Wstęp
W zeszłym roku opisywałem nową integrę Musical Fidelity M6si
(czytaj test TUTAJ). Zaś obecnie testuję brytyjski wzmacniacz zintegrowany
Musical Fidelity M3si (zobacz TUTAJ), który przyjechał do mnie od białostockiego
dystrybutora Rafko. Jest to konstrukcja nie najnowsza, bo sprzed około dwóch
lat; zastąpiła egzemplarz oznaczony jako M3i. Model M3si to najniższy serii
wzmacniaczy "M". Są tu takie audiofilskie kloce jak końcówki mocy i
przedwzmacniacze: M8-500s, M8-700s i M8PRE. Jest wielgachny wzmacniacz
zintegrowany M8 500i, czy nieco mniejszy M8si. Jest też wzmacniacz klasy
średnio-wyższej M6si (już wspominany) i średniej M5si. Natomiast tytułowy model
3si to przedstawiciel klasy średniej-niższej - już nie budżetowej, ale jeszcze
nie wyższej.
Myślę że nie ma potrzeby kolejny raz opisywać angielskiej firmy
Musical Fidelity z londyńskiego Middlesex, bo czyniłem to już wiele razy przy
okazji testów jej produktów. Przypomnę tylko, że została założona przez pana Anthony’ego
Michaelsona w 1982 roku, czyli równo 35 lat temu. Obecnie jej produkty cieszą
się uznaniem porównywalnym z takimi innymi brytyjskimi firmami jak Naim, Linn, Spendor,
czy Rega. Od siebie napiszę, że od dobrych kilku lat szczęśliwym posiadaczem
top-loadera Musical Fidelity A1 CD-PRO opartym na kultowym, bo doskonałym, lecz
już nieprodukowanym, napędzie Philips CD-pro2LF. W stałym wyposażeniu mam
również przedwzmacniacz gramofonowy Musical Fidelity MX-VYNL. No cóż, jak widać
jestem dużym zwolennikiem produktów pana Michaelsona, tak więc poniższy test
może być nieobiektywny, bo emocjonalny.
Wrażenia ogólne i budowa
Wzmacniacz M3si utrzymany jest w stylistyce
charakterystycznej dla Musical Fidelity ostatnich dwóch - trzech lat. Podobnie
prezentują się wzmacniacze serii M8, jak i modele M6si i M5si. To klasyczne
wzornictwo MF. Płyta czołowa skromna, ale estetyczna, nieprzeładowana. Brak na
niej jakichkolwiek wyświetlaczy, diody też nie występują w nadmiarze. Front wykonany
jest z grubej, odlewanej płyty ze stopu metali lekkich z lekko chropowatą
powierzchnią. Po środku umieszczono dużą srebrną gałkę pokrętła głośności,
które silnie kontrastuje z głęboką czernią frontu. Po obu stronach pokrętła głośności symetrycznie
zamontowano po trzy przyciski – służą one do wyboru źródeł (CD, tuner, phono,
AUX1, AUX2 i DAC USB). Po lewej stronie znajduje się siódmy przycisk – to
włącznik/wyłącznik sieciowy. Na przyciskami umieszczono niebieskie diody, a nad
przyciskiem sieciowym pomarańczową, żółtą i czerwoną (świeci się jedna z nich w
zależności od aktywności wzmacniacza). W lewym, górnym rogu znajduje się
srebrna tabliczka z logo Musical Fidelity i nazwą wzmacniacza.
Z tyłu, po lewej stronie zamontowano dwie pary terminali
głośnikowych wysokiej jakości. Po prawej stronie umieszczono dwa rzędy siedmiu
par gniazd wejściowych RCA. Pierwsza od lewej to gniazda wewnętrznego przedwzmacniacza
gramofonowego. Potem jest para przelotowych RCA tzw. Home Theatre, które można przełączyć na zwykłe wejście liniowe – stosowny suwak
znajduje się tuż obok. Tamże test też wyjściowa para RCA z poziomu przedwzmacniacza. Po środku panelu tylnego zainstalowano wejście USB (24
bit/96 kHz) do wewnętrznego przetwornika cyfrowo-analogowego, a po prawej
stronie wejście sieciowe 230 V. Nieco dziwi brak wejść zbalansowanych jako że
przecież wzmacniacz ma budowę symetryczną.
Tak o Musical FIdelity M3si pisze producent: "To wzmacniacz, który daje posmak prawdziwej hi-endowej konstrukcji dual mono. Jak przystało na poważnego producenta hi-fi Musical Fidelity wprowadzając nowy wzmacniacz w serii M3 ograniczył zmiany zewnętrzne skupiając uwagę inżynierów oraz środki finansowe na wprowadzeniu jak największej ilości zmian w budowie urządzeniach.
W stosunku do poprzednika producent zastosował po raz
pierwszy swoją autorską technologię montażu SMD opracowaną pod kątem
maksymalizacji jakości dźwięku, która pozwala na skrócenie wybranych fragmentów
ścieżki sygnałowej, oraz miniaturyzację mniej istotnych elementów, tak aby
możliwe było zainstalowanie jak największych kondensatorów oraz oddzielnie
prowadzonych ścieżek zasilania dla każdego kanału, co jest absolutną nowością w
stosunku do poprzednika. Podobnie jak bardzo dobry wbudowany przedwzmacniacz
gramofonowy oraz wejście USB 24/96 dla PC-Audio. Dotychczas, tego typu
rozwiązanie było dostępne wyłącznie w topowych modelach Musical Fidelity.
Dlatego nowy M3si już w swojej specyfikacji budzi bardzo duży respekt -
podniesiona o 11 % moc, dwukrotnie lepszy stosunek sygnału do szumu, lepsza
dynamika i zdolność do kontrolowania przetworników w kolumnach.
Przedwzmacniacz w M3si posiada oddzielną sekcję zasilania i
pracuje w klasie AB, za regulację głośności odpowiada scalona drabinka
rezystorowa Burr-Brown. Producent przyłożył zdecydowanie większą wagę do
zaizolowania każdego obwodu, aby uniemożliwić jakiekolwiek interakcje między
poszczególnymi sekcjami wzmacniacza, tak aby słowo zintegrowany odnosiło się wyłącznie
do kompaktowej konstrukcji wzmacniacza".
Dane techniczne
Moc ciągła (RMS): 85 W
Typ: Tranzystorowy
Klasa wzmacniacza: AB
Kontrola tonów: NIE
Wbudowany DAC: TAK
Przedwzmacniacz gramofonowy: TAK MM
Stosunek sygnał/szum: 98 dB
Zniekształcenia THD: 0,014 %
Pasmo przenoszenia: 10 – 20 000 Hz
Napięcie wejściowe MM: 3 mV
Stosunek sygnał/szum MM: 70 dB
Impedancja wejściowa: 40 000 Ohm
Zasilacz: 115/230 VAC 50/60 Hz
Zużycie prądu maks: 320 W
Wysokość: 10 cm
Szerokość: 44 cm
Głębokość: 40 cm
Masa: 9,2 kg
Klasyczne wzornictwo Musical Fidelity ostatnich lat
Centralnie umieszczone pokrętło głośności, a po obu bokach po trzy przyciski służące wyborze źródeł
Włącznik sieciowy i trzy diody
Tu dobrze widać chropowatość panelu frontowego i obudowy
Tylne gniazda
Na M3si stoi odtwarzacz sieciowy Onkyo NS-6170
Po lewej, na górze wzmacniacz lampowy Cayin A-55 TP; pod nim wzmacniacz tranzystorowy Hegel H160
Na zewnątrz kolumny Triangle Antal Esprit EZ; wewnątrz - kolumny Living Voice Auditorium R3
Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza Musical Fidelity M3si najpierw podłączyłem kolumny
Living Voice Auditorium R3 na zmianę z Traingle Esprit Antal EZ, a następnie także tanie Pylon Opal 20. Do połączeń
użyłem serii przewodów Audiomica Laboratory Excellence w modyfikacji Amber
(zobacz TUTAJ), czyli przewody głośnikowe, łączówki oraz kable
sieciowe. Jako źródło używałem przede wszystkim odtwarzacz sieciowy Onkyo
NS-6170 (zobacz TUTAJ), a potem gramofon Nottingham Analogue Horizon z
wkładką typu MM Ortofon 2M Black wraz z pre Musical Fidelity MX-VYNL. To
wszystko wpięte do kondycjonera sieciowego Xindak PC-200V (zobacz TUTAJ). Dokładna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona
jest na końcu niniejszego tekstu.
Musical Fidelity przez lata wypracował swój własny styl
brzmienia, charakterystyczny „sound”. To granie przede wszystkim ciepłe, nieco
pluszowe, niejako zmiękczone, ale bardzo kolorowe i soczyste. Muzykalne i organiczne do
kwadratu. Można coś takiego lubić lub nie. Ja lubię. Owszem, nie zawsze
precyzja i dokładność podążają za taką manierą dźwięku, ale na pewno odbiór
muzyki cechuje się wysokim stopniem satysfakcji. Nie inaczej jest w modelu
M3si. Wzmacniacz ma bardzo obszerny
dźwięk, szeroki i przestrzenny, a równolegle niezwykle barwny i tonalnie bogaty.
Nasycony. Instrumenty i wokalne charakteryzują się sporym ciężarem jakościowym,
są stabilnie osadzone na scenie. Mają dużą siłę i dynamikę, brzmią wiarygodnie i
jednoznacznie. Jednocześnie M3si ładnie podkreśla mikrodynamikę brzmienia –
ukazuje niuanse, ujawnia detale, zapewnia życie subtelnościom. Owszem, nie jest
to tak zaawansowany poziom uszczegółowienia i doświetlenia jaki można znaleźć
chociażby we wzmacniaczu Musical Fidelity M6si, ale i tak jest co najmniej
nieźle. Instrumenty brzmią żywo, da się odczuć akustyczne powietrze wokół nich,
zaś wybrzmienia są długie i powłóczyste. Rozdrobnienie i gradacje dźwięku są
wyraźne i uporządkowane. Bez zarzutów.
Całość dźwięku ma nie tylko dużą masę i kapitalne
zróżnicowanie barw, ale także piękną przezroczystość i klarowność. Musical
Fidelity pomimo swej immanentnej natury kolorowania i lekkiego ocieplania dźwięku,
to nie ma tendencji do tzw. zamulania, czy zamącania przekazu. Brzmienie jest
czyste i jasne. Z tendencją do analizy, ale jest to analiza powierzchowna, a
nie na wskroś dogłębna. Chcę przez to napisać, że M3si dobrze różnicuje i
odkleja od siebie poszczególne dźwięki, ale ich nie rozkłada na czynniki
pierwsze. Układa i rozdrabnia dźwięk, lecz go nie wysusza, nie destyluje.
Choć średnica jest wyraźnie preferowana, bo lekko pogrubiona i
wygięta do przodu, to niskie tony i wysokie tony także mają wiele do
powiedzenia. Basy są żywe i elastyczne, potężne i mocarne. Na wszystkich
testowych kolumnach niskie tony były prężne i dobrze kontrolowane. Nie rozlewające
się w nadmiarze. Punktualne i rytmiczne. Z kolei soprany są doświetlone i
wyraziste, lecz nieco przygładzone i stępione. Można napisać, że wysokie tony
są gładkie i delikatne, ale istniejące realnie. Ale jest to dalsza perspektywa.
Nieco oddalona, ale dzięki temu mniej napastliwa, pozbawiona agresji.
Konkluzja
Musical Fidelity M3si to …klasyczny wzmacniacz firmy
Musical Fidelity. Zapewnia barwny, soczysty i mięsisty dźwięk przyprawiony
ciepłem i aksamitem. To brzmienie na wskroś muzykalne i kolorowe, bardzo
przyjemne w odbiorze. Hipnotyzujące kolorami, czarujące klarownością,
urzekające pełnokrwistością. Innymi słowy, M3si to Musical Fidlelity w pełnej
krasie i znaczeniu swych słów (Musical Fidelity – pol. muzyczna wierność,
dokładność). Zalecany dla zaawansowanych i wytrawnych melomanów.
Cena w Polsce - 5 999 PLN.
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Musical Fidelity M3si, Pathos Classic One MKIII (test TU), Cayin A-55 TP (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pylon Opal 20, Living Voice Auditorium R3 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Onkyo NS-6170 (test TU).
DAC: Cayin iDAC-6.
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon (test TU) i Pioneer PLX-1000 (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Primare R32 (test TU) i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Pioneer TX-7100.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin iHA-6, RHA DACAMP L1 (test TU) i Fostex HP-A4BL (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Onkyo NS-6170 (test TU).
DAC: Cayin iDAC-6.
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon (test TU) i Pioneer PLX-1000 (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Primare R32 (test TU) i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Pioneer TX-7100.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin iHA-6, RHA DACAMP L1 (test TU) i Fostex HP-A4BL (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.