Polpak

wtorek, 2 lipca 2024

Echo Sound Power Guardian, filtr przelotowy do systemów audio


Wnętrze filtra Power Guardian (zdjęcie za Echo Sound)




Ostatnimi czasy stronię od przeprowadzania na moim blogu Stereo i Kolorowo testów takich komponentów audio hifi jak przewody, podstawki pod głośniki, stoliki hifi, stopy antywibracyjne, bezpieczniki, maty gramofonowe i inne podobne. Kiedyś rzeczywiście czyniłem to częściej, dziś - znacznie rzadziej, prawie wcale. Po prostu przez te ostatnie 15. lat działalności jako aktywny recenzent doszedłem do empirycznego i ostatecznego wniosku, że wpływ owych elementów na obiektywne brzmienie całego systemu jest niewielkie, minimalne, śladowe. Wręcz pomijalne. Te przedmioty mają swoje uzasadnione i istotne miejsce w audio, są konieczne i potrzebne dla praktycznego korzystania z systemów audio, ale w żaden sposób nie należy przeceniać ich właściwości autentycznie wpływających na dźwięk (czytaj: na jego faktycznie odczuwalną i korzystną poprawę). Bo te pomierzone w wartościach bezwzględnych są ograniczone lub bardzo ograniczone. Symboliczne. Wybitnie subiektywne.

Ma się rozumieć: w ogóle nie neguję faktu, iż zastosowany np. stolik audio lub podstawka pod głośnik powinny być rzetelnie zaprojektowane i koniecznie zbudowane według klasycznych zasad inżynieryjnych oraz standardów technicznych, bo to oczywistość. Ma logiczne uzasadnienie i duży sens. Oraz w rezultacie dobroczynny i pożądany wpływ na obiektywne brzmienie. (Uwaga. Specjalnie podkreślam / różnicuję subiektywne i obiektywne brzmienie - te obiektywne jest niepodważalne, w jakiś sposób mierzalne i powtarzalne, subiektywne - nie). Ale już rejestrowane różnice w dźwięku pomiędzy dajmy na to jedną podstawką pod głośnik a drugą podobną uważam za niemożliwe do uchwycenia (poza oczywistymi wyjątkami typu zwykła "podstawka do kwiatów" a studyjny, poziomowany i odsprzęgany stand pod monitory).

Nie polemizuję też z argumentem, iż używany przewód audio winien być solidnie i trwale wykonany z rzetelnych i jakościowych komponentów / materiałów - ale muszę równolegle oświadczyć, że przestałem już interesować się całą tą "marketingową ściemą", którą niekiedy wytwarzają wokół kabli ich producenci, handlarze i niektóre branżowe magazyny audio. Być może przeszedłem odwrotną ewolucję na mojej drodze hifi - z czasem, zamiast słyszeć więcej w testowanym dźwięku, zacząłem słyszeć w nim mniej. Mniej, ale za to wyraźniej, dokładniej. Bardziej autonomicznie i organicznie. Kiedyś wydawało mi się, że potrafię dobrze usłyszeć "dźwięk" kabli, dziś już tego nie rejestruję, nie indetyfikuję. I nie wiążę tego z potencjalnym niedosłuchem (bo słuch mam dość wyostrzony i wyrobiony)... 

Moim zdaniem optymalny kabel używany w audio hifi winien być zbudowany nie lepiej i nie gorzej niż przewód profesjonalny (studyjny). Mieć odpowiednie parametry elektryczne oraz właściwości izolacyjne, cechować się należytą wytrzymałością, właściwymi walorami mechanicznymi i oczywiście dobrymi (czytaj: mierzalnymi) parametrami przenoszenia dźwięku. Oraz powinien być zapatrzony w rzetelne wtyki o wystandaryzowanej przewodności elektrycznej, charakteryzujące się niezawodnością i trwałością połączenia. To naprawdę wystarczy dla kompletnego przeniesienia / dystrybucji dźwięku high-fidelity we wszelakich systemach audio hifi. Nawet tych najdroższych. Tu nie potrzeba alchemicznych właściwości przewodnika, szarlatańskiej wiedzy wykonawczej, stosowania magicznych materiałów. Ani żadnego okultyzmu. Potrzebne są podstawowe zasady fizyki oraz zdrowy rozsądek. A także zwykła uczciwość.

Dlatego pomimo, że mam naprawdę sporo propozycji testów różnych przewodów audio (tych szczególnie), mat gramofonowych, podkładek pod wkładki gramofonowe, stóp antywibracyjnych, kondycjonerów masy, polaryzatorów akustyki i innych podobnych, to najczęściej nie biorę ich na odsłuchy. Nie recenzuję. Oczywiście, niekiedy czynię wyjątki, choć są one niezwykle rzadkie. Musi mnie coś rzeczywiście zainteresować, chcę podkreślić rzetelność jakiegoś producenta, pragnę zaakcentować obiektywną wartość dla dźwięku jakiegoś przedmiotu / urządzenia. Wyjątkowość dobrze wykonanego przewodu.

A teraz, po dość przydługim wstępie, przechodzę do meritum dzisiejszego testu. Niedawno odezwał się do mnie listownie pewien konstruktor-amator, który zapytał, czy nie byłbym zainteresowany odsłuchem / testem jego urządzenia o intrygującej nazwie "Echo Sound Power Guardian", a które określił jako "filtr przelotowy do systemów audio". Po pierwszym zawahaniu się i odruchowej chęci odrzucenia propozycji testu, pomyślałem "a dlaczego by jednak nie spróbować?". Tym bardziej, że dołączony opis urządzenia wydał mi się dość ciekawy i innowacyjny. Oraz był pozbawiony bajkowego objaśnienia sugerującego nadprzyrodzone moce i wyjątkowe właściwości brzmieniowe. Umówiliśmy się z konstruktorem, że prześle do mnie swój "filtr przelotowy", a ja go rzetelnie przesłucham, udzielę informacji zwrotnej na temat swoich wrażeń i być może opublikuję stosowny test na blogu.

Filtr wykonany został bardzo ładnie, czysto i rzetelnie - obudowa z aluminium (skręcona miedzianymi wkrętami), frontowa i tylna ścianka z twardego tworzywa sztucznego (albo też aluminium?), bardzo solidne gniazda (rodowane i miedziane). Ładna rzecz. Przyjemna dla oka.

Poniżej publikuję informację otrzymaną listownie od konstruktora Echo Sound Power Guardian.

Filtr przelotowy "Echo Sound Power Guardian" do systemów audio. Konstrukcja filtra oparta na wieloetapowej filtracji prądu. Urządzenie nie posiada tradycyjnych elementów takich jak bezpieczniki topikowe czy włącznik/wyłącznik, które w efekcie dławią swobodny przepływ prądu. Wszystkie elementy wewnętrzne są połączone linką z miedzi posrebrzanej 6N 2 mm w teflonowej izolacji, także samej filtracji. Filtr nie tłumi w żaden sposób dźwięku, a jedynie po wpięciu tworzy barierę pomiędzy światem zakłóceń a systemem odsłuchowym. Takie rozwiązanie pozwala w pełni wydobyć walory systemu i uwolnić elektronikę od zakłóceń. Efekt filtra na dźwięk jest słyszalny od razu po wpięciu do systemu. Nie wymaga ułożenia / wygrzewania. 

Należy zdać sobie sprawę że nawet najbardziej wyszukane kondycjonery nie są lekarstwem na wszystkie problemy z siecią, ponieważ to etap wielowarstwowy i tak należy do tego podchodzić. Jeśli chcemy uwolnić naszą elektronikę od "elektrosmogu", który często sami tworzymy w własnym domu, chcemy powietrza a nie płaskiego bez emocji dźwięku, należy kierować się wielowarstwową filtracją. Preferowane jest podłączenie filtra przed kondycjonerem lub listwą. Można także podłączyć do każdego z posiadanych w systemie elementów osobno. 

Wymiary: wysokość 70 mm, szerokość 180 mm, głębokość 250 mm. Gniazdo IEC z miedzi. Gniazdo Schuko z miedzi pokrytej rodem. Przepustowość układu filtrującego 12 A. Elementy filtracji pokryte ekranem z miedzi i materiałem tłumiącym.

 




Echo Sound Power Guardian jest solidnie i estetycznie wykonany


Gniazdo Schuko z miedzią pokrytej rodem

Miedziane bolce wtyku IEC

Dolna część obudowy





Ze wzmacniaczem Rega io


Z DAC-iem Ferrum ERCO i zasilaczem Ferrum HYPSOS



Filtr zaaplikowany w testowym systemie hifi

Spojrzenie z perspektywy na cały sytem hifu




Wrażenia dźwiękowe
Filtr Echo Sound Power Guardian używałem w różnych zestawieniach sprzętowych przez ostatnie dwa miesiące. Aplikowałem go do wzmacniaczy, streamerów, przedwzmacniaczy słuchawkowych, odtwarzaczy CD, wpinałem przed i po kondycjonerach. Stosowałem przewody zasiląjące wielu marek i poziomów różnych cen. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona została na końcu niniejszego tekstu.

Niemiecki lekarz Samuel Hahnemann pod koniec osiemnastego wieku opracował i opisał zasady homeopatii. Polegają one na sporządzaniu stopniowo rozcieńczanych substancji, które, według założeń, w takiej formie mają leczyć choroby o symptomach podobnych do powodowanych przez te same substancje używane w większych stężeniach. Preparaty homeopatyczne są przygotowywane poprzez kolejne rozcieńczanie. Po każdym rozcieńczeniu otrzymany roztwór jest mieszany przez intensywne potrząsanie, które ma zwiększać efektywność i skuteczność otrzymanej substancji. Proces ten nazywany jest dynamizowaniem. W rezultacie rozcieńczenie preparatu leczniczego jest tak małe, że lek homeopatyczny może nie zawierać ani jednej cząsteczki substancji pierwotnie rozcieńczanej. Jednakże chodzi o to, że rozcieńczalnik (czyli najczęściej woda) zachowuje tzw. pamięć substancji, a więc i odpowiednie właściwości terapeutyczne.

Homeopatia należy do gatunku medycyny niekonwencjonalnej. W wielu państwach homeopatia jest dopuszczona do użytku, stanowi część oficjalnego systemu medycznego, ale wielu nie. Uważa się ją za metodę pseudonaukową. Nikt nie wie, czy homeopatia działa leczniczo na organizm, czy nie działa. Nie wiadomo, bo nie ma żadnych obiektywnych naukowych metod, które by to rzetelnie potwierdzały, zaś zasady Evidence-Based Medicine (EBM), w ogóle wykluczają homeopatię z możliwości przeprowadzania nad nią badań (no bo jak badać roztwór, w którym nie ma substancji leczniczej lub jest tam ilości śladowej?). Ale to nie oznacza definitywnie, że homeopatia nie wpływa korzystnie na zdrowie, bo niekiedy może tak działać. 

W złożonym procesie leczenia ważne jest też dobre nastawienie pacjenta, siła psychologiczna, autosugestia, zaufanie do lekarza, wiara w holistyczny przebieg terapii. W możliwość bycia uzdrowionym. I homeopatia może w tym pomagać (zobacz też efekt placebo). Wszystko to musi być jednak przeprowadzane mądrze, etycznie i wiarygodnie. "Lek" homeopatyczny nigdy nie zastąpi klasycznej terapii, może być jedynie jej dodatkiem. Pomocą. Podobnie zresztą jest ze środkami suplemenującymi (czyli suplementami diety), ale to temat na osobną rozprawkę.

W medycynie / farmacji istnieją klasyczne metody leczenia i istnieją metody alternatywne. Homeopatia należy do tej drugiej, tak samo jak akupunktura, bioenergoterapia, irydologia czy radiestezja itp. Metod niekonwencjonalnych leczenia jest bardzo wiele, często są niewytłumaczalne, niezrozumiałe. Ale wszystkie łączy to, że oparte są na twierdzeniach niezgodnych z podstawową wiedzą przyrodniczą i medyczną. Pytanie: czy są przez to szkodliwe, czy może są pomocne w procesie leczenia? To zależy. Zależy do czego mają służyć, zależy kto je zaleca i kto nadzoruje. I przede wszystkim - zależy w jakim celu. Akupresura zalecana jako terapia wspomagająca jest etyczna (np. w przebiegu schorzeń neurologicznych), ale już bioenergoterapia stosowana zamiast klasycznej chemioterapii nowotworów jest oszustwem. Przestępstwem.

Dlaczego tak dużo piszę o medycynie konwencjonalnej / niekonwencjonalnej w rozdziale przeznaczonym wrażeniom dźwiękowym filtra przelotowego do systemów audio? Już odpowiadam. Albowiem audio hifi też można podzielić na hifi konwencjonalne, oparte na zasadach klasycznej inżynierii / technologii oraz hifi ezoteryczne, nie do końca sprawdzone w działaniu (wiarygodną metodą pomiarową). Hifi okultystyczne, z pogranicza magi i paranauki. No bo jak nazwać te wszystkie generatory fal Schumanna, regulatory pola magnetycznego, płytki antywibracyjne wieszane na ścianach, wygrzewacze kabli, podkładki pod kable, kondycjonery masy, polaryzatory pomieszczenia, czarodziejskie maty gramofonowe, magiczne dociski do płyt i wiele, wiele innych?

Owszem, wyżej wymienione akcesoria mogą korzystnie wpływać na dźwięk systemu audio, ale najczęściej w żaden sposób nie da się tego pomierzyć, zbadać, udowodnić. Pozostają wyłącznie subiektywne odsłuchy i osobiste wrażenia. A te niekoniecznie są wiarygodne / prawdziwe. Potrzebny jest empiryczny eksperyment, ostateczny dowód, standaryzacja, lecz nie ma odpowiedniej miary / metody, aby obiektywnie zmierzyć wpływ, dajmy na to, piramidki antywibracyjnej postawionej na obudowie wzmacniacza... Nauka i kalibracja pomiarowa tego nie przewidują, więc pole do interpretacji jest bardzo szerokie. Mocno zindywidualizowane.

Przechodząc do tematu głównego, czyli do filtra przelotowego Echo Sound Power Guardian. Zasada jego działania, jak podaje producent, opiera się na wieloetapowej filtracji prądu. Urządzenie nie posiada tradycyjnych elementów takich jak bezpieczniki topikowe czy włącznik/wyłącznik, które mogą dławić swobodny przepływ prądu. Wszystkie elementy wewnętrzne są połączone linką z miedzi posrebrzanej 6N 2 mm w teflonowej izolacji, także samej filtracji. Filtr nie tłumi w żaden sposób dźwięku, a jedynie po wpięciu tworzy barierę pomiędzy światem zakłóceń a systemem odsłuchowym. Tyle mówi ogólna teoria, czas na praktykę, czyli rzeczywiste wrażenia odsłuchowe.

Filtr Echo Sound Power Guardian testowałem u siebie kilka miesięcy. Aplikowałem go pomiędzy różne urządzenia (wzmacniacze, streamery, przetworniki cyfrowo-analogowe, wzmacniacze słuchawkowe, odtwarzacze płyt CD, kondycjonery i inne), używałem w wielu konstelacjach i układach. Moje subiektywne wrażenia są takie, że filtr nieco uspokaja dźwięk, czyni go bardziej miękkim, układnym. Jednak te zmiany są tak głęboko subtelne, że trudne do jednoznacznego opisu i interpretacji. Pojawiające się na granicy percepcji zmysłu słuchu, działające na polu autosugestii i pograniczu wiary.

Najchętniej zaryzykowałbym śmiałe twierdzenie, że Echo Sound Power Guardian ma korzystny / pozytywny wpływ na dźwięk, przy czym wpływ ten jest ...niesłyszalny. Nierejestrowany zmysłami. Operujący poza zakresem słuchu człowieka lub działający ezoterycznie. Nie w oparciu o klasyczne zasady i prawa fizyki, a o alternatywne. Nadprzyrodzone.

Muszę uczciwie stwierdzić, że filtr przelotowy Echo Sound Power Guardian jest przeznaczony dla specyficznej grupy odbiorców. Jest adresowany dla audiofilów / melomanów, którzy poszukują rozwiązań niekonwencjonalnych (okultystycznych?) dla kompletnego dopieszczenia swojego systemu hifi. Lubują się w takich rozwiązaniach jak demagnetyzatory plazmowe, uwielbiają podstawki pod kable czy kondycjonery masy, z ochotą i przekonaniem stosują zawieszki i medaliki rozpraszające "gęstą" akustykę, wierzą w alternatywne metody poprawy dźwięku. I to wszystko rejestrują własnymi uszami. Z kolei grupa racjonalnych audiofilów / melomanów już w przedbiegach odrzuci i skrytykuje Echo Sound Power Guardian, zaprzeczy jemu potencjalnemu korzystnemu działaniu, a nawet wyśmieje. Ten filtr nie jest dla nich. 

Na sam koniec niniejszej recenzji dodam kilka istotnych zdań konkluzji. Powszechnie wiadomo, iż wiara może czynić cuda, przenosić góry. Z kolei wiara zamienia się w ugruntowane przekonanie, że system high-fidelity faktycznie stał się jeszcze lepszy dzięki wielu drogim akcesorium, choć dość kontrowersyjnym. To nazywa się homeopatia elektroakustyczna w najczystszej / najpiękniejszej postaci. Zaś ostateczny wybór zawsze należy do ciebie Czytelniku. Oraz do twojego portfela, ma się rozumieć.

Echo Sound Power Guardian: cena w Polsce - 4 000 PLN.

System odsłuchowy
Pomieszczenie odsłuchowe: 30 m2, z częściową adaptacją akustyczną - ustroje Vicoustic Wave Wood - 10 sztuk.
Wzmacniacze: Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Fezz Audio Titania EVO (test TU), UNITRA WSH-805, Rega io i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny podłogowe: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Lyngdorf CUE-100 i Pylon Audio Diamond 28 mkII (test TU).
Kolumny podstawkowe: Martin Logan Motion 35XTi (test TU) i Paradigm Founder 40B (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-Pro (test TU) i Shanling SCD1.3.
Odtwarzacze sieciowe: Rose RS150 (test TU) i Silent Angel Munich M1 (test TU).
Platformy strumieniujące: Qobuz, Apple Music i Tidal; aplikacja Roon Lab.
DAC-i/wzmacniacze słuchawkowe: Ferrum ERCO z zasilaczem Ferrum HYPSOS (test TU) i Lampizator Amber 3 DAC (test TU).
Komputer: Dell Latitude 7390.
Smartfony / tablet: iPhone 13, iPhone XR oraz iPad Air 4.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon (test TU) i New Horizon GDS II (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Goldring Elite (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), Euterpe AA02 (test TU) i Gold Note PH-10 / Gold Note PSU-10 (test TU).
Radioodbiorniki: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Głośnik bezprzewodowy: Mooer Silvereye 10 (test TU).
Odbiornik Bluetooth/DAC: iFi Audio ZEN Blue + zasilacz iFi Audio iPower X (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), SIVGA SV023 (test TU), Final ZE8000 (test TU), Fostex TH616 (test TU), Avantone Planar II i Final Audio UX3000 (test TU).
Kondycjoner: Musical Fidelity BPC5.
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Model 2/3, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) oraz krążek dociskowy do gramofonu - Clearaudio Clever Clamp (test TU).

5 komentarzy:

  1. Dzień dobry, dziękuję bardzo za ten głos rozsądku - myślę, że to ważny punkt odniesienia dla wielu osób, które zaczynają przygodę z audio, nie mają własnej wiedzy i osłuchania. Dzięki takim informacjom może nie dadzą się wkręcić w elektrostatyczną homeopatię (genialne określenie!). Jak kogoś stać i chce - proszę bardzo, wszystko jest dla ludzi. Ale łatwo odnieść wrażenie czytając internet czy magazyny audio, że to jest konieczność - a przecież nie jest. Łatwo czytając internet czy prasę ulec pokusie gonitwy za ciągle lepszym sprzętem, kolejnym gadżetem, co może być niezłą frajdą, ale nie każdemu jest potrzebne - dzięki takim postom łatwiej zrzucić z siebie presję i powiedzieć "nie, wcale nie muszę, jest ok" i cieszyć się muzyką, a to chyba jest najważniejsze. Zawsze lubiłem Pana blog, ale teraz, +50 do szacunku jak nic :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę nawiązując do treści, minionych 15 lat, mam pomysł na ciekawy felieton: może napisałby Pan o Pana (czyli subiektywnie) ulubionych sprzętach audio? W recenzjach przewijał się Musical Fidelity A1, jakiś czas był też Yaqin MC-100B. Zapewne były też inne, może i już nieprodukowane, ale ciekawie było by poczytać o tym co na Panu zrobiło wrażenie, co sprawiało dużą przyjemność ze słuchania? Sprzęty, które Pan sobie bardzo ceni, długo je użytkował i dawały Panu więcej muzycznej przyjemności niż by można było przypuszczać? Myślę o poście nieco sentymentalnym, niekoniecznie czymś co sprawi, że wszyscy rzucą się na Yaqin MC-100B, po prostu wzmacniacze / źródła / kolumny, które wyjątkowo Panu zapadły w pamięć - nie bo obiektywnie są najlepsze na świecie, ale akurat w Pana systemie się sprawdziły i mimo, że nie były doskonałe, to dały dużo radości ze słuchania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noszę się z takim zamiarem "postu sentymentalnego". Chciałbym kiedyś podsumować moją subiektywną drogę audio. I przy okazji odsiać nieco ziarna od plew.

      Usuń
  3. Widać wyraźnie zmianę podejścia autora bloga do tego czym zajmuje się na tym blogu czyli pisaniem subiektywnych opinii o sprzęcie który testuje.Tą zmianę myślę że zauważą oraz docenią czytelnicy- czego serdecznie życzę i więcej będzie obiektywnych"osądów' na temat tej własnej pracy autora. To się ceni.To się BARDZO ceni!!(Takie w perspektywie obiektywne(!) spojrzenie na swoją pracę i swój dotychczasowy dorobek dziennikarski.) Czas najwyższy by nie tylko "sponsorzy" zamieszczanych treści mieli główne i ostateczne zdanie na temat tego co jest zamieszczane opisane i publikowane. Ostatnie zdanie można wyciąć!(To do autora bloga)
    Pozdrawiam!
    Ps: Więcej obiektywizmu a mniej subiektywizmu! - bo o to w życiu głównie toczy się gra- kto to wie ten rację ma!

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację