Polpak

niedziela, 20 października 2013

Agnes Obel – „Aventine” 180 g LP i CD





30 września br. ukazała się nowa płyta Duńskiej wokalistki i pianistki – Agnes Obel. Przyznam szczerze, że nie w ogóle znałem tej Pani. Do czasu, kiedy w zeszłą niedzielę nie usłyszałem jej koncertu na falach radiowej Trójki, nadawanego na żywo ze Studia im. Agnieszki Osieckiej, a zapowiadanego wcześniej przez redaktora Marka Niedźwieckiego. No i cóż – „przykuło” mnie do głośników na całą godzinę. Agnes nie magnetyzuje swoim pięknym i czystym głosem, nie hipnotyzuje plastyczną i intymną grą na fortepianie – ona całkowicie narkotyzuje eterycznym i zmysłowym klimatem swoich utworów,  filharmoniczną atmosferą piękna muzyki, jej łagodności i sensualności. Trudno uwolnić się od tego melancholijnego nastroju i uroku, klasycznego czaru.

Trójkowy koncert Agnes Obel wbił mi się w uszy, dotarł do głębi duszy. Dlatego przy okazji pobytu we Wrocławiu, zobaczywszy na półce sklepu muzycznego jej ostatnią płytę zatytułowaną „Aventine”, od razu nabyłem ją.

„Aventine” to druga płyta artystki, wcześniej w 2010 roku, zadebiutowała płytą zatytułowaną „Philharmonics”. Agnes Obel urodziła się w stolicy Danii, czyli w Kopenhadze w 1980 roku – wiec jej muzyczny debiut nastąpił dość późno, bo przecież w 30 roku życia. Artystka nie tylko komponuje wszystkie swoje utwory i je wykonuje (śpiewa), ale także doskonale gra na fortepianie oraz na gitarze basowej, na której zresztą kiedyś (przez krótko) grała w zespole rockowym. Jej kariera nabrała rozpędu, kiedy w 2009 roku umieściła utwór demo „Just so” na profilu Myspace w Internecie. Temat ten został zauważony przez publiczność i zdobył dużą popularność – niemiecka firma Deutche Telephone zdecydowała się użyć ten utwór w swojej reklamie. Od tego czasu kariera artystki nabrała dużego impetu. W kolejnym roku 2010 ukazał się jej pierwszy album „Philharmonics” nagrany dla prestiżowej wytwórni PIAS Recordings, a Agnes na stałe zamieszkała w Berlinie. „Philharmonics” okazał się olbrzymim sukcesem – kilkukrotnie pokrył się platyną w Danii, Belgii i Francji, zdobył popularność w wielu europejskich krajach. Następny album „Aventine”, jak już napisałem wcześniej – ukazał się zaledwie pół miesiąca temu, a już sięgnął po najwyższe pozycje pod względem ilości sprzedaży w całej Europie.

Konwencja muzyczna Agnes Obel to połączenie klasycznej gry na fortepianie, stylistycznie bliskiej takim mistrzom jak Claude Debussy, Fryderyk Chopin i Eric Satie, ale także i jazzowego Herbie Hancocka. Natomiast wokalnie artystka wzoruje nieco na Joni Mitchel i PJ Harvey. Wszystkie utwory są autorstwa Agnes – sama pisze teksty i komponuje muzykę. Trudno zakwalifikować jednoznacznie gatunek przez nią wykonywany – sądzę, że lokuje się gdzieś na granicy klasycznej pianistyki, folkowego śpiewu, z dużą domieszką muzyki popularnej. Brak tu jednak jakiegoś taniego sentymentalizmu, nastroju ckliwości, czy przesłodzonej cukierkowatości – tak, tu jest uczuciowa zmysłowość, ale jest to jej lekko szorstka odmiana, ze sporą dozą surowości typowej dla Skandynawów. Nostalgii.

„Aventine” to muzyczna podróż wewnątrz kobiecej duszy, dźwięki są nieśpieszne, rytm powolny. Całość brzmi bardzo subtelnie, nastrojowo, ale także i plastycznie – bogato. Pomimo, że jest to muzyka minimalistyczna, używane są nieliczne instrumenty (fortepian, skrzypce, wiolonczela – czasami gitara i harfa), to ma się wrażenie uczestniczenia w wielokolorowym spektaklu, impresjonistycznym pastelowym szkicu, który ilustruje złożoność pejzażu delikatnymi barwami, aczkolwiek niesamowicie dosadnie i pięknie.

Płyta „Aventine” to rewelacyjna płyta na jesień – jest lekka w odbiorze, ale głęboka w przekazie. Rozgrzewa emocjami, hipnotyzuje eterycznym i zmysłowym klimatem. Agnes Obel tworzy inteligentną muzykę inspirowaną klasyczną jej odmianą, aczkolwiek niekoniecznie wyłącznie dla koneserów muzyki poważnej. Jednak i ci odbiorcy nie powinni czuć się rozczarowani. Piękny album – polecam.

Kilka słów jako post scriptum dla audiofilów. Album zrealizowany jest bardzo przestrzennie, dużo to pogłosów, nakładek, multiplikacji wokalu. Pomimo, że wykorzystano niewiele instrumentów, to można ulec wrażeniu, że jest to całkiem duża orkiestra. Głos brzmi czysto i wyraźnie – jest świetnie wyodrębniony z tła. Brzmienie instrumentów jest plastyczne i głębokie. Efekt ten uzyskano ustawiając mikrofony w studio (Chalk Wood Studios w Berlinie) bardzo blisko instrumentów, tuż przy nich. Rzadko tak robi się, ale tu rezultat jest znakomity. Kapitalna produkcja. Winyl wytłoczony jest na 180 gramowym nośniku. Koperta nie zawiera folii antystatycznej. W zestawie jest wersja na płycie kompaktowej – można więc porównać na bieżąco obie edycje. Moim zdaniem, ta analogowa brzmi pełniej i cieplej.

Oficjalna strona Agnes Obel TUTAJ.
Strona na myspace.com TUTAJ.
Kilka różnych wersji albumu "Aventine" TUTAJ.









Zdjęcie nr 1 (na górze postu) pochodzi ze strony Agnes Obel - to zdjęcie promujące pierwszą płytę artystki "Philharmonics" (TU).

1 komentarz:

Komentarz będzie oczekiwać na moderację