Wstęp
Kim jest John Grado, wie chyba każdy zwolennik słuchawek
– to obecny szef i główny konstruktor firmy Grado Labs. Grado Labs zaś to jedna z
najdłużej nieprzerwanie działających firm audio na świecie. Została założona w
Brooklynie (dzielnica Nowego Jorku) w 1955 roku przez ojca Johna – Josepha. Na
początku istnienia produkowała kolumny głośnikowe, gramofony, ramiona
gramofonowe. W późniejszych latach wdrożono do produkcji wkładki gramofonowe (które są obecnie drugą najważniejszą pozycją katalogową obok słuchawek), a następnie
słuchawki, które zaczęto konstruować w latach 80-tych, a sprzedawać od 1989
roku. W aktualnym portfolio znajduje się 5. głównych serii słuchawek:
Professional, Statement, Reference, In-Ear oraz Prestige, do której przynależy
także model SR-60i. Oprócz wkładek gramofonowych oraz słuchawek Grado wytwarza
również wzmacniacze słuchawkowe, a także akcesoria typu przedłużacze
słuchawkowe i inne kable. Co ciekawe, firma proponuje także cały wachlarz
dodatkowych ulepszeń (upgrage) dla posiadaczy słuchawek Grado, którzy pragnęliby
poprawić dźwięk swoich nauszników.
Trzeba podkreślić, że nieomal cała produkcja odbywa się w
Brooklynie w USA, jedynie seria słuchawek In-Ear wytwarzana jest w Chinach.
Firma szczyci się także tym, że wszystkie elementy składane są ręcznie - przy
użyciu maszyn, z których większość pamięta lata 50-te XX wieku. Park maszynowy
oraz proces produkcji słuchawek można zobaczyć TUTAJ.
Wszystkie modele słuchawek mają bardzo wintadżowy design, by
nie napisać, że retro, a pakowane są nieodmiennie w płaskie kartony,
przypominające te dla pizzy. Ach, ten staroświecki John i to jego włoskie
pochodzenie…
W tym momencie warto też zaznaczyć, że światowa brać słuchawkowa
jest spolaryzowana niczym anody i katody: jedni nienawidzą firmę Grado, a inni
są jej ślepo oddani. Jedni uważają Johna Grado za prawdziwego słuchawkowego
guru i cudotwórcę, a pozostali za hochsztaplera i osobę, która świadomie
sprzedaje buble po zawyżonej cenie. Jednocześnie mało jest osób, którzy stoją pośrodku,
a dyskusje na forach internetowych trwają…
Tak czy inaczej, produkty Grado mają dobrą renomę na świecie
i świetnie się sprzedają, a firma ciągle rozwija się, co świadczy zarówno o
wysokiej jakości produktów, jak i o niezłym zmyśle marketingowym Johna.
Do moich rąk trafiły zaś słuchawki Grado SR-60i pochodzące ze sklepu audio-wideo Elektropunkt w Bydgoszczy.
Grado SR-60i – wrażenia ogólne
Ten model jest następcą słuchawek o symbolu SR-60, które
produkowane były bez przerwy w niezmienionej formie przez lata 1994 – 2009 i
odniosły spektakularny sukces rynkowy, bo były stosunkowe tanie, a oferowały
świetny dźwięk jak za swoją cenę. W 2010 roku pojawiły się ulepszone słuchawki SR-60
opatrzone dodatkową literką „i” w nazwie, lecz na zewnątrz są one nie odróżnienia
od poprzednich, bo wyglądają identycznie. Ba! - nie mają nawet owego „i”
wytłoczonego na padach z tworzywa sztucznego, a jedynie w opisie na opakowaniu.
Co konkretnie zostało poprawione w modelu SR-60i nie wiadomo - poza kilkoma
zdaniami Johna, że „ulepszony został przetwornik (driver) w słuchawkach oraz
kabel słuchawkowy, który otrzymał wyższe parametry przewodnictwa prądu”.
Jak wyglądają SR-60i – każdy widzi. Kiedy by powiedzieć, że przypominają
anachroniczne słuchawki radiotelegrafisty z początków ery radia, to będzie
uprawnione skojarzenie. Zresztą Grado ze swojej starodawności w designie (i
metodach produkcji) czyni atut, bo dzięki temu firmowe słuchawki trudno pomylić
z jakimikolwiek innymi, co jest niewątpliwie rzadkością we współczesnym
świecie, gdzie wszystko dąży do unifikacji.
Słuchawki SR-60i na głowie i uszach układają się bardzo
dobrze, a pady mile opatulają małżowiny – jedynym minusem jest to, że grube
gąbki padów mocno grzeją uszy, co może być nie lada problemem podczas upałów, ale
przy normalnych temperaturach powietrza nie jest. Regulacja siły docisku do
głowy odbywa się na pomocą wystających do góry prętów, przypominających
antenki. Warto podkreślić, że zastosowany kabel to solidna konstrukcja, którą
życzyłbym sobie nawet i w moich Sennheiser HD650, bo w Grado jest nie tylko
ładnie okrągły i gruby, ale i optymalnie giętki. Przewód zakończony jest
firmowym mini-jackiem z przejściówką na dużego. Nie ma możliwości odłączenia
kabla od słuchawek, bo przylutowany jest do przetworników na stałe.
Dźwięk
Na początek ważna uwaga – opisywane słuchawki kosztują w
Polsce około 400zł i mają w tej cenie kilku groźnych konkurentów na przykład
Sennheiser HD380 Pro, Sennheiser HD518, AKG K242 HD, czy Audio-Technica ATH
AD-500 lub Shure SRH440. Chciałbym, aby było jasno powiedziane, że Grado SR-60i
mogą być rozpatrywane jako jeden z wyborów w tej kategorii cenowej, bo przecież
takie np. Sennheiser HD650 czy Beyerdynamic T1 reprezentują inny poziom dźwięku
– przynależny już do strefy high-end i trudno je przyrównywać klasą dźwięku do konstrukcji
średnio-budżetowych.
Co od razu słychać po założeniu słuchawek z Nowego Jorku, to
cecha dotycząca odmiennego sposobu grania niż u wiele innych nauszników. Bo
Grado nie mają maniery grania muzyki „w głowie” słuchacza, a pokazują ją
dookolnie, niejako budują ułudę przebywania w realnej przestrzeni odsłuchowej,
a nie wirtualnej – słuchawkowej. To niewątpliwie jest ich duża zaleta. Podobnie
jak wybitna umiejętność budowy bardzo obszernego, przestrzennego przekazu,
który przy tym jest jednolity, solidnie skupiony – skonsolidowany i dobrze zorganizowany.
Średnica w SR-60i jest dobrze zogniskowana, wyraźna i gęsta.
Wystarczająca do usłyszenia nawet wielu instrumentów orkiestry symfonicznej,
choć ich gradacja nie jest perfekcyjna, bo dalekie plany są jedynie zaznaczone,
a nie rzeczywiście obecne. Ale scena na przedzie i w środku jest odczuwalna
fizjologicznie, z dobrze zaznaczonymi lokalizacjami instrumentów, które mają
odpowiedni rozmiar i dźwięk, lecz trzeba też zaznaczyć, że powietrze
rezonansowe dookoła nich nie jest jednoznacznie odczuwalne, podobnie jak
najmniejsze składowe tonów – ich mikro-wybrzmienia, indegrencje.
Co istotne, przekaz jest ogólnie bardzo harmonijny, spójny –
bardzo przyjemny w odbiorze, bo niemęczący. Bez zbytnich tendencji do
sybilizowania, pomimo balansu tonalnego przesuniętego trochę w górę.
Soprany, tak jak już napisałem, są nieco uprzywilejowane, a
przez to wyraźne i rozdzielcze, dlatego może niekiedy wydawać się, że
słuchawki rozjaśniają niektóre nagrania, ale jest to raczej dopełnienie, a nie
rozcieńczenie przekazu.
Basy, chociaż dynamiczne i ładnie sprężyste, to nie są
bardzo głębokie i wielowymiarowe. Niskie tony raczej można nazwać mocnymi i
dobrze zorganizowanymi, ale już nie nisko schodzącymi, bo są od dołu sporo
ucięte (odcięte), co nie jest wadą opisywanych Grado, a endogenną cechą, która
pozycjonuje je wśród innych słuchawek i może przypaść do gustu słuchaczowi lub
nie. Mi, takie „nieprzebasowione” granie odpowiada, bo nie lubię nadmiaru basu,
sztucznego jego podkręcania, które przy dłuższych odsłuchach często męczy.
Takie na przykład Creative Aurvana Live! pomimo posiadania wspaniałej
przestrzeni oraz pięknej, zagęszczonej średnicy okropnie denerwują rozlewającym
się (a nawet buczącym) basem, którego jest po prostu za dużo.
Konfiguracje
Grado SR-60i nie są zbytnio wymagające względem
amplifikacji. Nie potrzebują osobnego wzmacniacza słuchawkowego, bo i bez niego
grają dobrze - bez większych problemów osiągają duże poziomy głośności zarówno
przyłączone do iPoda czy iPhona. Dodatek wzmacniacza słuchawkowego (w teście to
Musical Fidelity X-Can v.3 z zewnętrznym zasilaczem Tomanek) tylko nieznacznie
poprawił dźwięk Grado. Trochę zwiększyła się scena, a także ilość słyszalnych
detali przy niższych poziomach głośności. Jednak wydaje się, że poziom zmian
nie jest wart aż tak drogiego zestawu do tych słuchawek. Może tu wystarczyć
ewentualnie tańszy wzmacniacz słuchawkowy np. podstawowy Pro-Ject lub Musical Fidelity V-CAN i będzie to
optymalny, rozsądny wybór.
Podsumowanie
Grado SR-60i to słuchawki z efektownym, bardzo harmonijnym i
rozdzielczym dźwiękiem, z wyrazistymi sopranami oraz kolorową i plastyczną średnicą.
Niskie tony – naturalne, bez podkolorowania, co owocuje solidnym, aczkolwiek
niezbyt rozciągniętym w dół, basem. Fizjologicznym. Co istotne, każdy gatunek
odtwarzanej muzyki Grado reprodukują bez problemu i z dużym poczuciem
przyjemności. Te słuchawki są muzykalne.
Świetny wybór zarówno do domowego słuchania muzyki zarówno z
„dużego” systemu jak i z małego odtwarzacza plikowego. Design staromodny, co
może być także atutem tych słuchawek z Brooklynu. Rozsądna cena około 400 zł, choć
w USA kosztują 79 USD.
Te słuchawki łatwo polubić, a prawie 60 letnia tradycja firmy Grado zobowiązuje obie strony, czyli użytkownika i producenta, do wzajemnego szacunku.
Sprzęt używany podczas testu
Źródła:
odtwarzacz płyt CD – Musical Fidelity A1 CD-PRO, gramofon Clearaudio Emotion,
iPhone 4S, iPod 4G, MacBook Apple oraz przetwornik c/a N-Audio DAC-3 Plus (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy: Musical Fidelity X-Can v.3 z
zewnętrzym zasilaczem Tomanek (test TU).
Akcesoria: Stolik audio VAP (test TU) oraz stojak do słuchawek Woo
Audio.
Dane techniczne
Dostępne na stronie dilera Elektropunkt: TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację