Dokładnie 15 lat temu Anthony Gonzalez wraz z Nicolasem Fromageau założył
we francuskim mieście Antibes duet M83. Grupa poruszała się w świecie elektronicznych
bitów, przy czym nie zawsze, jak obecnie, bliżej jej było do synth-popu i
minimalu niż ambitniejszych projektów. W 2005 roku Fromageau odszedł z zespołu,
zaś Gonzalez rozpoczął twórczość solową, ale nadal pod szyldem M83, zapraszając
muzyków sesyjnych do nagrań i na trasy koncertowe. Od początku istnienia M83
było zestawiane z takimi francuskimi zespołami elektronicznymi jak Air, Daft Punk,
Télépopmusik, czy Justice. Wczesna muzyka Gonzaleza znacząco różniła się
aktualnej, albowiem była fuzją muzyki elektronicznej, post-rocka i progresywnego
rocka. Dopiero wydany w 2008 roku album pt. „Saturdays = Youth” stylistycznie
skręcił w stronę dream-popu stylizowanego na wczesne lata 80-tych XX wieku. Warto
wspomnieć, iż dużym przebojem z tej płyty był utwór "Kim
& Jessie".
M83 nadal podąża indywidualną elektroniczną muzyczną drogą. Po
kolejnej dobrze przyjętej przez krytykę i melomanów płycie pt. „Hurry Up, We're
Dreaming” (2011 r.) oscylującej wokół „kosmicznych” dźwięków, przyszedł czas na
nowy album. 8 kwietnia br. ukazał się tytułowy „Junk” wydany przez niezależną paryską wytwórnię Naïve. Od razu zaznaczę, że M83 nie tworzy tu muzyki
ambitnej, a stricte rozrywkową (lecz ze swoistym przesłaniem) i tak należy ją
traktować. Jednak pan Gonzalez ma wybitny talent do pisania melodyjnych
utworów, niepospolitych aranżacji i doskonałych orkiestracji. Lekko i
błyskotliwie porusza się w stylistyce i klimacie lat 80-tych, a ma przecież 35 a nie 55 lat, więc nie zna ich z autopsji. Co ciekawe, na utworze "Time
Wind" zaśpiewał sam Beck, na „Go!” zagrał na gitarze Steve Vai, w kilku
wzięła udział francuska wokalistka Mai Lan, a w jednym norweska Susanne Sundfør.
Cały album bogato okraszony jest instrumentami smyczkowymi i dętymi; ma się
wrażenie, że oprócz syntezatorów gra bardzo duża orkiestra. Stylistycznie, jak
mówi Gonzalez, muzyka zawarta na płycie nawiązuje do tła staromodnych programów
telewizyjnych przełomu lat 70-tych i 80-tych. Dużo tu radości (a w zasadzie –
fanu), elektronicznego sentymentalizmu i melancholii, klawiszowego synth-popu rodem
prosto z dyskotek, rytmów odtwarzanych dawno temu z kaset magnetofonowych na
szalonych domówkach, etc. M83 zabiera słuchaczy w nieodległą przeszłość, do swoistej
zabawowej kapsuły czasu i …robi to znakomicie.
Polecam, bo to przebojowa, melodyjna i bezpretensjonalna
materia dźwiękowa czerpiąca wprost z dobrych, klasycznych elektro-wzorców, świetnie
zagrana oraz, co też istotne - dobrze zrealizowana i nagrana na winylu. Całość
nie tworzy tytułowego „Junk” (pol. śmieć), a oferuje inteligentny muzyczny przekaz, choć
to twórczość iluzorycznie operująca łatwostrawnym repertuarem i niewymagającymi kompozycjami.
7/10
Data premiery - 8 kwietnia 2016 r.
Wytwórnia - Naïve France
Ja ich poznałem poprzez OST do filmu "Oblivion", które to trafiło na top listę moich ulubionych OST i to na całkiem wysoką pozycję, polecam.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, świetna muzyka filmowa. Szkoda, że winyl jest praktycznie niedostępny.
OdpowiedzUsuń