Rzutem na taśmę, tuż przed polskim długim weekendem, udało się dystrybutorowi Moje Audio z Wrocławia przesłać do mnie wzmacniacz słuchawkowy iFi iCAN. Jest to bardzo ciekawy wzmacniacz, bowiem nie dość, że stworzony został do współpracy z wszelkimi dostępnymi słuchawkami (od dousznych do planarnych) oraz faktu, że posiada kilkustopniowe wzmocnienie basów, to dodatkowo został wyposażony w holograficzny system dźwięku 3D (ustawiany na życzenie słuchacza). iCAN ma zaimplementowany stopień wyjściowy TubeState pracujący w czystej klasie A. Posiada też bardzo wysoką moc wyjściową 400 mV. Nic tylko słuchać!
środa, 30 kwietnia 2014
Show Band, Anatol Wojdyna „Punkt styku” – płyta winylowa
Z dużą
życzliwością obserwuję działalność wytwórni GAD Records. Za jej istnienie
odpowiada pan Michał Wilczyński, który od wielu lat działa w obszarze muzyki
oraz procesów jej rejestracji. Pracował między innymi przy obsłudze koncertów takich
artystów jak: SBB, Alana White’a z Yes, Carla Palmera z Emerson, Lake &
Palmer, czy Collina Bassa. Przygotowywał (i wciąż przygotowuje) wydawnictwa
wykonawców takich jak: Apostolis Anthimos, Tomasz Stańko, John Porter, Laboratorium
i wielu innych. Od 2008 roku pan Wilczyński zajął się dodatkowo wydawaniem
książek o muzyce – dzięki temu pojawiły się po raz pierwszy w Polsce biografie Phila
Collinsa, Stevea Hacketta, czy grupy Camel. Firmową chlubą jest seria
zatytułowana „Rock. Konteksty”.
Od 2010 roku
GAD zajął się produkcją płyt, przy czym były to rzadkie pozycje, takie zapomniane,
czy trudno dostępne lub w ogóle nigdy nieopublikowane (!). Jak można przeczytać
na firmowej stronie: "nasze
wydawnictwa to przede wszystkim staranny dobór utworów, dbałość o jakość
dźwięku (staramy się zawsze dotrzeć do oryginalnych taśm-matek), a także
okładki pełne dodatkowych informacji, niepublikowanych zdjęć i memorabiliów.
Współpracujemy z muzykami i ich najbliższym otoczeniem, by efekt finalny był
jak najlepszy. Oprócz regularnych wersji naszych płyt, przygotowujemy
limitowane wydania specjalne, które z czasem stają się poszukiwanymi
rarytasami. W przyszłości planujemy także wydawanie wybranych tytułów w wersji
winylowej".
Wydaje się,
że dużym przełomem dla GAD Records była zeszłoroczna publikacja muzyki wykorzystywanej wcześniej w programach popularno-naukowych serii Sonda w Telewizji
Polskiej. Wytwórni udało się dotrzeć do oryginalnych nagrań w niemieckim studio
Sonoton, odkurzyć i wydać jako pełnoprawny album muzyczny. Płyta została wydana
jako „Sonda – Muzyka z programu TV”. Pierwszy nakład płyty CD rozszedł się
błyskawicznie (na długo przed premierą), a 300 winyli (taką liczbę obejmuje
umowa licencyjna) – jeszcze szybciej. Na szczęście GAD Records dodrukował drugi
nakład płyty kompaktowej, która jest w stałej ofercie. Powyższe wydawnictwo
sprawiło, iż o GAD Records zrobiło się głośno – dużą zasługą w tym jest także
wsparcie radiowej Trójki, a szczególnie niezrównanego redaktora Michała Margańskiego, który w
swoich audycjach (Potrójne Pasmo Przenoszenia i W Tonacji Trójki) jako zwolennik
muzyki elektronicznej oraz entuzjasta dźwięku winylowej płyty aktywnie promował
płytę. Piszący te słowa właśnie z tego źródła dowiedział się o GAD Records i o
jej niesztampowych pozycjach muzycznych.
Internetowy
sklep GAD Records przekształcił się w Kultowe Nagrania, zaś wydawanie książek
muzycznych (jak się wydaje) pozostało w GAD. Pojawiły się nie tylko własne
płyty, ale także z zaprzyjaźnionych wytwórni: Bronzerat, Finders Keepers i
Studio Budikov. Wszystkie pozycje mają jednak cechę wspólną – są niszowe,
często zapomniane lub mniej znane, lecz reprezentujące bardzo wysoki poziom
artystyczny i jak mówi sama nazwa sklepu – są kultowe.
Show Band „Punkt
Styku” to pozycja bardzo nietypowa. Bowiem materiał został nagrany ponad 40 lat
temu, bo 2 lutego 1974 roku w Wytwórni Filmów Dokumentalnych w Warszawie, lecz
do tej pory nie ujrzał światła dziennego (sic!) – nie licząc nagrania „Tygrysi
krok”, które zostało wykorzystane w serialu (też kultowym) „07 zgłoś się” oraz
kilku innych, sporadycznie ilustrujących Polską Kronikę Filmową. Show Band to
zespół składający się z trzech muzyków: Anatola Wojdyny (gitara basowa), Macieja
Głuszkiewicza (ex-Klan - organy Hammonda) oraz Jana Mazurka (ex-Breakout - perkusja).
Na płycie „Punkt Styku” wspierają ich także Aleksander Bem (perkusja i konga) z
zespołu Bemibek oraz Jan Jarczyk (Fender-Rhodes). Podstawą działalności Show
Bandu były występy stricte rozrywkowe (stąd nazwa grupy). Grali przede
wszystkim w Szwecji w restauracjach, parkach, czy na statkach (linia promowa
Sztokholm – Helsinki – Leningrad), a także w Polsce – między innymi w
warszawskim Hotelu Forum. Jak na początek lat 70-tych XX wieku i panujący w
Polsce ustrój komunistyczny, była to działalność wręcz luksusowa, bo
zapewniająca godne zarobki.
Z drugiej
strony Show Band miał o wiele wyższe ambicje niż granie tylko do tańca i jako kulinarne tło. Stąd
liczne koncerty w klubach studenckich (między innymi w legendarnej warszawskiej
Stodole), gdzie zespół prezentował repertuar do słuchania, a nie do tańczenia –
były to funky-jazzowe groove’y z rozbudowanymi partiami organów Hammonda, ale
także liryczne bossa novy i dynamiczne boogie. Muzykom zaproponowano
przygotowanie utworów o ilustracyjnym charakterze, które miały posłużyć za tło
do kolejnych odcinków Polskiej Kroniki Filmowej. Lider grupy Anatol Wojdyna,
przystał na ofertę i już na początku 1974 roku opracowano cały program
nagrania. Większość kompozycji jest autorstwa Anatola Wojdyny, a dwa - Zbigniewa Namysłowskiego. 2 lutego muzycy weszli do studia przy ul. Chełmskiej, gdzie dokonano
rejestracji materiału. W nagraniach wzięli udział także gościnnie Jan Jarczyk
grający na elektrycznym pianinie oraz Aleksander Bem – na kongo i perkusjonaliach.
Niestety, album wówczas nie pojawił się na rynku, zaś grupa powróciła do grania
za granicami kraju rozmaitego repertuaru – w stałym składzie grupy lub
indywidualnie.
Trzeba
szczerze przyznać, że dziś po ponad 40 latach od daty rejestracji, powyższy
materiał brzmi wciąż świeżo i czysto – można ulec wrażeniu, że muzyka została
nagrana wręcz wczoraj lub przedwczoraj. Innymi słowy, nie zestarzała się w
ogóle. Większość utworów to żywy i rozbujany funk, z dominującym rasowym
brzmieniem organów Hammonda, wspierane przez mocny groove sekcji rytmicznej.
Liczne utwory lub ich fragmenty były dość często wykorzystywane w różnych
serialach (wspomniany już „07 zgłoś się”), ilustrowały Polską Kronikę Filmową,
stanowiły podkład filmowy – na przykład film „Ognie są wiecznie żywe”. Utwór „Tygrysi
Skok” stał się też motywem filmu dokumentalnego „Centralny” obrazującego budowę
Dworca Centralnego w Warszawie, czyli jedną ze sztandarowych budów epoki
socjalizmu. Takie to były czasy...
GAD Records
(a w zasadzie pan Michał Wilczyński) dotarł do oryginalnych taśm-matek leżących
w warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych. Przeprowadzono
transfer na nowy nośnik (Teresa Kruczek), dokonano ich odświeżenia (remastering
przeprowadził Andrzej Poniatowski) i tak album „Punk styku” wreszcie przybrał
cielesną postać płyty kompaktowej. 17 kwietnia br. Ukazała się również wersja
winylowa – limitowana do 300 sztuk, i która podobnie jak „Sonda. Muzyka z
programu TV” rozeszła się w mgnieniu oka, na długo przed oficjalną premierą.
Link na stronę Kultowe Nagrania TUTAJ.
Link na stronę Kultowe Nagrania TUTAJ.
Stroje i fryzury z epoki wczesnych lat 70-tych XX wieku
Do mnie trafiła płyta nr 206 (z wydanych 300 sztuk)
Wkładka w języku polskim i angielskim
Winyle tłoczone są w czeskim GZ Media
Estetyczne labele
Wkładka Goldring Legacy z igłą ze szlifem Vital typu fine line
Razem z płytą "Punkt styku" przyjechała firmowa slipmata (zobacz TUTAJ)
wtorek, 29 kwietnia 2014
Słuchawki magnetostatyczne HiFiMan HE-400
Wstęp
Na dźwięk
hasła „słuchawki elektrostatycze” lub „magnetostatyczne” część melomanów od
razu wyobraża sobie duże i kosztowne słuchawki typu elektrostatyczne Stax, czy
niewyobrażalnie drogie (także elektrostatyczne) Sennheiser Orpheus. Rzeczywiście, słuchawki elektrostayczne do prawidłowej pracy wymagają specjalnego wzmacniacza – oczywiście także
drogiego. Jednak słuchawki magnetoelektryczne i elektromagnetyczne różnią się
od siebie, choć z grubsza korzystają z tej samej zasady fizyki, czyli
oddziaływań elektromagnetycznych. W magnetoelektrycznych wykorzystuje się zmienne
pole magnetyczne, gdzie cewkami są najczęściej metalowe folie rozpięte pomiędzy
magnesami, zaś w elektrostatycznych - cewki rozpięte pomiędzy źródłami prądu
(elektrodami) o wysokim napięciu polaryzacji. Niby to samo, ale nie do końca to
samo, choć idea analogiczna. Zarówno tu i tu, drgające folie-cewki ostatecznie powodują
falę akustyczną.
Innymi
słowy, w powyższych konstrukcjach rządzi zupełnie inny rodzaj przetworników niż
w większości powszechnych słuchawkach, gdzie stosuje się tzw. przetworniki
dynamiczne. W magnetostatach zasada działania polega na przymocowaniu nieruchomego
magnesu do konstrukcji słuchawek (lekkiej membrany) wytwarzającego stałe pole
magnetyczne w obszarze kapsuły przetwornika. Przepływ prądu elektrycznego przez
cewkę powoduje ruch przymocowanej do niej membrany, co generuje słyszalną falę
akustyczną.
Do
niedawna słuchawki magnetoelektryczne (podobnie jak elektrostatyczne) były dość
drogie, bowiem ich produkcja była żmudna i skomplikowana, a do tego wymagała
dużych nakładów ludzkiej pracy, co dodatkowo podnosiło koszty. Kilka lat temu
firmie HiFiMan udało się powyższy proces częściowo zautomatyzować – i tak na
rynku pojawiły się pierwsze słuchawki magnetoelektryczne w przystępnej cenie, więc dostępne dla wielu melomanów. Ten model słuchawek to naturalnie główny bohater
niniejszego opisu, czyli HiFiMan HE-400.
Opisywałem
już dwie pary słuchawek HiFiMan – były to modele HE-300 (czytaj TU) z przetwornikami
dynamicznymi oraz planarne HE-500 (czytaj TU). Testowałem także firmowy wzmacniacz
słuchawkowy wraz z dedykowanym zasilaczem HiFiMan EF-5 i DY-1, a także odtwarzacz
plikowy HiFiMan HM-601 Slim (czytaj TU). Aktualnie mam także na równoległych odsłuchach wysokiej klasy odtwarzacz plikowy HiFiMan HM-802.
Opisywane słuchawki zostały wypożyczone od polskiego dystrybutora marki HiFiMan - firmy RAFKO.
Wrażenia ogólne
i budowa
HiFiMan
HE-400 to słuchawki magnetoelektryczne, zwane także planarnymi (planarny znaczy
płaski), ortodynamicznymi lub izodynamicznymi – można by je także nazwać
magneplanarnymi, lecz jest to nazwa zastrzeżona przez firmę Magnepan (swoją
drogą, zdumiewające jest to bogactwo synonimów na określenie jednego tylko typu
słuchawek). Z kolei formuła „orthodynamic” została stworzona przez firmę Yamaha
w 1976 roku dla określenia swoich słuchawek planarnych i jest to nazwa czysto
marketingowa, która przyjęła się później na rynku dla całej grupy słuchawek
magnetoelektrycznych. Natomiast termin słuchawki izodynamiczne odnosi się do
sformułowania „mający równą siłę” i pochodzi od stref równomiernego rozłożenia
siły magnetycznej w sterowniku, w którym są zatopione przewody elektryczne.
Najbardziej prawidłowa jest nazwa słuchawki planarne (czyli płaskie), bowiem
odnosi się wprost do „planar magnetic”, czyli do głównej zasady działania –
płaskiego przewodnika umieszczonego w polu magnetycznym.
Słuchawki
planarne są w istocie czymś pomiędzy słuchawkami dynamicznymi a
elektrostatycznymi, bo z oboma posiadają cechy wspólne - można powiedzieć, że
są mieszańcami. Tak jak w tradycyjnych słuchawkach dynamicznych, słuchawki
planarne używają pola magnetycznego wokół przetwornika napędzającego membrany,
które to pole jest wzbudzane prądem elektrycznym. Natomiast zupełnie jak w
słuchawkach elektrostatycznych sterownikiem słuchawek izodynamicznych jest
arkusz cienkiej elastycznej folii, która drgając wytwarza fale akustyczną –
jednak owa folia (w przeciwieństwie do elektrostatów) ma zatopione bardzo
cienkie, płaskie przewody elektryczne.
I wracając
do głównych bohaterów opisu - w HiFiMan HE-400 przetwornikami są cewki
zatopione w mylarowej folii pokrytej jednostronnie aluminium, umieszczonej w
sąsiedztwie jednego magnesu. Zmiany pola magnetycznego powodują drgania folii,
a ta generuje sygnał akustyczny. Przetworniki ukryte są w płaskich, dość
sporych rozmiarów, muszlach. Pady są wykonane z miękkiej ekologicznej skóry –
wykonanie jest bardzo solidne. Słuchawki są są typu otwartego – wentylowane są
na zewnątrz poprzez metalową siateczkę znajdującą się na zewnętrznej stronie
muszli.
Jak można przeczytać na stronie producenta: "ze względu na budowę przetworników HE-400 charakteryzują się dużo wyższą dynamiką, rozdzielczością wysokich tonów, a przede wszystkim bezkonkurencyjną przestrzennością, która objawia się głębszą i szerszą sceną muzyczną. Minimalna waga membrany skutkuje niewyobrażalnie niskim poziomem zniekształceń - niedostępnym dla klasycznych słuchawek dynamicznych. Dzięki równomiernemu rozłożeniu cewki na całej membranie pracuje ona całą swoją powierzchnią, która jest dużo większa od klasycznych przetworników dynamicznych. W efekcie słuchawki przenoszą dużo szersze pasmo dźwięku".
HE-400 mają bardzo zbliżony design do pozostałych starszych modeli to jest: HE-300, HE-500, czy HE-5LE – duże muszle połączone z pałąkiem za pomocą stalowych elementów i okrągłych regulatorów w kształcie kapsli. Na kapslach nadrukowano nazwę słuchawek – srebrna farba jednak jest dość nietrwała – na egzemplarzu, który otrzymałem do testów jest już mocno złuszczona. Z kolei pałąk wykonany jest ze stalowego, płaskiego pręta, półkoliście wygiętego i obszytego sztuczną skórą. W odróżnieniu od srebrzysto-szarych kolorów innych modeli HiFiMan, HE-400 ma kolorystykę ciemno-niebieską.
HE-400 mają bardzo zbliżony design do pozostałych starszych modeli to jest: HE-300, HE-500, czy HE-5LE – duże muszle połączone z pałąkiem za pomocą stalowych elementów i okrągłych regulatorów w kształcie kapsli. Na kapslach nadrukowano nazwę słuchawek – srebrna farba jednak jest dość nietrwała – na egzemplarzu, który otrzymałem do testów jest już mocno złuszczona. Z kolei pałąk wykonany jest ze stalowego, płaskiego pręta, półkoliście wygiętego i obszytego sztuczną skórą. W odróżnieniu od srebrzysto-szarych kolorów innych modeli HiFiMan, HE-400 ma kolorystykę ciemno-niebieską.
Do lewej i
prawej muszli doprowadzony jest przewód słuchawkowy, który jest przykręcany do
małych terminali. W HE-400 użyto lepszej jakości kabel niż w HE-300 – jest
przede wszystkim grubszy i solidniejszy, a przez to mało podatny na uszkodzenia
mechaniczne (jak ma to miejsce w HE-300). Przewód jest produkcji japońskiej –
widnieje tu nadrukowany symbol: L-4E5AT Canare 1209, który po wpisaniu do
przeglądarki internetowej przynosi TAKI wynik (szczegóły TUTAJ).
Pokazuje on, iż zastosowany przewód pochodzi z japońskiej firmy Canare z Nagoya
z serii Star Quad. Kabel jest wzmocniony włóknami kevlarowymi, które mocniejsze
są od stali, lecz odporne na rozciąganie i załamywanie. Przewód ma 3 metry
długości – jest zakończony zgrzewanym wtykiem na tzw. mały jack.
Co do mobilności
słuchawek, to uważam, iż jest ona ograniczona – bowiem HE-400 nie są ani małe,
ani zbytnio lekkie (440 gram), tak aby swobodnie używać je jako słuchawki na
spacery po mieście. Ponadto HE-400 mają długi 3 metrowy przewód. Producent
zaleca je przyłączać co najmniej do firmowego wzmacniacza stacjonarnego HiFiMan
EF5 lub odtwarzaczy plikowych wyposażonych w efektywny wzmacniacz w stylu HiFiMan HM-601 lub HM-802. Owszem, i z
iPadem oraz z iPhone Apple zagrają, ale nie jest to źródło dla nich optymalne
źródło. Z drugiej strony wysoka skuteczność 92,5 dB wręcz zachęca, by zestawiać
je z iPodami, etc.
Ergonomia
stoi na wysokim poziomie – pomimo, że słuchawki swoje ważą, bo aż 440 gram, to nie
czuć tego zbytnio ani na głowie, ani na uszach. Dzieje się tak z powodu
przemyślanej konstrukcji padów i pałąka – te równomiernie rozkładają ciężar na
czaszce oraz wokół uszu słuchacza. Z tej przyczyny, HE-400 nie ciążą, ani nie
uwierają nawet podczas długotrwałych odsłuchów, choć są oczywiście na świecie
bardziej wygodne słuchawki.
Muszle HE-400 są w kolorze niebieskim, ale nie tak jasnym jak pokazuje powyższe zdjęcie
Po lewej HiFiMan HE-300
Przewody są wkręcane w małe terminale
Na zewnątrz zamontowane są metalowe siateczki
Pałąk typowy dla HiFiMan
Muszla
Przewód słuchawkowy marki Canare - Made in Japan
Po lewej zestaw Rega, słuchawki zaś stoją na przetworniku M2Tech Young DAC
Na dole wzmacniacz słuchawkowy Musical Fidelity X-Can v.3 i zasilacz ULPS Tomanek
Stojak Woo Audio
Z tyłu wzmacniacz słuchawkowy Ming Da MC66-AE, po prawej wzmacniacz i DAC Taga Harmony HTA-700B, który stoi na wzmacniaczu cyfrowym NuForce DDA-100 - monitory to Amphion Ion+
Muzyka wykorzystywana w testach głównie pochodziła z WiMP HiFi - powyżej lista albumów
HiFiMan HE-400 doskonale zgrywają się z firmowym odtwarzaczem plikowym HiFiMan HM-802
FiiO X5 nie ma większych problemów z prawidłowym wysterowaniem HE-400
Wrażenia
dźwiękowe
Jako
wzmacniacze słuchawkowe używałem głównie Ming Da MC66-AE, Musical Fidelity
X-Can v.3 (wraz z zasilaczem ULPS Tomanek) oraz Audinst HUD-mx2. Za źródło
służył głównie komputer z serwisem streamingowym WiMP HiFi oraz M2Tech Young
DAC z zasilaczem akumulatorowym HiFace Palmer Power Station. Odtwarzacze plikowe to HiFiMan HE-802, iBasso DX50 i FiiO X5. Słuchawki
porównawcze to przede wszystkim HiFiMan HE-300 oraz Sennheiser HD650 z przewodem
Ear Stream.
Znakiem
rozpoznawczym dźwięku HE-400 może być przede wszystkim niewymuszone brzmienie
poparte wysoką dynamiką zapewniające bardzo realistyczne wrażenia muzyczne –
słuchacz ma wręcz wrażenie przebywania na prawdziwym koncercie lub spektaklu. Swobodnego
zanurzenia się w muzyce. Dźwięk otacza z każdej strony – wydaje się, że jest
dookolny. Scena jest rozbudowana zarówno wszerz, jak i w głąb. Poczucie
obecności i dokładnej lokalizacji instrumentów (i wokali) są doskonałe. Instrumenty
mają dużo powietrza, wyraźnie słychać pogłosy i wybrzmienia.
Słuchawki
zapewniają dużą rozdzielczość dźwięku, słychać dużo niuansów i detali, na
wierzch wyciągane są subtelności nagrań – przy gorzej zrealizowanych
materiałach muzycznych, może to być męczące, jednak HiFiMan nie mają tendencji
do dodatkowego wyostrzenia, czy wzmacniania artefaktów. Raczej je wyodrębniają i
destylują, niż na siłę pchają na przód sceny – wprost do uszu słuchacza. To
jest duża zaleta.
Średnie tony produkowane przez HE-400 są niezwykle intrygujące. A to z tej przyczyny, że średnica jest bogata i plastyczna, bardzo rozbudowana i
gęsta, ale także lekko ocieplona, a nawet ciut osłodzona – nie jest to jednak
dźwięk skierowany w stronę ocieplenia w stylu lampowego, a raczej przyjemnego
organicznego przekazu analogowego. Czyli z lekko „pogrzanymi” wokalami i z
trochę wysuniętą średnicą do przodu. Zjawisko to sprzyja nie tylko
rozdzielczości średnicy i jej wyrazistości, ale także zapewnia piękną barwę
instrumentom i ludzkim głosom – nadaje analogowy sznyt, dodaje plastyczności i
soczystości. Sprawia, iż HiFiMan HE-400 są bardzo muzykalne i lekkie w wyrazie.
Basy nie
schodzą tak nisko jak ma to miejsce w wielu słuchawkach dynamicznych, choć nadal jest
to bardzo przyzwoity poziom. Niskie tony są jednakowoż wysoce zróżnicowane i
wielopłaszczyznowe. Ukazują duże bogactwo tonalne, zawiłości i niuanse basów,
często pomijane przez słuchawki klasyczne. A że są lekko odchudzone względem
nich, to nie szkodzi – bowiem HE-400 proponują bardzo kulturalny i elegancki
styl gry, który z pewnością wielokrotnie wynagradza ową niedogodność w innych
miejscach.
Słuchawki mają rzadką umiejętność zapewniania żywego i jędrnego przekazu o cechach pozwalających usłyszeć więcej i obficiej muzykę zapisaną na nośnikach. HiFiMan zaglądają głębiej niż inne słuchawki (w porównywalnej cenie) jednocześnie oferują żywe i energetyczne brzmienie, z wspaniale dźwięcznymi instrumentami. Ułuda prawdziwego spektaklu jest pierwszorzędna.
Konfiguracje
Jako, że przyłączałem HE-400 do rozmaitych sprzętów, uczciwie będzie napisać z jakimi najlepiej grały. Otóż pewnie nie będzie zaskoczeniem, że najwyższej klasy dźwięk dostarczały pełnowymiarowe wzmacniacze słuchawkowe, jako że opisywany model słuchawek jest przecież konstrukcją magnetoplanarną, która potrzebuje dużo prądu, aby uzyskać maksimum swojego potencjału brzmieniowego. Dlatego najlepiej HE-400 napędzały takie wzmacniacze jak: Musical Fidelity X-Can v.3 (wraz z zasilaczem ULPS firmy Tomanek), Ming Da MC66-AE oraz Taga Harmony HTA-700B, a nawet Audinst HUD-mx2.
Osobnym zagadnieniem są tzw. odtwarzacze przenośne, bo w zależności od egzemplarza zapewniały dość zróżnicowaną jakość. Nie będzie najprawdopodobniej zaskoczeniem dla P.T. Czytelnika, jeżeli napiszę, że najbardziej optymalnie "pociągnął" słuchawki odtwarzacz HiFiMan HM-802 - dostarczył najwięcej energii, doświetlił soprany, zapewnił właściwy koloryt i harmonię. Na drugim miejscu uplasowały się FiiO X5 wraz z iBasso DX50. Potem długo nic, a następnie wszelkie iPody, iPady i iPhony firmy Apple, które nie są, w moim przekonaniu, właściwym kompanem dla HE-400. Owszem, dźwięk jest w miarę dobry, ale zdecydowanie poniżej możliwości brzmieniowych słuchawek planarnych.
Słuchawki mają rzadką umiejętność zapewniania żywego i jędrnego przekazu o cechach pozwalających usłyszeć więcej i obficiej muzykę zapisaną na nośnikach. HiFiMan zaglądają głębiej niż inne słuchawki (w porównywalnej cenie) jednocześnie oferują żywe i energetyczne brzmienie, z wspaniale dźwięcznymi instrumentami. Ułuda prawdziwego spektaklu jest pierwszorzędna.
Konfiguracje
Jako, że przyłączałem HE-400 do rozmaitych sprzętów, uczciwie będzie napisać z jakimi najlepiej grały. Otóż pewnie nie będzie zaskoczeniem, że najwyższej klasy dźwięk dostarczały pełnowymiarowe wzmacniacze słuchawkowe, jako że opisywany model słuchawek jest przecież konstrukcją magnetoplanarną, która potrzebuje dużo prądu, aby uzyskać maksimum swojego potencjału brzmieniowego. Dlatego najlepiej HE-400 napędzały takie wzmacniacze jak: Musical Fidelity X-Can v.3 (wraz z zasilaczem ULPS firmy Tomanek), Ming Da MC66-AE oraz Taga Harmony HTA-700B, a nawet Audinst HUD-mx2.
Osobnym zagadnieniem są tzw. odtwarzacze przenośne, bo w zależności od egzemplarza zapewniały dość zróżnicowaną jakość. Nie będzie najprawdopodobniej zaskoczeniem dla P.T. Czytelnika, jeżeli napiszę, że najbardziej optymalnie "pociągnął" słuchawki odtwarzacz HiFiMan HM-802 - dostarczył najwięcej energii, doświetlił soprany, zapewnił właściwy koloryt i harmonię. Na drugim miejscu uplasowały się FiiO X5 wraz z iBasso DX50. Potem długo nic, a następnie wszelkie iPody, iPady i iPhony firmy Apple, które nie są, w moim przekonaniu, właściwym kompanem dla HE-400. Owszem, dźwięk jest w miarę dobry, ale zdecydowanie poniżej możliwości brzmieniowych słuchawek planarnych.
