Polpak

środa, 11 listopada 2020

[Audio vintage]: odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD PRO


Dwa historyczne zdjęcia ze strony Musical Fidelity

Schemat napędu Philips CD PRO 2LF


Wstęp
Pierwszy raz na blogu Stereo i Kolorowo zdarza mi się opisywać drugi raz to samo urządzenie (i to w dodatku własne!). Dodatkowo czynię to po 12. latach od pierwotnego opisu. Tak, dokładnie po dwunastu latach! Owo urządzenie to odtwarzacz płyt kompaktowych (albo odtwarzacz CD, jak, kto woli) Musical Fidelity A1 CD PRO (zobacz TUTAJ). Nie wiem jednak, czy do końca uprawnione jest stosowanie sformułowania "vintage" w tytule postu? - jednakże odtwarzacz ten już od ponad 10. lat nie jest produkowany, więc jakiś tam wintadż to już jest. Jego premiera miała zresztą miejsce w styczniu 2008 roku, czyli prawie, prawie 13 lat temu... A to przecież kawał czasu.

Pierwotny mój opis odtwarzacza Musical Fidelity ukazał się pod koniec roku 2008 na nieistniejącym już portalu Stereo Underground, potem, po likwidacji owej strony, przetransferowałem ów opis na własny blog - było to w roku 2011. Z tamtą, dawną recenzją można zapoznać się TUTAJ - to test porównawczy z odtwarzaczem płyt kompaktowych Yamaha CD-S1000. Wynik tejże rywalizacji był bardzo wymowny. Zaś ów A1 CD PRO od 12. lat dzielnie mi towarzyszy - nie zamieniłem go na żaden inny odtwarzacz CD. Jest niejako reliktem dawnych czasów, bo pozostałe elementy toru hi-fi (mu współczesne) dawno powymieniałem. Niektóre nawet po kilka razy.

Wrażenia ogólne i budowa
Już te kilkanaście lat temu design A1 CD PRO lat temu był dość "dyskusyjny", mówiąc delikatnie. Kontrowersyjne były jego kształty i elementy konstrukcyjne jakby żywcem wyjęte z lat 80-tych XX wieku. Ale to nie był przypadek, albowiem nowa seria A1 (bo do kompletu dostępny był też wzmacniacz A1) wzorniczo bezpośrednio nawiązywała do przebojowego modelu wzmacniacza zintegrowanego o symbolu A1 z roku 1985 (!) pracującego w klasie A. Sprzedano go w astronomicznej ilości około 100 000 sztuk. Taka ciekawostka.

Odtwarzacz CD PRO wizualnie i stylistycznie całkowicie nawiązuje do wspomnianego wzmacniacza A1 z 1985 roku. Płaska obudowa z czarnych, grubych, aluminiowych blach. Boczne ścianki z powycinanymi okrągłymi otworami wentylacyjnymi. Górna pokrywa to metal karbowany w paski (które mają przypominać mini-radiatory wzmacniacza A1). Front wąski, ścięty od dołu, a przez to jakby podniesiony do góry. Pięknie to nie wygląda, ale ma pewnego rodzaju urok. To taki urok brzydkiego kaczątka. A1 jest tak bardzo niepiękny, że aż miło robi się na sercu na jego pokraczny widok.

Wzmacniacz Musical Fidelity A1 z 1985 roku

Na froncie zamontowano maluśkie okienko minimalistycznego wyświetlacza (podświetlany na bladoniebiesko), na którym i tak nic nie widać z odległości dalszej niż metr, więc nie ma w zasadzie o czym pisać. Wyświetlane tam są jedynie proste komunikaty typu "play", "stop", "pause" oraz numery ścieżek i ich czasy. Nic więcej. W okolicy ekranu umieszczono 5. mini-przycisków funkcyjnych dla obsługi napędu CD. Opisane są jaskrawymi niebieskimi napisami, co tworzy spory kontrast z czarnym frontem. Po lewej stronie zamontowano równie niewielki przycisk zasilania (identyczny jak przyciski funkcyjne). Jest jeszcze "oko" podczerwieni dla pilota zdalnego zasilania (jest w komplecie - też niezła szkarada!), bo A1 CD PRO można też obsługiwać zdalnie.

Z tyłu urządzenia, po lewej stronie, zamontowano parę analogowych wyjść RCA oraz dwa wyjścia cyfrowe - elektryczne koaksjalne oraz optyczne typu Toslink (wewnętrzny przetwornik cyfrowo-analogowy to Burr Brown 1792). Po prawej stronie umieszczono gniazdo zasilania IEC. Cały tylny front pokryty jest licznymi dużymi niebieskimi napisami - oryginalnie to wygląda. 

Po środku górnej pokrywy z grubego, karbowanego metalu wycięto okienko o wymiarach 14 x 23,5 cm. Zostało przykryte klapką z czarnego szkła akrylowego - otwierane jest ręcznie i nie ma żadnego mechanizmu spowalniającego opadanie. Trzeba więc uważać. Pod ową akrylową klapką mieści się serce odtwarzacza A1 - największy jego skarb. To fenomenalny napęd holenderskiego Philipsa CD PRO-2LE (LE - „Lead Free” bez dodatku ołowiu w lutach), czyli nowsza wersja napędu CD PRO-2M. Jest przymocowany na resorach/amortyzatorach do obudowy. Płytę do napędu silnika dociska się lekkim krążkiem z tworzywa sztucznego z magnesem.

Napęd Philips CD PRO-2M
W tym miejscu powinienem zrobić osobny wykład na temat napędu CD PRO-2M - to, że jest kultowy, to powszechnie wiadomo. Że nie jest już produkowany (zakończono produkcję w 2013 r.) - także. Że uznawany był za najlepszy z dostępnych - też. Oraz, że montowany był w jedynie referencyjnych odtwarzaczach płyt kompaktowych - rzecz oczywista. Oprócz modelu A1 CD PRO Musical Fidelity podówczas montował go także w drugim swoim "top-loaderze" - Musical Fidelity A1008 (który był ponad dwa razy droższy od A1 CD PRO). Napęd Philips CD PRO-2M był wykorzystywany przez tak znane i uznane firmy hi-fi jak np. Jadis, Reimyo, Vitus Audio, Audio Research czy Moon. I jeszcze kilkanaście innych.

Warto zauważyć, że historycznie CD PRO 2M (pierwotnie oznaczony jako CDM12 Industrial) był zaprojektowany dla użytku profesjonalnego, dopiero potem przeniknął do świata hi-fi. Po raz pierwszy napęd ten został zaprezentowany w roku 1994 - był wynikiem kooperacji firm Philips i Enco Systems Group Inc. W założeniu miał to być napęd stabilny, odporny i wydajny - niezawodny przy intensywnym użytkowaniu. Wręcz niezniszczalny. W 1997 roku opracowano kolejną wersję - tym razem otrzymała już nazwę CD PRO. Zastąpiła CDM12 Industrial - była jego znaczącym ulepszeniem i rozwinięciem - m.in. odlewana ciśnieniowo metalowa rama nośna otrzymała drugą polerowaną szynę prowadzącą ze stali nierdzewnej. Dokonano także modyfikacji w elektronice.

W 2000 roku wprowadzono wersję CD PRO 2 zawierającą zintegrowany system dekodowania CD10, który zapewnił dalszy postęp w korekcji błędów, poprawiając tym samym tzw. grywalność. Zamontowano także nową soczewkę czytnika laserowego. Czytnik optyczny w CD PRO 2 (OPU) został zmieniony na 9-milimetrowy "pen". Z kolei w 2003 roku zaprezentowano zmodernizowany model CD PRO2M - zamontowano nowy czytnik laserowy OPU, co wymagało również zmiany zespołu amortyzacyjnego i ramy montażowej. Wersja ta czytała już takie nośniki jak CD-R czy CD-RW (były kiedyś takie!). Oprogramowanie układowe w CD PRO 2M zostało jeszcze bardziej dopracowane, aby umożliwić odtwarzanie również dysków zabezpieczonych przed kopiowaniem, niezależnie od systemu zabezpieczeń używanego na dysku (np. tzw. płyty "Copy Control" używane w latach 2001 - 2006).

W 2005 roku został wprowadzony na rynek kolejny poprawiony model napędu - tym razem pod symbolem CD PRO 2LF. To zasadniczo taka sama konstrukcja jak CD PRO 2M, z tym wyjątkiem, że jest zgodna z europejskimi normami RoHS dotyczącymi materiałów niebezpiecznych. LF oznacza skrót „bez ołowiu”. CD Pro 2LF był produkowany przy użyciu komponentów bezołowiowych i bezołowiowego procesu lutowania. Niebezpieczne substancje takie jak ołów, kadm i rtęć zostały wyeliminowane - nawet złącza były wykonywane ze złota. CD PRO 2LF otrzymał nowy mikroprocesor i nadal zapewniał taką samą doskonałą wydajność jak CD PRO 2M. CD PRO 2LF można rozpoznać po niebieskim złączu z tyłu (z etykietą). Etykieta na CD PRO 2LF ma oznaczenie seryjne „VAU 1254 / 31LF”.

Niestety, historia napędów Philips CD PRO nieodwołalnie zakończyła się w roku 2013 - wówczas to zamknięto linię produkcyjną CD PRO 2LF, choć wciąż można kupić fabrycznie nowe napędy. Dziś koszt napędu PRO-2M to około 800 - 850 USD za egzemplarz NOS (z tzw. rezerwy produktowej). Przy opracowywaniu niniejszego rozdziału korzystałem ze strony Enco Systems Group Inc. (zobacz TUTAJ).

Wrażenia dźwiękowe
Wzmacniacz podczas odsłuchów to polski Feliks-Audio Arioso 300B (na lampach Psvane Acme 300B), głośniki to szwajcarskie Piega Premium 701, interkonekty i przewody głośnikowe to kanadyjskie Luna Cables Gris. I nic więcej (no jeszcze listwa zasilająca Solid Core Audio Power Suply i dwa przewody zasilające Taga Harmony TPC-TS-2m).

Muszę przyznać, że brytyjski Musical Fidelity konstruując model A1 CD PRO doskonale wiedział co robi. Dźwięk firmowego odtwarzacza płyt kompaktowych jest nadal rewelacyjny - po nieomal 13. latach od rozpoczęcia produkcji. To wysoce nasycone i plastyczne brzmienie o głębokiej strukturze tonalnej oraz doskonałej analityczności. Pięknie harmonijne, kulturalne i uporządkowane do granic możliwości technologicznych. 

Cały przekaz jest oszałamiająco dźwięczny i wielce melodyjny, ale także - jak to przystało na rasowy Musical Fidelity - muzykalny. Ciut pokropiony ciepłem, pomazany sentymentalizmem i zaprawiony organiczną substancją. Nie za bardzo dynamiczny, ale na pewno efektowny i ekstensywny. Optymalnie gęsty. Namacalny.

Brzmienie "stareńkiego" odtwarzacza jest fenomenalnie przejrzyste i czyste. Doświetlone i ujawnione. Ultra-przestrzenne. Każdy pojedynczy ton, każdy oddzielny głos, każda osobna nutka są wyraźnie słyszalne i indywidualnie rozróżnialne. Izolowane od siebie, acz współistniejące w grupie. Złożoności dźwiękowe bezproblemowo w pełni są ukazywane i kreślone wyraźną kreską. Separacja jest wzorowa, zaś selektywność - wręcz referencyjna. To przekaz typu bezpośredniego, ale i emocjonalnego z detektywistyczną ilością szczegółów i detali. Miąższysty i strukturalny. Wyjątkowo barwny. 

Jeżeli miałbym jak najkrócej scharakteryzować dźwięk odtwarzacza Musical Fidelity, to najprecyzyjniej byłoby napisać, że jest to brzmienie na wskroś realistyczne - prawdziwe. Autentyczne nawet już nie do kwadratu, a do sześcianu. To źródło wybitne, o pełnej harmonii, świetnej przestrzeni, z ekspansywnym odwzorowaniem detali. Dźwięk niemęczący, wszelako ciepławy, lekki, plastyczny oraz muzykalny - o cechach typowych dla high-endu. Aczkolwiek generalnie całościowo uśredniony. Sprofilowany przede wszystkim na bezwarunkową eksplikację muzyki. 

Cena w Polsce w 2008 roku - 6 799 PLN, czyli przy uwzględnieniu ówczesnych niskich kursów walut, dziś byłoby to nawet ze dwa razy więcej (+/- 12 000 PLN?).





Design wzorowany na wzmacniaczu A1 z 1985 roku

Górna pokrywa wykonana jest z grubej metalowej płyty - specyficznie karbowanej



Napęd Philips CD PRO 2LF


Minimalistyczny wyświetlacz

Akrylowa klapka

Oryginalny kształt frontu

Płyta CD nałożona na napęd

...i przykryta oraz dociążona magnetycznym krążkiem



Płyta CD


Tył urządzenia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację