Polpak

poniedziałek, 29 lipca 2019

Przewody głośnikowe Luna Cables Gris

Oferta kabli Luna Cables

Gotowe przewody głośnikowe (oba powyższe zdjęcia z facebookowej strony Luna Cables)


Wstęp
Nigdy do tej pory na Stereo i Kolorowo nie pojawiały się przewody kanadyjskiej firmy Luna Cables. Niedawno od polskiego dystrybutora Audio Atelier przyjechały do mnie na testy przewody głośnikowe Luna Cables Gris (zobacz TUTAJ). Przedsiębiorstwo Luna Cables mieści się w kanadyjskim Quebecu, w Austin. Choć może nazwa "przedsiębiorstwo" w przypadku Luna Cables to eufemizm. Bardziej trafnym określeniem będzie manufaktura, albowiem mieści się ona w ...starej stodole zaadaptowanej na potrzeby warsztatu kablarskiego. Szefem firmy jest pan Danny Labrecque.

Nie było w powyższej informacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że produkty Luna Cables okazały się być nie lada sensacją w audiofilskim świecie. Zdaje się, że pan Danny posiadł jakąś tajną formułę produkcji high-endowych przewodów w ekonomicznych kwotach. Dany nie stosuje do produkcji swoich kabli żadnej futurystycznej technologii a po prostu mozolnie, wielokrotnie, metodą prób i błędów, wciąż i wciąż je odsłuchuje dopracowując w ten sposób ich ostateczny "dźwięk". Wydaje się to niemożliwe w dzisiejszych ultra-industrialnych i cyfrowo-komputerowych czasach, a jednak słuch człowieka i jego wiedza mają decydujące znaczenie. Mistrzowskie dzieła niekiedy powstają na peryferiach świata, zaś w przypadku Luna Cables jest to wspomniana odludna XIX-wieczna stodoła na obrzeżach Quebecu...

Luna Cables
O tym, że szefem firmy Luna Cables jest pan Danny Labrecque i że mieści się ona w starej stodole w Quebecu - już napisałem. Napisałem także, iż przewody Luna Cables wywołały w świecie audio nie lada sensację, no bo, jak to tak - ktoś bez "kosmicznego" zaplecza technologicznego, polegający wyłącznie na swoim słuchu może wykonywać kapitalnie "grające" kable? Okazuje się, że jak najbardziej może. I to jeszcze jak!

Warto wspomnieć, iż nazwa "Luna Cables" nie pochodzi bezpośrednio od Księżyca (jak by się wydawało), a od ...ćmy księżycowej, która powszechnie występuje w Kanadzie. To ona zdobi logo przedsiębiorstwa, zaś po łacinie owa ćma nazywa się Acitas luna. Zagadka rozwiązana. Nota bene ćma księżycowa prezentuje się niczym przybysz z obcej planety. Bardzo nietypowy nocny motyl. Proszę sprawdzić w Internecie.

W ofercie Luna Cables (zobacz TUTAJ) wyróżnianych jest pięć "kolorowych" serii: podstawowa Gris (czyli szara), średnie Orange i Mauve (pomarańczowa i fiołkowa), wyższa Rouge (czerwona) i referencyjna Noir (czarna). W danych kolorach nazw seryjnych występują oploty konkretnych kabli. Bardzo pomysłowe i systematyczne.

Oprócz "kolorowych" jest też seria PRO skierowana oczywiście na rynek profesjonalny. W każdej z serii dostępne są w zasadzie wszystkie odmiany przewodów tzn. głośnikowe, jumpery, zasilające, interkonekty cyfrowe i analogowe, kable USB. Brak jedynie przewodów optycznych. (Wyjątkiem jest seria referencyjna Noir, gdzie nie ma przewodów zasilających i USB). Dodatkowo w serii Orange można znaleźć urządzenie o nazwie SUT (zobacz TUTAJ). To transformator dla wkładek gramofonowych typu Moving Coil.

Wrażenia ogólne i budowa
Przewody dostarczane są w ekologicznym opakowaniu, bo po prostu w płóciennym woreczku zamykanym na zamek błyskawiczny. Woreczek ma nadrukowane duże czarne logo z ćmą księżycową, zaś u góry ma doszyte uszy. Po wyjęciu z niego kabli z powodzeniem może być używany jako worek na zakupy. To się nazwa recykling!

Same przewody Gris prezentują się dość skromnie, wręcz niepozornie. Ot, szary bawełniany oplot niczym zdjęty z dawnych przewodów telefonicznych albo żelazkowych. Wtyki też nie wyglądają na cud nowoczesnej technologii (to złocone wtyki BFA). Ale w tym jest znacznie głębszy sens. Konstruktor, pan Danny Labrecque, rozmyślnie stosuje tu rozwiązania używane w dawnych przewodach - bawełniane dielektryki, cynowaną miedź przewodów, etc. Wyłącznie naturalne materiały. Danny nazywa to technologią LNCV (Luna Cables Neo-Vintage). To właśnie m.in. miedź powlekana cyną, czyli klasyczny materiał, który można było znaleźć we wszystkich kablach vintage pochodzących z lat 30. i 40. XX wieku. Podobnie jak wspomniany bawełniany dielektryk, tu dodatkowo pokrywany woskiem. Tak mniej więcej wyglądają kable typu NOS np. kultowej firmy Western Electric.

Jak podaje strona Luna Cables: "Przewody Gris składają się z cynowanych miedzianych przewodów Luna Cables Neo-Vintage (LCNV) wybranych ze względu na ich wydajność i trwałość. Do kontroli rezonansu w naszych kablach sygnałowych stosuje się woskowany bawełniany dielektryk. Na przykład kabel zasilający AC zawiera 16 przewodów elektrycznych składających się z 26 żył cynowanej miedzi. Zewnętrzne kurtki wykonane są z bawełny ze względu na doskonałą elastyczność i minimalizujące rezonans właściwości. Kable Gris oferują naturalny, przezroczysty i organiczny dźwięk". Koniec cytatu.

Dla zainteresowanych przywołam polską cenę Luna Cables Gris w dwóch odcinkach po 2,5 m. - to 1 790 PLN, czyli jest to cena równa kanadyjskiej i amerykańskiej. Co także jest sporym ewenementem. Tak tanio jeszcze chyba nie było.


Dostawa kabli z Audio Atelier


To nie worek na zakupy, a opakowanie Luna Cables


Oplot to woskowana bawełna - zupełnie jak w kablach vintage


Przewody Gris, czyli po francusku szare




Spojrzenie na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Przewody Gris 2 x 2,5 m. testowałem przede wszystkim ze wzmacniaczem lampowym Yaqin MS-90B oraz kompletem przedwzmacniacz/końcówka mocy Exposure 3010S2 i głośnikami Unison Research Max Mini oraz Living Voice Auditorium R3. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Na co dzień używam (też kanadyjskie) przewody głośnikowe XLO UltraPLUS U6-10 (czytaj recenzję TUTAJ). To od kilku lat moje ulubione. Wybrane do systemu hi-fi metodą licznych odsłuchowych prób i błędów. Parka kosztuje 3 000 PLN, nie są więc jakoś specjalnie drogie. Ale tytułowe Luna Cables to przecież jeszcze niższy koszt, bo niecałe 1 800 PLN. Pytanie. Czy tak "tanie" kable mogą więc optymalnie zgrać się ze znacznie droższą elektroniką? Głośniki za około 21 000 PLN (Living Voice Auditorium R3) i wzmacniacz za 12 000 PLN ("dzielonka" Exposure 3010S2). Odpowiedź jest bardzo krótka i konkretna - tak, mogą. Przewody Luna Cables Gris są wręcz genialne! To torpedy, nie kable.

Na pierwszy plan odczuć sonorycznych wysuwa się fascynująco gładka muzykalność przekazu. Ale to nie taka "zwykła", a bardzo zaawansowana muzykalność. Z soczystym podkładem, sowitym wypełnieniem i wielowymiarowością, zaprawiona eleganckim powabem analogu i podlana piękną barwą. Tu wszystko jest poukładane, zsynchronizowane i idealnie na swoim miejscu. Nic nie krzyczy, nic nie wystaje, nic nie świeci po oczach (a w zasadzie - po uszach). Ale równolegle jest żywe, obecne i bezpośrednie. Do uszu dochodzi gładko-aksamitny dźwięk o masywnej strukturze i kapitalnym dopełnieniu tonalnym. To, można napisać, brzmienie pierwszorzędnie skonstruowane: całościowo obejmujące kosmos muzyki, eksplikujące ją, zabiegające o harmonię, ale także i o wyraźność oraz obrazowanie przestrzeni (o czym więcej potem).

W brzmieniu kanadyjskich kabli czuć jakby ktoś posmarował specjalnym balsamem poszczególne nuty zmniejszając ich tarcie o siebie i o powierzchnię, ale zwiększając fizyczną przyczepność, uzupełniając wolne przestrzenie pomiędzy nimi, zalepiając dziury dźwiękowe. W rezultacie tego przekaz jawi się jako jednorodny, swobodny, nie napięty. Rozdrobniony na osobne muzyczne frakcje, lecz pierwszorzędnie spojony "w totalu". Kapitalnie wyraźny oraz masywny w odbiorze. Nie wiem jak to zjawisko lepiej opisać, bo nie często zdarza mi się tak nietypowy kabel jak Luna Gris. A on ma naturę dwoistą - rozdrabnia dźwięk na czynniki pierwsze, a jednocześnie wszystkie je konsoliduje, komunikuje, organizuje w jedność, koreluje.

Przewody dbają o przestrzenną prezentację; efekty 3D są przez nie podkreślane, wyostrzane, oswabadzane - i to nie tylko w płaszczyźnie poziomej, ale i w pionowej. Dodają też dużą głębię, klarowną i spektakularną. Wydobywają na wierzch rozmaite smaczki i mikroelementy brzmieniowe, choć Gris nie należą na najbardziej analitycznych. Umieją jednak rozmyślnie pokazać coś, czego przedtem nie było słychać, a co jest bardzo istotne ze względów brzmieniowych. Pomijają przy tym ostrości, kanty i brudy. Umiejętnie je skrywają, lecz nie do końca eliminują (bo to niemożliwe). Pokazują namacalność instrumentów, oddają zaangażowanie emocjonalne wokalistów, przynosząc tym samym bardzo dużą przyjemność odsłuchów. I to pomimo faktu, że nie są do końca ani dokładne, ani całkowicie transparentne, bo równolegle genialnie operują barwą, nadają nasycenie, umuzykalniają cały przekaz.

Mnie w brzmieniu Gris najbardziej ujęła (i przekonała) niepospolita elegancja i wysoka kultura, z jaką traktują one każdy dźwięk prowadzony do kolumn ze wzmacniacza. Pojawia się piękny cyzelunek detali, głębokie nasycenie średnicy, galanteryjne uporządkowanie sceny, niesamowita gładkość i muzykalność, ultra-organiczność, pełna otwartość i niezwykła dźwięczność. To przecież są cechy kabli high-endowych, zaś Luna Cables w swoich kabelkach za niecałe 1 800 PLN właśnie "coś" takiego dostarcza brzmieniu. Niemożliwe? A jednak!

Konkluzja
Można napisać, że to w przewodach głośnikowych jak w soczewce skupiają się najważniejsze cechy brzmieniowe wzmacniacza i kolumn głośnikowych. Dlatego ich optymalny dobór ma fundamentalne znaczenie dla ostatecznego szlifu i polotu dźwięku całego systemu hi-fi. Można długo polerować dźwięk rozmaitymi kablami, wciąż szukać tych najlepszych, w pełni synergicznych. Te eksploracje często kończą się niepowodzeniem lub konstatacją że, aby uzyskać optimum należy "pójść w high-end". Tymczasem istnieją tańsze rozwiązania. Zapewniam, że przewody głośnikowe Luna Cables Gris, choć kosztują stosunkowo niewiele, dostarczają brzmieniu cudowny blask i eufonię. Po prostu umożliwiają swobodnie płynąć czystej muzyce in statu nascendi. To są genialne kable!

Cena w Polsce - 1 790 PLN (za dwa odcinki 2,5 m. zakończone wtykami BFA).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Exposure 3010S2 PRE/AMP, Yaqin MS-90B (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU),  Unison Research Max Mini (test TU), Paradigm Premier F700, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Auralic Aries Mini (test TU), Auralic Vega G1 i Lumin D2.
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Chord Hugo TT 2 (test TU), RME ADI-2 DAC, Questyle CMA Twelve Standard (test TU), Topping DX3 Pro oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


piątek, 26 lipca 2019

Auralic Vega G1 Streaming DAC - zapowiedź testu



Kilka dni temu z warszawskiego MIP Sp. z o.o. otrzymałem do testów premierowy Auralic Vega G1 Streaming DAC (zobacz TUTAJ). To, jak nazwa wskazuje, przetwornik cyfrowo-analogowy z funkcją strumieniowania muzyki. Tak, z funkcją strumieniowania, a nie typowy streamer. Takim urządzeniem serii G1 jest Auralic Aries G1 Streaming Transporter (zobacz TUTAJ). Vega G1 jak najbardziej umie i potrafi streamować, ale nie na tak wysokim poziomie jakościowym jak Auralic G1. Co nie oznacza że Vega G1 nie strumieniuje na przyzwoitym poziomie jakościowym, albowiem nie jest to urządzenie budżetowe. To jest wysokogatunkowe urządzenie streamujące wraz z wbudowanym referencyjnym DACiem.

Podczas testów będę używać Auralic Vega G1 jako "zwykły" streamer, ale także jako DAC dla innych strumieniowców: Auralic Aries Mini oraz Lumin D2. Zapraszam do lektury recenzji za kilkanaście dni, czyli już w sierpniu.

* * *

Jak można przeczytać w materiałach informacyjnych: "Auralic Vega G1 to połączenie przetwornika cyfrowo-analogowego ze skromniej wyposażonym odtwarzaczem strumienowym. Urządzenie wykorzystuje platformę Tesla, tak samo, jak w przypadku droższej serii G2. Platforma daje urządzeniu możliwość łączenia się z zasobami sieciowymi, źródłami bezstratnego strumieniowania internetowego ze źródeł takich jak Spottify, Tidal, Qubuz, czy stacje radia internetowego. Materiał o wysokiej rozdzielczości jest strumieniowany bezpośrednio do układów konwersji CA w G1. Platforma Tesla składa się z procesora Quad-Core Cortex A9 z 1GB pamięci DDR3 oraz 4GB pamięci masowej, co zapewnia duży zapas mocy obliczenowej.

W zeszłym roku AURALiC wprowadził innowacyjną funkcjonalność przetwornika cyfrowo-analogowego, gdzie zasoby platformy Tesla umożliwiają operowanie przychodzącym strumieniem danych w taki sposób, że konwerter CA nie musiał synchronizować się do częstotliwości zegara sygnału przychodzącego. Mógł w zasadzie pracować niezależnie od zegara sygnału wejściowego, dzięki czemu błędy synchronizacji i wynikowy jitter stał się nieznaczący. Ten sposób przetwarzania sygnału znalazł się także w G1.

Do konwersji sygnału Vega G1 wykorzystuje ten sam indywidualnie dostosowany układ DAC, jaki użyto w wersji G2. Znajdziemy w G1 także ten sam, znany z G2, superszybki zegar 72s Femto, który zapewnia taktowanie z najwyższą precyzją. Po stronie analogowej Aries G1 pozostaje wierny pracującym w Klasie A modułom ORFEO. Dostępna jest też możliwość wyboru filtrów cyfrowych.

Wpływ wyższej linii G2 jest też widoczny w innych aspektach. Obudowa Vegi jest wykonana z anodyzowanego na czarno aluminium. G1 posiada ten sam ekran o przekątnej 4 cale i rozdzielczości retina, jaki znajduje się w serii G2.

Na tylnej ściance urządzenia znajdują się wejścia AES/EBU, koncentryczne (S/PDIF), TosLink, high-speed USB oraz dodatkowo port Ethernet do strumieniowania sieciowego. Wyjścia są zarówno w postaci symetrycznej XLR jak i niesymetrycznej RCA.

Auralic Vega G1 wspiera zarówno strumieniowanie jak i konwersję wszystkich dzisiejszych formatów cyfrowego audio, aż do DSD512 oraz PCM w rozdzielczości 32bit/384K. Strumieniowanie poprzez platformę Lightning jest bazą dla funkcjonalności urządzenia, co oznacza, że zaimplementowane są playlisty na urządzeniu, buforowanie w pamięci, odtwarzanie w trybie gapless oraz funkcjonalność multi-room w trybie bit-perfect. Aplikacja sterująca Lightning DS na dla systemu iOS dostarcza wszystkich funkcji zarządzających odtwarzaniem oraz przeglądaniem dostępnej muzyki. Ponadto jest także rozbudowany interfejs administracyjny poprzez przeglądarkę www. Vega G1 wspiera także funkcjonalność Spotify Connect oraz RoonReady. Posiada też funkcję aktualizacji oprogramowania w trybie OTA". Koniec cytatu.













Streamujemy!


Tył urządzenia


Auralic Vega G1 z Auralic Aries Mini

czwartek, 25 lipca 2019

Głośniki podstawkowe Unison Research Max Mini


Trzy zdjęcia Max Mini ze strony Unison Research


Wstęp
Na Stereo i Kolorowo testowałem już kilka sprzętów włoskiej firmy Unison Reseach. Były to wzmacniacze lampowe Unison Research PreludioUnison Research Simply Italy USB oraz Unison Research Sinfonia Anniversary, a także hybrydowy wzmacniacz i taki sam odtwarzacz płyt CD - Unison Research Unico 90 i Unico CD Due. To są kapitalnie zbudowane oraz fenomenalnie grające urządzenia klasy high-fidelity. A do tego charakteryzujące się pięknym włoskim wzornictwem.

Unison Research znana jest głównie z konstruowania wzmacniaczy lampowych (i nie tylko lampowych, bo także hybrydowych). Ale jak się okazuje, w swojej ofercie ma także kilka modeli kolumn głośnikowych (zobacz TUTAJ) - głównie właśnie adresowanych właśnie do wzmacniaczy lampowych (m.in. ze względu na bardzo wysoką skuteczność). Na przykład tytułowe Max Mini mają aż 93 dB efektywności, więc przez wzmacniacze lampowe na pewno są uwielbiane. W sieci można znaleźć opisy ich zestawiania m.in. ze wzmacniaczem Unison Research Simply Italy.

W połowie czerwca br. przedstawiciel dystrybutora EIC Sp. z o.o. dostarczył do mnie do Gdyni premierowe głośniki tubowe Unison Research Max Mini (zobacz TUTAJ), które będą głównymi bohaterkami niniejszego tekstu. Zapraszam.

Wrażenia ogólne i budowa
Kolumny dostarczane są w jednym, dużym kartonie, co nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Każda ze skrzynek ma masę około 15 kg oraz ma dość spore rozmiary (jak na monitory). Pudło z dwójką głośników musi więc być olbrzymie i ciężkie, co nie ułatwia transportu. W mojej ocenie, lepiej by było pakować każdy monitor w osobny karton. Byłoby znacznie wygodniej.

Monitory we wspólnym kartonie zabezpieczone są osobnymi piankowymi formami, dodatkowo "ubrane są" w materiałowy worek. W zestawie znajduje się tradycyjna gwarancja producenta oraz instrukcja obsługi i stosowne certyfikaty. Brak akcesoriów typu kolce, ściereczki, podkładki, etc. Są za to maskownice frontów.

Nie muszę chyba pisać, że nowe Max Mini są wyjątkowo urodziwe. To prawdziwie włoski design i takie wykonanie. Głośniki imponują pięknym wzornictwem. Obudowa po obu bokach pokryta jest fornirem z naturalnego drewna efektownie pomalowanego błyszczącym lakierem. Pozostałe części skrzynek pokrywa czarna, matowa skóra syntetyczna (czyli fronty, tyły, górę i spód obudów). Taki kontrast musi się podobać. Ranty skrzynek są łagodnie zaokrąglone, pokryte syntetyczną skórą.

Na frontach znajdują się po dwa głośniki, a także umieszczone na dole dwa okrągłe wyjścia bass-refleksów). Taki, a nie inny układ bass-reflexów pozwala na przysunięcie skrzynek bardzo blisko do tylnej ściany). Zainstalowane głośniki są produkowane we Włoszech, Unison Research nie podaje źródła dostaw. Górny głośnik, czyli wysokotonowy 25 mm umieszczony jest w eliptyczna tubie ESS Constant Coverage, co ma sprzyjać optymalnej dyfrakcji sopranów. Z kolei głośnik średnio-niskotonowy to 20-cm membrana wykonana ze specjalnej mieszanki włókien roślinnych i węglowych oraz filcu. Oba głośniki oraz wyloty bass-refleksów mogą być przykryte maskownicą, która znajduje się w zestawie. W moim jednak przekonaniu głośniki znacznie lepiej prezentują się bez niej.

Z tyłu na metalowej tabliczce zamontowano pojedyncze terminale głośnikowe oraz przełącznik hebelkowy. Terminale są identyczne jak te stosowane we wzmacniaczach Unison Research. Przełącznik hebelkowy służy do ustawienia charakterystyki dźwiękowej głośników zapewniając optymalną barwę brzmienia dla wzmacniaczy lampowych lub tranzystorowych. Przełącznik ma dwa opisy "Valve" i "Solid State".

W tym miejscu oddaję głos producentowi, który opisuje zagadnienia techniczne swoich głośników Max Mini. "Przetworniki. Wykonany we Włoszech 200-milimetrowy przetwornik niskotonowy, ma membranę wykonaną ze specjalnej mieszanki włókien roślinnych i węglowych oraz filcu. Jego cewka o średnicy 51 mm, nawinięta jest dwuwarstwowo aluminiowym drutem na aluminiowym karkasie. Układ magnetyczny przetwornika wyposażony jest w metalowy pierścień demodulujący, który pozwala kontrolować zmiany strumienia magnetycznego. Sprowadza to zniekształcenia harmoniczne i intermodulacyjne generowane przez membranę do niesłyszalnych poziomów. Magnes jest neodymowy.

Zewnętrze zawieszenie wykonane jest z tkaniny zawierającej włókna poliestrowe. Kosz, dla zachowania maksymalnej sztywności, odlewany jest ciśnieniowo. Przetwornik jest w stanie przenosić długotrwale moce do 200 W i gwarantuje całkowity brak kompresji termicznej.

Głośnik wysokotonowy jest również wyprodukowany we Włoszech, ma tytanową membranę kopułkową o średnicy 25 milimetrów i cewkę nawiniętą aluminiowym drutem. Driver współpracuje z eliptyczną tubą ESS Constant Coverage (60 ° x 50 °). Całość tworzy bardzo solidny tandem reprodukujący liniowo naturalny dźwięk bez cienia „nosowości” przypisywanej konstrukcjom wykorzystującym głośnik tubowy. Wskaźnik kierunkowości jest stały i mieści się w zakresie +/- 0,85 dB do ponad 12 kHz.

Zwrotnica. Sercem MAX MINI jest zwrotnica. Została ona zaprojektowana z użyciem technologii GTN (Genesis Transparent Network) ze szczególną starannością i uwagą. Nachylenia częstotliwości sekcji górnoprzepustowej i dolnoprzepustowej są symetryczne (12/12 dB / oktawę), a częstotliwość podziału ustawiona jest na 1 kHz - 1,5 kHz. Filtry zbudowane są wysokiej jakości komponentów o niskiej tolerancji, które podlegają jeszcze dalszej selekcji u producenta. Cewki wykonane są z drutu OFC. Zastosowano kondensatory o precyzyjnej pojemności firmy Mundorf i rezystory typu MOX, wykorzystujące tlenek metalu, mające tolerancję 1 %.

Na tylnym panelu w pobliżu wejściowych zacisków głośnikowych znajduje się przełącznik, którym można regulować MAX MINI, w celu uzyskania optymalnej barwy, w przypadku używania ich ze wzmacniaczami lampowymi lub tranzystorowymi.

Szczególną uwagę zwrócono na to, aby krzywa impedancji kolumn głośnikowych była tak gładka, jak to tylko możliwe. Zmniejsza to wpływ przewodów głośnikowych na brzmienie i polepsza współczynnik tłumienia wzmacniacza (niemal stały przy wszystkich częstotliwościach). Szczególnie istotna jest minimalna wartość impedancji która została utrzymana na poziomie około 6 omów co pozwala zakwalifikować monitory, zgodnie z normą DIN 45500, do konstrukcji o impedancji nominalnej 8 Ohmów.

Terminale głośnikowe są tymi samymi, dobrze znanymi i docenianymi złączami, które używane są we wzmacniaczach Unison Research. Akceptują widełki, 4-milimetrowe wtyki bananowe i nieosłonięte przewody, zapewniając przy tym bezpieczny i skuteczny kontakt elektryczny i mechaniczny.

Obudowa kolumn głośnikowych wykonana jest przez doświadczonych włoskich rzemieślników z płyt MDF o grubości 25 mm i pokryta fornirem. Posiada liczne wewnętrzne wzmocnienia, a jej objętość wynosi 24 litry. Panel przedni pokryty jest syntetyczną skórą, a w jego dolnej części znajdują się dwa tunele bass-reflex o różnej długości. Miejsca pod głośniki są odpowiednio wyfrezowane tak by przetworniki licowały z przednią ścianką. Aby zachować wzorową odpowiedź impulsową krawędzie zostały zaokrąglone, co zabezpiecza przed powstawaniem szkodliwych dyfrakcji fali dźwiękowej. Monitory mogą być umieszczone na meblach lub na specjalnych statywach, ale można je także postawić na podłodze pamiętając tylko by lekko je pochylić i skierować oś tuby w stronę punktu odsłuchowego". Koniec cytatu.

Właściwości i parametry techniczne
• Kolumna podstawkowa
• Dwudrożna - bass-reflex na froncie
• Głośnik niskotonowy – średnica 200 mm; membrana wykonana z mieszanki włókien roślinnych i węglowych oraz filcu, cewka aluminiowa dwuwarstwowa Ø 51mm, magnes neodymowy
• Głośnik wysokotonowy – średnica 25 mm; membrana tytanowa; eliptyczna tuba ESS Constant Coverage (60 ° x 50 °)
• Pasmo przenoszenia: 30 Hz - 20 000 Hz
• Zwrotnica: niskoprzepustowa/wysokoprzepustowa 12 dB/oktawę
• Częstotliwość podziału: 1 kHz - 1,5 kHz
• Regulowana charakterystyka brzmienia: valve/solid state – przełącznik na tylnej ściance
• Moc: 100 W RMS
• Moc współpracującego wzmacniacza: 10 - 100 W RMS lub więcej, bez obcinania wierzchołków sygnału
• Efektywność: 93 dB/2,83 V/1 metr
• Impedancja nominalna: 8 Ω
• Impedancja minimalna: 6 Ω
• Wymiary W x S x G w mm: 495 x 285 x 360
• Masa: 15 kg sztuka
• Wykończenie wysoki połysk okleiny: Cherry, Walnut, Mahagony w połączeniu z syntetyczną skórą



















Wrażenia dźwiękowe
Do testowanych głośników Max Mini przyłączałem dwa lampowce: Yaqin MS-90B oraz Haiku-Audio Origami 6550 SE, a także wzmacniacz hybrydowy Pathos Classic One MKIII. Przewody głośnikowe to za każdym razem Luna Cables Gris 2 x 2,5 m. Kolumny porównawcze to Living Voice Auditorium R3 oraz Martin Logan Motion 35XT. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jak już pisałem we wstępie. Tytułowe głośniki mają wysoką efektywność 93 dB, są więc w zupełnie naturalny sposób predysponowane do przyłączania do wzmacniaczy lampowych. (Zresztą sama Unison Research słynie właśnie z produkcji świetnych wzmacniaczy lampowych). Dlatego taki kierunek w czasie testów przede wszystkim obrałem. I to był bardzo słuszny azymut!

Głośniki Max Mini dysponują bardzo barwnym i soczystym dźwiękiem o dalekosiężnym przekazie (czyli takim mocno wychodzącym do przodu, ekspansywnym). Brzmienie można scharakteryzować jako wspaniale plastyczne, gęste, potoczyste i organiczne, a także, co bardzo istotne - masywne i energetyczne. Z dużymi i obfitymi basami. Niskie tony są pierwszorzędnie obecne i konkretne. Wręcz spektakularne (w porównaniu do kompaktowej przecież obudowy). Jest to pochodną nie tylko dużych rozmiarów membran głośników niskotonowych (20 cm), ale także i specyficznym ukształtowaniem konstrukcji bass-refleksów (po dwa na skrzynkę) z tunelami skierowanymi do przodu skrzynek.

Generalnie brzmienie nowych Unison Research najlepiej nazwać jako ofensywne i ekstensywne, ale wyjątkowo gładkie i harmonijne. Z dużym "wykopem", lecz sprofilowane pod lampę. Określić jako ultra-muzykalne. Ale także szybkie i łatwo współpracujące. Przyjazne dla uszu. Wysublimowane.

Warto pokreślić, iż Max Mini nie mają problemów z ukazywaniem zawiłych, krętych i wielopłaszczyznowych nagrań, albowiem są to bardzo selektywne i rozdzielcze głośniki o dużych umiejętnościach (i tendencjach) odkrywczo-analitycznych. Z szerszym i głębszym wglądem w strukturę i substancję nagrań. Z poglądem syntetycznym (czyli innymi słowy, łączącym przekaz w jedną całość), acz bez pomijania istotnych szczegółów i mikroelementów brzmieniowych.

Ale na to wszystko, co opisałem powyżej, nałożony jest specyficzny (i nie łatwo definiowalny) ciepły blask, który miękko osnuwa i pokrywa wszelkie pasma dźwiękowe przynosząc fizjologiczny smak i wyraz. Lekkie zaokrąglenie, pokolorowanie, swojego rodzaju uprzejmą delikatność. Rasową sensualność (ale i lekkie zdystansowanie).

Lokalizacje instrumentów (i wokalów) są bardzo wyraziste, prawidłowo ogniskowane i jednoznacznie obecne. Obrysowane i napełnione dźwiękiem. Z kolei scena nie jest sztucznie pogłębiana lub poszerzana, albowiem przestrzeń ściśle trzyma się istotnych współrzędnych, jakie wyznaczył realizator nagrania, zastana akustyka studia czy dana sala koncertowa. Taka zaawansowana precyzja sprzyja wiarygodnym odsłuchom, bez wysiłku można wskazać konkretny instrument, ale również zobaczyć jego proporcjonalny rozmiar i usłyszeć wewnętrzne napełnienie tonalne. 

Także i stereofonia jest więcej niż poprawna, jest wprost rewelacyjna - źródła pozorne są dość bezpośrednie, ale nie są zbyt bliskie. Rozciągnięcie dźwięku pomiędzy obiema skrzynkami jest wzorowe. Równe, symetryczne i fizyczne. Bez uwag. 

Konkluzja
Jeżeli ktoś poszukuje optymalnych kolumn głośnikowych "pod lampę" (ale do mniejszych pomieszczeń - do 20 m2), to włoskie Unison Research Max Mini będą dla niego wymarzone. To głośniki o żyznym brzmieniu (soczysta i gęsta średnica), nasączonej barwie, wyrazistej przestrzeni oraz wspaniałej subtelności. A także z mocarnymi i szybkimi basami. Bonusem jest piękne wykonanie skrzynek, które będą ozdobą każdego pokoju odsłuchowego. Rekomendacja.

Cena w Polsce - 11 000 PLN (za dwie sztuki).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Exposure 3010S2 PRE/AMP, Yaqin MS-90B (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Xavian Jolly (test TU), Paradigm Premier F700, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Auralic Aries Mini (test TU) i Lumin D2.
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Chord Hugo TT 2 (test TU), RME ADI-2 DAC, Questyle CMA Twelve Standard (test TU), Topping DX3 Pro oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).