Wstęp, czyli
kilka słów o Burson Audio
Burson Audio
to firma z antypodów, a konkretnie z Australii - z Melbourne. Powstała w 1996
roku, założona przez grupę przyjaciół i entuzjastów dobrego dźwięku hi-fi: kilku muzyków
i inżynierów. Ideą, która im przyświecała, było dostarczenie jak najlepszego
brzmienia urządzeniom audio-stereo przy zachowaniu rozsądku jeśli chodzi o
koszty (innymi słowy - przy nieprzesadzonej cenie rynkowej). Jak można przeczytać TUTAJ na firmowej stronie, pragnięto zapewniać
najwyższej jakości odsłuchy muzyczne w oparciu o najwyższej klasy dyskretne
obwody tranzystorowe, bez tanich układów scalonych i op-ampów, czy
standardowych transformatorów. Dźwięk Burson Audio ma być czysty i przejrzysty,
z dobrym tempem i rytmem oraz naturalną ekspresją muzyki. Firma uzyskuje takie
brzmienie starannie dobierając wysokiej klasy komponenty do budowy urządzeń, a
także samodzielnie projektując najlepszej klasy układy i płytki drukowane.
Przedsiębiorstwo
koncentruje się na wytwarzaniu przede wszystkim sprzętu z tzw. segmentu
„nabiurkowego”, stąd w ofercie dominują przedwzmacniacze słuchawkowe, czasami będące
także DACami. Są to Burson Soloist i Soloist SL oraz Burson Virtuoso i Virtuoso SL. W
katalogu znajduje się także jeden wzmacniacz mocy Timekeeper, który jest
przedmiotem dalszego opisu. Przedtem warto jednak wspomnieć o tym iż, Burson
Audio jest również producentem doskonałych op-ampów (Supreme Sound Opamp),
które można kupić osobno (zobacz TUTAJ). Cieszą się one nadzwyczajną opinią na
rynku hi-fi audio.
Wrażenia
ogólne i budowa
Na stronie
polskiego dystrybutora GFmod Audio Research o Burson Timekeeper tak można przeczytać:
„Tranzystorowa końcówka mocy stereo w klasie A/B. Możliwość pracy w trybie stereo (2 x 80 W), mono (1 x 240 W) i bi-amping. Potężny,
ekranowany transformator zasilający zamknięty w prostej i kompaktowej obudowie
ze szczotkowanych płyt aluminium. W środku seria najwyższej jakości
kondesatorów do audio Elna Silmik II.” Informacje te mówią, że ma się do
czynienia z wielce niesztampowym urządzeniem audio. Jednak jego wygląd
zewnętrzny pozornie mówi o czymś zupełnie innym. W skrócie można je opisać jako
niewielkie (265 mm x 255 mm x 80 mm) aluminiowe pudełeczko o dość przyzwoitej
masie 8 kg. Trudno uwierzyć, że ma aż takie wysokie parametry mocy (cytowane
powyżej). A jednak ma.
Timekeeper
wizualnie jest dość skromnym urządzeniem. Skromnym, ale estetycznym. Zbudowane
jest w 100 % z grubych, anodowanych aluminiowych blach, co nadaje mu naprawdę ładny wygląd.
Na dwóch bokach ma zainstalowane także aluminiowe grube grzebienie radiatorów.
Front to gruba płytka ze szczotkowanego aluminium. Znajduje się na nim jedna
niebieska dioda zaświadczająca o pracy. Nad nią wyfrezowano napis „Burson”. To
wszystko. Więcej do opisywania znajduje się z tyłu. A są tam: gniazdo sieciowe
IEC wraz z zintegrowanym bezpiecznikiem. Zaraz obok główny włącznik zasilania i
przełącznik 230 V/110V. Pośrodku umieszczono ujście wentylacji (widać pod nim wiatraczek
wentylatora), a po jego bokach dwie pary solidnych zacisków głośnikowych. Po
lewej stronie parę wejść RCA (w trybie stereo) oraz pojedyncze wejścia RCA i
XLR (dla trybu mono). Odpowiedni przełącznik (stereo, bridge i XLR) jest tuż obok. Innymi
słowy, Timekeeper może pracować jako stereofoniczna końcówka mocy lub jako
monofoniczna (wówczas niezbędne są oczywiście dwa Timekeeper – po jednym monobloku
na kanał). Oczywiście, do pracy potrzebny jest także przedwzmacniacz – Burson
Audio proponuje jeden ze swoich: Soloist lub Conductor, ale może to być każdy
inny.
Wewnątrz
łatwo wypatrzeć (bo zajmuje z połowę przestrzeni) duży transformator toroidalny
o mocy 300 W zamknięty w czarnej puszce, a następnie stopień wejściowy oparty o
tranzystory FET i stopień wzmocnienia na tranzystorach bipolarnych. Końcówka
mocy pracuje w klasie AB przy użyciu wysokiej jakości dużych kondensatorów Wimy
i Elny. Dysponuje mocą 80 Wat na kanał w trybie stereo i 240 Wat w mono. Z kolei pasmo przenoszenia rozciąga się w
zakresie 0 Hz – 50 kHz, zniekształcenia harmoniczne występują poniżej 0,03%; stosunek
szumu do sygnału powyżej 98 dB.
Obudowa Timekeeper to piękno czystego aluminium
Solidne aluminiowe grzebienie radiatorów
Tył Burson Timekeeper - urządzenie może pracować jako stereofoniczna końcówka mocy lub jako monoblok
Wzmacniacz zintegrowany Roksan K3 jako przedwzmacniacz
Mały wzmacniacz zintegrowany/DAC i przedwzmacniacz Pro-Ject MaiA w roli przedwzmacniacza
Spojrzenie z góry
Po prawej, na górze - Mytek Manhattan DAC, pod nim - Hegel H160
Mytek Manhattan DAC w roli przedwzmacniacza
Schiit Valhalla 2 stoi na stopach antywibracyjnych Rogoz-Audio BW40
Na górze - lampowy wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz Schiit Valhalla 2
Spojrzenie ogólne na pokój odsłuchowy
Wrażenia
dźwiękowe
Burson
Timekeeper odsłuchiwałem w stereofonicznym trybie końcówki mocy. Jako, że nie
dysponowałem firmowym przedwzmacniaczem posiłkowałem się innymi. Do tego celu
wykorzystywałem po kolei: Hegel H160, Roksan K3, Pro-Ject MaiA, Mytek Manhattan
DAC, Rotel RC-03, Taga Harmony HTA-700B oraz lampowy Schiit Valhalla 2. Kolumny głośnikowe to przede wszystkim:
Impuls Audio Alize, Martin Logan Motion 35XT i Vienna Acoustics Mozard Grand.
Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu tekstu.
Jak
napisałem wcześniej, Timekeeper jak na standardy audio-stereo ma raczej nieduże
gabaryty, lecz oferuje uczciwe 2 x 80 Wat mocy w trybie pracy stereo amplifikacji klasy AB. Szybko po
przyłączeniu do niego kolumn okazało się, że mam do czynienia z wielkim
mocarzem. Wzmacniacz bardzo łatwo steruje kolumnami – czyni to autorytatywnie i
wręcz apodyktycznie. Aż strach pomyśleć, co dzieje się kiedy grają dwie
końcówki mocy w trybie mono, a nie jedna w stereo! Tam pełnia władzy nad
głośnikami musi być absolutna. Ale w trybie stereo jest i tak bardzo dobrze. Nie
jest to tak zwana „ściana dźwięku”, lecz na pewno solidne jego uderzenie i atak.
Dźwięk jest żywy i energiczny, bardzo szybki i władczy. Angażujący słuchacza dużą mocą i pełnym nasyceniem tonalnym. Energia brzmienia jest fantastyczna. Podobnie nasycenie i
soczystość dźwięku oraz tempo i bit. Ponadto charakter dźwięku jest lekki i
zwinny. Doprawdy, nie ma się do czego przyczepić w tym zakresie – nie jest to bezwarunkowa referencja, ale jest więcej niż bardzo dobrze.
Ciekawą
cechą australijskiej końcówki mocy jest fakt, że przekazuje dźwięk
transparentnie i czysto, bardzo mało od siebie dodając. Nie, że w ogóle nie
„barwi” dźwięku, a bardzo, bardzo mało. Dzięki temu brzmienie jest
przezroczyste, ale również bardzo harmonijne – nie podbarwione ciepłem, ani
chłodem; nie podkolorowane, nie osłodzone. Jest naturalne i analityczne. Dokładne.
Nie jest to jednak jakaś chłodna laboratoryjna precyzja, czy kliniczna
preparatyka, a wnikliwe spojrzenie daleko w głąb muzyki. W jej prawdziwą istotę i sens
(tak mi się styl gry Timekeeper kojarzy). Z związku z tym, ważniejsza jest dla
Burson Audio naturalna i fizyczna precyzja dźwięku, niż sztuczne emocje i tzw.
ogólna muzykalność. Średnica ukazywana jest fascynująco przezroczyście i
szczegółowo, aż kipi od esencjonalnej ilości informacji, rozmaitych
ingrediencji i niuansów. Równolegle brak tu wyrachowanej prezentacji kierującej
się w stronę przesadnej ekspozycji sopranów, bo wzmacniacz ich nie prześwietla,
a jedynie optymalnie naświetla. Nie czuć żadnej agresji, czy surowości. Co ważne, pojedyncze tony mają obfite
wypełnienie, są wręcz ciężkie od muzyki. Są namacalne. Daje to efekt w postaci soczystego
brzmienia, dociążonego i potoczystego; przekaz jest wiarygodny i spektakularny.
Bliski koncertowemu. Zaawansowany stylistycznie.
Podobnie jak
Timekeeper przykłada dużą wagę do czystości i precyzji dźwięku, tak samo
traktuje zjawiska przestrzenne. Nie dosyć, że przekaz jest bardzo ekspansywny i
energetyczny to dodatkowo idealnie określony w przestrzeni. Dźwięk jest wyjątkowo atrakcyjnie rysowany,
scena jest trójwymiarowa, głębia - wyraźna i pokaźna, źródła pozorne – masywne i
doświetlone, balans tonalny – doskonały. Owszem, są wzmacniacze, które oferują większą
gęstość tonalną i precyzyjniejsze rozmieszczenie instrumentów na scenie, jednak
w cenie mniejszej niż 10 000 - 11 000 PLN nie przychodzi mi do głowy żaden wzmacniacz, który
robiłby to lepiej niż Timekeeper. No chyba, że jakiś słuchawkowy, ale to
zupełnie inna bajka.
Na koniec
kilka słów o właściwym doborze przedwzmacniacza. Jak już pisałem, otrzymałem od
dystrybutora samą końcówkę mocy, bez adresowanego jej przedwzmacniacza Burson
Audio. Trochę żałuję więc, że nie mogłem porównać firmowego przedwzmacniacza i
końcówki mocy z innymi markami, ponieważ dużo pisze się o tym, iż najlepiej grają te
dwa sprzęty zestawione razem, bo tak są konstruowane. Jako przedwzmacniacze
używałem: Mytek Manhattan DAC, Hegel H160, Roksan K3, Pro-Ject MaiA, Taga Harmony HTA-700 B, Rotel
RC-03 oraz lampowy wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz Schiit Valhalla2 (czyli sprzęt rozciągający się w kwotach od 1 000 PLN do 22 000 PLN).
Od razu napiszę, że Timekeeper jest bardzo wrażliwy na jakość i klasę
przedwzmacniacza, te tańsze, mówiąc krótko, po pierwszych odsłuchach poszły w
kąt. Brakowało odpowiedniej precyzji i dopełnienia dźwięku. I choć ogólnie
dźwięk był dobrze zrównoważony i dynamiczny, to brakowało optymalnego
doświetlenia i wypełnienia tonalnego. Dlatego, im wyższego poziomu przedwzmacniacz
zastosować do Timekeeper, tym lepiej ostatecznie dla klasy dźwięku. Najbardziej
podobało mi się zestawienie z rewelacyjnym przedwzmacniaczem wbudowanym w Mytek
Manhattan DAC, potem Hegel H160, a następnie Roksan K3. Na duże uznanie
zasługuje także lampowy Schitt Valhalla 2, który może nie czarował zbytnią
dokładnością i selektywnością brzmienia, ale wprowadził dodatkowe emocje i miłą
barwę do przekazu Timekeeper, co przyniosło niejaką muzykalność i melodyjne dopełnienie
przekazu. Jest to pewien sygnał, że lampowy przedwzmacniacz do Timekeeper może być
dobrym tropem dla jego rozbudowy i uzupełnienia.
Podsumowanie
1. Końcówka
mocy Burson Timekeeper to skromna, aczkolwiek estetyczna i solidna budowa zewnętrzna oraz doskonała wewnętrzna, bo zaopatrzona w pierwszorzędnej jakości elementy –
uwzględniając w tym gigantyczny (w stosunku do wielkości urządzenia) ekranowany
transformator toroidalny.
2. Timekeeper
może pracować jako stereofoniczna końcówka mocy (2 x 80 Wat) lub jako monoblok (1 x
240 Wat). Burson Audio ma w ofercie kilka przedwzmacniaczy. Adresowany dlaTimekeeper to Burson Conductor.
3. Dźwięk jest
żywy i energiczny, bardzo szybki i władczy. Angażuje słuchacza dużą mocą i wypełnieniem tonalnym. Energia brzmienia jest wprost fantastyczna. Podobnie nasycenie
i soczystość dźwięku oraz jego tempo i bit. Klasa dźwięku jest bardzo zaawansowana.
4. Końcówka mocy ma naturalny i analityczny charakter brzmienia
Timekeeper. Dokładny i transparentny. Najważniejsze
w przekazie są koncertowy żywioł oraz wybitna precyzja i nasycenie tonalne. Sztuczne emocje i podkolorowanie dodatkową barwą czy ciepłem nie są przymiotami
australijskiej końcówki mocy. Brzmienie jest soczyste, bez oznak osuszonej
kliniczności czy, nie daj Boże – techniczności.
5. Ważny jest
odpowiedni dobór przedwzmacniacza. Tu panuje prosta zasada: im lepszej klasy
takowy przyłączyć, tym jakość uzyskiwanego dźwięku z Timekeeper wyższa. W
powyższym opisie zwyciężył przedwzmacniacz/DAC Mytek Manhattan DAC.
6. Jeżeli ktoś
pragnie poznać prawdziwe piękno muzyki, wnikliwe spojrzeć w jej głąb, usłyszeć prawdziwą
istotę i sens nagrań, to powinien koniecznie posłuchać Burson Timekeeper. To jest
fantastyczny wzmacniacz, który zapewnia 100 % wiarygodności i wierności, a
równolegle dostarcza masę pozytywnych emocji. Polecam z czystym sercem!
7. Cena w
Polsce – 11 000 PLN.
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel H100 (test TU), Roksan K3, Cayin MT-35 S (test TU), NuForce DDA-100 (test TU), Taga Harmony HTA-700B (test TU) oraz Dayens Ampino (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Taga Harmony Platinium F-100 SE v.2 (test TU), Impuls Audio Alize (test TU), Guru Audio Junior, Taga Harmony Platinium One (test TU), Amphion Ion+ (test TU), Pylon Topaz 15 i Studio 16 Hertz Canto Two (test TU)
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Mytek Manhattan DAC i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: McBook Apple Pro i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) oraz Lenco L-175 z Nagaoka MP-110 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Słuchawki: Sennheiser Momentum Wireless, Audeze LCD-2, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI, HiFMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD438, Sennheiser HD650 z kablem Ear Stream (test TU), AKG K545 (test TU), Sennheiser PX100 i Koss PortaPro (test TU), a także douszne EarPods Apple.
Wzmacniacze słuchawkowe: Mytek Manhattan DAC, Cayin C6, Schiit Valhalla 2, Musical Fidelity X-Can v.3 (test TU) z zasilaczem ULPS Tomanek (test TU), Taga Harmony HTA-700B i Ming Da MC66-AE (test TU).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację