Wstęp
Schiit to młode
amerykańskie (czyli z USA, oczywiście) przedsiębiorstwo, lecz prężnie i szybko rozwijające się. Obecnie
posiada w ofercie 5. wzmacniaczy słuchawkowych, trzy przetworniki
cyfrowo-analogowe, moduły apgrejdu, a także sporo różnych akcesoriów typu lampy
elektronowe, etc. Niedawno firma ogłosiła, że pracuje nad swoim pierwszym
wzmacniaczem zintegrowanym o nazwie Ragnarok, którym będzie można napędzić
zarówno mini słuchawki douszne, duże słuchawki, jak i pełnowymiarowe kolumny wolnostojące.
Ragnarok będzie dostępny pod koniec 2013 roku (TU). Zaś na początku 2014 roku planowana jest
premiera przetwornika cyfrowo-analogowego, który będzie nosił równie ciekawe
imię: Yggdrasil, zatem widać, że Schiit kontynuuje nazewnictwo zaczerpnięte z
nordyckich sag.
Kilka miesięcy temu opisywałem TUTAJ wzmacniacz słuchawkowy Schiit Asgard; w lutym 2013 r. pojawiła
się na rynku jego kolejna generacja oznaczona numerem 2. Tak więc, niniejszym
przyszedł czas na porównanie poprzedniego modelu (który bardzo korzystnie
wspominam) z jego następcą, czyli Schiit Asgard 2.
Wzmacniacz został wypożyczony od polskiego dystrybutora marki Schiit, firmy Audiomagic.pl.
Budowa i wrażenia
ogólne
Zewnętrznie
Asgard 2 od modelu Asgard w zasadzie niczym się nie różni. Estetyczna obudowa z
giętego aluminium, taka sama gałka potencjometru, zaś po prawej stronie górnej
płyty – identyczne prostokątne wycięcie wentylacyjne z zainstalowaną metalową siatką.
Różnice dotyczą
panelu tylnego oraz budowy wewnętrznej. Bowiem konstruktorzy wyposażyli Asgard
2 w funkcję przedwzmacniacza, dzięki czemu słuchacz może używać sprzęt albo
jako tradycyjny wzmacniacz słuchawkowy lub jako przedwzmacniacz sterujący na
przykład nabiurkowymi monitorami aktywnymi, a w zasadzie ich głośnością –
dzięki temu Schiit jest bardziej wszechstronny, bo staje się „kompletnym centrum
sterowania”, jak można przeczytać na firmowej stronie. Dodatkowo, urządzenie
zostało wyposażone w dwupozycyjny przełącznik wzmocnienia sygnału „Gain” – w
wyniku czego do wzmacniacza bezproblemowo można przyłączać małe słuchaweczki douszne
(IEM) jak i duże wysoko-ohmowe słuchawki, w tym i orthodynamiczne.
Wewnątrz, jak
jest napisane w materiałach informacyjnych, zostały zaimplementowane
rozwiązania techniczne z wyższego modelu Mjolnir – jest tu wyższa moc
wzmacniacza, a także w pełni dyskretny układ wzmacniacza słuchawkowego FET
„single-ended”, pracujący w klasie A, bez sprzężenia zwrotnego, z
nieodwracajacą topologią. Jego wysoko-natężeniowa konstrukcja sprawia, że jest
on wyjątkowo odpowiedni dla nisko-ohmowych słuchawek.
Nie muszę, zdaję
się, dodawać, że Asgard 2 jest estetyczny wizualnie (ładna aluminiowa obudowa),
a także poręczny, bo w rozmiarach kompaktowych. Łatwo go przez to ulokować na
biurku, w nieodległym miejscu od komputera i w zasięgu rąk; nie zajmuje dużo powierzchni blatu lub półki stolika.
Zdjęcie ze strony Schiit Audio
Dźwięk
W trakcie testów
używałem kilka wzmacniaczy odniesienia – były to: Musical Fidelity X-Can v.3 z
zasilaczem ULPS firmy Tomanek i przenośne Astel&Kern AK100 iRiver, Matrix
Mini-Portable, a także FiiO E12 Mont Blanc. Słuchawki to: Sennheiser
HD650 z kablem Ear Stream, HiFiMan HE-300 oraz Sennheiser PX100.
W zasadzie
mógłbym tu powtórzyć opis dźwięku poprzedniego modelu, o którym pół roku temu
napisałem:
„Schiit Asgard gra dużym, obfitym dźwiękiem (i dynamicznym)
– mocno nasyconym szczegółami i detalami nagrań. Bardzo w tym względzie
przypomina Lehmannaudio Black Cube Linear. To ta sama żarliwość, bezkompromisowe
natężenie dźwięku, ale także jego duża kultura połączona ze swobodą budowania
realnego przekazu. Jest tu spore (i przyjemne) rozciągnięcie basu, jest gęsta
średnica, jest wiele mikro-tonów. Jest też ładna harmonia i brak wypychania
średnicy na przód, jak to lubią czynić niektóre wzmacniacze (szczególnie
lampowe). Można śmiało napisać, że Asgard gra w stylu typowo tranzystorowym –
szybko, mocno i rzetelnie. Ekspresyjnie i z silnym wyrazem dźwięku. Ale
jednocześnie nie męcząco dla uszu, przyjemnie i śpiewnie. I co najważniejsze
(oraz zaskakujące) - wyjątkowo spójnie jak na swoją klasę cenową. Instrumenty
mają odpowiedni rozmiar i kolor, a wokale – naturalną skalę i barwę. Aż chce
się użyć słowa: przepyszną. Dźwięk jest czysty, ale nie sterylny. Aksamitny”.
Jednak
dla uczciwości testu warto dodać, że Asgard 2 w porównaniu do poprzednika, ma
odczuwalny większy polichromatyzm barw, bardziej różnorodną teksturę dźwięku,
jest dokładniejszy – lepiej ujawnia (odkrywa) szczegóły nagrań. Przekaz wydaje
się nieco bardziej rozjaśniony i precyzyjny, lecz owa czytelność (bo tak to
zjawisko należy nazwać) stoi po stronie muzyki, a nie jest celem samym w sobie,
bo nie odczuwa się ochłodzenia, czy wyostrzenia dźwięku, a jedynie lepszą jego
bezpośredniość. Poza tym zyskuje także namacalność, substancja instrumentów;
ich rysunek i obrys. Wypełnienie. Czasami jednak (podobnie jak w modelu
poprzednim) pojawia się lekka chropowatość wokali, która nie jest
doskwierająca, ale jest. Słychać to szczególnie w utworach o złożonej fakturze
muzycznej, we fragmentach gdzie głos ludzki jest mocno eksponowany.
Asgard
2 czaruje dynamiką, gra nieomal koncertowo i to niezależnie od rodzaju
przypiętych słuchawek – wszystkie opanowuje w sposób prawidłowy i nieomal
doskonały, bo niewymuszenie – lekko, bez wysiłku. Energia i moc wzmacniacza
naprawdę imponują. Jednakowoż jest to solidny pułap budżetowy audio - to naprawdę wiele. Trudno spodziewać się, by podstawowy model wzmacniacza grał tak wyszukanie jak topowe. Asgard 2 w swojej cenie jest świetny, a może i ciut więcej, bo swym brzmieniem często bije sporo konkurentów w porównywalnej kwocie.
Słuchawki odtworzyły dźwięk płyty zespołu The XX „Coexist” jakby to był występ na żywo, a nie nagranie studyjne – z dużą ilością detali, żarliwie oraz z niezłą przestrzenią jak na swój pułap cenowy. W tym miejscu warto dodać, że głębia sceny jest trudna do reprodukcji i kosztowna w realizacji technicznej (aplikacji), dlatego wierną scenę budują dopiero znacznie droższe wzmacniacze niż tu opisywany. Jednak Asgard 2 jak na poziom kosztowy i tak nieźle radzi sobie z definiowaniem przestrzeni, która jest co prawda rozbudowana bardziej wszerz, niż w głąb, ale jest więcej niż poprawna.
Słuchawki odtworzyły dźwięk płyty zespołu The XX „Coexist” jakby to był występ na żywo, a nie nagranie studyjne – z dużą ilością detali, żarliwie oraz z niezłą przestrzenią jak na swój pułap cenowy. W tym miejscu warto dodać, że głębia sceny jest trudna do reprodukcji i kosztowna w realizacji technicznej (aplikacji), dlatego wierną scenę budują dopiero znacznie droższe wzmacniacze niż tu opisywany. Jednak Asgard 2 jak na poziom kosztowy i tak nieźle radzi sobie z definiowaniem przestrzeni, która jest co prawda rozbudowana bardziej wszerz, niż w głąb, ale jest więcej niż poprawna.
Konkluzja
Podsumowując napiszę, że Schiit Asgard 2 zapewnia bardzo dobrą dynamikę odsłuchów
niezależnie od rodzaju przypiętych słuchawek (od dousznych, do planarnych),
wiele energii muzycznej i koncertowy dźwięk, a to wszystko przy dobrym balansie
tonalnym, pełnej harmonii rytmu i brzmienia stereo oraz całkiem niezłej
szczegółowości. Dźwięk jest obfity, lecz rozłożony głównie na panoramie stereo,
a nie na dalszym horyzoncie. Schiit Asgard 2 oferuje czarujący żywiołowością
przekaz, ale jest w nim także wiele emocji i subtelności, które stanowią o
istocie i sensie muzyki. Mówiąc krótko: to jest bardzo dobry wzmacniacz w swojej cenie. Od poprzedniej wersji różniący
się nie tylko dodatkowym wyposażeniem (funkcja przedwzmacniacza, przełącznik
dla różnych typów słuchawek), ale przede wszystkim bardziej dojrzałym
(dopracowanym) dźwiękiem.
Epilog
Właściwie powinienem zatytułować ten test jako: "Schiit Asgard 2 - światowa premiera!" lub "Pierwszy test Schiit Asgard 2 - tylko u nas!", ale jednak nie potrafię tak pisać. Pozostawiam taki styl innym portalom audio. Najlepszego życzę.
Epilog
Właściwie powinienem zatytułować ten test jako: "Schiit Asgard 2 - światowa premiera!" lub "Pierwszy test Schiit Asgard 2 - tylko u nas!", ale jednak nie potrafię tak pisać. Pozostawiam taki styl innym portalom audio. Najlepszego życzę.
Sprzęt używany podczas testu
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 wraz z zasilaczem ULPS firmy Tomanek (test TU), FiiO E12 Mont Blanc (test TU), Matrix Mini-Portable oraz Astell&Kern AK100 iRiver.
Źródło: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Słuchawki: Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), HiFiMan HE-300 (test TU) oraz Sennheiser PX100.
Okablowanie: DC-Components (test TU) i IC Acrolink 6N-A2200II.
Akcesoria: stojak do słuchawek WooAudio, stopy antywibracyjne Solid Tech "Discs of Silence" (test TU) i zatyczki do gniazd RCA Sevenrods Dust Caps (test TU).
Dane techniczne
Dostępne na stronie polskiego dystrybutora marki Schiit TUTAJ.
Link na stronę firmy Schiit Audio TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację