Wstęp
Marka „Moonlight” to projekt i wykonanie serii wzmacniaczy słuchawkowych,
który narodził się w umyśle konstruktora – entuzjasty z Krakowa znanym na
licznych forach audio pod pseudonimem – Majkel. Człowiek ten, w poszukiwaniu
dźwięku idealnego skonstruował już wiele odmian „blasku księżyca” i ciągle je
ulepsza, udoskonala, modyfikuje. Do moich rąk trafił model sygnowany nazwą
Moonigth Reference.
Budowa
Moonlight nie jest wielki pod względem rozmiarów, bo sam wzmacniacz mierzy
jedynie 78x120x43mm, a jego masa to około 600g. Do wzmacniacza dedykowany jest
natomiast osobny dość duży (rozmiarami i masą większy od Moolighta) zasilacz
zewnętrzny modyfikowany przez Majkela.
Obudowa Moonlight’a pomimo, że niewielka to wywiera bardzo pozytywne
wrażenie solidności a sama jego skrzynka prezentuje się całkiem pozytywnie i w
niczym nie przypomina produktów DIY, które czasami potrafią zaskoczyć pewnego
rodzaju niedopracowaniem lub nadmierną surowością obudowy. U Moonlight’a tej
cechy nie ma - jego metalowe pudełko jest solidnie skonstruowane, blachy dobrej
jakości - świetnie dopasowane i poskręcane. Naprawdę, dobra robota. Przedni
panel zajmuje niewielka ładna gałka potencjometru, która obraca się swobodnie,
ale także i z lekkim oporem. Obok umieszczono gniazdo słuchawkowe na tzw.
duży jack – wygląda na takie z segmentu profesjonalnego. Po środku frontu
znajduje się mała dioda sygnalizująca podłączenie do sieci. Dioda świeci
bladoczerwonym światłem o niewielkim natężeniu. Na panelu tylnim znajdują się
dwa złocone gniazda RCA, gniazdo sieciowe 12V oraz hebelkowy włącznik/wyłącznik
sieciowy.
Wrażenia z odsłuchów
Na początek pozwoliłem sobie do odtwarzacza płyt CD Musical Fidelity A1
CD-Pro włożyć płytę trudną dla odtwarzaczy, bo niezbyt wzorowo zrealizowaną w
studio nagrań w Dakarze w Senegalu, a zawierającą wysokiej próby materiał artystyczny.
Ta płyta to Cheikh Lo „Ne la thiass”
– Arpa/Radio Popolare. Wzmacniacz bez problemu poradził sobie z tym trudnym
krążkiem – świetnie zogniskował poszczególnych afrykańskich muzyków, a ich
instrumenty kapitalnie porozkładał w przestrzeni. Bas zfakturował i
uporządkował, czyniąc go sprężystym i z mocnym bitem. Nota bene, muszę dodać,
że takie wspaniałe "okrągłe" basy słyszałem jedynie na lampach
EL34 w wyjściu słuchawkowym lampowej integry Yaqin MS-34D. Wokal
charyzmatycznego Cheikh’a wzmacniacz wyekstrahował z muzycznej gorącej magmy,
czyniąc go wyraźnym i intensywnym, lecz w granicach normy. Naprawdę, byłem pod
wrażeniem łatwości, z jaką Moonlight dokonywał dyspersji i koagulacji
poszczególnych składowych, ich krystalizacji w trójwymiarze, niczym dobry
elektrolit w roztworze koloidalnym. Przepraszam za te chemiczne dygresje.
Wzmacniacz ładnie podkreśla średnicę – wokale podawane są precyzyjnie i dość
blisko, bo są trochę wydestylowywane spośród instrumentów, które tworzą
precyzyjnie poukładaną strukturę tła. To „wyostrzanie” wokali może być uznane
przez niektórych słuchaczy za lekkie podkolorowanie, lecz ostatecznie jest to
posunięcie sprawnie przeprowadzone i z korzyścią dla odbiorcy, choć trochę
idące pod prąd tzw. naturalności.
Na płycie Bob Baldwin „Newurbanjazz.com” – Nu Groove Music/Sony głos
wokalisty tworzy realną ułudę obecności obok nas - na wyciągnięcie ręki. Co
ważne, nigdy nie jest przesadnie nachalny, a jedynie poprawnie wyeksplikowany –
podany z optymalną emfazą, lecz bez krzykliwości. Basy schodzą dość nisko i tak
i jak całość dźwięku są szybkie i pełne. Góra wysmakowana i właściwie
rozdzielcza, niemiej jednak czasami tu i ówdzie czasami jakiś sybilant się
pojawi, lecz ich ilość jest w granicach normy - bez przekraczania granicy, za
którą jest już ostra natarczywość. Na płycie, oprócz wokali, bardzo podobał mi
się sposób nasycenia muzyką uszu – wiarygodnie i zgodnie z gradientem
przestrzennym – to znaczy, że głosy instrumentów i ich wybrzmienia ulokowane są
trójwymiarowo i zawsze można je łatwo namierzyć/zlokalizować, wyobrazić sobie
ich rozmiary oraz ustawienie. Taką holografię i stereofonię znam z konstrukcji
typu klon Lehmannaudio Black Cube Linerar, czyli wzmacniacza tranzystorowego
pracującego w czystej klasie A – w tym przypadku jest to Matrix M-Stage.
Mówiąc otwarcie, nie spodziewałem się po takim „maluchu”
tak kolosalnego i dynamicznego dźwięku, który bez problemu wysterował
wszystkie testowane słuchawki o różnorodnych opornościach. Z
Sennheiserami HD650 zdawał się być najbardziej „zaprzyjaźniony”, bo zapewnił im
dużo pozytywnego drive’u czyniąc to z polotem i bez oznak przesterowania –
nawet przy głośniejszych odsłuchach. Jednocześnie dostarczał odpowiednią ilość
detali i świetną, przejrzystą stereofonię. Choć czasami przydałoby się więcej
precyzji w oddawaniu rozdzielczości dużych składów np. chórów lub
orkiestry symfonicznej – nie jest to żaden zarzut a raczej dygresja, ponieważ
wiele wzmacniaczy ma czasami kłopoty z wiernym oddaniem bardzo sproliferowanych
nut i tonów.
Sennheiser HD598 otrzymały sporo dynamiki podpartej dodatkowo
głęboką i szeroką przestrzenią. Słuchawki te kapitalnie „zgrały się” z
opisywanym urządzeniem dostarczając dużą dawkę satysfakcji z muzyki podawanej
całkowicie bezwysiłkowo z dużą masą i namacalnością. Świetnie! Niemiej jednak,
o całkowitej i ostatecznej finezji w uwypukalnaiu niektórych szczegółów nagrań
należy zapomnieć, ponieważ HD598 z „majkelowym” wzmacniaczem nieco je gubią, co
nie oznacza, że detaliczność jest słaba, a raczej, iż priorytetem jest tu
ogólny nastój i emocje. I bardzo dobrze, że tak jest, bo mocniejsze gatunki
muzyki w tym duecie także można bezproblemowo odbierać nawet przy ich dużej
głośności – nie ma przykrej szklistej natarczywości. Ponadto, wydaje się, że ta
wyżej wymieniona cecha „nieskupiania się” na szczegółach, a na ogólnym
wyrazie muzyki jest raczej przypisana endogennie słuchawkom HD598 a nie
opisywanemu wzmacniaczowi.
Podsumowanie
Moolight Reference pomimo, że fizycznie mały „ciałem”, to swą wyrafinowaną
muzykalną duszą jest wielki i przy założeniu, że kosztuje około 1000zł jest doskonałym przykładem na to, że wysoka jakość dźwięku oraz solidna
produkcja nie zawsze musi kosztować majątku. W urządzeniu tym muzykalność
pozostaje w symbiozie z detalicznością, a ekspresyjność w zgodzie z
naturalnością – co jest cechą typową dla sprzętu z wyższych pułapów cenowych, a
nawet – znacznie wyższych. Oczywiście - jest to urządzenie typu DIY, ale swą
referencyjną konstrukcją może zadziwić nie jeden tzw. sprzęt firmowy i jest ich
groźnym rywalem w wielu aspektach.
Mam nadzieję, że konstruktor, czyli pan Michał aka Majkel - wreszcie
zdecyduje się na założenie profesjonalnej firmy audio by nadać swoim
urządzeniom audio wyższy status – mianowicie produktów firmowych. Moim zdaniem,
zasługują one na to, bo, na przykładzie opisywanego słuchawkowca, mają w sobie
wielki potencjał rozwojowy i są w stanie, przy optymalnych warunkach postępu,
stać się realnym konkurentem nawet dla firmy RudiStor.
Konkludując, Moonlight Reference to wzmacniacz słuchawkowy rzetelnej klasy
średniej audio przyjemny w odbiorze oraz dojrzały w przekazie -
dostarczający zaawansowany i wyrafinowany dźwięk o ponadnormatywnej
przestrzenności, świetnej żywej plastyczności oraz referencyjnych basach. Zalecany
dla wszelkich oporności słuchawek.
Dane techniczne
- impedancja wejściowa = 10k Ohm
- impedancja wyjściowa dla 1kHz = 0.1 Ohm
- zwarciowy prąd wyjściowy na kanał = 500mA
- maksymalne napięcie wyjściowe = 3.5V RMS
- napięcie zasilania od 5 do 12V DC, zasilacz 12V w komplecie
- rozmiary wzmacniacza 78 x 120 x 43mm
Sprzęt użyty podczas testów
Odtwarzacz płyt CD: Musical Fidelity A1 CD-Pro
Wzmacniacze słuchawkowe: Musical Fidelity X-CAN v.3, Matrix mini-i oraz
Matrix M-Stage, a także wyjście słuchawkowe we wzmacniaczu Accuphase E-213
Kable: Belkin Pure AV, Acrolink 6N-A2200II jako IC oraz Van damme Clasic z
wtykami PRO Neutrik jako przedłużacz słuchawkowy
Słuchawki: Sennheiser HD650, Sennheiser HD598, Tonsil Sd-426 oraz Grado
SR-60
Czy mozna ten wzmacniacz zakupic ?
OdpowiedzUsuńMożna. Proszę poszukać w internecie.
OdpowiedzUsuń