Porównanie: Matrix mini-i, Cambridge Audio DacMagic i Musical Fidelity X-DAC (tekst z 2009 roku z portalu Stereo Underground).
Wstęp
Od kilku miesięcy poszukiwałem DAC’a, który zastąpi (lub wspomoże) mój Musical Fidelity X-DAC, który jest wyjątkowo udaną konstrukcją, lecz niestety podłączyć można do niego wyłącznie jedno źródło (przy użyciu kabla cyfrowego koaksjalnego lub optycznego), co przy współczesnych wymogach techniki audio-video najczęściej już nie wystarcza. Myślę, że idealnym przetwornikiem cyfrowo-analogowym jest takie urządzenie, do którego można przyłączyć co najmniej kilka źródeł o różnych częstotliwościach próbkowania - idealny DAC powinien mieć gniazda cyfrowe optyczne oraz elektryczne, analogowe (RCA oraz XLR) a także USB oraz koncentryczne gniazdo sygnału TV kablowej. Wbudowany wzmacniacz słuchawkowy jest niekonieczny, ale miło jeżeli jest – wówczas sprzęt staje się naprawdę multimedialny i wszechstronny.
Po zapoznaniu się z wieloma opisami DAC’ów ostateczny wybór padł na Cambridge Audio DacMagic oraz Matrix mini-i, który wielu recenzentów zestawia pod względem dźwięku z Benchmark DAC1. Postanowiłem kupić Matrix’a w Chinach, a DacMagic wypożyczyć ze sklepu – porównać oba te urządzenia ze sobą oraz z MF X-DAC, a następnie dokonać ostatecznego wyboru – ewentualnie sprzedać Matrix’a lub kupić DacMagic.
Matrix mini-i – budowa
W fabrycznym zestawie znajdują się dwa kable sieciowe (zakończone różnymi typami wtyków, niestety wersji EU - brak), kabel USB, instrukcja obsługi w języku angielskim i chińskim, przejściówka BNC/RCA. Po wyjęciu DAC’a z pudełka czeka nas miłe zaskoczenie, bo Matrix wygląda zdecydowanie ekskluzywnie i po prostu ładnie. Zastosowano tu wysokiej klasy aluminiową obudowę o miłej w dotyku strukturze – sprzęt wywiera wrażenie luksusowego oraz o wiele droższego niż w rzeczywistości jest. Wszystkie elementy są wysokiej jakości, dobrze i przemyślanie skonstruowane oraz poskręcane. Front urządzenia wyposażono w duży, czerwony wyświetlacz alfanumeryczny wyglądający na zaawansowany technologicznie. Po podłączeniu źródła, wyświetlacz informuje: 1) o częstotliwości próbkowania , 2) o rodzaju aktywnego aktualnie źródła, 3) o wzmocnieniu sygnału oraz, co najciekawsze, 4) pokazuje numer odtwarzanej ścieżki oraz jej czas w formacie minut i sekund!
Po lewej stronie frontu znajduje się niebieska dioda sygnalizująca gotowość do pracy (wyjątkowo, jak na chińskie urządzenia, świecąca nienatarczywie), a pod diodą gniazdo słuchawkowe na tzw. dużego jack'a. Korzystanie z urządzenia jest dość proste i intuicyjne – wszystkie operacje wykonuje się przy pomocy pokrętła, które jednocześnie jest także dużym przyciskiem – naciskając wybieramy tryb pracy Matrixa: wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz lub DAC, a także dokonujemy selekcji wejścia źródła. Pokrętło obraca się dostojnie, z lekkim oporem oraz z wyczuwalnym, lekkim przeskokiem. Obracając gałkę wzmacniamy sygnał słuchawkowy i/lub sygnał wyprowadzany z Matrixa – pełni on wówczas funkcję przedwzmacniacza.
Matrix mini-i jest wyposażony w wejście cyfrowe koaksjalne – BNC, optyczne - Toslink, AES/EBU oraz wejście USB (ograniczone do 24 bitów i 48 kHz). Istnieje także wyjście cyfrowe koaksjalne – S/PDIF, para wyjść RCA oraz symetryczna para XLR.Z tyłu urządzenia umieszczony jest włącznik/wyłącznik sieciowy oraz trójbolcowe gniazdo sieciowe.
Wydaje się, że chińscy konstruktorzy przy opracowywaniu projektu Matrixa bardzo "zapatrzyli się" na amerykański Bel Canto DAC-3Z - z zewnątrz podobieństwo do jest więcej niż uderzające.
"Młodszym" i tańszym bratem modelu mini-i jest Matrix Cube 24/192 ASRC DAC, który nie posiada wyświetlacza LED, nie ma wyjść/wejść XLR oraz zamiast jednego intuicyjnego pokrętła ma wiele przełączników hebelkowych.
Matrix mini-i – wrażenia z odsłuchu
Pierwsze co zaskakuje w odbiorze po włączeniu urządzenia to głęboko zaznaczona przestrzeń - niezwykle szeroka i precyzyjnie poukładana, przekonywująca tzw. oddechem oraz zaawansowaniem głębi, bezpośredniością oraz namacalnością instrumentów. Stereofonia wielowarstwowa, proporcjonalna i wytwornie przekonująca precyzyjnym umiejscowieniem źródeł pozornych. Basy są energiczne z fantastycznym ciężarem jakościowym oraz emocjonalnym, mniej szczupłe niż w
Musical Fidelity X-DAC, ale zazwyczaj szybkie i punktowe – z dobrym atakiem. Średnica jest nieco mniej uwypuklana niż przy DacMagic przez co wokale bardziej wyróżniają się na tle akompaniamentu, bo wypychane są na przód sceny – moim zdaniem przez to prawdziwsze i zapewniają realniejsze poczucie uczestnictwa w koncercie na żywo. Wokale i fortepian na Matrix'ie wydają się być najbardziej kolorowe i dokładne spośród całej porównywanej trójki.
Przy odsłuchach płyty Stefona Harrisa "The Grand Unification Theory" - Blue Note odtwarzanej na Musical Fidelity A1 CD-Pro połączonego kablem optycznym Belkin Pure AV oraz symetrycznym Van damme Classic na Neutrik'ach podłączonych do Accuphase E-213 oferowany dźwięk był bardzo spektakularny – naturalnie spójny, mocno skoncentrowany i krystalicznie czysty. Można jego charakter nazwać jako bezpośredni, klarowny o cechach przekazu, które ekscytują i angażują słuchacza w muzykę totalnie, mocno i jednoznacznie. Nie ma tu niezasadnego rozcieńczania nut, rozmywania natury nagrania, czy bezprzedmiotowej syntezy logicznej muzyki.
Niekiedy natura Matrix’a wydaje się lekko zmiękczona - prawdopodobnie celem ukazania gęstej faktury nagrań bez konieczności zbytniego ich wyostrzeń, przez co czasami definicja „analogowy” najtrafniej określa charakter chińskiego DAC’a – ta „analogowość” szczególnie dotyczy nagrań akustycznych oraz symfonicznych - moim zdaniem jest to zaleta. Płyta Milesa Daviesa "Bitches Brew" - Columbia/Sony 1999 - zabrzmiała tak, że słuchacz całkowicie koncentruje się na przedstawianej muzyce, jej wątkach i niuansach. Dźwięk wydaje się brzmieć jak na żywo, jest wielobarwny i dynamiczny, a jednocześnie elegancki - o dużym pułapie satysfakcji, prawdziwy.
Matrix mini-i wyjątkowo dobrze „zagrał” w kombinacji Musical Fidelity A1 CD-PRO i Accuphase E-213 – dostarczył temu połączeniu wyjątkową swobodę i rozmach przekazu, stał się jego katalizatorem, bo zwielokrotnił korzystne cechy dźwięku – uprzestrzennił go, poukładał, czyniąc przy tym muzykę bardziej realną i dosadniejszą - spektakularną, przy dużej ekspresji średnicy co dla osób słuchających dużo muzyki fortepianowej oraz wokalistyki może być rozsądnym tropem dla realizacji potrzeb właściwej struktury zestawu audio i jego synegri, symbiozy.
Każde z wyjść Matrixa oferuje zrównoważony i dojrzały dźwięk, logicznie przestrzenny oraz jednocześnie nie nachalny. Najbardziej podobało mi się zestawienie: kabel optyczny ze źródła do DAC’a oraz kabel symetryczny XLR z przetwornika do wzmacniacza. Łącza cyfrowe, zarówno optyczne i koaksjalne są wysokiej jakości, a odbiór poprzez port USB jest więcej niż satysfakcjonujący. DacMagic posiada więcej różnych gniazd/wyjść i przez to może być uznany za bardziej funkcjonalny.
Matrix mini-i jako wzmacniacz słuchawkowy
Niekiedy natura Matrix’a wydaje się lekko zmiękczona - prawdopodobnie celem ukazania gęstej faktury nagrań bez konieczności zbytniego ich wyostrzeń, przez co czasami definicja „analogowy” najtrafniej określa charakter chińskiego DAC’a – ta „analogowość” szczególnie dotyczy nagrań akustycznych oraz symfonicznych - moim zdaniem jest to zaleta. Płyta Milesa Daviesa "Bitches Brew" - Columbia/Sony 1999 - zabrzmiała tak, że słuchacz całkowicie koncentruje się na przedstawianej muzyce, jej wątkach i niuansach. Dźwięk wydaje się brzmieć jak na żywo, jest wielobarwny i dynamiczny, a jednocześnie elegancki - o dużym pułapie satysfakcji, prawdziwy.
Matrix mini-i wyjątkowo dobrze „zagrał” w kombinacji Musical Fidelity A1 CD-PRO i Accuphase E-213 – dostarczył temu połączeniu wyjątkową swobodę i rozmach przekazu, stał się jego katalizatorem, bo zwielokrotnił korzystne cechy dźwięku – uprzestrzennił go, poukładał, czyniąc przy tym muzykę bardziej realną i dosadniejszą - spektakularną, przy dużej ekspresji średnicy co dla osób słuchających dużo muzyki fortepianowej oraz wokalistyki może być rozsądnym tropem dla realizacji potrzeb właściwej struktury zestawu audio i jego synegri, symbiozy.
Każde z wyjść Matrixa oferuje zrównoważony i dojrzały dźwięk, logicznie przestrzenny oraz jednocześnie nie nachalny. Najbardziej podobało mi się zestawienie: kabel optyczny ze źródła do DAC’a oraz kabel symetryczny XLR z przetwornika do wzmacniacza. Łącza cyfrowe, zarówno optyczne i koaksjalne są wysokiej jakości, a odbiór poprzez port USB jest więcej niż satysfakcjonujący. DacMagic posiada więcej różnych gniazd/wyjść i przez to może być uznany za bardziej funkcjonalny.
Matrix mini-i jako wzmacniacz słuchawkowy
Porównania Matrix'a dokonywałem z Musical Fidelity X-Can v.3 na słuchawkach Sennheiser HD650 oraz Tonsil Sd-426, na którym to zestawie bardzo lubię słuchać i uważam go za optymalny kompromis pomiędzy wysoką jakością dźwięku, a rozsądną ceną. Dlatego też bardzo byłem ciekawy czy mini-i może w jakikolwiek sposób prześcignąć mojego „pupila” pod względem oferowanego dźwięku.
Musical Fidelity dostarcza dźwięk ciepły, soczysty i o wyraźnej basowej fakturze - typowy dla wzmacniaczy lampowych. O bardzo dobrej stereofonii oraz świetnej, szerokiej scenie – poukładanej szczegółowo i homogenie jednocześnie. Po przełączeniu kabli do Matrix’a dźwięk, o dziwo, nie stracił swej lampowej namacalności, pojawiły się niektóre detale do tej pory nie uwypuklane, choć istniejące wcześniej „w cieniu” - na drugiej, trzeciej linii. Struny gitar dźwięczne i o miłej rozwibrowanej strukturze, stwarzające wrażenie uczestnictwa na koncercie.
Fortepian Keitha Jarrett’a z płyty „Inside Out” - ECM nieco bardziej wysunięty do przodu niż w Musical Fidelity, lecz o czystym i powabnym charakterze – bez problemu można śledzić ruchy rąk pianisty po klawiaturze, przy czym prawa ręka jest nieco bardziej uprzywilejowana. Konstrukcja basów w Matrix'ie jest nieco odmienna – są wyraziste, lecz mniej okrągłe niż w X-Can v.3 – bardziej dobitne, z większym bitem, twardsze, niemniej jednak przyjemne w odbiorze, przekonujące w całej skali, szczuplejsze, lecz nadal głębokie i wyraźne.
Chiński wzmacniacz posiada ciekawą manierę budowania szerokiej przestrzeni, robi to z wyraźną klasą i bezproblemowo, z łatwością napędza wysokoohmowe słuchawki – bez problemu poradził sobie także i z Tonsil Sd- 426 o impedancji 600 Ohm. Sądzę, że jest to wzmacniacz słuchawkowy na przyzwoitym poziomie, porównywalny nieco do Pro-Ject Head Box SE II. Musical Fidelity X-Can v. 3 w związku z tym, że jest oparty na lampach oferuje dźwięk o innej charakterystyce niż tranzystorowa amplifikacja Matrix’a – jest to jednak różnica charakterów, lecz nie klasy – bo względem jej obie konstrukcje są równocenne i równorzędne.
Kilka słów o Cambridge Audio DacMagic
Produkowany jest w Chinach. Rozmiarem obudowy odpowiada mniej więcej Matrix'owi, design mniej wyszukany, aczkolwiek raczej elegancki, stonowany. Niebieskie diody sygnałowe świecą dość blado, co jest niewątpliwie zaletą. Posiada większą ilość wejść cyfrowych niż mini-i. Dostępne są trzy różne filtry cyfrowe, które mają zmieniać nieco estetykę dźwięku.
W DacMagic odwzorowywana przestrzeń jest wielka, sięgająca daleko poza obrys kolumn, hulająca swobodnie po całym pomieszczeniu odsłuchowym – w tym aspekcie przetwornik Cambridge Audio na pewno może być uznany za przodownika niniejszego porównania. Sam dźwięk jest bardzo „słodki” i kulturalny, muzykalny i trochę mniej dynamiczny niż w Matrix'ie. Niestety, drażniąca jest tu maniera definiowana określeniami: chłodny dźwięk i czasami zbyt natrętny - dokładny i radykalnie precyzyjny - przez to, dla uszu piszącego te słowa, niekiedy trudny do zaakceptowania, bo zbyt kliniczny i bezuczuciowy. Poza tym niekiedy odnosiłem wrażenia, że bas na niektórych partiach nagrań jest zbyt powolny, bez odpowiedniego uderzenia, denerwująco "mulący". Ostatecznie, sądzę, że jest to bardziej sprawa preferencji danego słuchacza i jego indywidualnych upodobań – prawdopodobnie ktoś inny może uznać mój „chłodny i dosadny” odbiór charakteru DacMagic’a za szczegółową i wnikliwą analizę nagrania, bo w takiej sygnaturze sonicznej gustuje, lubuje się – takiej natury DAC’a poszukuje. DacMagic to dobry przetwornik, ale skierowany do specyficznego odbiorcy – bardziej „cyfrowego”, łaknącego wnikliwego wglądu w strukturę nagrania, zagłębiania się w detale oraz w szczegóły. Dobry sprzęt do słuchania muzyki z komputera, do audio hi-fi, moim zdaniem, wybór mniej korzystny.
W odniesieniu do Musical Fidelity X-DAC, Matrix reprezentuje podobną szkołę dźwięku – niczym nie skrępowana muzykalność, czysta radość, przyjemność z odsłuchów oraz pozytywne emocje są na pierwszym miejscu – dopiero potem konstruktorzy zajmują się detalami i szczegółami nagrań. Za cenę zadowolenia słuchacza z ogólnej struktury nagrań często rezygnują z ich pogłębionych analiz, rozkładów logicznych i atomizacji. Moim zdaniem, jest to właściwa droga dla rzeczywistego pokazania muzyki: przejrzystość – tak, zbytnia detaliczność – nie.
Konkluzja
Matrix mini-i to zaawansowany technologicznie produkt przemysłu chińskiego, dojrzały dźwiękowo o wielu cechach pozycjonujących go na poziomie średnio-wyższego hi-fi, a przy uwzględnianiu faktu, że kosztuje około 1000 - 1500 zł – można założyć, że jest wręcz wybitny, choć uczciwie należy przyznać nie jest to klasa referencyjna. Jako DAC jest znakomity, wielofunkcyjny i wielozadaniowy, dynamiczny oraz naturalny – po prostu bardzo rzetelny. Pomaga systemowi audio ukształtować piękny, realistyczny oraz spektakularny obraz muzyczny przy zachowaniu optymalnej i skondensowanej detaliczności. Jako wzmacniacz słuchawkowy na niespodziewanie przyzwoitym poziomie, o ładnej barwie i miłej, wielowarstwowej strukturze – jednak ostatecznie Musical Fidelity X-Can v.3 okazał się precyzyjniejszy, zapewniał nagraniom więcej życia i dyscypliny.
Cambridge Audio DacMagic to multimedialny i uniwersalny przetwornik cyfrowo-analogowy o rozbudowanym przestrzennym dźwięku, o pogłębionej analizie jego struktury, przez co może być uznany za „zbyt dokładny”, chłodny i mniej muzykalny niż Matrix lub Musical Fidelity X-DAC. Niekiedy niepotrzebnie spowalniający bas. Skierowany do osób ceniących sobie w dźwięku tzw. szczegółowość i detaliczność przekazu, a nie jego ogólną zharmonizowaną strukturę muzykalności. W aplikacji z komputerem DacMagic wygrywa z „chińczykiem” ze względu na bardziej wszechstronny port USB. Droższy niż Matrix mini-i, co czyni go mniej atrakcyjnym w stosunku jakość/cena. Godny polecenia, bo reprezentuje rzetelny poziom dźwięku, który może się spodobać, lecz całościowo przegrywający z Matrix'em o duży dystans i klasę.
W moim systemie został Matrix mini-i, Cambridge DacMagic wrócił do sklepu, a Musical Fidelity X-DAC powędrował do zestawu Yamaha PianoCraft E-810.
System testowy
Wzmacniacze: Accuphase E-213 i Yaqin MS-34D
CD: Musical Fidelity A1 CD-Pro oraz Rotel RCD-06
Wzmacniacz słuchawkowy: Musical Fidelity X-Can V3
Słuchawki: Sennheiser HD650 i Tonsil SD-426
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand
Okablowanie kolumn: Siltech Amsterdam, IMG Stage Line
Okablowanie - IC: Acrolink 6N-A2050II, Audioquest Copperhead, Belkin AV Pure Digital Coaxial i Belkin Pure AV Digital Optical, Van damme Classic 268-021-060 na wtykach Neutrik XLR
Szczegółowe informacje o Matrix mini-i TU.
Link na stronę producenta: TU.
Musical Fidelity dostarcza dźwięk ciepły, soczysty i o wyraźnej basowej fakturze - typowy dla wzmacniaczy lampowych. O bardzo dobrej stereofonii oraz świetnej, szerokiej scenie – poukładanej szczegółowo i homogenie jednocześnie. Po przełączeniu kabli do Matrix’a dźwięk, o dziwo, nie stracił swej lampowej namacalności, pojawiły się niektóre detale do tej pory nie uwypuklane, choć istniejące wcześniej „w cieniu” - na drugiej, trzeciej linii. Struny gitar dźwięczne i o miłej rozwibrowanej strukturze, stwarzające wrażenie uczestnictwa na koncercie.
Fortepian Keitha Jarrett’a z płyty „Inside Out” - ECM nieco bardziej wysunięty do przodu niż w Musical Fidelity, lecz o czystym i powabnym charakterze – bez problemu można śledzić ruchy rąk pianisty po klawiaturze, przy czym prawa ręka jest nieco bardziej uprzywilejowana. Konstrukcja basów w Matrix'ie jest nieco odmienna – są wyraziste, lecz mniej okrągłe niż w X-Can v.3 – bardziej dobitne, z większym bitem, twardsze, niemniej jednak przyjemne w odbiorze, przekonujące w całej skali, szczuplejsze, lecz nadal głębokie i wyraźne.
Chiński wzmacniacz posiada ciekawą manierę budowania szerokiej przestrzeni, robi to z wyraźną klasą i bezproblemowo, z łatwością napędza wysokoohmowe słuchawki – bez problemu poradził sobie także i z Tonsil Sd- 426 o impedancji 600 Ohm. Sądzę, że jest to wzmacniacz słuchawkowy na przyzwoitym poziomie, porównywalny nieco do Pro-Ject Head Box SE II. Musical Fidelity X-Can v. 3 w związku z tym, że jest oparty na lampach oferuje dźwięk o innej charakterystyce niż tranzystorowa amplifikacja Matrix’a – jest to jednak różnica charakterów, lecz nie klasy – bo względem jej obie konstrukcje są równocenne i równorzędne.
Kilka słów o Cambridge Audio DacMagic
Produkowany jest w Chinach. Rozmiarem obudowy odpowiada mniej więcej Matrix'owi, design mniej wyszukany, aczkolwiek raczej elegancki, stonowany. Niebieskie diody sygnałowe świecą dość blado, co jest niewątpliwie zaletą. Posiada większą ilość wejść cyfrowych niż mini-i. Dostępne są trzy różne filtry cyfrowe, które mają zmieniać nieco estetykę dźwięku.
W DacMagic odwzorowywana przestrzeń jest wielka, sięgająca daleko poza obrys kolumn, hulająca swobodnie po całym pomieszczeniu odsłuchowym – w tym aspekcie przetwornik Cambridge Audio na pewno może być uznany za przodownika niniejszego porównania. Sam dźwięk jest bardzo „słodki” i kulturalny, muzykalny i trochę mniej dynamiczny niż w Matrix'ie. Niestety, drażniąca jest tu maniera definiowana określeniami: chłodny dźwięk i czasami zbyt natrętny - dokładny i radykalnie precyzyjny - przez to, dla uszu piszącego te słowa, niekiedy trudny do zaakceptowania, bo zbyt kliniczny i bezuczuciowy. Poza tym niekiedy odnosiłem wrażenia, że bas na niektórych partiach nagrań jest zbyt powolny, bez odpowiedniego uderzenia, denerwująco "mulący". Ostatecznie, sądzę, że jest to bardziej sprawa preferencji danego słuchacza i jego indywidualnych upodobań – prawdopodobnie ktoś inny może uznać mój „chłodny i dosadny” odbiór charakteru DacMagic’a za szczegółową i wnikliwą analizę nagrania, bo w takiej sygnaturze sonicznej gustuje, lubuje się – takiej natury DAC’a poszukuje. DacMagic to dobry przetwornik, ale skierowany do specyficznego odbiorcy – bardziej „cyfrowego”, łaknącego wnikliwego wglądu w strukturę nagrania, zagłębiania się w detale oraz w szczegóły. Dobry sprzęt do słuchania muzyki z komputera, do audio hi-fi, moim zdaniem, wybór mniej korzystny.
W odniesieniu do Musical Fidelity X-DAC, Matrix reprezentuje podobną szkołę dźwięku – niczym nie skrępowana muzykalność, czysta radość, przyjemność z odsłuchów oraz pozytywne emocje są na pierwszym miejscu – dopiero potem konstruktorzy zajmują się detalami i szczegółami nagrań. Za cenę zadowolenia słuchacza z ogólnej struktury nagrań często rezygnują z ich pogłębionych analiz, rozkładów logicznych i atomizacji. Moim zdaniem, jest to właściwa droga dla rzeczywistego pokazania muzyki: przejrzystość – tak, zbytnia detaliczność – nie.
