Wstęp
We wrześniu br. od białostockiego dystrybutora Rafko miałem
otrzymać do testów najnowsze HiFiMan Edition X, ale cała nowa partia sprzętu
HiFiMan gdzieś zaginęła po drodze do Polski. Trzeba było czekać na odnalezienie
przesyłki. W zamian Edition X dojechały do mnie inna para, a
mianowicie HiFiMan HE-560. Co prawda nie są to premierowe słuchawki, bo do
sprzedaży trafiły jakieś półtora roku temu, ale moim zdaniem, jak najbardziej warte
uwagi i przypomnienia. Pisząc wprost, HE-560 całkowicie mnie oczarowały i
zahipnotyzowały (czytaj test
TUTAJ). W rezultacie przedłużyłem ich obecność u mnie aż do
dwóch miesięcy. Oddałem je dystrybutorowi dopiero przed samym warszawskim Audio Video
Show.
Po Audio Video Show Rafko miał od razu wysyłać do mnie wspomniane na początku
HiFiMan Edition X, ale efektem warszawskiej wystawy, było to że, wszystkie
Edition X szybko rozeszły się po Polsce. Tak więc znowu zostałem bez tych
słuchawek. Jednak Rafko jako swoistą "rekompensatę" zaproponował
wysyłkę na testy komplet wzmacniacz słuchawkowy HiFiMan EF-6 (zobacz
TUTAJ) oraz słuchawki HiFiMan HE-1000 (zobacz
TUTAJ). To zestaw referencyjny, jego cena zahacza o 23 000
PLN. Taka to była geneza niniejszego testu – ale do rzeczy.
Wrażenia ogólne i budowa - HiFiMan EF-6
Wzmacniacz prezentuje się jak rasowy wzmacniacz
zintegrowany, a nie jak słuchawkowy. Jest bardzo duży i ciężki. Jego masa sięga
prawie 11 kg, a rozmiarami nie ustępuje klasycznym wzmacniaczom (10.5 x 33 x
31 cm). Czarna stalowa obudowa po bokach obwiedziona jest masywnymi aluminiowymi
radiatorami. Wzmacniacz klasy A dość mocno grzeje się, tak więc mają co
odprowadzać.
EF-6 ze strony funkcjonalnej jest wyłącznie wzmacniaczem
słuchawkowym (i dodatkowo przedwzmacniaczem). Brak tu zainstalowanego DACa,
łączności bezprzewodowej, itp. Na aluminiowo-akrylowym froncie centralne
miejsce zajmuje duże pokrętło głośności (24-krokowe). Po jego prawej stronie
zainstalowano trzy przyciski wyboru źródeł oznaczone jako CD, AUX i Line In.
Dwa pierwsze aktywują jedną z dwóch par wejść RCA umieszczonych z tyłu urządzenia,
a trzecie – wejście na mini-jack 3,5 mm zamontowane nieopodal na froncie.
Wciśnięty przycisk powoduje zapalenie się jednej z niebieskich diod
zlokalizowanych w sąsiedztwie. Na skrajnej prawej stronie przedniego panelu
znajdują się dwa solidne wyjścia słuchawkowe: na jack 6,3 mm i 4-pinowy XLR. Na
przeciwległej lewej stronie zamontowano włącznik sieciowy, a tuż nad nim
niebieską diodę.
Z tyłu znajdują się trzy pary gniazd RCA: dwie pary to
wejścia źródłowe, a trzecia to wyjście z przedwzmacniacza. Tamże zainstalowano
wejście siecowe IEC wraz z zintegrowanym bezpiecznikiem. Z tyłu, oprócz gniazd,
znajduje się też hebelkowy przełącznik zmieniający skokowo wzmocnienie
o 10 dB.
