Wstęp
Musical Fidelity to firma na wskroś innowacyjna – prowadzona
niezmiennie od 25 lat pewną ręką szefa - pana Anthony Michelsona
(nota bene - wykształconego klarnecistę klasycznego). Pierwsze modele Musical
Fidelity serii X zostały wyprodukowane w 1995 roku w kształcie walców -
zwane są przez to w Polsce żartobliwie prosiaczkami lub świnkami.
Na froncie umieszczonych jest kilka różnokolorowych diod.
Czerwona (stale zapalona) informuje o podłączeniu urządzenia do sieci.
Cztery zielone po prawej stronie mówią o częstotliwości próbkowania
dostarczanego sygnału: 32 kHz, 44,1 kHz lub 48 kHz, a ostatnia na górze o
gotowości DAC’a do pracy. Po lewej stronie zamieszczony jest pomarańczowa dioda
sygnalizująca dekodowanie HDCD oraz druga pomarańczowa dioda informująca o
deemfazie (podpisana jako DE-EMPH). Z tyłu umieszczono gniazdo
podłączenia zewnętrznego zasilania 12 V, jedno wejście cyfrowe oraz jedno
optyczne. Obok znajdują się po dwie pary wyjść RCA.
Co zmienia w dźwięku źródła dodatek Musical Fidelity X-DAC?
W moim subiektywnym odbiorze przede wszystkim zmienia się
przestrzeń, która staje się trochę szersza oraz głębsza, a źródła pozorne
lepiej i bardziej namacalnie są zlokalizowane. Dźwięk jest nieco spokojniejszy i
równiejszy (a nawet jedwabisty), ale także i bardziej soczysty (w sensie
wybrzmiewania instrumentów). Stereofonia zyskuje pozytywniejszy oraz szerszy wymiar (rozmiar). Wysokie tony stają się przestrzenne i bardziej
szczegółowe bez wyraźnych oznak ostrości, którą Rotel potrafi czasami niestety
zaskoczyć. Tzw. wypełnienie dźwięku staje się także bardziej nasycone oraz homogeniczne.
Najwięcej zmian można jednak dostrzec w strukturze basu, który z typowo
„rotelowego”, czyli mocno uderzającego, często bezkompromisowego i nisko
schodzącego, po przejściu przez X-DAC staje się nieco odchudzony, ale nie
„chudy”, jego impakt staje się wyraźnie inny, mniej napastliwy, bardziej
wygładzony, ale za to, i to jest IMO duża zaleta, nabiera więcej
przestrzenności i łatwiej go zlokalizować w poszczególnych instrumentach -
innymi słowy bas staje się lepiej zlokalizowany (o ile mogę takiej konstrukcji
słownej użyć).
Wydaje mi się, że X-DAC szczególnie dobrze sprawdza się z
wzmacniaczem słuchawkowym Musical Fidelity X-Can v.3. Testując różne
wzmacniacze przed zakupem (z przedziału cenowego ok. 1 000 - 1 500 PLN) nie słyszałem
u nich tak pozytywnej synergii jak w powyższym zestawie.
Używany X-DAC można kupić już za ok. 500 PLN, więc wydaje się,
że może to być łatwa, ciekawa i niedroga propozycja podrasowania domowego
zestawu audio.
Link do strony omawianego modelu TUTAJ.
System testowy
Odtwarzacz płyt CD: Rotel RCD-06
Wzmacniacz dzielony: Rotel RC-03/RB-03/RB-03
Wzmacniacz słuchawkowy: Musical Fidelity X-Can v.3
Głośniki: Vienna Acoustics Mozart Grand
Okablowanie: Siltech Amsterdam i Acrolink.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację