Wstęp
Mój pierwszy
kontakt ze słuchawkami marki Final Audio Design miał miejsce podczas tegorocznej audiofilskiej majówki w gdańskim salonie Premium Sound, gdzie zetknąłem się z
modelami Piano Forte VIII oraz Pandora Hope VI, a te ostatnie wywarły na mnie
kolosalnie pozytywne wrażenie. To wówczas postanowiłem, że za wszelką cenę
muszę „dorwać” Pandora Hope VI na testy. Traf sprawił, że tuż po spotkaniu w
Premium Sound odezwał się do mnie polski dystrybutor Final Audio Design – firma Fonnex z Nadarzyna k. Warszawy z propozycją dostarczenia słuchawek do recenzji.
Nie urywam, że ta oferta bardzo mnie ucieszyła – od razu poprosiłem o użyczenie
modelu Pandora Hope VI. Niestety, ten akurat przebywał „na testach”, więc Fonnex
zaproponował wypożyczenie serii Adagio. Otrzymałem do testów egzemplarze
douszne: Adagio II, III i V, co w zasadzie było mi na rękę, bo akurat
wyjeżdżałem na krótki urlop, zatem zabrałem je ze sobą w podróż. Podczas
tygodniowego wypoczynku miałem sposobność dokładnie zapoznać się z dźwiękiem
Adagio (rezultat opisałem TUTAJ). Natomiast zaraz po powrocie do kraju,
napisałem list do Fonnex, z pytaniem o dostępność Pandora Hope VI. Otrzymałem
odpowiedź: „tak, ten model jest już dostępny – wysyłamy go do pana”. I w ten oto sposób, od końca czerwca, mam miłą sposobność cieszyć się wybornym dźwiękiem
Pandora Hope VI.
Final Audio
Design
Myślę, że
nie ma sensu szczegółowo opisywać dziejów i historii przedsiębiorstwa Final
Audio Design, bowiem uczyniłem to dość wyczerpująco dwa tygodnie temu podczas
testu słuchawek dokanałowych Adagio, z którym Szanowny Czytelnik może zapoznać
się TUTAJ. Przypomnę dziś tylko najważniejsze fakty.
Final Audio
Design to firma stricte japońska. Została założona dokładnie 40 lat temu – w
1974 roku przez pana Kenomori Takai, dziś prezydenta przedsiębiorstwa.
Przedsiębiorstwo położone jest w dzielnicy Tokio o nazwie Shinagawa. Obecny
profil działalności obejmuje nieomal wyłącznie produkcję słuchawek, jedynym
wyjątkiem jest wytwarzanie podstaw antywibracyjnych opartych o łożyska kulkowe. W planach jest wprowadzenie na rynek wkładki gramofonowej MC.
Słuchawkowe portfolio składa się z kilku serii – są to douszne Adagio, Heaven,
Piano Forte oraz nauszne Pandora Hope. W sumie jest tu kilkanaście różnych
modeli, a w przygotowaniu są kolejne – między innymi flagowe Pandora Hope X
oraz galanteryjne Lab 1. Nota bene Pandora Hope X będą kosztować w Polsce około
15 000 PLN (!).
Już sama
nazwa przedsiębiorstwa „Final Audio Design” wskazuje, że projekt (design) ma
bardzo istotne znaczenie dla każdego produktu. Firma współpracuje w tej
dziedzinie z uznanymi projektantami sztuki użytkowej – w tym z panem Kazuhige
Miake z tokijskiego Tama Art Universitety. Wzornictwo Final Audio Design
wyznacza nowe standardy w dziedzinie słuchawek i trudno z tym twierdzeniem nie
zgodzić się, patrząc na dopracowane firmowe projekty, czego seria Pandora Hope
jest najlepszym przykładem. To pogranicze wyrobów jubilerskich oraz użytkowych
– po prostu artyzm w czystej postaci.
Przy okazji
trzeba zauważyć, że nazwa „Pandora Hope” wywodzi się wprost ze starożytnej mitologii greckiej,
gdzie Pandora była pierwszą kobietą (i wyjątkowo urodziwą) zesłaną przez Zeusa na ziemię jako kara dla
ludzi za wykradzenie przez Prometeusza ognia z Olimpu. Później w posagu
otrzymała słynna puszkę (puszka Pandory), która nieopatrznie przez nią otwarta
uwolniła nieszczęścia i plagi na ziemi, a jednocześnie ludziom została dana nadzieja – stąd nadzieja
Pandory, czyli tytułowa „Pandora Hope”. Przyjemna nomenklatura.
Wrażenia
ogólne i budowa
Mówią krótko
- tak perfekcyjnie wykonanych słuchawek jeszcze nie widziałem i nie ma w tym
stwierdzeniu krzty przesady. Dlaczego? – najpewniej Drogi Czytelnik zapyta.
Bowiem Pandora Hope VI to bardzo wysoka liga projektowo-wykonawcza. Wszystko w
tych słuchawkach jest perfekcyjnie zaprojektowane i dopracowane z dużą dbałością o
detale. Począwszy od sposobu pakowania, poprzez same słuchawki i ich ergonomię, aż to
takich elementów jak wtyki, przewód słuchawkowy oraz mechanizmy mocowania
wtyków w muszlach, o czym za chwilę, bo należy zacząć od początku, czyli od
opakowania zewnętrznego.
Pandora Hope
VI zapakowane są w nietypowe pudełko – jest to sześciokątne etui z czarnego,
twardego tworzywa sztucznego (lub kartonu?). Otwiera się je poprzez rozchylenie
trzech górnych skrzydeł owego sześciokąta. Bardzo pomysłowe rozwiązanie.
Wewnątrz, pośród długich i gęstych czarnych, sztucznych „włosów”, umieszczone są
słuchawki – a w zasadzie bezpiecznie spoczywają na quasi-stojaku. W środku pudełka osobno leży zwinięty przewód słuchawkowy; jest także instrukcja użytkowania i
gwarancja.
Przewód
słuchawkowy ma długość 1,5 metra – zakończony z jednej strony jest wtykiem typu
mały jack (złoconym) umieszczonym w stalowej tulei, a z drugiej – dwoma wtykami
3,5 mm z specjalnymi mocowaniami. Mocowania te zamykane są (kotwiczone) w
muszlach poprzez przekręcenie wtyków o 90 stopni. Wtyki zakończone są stalowymi
elementami. Przewód w miejscu rozgałęzienia na dwa biegnące do muszli
zabezpieczony jest stalowym splitem z wygrawerowanym logo „Final”. Sam przewód
jest niezwykle giętki, nie powoduje mikrofonowania podczas otarć o ubranie, czy
jakieś inne przedmioty, etc. Przewód wykonany jest doskonale i nie ma się tu czego
czepiać. Pewne zastrzeżenie budzi natomiast fakt, że producent dostarcza tylko
jeden przewód o długości 1,5 metra, który dobrze sprawdza się przy użytkowaniu
przenośnego sprzętu audio, ale nie domowych wzmacniaczy słuchawkowych, bo przy
takim rozwiązaniu jest po prostu za krótki. Co więcej, skomplikowany i
oryginalny sposób mocowania przewodów w muszlach wyklucza zastosowanie innych
(nie firmowych). Mam nadzieję, że Final Audio Design wkrótce zaproponuje wybór
kilku różnych przewodów, tak jak to czynią inni renomowani producenci (jest
już informacja, że ma to nastąpić niebawem).
Muszle
wykonane są ze stali i chropowatego tworzywa sztucznego ABS (kopolimer
akrylonitrylo-butadinenowo-styrenowy), charakteryzującego się wysoką
twardością, odpornością na zarysowania i temperaturę, a także dużą jakością
powierzchni. Ciekawostką jest to, iż ABS jest rutynowo używany do wytwarzania
...klocków Lego, bowiem jest to materiał wyjątkowo oporny na uszkodzenia i
pęknięcia, zresztą ten kopolimer został opracowany przez Duńczyków.
Ale wracając do budowy. Obudowa
muszli zbudowana jest ze stali nierdzewnej, precyzyjnie wyciętej na
obrabiarkach numerycznych (CNC), a następnie polerowana – ma kształt nieczynnego, zapadniętego stożka
wulkanu (tak mi się to kojarzy). Wewnątrz muszli zainstalowano dwa
przetworniki: 50 mm dynamiczny oraz armaturowy (z kotwicą zrównoważoną) – oba
firmowej produkcji Final Audio Design. Tak więc, Pandora Hope VI jest
konstrukcją hybrydową. Przetwornik armaturowy odpowiada za wytwarzanie wysokich
tonów, a dynamiczny za zakres średnio-niskotonowy.
Pady mają
dość sporą średnicę, wykonane są z miękkiego tworzywa przypominającego skórę,
którym obszyte są bardzo elastyczne i sprężyste poduszeczki. Pałąk zbudowany
jest ze stali, na górze obszyty jest identycznym materiałem jak pady, od spodu
ma miękką poduszkę. Z boku pałąka, po obu stronach przykręcone są niewielkie
wstawki z ABS, na którym przytwierdzone są stalowe płytki z logo „Final”. Mocowanie
pałąka do muszli dokonane jest za pomocą półkolistego trzpienia (także z
kopolimeru ABS) – analogicznie jak ma to miejsce w stawie kostnym ramiennym
lub biodrowym człowieka, gdzie występują podobne kuliste wypukłe główki i
wklęsłe panewki łączące się w staw. Z tej przyczyny muszle swobodnie poruszają się w wielu
płaszczyznach i osiach – zarówno pionowej, jak i poziomej, można nimi także
obracać (do pewnego stopnia) dookoła. Bardzo dobre rozwiązanie i bardzo
ergonomiczne, bo słuchawki dzięki temu dopasowują się do uszu i kości czaszki
perfekcyjnie. Ergonomia stoi na bardzo wysokim poziomie. Pałąk nie ma stopniowej regulacji rozmiaru, ta jest płynna i dokonuje się jej za pomocą
przesuwania końcówki stalowego pałąka zakotwiczonego w mechanizmie łączącym go
z muszlą. Bardzo to jest łatwe w użytkowaniu, wręcz przyjacielskie, choć
czasami zaciski samoistnie ulegają niechcianemu poluzowaniu.
Słuchawki
nie są lekkie, bo mają masę około 480 gram (Sennheiser HD650 – 260 gram, a
Audeze LCD-X – 600 gram), ale nie czuć tego na głowie. Ciężar rozkłada się na
czaszce i uszach równomiernie, słuchawki nie ciążą. Leżą wyjątkowo stabilnie,
nie ściskają głowy, nie napierają zbyt silnie na uszy, a jednocześnie nie ma
się poczucia, że spadną przy gwałtowniejszym poruszeniu głową. Ergonomię
oceniam na stopień wzorowy. Pandora Hope VI to jedne z najwygodniejszych
słuchawek, z którymi miałem do czynienia. To wysoka klasa godna trudnych do
pobicia pod tym względem niemieckich topowych modeli Beyerdynamic.
Warto
wspomnieć, że słuchawki mają bardzo niską impedancję 8 Ohm, a przy tym wysoką
skuteczność 105 dB. Te parametry czynią je idealnymi do wszelkiego przenośnego
sprzętu audio, włączając w to smartfony, iPody, tablety, etc. Łatwo je
napędzić, łatwo wysterować. Pandora Hope VI jest konstrukcją zamkniętą, więc
można zabrać je na spacer, bez narażania się na dobiegające dźwięki zewnętrzne.
Zresztą producent tworząc ten model, miał najpewniej takie zastosowanie (przenośne)
jako główne. Prawdopodobnie w warunkach japońskich jest normą nosić na ulicy tak
efektowne i drogie słuchawki na głowie, ale w Polsce, póki co, trudno mi sobie
to wyobrazić – no może w pociągu typu Intercity lub w samolocie.
Sześciokątne etui - opakowanie
Wewnątrz, na stojaku znajdują się słuchawki
Gęsty włos zabezpiecza przed uszkodzeniami
Opakowanie otwiera się niczym łazik księżycowy boczne klapy
Perfekcyjny design i wykonanie
Mocowanie muszli do pałąka za pomocą mechanizmu przypominającego staw ramienny człowieka (główka i panewka)
Muszle wykonane są ze wysokojakościowej stali i kopolimeru ABS
Miękkie pady
Dopracowane detale
Wtyk słuchawkowy
Wtyk słuchawkowy i wtyki kotwiczące w muszlach
Rozgałęźnik Y przewodu słuchawkowego
Budowa wewnętrzna muszli - zdjęcie ze strony Fonnex.pl
W towarzystwie iFi iCAN Nano i iBasso DX50
Propozycja podania - iFi iCAN Nano i iPod Apple (mieście się taki zestaw w kieszeni koszuli)
Pandora Hope VI podpięte do wzmacniacza słuchawkowego Musical Fidelity X-Can v.3 (wraz z zasilaczem ULPS Tomanek)
Po lewej - wzmacniacz słuchawkowy Ming Da MC66-AE; po prawej, od góry - iFi iCAN Nano, Audinst HUD-mx2 i wzmacniacz NuForce DDA100
Sprzęt
odsłuchowy
Słuchawki:
HiFiMan HE-300 (test TU), Sennheiser HD650, Harman/Kardon CL (test TU) oraz Final Audio Design
modele Adagio II, III i V (test TU).
Sprzęt
przenośny: odtwarzacze HiFiMan HM-901 (test TU) i iBasso DX50 (test TU), ale także smartfon i
tablet.
Wzmacniacze
słuchawkowe: Musical Fidelity X-Can v.3 (wraz z dedykowanym zasilaczem ULPS
firmy Tomanek) (test TU), iFi iCAN nano, Ming Da MC66-AE (test TU) oraz Audinst HUD-mx2 (test TU) (ten to
także DAC).
Źródła: komputer
typu laptop z serwisem streamingowym WiMP HiFi (test TU), odtwarzacz płyt CD Musical
Fidelity A1 CD-PRO oraz przetwornik M2Tech Young DAC i zasilacz
akumulatorowy M2Tech Palmer Power
Station (test TU). Pliki MP3 oraz FLAC o gęstości od 16-bit/44,1 kHz do 24-bit/192 kHz.
Wrażenia
dźwiękowe
Pandora Hope
VI pozytywnie zaskakują przede wszystkim rewelacyjną przestrzenią, bo scena zdaje się
rozciągać aż po horyzont, jest zarówno dobrze rozłożona wszerz, jak i w
głąb, co nie jest zbyt częstym zjawiskiem w słuchawkach. Większość modeli
słuchawek koncentruje się na budowaniu dobrego stereo, lecz pozostała część sceny
przesuwa się do przodu, w kierunku słuchacza. W Final Audio Design rozkład
przestrzeni jest proporcjonalny, gradacja planów poprawna i pełna. Słuchacz ma
poczucie przebywania w realnej scenie muzycznej, poszczególne instrumenty i
wokale osadzone są jednoznacznie – mają swoje ściśle przypisane miejsce na
siatce 3D, są wyraźnie określone i zakotwiczone. Przypominają pod tym względem
słuchawki magnetoplanarne Audeze LCD-X, tym bardziej, że "nie grają w głowie”,
a roztaczają przejrzystą i namacalną półsferę przed słuchaczem. Zresztą podobnych
analogii pomiędzy Pandora Hope VI a LCD-X jest więcej, o czym za chwilę.
Dużą zaletą
opisywanych słuchawek jest ich pierwszorzędna dźwięczność, czyli coś, co wydaje się być
rzeczą naturalną i oczywistą, bo jak sprzęt grający nie ma mieć takiej cechy,
skoro jest ona niezwykle istotna dla właściwego odbioru dźwięku? Otóż warto
napisać, że Pandora Hope VI mają wybitną dźwięczność – każdy ton ma swój
ewidentny początek, pełne wybrzmienie oraz odpowiednio długie wygaszanie wraz
z odczuwalnym pogłosem, a także perfekcyjnym odciśnięciem w przestrzeni.
Brzmienie jest nasycone, wszystko jest podawane w sposób dociążony i
wiarygodny, tym bardziej iż słuchawki mają balans lekko przesunięty w stronę
górnej średnicy, czyli są bardziej jasne i otwarte od innych. Objawia się to
tym, że pasma najbardziej uprzywilejowane to jest średnica oraz niższe soprany.
To tu odbywa się najwięcej zdarzeń muzycznych oraz wydarzeń dźwiękowych. Owe
pasma są esencjonalne i dobrze zagęszczone, niosą mnóstwo informacji o nagraniu; detale brzmią kontrastowo, zaś separacja źródeł jest perfekcyjna. Co więcej,
powyższa kondensacja średnicy nie powoduje żadnej ciężkości dźwięku, czy jego
przyciemnienia – nic z tego. Przekaz jest lekki i transparentny, wyjątkowo
swobodny, a nawet (kiedy potrzeba) eteryczny i subtelny.
Pandora Hope
VI, podobnie jak Audeze LCD-X, nie mają najmniejszych problemów, aby ujawniać
dużą dyspersję dźwięku, zawiłości nagrań, czy pokazywać wiele warstw i odcieni brzmienia.
Z drugiej strony, ta duża zaleta okupiona jest brakiem najniższych basów,
bowiem te w japońskich słuchawkach są mniejsze niż na przykład w takich
Sennheiser HD650 lub HiFiMan HE-300. Mają subtelniejszy stan skupienia materii
niskich tonów – można zaryzykować twierdzenie, że są one bardziej płynne, niż
ustalone, gdy podeprzeć się nomenklaturą stricte fizyczną. Mają dobrą sprężystość i
niezłą soczystość, a także wysoką jakość strukturalną, ale też łagodniejszą
ogólną obfitość i natężenie. Nie jest to wada, a immanentna cecha Pandora Hope
VI – mi taka charakterystyka przypadła do gustu, bowiem nie lubię nadmiaru
basów. Na taki profil (lub manierę) niskich tonów na szczęście jest niezłe remedium – wiele odtwarzaczy
plikowych lub nawet wzmacniaczy słuchawkowych (patrz iFi iCAN lub FiiO) jest
wyposażane w regulację poziomów ekspresji basów, można je uwypuklać za pomocą odpowiednich
funkcji – na przykład w iFi jest to Xbass, czyli naturalne pogłębienie tego
pasma. W tym miejscy należy zauważyć, że dynamika i jej skoki, energia grania
oraz natężenie dźwięku są spójne i dobrze korespondują ze pozostałymi zakresami,
zaś niskie tony dodatkowo wzmacniane są zwartym i masywnym przekazem, który
jest komunikatywny, a nie jest w ogóle agresywny.
Uderzająca
jest czystość brzmienia, duża jego transparentność i naturalność. Instrumenty i
wokale dzięki temu są wybornie czytelne na scenie, są też wystarczająco jaskrawe aby słuchacz
mógł zgłębić ich plastyczność i koloryt, a równocześnie nie są natarczywe,
czy zbyt kaleczące uszy nawet przy ostrzejszym graniu (np. heavy-rock). Ogólnie
Pandora Hope VI doskonale spradzają się w repertuarze akustycznym z uwagi na
ich perfekcyjną dźwięczność, lecz w mocniejszym także nieźle sobie radzą, bo
ich najwyższe soprany nie są natarczywe, a dynamika w skali makro jest
optymalna dla oddania wszelkich typów nagrań.
Podsumowując powyższy rozdział muszę przyznać, że opisywane słuchawki bardzo trafiają w moje
preferencje brzmieniowe - zapewniają wysoką kulturę dźwięku, rewelacyjną
selektywność oraz wyborną przestrzeń. Ostatnio, aż tak bardzo jak powyższe,
zachwyciły mnie magnetoplanarne Audeze LCD-X (czytaj TUTAJ).
Konfiguracje
Jak już
napisałem poprzednio, budowa słuchawek (zamknięte), krótki przewód (1,5 m)
zakończony mini-jackiem 3,5 mm oraz niska oporność pozycjonuje Pandora Hope VI
jako słuchawki mobilne. Jednakże rasowy sznyt dźwięku, duża jego harmonia oraz
wyborna selektywność nakazują również używać je do domowych, typowo
audiofilskich odsłuchów, w czym może przeszkadzać jedynie za krótki w takiej
konfiguracji przewód. Producent zapewnia, że niebawem dostarczy dłuższy przewód przeznaczony serii Pandora Hope.
Słuchawki
rzeczywiście doskonale sprawdzają się w połączeniu z odtwarzaczami plikowymi (celowo
pomijam opis smartfonów) takimi jak HiFiMan HE-901 czy iBasso DX 50, kiedy
odsłuchiwać na nich gęste pliki FLAC. Dźwięk jest mocny i wyraźny, ale także
subtelny i doświetlony. Z kolei stacjonarne wzmacniacze słuchawkowe (tu Ming Da
MC66-AE, Musical Fidelity X-Can v.3 i iFi iCAN Nano) przynoszą jeszcze większą
pełnię przekazu, lepsze zobrazowanie detali oraz wyższą energię brzmienia.
Jednym z moich faworytów to połączenie Pandora Hope VI z iFi iCAN Nano –
wystąpiła tu pełna synergia grania, wyjątkowe dostrojenie charakterów
urządzeń, obopólna współpraca dla muzykalności i kultury dźwięku. Tym bardziej, że iFi
ma na pokładzie zainstalowaną funkcję Xbass, która pozwala zdopingować japońskie
słuchawki do ujawnienia potencjału potęgi niskich tonów.
Cena w Polsce - 2 990 PLN.
Cena w Polsce - 2 990 PLN.
Podsumowanie
1. Słuchawki
Final Audio Design Pandora Hope VI to to bardzo wysoka liga projektowo-wykonawcza.
Wszystko tu jest perfekcyjnie opracowane i dopracowane z najwyższą dbałością o
detale. Wzornictwo jest wyborne, zaś ergonomia (pomimo sporej masy 480 gram)
przyjazna. W każdej muszli zamontowane są po dwa przetworniki: armaturowy i dynamiczny, stąd są to tzw. słuchawki hybrydowe.
2. Główne
przeznaczenie japońskich słuchawek to słuchanie muzyki z przenośnych urządzeń z
uwagi na budowę zamkniętą, krótki przewód (1,5 m) zakończony mini-jackiem 3,5
mm oraz niską oporność. Producent deklaruje niebawem dostarczyć na rynek
odpowiedni przewód dedykowany odsłuchom typowo domowym.
3. Dźwięk jest
nad wyraz przestrzenny, bardzo rozbudowany zarówno w szerz i w głąb; scena
dźwiękowa rozciąga się pół-sferycznie przed słuchaczem rysując wiarygodny
spektakl i ujawniając bogactwo detali nagrań. Średnica i niższe soprany są
soczyste i gęste – niosą olbrzymią ilość informacji, a jednocześnie przekaz nie
jest obciążony zbytną masą lub innymi słowy – jest lekki i powabny. Dzięki temu
wszelkie instrumenty i wokale są czytelne na scenie - są wystarczająco jaskrawe, aby słuchacz mógł bez zbytniego wysiłku zgłębić ich właściwą plastyczność i koloryt. Niskie tony są
wyważone, nie dominują, nie przykrywają sobą innych zakresów, choć w porównaniu
z innymi słuchawkami, mają owych basów mniej. Jakość niskich tonów nie budzi
zastrzeżeń – są żywe i jędrne, dobrze skupione i barwne, są mniej muskularne
(niż w na przykład Sennheiser HD650).
4. W mojej subiektywnej
ocenie Final Audio Design Pandora Hope VI to słuchawki trafiające prosto w prawdziwy
sens muzyki, celujące w serce zaawansowanego brzmienia, które jest barwne,
harmonijne i wyjątkowo dźwięczne. Polecam posłuchać, bo może okazać się, że
japońskie słuchawki dla wielu melomanów staną się godnym ekwiwalentem kolumn
głośnikowych.
5. Pandora Hope
VI mają atrakcyjną polską cenę 3 000 PLN, co czyni je słuchawkami
konkurencyjnymi na tle innych w podobnych ramach cenowych.
Link na stronę polskiego dystrybutora marki Final Audio Design - firmy Fonnex: TUTAJ.
Link na japońska stronę Final Audio Design: TUTAJ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację