Polpak

wtorek, 30 października 2012

Donald Fagen „Sunken Condos” - "clear vinyl" 2 x 180 g.









Steely Dan
Donald Fagen to współzałożyciel, wokalista i muzyk kultowego (szczególnie w USA) zespołu Steely Dan, który największe triumfy święcił w latach 70-tych XX wieku. Ukoronowaniem ich kariery był album „Gaucho”, który osiągnął w Stanach Zjednoczonych status platynowej płyty. Zresztą przy jej nagraniu wziął udział też między innymi Mark Knopfler. Głównym fundamentem kompozytorsko – wykonawczym Steely Dan byli panowie Donald Fagen oraz Walter Becker. Zespół charakteryzował się ciekawymi, często irracjonalnymi tekstami przesiąkniętymi sarkazmem oraz dużą dozą inteligentnego humoru, a opisującymi rzeczywistość. Poza tym, Steely Dan przykładał obsesyjną wręcz wagę do perfekcji realizacji albumów studyjnych oraz do różnych, często nietypowych, technik realizacyjnych. Na przykład wspomniany album „Gaucho” nagrywany był w studio przez ponad rok przy udziale 42. muzyków (sic!). Styl muzyczny Steely Dan można scharakteryzować jako pop-rock z dużymi wpływami jazzu oraz funky, przy częstym wykorzystaniu harmoniki ustnej oraz organów elektrycznych.
W 1981 roku zespół rozwiązał się, a w 1993 roku - ponownie sformował i tak jest do dziś, choć po wydaniu płyt „Two Against Nature” (2000 r.) oraz „Everything Must Go” (2003 r.) zawiesił nagrywanie nowego materiału muzycznego – a jedynie sporadycznie koncertuje. Zarówno Donald Fagen jak i Walter Becker skoncentrowali się na własnych karierach solowych.

Donald Fagen
Donald Fagen, solowo już, wydał tzw. trylogię Nightfly – „Nightfly” (1982 r.), „Kamakiriad” (1993 r.) oraz „Morph the Cat” (2006 r.) opisującą muzyką oraz tekstami etapy życia mężczyzny, jego przeżycia, problemy oraz doświadczenia związane z młodością, wiekiem średnim oraz starością. Poszczególne powyższe albumy po kolei, wraz z upływem lat, starzeniem się lidera opisują te odcinki życia.
Natomiast październik roku 2012 przyniósł premierę kolejnej płyty nowojorskiego artysty zatytułowaną: „Sunken Condos”, który to tytuł można przetłumaczyć jako „Zatopione Apartamenty”, a którego inspiracja wywodzi się od nazwy utworu (jak mówi sam Fagen w jednym z wywiadów) Claude  Debussy’ego „The Sunken Cathedral” – „Zatopiona Katedra”.

Sunken Condos
W „Sunken Condos” duży udział miał muzyk, multiinstrumentalista grupy Steely Dan - Michael Leonhart, który oprócz współprodukcji albumu (wraz z Fagenem) zagrał także na wielu instrumentach – miedzy innymi na trąbce, wibrafonie, Fender Rhodes, organach B3 i wielu innych. Z kolei Donald Fagen (oprócz śpiewu oraz gry na licznych instrumentach) napisał, skomponował wszystkie 9. utworów na płytę - za wyjątkiem 6-go, bo to cover Isaaca Hayesa, lecz w zupełnie innej aranżacji i stylu.

