analogowy MX-DAC oraz wzmacniacz słuchawkowy MX-HPA. Wszystkie one cechują się zbalansowaną budową wewnętrzną oraz zastosowaniem do konstrukcji obudowy super sztywnego stopu aluminium do zastosowań militarnych, który używany jest również w flagowej serii Nu-Vista.

Nie będzie pewnie dla nikogo zaskoczeniem, jeżeli napiszę, iż przedwzmacniacz zapakowany jest w solidny, biały karton, opatrzony charakterystycznym logo Musical Fidelity, czyli nazwą firmy wpisaną w dwie poziome niebieskie linie. Takie opakowanie jest wręcz tradycyjne dla tego brytyjskiego przedsiębiorstwa. Wewnątrz pudła, w białej gąbkowej formie, stabilnie i bezpiecznie spoczywa MX-VYNL. Tuż obok, w osobnej piankowej przegródce, znajduje się zewnętrzny zasilacz sieciowy 5 V/2 A. W komplecie jest jedynie instrukcja obsługi, nic więcej. Jak można przeczytać na opakowaniu, sprzęt został zaprojektowany w Wielkiej Brytanii, a wyprodukowany na Tajwanie.

Urządzenie prezentuje się fantastycznie, bardzo pozytywne wrażenie wywiera aluminiowa obudowa i front w kolorze świetlistej satyny. Świetnie to wygląda, choć sam design wypada określić jako skromny. Ot, ascetyczny front z jednym pokrętłem, kilka diod i trzy przełączniki. Uczciwie jednak trzeba przyznać, iż zdecydowana liczba przedwzmacniaczy gramofonowych wzornictwo ma, delikatnie mówiąc, nudne. Prosta skrzynka, jakaś dioda na panelu przednim i najczęściej to wszystko. To, co najważniejsze montowane jest zazwyczaj z tyłu. Natomiast Musical Fidelity z tej rutyny wyrywa się nadzwyczaj dobrze. Po pierwsze – ma swój oryginalny styl, a po drugie – ma zadziwiająco sprytnie rozwiązane ustawienia adresowane wkładkom gramofonowym. Na froncie, w wytłoczeniu w kształcie litery X, umieszczono dość dużą aluminiową gałkę, którą dokonuje się regulacji oporności wkładek typu MC (w szerokim zakresie od 10 do 47 000 Ohm) lub pojemność obciążenia wkładek MM (od 50 do 400 pF). W rezultacie kalibracja wkładek jest prosta, płynna i ergonomiczna, bo dokonywana z poziomu frontu (a nie np. od spodu obudowy za pomocą przestawianych zworek). Docenią to szczególnie melomani, którzy używają na zmianę dwa gramofony z różnymi wkładkami. Dotychczasowa ekwilibrystyka stanie się zbędna.

Wracając do panelu frontowego. Po lewej stronie zamontowano w rzędzie trzy przełączniki hebelkowe oraz w ich okolicy trzy diody. Pierwszy od lewej przełącznik odpowiada za włączenie/wyłączenie urządzenia (świeci się jedna z dwóch diod – pomarańczowa w trybie czuwania i niebieska w czasie pracy), drugi umożliwia wybór krzywej korekcji RIAA lub IEC, a trzeci to regulator wzmocnienia (Gain: 0 dB lub + 6 dB). Jest jeszcze osobna niebieska dioda – sygnalizuje aktywne wejście zbalansowane (mini-XLR) przedwzmacniacza, o którym za chwilę. Wszystkich powyższych regulacji można dokonywać w czasie pracy przedwzmacniacza (włączając w to ustawienia impedancji i pojemności wkładek), co umożliwia optymalne dla słuchacza dopasowanie dźwięku odtwarzanego aktualnie winylu.

Tył prezentuje się bardzo bogato i nie mam na myśli wyłącznie wszechobecnego złota, którym powleczono wszystkie styki gniazd, włączając w to zacisk uziemienia (!). W związku z tym, że MX-VYNYL ma w pełni symetryczny tor analogowy, uwagę zwracają gniazda zbalansowane XLR – i to zarówno wyjściowe, jak i wejściowe, co w tym drugim przypadku jest sporym ewenementem (w tej kategorii cenowej). Oprócz gniazd symetrycznych, zamontowano również zwyczajowe dwie pary RCA. To wysokogatunkowe, w pełni złocone gniazda wyglądające jak jubilerska konfekcja audio wzięta prosto z urządzeń referencyjnych. Powyżej nich znajduje się również złocony zacisk uziemienia. Należy zauważyć, że wybór wejścia (zbalansowane vs. niezbalansowane) dokonywany jest suwakiem umieszczonym tuż obok. Tryb wejścia symetrycznego sygnalizowany jest zapaleniem się pomarańczowej diody na panelu frontowym. W związku z tym, bez problemu do MX-VYNL można przyłączyć dwa gramofony. Z kolei dwie pary wyjść (XLR i RCA) mają stale doprowadzany sygnał analogowy z przedwzmacniacza. Umożliwia to równoległe przyłączenie przedwzmacniacza do wzmacniacza dwoma parami przewodów (symetrycznymi i nie symetrycznymi), a przeto dokonywanie odtwarzania żądanego sygnału z odpowiedniego wejścia. Skwapliwie skorzystałem z tej funkcji, albowiem warto mieć pogląd jak brzmi sygnał w pełni zbalansowany w stosunku do nie zbalansowanego. Różnica jest ewidentna, co oczywiście nie oznacza dyskwalifikacji  tego ostatniego.

Pewnego rodzaju stroną ujemną jest (podobnie jak w bliźniaczym Musical Fidelity MX-DAC) fakt, iż do przedwzmacniacza dołączany jest zewnętrzny zasilacz impulsowy i to taki o przeciętnej jakości. Ponadto MX-VYNL ma tylko jedno zwykłe gniazdo zasilania, brak możliwości ewentualnego apgrejdu via gniazdo typu DIN, jak to ma miejsce w wielu innych sprzętach Musical Fidelity. Pozostaje wyłącznie zakup zewnętrznego zasilacza typu ULPS np. firm Tomanek lub TeddyPardo, ale opartego o zwykłe wtyki sieciowe (z tzw. końcówką komputerową), a nie DIN.

Dane techniczne
Zniekształcenia THD MM: < 0.007 %, MC: < 0.01 %
Pasmo przenoszenia: RIAA ± 0.1 dB, IEC ± 0.1 dB
Separacja kanałów MM: 86 dB, MC: 83 dB
Napięcie wejściowe MM XLR: 5 mV / 2.5 mV (do wyboru) maks. 70 mV
Napięcie wejściowe MC XLR: 0.8 mV / 0.4 mV (do wyboru) maks. 12 mV
Stosunek sygnał/szum MM 101 dB
Stosunek sygnał/szum MC 98 dB
Wyjścia 2 x RCA liniowe - 1
Wejścia 2x RCA liniowe - 1
Wyjścia 2 x XLR - 1
Inne złącza - wejście mini XLR
Zużycie prądu < 8 W
Wymiary 5,3 x 22 x 21,5 cm (W x S x G)
Masa 1,9 kg


Przykładny design; obudowa wykonana jest z super sztywnego stopu aluminium dla zastosowań militarnych


Ergonomiczny regulator oporności wkładek MC i pojemności obciążenia wkładek MM; ustawione jest 300 pF dla pojemności wkładki MM Ortofon 2M Black


Po lewej włącznik zasilania

Niebieska dioda "Balanced" świeci się w przypadku aktywnego wejścia zbalansowanego mini-XLR

Regulacja krzywej korekcji IEC/RIAA i poziomu wzmocnienia


Po prawej gniazda XLR, po lewej gniazdo mini-XLR


Gniazda RCA


Galanteryjne gniazda RCA i zacisk uziemienia; całe złocone 

Porównanie z przedwzmacniaczem Trilogy 906

System odsłuchowy; na zewnątrz kolumny Triangle Esprit Antal EZ, wewnątrz - Avcon Avalanche Reference Monitor

Ten sam system odsłuchowy co powyżej, ale wewnątrz stoją kolumny Audiovector Ki 3 Super


Wrażenia dźwiękowe
Do odsłuchów używałem dwa gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką MM Ortofon 2M Black oraz Clearaudio Emotion z wkładką MC Goldring Legacy. Wzmacniacze to przede wszystkim Audio Analalogue Puccini Anniversary, a potem Audia Flight FL Three S. Kolumny to Avcon Avalanche Reference Monitor na zmianę z Triangle Esprit Antal EZ. Okablowanie: komplety XLO UltraPLUS oraz AirTech. Szczególowa lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Na początek uwaga użytkowa. Ponieważ posiadam dwa gramofony z zamontowanymi różnymi wkładkami (MM i MC), podczas testów łatwo mi było dostosowywać ich oporności i pojemności wewnętrzne do przedwzmacniacza za pomocą frontowej gałki. Dlatego ergonomię MX-VYNL określam ma doskonałą. Podobnie rzecz ma się z przełączaniem krzywej korekcji RIAA kontra IEC. Starsze płyty lepiej grają na IEC (w latach 70-tych bowiem wprowadzono korekcję RIAA, gdzie odcięty został najniższy bas, aby wyeliminować potencjalne zakłócenia pochodzące z silnika gramofonu.), tak więc wybór tej opcji również był bezproblemowy z poziomu odpowiedniego przełącznika.

Dobrze znam firmowy dźwięk Musical Fidelity. Na co dzień użytkuję top-loader Musical Fidelity A1 CD-PRO, przez dłuższy czas byłem właścicielem słuchawkowca Musical Fidelity X-Can v.3 oraz przetwornika Musical Fidelity X-DAC, ponadto testowałem kilka innych urządzeń. Od razu więc przyznam się, że firmowy sznyt brzmienia dokładnie trafia w mój gust i oczekiwania. Musical Fidelity celuje w eufoniczną muzykalność, rozbudowaną barwę, wycyzelowane rysunki instrumentów, analogowy powab i soczystość. Dzięki temu dźwięk jest gładki, aksamitny, z dużą dozą uczuciowości, ale równolegle wierny i precyzyjny. Nie inaczej jest z MX-VYNL. 

Przedwzmacniacz oferuje brzmienie esencjalne, głębokie, barwne oraz nasycone, z odczuwalnym przybliżeniem, masą i strukturą tonalną, a także z delikatnym ociepleniem. Jednak ogół dźwięku jest bardzo transparentny, czysty i naturalny. Wiarygodny. Owe „ocieplenie” nie powoduje żadnego spowolnienia, czy zamazania, a przynosi wyłącznie dodatkową plastyczność, kierującą się w stronę brzmienia organicznego i fizjologicznego. To taki piękny i wyszukany sublimat analogowości, czyli sensualizm połączony z bezpośredniością, naturalność przyprawiona homogenią i żywość ozdobiona namacalnością.

MX-VYNL ma rzadko spotykaną umiejętność dopełniania dźwięku, dociążania mniej wyraźnych instrumentów, dodawania nutom masy i substancji, co odbywa się z poszanowaniem naturalności, bez generalnej ingerencji w rzeczywiste brzmienie. Przedwzmacniacz podkreśla immanentne cechy nagrań takie jak barwa, artykulacja i tempo, klarując niskie tony, udźwiękawiając średnicę, otwierając soprany i porządkując panoramę sceny. W tym zjawisku jest coś łagodnego, płynnego, a nawet, nomen omen, humanistycznego, co nadaje muzykalnego polotu i pełnej harmonii. Nie jest to surowe i kliniczne granie typowe dla wielu odtwarzaczy płyt kompaktowych, dźwięk nie jest rysowany technicznie, szorstko, czy laboratoryjnie. Jest w nim miła miękkość i elastyczność, choć nadal w granicach stuprocentowej precyzji, optymalnej selektywności, a także spektakularnej dynamiki i energii. Musical Fidelity umiejętnie łączy żywioły estetycznej barwy, zaawansowanej detaliczności, z mocą i siłą dźwięku. Wydaje się to niemożliwe, a jednak. MX-VYNL to równolegle akcelerator i katalizator analogowego zapisu.

Można by jeszcze dłużej i dokładniej opisywać tytułowy przedwzmacniacz, rozwodzić się nad jego kunsztowną i melodyjną barwą, cmokać nad doskonale różnorodnymi niskimi tonami, plastyczną i koherentną średnicą, galanteryjnymi wysokimi albo świetną, bo szeroką stereofonią, ale, jak sądzę, Czytelnik zorientował się, iż urządzenie to bardzo przypadło do gustu piszącemu te słowa (o czym zawiadamiałem już we wstępie), a przez to trzeźwa i obiektywna ocena jest mu daleka i obca. Owszem, wypadałoby wytknąć opisywanemu phono braki wybujałej detaliczności, nieobecność hektarowej sceny, czy zaawansowania brzmienia typowego dla high-endu, ale po co to czynić? Przecież Musical Fidelity skonstruował bardzo dobrze brzmiące urządzenie, z referencyjnie zszytym dźwiękiem, o rewelacyjnej strukturze i przykładnym balansie tonalnym. A do tego wielofunkcyjne i ergonomiczne i w okazyjnej cenie. I chwała mu za to.  

Konkluzja
Musical Fidelity MX-VYNL to fantastyczny przedwzmacniacz gramofonowy w swojej klasie, a być może nawet i nieco wyższej. Zbudowany w oparciu o w pełni symetryczny tor analogowy, z wieloma wysokogatukowymi wyjściami i wejściami, posiadający zróżnicowane regulacje i funkcje, zamknięty w obudowie z militarnego stopu aluminium. Oferuje brzmienie substancjalne i gęste, wyjątkowo precyzyjne i transparentne, choć równolegle organiczne i fizjologiczne. Ubogacające. To dźwięk, który należy nazwać wyrównanym i harmonijnym, zaawansowanym w wyrazie, atrakcyjnym w ogóle, pięknym w odbiorze. Analogowym do kwadratu. Bezkompromisowa rekomendacja!

Mam wrażenie, że w niedalekiej przyszłości Musical Fidelity MX-VYNL zagości u mnie na stałe jako przedwzmacniacz odniesienia. Referencja i wzorzec w swojej klasie.

Cena w Polsce – 3 995 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audio Analogue Puccini Anniversary (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Avcon Avalanche Reference Monitor (test TU), Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Audiovector Ki 3 Super, AudioSolutions Overture O203F (test TU), Zingali Zero Bookshelf (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Cabasse Surf (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Musical Fidelity MX-DAC (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Asus Pro P43E i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Primare R32 (test TU), Musical Fidelity MX-VYNL, Trilogy 906 (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Audeze LCD-3 (test TU), Meze 99 Classics (test TU), Krüger&Matz Prestige Home, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Audeze Deckard (test TU), Cayin C6 DAC (test TU), Taga Harmony THDA-500T (test TU), Divaldi AMP-01 (test TU) i Olasonic Nano-UA1 (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający, przewody głośnikowe i interkonekty RCA Perkune Audiophile Cables. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU), Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU) i Taga Harmony Platinium-18 (test TU). Seria XLO UltraPLUS.
Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.



czwartek, 24 marca 2016

Słuchawki Pioneer SE-Master1 - zapowiedź testu

Nie lada niespodziankę, tuż przed Wielkanocą, przygotował polski dystrybutor japońskiej marki Pioneer - firma DSV Sp. z o.o. z Gdyni. Bowiem po referencyjnym przenośnym wzmacniaczu/streamerze Pioneer XDP-100R (czytaj zapowiedź testu TUTAJ) przyszła wreszcie kolej na oficjalną prezentację nowych, high-endowych słuchawkek Pioneer. To długo oczekiwane Pioneer SE-Master1 (pobierz broszurę w PDF TUTAJ). Tym samym Pionner powraca do świata najbardziej zaawansowanego słuchawkowego hi-fi, a przecież nieprzerwanie wytwarza słuchawki od 1960 roku.

Jak można dowiedzieć się w materiałach informacyjnych, Pioneer SE-Master1 są wytwarzane ręcznie w Japonii w Tohoku Pioneer Plant (Yamagata Prefecture), czyli w miejscu gdzie produkowane są referencyjne głośniki. Do stworzenia przetworników wykorzystano aluminiową membranę z powłoką ceramiczną (pierwsze takie rozwiązanie zaaplikowane w słuchawkach). Jest ultralekka i supercienka - ma jedynie 25 μm grubości, ale jest niezwykle wytrzymała. W rezultacie dostarcza bardzo precyzyjny i dokładny dźwięk, rozdzielczy we wszystkich pasmach częstotliwości, jednocześnie nie generując niepożądanych zakłóceń i hałasów. Co istotne i nietypowe, słuchawki operują dźwiękiem aż do częstotliwości 85 000 Hz, czyli dwa razy więcej niż minimum stawiane słuchawkom o wysokiej rozdzielczości (40 000 Hz). Większość materiałów zastosowanych do budowy muszli i pałąka wykonano z lekkiego duraluminium, zaś pady wykonane są ze skóry. Użyto specjalnej gumy (o pływającej strukturze) do tłumienia ogniw łączących poszczególne elementy mechaniczne, dzięki czemu uzyskano wzmocnienie sceny dźwiękowej oraz separację lewej i prawej strony brzmienia. Ostatecznego strojenia słuchawek dokonywał dyrektor techniczny londyńskiego AIR Studios, pan Tim Vine-Lott. AIR Studios znane jest na całym świecie z referencyjnych nagrań wielu artystów...

Trzeba wiedzieć, iż słuchawki SE-Master1 będą w Polsce kosztować 11 000 PLN.

Wraz z Pioneer SE-Master1 otrzymałem specjalny (dodatkowy) zbalansowany przewód Pioneer JCA-XLR30M (zobacz TUTAJ), a także inne premierowe słuchawki - Pioneer SE-MHR5 (zobacz TUTAJ). Te ostatnie są dziesięć razy tańsze od tytułowych, bo kosztują 1 100 PLN. 

Póki co, przyłączyłem słuchawki do przenośnego Pioneer XDP-100R i wygrzewam je, albowiem przyleciały fabrycznie nowe prosto z Japonii. Potem mam zamiar odsłuchiwać je ze wzmacniaczami Hegel H160 i Audia Fligth FL Three S. Tak, to wzmacniacze zintegrowane, ale równolegle wyposażone w wysokiej jakości wyjścia słuchawkowe. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.