Podsumowanie
1. HiFiMan
HE-400 to słuchawki magnetoplanarne lub magnetoelektyczne, gdzie przetwornikami
są płaskie cewki (w postaci cienkich drucików) zatopione w folii z mylaru powleczonej cienką warstwą
aluminium, poruszane zmiennym polem magnetycznym generowanym przez płaskie
magnesy umieszczone w muszlach.
2. Budowa
słuchawek jest solidna i trwała; design – tradycyjny dla HiFiMan, czyli trochę
w stylu retro. Przewód słuchawkowy wzmocniony jest kevlarem – pochodzi z
japońskiej firmy Canare. Ergonomia na 4/5 - duża masa własna słuchawek, bo 440 gram.
3. Dźwięk
HE-400 jest bardzo zrównoważony i harmonijny. Koherentny. Za pochwałę zasługuje duża
przestrzenność przekazu, a także pięknie analogowa barwa. Słuchawki ukazują
dużą złożoność muzyki, ujawniają subtelności i detale, a jednocześnie nie
atakują szklistością, czy sybilantami. Zapewniają dużą dynamikę i energię, lecz
czynią to w sposób kulturalny. Niskie tony są bardzo plastyczne i rozłożyste, lecz nie schodzą
tak nisko jak w słuchawkach typu dynamicznego.
4. HiFiMan
HE-400 przeznaczone są dla dojrzałego i świadomego melomana, który poszukuje
czaru i uroku prawdziwej muzyki, zaproponowanych w pięknej i klimatycznej aurze
brzmienia analogowego. Polecam posłuchać magnetoplanarne HE-400, bo mają wyborny dźwięk - wręcz niedostępny dla standardowych konstrukcji dynamicznych.
Sprzęt używany podczas testu
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), NuForce DDA-100 (test TU), Taga Harmony HTA-700B (test TU), Dayens Ampino (test TU), a także komplet przedwzmacniacza i dwóch monofonicznych końcówek mocy Rotel RC-03/Rotel RB-03/Rotel RB-03.
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Amphion Ion+ (test TU), Studio16 Hertz Canto Two (test TU), Pylon Topaz 15 (test TU), Usher S-520, Pylon Topaz Monitor (test TU) oraz Melodika Back in Black BL40 (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, iPad 3 Apple (test TU) oraz NuForce Air DAC (test TU), Audinst HUD-mx2 (test TU) oraz M2Tech Young DAC (test TU).
Źródła przenośne: iPod nano 3G oraz iPhone 5S i iBasso DX50 (test TU), a także FiiO X5 oraz HiFiMan HE-802.
Komputery: McBook Apple, Toshiba Satellite S75 i Lenovo ThinkPad X230.
Gramofon: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) oraz przedwzmacniacze iFi Phono (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Słuchawki: Harman Kardon CL (test TU), Creative Aurvana Live!, HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Komputery: McBook Apple, Toshiba Satellite S75 i Lenovo ThinkPad X230.
Gramofon: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) oraz przedwzmacniacze iFi Phono (test TU) i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Słuchawki: Harman Kardon CL (test TU), Creative Aurvana Live!, HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
poniedziałek, 28 kwietnia 2014
Wzmacniacz lampowy Ming Da MC34-ASE - zapowiedź testu
Z prawdziwą przyjemnością anonsuję przybycie na testy wzmacniacza lampowego z logo Ming Da. Jest najnowszy model o symbolu Ming Da MC34-ASE przygotowany specjalnie na 20 - lecie firmy. MC34-ASE ma zainstalowane cztery lampy elektronowe EL34 produkcji słowackiej JJ. Poza tym ma po parze lamp 12AX7 i 12AU7 także firmy JJ.
Jak widać na zdjęciach poniżej, wzmacniacz reprezentuje zupełnie nowe firmowe wzornictwo - jest to design, który zastępuje dotychczasowy. Miałem możność zapoznawać się z bezpośrednim poprzednikiem MC34-ASE, modelem Ming Da MC34-A (czytaj TUTAJ), który (na razie) pozostaje w równoległej ofercie.
Jednakowoż Szanowny Czytelnik powoli powinien zapomnieć o Ming Da jako o firmie produkującej znakomite wzmacniacze lampowe w niskiej, bardzo przystępnej cenie - zostaje tylko wysoka jakość, zaś cena, wraz z kosztami produkcji - rośnie. Ming Da to chińska rodzinna manufaktura, która swoimi produktami podbiła znaczną część świata, lecz aby dalej rozwijać się musiała zrobić duży krok do przodu - między innymi zainwestować w japońskie obrabiarki numeryczno-cyfowe CNC firmy Fanuc do wycinania chassis z aluminium. W obecnej ofercie kilka wzmacniaczy (tych najtańszych) zostało wycofanych, nie będzie już także wzmacniaczy produkowanych wyłącznie na polski rynek. Dla Ming Da stało się to nieopłacalne. Jak widać w obecnym katalogu (zobacz TUTAJ) dominują nowe modele z obudowami ciętymi na nowoczesnych frezarkach CNC.
Testy potrwają około dwa tygodnie, potem opublikuję opis - zapraszam.
Jak widać na zdjęciach poniżej, wzmacniacz reprezentuje zupełnie nowe firmowe wzornictwo - jest to design, który zastępuje dotychczasowy. Miałem możność zapoznawać się z bezpośrednim poprzednikiem MC34-ASE, modelem Ming Da MC34-A (czytaj TUTAJ), który (na razie) pozostaje w równoległej ofercie.
Jednakowoż Szanowny Czytelnik powoli powinien zapomnieć o Ming Da jako o firmie produkującej znakomite wzmacniacze lampowe w niskiej, bardzo przystępnej cenie - zostaje tylko wysoka jakość, zaś cena, wraz z kosztami produkcji - rośnie. Ming Da to chińska rodzinna manufaktura, która swoimi produktami podbiła znaczną część świata, lecz aby dalej rozwijać się musiała zrobić duży krok do przodu - między innymi zainwestować w japońskie obrabiarki numeryczno-cyfowe CNC firmy Fanuc do wycinania chassis z aluminium. W obecnej ofercie kilka wzmacniaczy (tych najtańszych) zostało wycofanych, nie będzie już także wzmacniaczy produkowanych wyłącznie na polski rynek. Dla Ming Da stało się to nieopłacalne. Jak widać w obecnym katalogu (zobacz TUTAJ) dominują nowe modele z obudowami ciętymi na nowoczesnych frezarkach CNC.
Testy potrwają około dwa tygodnie, potem opublikuję opis - zapraszam.
piątek, 25 kwietnia 2014
Rega Elicit-R oraz Rega Saturn-R, wzmacniacz i odtwarzacz CD/DAC - zapowiedź testu
Zgodnie z zapowiedzią z początku kwietnia, otrzymałem od polskiego dystrybutora marki Rega - firmy This.pl Audio odtwarzacz płyt CD-DAC Rega Saturn-R. Razem ze odtwarzaczem-DAC'em, nadprogramowo, przyjechał także wzmacniacz zintegrowany Rega Elicit-R.
Zarówno Rega Saturn-R, jak i Rega Elicit-R są absolutnymi nowościami - pojawiły się na rynku kilka miesięcy temu. Rega Saturn-R jest pełnoprawnym przetwornikiem cyfrowo-analogowym z wbudowanym odtwarzaczem płyt CD (ang. Compact Disc / DAC Player), takie rozwiązanie staje się powoli standardem, bowiem coraz częściej melomani wybierają komputer jako źródło sygnału muzycznego, zaś popularność serwisów streamingowych (w tym i takich pozwalających strumieniować muzykę odpowiadającą jakością płycie CD - na przykład WiMP HiFi) oraz plików high-res lawinowo rośnie.
Jak widać na zdjęciach, zestaw Rega przedstawia się bardzo interesująco - design jest skromny, aczkolwiek estetyczny. Tradycyjnie Rega wyposaża swój odtwarzacz CD w mechanizm ładowania płyty od góry - tzw. top-loader.
Testy zajmą mi jakieś dwa tygodnie - potem opublikuję opis kompletu Rega. Zapraszam.
Zarówno Rega Saturn-R, jak i Rega Elicit-R są absolutnymi nowościami - pojawiły się na rynku kilka miesięcy temu. Rega Saturn-R jest pełnoprawnym przetwornikiem cyfrowo-analogowym z wbudowanym odtwarzaczem płyt CD (ang. Compact Disc / DAC Player), takie rozwiązanie staje się powoli standardem, bowiem coraz częściej melomani wybierają komputer jako źródło sygnału muzycznego, zaś popularność serwisów streamingowych (w tym i takich pozwalających strumieniować muzykę odpowiadającą jakością płycie CD - na przykład WiMP HiFi) oraz plików high-res lawinowo rośnie.
Jak widać na zdjęciach, zestaw Rega przedstawia się bardzo interesująco - design jest skromny, aczkolwiek estetyczny. Tradycyjnie Rega wyposaża swój odtwarzacz CD w mechanizm ładowania płyty od góry - tzw. top-loader.
Testy zajmą mi jakieś dwa tygodnie - potem opublikuję opis kompletu Rega. Zapraszam.
Polski dystrybutor marki Rega ma bardzo intrygujące zdjęcia na swojej stronie
Subskrybuj:
Posty (Atom)