Konkluzja
Matrix mini-i to zaawansowany technologicznie produkt przemysłu chińskiego, dojrzały dźwiękowo o wielu cechach pozycjonujących go na poziomie średnio-wyższego hi-fi, a przy uwzględnianiu faktu, że kosztuje około 1000 - 1500 zł – można założyć, że jest wręcz wybitny, choć uczciwie należy przyznać nie jest to klasa referencyjna. Jako DAC jest znakomity, wielofunkcyjny i wielozadaniowy, dynamiczny oraz naturalny – po prostu bardzo rzetelny. Pomaga systemowi audio ukształtować piękny, realistyczny oraz spektakularny obraz muzyczny przy zachowaniu optymalnej i skondensowanej detaliczności. Jako wzmacniacz słuchawkowy na niespodziewanie przyzwoitym poziomie, o ładnej barwie i miłej, wielowarstwowej strukturze – jednak ostatecznie Musical Fidelity X-Can v.3 okazał się precyzyjniejszy, zapewniał nagraniom więcej życia i dyscypliny.
Cambridge Audio DacMagic to multimedialny i uniwersalny przetwornik cyfrowo-analogowy o rozbudowanym przestrzennym dźwięku, o pogłębionej analizie jego struktury, przez co może być uznany za „zbyt dokładny”, chłodny i mniej muzykalny niż Matrix lub Musical Fidelity X-DAC. Niekiedy niepotrzebnie spowalniający bas. Skierowany do osób ceniących sobie w dźwięku tzw. szczegółowość i detaliczność przekazu, a nie jego ogólną zharmonizowaną strukturę muzykalności. W aplikacji z komputerem DacMagic wygrywa z „chińczykiem” ze względu na bardziej wszechstronny port USB. Droższy niż Matrix mini-i, co czyni go mniej atrakcyjnym w stosunku jakość/cena. Godny polecenia, bo reprezentuje rzetelny poziom dźwięku, który może się spodobać, lecz całościowo przegrywający z Matrix'em o duży dystans i klasę.
W moim systemie został Matrix mini-i, Cambridge DacMagic wrócił do sklepu, a Musical Fidelity X-DAC powędrował do zestawu Yamaha PianoCraft E-810.
System testowy
Wzmacniacze: Accuphase E-213 i Yaqin MS-34D
CD: Musical Fidelity A1 CD-Pro oraz Rotel RCD-06
Wzmacniacz słuchawkowy: Musical Fidelity X-Can V3
Słuchawki: Sennheiser HD650 i Tonsil SD-426
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand
Okablowanie kolumn: Siltech Amsterdam, IMG Stage Line
Okablowanie - IC: Acrolink 6N-A2050II, Audioquest Copperhead, Belkin AV Pure Digital Coaxial i Belkin Pure AV Digital Optical, Van damme Classic 268-021-060 na wtykach Neutrik XLR
Szczegółowe informacje o Matrix mini-i TU.
Link na stronę producenta: TU.
Czy Matrix mini-i można polecić jako źródło do AKG K-701 ? Spotkałem się z opiniami iż te słuchawki dobrze komponują się z "analogowym źródłem", którym to miałby być właśnie Matrix. Poza tym same pochwalne opinie o tym dac'u dają do myślenia o nim jako o jednym z faworytów wśród przetworników w tym zakresie cenowym, tym bardziej gdyby zgrywał się z K701 byłby to chyba bardzo dobry wybór ?
OdpowiedzUsuńNiestety, nie podłączałem do Matrixa mini-i słuchawek AKG K-701.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia.
Cześć, mam pytanie gdzie kupowałeś Matrixa bo chciałem spróbować wymienić mojego Beresforda 7510 S2+. Dzięki!
OdpowiedzUsuńCześć,
OdpowiedzUsuńSprzęt Matrix najlepiej, najtaniej i najbezpieczniej kupować za pośrednictwem eBay.