Tak opisuje producent HiFiMan EF-6: „Jeden z najmocniejszych
i najlepszych wzmacniaczy słuchawkowych na świecie. Zamiast klasycznego
potencjometru - drabinka rezysotorowa - 24 krokowy
ręcznie produkowany tłumik oparty na rezystorach DIP na wejściu i
wyjściu obwodu. Wydzielona sekcja przedwzmacniacza wyposażona w op-ampy
Texas instruments OPA627 (wejście) i typu FET OPA2604 (wyjście). Topologia
wzmacniacza: 3-stopniowy obwód wyposażony w op-ampy Burr-Brown OPA627AP z
mosfetami wyjściowymi Toshiba 2SK214 i 2SJ77. Sekcja zasilania oparta na
filtrze CLC. Rozmiar, jakość i sztywność obudowy lepsza niż w wielu
wzmacniaczach stereo.
Wrażenia ogólne i budowa - HiFiMan HE-1000
Słuchawki dostarczane są w potrójnym (sic!) opakowaniu. Na zewnątrz to drewniana szkatuła zamykana na zasuwę i dwa zamki. Wewnątrz, znajduje się karton, a dopiero w nim finezyjna szkatuła obita skórą. W środku, pośród
finezyjnie wycinanych czarnych gąbek i zamszu, bezpiecznie spoczywają HE-1000.
W zestawie znajdują się aż trzy przewody słuchawkowe: 3 metrowy symetryczny
zakończony wtykiem XLR, także 3 metrowy niesymetryczny z wtykiem typu duży jack
6,3 mm oraz 1,5 metrowy niesymetryczny, krótki z małym jackiem 3,5 mm do
urządzeń przenośnych. Dodatkowo producent dostarcza instrukcję obsługi oraz
różne certyfikaty. Brak etui transportowego, jak i stojaka (a w cenie
14 000 PLN za słuchawki było by to miłym uzupełnieniem).
HE-1000 to nowa linia wzornicza HiFiMan przełamująca niejaką
toporność designu, z czego zresztą bardzo się cieszę. W podobnej manierze
zostały też zaprojektowane HE-560, które ostatnio testowałem (czytaj
TUTAJ).
Producent podaje, że badania i testy HE-1000 trwały aż 7 lat, a zastosowana w
nich technologia jest wielce nowatorska (m.in. membrana o grubości zaledwie 1
nanometra - 0.000001 mm!).
Same słuchawki to połączenie głównie trzech materiałów:
naturalnej skóry, drewna oraz metalu. Dzięki temu HE-1000 prezentują się
fantastycznie – wytwornie, nowocześnie, ale i stricte audiofilsko w najlepszym
tego słowa znaczeniu. To ręcznie wykonana w pełni otwarta konstrukcja z
maksymalnie rozszerzonymi prześwitami w maskownicach wykonanych z polerowanego
metalu. Ergonomiczne, wygodne wzornictwo zostało zaczerpnięte z rozwiązań
znanych z modelu HE-560, lecz tu zostało rozwinięte. Jak podaje HiFiMan, giętki
w pełni regulowany pałąk i perforowany pasek z cielęcej skóry w kształcie łuku
gwarantują najwyższy poziom komfortu i wytrzymałości. Korzystając z
asymetrycznych, perforowanych nausznic wykonanych z najwyższej jakości
hybrydowego materiału łączącego welur z naturalną skórą, w HE-1000 można
spędzać długie godziny bez śladu zmęczenia ciesząc się jeszcze lepszą jakością
basu.
Co tu dużo pisać? HiFiMan HE-1000 reprezentują najwyższy z
możliwych poziom wzornictwa i wykonania. To pedantycznie wycyzelowane drewniane
muszle z perfekcyjnie weń wmontowanymi metalowymi metalowymi elementami
maskownic (grillów) i mocowań wtyków słuchawkowych. Całość uzupełniają skórzane
pady muszli i opaski zamocowanej pod stalowym pałąkiem. Tip-top!
I jeszcze ważna informacja od producenta uzupełniająca
powyższe: „HE-1000 to pierwsze w historii słuchawki wykonane z wykorzystaniem
nanotechnologii! Ultra-precyzyjnie wykonana membrana HE-1000 ma grubość jednego
nanometra, tj. 0.000001 mm – jednej milionowej milimetra! Oznacza to, że jest
praktycznie niewidoczna gołym okiem. Masa takiego przetwornika jest praktycznie
zerowa. Precyzyjna technologia gwarantuje niespotykane w innych słuchawkach
szerokie pasmo przenoszenia oraz niezwykłą energię brzmienia i siłę membran,
które potrafią wprowadzić w drganie nie tylko przepływające powietrze, ale
poruszyć nawet całą obudowę słuchawek”.
Ergonomia
O ergonomii będzie bardzo krótko. HE-1000 to są jedne z
najwygodniejszych słuchawek z jakimi miałem do czynienia. Są tak
zaprojektowane, że pady całkowicie obejmują dookoła małżowiny uszne, osiadając
na kościach skroniowo-potylicznych czaszki i na sklepieniu czaszki via skórzana
opaska pod pałąkiem. Przez to praktycznie nie czuć ich ani na uszach, ani na
głowie (i to pomimo całkiem sporej masy 480 gram!). Na HE-1000 można słuchać
godzinami bez zmęczenia.
Czysta forma wzmacniacza EF-6 i piękny design HE-1000
Na tym zdjęciu doskonale widać akryl frontu i aluminium dookoła pokrętła głośności
Centralne miejsce na froncie EF-6 zajmuje duże pokrętło głośności
W zestawie znajdują się trzy komplety przewodów; powyżej widoczne są dwa z trzech
Tył EF-6
HE-1000 to koronkowa robota
HE-1000 - stal, drewno i naturalna skóra
Kilka próbek słuchanej muzyki z Tidal Hi-Fi (FLAC 16 bit/44,1 kHz) z iPhone 6S
Wrażenia dźwiękowe
Wzmacniacze słuchawkowe porównawcze to Hegel H160 i Fostex HP-A4BL.
Używałem też smartfon iPhone 6S. Słuchawki to FInal Audio Design Pandora Hope
VI oraz Fostex TH-610. Muzyka różna, w tym pochodząca z Tidal Hi-Fi (FLAC 16
bit/44,1 kHz).
Słuchawki HE-1000 w Polsce kosztują około 14 400 PLN,
zaś wzmacniacz EF-6 nieomal 8 500 PLN, więc razem to prawie 23 000
PLN. Nie jest to mało. Za taką kwotę można kupić niezły samochód (ale raczej
używany). Za takie pieniądze można by spodziewać się audiofilskiej nirwany,
nieskończenie dobrego dźwięku, magicznego brzmienia. I rzeczywiście, zestaw
HE-1000 i EF-6 to diabelsko dobry tandem! Gra tak, jak powinien brzmieć
optymalny sprzęt słuchawkowy. To dźwięk głęboko nasycony, bardzo przestrzenny,
masywny, ale i równolegle lekki i napowietrzony. Nacechowany nieprawdopodobną
czystością i transparentnością, a także super rozdzielczością – wydaje się, że
można usłyszeć nieomal wszystko. Daleko i głęboko. Zdaje się że słyszeć nawet
jak muzycy stoją lub siedzą, czuć drgające pudła rezonansowe instrumentów,
świszczące powietrze, etc. Ułuda dźwięku „live” jest doskonała. Słuchawki HE-1000
zapewniają żywy spektakl, a wzmacniacz EF-6 amplifikuje wybornie zróżnicowane i
transparentne dźwięki.
W HE-1000 bardzo zwraca uwagę bardzo rozległa scena, wręcz
hektarowa. Otwarta i natlenowana. Dźwięki są rozłożone na boki niczym przy
odsłuchach na dobrych monitorach, a do tego głębokie jak stumetrowa studnia.
Słychać nie tylko bliskie dźwięki (co oczywiste), ale także te dalekie – czy to
z głębi nagrań, czy zapisane gdzieś mimochodem na boku. Dzięki temu albumy koncertowe
brzmią niesamowicie realistycznie, zaś wzmacniacz EF-6 dodaje im ciała i fizyczności.
Nadaje ciężar, kształt i ostateczny szlif. To brzmienia energetyczne, doświetlone
i całościowo świetnie zdefiniowane – wyraźne, precyzyjne i analityczne. Przekaz
jest dynamiczny (a czasem wręcz żywiołowy), ale zawsze galanteryjny i
delikatesowy. Energia i subtelność w jednym. Taką cechą mogą poszczycić się wyłącznie
najlepsze konstrukcje audio hi-fi, zaś opisywany komplet bezsprzecznie przynależy
do świata high-endu. To najwyższa liga dźwiękowa.
EF-6 oraz HE-1000, można napisać, komunikują się wzajemnie.
Tak, jakby uzgadniały, co i jak mają zagrać, jaki sznyt nadać dźwiękom, co
zrobić aby wszystko zabrzmiało optymalnie. W rezultacie słychać wspaniałą
harmonię, koherentność oraz synergię brzmienia. To dźwięk w stu procentach
organiczny i fizjologiczny – bardzo przyjemny w odbiorze (co wcale nie jest takie
oczywiste). Barwa i ciężar odtwarzanych
dźwięków jest nie tylko czysta, ale i harmonijna. Zespolona z ogółem, utrwalona
na tle, wyodrębniona z masy. Odnosi się wrażenie, że coś całość jest wybitnie
dotykalna i policzalna; że wszystko gra razem, a jednocześnie indywidualnie.
Bez problemu można zanurzyć się w muzyce, ale można również śledzić pojedyncze
partie instrumentów – nawet jeżeli by to miały być trzecie skrzypce w ostatnim
rzędzie orkiestry, albo jakiś dzwonek oddalony w tle.
Na koniec jeszcze jedna, istotna rzecz. Słuchawki HiFiMan HE-1000
podłączałem także do smartfonu iPhone 6S. Niby to mezalians, bo do sprzętu za
jakieś 3 000 PLN – 4 000 PLN podłączałem słuchawki warte kilka razy
więcej. Ale jako, że producent do słuchawek HE-1000 dołącza również przewód o
długości 1,5 m zakończony małym jackiem 3,5 mm, a więc adresowany wprost do
smartfonów, nie mogłem sobie odmówić takich odsłuchów. Zachęcająca jest także niska
impedancja 35 Ohm. Nawiasem mówiąc, uważam iPhone 6S za wyjątkowo dobre źródło
dźwięku i nie mam problemów z tym, aby słuchać na nim muzykę za pośrednictwem
drogich słuchawek (na co dzień robię to na słuchawkach Final Audio Pandora Hope
VI słuchają muzyki z Tidal Hi-Fi).
Odsłuchy na iPhone 6S przyniosły dźwięk mocarny i
ekspresyjny, bardzo rozbudowany przestrzennie, a równolegle gładki i głęboki.
HE-1000 zapewniły lekkość i świetną barwę, dostarczyły życie i energię,
dopełniły masą dźwięk. Przyznam szczerze, że to były moje najprzyjemniejsze
odsłuchy z pośrednictwem iPhone’a. Radość psuł tylko fakt, że czas oddania
słuchawek dystrybutorowi niechybnie zbliżał się…
Konkluzja
Jeżeli ktoś poszukuje audio-nirwany, oczekuje dźwięku
totalnego i komplementarnego, nasyconego po brzegi muzyką, a to tego barwnego,
tonalnego i doskonale rozdzielczego, to powinien zainteresować się tytułowym
zestawem HiFiMan HE-1000 i HiFiMan EF-6. To high-end w każdym calu – zarówno w
skali makro, jak i mikro!
Dla mnie kontakt z powyższym zestawem zapewnił sporo audiofilskiej
radości. Wstyd się przyznać, ale cieszyłem się jak dziecko z każdego dnia
spędzonego w jego towarzystwie. Dużą niespodzianką był fakt, że słuchawki HE-1000
podłączone do „zwykłego” iPhone’a 6S przyniosły zaskakująco rasowy i pełny
dźwięk o wysokim stopniu muzykalności.
Ceny w Polsce: słuchawki HiFiMan HE-1000 – 14 390 PLN;
wzmacniacz HiFiMan EF-6 – 8 490 PLN.
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55A (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU), a także Pioneer NS-50DAB (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Pioneer RM-05 (test TU), Living Voice Auditorium R3 (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
DAC: Cayin DAC11 (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-1000 z Goldring Legacy.
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono2 (test TU), Primare R32 (test TU), Pathos In The Groove i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Kenwood KT-7500 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Blue Mo-Fi (test TU), Moshi Avanti i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), Fostex HP-A4BL i Trilogy 931 (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.