Marshall to wysoce renomowana i wybitnie zasłużona brytyjska marka zajmująca się projektowaniem oraz produkują scenicznych wzmacniaczy elektroakustycznych. Przedsiębiorstwo założył pan Jim Marshall w 1962/1963 roku jako niewielką manufakturę wytwarzającą lampowe wzmacniacze gitarowe - głównie po to, aby zapewnić korzystną alternatywę dla wówczas ekstremalnie drogich wzmacniaczy Fender produkowanych w USA. Wzmacniacze Marshalla od początku produkcji miały dość agresywny i ofensywny charakter dźwięku, który szybko spodobał wielu współczesnym gitarzystom wchodzącym w nowoczesny rock-and-roll.
Jak podaje miejska legenda (cytuję za Wikipedią), wśród wspomnianych gitarzystów był też młody Eric Clapton, przesiadujący wówczas w sklepie Jima i udoskonalający swoją grę na gitarze podłączonej do wzmacniacza Marshall. Kiedy Clapton został zaproszony by dołączyć do grupy John Mayall's Bluesbreakers, zapytał Jima, czy ten mógłby stworzyć dla niego kombo gitarowe z tremolo, które pasowałoby do bagażnika jego samochodu. W ten sposób powstał słynny wzmacniacz Bluesbreaker. Innymi wczesnymi klientami firmy Marshall byli Pete Townshend i John Entwistle z zespołu The Who i Jimi Hendrix. I których poszukiwania dodatkowej mocy amplifikacji na scenie doprowadziły do zaprojektowania i zbudowania klasycznego 100-watowego wzmacniacza lampowego marki Marshall.
Z czasem brytyjski Marshall wyrósł na prawdziwą wzmacniaczową potęgę - trudno sobie było wyobrazić jakiś ważny koncert, na którym by nie stał na scenie chociaż jeden wzmacniacz z logo "Marshall", ale najczęściej były to ich całe ściany. Tym bardziej, że wzmacniacze Marshall w latach 80-tych XX wieku zostały szeroko przyjęte przez społeczność muzyków hard rockowych i metalowych. A ci poszli już na całość z dźwiękiem.
Z czasem brytyjski Marshall wyrósł na prawdziwą wzmacniaczową potęgę - trudno sobie było wyobrazić jakiś ważny koncert, na którym by nie stał na scenie chociaż jeden wzmacniacz z logo "Marshall", ale najczęściej były to ich całe ściany. Tym bardziej, że wzmacniacze Marshall w latach 80-tych XX wieku zostały szeroko przyjęte przez społeczność muzyków hard rockowych i metalowych. A ci poszli już na całość z dźwiękiem.
Wzmacniacze Marshall nadal są bardzo popularne, wciąż mają bardzo oryginalną "starodawną" stylistykę i w dużej części są produkowane w oparciu o lampy elektronowe. Marshall Amplification jest marką historyczną, kultową i jedyną w swoim rodzaju. Jest synonimem nagłośnień scenicznych i amplifikacji gitar elektrycznych. W 2023 roku firma została przejęta przez chińskie przedsiębiorstwo HongShan Capital Group. A jeszcze wcześniej firma rozmieniła na drobne swoją legendę i zaczęła proponować słuchawki i budżetowe głośniki bezprzewodowe ze swym logo, które od początku były projektowane i wytwarzane w Chinach Ludowych. Signum temporis.
Ściana wzmacniaczy Marshall na koncercie grupy Slayer
Jimi Hendrix gra na gitarze zębami, a w tle jego wzmacniacz Marshall
(dwa powyższe zdjęcia pochodzą ze strony Marshall Amps)
Kilka dni temu - przebywając służbowo w pięknym, choć nieoczywistym polskim mieście Łódź - znalazłem w moim pokoju hotelowym (jako jego wyposażenie) głośnik bezprzewodowy Marshall Acton, czyli pierwszą wersję firmowych głośników tej serii wprowadzoną na rynek w 2015 roku. Aktualnie w sprzedaży jest dostępna juz trzecia generacja Acton III (zobacz TUTAJ).
Uwaga osobista. Udając się w swe liczne i nieustające delegacje służbowe po naszym pięknym kraju zawsze wożę ze sobą w bagażniku auta głośnik bezprzewodowy Mooer Silvereye 10 (czytaj TUTAJ) - postanowiłem więc zestawić go w konkurencji z zastanym w łódzkim hotelu głośnikiem Marshall Acton i napisać kilka słów recenzji. Bo dlaczego nie miałbym tego uczynić jako nałogowy recenzent-meloman? Materiał na testy audio hifi jest dostępny zawsze i wszędzie dookoła!
Marshall Acton prezentuje się bardzo dobrze, znakomicie, wzorcowo. To super-atrakcyjny design "by Marshall", rzetelne wykonanie, drewniana obudowa typu bass-reflex pokryta gęsto tkanym materiałem. Acton przypomina tradycyjny, studyjny piec gitarowy. Jest stylizowany na retro, front pokryty jest wintydżową tkaniną, górny panel ma pozłacane wykończenie i gałki/pokrętła zupełnie jak w klasycznym wzmacniaczu Marshall sprzed 50 lat. Całości korzystnego wizerunku dopełnia legendarne logo producenta centralnie umieszczone na froncie. Naprawdę ładnie i efektownie to wygląda. Bardzo przyjazne wzornictwo i pierwszorzędne wykonanie.
Marshall Acton prezentuje się bardzo dobrze, znakomicie, wzorcowo. To super-atrakcyjny design "by Marshall", rzetelne wykonanie, drewniana obudowa typu bass-reflex pokryta gęsto tkanym materiałem. Acton przypomina tradycyjny, studyjny piec gitarowy. Jest stylizowany na retro, front pokryty jest wintydżową tkaniną, górny panel ma pozłacane wykończenie i gałki/pokrętła zupełnie jak w klasycznym wzmacniaczu Marshall sprzed 50 lat. Całości korzystnego wizerunku dopełnia legendarne logo producenta centralnie umieszczone na froncie. Naprawdę ładnie i efektownie to wygląda. Bardzo przyjazne wzornictwo i pierwszorzędne wykonanie.
Wspólna moc grania trzech przetworników Marshall Acton wynosi 16 watów, za co odpowiada jeden przetwornik nisko-średniotonowy oraz dwa przetworniki wysokotonowe. Deklarowane pasmo przenoszenia rozciąga się od 50 Hz do 20 000 Hz. Głośnik nie jest bezprzewodowy - aby mógł pracować musi być na stałe podłączony do zasilania (do gniazdka elektrycznego 230 V). Nie ma opcji bateryjnej. (Tak samo zresztą ma mój Mooer Silvereye 10). Łączność sygnałową zapewnia bezprzewodowy Bluetooth lub analogowe gniazdo przewodowe 3,5 mm.
A teraz kilka słów o dźwięku głośnika Marshall Acton. To żywy dźwięk o dużej mocy i sporym zasięgu. Aktywny, gęsty i dość przestronny. Bas jest szybki i dobrze uderzający, lecz raczej jednowymiarowy. Średnica gęsta, substancjalna i nasycona, ale jedynie poprawna (choć bardzo przyjemna w odbiorze!). Bez wyraźnej głębi i większego zróżnicowania. Zaś soprany są zaznaczane jedynie symbolicznie, choć są też dość jasne. Grające cykającym dźwiękiem. Głośnik Acton może grać dość głośno - bez wyczuwalnych zakłóceń i sprzężeń, ale już nie bardzo głośno. Bo wówczas pojawiają się ograniczenia na średnicy, która się zniekształca oraz zaburzenia na basie, który zaczyna buczeć.
Podsumowując, Marshall Acton to pod względem wzorniczym wysoce estetyczny głośnik, oparty na designie kultowego, studyjnego Marshall, lecz zapewniający jedynie poprawny dźwięk. To lekki przerost formy na treścią. Tutaj przede wszystkim trzeba zapłacić za znak towarowy i wysmakowaną stylistykę "Marshall", zaś brzmienie jest już zupełnie typowe dla głośników Bluetooth z przedziału cenowego 300 - 500 PLN. Nic mniej i nic więcej. Czyli zupełnie dobrze. Poprawnie.
Mój głośnik Bluetooth Mooer Silvereye 10 (to - podobnie jak Marshall Acton - także wyrób chiński) gra jednak nieco lepiej (szerzej i głębiej), ma też dostępnych kilka użytecznych regulacji charakterystyki dźwięku oraz może służyć jako zwykły piec gitarowy. Ale nieco mniej korzystnie wygląda. I nie stoi z nim rozbudowana legenda kultowej marki Marshall. Głośnik Marshall Acton to przede wszystkim atrakcyjne wzornictwo, ale jego dźwięk jest charakterystyczny dla wielu typowych dalekowschodnich głośników z pułapu cenowego 400 - 500 PLN. W tym tych stylizowanych na retro.
Nie krytykuję (a nawet bardzo doceniam) wspaniały "gitarowy" design Marshall, ale po co przepłacać, kiedy nie potrzeba? Takich głośników na rynku jest masa i każdy z nich co najmniej przyzwoicie gra. Przecież taki nieomal doskonały Sonos Symfonisk w sklepie IKEA kosztuje zaledwie 549 PLN. A dwa Symfonisk to już nieomal pełen high-end (tutaj już przesadzam, wiem, wiem!).
Front pokrywa gęsta tkanina. która skrywa trzy przetworniki
Regulatory / pokrętłą zupełnie jak w profesjonalnych wzmacniaczach Marshall
Porównanie z Mooer Silvereye 10
Sztywna, drewniana obudowa w wyjściem bass-reflex
Oparte na głośniku pozują wintydżowe słuchawki ZMF Atrium
Spojrzenie z dalszej perspektywy - w tle neo-barokowy pałac Izraela Poznańskiego, czyli aktualnie Muzeum Miasta Łodzi
I na koniec dwie graficzne interpretacje AI, którą uprzejmie poprosiłem o stosowne ilustracje zadając temat: "głośnik gitarowy Marshall na scenie". Moim zdaniem, wyszło całkiem nieźle!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarz będzie oczekiwać na moderację