Wstęp
Jakiś czas temu, wielce zachwycił mnie przetwornik
cyfrowo-analogowy Matrix mini-i zarówno swą niebanalną urodą zewnętrzną, jak i
miękkim, analogowym dźwiękiem, a także wielofunkcyjnością zaproponowaną w
rozsądnej, budżetowej cenie około 1000 zł. Matrix mini-i jest bowiem nie tylko
przetwornikiem wyposażonym w masę wejść i wyjść, ale także niezłej klasy wzmacniaczem
słuchawkowym. Natomiast jego powłoka zewnętrzna jest wyjątkowej urody.
Uwzględniając w tym aluminiową obudowę, niespotykaną często estetykę oraz
wyświetlacz uniwersalnego zastosowania. Czytelników zainteresowanych dokładnym
opisem Matrix mini-i zapraszam TU,
gdzie bliżej go przestawiłem.
Mając za sobą korzystne wrażenia z „mini-i” postanowiłem
sięgnąć po wyższy firmowy model, a mianowicie Matrix Quattro DAC.
Matrix Audio to firma stricte chińska i choć młoda, to
intensywnie rozwijająca się. Na początku istnienia zajmowała się głównie
kopiowaniem zachodnich urządzeń audio, czego przykładem jest Matrix mini-i (w
dużej mierze kopia Bel Canto DAC), czy Matrix M-Stage (Lehmannaudio Black Cube
Linear), jednak z czasem proponująca własne rozwiązania jak Matrix 24 bit 96
kHz USB to Coaxial Converter lub Matrix Mini-Portable. Znakiem rozpoznawczym
Matrix Audio jest wysokiej klasy dźwięk w rozsądnej cenie, niebanalne wzornictwo,
a także kompatybilność z nowoczesnymi urządzeniami cyfrowymi wielu formatów i o
różnorodnych wejściach/wtykach. Oraz, co istotne – poręczność i ergonomia.
Wrażenia ogólne i budowa
Matrix Quattro DAC pomimo nazwy sugerującej, że jest to
przetwornik cyfrowo-analogowy jest też pełnoprawnym wzmacniaczem słuchawkowym
ze zdalnym sterowaniem oraz przedwzmacniaczem.
Urządzenie zapakowane jest w bardzo elegancki kartonik - wewnątrz
usztywniony w ten sposób, że eliminuje to ewentualne uszkodzenie podczas
transportu. W zestawie (oprócz samego Quattro DAC, ma się rozumieć) znajduje
się kabel sieciowy EU, przejściówka – BNC/RCA, zgrabny pilot zdalnego
sterowania oraz instrukcja obsługi w języku polskim oraz chińskim. Sam DAC
prezentuje się niezwykle elegancko, choć jest raczej rozmiarów kompaktowych.
Widać, że chińscy konstruktorzy Matrixa osiągnęli światowy poziom
projektowo-konstrukcyjny oraz produkcyjny, bo bryła Quattro DAC wykonana jest
nienagannie. Ładnie i solidnie. Warto też dodać, że inne dwa przetworniki tej
firmy zbudowane są podobnie i zamknięte w obudowie o takich samych rozmiarach:
mini-i oraz Cube DAC.
Projektanci Matrix Quattro DAC, jak można zauważyć patrząc
na panel przedni, wzorowali się na znakomitym amerykańskim przetworniku
Benchmark DAC USB-1, bo podobieństwa wizualne są bardzo bliskie. No cóż, w
końcu Chińczycy słyną z inspirowania się dobrymi wzorcami technologicznymi, a
ten niewątpliwie takim jest.
Ale wracając do frontu. Na jego płycie, z metalu
anodyzowanego na czarno, zamontowano duże owalne „okienko”, w którym mieszczą
się wszystkie regulatory, diody i duże pokrętło. Owe pokrętło odpowiedzialne
jest za regulację siły głosu wzmacniacza słuchawkowego. Wzmocnienie sygnału można
też dokonywać z poziomu załączonego pilota zdalnego sterowania – gałka
potencjometru obraca się wówczas dostojnie. Intrygująco to wygląda – szkoda, że
nie ma diody w tej gałce, to zwiększyłoby atrakcyjność wizualną tego procesu
(jeszcze bardziej). Aluminiowe pokrętło na części chwytnej ma wyciśnięte
perforacje inklinujące konotacje ze sprzętem profesjonalnym. Obraca się bardzo
dostojnie i precyzyjnie. Z lekkim oporem. Super!
Zaraz obok potencjometru, po jego lewej stronie znajdują się
dwa gniazda słuchawkowe na duże jacki 6,3 mm. To po lewej stronie odłącza
(kiedy wetknąć w nie wtyk słuchawek) wyjścia analogowe DACa – sprzęt pracuje wówczas
w trybie wzmacniacza słuchawkowego i przetwornika na potrzeby własne. Natomiast
prawe gniazdo nie odłącza wyjść DACa – pracuje on we wszystkich trybach. Warto
dodać, że można bez problemu słuchać jednocześnie na dwóch gniazdach
podłączając dwie pary słuchawek, choć oczywiście sygnał z Matrixa nie będzie
„puszczany” dalej np. do zewnętrznego wzmacniacza.
Mniej więcej pośrodku frontu zamontowano dwa metalowe
guziki. Pierwszy z prawej służy do włączenia urządzenia (lub wyłączenia), a
drugi to selektor źródeł. Wybór źródła jest sygnalizowany zapaleniem
niebieskiej diody. Jeżeli dane źródło jest nieaktywne (bo np. jest nieprzyłączone
do sieci) wówczas dioda miga, a nie pali się ciągłym światłem jak w przypadku
odwrotnym. Na panelu przednim jest jeszcze wymalowane logo „Matrix Quattro
DAC”.
Z tyłu zamontowano sporo gniazd. Są tu cztery wejścia
cyfrowe: typu Toslink, BNC, AES/EBU (te trzy akceptujące sygnał do 192 kHz/24 bit) oraz USB
(ograniczone do 96 kHz/24 bit), a także wyjścia analogowe: para symetrycznych
XLR oraz para RCA. Co ważne, w urządzeniu można regulować poziom tłumienia dla
wyjść XLR (podobnie zresztą jak przy wyjściach słuchawkowych) – służy do tego
kilka zworek wewnątrz urządzenia. Szkoda, że w tym celu trzeba rozkręcać
obudowę, a nie wyprowadzono zworek na spód obudowy, jak czyni to kilka firm np.
Pro-Ject.
Wracając do panelu tylniego. Po prawej stronie znajduje się
gniazdo sieciowe IEC ustawione pod kątem 90 stopni. Jest tu też para wejść RCA
– czyli Matrix może posłużyć jako przedwzmacniacz analogowo-cyfrowy - można podłączyć np. tuner analogowy i słuchać jego
sygnał na słuchawkach, wzmacniając pokrętłem DACa lub wyprowadzić go dalej
wyjściami analogowymi RCA lub XLR Po lewej
stronie jest jeszcze przełącznik hebelkowy – służy on do przełączania trybu
pracy. Dostępne są jego dwie funkcje (opisane jako fixed i variable) –
wzmacniacz słuchawkowy i DAC pracujący na jego potrzeby lub to samo plus
przedwzmacniacz. W pozycji „fixed” urządzenie można wzmacniać synchronicznie
zarówno wzmacniacz słuchawkowy, jak i przedwzmacniacz.
W zestawie jest pilot zdalnego sterowania (już wspominany
wcześniej), którym można wybierać źródło, regulować siłą głosu (słuchawek i
przedwzmacniacza), wyciszyć głos (mute) lub włączyć/wyłączyć Matrixa. Pilot
jest mały, cały wykonany z metalu. Ładny.
Sporą część wnętrza zajmuje zasilacz toroidalny – widać, że
konstruktorzy bardzo poważnie podeszli do kwestii zasilania. Jako przetwornik
cyfrowo-analogowy zastosowano kość Analog Devices AD1853 (charakterystyka TUTAJ).
Rozmiary to 205 x 245 x 44 cm (długość x szerokość x
wysokość). Masa – 1,6 kg.
Dźwięk
Jako DAC odniesienia używałem Wyred 4 Sound DAC-2 TU (bezpośrednio) oraz Hegel HD11 TU (pośrednio), zaś dokładna lista sprzętu
towarzyszącego wymieniona jest na końcu.
Jak już wspominałem na początku, przez dłuższy czas byłem w
posiadaniu przetwornika Matrix mini-i, dlatego spodziewałem się więc mniej więcej
podobnego dźwięku z Quattro DAC. Rzeczywiście, w swoich charakterystykach są
one podobne – łagodne w odbiorze, zmierzające w stronę przyjemnej miękkości niż
bezwzględnej twardości. Można ich dźwięk nazwać w pełni analogowym. Jednak
Quattro DAC jakością dźwięku, jego klasą wyraźnie góruje nad swoim „kuzynem”.
Bowiem po włączeniu przetwornika od razu słychać, że ma się do czynienia z
wysoką ligą dźwięku i sporym jego zaawansowaniem. Dźwięk Quattro DACa
najbardziej kojarzy mi się z norweskim Hegel HD11. Tak, tak – to ten sam pułap
rasowości. Podobna umiejętność dokładnego pokazywania detali, wyodrębniania ich
z tła oraz dokonywania wyraźnego rozdzielania poszczególnych tonów
instrumentów, bez jednoczesnego, przykrego w odsłuchach, zjawiska ich
kompresji, czy zniekształceń lub silnie nachalnego podkreślania szczegółów w
oderwaniu od reszty sceny. Tu jest inaczej - choć mikro-detale otrzymują
istotne podkreślenie lub eksplikację, jak kto woli, to jest to czynione przez
DAC naturalnie i bezboleśnie dla fizjologii nagrania, jego odpowiednich
proporcji. Podobnie rzecz ma się z tak zwaną melodyjnością, zwartością przekazu
– dla obu przetworników jest porównywalna. Trzeba jednak przyznać, że Hegel HD11,
chociaż posiadający analogiczną sygnaturę dźwięku i jego styl jak Quattro DAC,
to nieco inaczej kreśli zjawiska przestrzenne – buduje rozleglejszą panoramę stereofoniczną,
a sama przestrzeń (scena) jest obszerniejsza, szersza – nie są to jednak setki
metrów różnicy, a metry. Jest to jednakże odczuwalne.
Z kolei, porównanie do Wyred 4 Sound DAC-2 przyniosło kilka następnych
ciekawych obserwacji. To, że klasowość dźwięku amerykańskiego przetwornika od
Quattro DAC była zdecydowanie wyższa i dojrzalsza, to oczywiste, ale nie jest
to wyrażane w nieprzyjemny sposób (dla Quattto DAC). Mam na myśli fakt, że
zarówno jeden jak i drugi DAC zapewniał przyjemny i w pełni harmonijny dźwięk.
Ale przy słuchaniu z Wyred 4 Sound czuć było ową wspaniałą substancjalność i
koncertową masywność dźwięku z dużą ilością detali, która jest charakterystyczna
dla sprzętu hi-fi wysokiej jakości. Marix nieco gorzej różnicuje barwy
instrumentów i wokali, słabiej też zagląda w strukturę nagrań – jest trochę
mniej analityczny. Ale, by oddać mu sprawiedliwość, świetnie radzi sobie z
oddaniem kolorystyki instrumentów oraz z nakreślaniem plastycznej i wiarygodnej
sceny. Jest też wybornie muzykalny – oddaje naturalny charakter utworów
muzycznych, a robi to żywiołowo i z dużym nasyceniem emocjami. Silną ekspresją.
I te umiejętności zrównują go z poziomem Wyred 4 Sound.
Podsumowując ten akapit, napiszę, że Matrix Quattro DAC oferuje
zaawansowany dźwięk – jest tu spokojna, równa prezentacja, obfitująca dużą
ilość detali, niezłą selektywność, a także mocny, dobrze dociążony i rytmiczny
bas. Średnica jest klarowna, odpowiednio nasycona instrumentami i wokalami,
które tworzą dobrze poukładaną scenę, z dużą ilością tzw. powietrza, a także mają
niezłą szybkość. Mikro-tony są obecne, lecz nie w nadmiarze. Patrząc ogólnie na
ten przetwornik, to w zasadzie w jego umiarkowanej cenie nie ma się do czego
przyczepić, za co krytykować. Owszem, w porównaniu z droższymi DACami jak Wyred
4 Sound DAC-2 czy z Hegel HD11 można doszukać się słabszych cech, stron, ale generalnie
Matrix proponuje płynny dźwięk, który nie podkreśla słabszych stron nagrań, a
ugładza je - traktuje przekaz holistycznie, pokazuje kompletny obraz, ze sporą
ilością szczegółów. Jednocześnie robi to ze sporym wyczuciem, z duszą – można
napisać. Muzykalnie. I to jest jego największa zaleta. Bowiem jest na rynku
sporo przetworników, które poprzez swoją selektywność i analityczne zapędy
powodują niemożność (lub sporą trudność, nieprzyjemność) słuchania płyt –
szczególnie tych gorzej zrealizowanych, co jest przecież dość częste.
Wzmacniacz słuchawkowy
Myślę, że warto napisać kilka słów a’propos wbudowanego
wzmacniacza słuchawkowego Matrix Quattro DAC, bo ten reprezentuje spore
umiejętności i ma duży potencjał amplifikacji sygnału muzycznego. W akapicie
poświęconym budowie DACa opisałem bliżej potencjometr Matrixa – jego wyjątkową
zręczność i ergonomię, a także sterowanie z poziomu zdalnego sterowania,
dlatego Czytelników zainteresowanych szczegółami, odsyłam na górę niniejszej
strony.
Do wzmacniacza przyłączałem następujące słuchawki:
Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream, AKG K 142 HD, Grado SR-60i, Sennheiser
HD438 oraz Creative Aurvana Live! rekablowane przewodem dedykowanym do
Sennheiser HD650. Jako wzmacniacze odniesienia używałem: Musical Fidelity X-Can
v.3 wraz z zasilaczem ULPS Tomanek oraz Yaqin PH-5L.
Charakter brzmienia, jaki prezentuje Matrix Quattro DAC może
być sporym zaskoczeniem dla wielu osób, którzy nie mieli do czynienia z tego
typu uniwersalnymi konstrukcjami DAC + przedwzmacniacz + słuchawkowiec w zamkniętymi
jednym pudełku. Dla mnie taką przyjemną niespodzianką niedawno był kontakt z
Matrix mini-i, który wyjściem słuchawkowym wręcz uwodził, bo oferował ciepły,
analogowy dźwięk, ze świetną (lecz nieprzesadzoną) szczegółowością i dynamiką w
skali makro. Podobnie jest w Matrix Quattro DAC, ale jeszcze lepiej. Wzmacniacz
bardzo chętnie współpracował z każdą przyłączaną parą testowych słuchawek
zapewniając harmonijny, o dużej skali oraz sporej dynamice, przekaz. Jego
jakość mogę przyrównać do Matrix M-Stage (TU), ponieważ jest tu podobne natchnienie dźwięku,
silna ekspresja – mocna i efektowna, ale nie efekciarska. Analogiczne są też
basy – spektakularne, ładnie rozciągnięte, a jednocześnie sprężyste i jędrne,
Matrix Quattro DAC ze swojego wyjścia słuchawkowego zapewnia
bezpośredni dźwięk, z dużą dozą subtelności i otwartości. Ładnie oddaje główną
linię melodyczną, proponując pełne i naturalne brzmienie, gdzie wiele detali
jest słyszalnych, a scena pozorna budowana jest wyraźnie i realnie – z dużą
klasą. Wiarygodnie, lecz bez zbytniego pogłębienia oraz z nie nadmierną
analitycznością. Wystarczającą.
Co istotne, Matrix każdą parę słuchawek traktował z
jednakową atencją, niezależnie od ich oporności (od 300 Ohm w Sennheiser HD650
do 30 Ohm w Grado SR-60i) oferując jednorodny, skupiony (gęsty) dźwięk o dobrym
rozciągnięciu sceny oraz z odpowiednią skalą instrumentów oraz gradacją planów,
choć oczywiście ostateczna, jakość zależała od zaawansowania konstrukcji
słuchawek – najlepiej, więc (i najdojrzalej) wszystko zabrzmiało na Sennheiser
HD650, choć to oczywisty truizm.
Jak na wzmacniacz słuchawkowy wbudowany do urządzenia multi-funkcyjnego,
jego dźwięk stoi na wysokim poziomie, choć są też lepsze tego typu urządzenia –
trzeba za nie jednak zapłacić więcej. Lub znacznie więcej.
Konkluzja
1. Matrix Quattro DAC to solidna konstrukcja, ładne
wzornictwo i doskonały montaż.
2. To znakomity przykład urządzenia wysokiej jakości i
wielofunkcyjnego zamkniętego w jednej kompaktowej obudowie. Duża ilość
wejść i wyjść w kilku formatach czynią z Quattro DACa prawdziwe centrum muzyczne
– pozwala przyłączyć nie tylko komputer, ale i każde ze znanych innych (cyfrowych
lub analogowych) źródeł o różnorodnych łączach. No, może poza HDMI.
3. Jakość dźwięku wyższa niż by sugerowała niewygórowana
cena. Przekaz spójny, bogaty w detale (choć nie jest zbyt analityczny), ze
znakomitą wiarygodną średnicą, dźwięcznymi sopranami oraz mocnymi i jędrnymi
basami. Ładna panorama stereofoniczna, dobra przestrzeń, choć porównywane inne
DACi (Hegel HD11 oraz Wyred 4 Sound DAC-2) lepiej radziły sobie ze zjawiskami
przestrzennymi oraz z budową przekonującej sceny.
4. Rewelacyjny wzmacniacz słuchawkowy budujący klarowny i
spektakularny dźwięk. Wyważony, nienachalny, ale angażujący, energiczny i
wierny.
Sprzęt używany podczas testu
Żródła analogowe: gramofon Clearaudio Emotion oraz
magnetofon kasetowy Nakamichi Cassette Deck 1.
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart
Grand, PMC Twenty.21 oraz Usher S-520 i Divine Acoustics Alya.
Okablowanie: Audiomica Laboratory (test TU) oraz Ear Stream (test TU), a także Oyaide Tunami Terzo RR (test TU).
Akcesoria: panele akustyczne Vicoustics Wave Wood
(10. sztuk), platforma antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU) pod gramofonem, stopy
antywibracyjne Rogoz-Audio BW40 (test TU) pod wzmacniaczem Hegel H100, stoliki audio Ostoja T3
oraz VAP, standy pod monitory VAP, a także akcesoria firmy Sevenrods (test TU) – zatyczki
do gniazd RCA oraz jumpery do terminali głośnikowych kolumn.
Płyty głównie słuchane podczas testu, widoczne na zdjęciu poniżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację