Komentarz od redakcji
Tytułem wyjaśnienia. Kolumny do testów otrzymałem już 22 czerwca (TU), jednak na
prośbę Prezesa Zarządu firmy Pylon Audio - pana Mateusza Jujki, znacznie opóźniłem
publikację niniejszego opisu. A stało się to z prostej przyczyny - równolegle
testował te kolumny (nie te same, co ja, a inne egzemplarze, ma się rozumieć) pan
Wojciech Pacuła z High Fidelity.pl dla amerykańskiego czasopisma internetowego
Enjoy the Music.com, gdzie poproszono z kolei o recenzję premierową Pylon Sapphire. Po
opublikowaniu owej recenzji (dostępnej TUTAJ) pana Wojciecha,
wklejam teraz moją, ale napisaną już jakiś czas temu…
Wstęp
Pylon Sapphire zostały po raz pierwszy publicznie
zaprezentowane w listopadzie 2011 roku na warszawskiej wystawie „Audio Show”. Wzbudziły
wówczas spore zainteresowanie zwiedzających, z których spora część z trudem
przyjmowała do wiadomości, że polskie kolumny, z mało jeszcze wówczas znanej wytwórni,
mogą tak inspirująco zagrać, a przy tym nie kosztować majątku (bo, około
3000 zł).
Opisywane kolumny pochodzą bezpośrednio od producenta –
firmy Pylon Audio.
Budowa i wrażenia ogólne
Otrzymałem list z Pylon Audio następującej treści, a opisujący
główne cechy kolumn.
„W modelu Sapphire warto zwrócić uwagę na ścięcia frontu
zmniejszające szkodliwe dyfrakcje sekcji średnio-wysokotonowej, a także na
solidną obudowę wykonaną z płyt MDF o grubości 18 mm z ukośną przegrodą
oddzielającą sekcję średnio-wysokotonową. Przegroda ta pełni funkcję
wzmocnienia, wydziela optymalną objętość dla głośnika niskotonowego oraz
minimalizuje niekorzystne zjawiska związane z powstawaniem fal stojących wewnątrz
konstrukcji. Kolumny wyposażone są w trzy rodzaje głośników. Głośnik
wysokotonowy (25 mm) ma tekstylną (jedwabną) kopułkę oraz wzmocniony układ
magnetyczny wyposażony w pierścienie Faradaya redukujące zniekształcenia
harmoniczne. Z kolei głośnik średniotonowy (14 cm) wyposażony jest membranę
celulozową oraz analogiczny, jak poprzednio układ magnetyczny z pierścieniami
Faradaya, a także wentylowany kosz. Natomiast głośnik niskotonowy (22 cm) także
posiada membranę z celulozy, a wentylowany kosz głośnika pod dolnym
zawieszeniem, co redukuje zjawisko kompresji przy większych wychyleniach.
Zwrotnica montowana jest metodą „point to point” bez zbędnego wydłużania
ścieżek sygnałowych wewnątrz kolumny, a okablowanie wewnętrzne wykonane jest
przy użyciu linki z miedzi beztlenowej. Kolumny wyposażone są w wysokiej klasy
terminale głośnikowe, akceptujące dowolne wtyki kabli, jak i nagie przewody.
Cały zestaw zoptymalizowano pod kątem zespolenia fazowego przetworników i
naturalności”.
Od siebie dodam, że okleina choć z folii winylowej, a nie z
naturalnego drewna, to wywierające przyjemne wrażenie estetyczne. Jest ładnie
położona - czysto, równo i bez szpar na krawędziach. Jak się dowiedziałem,
niebawem producent będzie oferował także wersję kolumn z okleiną drewnianą,
choć oczywiście będzie ona nieco droższa od podstawowej. Doskonale prezentuje
się kontrast pomiędzy czarnym, matowym frontem, a pozostałą częścią skrzynek w
okleinie drewnopodobnej. Taki zabieg nadaje Sapphire intrygującej dostojności i
monumentalności. Trzeba przy okazji dodać, że kolumny nie są małe, a wręcz
odwrotnie, w związku z czym, trudno je będzie wstawić do pomieszczenia
mniejszego niż 20 – 25 m2, a optymalnie, co najmniej 30 m2 – u mnie właśnie na
takiej powierzchni grały. W komplecie znajdują się bardzo solidne i wysokie
(około 4 cm) metalowe kolce, niestety – bez podkładek.
Z tyłu zamontowano porządne (i ładne) pojedyncze metalowe
terminale głośnikowe, których jakość przypomina mi te stosowane w brytyjskich Spendor.
Ładna rzecz! Galanteryjna. Nie opisuję dokładnie zastosowanych głośników w kolumnach, bo są one
przytoczone w liście od Pylon Audio, dodam jedynie, że zostały wykonane na
zamówienie i wg. własnego projektu w firmie STX Soundstation.
Po bokach frontów, na górnym i dolnym ich skraju, kolumny są
nieco ścięte, co trochę upodabnia je do brył kolumn typu Avalon Time, lecz jest
to oczywiście dalekie skojarzenie, analogia, ale coś na rzeczy jest.
Naturalnie, owe ścięcia mają na celu lepszą propagację dźwięku, łatwiejsze jego
odrywanie się od powierzchni obudowy skrzynek i zapobieganie szkodliwym
rezonansom.
Warunki testu i używany sprzęt
W związku, z tym, że test bardzo „przedłużył się” (szczegóły na początku tekstu) i ostatecznie gościłem kolumny w domu nieomal dwa miesiące, miałem
sposobność przyłączać je do dość pokaźnej rzeszy wzmacniaczy i porównywać je z
zastępem różnorodnych kolumn.
Wzmacniacze:
- Hegel H100 (test TU),
- Dayens
Ampino (test TU),
- Atoll
IN30 (test TU),
- Yaqin
MC-13S (test TU),
- Ming Da
MC34-A (test TU) oraz
- Ming Da MC84-A (test TU).
Kolumny:
- Vienna Acoustics Mozart
Grand,
-
Spendor A5 (test TU),
- Pylon
Topaz (test TU),
- Usher
S-520,
- Koda K-2000B (test TU),
- Pylon
Amber (test TU),
- Pylon Pearl Monitor (test TU),
- Klipsch Synergy B2 oraz
- Divine Acoustics Electra 2 (test TU).
Jako źródła wykorzystywane były:
- gramofon Clearaudio Emotion,
- odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO,
- modyfikowany przez Ear Stream odtwarzacz płyt DVD
Harman/Kardon DVD-20 (test TU),
-
komputer MacBook Apple,
- magnetofon
kasetowy Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU),
- Muse Audio Mini
TDA1543 DAC (test TU).
Zastosowane kable to:
- głośnikowe Audiomica Laboratory Celes Excellence (test TU), Dolomit
Reference i Diamond Gold oraz Siltech Amsterdam,
-
interkonekty Audiomica Laboratory Erys Excellence (test TU), Rhod Reference i Mica Transparent
GLD, a także Ear Stream Signature (test TU),
-
sieciowe Audiomica Laboratory Ness
Excellence (test TU) oraz Jasper
Reference i Volcano Transparent (test TU).
Akcesoria:
- panele
akustyczne (10. sztuk) Vicoustic Wave Wood (test TU),
- stoliki audio – Ostoja T3 oraz VAP (test TU).
Pomieszczenie odsłuchowe o powierzchni około 30 m2, otwarte na korytarz z jednej strony. Ogólnie słabo wytłumione. Podłoga drewniana, na niej dywan wełniany IKEA 2x3m. Mało mebli, dużo okien - 7. sztuk.
Dźwięk
Kolumny są duże i masywne, więc takim z pozoru wydaje się
być i ich dźwięk – olbrzymi i potężny. Ale to tylko ułuda, złe przekonanie, bo
przekaz Sapphire jest owszem – potoczysty, sprężysty i dynamiczny, ale nie zbyt
masywny, czy bombastyczny. Gdy popatrzeć na wielki głośnik niskotonowy o
średnicy 22 cm, to może się wydawać, że głośniki będą bardzo grały dołem, a
tymczasem balans tonalny Pylonów jest wyrównany – spójny. Nie mają one żadnych zbyt
forsownie wypchniętych pasm – są harmonijne, lecz i z dużą wyrazistością, zaangażowaniem.
Z charakterem, który można określić jako silny, ale i realistyczny, bliski
naturalności. Można jednak tu i ówdzie doszukać się lekkich podbarwień –
szczególnie na przełomie wyższej średnicy i sopranów, co nie wpływa negatywnie
na odbiór muzyki, bo dzięki temu zabiegowi wokale są komunikatywne i dobrze
osadzone w przestrzeni odsłuchowej, choć też i lekko przez to z przypaloną
głębią, bo trójwymiarowość przez to nieco traci – ale w granicach akceptacji.
Pylony mają ładną barwę – dźwięk jest raczej czysty i słodki, niż wycofany i
ciepły, ale ostateczna charakterystyka zawsze zależała od danej amplifikacji, o
czym później. Niskie tony, jak już wspominałem, są ładnie sprężyste i mocno
atletyczne, punktowe, ale w żadnym razie nie za bardzo rozbudowane, za obfite.
Są porządne i potrafią uderzyć silnie, lecz bas jest dobrze kontrolowany,
chodzący na uwięzi wzmacniacza, nawet jeżeli ten nie jest mocarny (myślę tu o
Dayens Ampino, który był, o dziwo, świetny z połączeniu z Sapphire). Nie lubię
nadmiaru basu, jego rozlewania się, jakiejś za przeproszeniem - „buły”. Pylony
na szczęście pozbawione są tej nieprzyjemnej maniery. Niskie tony są szybkie,
żywe i spontaniczne, choć też i z głębią, odczuwalnym istnieniem, jednak czasem
przydałoby się im więcej kolorów, zróżnicowania w mikroskali.
Co do sopranów, to są śpiewne i z blaskiem, a co
najważniejsze, bez tendencji do sybilizownaia. Są lekko ucięte od góry, przygaszone
lub powściągliwe, jak kto woli. Ale coś, za coś – Pylony nie tną żyletkami po
uszach, ale też nie charakteryzują się przez to referencyjną przejrzystością i
ekspozycją wszelkich detali. Może tu, więc niektórym osobom brakować nieco
blasku, czy powietrza wśród wysokich tonów, otwartości, ale ostatecznie przemawia do mnie taka konstrukcja dźwięku. Wolę prezentację typu lekkiego
„przymazania” góry, dla większego komfortu niemęczących odsłuchów, szczególnie
tych wielogodzinnych.
Co istotne, kolumny trzeba prawidłowo (precyzyjnie) ustawić
w pomieszczeniu odsłuchowym. Ich duża masa i wysokość, a także wycięcia po
bokach powodują, że należy trochę nimi poobracać wokół osi dla znalezienia
optymalnego, pełnego dźwięku i wyrównanego basu. Mi najbardziej podobało się ustawienie
z lekkim (około 20 stopni) skręceniem do środka. W takim położeniu scena miała
najszersze parametry, a stereofonia – najlepszą panoramę.
Konfiguracje
Kolumny mają aż 90 dB skuteczności (efektywności) parametr ten,
więc bardzo je predysponuje do łączenia ze wzmacniaczami lampowymi, które zazwyczaj
mają mniej mocy niż konstrukcje tranzystorowe. Dlatego też, przyłączałem Sapphire
po kolei do następujących urządzeń lampowych: Ming Da MC34-A, Ming Da MC84-A
oraz Yaqin MC-13S. Powyższe wzmacniacze bez najmniejszych problemów w pełni i z
dużą swobodą wysterowały duże Pylony. Większość lamp ma raczej ekspansywny
dźwięk, o gorącym temperamencie i dużej dozie słodyczy, emocji. Emfazie. Potrzebują,
więc zazwyczaj raczej przezroczystych kolumn, pozbawionych własnych
specyficznych ingrediencji, by ich wspólny przekaz nie był za gęsty, kleisty.
Sapphire, choć mające swój własny charakter grania, to jednak jest on na tyle
umiarkowany, że z „gorącym” dźwiękiem płynącym ze wzmacniaczy lampowych niebędący
problemem, a uzupełnieniem. Komplementarnością i synergią. Bas zawsze był mocny,
ale utemperowany. Szybki i klarowny. Niski. Średnica była oczywiście żarliwa i
ciut wyoblona do przodu, to nigdy nie nachalna. Soczysta i wielokolorowa.
Wysokie tony, wystarczająco rozdzielcze, ale bez słyszalnych niuansów w
rozbudowanych składach instrumentalnych. Ale za to bez syczenia sybilantów. Kulturalnie
i powabnie, lecz i z lekkim ograniczeniem od góry. Sapphire to bardzo dobre
kolumny do średnio-budżetowych wzmacniaczy lampowych!
Co do wzmacniaczy tranzystorowych, to nie było tak
jednorodnie jak z lampami. Od razu napiszę, że nie przypadło mi zbytnio połączenie
Hegel H100 plus Pylony. Ogólnie, grało to całkiem dobrze i nawet niekiedy przyjemnie
(szczególnie przy cichszym słuchaniu), ale zdecydowany charakter Hegla
powodował czasami lekki „bałaganik” w balansie tonalnym Sapphire. Hegel chciał
dawać więcej mocy, niż Pylony były w stanie jednorazowo przyjąć. Takie
odnosiłem wrażenie. Skutkowało to zjawisko skróceniem basu i jego rozwarstwianiem.
Tu spotkały się dwa przeciwstawne osobowości, bez chęci współpracy lub czyniące
to opornie. Trudno - i tak bywa. Nie każdy musi się lubić.
Ale aby uspokoić Szanownego Czytelnika, pozostałe używane w
teście wzmacniacze tranzystorowe nie robiły już takich „fochów” jak niesforny
norweg. Pylony w połączeniu ze wzmacniaczem Dayens Ampino oraz Atoll IN30 grały
gładko i powabnie. Z pięknie skupioną na detalach średnicą, choć oczywiście
były to większe detale, a nie te mikro. Bo te drugie, często uciekały uwadze
Sapphire, a i wzmacniacze niespecjalnie obficie je im dostarczały. Bardzo, ale to
bardzo podobało mi się towarzystwo maluśkiego Dayens (test TU) z gigantycznymi Pylonami –
mając na uwadze duży kontrast ich gabarytów. Ale zapewniam, serbski
maluch-zuch, wysterował Sapphire tak doskonale, że w zasadzie – uwag brak. Dobry,
płynny i harmonijny przekaz, z namacalnym, fizycznie obecnym, dźwiękiem.
Odpowiednio spulchnionym i rozdrobnionym. Swobodnym i pełnopasmowym. Malina,
miód i słodycz. Oj, Wasz recenzent musi już kończyć opis, bo zaczyna pisać
wierszem.
Podsumowanie
1. Pylon Sapphire to kolumny o solidnej konstrukcji,
wykonaniu i prezencji. Masywne, ale nieprzytłaczające rozmiarami. Zamontowane
przetworniki to projekt autorski, ale wykonanie firmy STX. Zastosowana okleina
położona jest przednie, lecz nie jest to drewno, a winyl. W planach Pylon ma
wprowadzić wersję w okleinie naturalnej, ale oczywiście cena takich egzemplarzy
będzie wyższa.
2. Kolumny, choć duże to nieatakujące zbyt obszernym dźwiękiem.
Bo ten jest odpowiednio spreparowany, harmonijny i spójny. Rzetelny i klasowy,
choć nie referencyjny, oczywiście, ale bezproblemowo plasujący się w mocnym pułapie
średnim. Uczciwym.
3. Bas dysponuje sporym potencjałem dynamicznym, jest
odpowiednio skupiony, a także i soczysty, sprężysty, z pięknym brzmieniem.
Kolorowym, ale nie z pogłębieniem, czy wielowarstwowością. Średnica – śpiewna,
substancjalna i z bogactwem dźwiękowym. Góra nieco ścięta, ale w granicach
normy - z korzyścią dla uspokojenia przekazu, większej subtelności i płynności
tonów, które są potoczyste i wiarygodne, ale nie zawsze mocno szczegółowe,
analityczne. Ogólnie, dźwięk Sapphire bliski jest pojęcia: muzykalny.
4. Pylon Sapphire przyłączone do wzmacniaczy lampowych z
pułapu średnio-budżetowego okazały pełnię swoich, jak i lampowych towarzyszy,
zalet. Dobra synergia, muzykalność na wysokim poziomie. Satysfakcja
gwarantowana!
5. Bardzo dobra cena na tle konkurencji - kwota 3100 złotych za tak
dojrzały dźwięk kolumn i solidną konstrukcję to nieomal dumping, a na pewno
okazja dla klienta. Brawo, Pylon Audio! Tak trzymać!
Parametry techniczne
Dostępne na stronie firmy Pylon Audio TUTAJ.
kupiłem te kolumny Pylon Audio Sapphire 31 StereoLife Edition chcem kupic do nich wzmacniacz rozwazam nad 356bee lub jakąś lampe sucham muzyki różnej zarówno klasycznej jak i pop dance .Co by mógł pan doradzić jak widział by pan ze swojego punktu ? obecnie man luxmana l 210
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuńpolecam zestawienie pylonów s31 z Nad 356 , miałem pylony s25, wiem -to nie 31 z Nad 356 , -dobry sprężystry bas ,tony wysokie iśrednie bardzo ok. scena 40 m 2-bez specjalnego przystosowania -sypialnia.
OdpowiedzUsuń