Polpak

niedziela, 30 września 2018

[Audio vintage]: Pioneer C-90/M-90: przedwzmacniacz i końcówka mocy

Poster reklamowy Pioneer C-90/M-90 z 1986 roku


Dwa zdjęcia ze strony HiFi Engine (zobacz TUTAJ)


Dzięki uprzejmości warszawskiego Nomos Audio Vintage na pod koniec sierpnia br. pozyskałem do odsłuchów nie lada perełki. To japoński referencyjny zestaw przedwzmacniacz oraz końcówka mocy: Pioneer C-90 i Pioneer M-90. Końcówka mocy waży, bagatela - 27,3 kg. Produkowane były w Japonii w "złotych czasach" audio hi-fi, czyli w latach 1986 - 1992. Wyjątkowo piękne sprzęty.

O samej firmie Pioneer na Stereo i Kolorowo pisałem już wielokrotnie. Najczęściej odbywało się przy okazji opisów współczesnych urządzeń hi-fi, ale odsłuchiwałem także tzw. vintage. Ostatnio był to radioodbiornik Pioneer TX-7100 (czytaj TUTAJ) pochodzący z 1974 roku. Dlatego przypomnę dziś jedynie pokrótce najważniejsze daty w historii Pioneera. Pierwsza firma założona przez pana Nozomu Matsumoto w 1938 roku w Tokio nosiła nazwę Fukuin Shokai Denki Seisakusho i była protoplastą obecnego Pioneera. W 1947 roku skrócono nazwę do Fukuin Denki. W 1953 roku światło ujrzały pierwsze produkty audio - były to kolumny klasy hi-fi PE-8. W 1961 roku firma zmieniła nazwę na międzynarodową Pioneer Electronic Company, zaś rok później zadebiutowała na tokijskiej giełdzie. Od tego czasu zaczął się bardzo gwałtowny i ekspansywny rozwój.

W 1962 roku wprowadzono serię pojedynczych komponentów stereo, zaś w 1966 roku otwarto przedstawicielstwa w USA i w Europie. W 1975 roku otwarto dział produkujący elektronikę audio dla samochodów, a w 1976 roku wprowadzono akcje na nowojorską giełdę. Wkrótce zaczęto produkować także telewizory i magnetowidy, a w już w 1982 roku skonstruowano pierwszy odtwarzacz płyt kompaktowych. Potem zaczęto inwestować w różne inne działy niźli jedynie audio-video, bo w systemy telewizji kablowej, automatyczne nawigacje samochodowe oparte na GPS, DVD, telewizory plazmowe i wiele innych. W 1999 roku zmieniono kolejny raz nazwę przedsiębiorstwa - tym razem na Pioneer Corporation. I tak jest do dziś.

Pioneer w odróżnieniu do takich "upadłych" japońskich gigantów segmentu hi-fi jak Sansui, AKAI, czy Nakamichi wciąż trzyma się dzielnie i konstruuje całą armadę rozmaitych sprzętów hi-fi przeznaczonych zarówno na rynek konsumencki, jak i profesjonalny. W 2015 roku nastąpiła częściowa fuzja działów Pioneer Home Electronic z japońskim Onkyo, choć Pioneer zachował sporą niezależność. Europejska część tego przedsiębiorstwa nosi nazwę Pioneer & Onkyo Europe GmbH, zaś centrala mieści się w niemieckim Puchheim, tuż pod Monachium.

Tytułowy zestaw Pioneer C-90 / Pioneer M-90 był produkowany w latach 1986 - 1992, przynależy do serii Elite. Seria ta była produkowana od połowy lat 80-tych XX wieku aż do jego końca. Obejmowała rozmaite przedwzmacniacze, końcówki mocy, magnetofony kasetowe (np. CT-91 i CT-93), odtwarzacze CD (np. PD-73 i PD-93) oraz wzmacniacze zintegrowane (np. A-71), a także kolumny głośnikowe (np. TZ-7 i TZ-9). Oprócz serii Elite w historii Pioneera złotymi zgłoskami zapisały się także serie Exclusive (lata 70-te) oraz topowa Z1 (początek lat 80-tych).

Wzmacniacz mocy Pioneer M-90 został wprowadzony w 1986 roku i produkowany był do 1992 roku (został zastąpiony przez model M-91). Posiada dwa transformatory o dużej mocy (po jednym na każdy kanał), duże kondensatory elektrolityczne (o łącznej pojemności 48 000 mikroF), cztery mostkowe obwody prostownicze i 16 tranzystorów mocy (8 na kanał) w konfiguracji "cztery równoległe". Wzmacniacz może dostarczać dynamiczną moc 800 watów przy 2 Omach (z dynamicznym sygnałem testowym EIA). Wyposażony jest w aluminiowy panel przedni o głębokim, przypominającym lakier, wykończeniu; zawiera przełączalne wskaźniki fluorescencyjne mocy wyjściowej. Współosiowa moc wyjściowa: 200 W / ch (20 - 20 000 Hz T.H.D. 0,003 %, 8 Omów). Wymiary wynoszą 457 x 154 x 430 mm, przy sporej masie około 27 kg.

Przedwzmacniacz Pioneer C-90 produkowany był w tych samych latach co końcówka mocy M-90, czyli od 1986 do 1992 roku. (Potem pojawiła się ulepszona jej wersja C-91). Utrzymany jest w identycznej stylistyce jak M-90. Wyposażony jest w mnóstwo funkcji, korekcji i filtrów. Ma także zainstalowany wysokiej klasy przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM i MC, który jest przełączalny i regulowany. Jest już także przystosowany do obsługi odtwarzaczy płyt kompaktowych (rok 1986!) umożliwiając ich bezpośredni odsłuch w trybie "Direct CD" lub regulowanym. Pasmo przenoszenia rozciąga się od 20 Hz do 20 000 Hz. Całkowite zniekształcenie harmoniczne: 0,002 %. Czułość wejścia: 0,25 mV (MC), 2,5 mV (MM), 150 mV (liniowe). Stosunek sygnału do szumu: 86 dB (MC), 96 dB (MM), 109 dB (liniowe). Wyjście: 150 mV (liniowe), 1 V (przed wyjściem), 8 V (przed wyjściem maks.). Wymiary: 457 x 405 x 125 mm. Masa: 9 kg. W zestawie znajduje się pilot zdalnego sterowania.

Dźwiękowo Pioneer C-90/M-90 stoi po neutralnej stronie. To dźwięk czysty, otwarty i jasny, lekko zmiękczony, bardzo fizjologiczny. Na uznanie zasługuje duża przestrzenność grania, jak i sam energiczny rozmach dźwięku. Dynamika przekazu i jej głębia jest wręcz nieprawdopodobna. Na pewno zestaw Elite można nazwać referencyjnym, ale i wymagającym. Tu nie ma co podłączać jakichś "zwykłych" kolumn głośnikowych. Aby zestaw zagrał optymalnie potrzebuje głośników odpowiadających sobie jakością. Przy czym nie muszą to być konstrukcje współczesne, a z epoki. Wówczas dźwięk będzie najlepszy, a satysfakcja odsłuchów - największa. Podczas moich odsłuchów najlepiej sprawdziły się skrzynki Tannoy Legacy Cheviot z 2018 roku, ale będące niejako repliką kolumn z lat 70-tych XX wieku.













sobota, 29 września 2018

Kolumny podstawkowe Davone Studio VSA


Dwa zdjęcia ze strony Davone Audio

Wstęp
Na początku września br. wrocławski dystrybutor Galeria Audio przesłał do mnie nie lada głośnikowe "perełki". To duńskie kolumny podstawkowe Davone Studio VSA (zobacz TUTAJ) - otrzymałem je razem z adresowanymi doń standami. Davone Audio to producent kolumn głośnikowych z zelandzkiego Hillerød. Firma produkuje siedem modeli kolumn, a wszystkie one połączone są wspólnym mianownikiem nietypowego designu skrzynek równolegle osadzonym w charakterystycznym stylu skandynawskiego minimalizmu i nietypowej formy. Kiedy na nie spojrzeć, od razu można mieć wrażenie obcowania z dziełami sztuki użytkowej. Poza standardowej. Nie inaczej jest z modelami the Studio VSA. Toś wyjątkowo urodziwe głośniki. A jak grają? O tym za chwilę, bo najpierw warto przedstawić bliżej firmę Davone Audio, albowiem pierwszy raz gości na łamach Stereo i Kolorowo.

Davone Audio
Przedsiębiorstwo zostało założone przez pana Paula Schenkela - warto wiedzieć, że Paul jest fizykiem i inżynierem specjalizującym się w aeronautyce i akustyce. Davone Audio formalnie powstało w 2007 roku, choć pierwszy model kolumn Rithm zrodził się koncepcyjnie jeszcze w 1999 roku. Rithm oficjalnie ujrzały światło dzienne podczas wystawy CES w Las Vegas (USA) w 2007 roku, a następnie szybko stały się światowym przebojem. Dziś nie są już produkowane, lecz na rynku wtórnym traktowane są jak rarytasy i trzeba za nie słono zapłacić. Obecnie w katalogu Davone znajduje się kilka konstrukcji, a każda z nich swoim kształtem i formą jest przykładem sztuki użytkowej - można je traktować niejako jako rzeźby. Na pewno odróżniają się wizualnie od wielu innych i trudno pomylić Davone z czymkolwiek. Sam producent określa je przy pomocy motto "Art&Science", co jest trafnym określeniem, albowiem oprócz pięknego i nietypowego designu każdy model jest kwintesencją najwyższych umiejętności konstrukcji głośnikowych.

W katalogu można znaleźć siedem modeli: topowe Grande, wyższe Solo i Ray, średnie Twist i Tulip oraz tytułowe monitory Studio nawiązujące do modelu Tulip. Są jeszcze futurystyczne Mojo, które wymykają się jakiejkolwiek klasyfikacji swymi nietypowymi kształtami i rozwiązaniami akustycznymi. Mojo grają dookoła, czyli promieniują dźwiękiem na 360 stopni...

Wrażenia ogólne i budowa
Głośniki Studio VSA to zapgrejdowana wersja A.D. 2018. Monitory oryginalnie dostarczane są w dwóch osobnych kartonach, choć dystrybutor Galeria Audio przysłał je do mnie dodatkowo zapakowane w dużą skrzynię. Zaś w drugiej skrzyni dojechały firmowe standy. Trochę się namęczyłem z ich otwarciem i odpakowaniem, ale efekt okazał się znakomity. Davone Strudio to ekstremalnie piękne kolumny!

Zacznę od tego, że monitory Studio to perfekcyjna produkcja i luksusowe wykończenie, ale bez niepotrzebnego barokowego przepychu. Forma skrzynki pomimo że nietypowa, bo w kształcie podobnym do kielicha tulipana, to w zasadzie skromna i nienachalna. Po skandynawsku oszczędna, a równolegle wyrafinowana. Sklejka skrzynki jest ukształtowana w kielich, a w nim osadzony jest stelaż z głośnikami osłonięty czarną siateczką maskownicy (jest niezdejmowalna). Wielce oryginalnie to wygląda. Sklejka wykonana jest z naturalnego drewna bukowego, na zewnątrz dodatkowo pokrytego orzechowym fornirem. Wszystkie rogi i ścianki są zaokrąglone lub wyoblone - nie ma tu żadnej płaskiej powierzchni (poza fragmentami frontu i tyłu). Dlatego Studio muszą stać albo na firmowych okrągłych (i ciężkich) metalowych stopach, albo na przeznaczonych dla nich specjalnych stojakach (nogach). Te ostatnie oferowane są za dodatkową opłatą (2 500 PLN). Z tyłu skrzynek umieszczono duży wylot rury bass-reflexu oraz pojedyncze terminale głośnikowe bardzo wysokiej jakości.

Powtórzę. Monitory oryginalnie zaopatrzone są w okrągłe metalowe podstawy przykręcone czterema śrubami. W taki sposób można je postawić np. na dużej komodzie, ale trudno będzie je ustawić na jakichkolwiek standach. Do tego służą wyłącznie firmowe, które mają specjalnie wyprofilowany kształt nogi oraz mocowane umożliwiające montaż doń kolumn. W tym celu należy odkręcić metalowe okrągłe podstawy i do skrzynek od spodu poprzykręcać standy. Standy zaopatrzone są w specjalne kolce i talerzyki. Są produkcji łotewskiej firmy Cold Ray (zobacz TUTAJ). Te talerzykowate protektory mają z jednej strony głębokie stożkowe zagłębienie umożliwiające łatwe osadzenie kolca standu, a z drogiej strony (spodniej) przyklejoną gumę chroniącą podłogę przed zarysowaniami zaś strukturę stojaka przez jej wibracjami. Kapitalna produkcja protektora Cold Ray zasługuje na specjalną pochwałę.

Tradycyjnie kilka słów od samego producenta na temat modeli the Studio VSA. "Studio łączą w sobie charakterystyczne dla Davone siedmiocalowe głośniki średniotonowe, z unikalnym pierścieniowym głośnikiem wysokotonowym. Razem tworzą zniewalająco prawdziwą scenę, zupełnie nieproporcjonalną do ich rozmiaru. Przeznaczony im stand zapewni Studio ustawienie na idealnej do odsłuchu wysokości.

Głośniki w studyjnej jakości: tak, jak w profesjonalnych, studyjnych kolumnach, Studio używają najlepszych możliwych głośników. Membrana z włókna szklanego zapewnia odpowiednią kombinację sztywności i tłumienia - co usłyszysz, jako idealne połączenie finezji i kontroli. Duża, symetryczna zwrotnica dostarcza odpowiedniej ilości energii. Wraz z obudową oferującą optymalną impedancję dla niskich tonów, Studio tworzą wyjątkowo głęboki bas, oraz dynamiczną, szczegółową średnicę.

Tweeter pierścieniowy: użyty zarówno w Ray'u, jak i w Tulipie, ten tweeter tworzy swoją własną legendę. Ze względu na rozmiar 29 mm, jest wyjątkowo odporny na zakłócenia. Dzięki zoptymalizowanej geometrii kopułki, oraz ominięciu typowej wtyczki na środku, rozchodzenie się dźwięku jest zdecydowanie poprawione. Dostarczanie wysokiej mocy, połączone z niską częstotliwością rezonansów, powodują osiągnięcie niskiej częstotliwości głośnika bez agresywnego brzmienia. Nawet przy wysokiej głośności.

Standy: wycinane laserowo z 6 i 8 milimetrowej stali, zespawane w jedną część, o kształcie stalowych belek używanych w konstrukcji budynków; standy są bardzo sztywne i ciężkie. Dlatego też, umieszczenie Studio na firmowym standzie poprawi ich walory akustyczne. Zwłaszcza zasięg basu oraz obrazowanie dźwięku będą znacznie lepsze, ze względu na ich zwiększoną odległość od podłogi i masę. Stand bez kolców ma wymiary 64 cm x 28 cm x 31 cm". Koniec cytatu.


Dostawa głośników i standów z Galerii Audio odbywała się w dwóch dużych skrzyniach 

Wnętrze skrzyni, a w niej dwa kartony z monitorami

Każdy monitor jest zabezpieczony grubymi piankowymi formami

Monitor owinięty jest folią ochronną

Standy zaraz po wyjęciu z opakowania


Monitory oryginalnie zaopatrzone są w duże i ciężkie metalowe podstawy

Owalna bryła skrzynek

Materiałowa maskownica

Bukowa sklejka od zewnątrz pokryta orzechowym fornirem


Pełno krzywizn i owali

Odkręcam podstawę kluczem imbusowym

Wkręcam kolce do standu



Opakowanie protektorów Cold Rays

Na podłodze układam protektory Cold Rays


Podstawy na protektorach


Pojedyncze terminale, a w nich wtyki przewodów XLO UltraPLUS U6-10



Piękna forma Davone Studio


Dwa spojrzenia na system odsłuchowy

Wrażenie dźwiękowe
Głośniki testowałem postawione na firmowych standach i następnie posadowione na protektorach Cold Ray. Do Studio przyłączałem przede wszystkim następujące wzmacniacze: Haiku-Audio MK4, Hegel H160, Unison Research Unico 90 oraz Audio-gd A1. Monitory porównawcze: Buchardt Audio S400, Martin Logan Motion XT35, Guru Audio Junior oraz AudioSolutions Figaro B. Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Szczegółowa lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Optycznie monitory Studio wydają się być nieduże, choć to złudzenie wywołane krzywiznami i owalami skrzynek. W rzeczywistości ich wymiary wynoszą 240 x 356 x 300 mm (S x W x G), a sama masa też jest niemała, albowiem sięga 10 kg. Takie spore skrzynki mają szansę energetycznie i dynamicznie grać - i rzeczywiście tak grają. (Choć może nie sięgają ogłuszających poziomów ekspresji, bo nie muszą). Studio koncentrują się na łagodnym przekazie wyrozumiałym dla uszu, zapewniając wyjątkowo harmonijny i wysokogatunkowy dźwięk z pogranicza studyjnej analizy i audiofilskiej syntezy. To brzmienie gęste i soczyste, tonalnie napełnione aż po same brzegi, a jednocześnie żywe i wysublimowane. Dające pełen obraz nagrań i wyostrzoną głębię realizmu, jak i wręcz wzorowy pogląd na scenę odsłuchową. Co istotne, bas wydobywający się ze skrzynek Davone także ma niezły rozmiar, rozmach i masę. Wręcz zadziwiający jak na, bądź co bądź, niewielkie gabaryty ustępujące przecież konstrukcjom podłogowym. Z drugiej strony, jeżeli komuś i tak będzie brakowało niskich, zawsze można dostawić dobry subwoofer (np. REL). Mi podczas odsłuchów basu nie brakowało.

Należy podkreślić, iż Studio ustawione na powierzchni 30 m2 (tak było u mnie) napełniają ją pełnymi i obfitym dźwiękiem bez oznak niedomogów czy chudości. Zapewniają sporą masę dźwięku, dobre jego rozciągnięcie, optymalny wymiar i perfekcyjną dyfuzję planów. Atmosfera brzmienia przynależy do lekkich oraz sprężystych, acz zwartych i spoistych. Kształtowana głównie przez rozrośniętą średnicę oraz świetliste i niezwykle wyraźne soprany. Z kolei basy zapewniają niejako poduszkę pozostałym zakresom, lecz nie są ich szkieletem. Są raczej dopełnieniem i spoiwem, ale utworzone z wysokogatunkowego tworzywa. Niskie tony mają jednak spory ciężar i wystarczające natężenie, by móc prawidłowo usłyszeć nawet niewielkie drgania strun gitary basowej np. na ostatniej płycie Marcusa Millera "Laid Back" (Blue Note, 2018). Nie ma też problemów z realistycznymi odgłosami burzy przedstawionej na płycie analogowej grupy Dead Can Dance "Within the Realm of a Dying Sun" (4AD, 1987).

Davone Studio to nie tylko szybki i energetyczny dźwięk przyprawiony wieloma subtelnościami oraz wypełniony plastycznym kontentem. To także ultra-precyzyjna stereofonia z rasowego gatunku high-fidelity. Zjawiska stereo są wzorowo rozciągane na linii głośników niczym spod krawieckiej miarki. Natomiast źródła pozorne rysowane są w przestrzeni więcej niż autentycznie - zdają się być obecne rzeczywiście, na wyciągnięcie ręki. Mają kapitalny ciężar i precyzyjny obrys. Stoją w korelacji z głębokim i ciemnym tłem zapewniając autentyczny rozmiar instrumentów, co już samo w sobie w przypadku monitorów jest akustycznym arcydziełem. Zaś Davone idą jeszcze dalej - dają pierwszorzędny wgląd w ich rozdzielczość i dystrybucję tonalną. Odsłuchy nawet bardzo rozbudowanych składów (np. duża orkiestra symfoniczna) to prawdziwy popis selektywności i detaliczności muzyki. Inżynierowie Davone Audio mogą być z siebie zadowoleni. Amatorzy dokładnego dźwięku studyjnego także.

Kilka słów o współpracy ze wzmacniaczami. Z racji niezbyt efektownej skuteczności wynoszącej 88 dB/4 Ohm tytułowe głośniki nie są zanadto predysponowane dla konstrukcji lampowych, bo tu się po prostu nie sprawdzą w stu procentach, co nie oznacza, że nie zagrają. W moim empirycznym przekonaniu Davone Studio optymalnie zgrywają się z mocnymi i wydajnymi tranzystorami. Najwięcej tu energii, synergii i polotu. W testach najlepiej zagrały podłączone do tranzystorowego Hegel H160 (2 x 250 Wat/4 Ohm i 2 x 150 Wat/8 Ohm). Świetnie też było w zestawie z hybrydowym (lampowo-tranzystorowym) Unison Research Unico 90 (2 x 100 Wat/ 8 Ω i 2 x 160 Wat/ 4 Ω). Wspaniale prężny dźwięk o sporym nasyceniu oraz wyjątkowo wysokiej kulturze i zaawansowanej subtelności.

Konkluzja
Davone Studio to monitory kompletne i totalne - wizualnie piękne i doskonałe brzmieniowe. Dopracowane do granic nieprzyzwoitości. Nic dodać, nic ująć. Bezwarunkowa i bezkompromisowa rekomendacja!

Cena Davone Studio w Polsce - 9 800 PLN (za dwie sztuki). Dodatkowe firmowe standy - 2 500 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Unison Research Unico 90 (test TU), Cayin CS-120A (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Audio-gd A1, Synthesis Soprano i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Tannoy Legacy Cheviot, Living Voice Auditorium R3 (test TU), Tringle Genese Quartet (test TU), Buchardt Audio S400 (test TU), AudioSolutions Figaro B (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO, Unison Research Unico CD Due (test TU) i Pioneer PD-70AE (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), Audio-gd R-28 oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Goldring 2500 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


wtorek, 25 września 2018

Wkładka gramofonowa MI Goldring 2500

Zdjęcie ze strony Goldring

Wstęp
Na łamach Stereo i Kolorowo opisywałem już całkiem sporo wkładek brytyjskiej firmy Goldring. Były to modele MM: 2100, 2300, Elan i 1042 oraz MC - Legacy (czytaj testy TUTAJ). Jednak jakoś tak ułożyło się, że "uciekł" mi model pośredni pomiędzy średnio-niższym 2300 a referencyjnym Legacy, czyli właśnie tytułowy Goldring 2500 (zobacz TUTAJ). Czas to niedopatrzenie nadrobić, stąd dziś taki, a nie inny test. Poprosiłem polskiego dystrybutora marki Goldring - firmę Rafko z Białegostoku o udostępnienie egzemplarza do recenzji. Wkładka Goldring 2500 przyjechała do mnie jeszcze w lipcu, postanowiłem jednak poczekać na nowy gramofon obiecany do testów przez jednego z dystrybutorów. Niestety, gramofonu do dziś się nie doczekałem, wiec niniejszy test ostatecznie odbył się na moim dyżurnym Nottingham Analogue Horizon.

Goldring
Warto przypomnieć, że Goldring (firmowa strona TUTAJ) to brytyjski producent wkładek i akcesoriów gramofonowych. Korzenie marki sięgają niemieckiego Berlina, gdzie w 1906 roku pod nazwą „The Scharf Brothers” powstała pierwsza manufaktura. Nazwa i logo Goldring zostały użyte po raz pierwszy 1926 roku i symbolizowały wysoką jakość wykonania firmowego fonografu o nazwie „Juwel Electro Soundbox”. Zabieg był na tyle dobrze odebrany przez klientów, że ówczesne logo o symbolu złotego pierścienia (Gold Ring) na stałe już zagościło na wszystkich produktach marki. Siedem lat później sytuacja polityczna w Niemczech (dojście faszystów do władzy) zmusiła braci Sharf do emigracji na Wyspy Brytyjskie, gdzie osiedlili już do końca swojego życia. Tamże Goldring po II Wojnie Światowej stał się jednym z najważniejszych graczy jeśli chodzi o produkcję wkładek gramofonowych i igieł. I tak jest do dziś. Obecny Goldring do niejako synonim najwyższej jakości oraz nowoczesnych technologii zaimplementowanych w służbie analogowych produktów.

Najnowszym produktem jest wkładka MM o nazwie Ethos (zobacz TUTAJ), która jest jakoby odpowiednikiem typu Moving Magnet referencyjnej wkładki Moving Coil Legacy. Niedawno, bo w zeszłym roku, wprowadzono serię E, czyli wkładki E1, E2 i E3, których cena w Polsce nie przekracza kwoty 450 PLN.

Wrażenia ogólne i budowa
Wkładka dostarczana jest w eleganckim pudełeczku przypominającym opakowanie jakiegoś jubilerskiego cacka typu pierścionek z brylantem marki Cartier, a nie typowej wkładki gramofonowej. To czarne tekturowe pudełko, w którym znajduje się pojemnik z mlecznego tworzywa sztucznego z aluminiową pokrywką z wytłoczonym logo Goldring. Świetnie to wygląda. W pojemniku, w gąbkowym posłaniu, spoczywa wkładka zabezpieczona specjalną nakładką; zaś w kolejnej szczelinie umieszczono niezbędne akcesoria takie jak mini-klucz imbusowy do montażu wkładki oraz pełen komplet śrubek. W kartoniku jest też instrukcja obsługi, certyfikat oryginalności oraz gwarancja obsługi.

Model 2500 jest średnim w katalogu Goldringa, ale należy przyznać, że prezentuje się bardzo zacnie. Piękne srebrno-czarne body pokryte materiałem "Super Permalloy", świetna igła z zaawansowanym szlifem 2 SD (czyli firmowa odmiana szlifu microline), wykorzystanie nietypowego połączenie niklu i stali zmniejszające bezwładność wspornika oraz gwintowane otwory dla śrubek headshella, co znacząco poprawia nie tylko komfort samego montażu, ale i przede wszystkim jego precyzję, co znacząco przekłada się później na jakość dźwięku. Warto zaznaczyć, iż w modelu 2500 wykorzystano konstrukcją smarowo-kobaltową zapewniającą wysokość czułości wkładki. Wkładka w całości produkowana jest w Japonii (!).

W tym miejscu należy podkreślić, iż cała seria 2000 jest klasyfikowana przez Goldringa jako wkładki typu MI, czyli Moving Iron. To pisząc prosto - nieruchomy magnes, ruchom rdzeń. Jest to niejako odmiana wkładek typu MM, często zresztą do nich zaliczana, acz niektórzy producenci kwalifikują je jako osobną grupę. Tu najczęściej ramię igły nie ma wspornika (wysięgnika przenoszącego drgania) w typowym rozumieniu, a przylega ono bezpośrednio do dwóch cienkich statywów magnetycznych osadzonych (wyprowadzonych) na dole wkładki wykonanej ze stopu aktywnego magnetycznie. Drgania igły w związku z tym są dostarczane od razu do magnesów; teoretycznie unika się problemów związanych z zakłóceniami wspornika igły po drodze. Taka koncepcja budowy ma zadanie polepszenie przejrzystości dźwięku, wzrost dynamiki i większą separację kanałów. W owym rozwiązaniu lubuje się np. inna bardzo zasłużona brytyjska firma analogowa, a mianowicie Londdon (Decca).

Jak można przeczytać na stronie polskiego dystrybutora Goldring - firmy Rafko: "Wkładki Goldring serii 2000 to: produkcja w Japonii dla najwyższej precyzji wykonania, gwintowane otwory na mocowanie do ramienia dla najwyższej wygody i bezpieczeństwa montażu, pozłacane wtyki dla wyeliminowania korozji oraz najwyższej jakości styku, obudowa wkładki pokryta materiałem ekranującym „Super Permalloy” dla zapewnienia najwyższej czułości oraz redukcji niechcianych pogłosów w momencie opuszczania i podnoszenia ramienia, armaturowa budowa igły z unikalnego stopu niklu i stali dla zmniejszenia bezwładności wspornika igły, magnes samarowo-kobaltowy dla zapewnienia wysokiej czułości wkładki.

Siostrzane modele 2100 oraz 2200 zostały wyposażone w igłę ze szlifem eliptycznym. Szczególnie godnym uwagi jest model 2100, który oferuje jedną z najlepszych relacji ceny do jakości. Model 2300 jest przeznaczony do gramofonów ze średniej półki i jest odpowiednikiem 1012GX. Modele 2400 oraz 2500 to najwyższej klasy modele Goldring typu MM. Dzięki unikalnym typom szlifu: Vital w 2400 oraz 2 SD w 2500, stanowią podstawę do budowy hi-endowego systemu opartego na źródle gramofonowym. Dodatkowo, modele 2400/2500 zostały wyposażone w pełni metalową obudowę, której zwiększona masa pozwala na wygenerowanie pełnego i mocnego basu". Koniec cytatu.

Dane techniczne
- typ przetwornika: MM/MI
- pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 000 Hz
- balans kanałów przy 1 kHz: 2 dB
- separacja kanałów przy 1 kHz: > 20 dB
- napięcie wyjściowe przy 1 kHz: 6.5 mV ± 1.5 dB, 5 cm/sec
- podatność dynamiczna: 20 mm/N,
- masa końcówki igły:
- kąt nachylenia igły: 24°
- szlif igły: 2 SD
- rezystancja cyklu ładunkowego: 47 kΩ
- pojemność cyklu ładunkowego: 150 - 200 pF
- indukcyjność wewętrzna: 720 mH
- impedancja wewnętrzna, rezysyancja: 550 Ω
- waga wkładki: 8.2 g
- mocowanie: 0.5” (12.7 mm)
- siła nacisku igły (zalecana): 1.5 - 2.0 g (1.75 g)
- wymienna igła: GL 2500/STY


"Made in Japan"




Wkładka spoczywa w miękkiej gąbce


Jubilerskie opakowanie i takie same wykonanie wkładki 

Bardzo rzetelny sposób pakowania wkładki

Akcesoria niezbędne do montażu wkładki

Headshell ramienia Interspace firmy Nottingham Analogue



Regulacja na protraktorze Ortofona


Siłę nacisku igły nastawiłem ciut powyżej optymalnej wartości 1,75 g

Kontrola regulacji na protraktorze Nottingham Analogue


Dla potrzeb sesji fotograficznej użyłem tzw. picture-disc grupy Supertramp "Breakfast in America"

Goldring 2500 to bardzo urodziwa wkładka


Gram na gramofonie Nottingham Analogue Horizon


Dwa rzuty okiem na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Wkładkę montowałem do aluminiowego ramienia Interspace gramofonu Nottingham Analogue Horizon. Wkładka porównawcza to Ortofon 2M Black. Przedwzmacniacze gramofonowe to Musical Fideliy MX-VYNL oraz 1ARC Arrow SE. Szczegółowa lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Goldring 2500 to wkładka klasy średniej, nie za droga, nie za tania. Zaopatrzona jest jednak w igłę o bardzo zaawansowanym szlifie typu microline 2 SD. Równolegle jej montaż nie wymaga ultra-precyzji i nie wiadomo jak rozbudowanych umiejętności manualnych. Nie, żeby można ją montować do headschella niedbale czy nieprecyzyjnie, a że nie trzeba tu cudownych zdolności i analogowej wiedzy à la mistrz Wally Malewicz. Wystarczy kilka podstawowych przyrządów (waga, protraktor, linijka, etc) i prostych regulacyjnych czynności aby ją optymalnie zamocować i cieszyć się muzyką w winyli. To tytułem wstępu do dalszego tekstu.

Brytyjska (a w zasadzie brytyjsko-japońska) wkładka zapewnia pełny i masywny dźwięk o znakomitym balansie tonalnym oraz całkiem niezłej, bo szczegółowej i rozdzielczej prezentacji (jak na tę klasę cenową). To brzmienie płynne, głębokie i pewne - bez oznak szorstkości czy jakiegoś przykrego braku ogłady. Wszystko w przekazie jest harmonijne, dobrze poukładane i wyjątkowo precyzyjne. Miłe w odsłuchach jak dotyk aksamitu. Wyrazista (a nawet bezpośrednia) średnica jest dobrze zszyta z mocnymi i plastycznymi basami, zaś soprany świecą jasno i żywo, choć nie są zbyt natarczywe. Co istotne, wokale brzmią cieleśnie i ciepło - efektownie i sensualnie. Intensywnie. Z kolei instrumenty mają miąższość, soczystość, masę, wiarygodny rozmiar i sowite obciążenie. Wokale i instrumenty im akompaniujące zachowują właściwy wzajemny stopień korelacji i korespondencji. Są w pełni proporcjonalne i akustycznie symetryczne, a przez to całkowicie autentyczne. 

Przestrzeń kreślona jest szeroko i głęboko - z rozmachem, rozciągnięciem i oddechem. Z wyraźną gradacją planów oraz zaskakująco dużą ilością warstw. Czuć wiarygodne zjawiska przestrzenne, które rozgrywają się na powierzchni dużego trójkąta równobocznego umieszczonego pomiędzy dwoma głośnikami systemu hi-fi. Trójwymiar jest więcej niż zadowalający - jest wręcz wzorowy. Dodatkowo igła wkładki wnika głęboko w rowki winyli wygarniając zeń nie tylko dużą ilość informacji muzycznej, ale także optymalną reprodukcję źródeł pozornych zawieszonych w 3D, jak i również perfekcyjną stereofonię. To dźwięk radosny, muzykalny i fizjologiczny. Nasycony muzyką do kwadratu, a jednocześnie precyzyjny i sceniczny. Nieczęsto aż tak dojrzałe brzmienie spotkać można we wkładce poniżej kwoty 2 500 PLN. A jednak produkt kooperacji japońsko-brytyjskiej, czyli Goldring 2500 jest właśnie takim pozytywnym przykładem.

Jakie słabsze strony ma tytułowa wkładka? Szczerze pisząc, to w jej przyzwoitej cenie około 2 400 PLN trudno doszukiwać się jakichś wad. Co innego gdyby kosztowała powyżej 4 000 PLN. Wówczas można by jej wytknąć mniejszą zdolność do pokazywania kontrastów brzmieniowych, przekazywania szybkich skoków energii, czy generowania dużej dynamiki grania. Gorzej też reprodukuje głębię nagrań, dalsze plany, jest też mniej rozdzielcza niż droższe wkładki. Niemniej jednak, w ogólnym rozrachunku Goldring 2500 to wkładka o zdecydowanie większej ilości zalet niż słabszych stron. Zamontowana do gramofonu klasy średniej odda pełną duszę muzyki i jej rasowy winylowy koloryt.

Konkluzja
Goldring 2500 to bardzo uczciwa propozycja w firmowym katalogu. Wkładka zapewnia pierwszorzędne nasycenie dźwięku i niezłą rozdzielczość przyprawione analogową gładkością, co przynosi w pełni muzykalne granie o wysokim poziomie ciepła i fizjologii. To brzmienie kierujące się w stronę zaawansowanego i wyrafinowanego. Audiofilskiego. Stuprocentowa rekomendacja!

Cena w Polsce - 2 359 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Unison Research Unico 90 (test TU), Cayin CS-120A (test TU), Taga Harmony TTA-1000 (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Audio-gd A1 i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Tannoy Legacy Cheviot, Living Voice Auditorium R3 (test TU), Tringle Genese Quartet (test TU), Buchardt Audio S400 (test TU), AudioSolutions Figaro B (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU), Davone Studio i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO, Unison Research Unico CD Due (test TU) i Pioneer PD-70AE (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), Audio-gd R-28 oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.