„Sunken Condos” muzycznie utrzymana jest w typowym stylu dla Fagena – to mieszanka pop-soulu z wyrafinowanym neo-funkiem, okraszony w dużym stopniu jazzowym nastrojem. A to wszystko podane jest w niezwykle rozbudowanych aranżacjach, pełnych zawiłości akordach, zmiennych rytmach oraz przy sporym udziale sekcji dętej i naturalnie – harmonijki ustnej, na której gra, jak zwykle, sam Fagen. A także dźwięków jego fortepianu elektrycznego. Fuzja energii i melodii.
Album nie ma tak spójnej kompozycji jak te z „Trylogii Nightfly” – to raczej luźne obserwacje świata, relacji damsko-męskich starszego pana przetransformowane na język muzyki i słodko-gorzkiej intelektualnej ironii Fagena. Taka formuła pozwala mu iść dokąd chce i opisywać to, na co ma ochotę, a czyni to jak zwykle – czyli po mistrzowsku. Gładko łączy różne style, krzyżuje je i ukazuje to, co najlepsze w Fagenie – zwykłe ludzkie sprawy przekłada na piosenki, które zapadają głęboko w pamięć oraz których chce słuchać się na okrągło. Nie muszę dodawać, że podobnie jak z całą dyskografią Steely Dan i jego genialnego członka – Donalda Fagena.

Tak, zgadza się - to nie jest przełomowa płyta w dyskografii Fagena, dla mnie jednak zasługuje wyłącznie na ocenę 5/5, ale trzeba wiedzieć, że piszący te słowa jest dość bezkrytyczny względem twórczości pana Fagena. W mój gust muzyczny zawsze trafia idealnie – tym razem także niezwykle celnie. Doskonały album. Owszem, album brzmi z pozoru lekko i relaksacyjnie, ale taka rzecz wymaga nie lada muzycznego rzemiosła i perfekcyjnego daru sztuki pisania piosenek. To najwyższy poziom artyzmu. Oryginalny i niepowtarzalny.

Clear vinyl
I jeszcze kilka słów á propos samego albumu „Sunken Condos”, a w zasadzie jego edycji. Nabyłem wersję na winylu. To dwa krążki 180 gram, które wytłoczone są na przezroczystym winylu. Co nietypowe, pomimo, że płyty są dwie, to nagranych stron jest …trzy. Innymi słowy, są strony A, B i C – na każdej po trzy ścieżki dźwiękowe. Strona D jest pusta…
Design graficzny i poligraficzny są piękne, a płyty włożone są w białe koperty z folią antystatyczną – miła rzecz dla winylomaniaka! W zestawie jest wkładka z tekstami utworów. Strona tytułowa to ilustracja podmorskiego świata – widać przepływające ławice ryb, wysokie rozłożyste glony, a na dnie – piasek i skały. Daleko w tyle, znajduje się jakby wieżowiec, drapacz chmur zatopiony w oceanie, lecz jego szczyt wystaje ponad powierzchnię wody, która oświetlona jest intensywnymi promieniami Słońca – przezierają liczne jego promienie w głąb wody. Na rozkładówce wyraźnie pokazane jest wnętrze tytułowego „Zatopionego Apartamentu”, części wieżowca – są tu panoramiczne okna i fragment mieszkania (sofa i fotel) całkowicie zalane wodą, w której pływa, unosi się piękna młoda dziewczyna z zamkniętymi oczyma (śpiąca? śniąca?).

Przezroczystość winyli wyśmienicie komponuje się z niebieskimi (morskimi?) labelami, na których nadrukowane są rybki i tytułowe „Sunken Condos”. Przezierność nośnika płyty może być uznana za alegorię wody – jej czystość i transparentność. Umiejętność oczyszczania. A podwodny świat, za lepszy od tego „na górze”, a przynajmniej łatwiejszy do organizacji, życia. Prostszy. Ale też za miniony, przeszły - mając na uwadze owe tytułowe „zatopione miasto”…

Link na stronę Donalda Fagena i opisywanej powyżej płyty:  TUTAJ.

Kilka zdjęć. Gramofony to Clearaudio Emotion oraz Fonica F-600.












piątek, 26 października 2012

Przedwzmacniacz gramofonowy PreAmplifikator II







Wstęp
Jakoś tak samo się ułożyło, że po testach wzmacniacza zintegrowanego Amplifikator G, nawiązałem bliższy kontakt telefoniczny z jego konstruktorem i twórcą – panem Tomaszem Burskim, właścicielem firmy Radicon S.C., a także równolegle inżynierem z gdyńskiej firmy Radmor S.A. Wzmacniacz Amplifikator G bardzo przypadł mi do gustu, więc kiedy podczas kolejnej rozmowy z panem Burskim jej temat skręcił na firmowy przedwzmacniacz gramofonowy, od razu wyraziłem szczerą chęć wypożyczenia PreAmplifikatora II, bo taką nazwę ów sprzęt nosi. Przy okazji, pan Tomasz użyczył mi jeden ze swoich „białych kruków”, a mianowicie tuner radiowy, o roboczej nazwie „Referencyjny tuner UKF FM Amplifikator”, który będzie tematem jednego z kolejnych moich tekstów.

Dodatkowym impulsem do testów PreAmplifikatora była też obecność gramofonu Fonica F-600, wypożyczonego z nowej polskiej firmy Audio-Fonica i związana z tym chęć przyłączenia tego sprzętu do wysokiej klasy przedwzmacniacza gramofonowego.

Czytelników zainteresowanych firmą Radicon S.C. z Gdyni, jej produktami, a także o powiązaniach z Radmor S.A. zapraszam TUTAJ, gdzie przy okazji testu wzmacniacza Amplifikator G opisałem te sprawy dość szczegółowo.

PreAmplifikator II – budowa i wrażenia ogólne
Jest to druga wersja PreAmplifikatora – poprawiona, lekko zmodernizowana. Pojawiła się tu możliwość przyłączenia zasilania bateryjnego, a także zdalnego sterowania, o czym szerzej napiszę dalej.

Design utrzymany jest w stylu Amplifikatora – czołowa płyta wykonana ze srebrnej metalowej płyty, w dwóch miejscach pionowo „przeciętej” czarnymi wstawkami, dokładnie tam, gdzie Amplifikator G ma zamontowane gałki, bo szerokość ich obudowy jest identyczna.  Po środku frontu znajduje się trzy-pozycyjny kołyskowy włącznik zasilania. Jego pozycja „dolna” uruchamia zasilanie z sieci, a „górna” – z zasilacza bateryjnego, który nie znajduje się w komplecie. Jednak ta pozycja jest dostępna w ofercie Radicon S.C. – można taki dedykowany zewnętrzny zasilacz bateryjny zamówić. Oprócz włącznika sieciowego na panelu przednim, z tyłu urządzenia znajduje się główny włącznik zasilania z sieci. Jego włączenie sygnalizowane jest zapaleniem się czerwonej diody z przodu – świeci się ona wówczas blado, a kiedy przełączyć włącznik sieciowy z przodu na pozycję aktywną, wówczas po około 10 sekundach dioda zaczyna świecić intensywniej. Urządzenie gotowe jest do pracy. Natomiast aktywacja zasilania bateryjnego sygnalizowana jest światłem żółtej diody.

Tak jak front jest dość ubogi funkcjonalnie, tak tył jest niezmiernie bogaty – znajduje się tu gęstwina wejść, wyjść i różnych przełączników. Idąc od prawej strony, zamontowany jest wspominany już włącznik główny zasilania, zaś obok gniazdo wejściowe IEC ze zintegrowanym bezpiecznikiem sieciowym (T0,5 A), a jeszcze dalej – gniazdo do podłączenia zasilacza bateryjnego (3-DIN). Obok jest kolejne gniazdo, które służy do podłączenia zdalnego przewodowego sterowania obciążeniem wkładek gramofonowych. Do tego punktu wrócę jeszcze w dalszej części tekstu.
PreAmplifikator II wyposażony jest dwa rodzaje wyjść analogowych (do podłączenia wzmacniacza) – parę RCA oraz parę symetrycznych XLR. Warto zwrócić uwagę, że gniazda te są złocone i dobrej jakości. Zaraz obok, po lewej stronie znajdują się osobne wejścia RCA dla podłączenia gramofonu z wkładką MC i osobne dla gramofonu wyposażonego we wkładkę typu MM. Przełącznik wejść MM/MC umieszczony jest nad owymi gniazdami, a pomiędzy nimi znajduje się zacisk uziemienia. Na lewym skraju tylniej ścianki umieszczono przełącznik czułości wejścia dla wkładki gramofonowej MC – dostępne są dwie opcje wyboru: „normalna” oraz „duża/średnia”. Natomiast wysokopoziomowe i wysokoimpedancyjne wkładki MC należy przyłączać do gniazda MM.









I kilka zdjęć wnętrza. Aż miło popatrzeć...






Jak widać, PreAmplifikator II wyposażony jest ponad-standardowo, a to jeszcze nie koniec jego umiejętności. Trzeba podkreślić, że do urządzenia można podłączyć dwa gramofony jednocześnie, z tym, że jeden z nich powinien być wyposażony we wkładkę MM, a drugi w MC. Wówczas za pomocą dedykowanego przełącznika można wybierać sygnał z jednego z nich (na przykład, podczas testu lub dla potrzeb ustawienia optymalnego dźwięku).

Na górze obudowy, w pobliżu płyty czołowej znajdują się jeszcze dwa tajemnicze mini-pokrętła. Te miniaturowe przełączniki obrotowe służą do optymalnego doboru pojemności dla wejścia MM i rezystancji dla wejścia MC, czyli wyboru impedancji obciążenia dla używanych wkładek gramofonowych. Białe pokrętło obsługuje wejście MC, a czerwone MM. Możliwych jest po 8. różnych obciążeń opisanych w tabeli wydrukowanej w załączonej instrukcji użytkowania. Jak już wspominałem, z tyłu PreAmplifikatora znajduje się specjalne gniazdo dla zdalnego, przewodowego sterowania zmianą obciążeń wkładek. Wówczas z pozycji odsłuchowej ustawia się odpowiedni nastaw obciążenia – albo taki wynikający ze specyfikacji technicznej współpracujących urządzeń lub zgodnie z własnymi preferencjami, po prostu. Przyłączenie zdalnego sterowania, odłącza mini-pokrętła na pokrywie. Pilot zdalnego sterowania wyposażony jest w takie same miniaturowe przełączniki (biały i czerwony), które są w zasadzie quasi-potencjometrami. Mówiąc szczerze, nie znam innego tak bogato wyposażonego i wielofunkcyjnego przedwzmacniacza gramofonowego jak PreAmplifikator II (w rozsądnej cenie).

Urządzenie stoi na 4. solidnych stopkach antywibracyjnych. Wymiary to 435 x 240 x 80 mm (szerokość x głębokość x wysokość), a masa to około 3,5 kg.

Wrażenia dźwiękowe
Do testu przedwzmacniacza używałem dwa gramofony – Clearaudio Emotion (TU) z wkładką MC Audio-Technica AT-F3/III oraz Fonica F-600 (TU) firmy Audio-Fonica z Łodzi z wkładką London (Decca) Gold (TU). Ten drugi gramofon, to nowa konstrukcja, którą równocześnie testuję – wynik opublikuję niebawem.

PreAmplifikator II nie jest urządzeniem, który od razu spodoba się tym, którzy zachwycają się, lubują dużą dynamiką i mocnym, atomowym basem. Nie chcę przez to powiedzieć, że nie ma tu odpowiedniego basu, czy dynamiki, bo są, lecz przedwzmacniacz nie tymi aspektami brzmienia najbardziej zwraca uwagę słuchacza. Na pewno nie proponuje dźwięku efekciarskiego lub zbyt ekspresyjnego, a przez to z początku wydaje się spokojny, czy nawet powściągliwy. Nie narzuca się, nie wypycha do przodu swojego charakteru. Zaryzykowałbym twierdzenie, że jest całkowicie przejrzysty, transparentny.

Kiedy dłużej posłuchać PreAmplifikator, staje się jasne, że jego dźwięk jest bardzo dojrzały, bo wybitnie zrównoważony, harmonijny - ze znakomitą stereofonią oraz doskonałą umiejętnością wglądu w strukturę wewnętrzną nagrań. Przekaz jest odbierany jako naturalny, lecz z pogłębioną przestrzenią, a także doskonałą jej organizacją. Lokalizacja źródeł pozornych sięga daleko poza obrys kolumn. Każdy instrument (i wokal) ma ściśle przypisane miejsce na scenie, jest narysowany precyzyjnie, a jednocześnie rozdzielczo – czyli istnieje tu bezproblemowa rozróżnialność poszczególnych tonów wydobywanych przez pojedyncze źródło, pokazywanie ich realnych faktur, tekstur i barw. PreAmplifikator analizuje wszelkie tony i mini-tony sygnału otrzymanego ze ścieżek winyli, a słuchaczowi dostarcza gotową ich syntezę – dokładną przestrzenną siatkę 3D z wyraźnie osadzonymi na niej punktami oznaczającymi instrumenty i wokale, aurę i pogłos wokół nich, a także określającymi powietrze przed i za nimi. Daje zaistnieć wybrzmieniom, bo te nie gasną od razu – mają swój czas, czyli początek, środek i cichy koniec sygnału.

Przedwzmacniacz z Gdyni rysuje szeroką i bardzo głęboką realną scenę z mocno zaznaczonymi lokalizacjami - namacalnymi i wiarygodnymi. High-fidelity.

Co istotne, opisywany phono-stage wydobywa bardzo dużo informacji ze średnicy, ale nie zapomina też o innych zakresach. Wysokie tony podkreśla, ale nie czyni ich dominującymi, a raczej pozwala bardziej błyszczeć, odciskać się na tle pozostałych tonów. Soprany stają się mocniej transparentne, obecne. Natomiast szczegóły tła, przedtem gdzieś ukryte – pojawiają się wyraźniej na drugim i trzecim planie. Są naturalnie wyznaczane.

Warto podkreślić, że jest tu spójny balans tonalny i dobre wypełnienie dźwiękiem, odczuwalna jego masa. A do tego brak podkolorowań, duża energia oraz mocna, choć nieprzesadzona dynamika – wiarygodna. W cenie około 4000 zł nie znam innego przykładu zaawansowanego urządzenia, które generuje tak rasowy dźwięk jak to robi przedwzmacniacz gramofonowy z Gdyni. Owszem, można się do paru szczególików przyczepić, skrytykować, ale myślę, że to by było niesprawiedliwe, bo w kwocie, w jakiej trzeba zapłacić za PreAmplifikator II nie ma on wad. Charakterem brzmienia i jego wysoką klasą, przypomina mi japoński przedwzmacniacz gramofonowy Luxman E-200 (TU), który kiedyś testowałem przy okazji dobierania optymalnego phono-stage do mojego gramofonu Clearaudio Emotion. Ową „epopeję” opisałem TUTAJ, lecz sądzę, że PreAmplikator II reprezentuje bardziej referencyjny dźwięk, a na pewno ma większą funkcjonalność niż Luxman E-200.







Dla zainteresowanych Czytelników przytoczę firmowe ceny, bo nie są umieszczone na stronie producenta: PreAmplifikator II – 3 900 zł, adresowany zasilacz bateryjny – 900 zł, zdalne sterowanie – 400 zł.

Sprzęt używany podczas testu
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU) oraz Naim Nait XS (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacze CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i Naim CD5 XS (test TU), komputer MacBook Apple oraz przetwornik cyfrowo-analogowy Matrix Quattro DAC (test TU).
Gramofony: Clearaudio Emotion oraz Fonica F-600 firmy Audio-Fonica.
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, PMC Twenty.21 (test TU), Divine Acoustics Alya (test TU) oraz Guru QM10.
Okablowanie: Audiomica Laboratory oraz Ear Stream.
Akcesoria: platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU) pod gramofonem, panele akustyczne Vicoustic Wave Wood (test TU), stoliki audio firm Ostoja oraz VAP, a także akcesoria Sevenrods – zaślepki do gniazd RCA oraz jumpery do terminali głośnikowych (test TU).

Dane techniczne
Dostępne na stronie producenta Radicon S.C: TUTAJ.

czwartek, 25 października 2012

Akcesoria Entreq – reportaż z salonu audio









Kilka dni temu będąc w zaprzyjaźnionym salonie audio Hi-Fi Ja i Ty w Gdańsku – Oliwie, wzrok mój przykuły „myszy” siedzące na kolumnach Isophon Cassiano. I to dosłownie myszy. Ale po kolei.
Wybrałem się tam, by posłuchać zestawu kolumn Isophon Cassiano ze wzmacniaczem Vitus Audio RI-100, za źródło zaś służył zjawiskowy komplet japońskiej firmy C.E.C. To transport C.E.C. TL3N oraz przetwornik cyfrowo-analogowy C.E.C. DA3N połączone razem 4. kablami typu superlink na wtykach BNC. Intrygująca rzecz. O dźwięku owego zestawu tym razem nic nie napiszę, ale zapewniam Drogiego Czytelnika, że wart fatygi. Ten system można nazwać systemem wysokiej rozdzielczości – HDD.
Tak, ale miało być o myszach! Już wyjaśniam i wracam do początku. Na kolumnach, a w zasadzie na ich górnych ściankach, właściciel salonu Hi-Fi Ja i Ty – pan Jacek Fidali postawił woreczki obciążeniowe w kształcie (i z „pyszczkiem”) myszy. Te akcesoria są wyrobem szwedzkiej firmy Entreq – to jakby skórzane worki w kształcie gruszek, wypełnione opiłkami metalowymi; postawione mają za zadanie dociążać kolumny i inny sprzęt audio, co ma wpływać na lepsze parametry generowanego dźwięku – noszą nazwę „Vibb Eaters”, która wiele wyjaśnia. Dostępne są w wielu rozmiarach, masach - od Jumbo (6,5 kg) do Ultra (1 kg).








Entreq to innowacyjne przedsiębiorstwo wytwarzające różnorodne akcesoria antywibracyjne (tu są już koty i lisy, a nie myszy - CatFoot, FoxFoot, czy LionFoot), szafki audio, podstawki pod kolumny (monitory), a także cała armia kabli. Można tu znaleźć przewody głośnikowe, interkonekty oraz kable zasilające, ale także i przewody słuchawkowe, jumpery do terminali głośnikowych, czy kable USB. Entreq jest także producentem specjalnych skórzanych otulin na wtyki przewodów, w tym także i zasilających (AC Wraps).
Szczególny nacisk w Entreq kładzie się na kwestię zasilania oraz optymalnego uziemienia. Stąd w ofercie wspomniane już kable zasilające, otuliny wtyków, ale także i produkty szczególne, bo wyjątkowe – kondycjonery masy (ale nie uziemienia) TellUs i MinimUs.
Do pojedynczego tego typu urządzenia można przyłączyć po dwie sztuki sprzętu audio – dokonuje się tego specjalnym dedykowanym przewodem wpinając go w dowolne gniazdo RCA np. do transportu C.E.C TL3N oraz DACa C.E.C. DA3N, jak to miało miejsce w salonie Hi-Fi Ja i Ty. Co istotne, w ten sposób można też uziemiać masę różnorodnych (firmowych) kabli i innych. Cechą charakterystyczną szwedzkiej manufaktury, jest to, że do budowy wszystkich wyrobów używane są naturalne materiały typu drewno, czy skóra. Wtyki RCA wykonywane są tu również z drewna…
Inny zakres działalności Entreq to apgrejd urządzeń firmy dCS (TU), co sporo mówi o umiejętnościach i kwalifikacjach jej personelu.

Na zakończenie, warto dodać, ze produkty szwedzkiej firmy Entreq cieszą się w światowym środowisku audiofilów prawdziwą i szczerą estymą. Zresztą zdążyły już zdobyć sporo nagród i wyróżnień prasy hi-fi. Dlatego warto zapamiętać (i znać) tę nazwę –Entreq!

Link na stronę Entreq: TUTAJ.

I kilka zdjęć wzmacniacza Vitus Audio RI-100 z kompletem japońskiej firmy C.E.C. - transport C.E.C. TL3N oraz przetwornik cyfrowo-analogowy C.E.C. DA3N, połączone razem 4. kablami typu superlink na wtykach BNC.