Polpak

sobota, 30 września 2017

1976: A Space Odyssey | Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir - płyta winylowa

(zdjęcie z mat. prasowych)

Niestety, Zbigniew Wodecki niedawno zmarł w wieku 67 lat. Ale pozostawił po sobie wiele ciekawych płyt, wspaniałych kompozycji, doskonałych piosenek. Jedną z najciekawszych pozycji w Jego dyskografii był album z 2015 roku zatytułowany dość niezwykle bo "1976: A Space Odyssey | Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir". Płyta ta niedawno została wznowiona na winylu - reedycja ukazała się 30 czerwca br.

Historia i pomysł na płytę były proste. Artyści Mitch&Mitch zachwycili się twórczością Artysty, zaprosili go na jeden wspólny koncert w 2012 roku, który okazał się być sukcesem. Następnie namówili do całego koncertu, a w zasadzie na wspólne odegranie archiwalnej płyty Mistrza z 1976 roku zatytułowanej po prostu "Zbigniew Wodecki". Koncert, który znalazł się na płycie "1976: A Space Oddyssey", odbył się 30 kwietnia 2014 roku w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie z zastosowaniem bardzo zaawansowanego sprzętu nagrywającego. Składa się na niego 13 utworów zaaranżowanych na 43-osobową orkiestrę (Polska Orkiestra Radiowa), utrzymanych w stylistyce bossanovy, samby i rumby. Album okazał się być sporym sukcesem, szybko uzyskał status platynowej płyty, zaś kilka piosenek wspięło się na szczyty listy przebojów PR3. Otrzymał też dwa "Fryderyki 2016": za najlepszy album popowy i za najlepszą piosenkę "Rzuć to wszytko co złe".

Edycja winylowa wydana została przez Lado ABC w kooperacji z Agora SA. Uwagę zwraca wysoka jakość poligrafii, grafiki, jak i stylistyka okładek utrzymanych w manierze lat 70-tych XX wieku. W dwóch kopertach antystatycznych (!) znajdują się dwie płyty winylowe 180 gram. I teraz najważniejsze. Jakość dźwięku jest fantastyczna! To realizacja stricte audiofilska. Jedno z najlepszych nagrań koncertowych jakie słyszałem. Kapitalne natężenie i masa dźwięku, super przestrzeń, wyborna detaliczność. Zresztą to nie przypadek. Niedawno miałem przyjemność uczestniczyć w realizacji i rejestracji nowego projektu Mitch&Mitch zatytułowanego "Nowe brzmienie jazzu i piosenki" (zobacz TUTAJ) w Filharmonii Szczecińskiej. Olbrzymia orkiestra i chór, a realizacja dźwiękowa na najwyższym poziomie.

Opisywany winyl pochodzi z salonu hi-fi Vinyl Goldmine z Bielska-Białej.

Lista utworów
1. Opowiadaj mi tak
2. Rzuć to wszystko co złe
3. Pieśń ciszy
4. Wieczór już
5. Ballada o Jasiu i Małgosi
6. Panny mego dziadka
7. Dziewczyna z konwaliami
8. Kochałem panią kilka chwil
9. Posłuchaj mnie spokojnie
10. Przedmieście
11. Odjechałaś tak daleko
12. Partyjka
13. Minha Teimosia, Uma Arma Pra Te Conquistar
14. Panny mego dziadka
Lado ABC/Agora SA - 2017 r.










piątek, 29 września 2017

Słuchawki Encore RockMaster Live

Encore RockMaster Live (zdjęcie ze strony dystrybutora)

Wstęp
Dziś publikuję recenzję nowych słuchawek o dźwięcznej nazwie Encore RockMaster Live (zobacz TUTAJ). Nazwa wskazuje, że można mieć do czynienia ze słuchawkami o dość wysokich aspiracjach, bo padają tu takie określenia jak "Rock", "Master" i "Live". Tymczasem słuchawki te kosztują w Polsce około 130 PLN (słownie - sto trzydzieści złotych). Nie, proszę nie odchodzić od monitora, nie zamykać klapy laptopa, ani opuszczać niniejszej strony, bo są to naprawdę ciekawe nauszniki. Ale zacznę jeszcze inaczej. Opowiem pewną historię.

Od NuForce do Encore Design Ltd.
Była sobie kiedyś kalifornijska firma NuForce, założona w 2005 roku przez grupę zapaleńców audio hi-fi mających zamiar konstruować i wytwarzać nietypowe sprzęty audio oparte o własne rozwiązania i doświadczenia. NuForce mocno i głęboko weszło w rynek high-fidelity; wytwarzano tu bardzo interesujące wzmacniacze cyfrowe, pierwszorzędne DACi, wzmacniacze słuchawkowe, a nawet słuchawki (często, nawiasem mówiąc, opisywane na Stereo i Kolorowo). Niestety, rozmaite zawirowania rynkowe spowodowały, że NuForce stracił płynność finansową. W 2014 roku został przejęty przez Coretronic Corporation; od tego czasu współtworzy przedsiębiorstwo Optoma NuForce (zobacz TUTAJ). Część załogi z pierwotnego NuForce stworzyła swoje niezależne firmy. Pierwszą jest NuPrime Audio (zobacz TUTAJ), do której przeniesiono sporo patentów i know-how, a nawet całych urządzeń NuForce (i to głównie z wyższego segmentu). Zaś druga firma, która wykiełkowała z dawnego NuForce, to właśnie ...Encore Design Ltd. (zobacz TUTAJ). Jak można przeczytać na jej stronie: "Firma Encore Design Ltd. została założona przez tworców NuForce. Innowacyjny rdzeń przedsiębiorstwa utworzony jest przez rzeszę utalentowanych inżynierów w Stanach Zjednoczonych, Danii, na Tajwanie i Chinach. Poza swoim stałym zespołem projektowym Encore współpracuje z grupą starannie wyselekcjonowanych, wysokiej jakości producentów, którzy wprowadzają swoje produkty na rynek za pośrednictwem marki Encore i ogólnoświatowych kanałów dystrybucji. Zgodnie z naszym modelem współpracy handlowej partnerzy firmy Encore zachowują prawa własności intelektualnej do swoich produktów".

Obecnie Encore Design Ltd. ma w swojej ofercie parę przenośnych DACów, a także kilka par słuchawek. Dużym przebojem okazały się być wprowadzone na rynek w ubiegłym roku Encore RockMaster OE (zobacz TUTAJ). Zaś niedawno pojawił się model Encore RockMaster Live, czyli główni bohaterowie niniejszej recenzji. Słuchawki przyjechały do mnie z warszawskiego salonu Audiomagic.pl. Słuchałem na nich muzyki przez dobrych kilka tygodni. Proszę wierzyć lub nie, ale w swojej cenie to są prawdziwi "killerzy". Do rzeczy więc.

Wrażenia ogólne i budowa
Słuchawki RockMaster Live otrzymałem od Audiomagic.pl jako tzw. sample (zapakowane po prostu w folię bąbelkową), trudno mi opisywać zewnętrze opakowanie i jego zawartość, bo ich po prostu nie widziałem. Skupię się więc na samych słuchawkach. Prezentują się, co tu dużo pisać, bardzo przeciętnie. Nie zachwycają ani specjalną urodą, ani jakimś wyszukanym wzornictwem. Ot, proste słuchaweczki z tworzywa sztucznego wykonane na wzór i podobieństwo popularnych AKG Y40. Jednakże do samego wykonania nie można się przyczepić. Solidny plastik i inne materiały, trwałe elementy, dobre ich spasowanie. Pałąk wykonany jest ze stali, obciągnięty ekologiczną skórką w części centralnej, od spodu stykającą się z czaszką, zaś po obu bokach zatopiony w czarnym tworzywem sztucznym, które z kolei przechodzą w składane zawiasy dalej łączące się z muszlami. Prosta konstrukcja, ale przemyślana. Obie muszle, lewa i prawa, pochodzą z jednej sztancy. Prawa ma w dolnej części zaślepkę dla przewodu słuchawkowego, a lewa nie ma już tej zaślepki, bo w tym miejscu zamontowano gniazdo typu mini-jack (oczywiście, dla przymocowania kabla słuchawkowego). Taki zabieg na pewno pozwala zoptymalizować koszty produkcji, choć piękna nie dodaje.

Wracając do budowy muszli. Jak już napisałem, wykonane są z twardego plastiku. Są płaskie i okrągłe, maja średnice około 5 centymetrów, od środka zaopatrzone w dość płytkie pady z ekologicznej skóry. Zewnętrzne, płaskie powierzchnie koncentrycznie sfrezowano tak, przypominały stal. Całkiem nieźle to wyszło. Po środku tych pierścieniowych frez umieszczono duże logo Encore.

Przewód słuchawkowy jest zadziwiająco wysokiej jakości. Nie dość, że jest odłączany, to wyposażony w złocone wtyki. Na całej długości powleczony jest czarnym materiałowym oplotem. I to nie jakimś byle jakim, ale porządnym! Ogólnie przewód wygląd na solidny i jest estetyczny. Nie plącze się, nie zwija. Wartością dodaną, jest fakt, że użytkownik w każdej chwili może nabyć i podłączyć inny kabel, albowiem wtyk i gniazdo w lewej muszli są standardowe. Inna sprawa, czy taka operacja jest rzeczywiście opłacalna, patrząc na cenę słuchawek i rzetelność budowy kabla.

Ergonomia
Muszle, jak napisałem, nie są ani szerokie, ani głębokie. Pady nie mieszczą małżowin usznych, a po prostu spoczywają na ich powierzchniach. Jednak z uwagi na bardzo niską masę słuchawek, praktycznie nie ciążą na uszach. A tym bardziej nie ściskają ich bo siła zacisku pałąka nie jest za wysoka. W rezultacie Encore założone na uszy są mało odczuwalne. Można je bez zmęczenia używać i z kilka godzin non-stop. Pady całkiem nieźle izolują od środowiska zewnętrznego (można napisać nawet, że "zatrzymują dźwięk w środku muszli"). Natomiast kabel nie mikrofonuje i nie zwija samoistnie. Ogólnie rzecz biorąc, ergonomia zasługuje na najwyższe uznanie. Brawo.
Dane techniczne
Przetworniki: 38 mm, dynamiczne
Konstrukcja: zamknięta
Pasmo przenoszenia: 20 - 20 000 kHz
Impedancja: 32 Ohm
Czułość: 98 dB
Masa (bez kabla): 125 g.



Koncentryczne frezy po zewnętrznych stronach muszli dają ułudę stali






Przyjemne dla oka wzornictwo


Kabel jest odłączany


Muzyka w 100 % pochodziła z Tidal HiFi

Wrażenia dźwiękowe
Encore podłączałem przede wszystkim do urządzeń przenośnych typu iPhone, czy iPad, ale także do wzmacniacza słuchawkowego iFi micro iDSD Black Edition. Słuchawki porównawcze to Meze 99 Neo i Fostex TH-610. Używałem też Koss PortaPro i Sennheiser PX100. Muzyka pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi/Master.

Podłączając pierwszy raz RockMaster Live do źródła (a było to dobrych dwa miesiące temu, jeszcze przed ich rynkową premierą) kompletnie nie wiedziałem jakiego dźwięku, mniej więcej, można się spodziewać. Dystrybutor nie ujawnił, ani pochodzenia słuchawek, ani ich nazwy. Napisał tylko, żebym ich posłuchał, a potem w skrócie wyraził o nich opinię. Jak widać, potem nastąpił ciąg dalszy, bo oprócz przesłanej do Audiomagic.pl opinii, teraz pojawia się też test. Widać warto było...

Po powyższym wstępie, napiszę więc, iż tytułowe słuchawki okazały się dla mnie być podobnym zaskoczeniem (odkryciem?), jakim kiedyś były Koss PortaPro. Nie chcę przez to napisać, że brzmią tak samo, ale kilka podobieństw na pewno można się doszukać. To przede wszystkim analogiczna potęga przekazu. Po nałożeniu Encore na uszy, z muszli wydobywa się intensywna fala dźwięku, gęsta i soczysta, a równolegle zrównoważona i wyjątkowo harmonijna. Tak, jakby przyłożyć bezpośrednio uszy do jakichś czarodziejskich źródeł dźwięku. W Koss PortaPro przeżywałem identyczne niespodzianki, no bo jak z ich dwóch, bądź co bądź, lichutkich muszli może wydobywać się aż tak "atomowy" dźwięk, a do tego jeszcze trójwymiarowy? Oczywiście, tajemnica tkwi przede wszystkim w konstrukcji przetworników, a te w obu modelach są co najmniej bardzo dobre.

Kolejnej analogii z PortaPro można doszukać się w łatwości operowania zarówno rytmem, jak i barwą oraz bezproblemowego zapewniania sporego poziomu nasycenia tonalnego. Można scharakteryzować to jako umiejętność budowania masywnej i solidnej podstawy basowej z jednoczesnym sprężystym pulsem, zapewniania bogatych barw instrumentów i wokali i na końcu napełniania tego środowiska bogatym życiem oraz głęboką miąższością. Umożliwia to bardzo satysfakcjonujące odsłuchy na wysokim poziomie muzycznym i instrumentalnym. Jest eufonia, jest fun, ale jest też odpowiednia proporcja i symetria dźwięku. Muzyka z takich źródeł jak iPhony, czy iPady zawsze brzmi doskonale.

No dobrze, w poprzednich akapitach nachwaliłem się RockMaster Live co niemiara. Czy rzeczywiście słuchawki za 130 PLN są aż tak doskonale i nie mają żadnych wad? Odpowiedź jest dość prosta i oczywista. Encore kreślą obraz muzyczny grubą kreską - owszem, intensywną, kolorową i bogatą w środki wyrazu, ale ogólnie powierzchowną, czyli bez wchodzenia w drobniejsze szczegóły. Bez dogłębnej analizy, bez sięgania w głąb, bez wybujałej rozdzielczości, czy szerokiego rozciągnięcia. W rezultacie tego są one wyrozumiałe i łaskawe dla gorzej zrealizowanych nagrań, bo nie eksponują ich wad. Poza tym, można też przyczepić się do umiejętności budowania realnej sceny 3D, bo ta ma wyraźne niedomogi. Nawet porównawcze Koss PortaPro i Sennheiser PX100 szerzej i głębiej ujawniają przestrzeń (choć nadal tylko na poziomie dostatecznym). Czy te niedomogi i niedociągnięcia w czymś wadzą RockMaster Live? Absolutnie nie! Grają tak, jakby zaraz miałby skończyć się świat! Muzyka rulez!

Konkluzja
Encore RockMarster Live to niedrogie, a dobre słuchawki. Skromna budowa, ale solidna i trwała. Przemyślana. Wysoki poziom ergonomii. And last, but not least - pierwszorzędnie muzykalne brzmienie typu live. Mocarne, gęste i proporcjonalne. Świetne słuchaweczki do wszelkich smartfonów. Rekomendacja!

Cena w Polsce - 129 PLN.



poniedziałek, 25 września 2017

Hegel Röst - wzmacniacz z DAC

Biała wersja Rösta

Zdjęcie wnętrza (oba powyższe zdjęcia ze strony Hegel Music Systems)


Wstęp
Na samym początku września krakowski dystrybutor Camax (zobacz TUTAJ) dostarczył mi nowy model wzmacniacza zintegrowanego Hegel Röst (zobacz TUTAJ). Do tej pory Röst proponowany był jedynie w kolorze białym, kolor czarny to zupełna nowość. Kolor czarny obudowy został wprowadzony niejako na specjalne (i usilne) życzenie odbiorców. Okazuje się, że białe jest piękne, ale czarne jeszcze piękniejsze!
Warto w tym miejscu przypomnieć i napisać, że Röst niedawno otrzymał prestiżową nagrodę "EISA Award" dla najlepszego wzmacniacza zintegrowanego roku 2017/2018. To wydarzenie mówi samo za siebie i jest olbrzymim wyróżnieniem dla firmy Hegel.

I kończąc wstęp jeszcze kilka słów od siebie. Do tej pory na Stereo i Kolorowo opisałem z kilkanaście urządzeń norweskiej firmy Hegel, a w tym kilka wzmacniaczy. Były to Hegel H70, H80, H100, H160, H200 i H360. Jestem i byłem właścicielem dwóch: najpierw H100, a potem H160, który jest ze mną szczęśliwie do dziś. To rzetelny wzmacniacz, który gra jak złoto. Szczery i uczciwy dla nagrań, organiczny i fizjologiczny dla muzyki, eufoniczny i plastyczny dla odbiorcy.


Wrażenia ogólne, budowa i funkcjonalność

Główny konstruktor firmy Hegel - pan Bent Holter - ostatnimi czasy znacząco zwiększył częstotliwość firmowych premier. Do niedawna była to jedna, góra dwie premiery na kilka lat, zaś w bieżącym i poprzednim roku sypnęło nowymi Heglami jak grzybami po deszczu. Pojawił się znakomity DAC Hegel HD30, zaraz potem odtwarzacz płyt kompaktowych Mohican, następnie wzmacniacz Röst w białym (!) wykończeniu, zaś niedawno zaprezentowano światu nowy wzmacniacz zintegrowany Hegel H90. Równolegle zdecydowano o produkcji wzmacniacza Röst w czarnym kolorze. Pierwszy z nich trafił właśnie do Stereo i Kolorowo na bieżące testy. Można by zapytać dlaczego Bent Holter postanowił produkować Röst także i czarnym kolorze (obok białego). Okazało się, że heglowi nabywcy uwielbiają kolor czarny i w takiej, a nie innej barwie pragną mieć sprzęt. Stąd też czarny jak smoła Röst.
Jak podaje na swojej stronie Hegel, słowo Röst to nazwa jednej z najpiękniejszych wysp Norwegii, znajdującej się daleko na północ na Lofotach. Ale Röst może również oznaczać „głos, mowę”. Czyli w istocie całość „Hegel Röst” oznacza nie mniej, nie więcej jak „głos Hegla”.

Norweski producent od kilkunastu lat przyzwyczaja swoich odbiorców do, nazwijmy to eufemistycznie, stonowanej stylistyki swoich urządzeń. Minimalizm w skandynawskim wydaniu, w norweskiej odmianie ascezy. No bo jak wygląda nowy Röst? Skromnie. Tak samo jak inne wzmacniacze Hegla, a niemal identycznie jak model H80. Gruba frontowa płyta z odlewanego aluminium, a na froncie symetrycznie umieszczone dwie duże aluminiowe gałki (wzmocnienia i selekcji źródeł). Pomiędzy nimi zaś znajduje się spory wyświetlacz. To nowy wyświetlacz OLED (zupełnie inny niż w pozostałych wzmacniaczach – biały, bardzo kontrastowy). I to jest pewnego rodzaju odmiana. Na ekranie wyświetlacza ukazują się duże cyfry sygnalizujące poziom wzmocnienia, litery opisujące aktywne źródło oraz, co jest nowością, wartości aktualnej częstotliwości próbkowania (od 44,1 kHz do 194 kHz). Na froncie, po prawej stronie jest jeszcze gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Włącznik zasilania zamontowano od spodu, trzeba wsunąć palce pod obudowę (w okolicy lewego pokrętła). Całość stalowej obudowy posadowiona jest na trzech wysokich nóżkach od spodu podgumowanych.


Na wyposażeniu tylnego panelu znajduje się cyfrowe wejście koncentryczne RCA, trzy wejścia optyczne Toslink (AKM AK4396 24 bit/192 kHz), wejście USB typu B (Tenor TE7022 - 16 bit/44,1 kHz) i gniazdo Ethernet RJ45 do połączenia z siecią (dla sterowania i strumieniowania audio). Dla sygnałów analogowych są trzy wejścia - jedno symetryczne XLR i dwa niesymetryczne RCA. Jest też wyjście RCA o regulowanym poziomie i wyjście słuchawkowe (umieszczone oczywiście z przodu). Całość uzupełniają dwie pary terminali głośnikowych w akrylowych, przezroczystych obudowach. Górne są nieco odsunięte względem dolnych.


Producent informuje o Röst, że jego wewnętrzna architektura audio swoją genezę ma we wzmacniaczach H360 i H160. Układy analogowe są oparte na topowej konstrukcji integry H360, ale ogólnie przeskalowane na mniejszą moc. Natomiast z H160 przetransferowano konwerter cyfrowo-analogowy (czyli podobny do Hegel HD12). Wykorzystana z modelu H160 sekcja cyfrowa pozwala na obsługę Apple AirPlay. Zastosowano też firmową technikę regeneracji zegara. Oprócz tego wdrożono też kilka usprawnień dla dalszej optymalizacji brzmienia. Zaaplikowano nową wersje patentowego układu SoundEngine. Jest on o połowę szybszy i szczególnie skutecznie radzi sobie z minimalizacją zniekształceń powstających wtedy, kiedy jeden element kończy przewodzenie, a drugi przewodzenie zaczyna (ang. crossover distortion). SoundEngine eliminuje te zniekształcenia w sposób dynamiczny i oprócz tego pozwala na uzyskanie wysokiego współczynnika tłumienia. Hegel zastosował we wzmacniaczu Röst nowe tranzystory wyjściowe (2SA2121/2SC5949 Toshiby); są one szybsze od poprzednio stosowanych i mogą dostarczyć prąd nawet do 50% większy. W stopniu wejściowym pracują ręcznie dobierane tranzystory FET. Do regulacji głośności zastosowano układy zapożyczone z wysokoprecyzyjnego sprzętu pomiarowego.


Czego by nie napisać, należy zauważyć, iż Röst wyróżnia się rozbudowanymi możliwościami współpracy z systemami automatyki domowej. Ma zainstalowane oprogramowanie Control4, czyli jednego z wiodących dostawców systemów automatyki. (Tego typu funkcjonalność jest często spotykana w sprzęcie audio-wideo w USA, ale raczej nie w urządzeniach z kręgu audiofilskiego hi-fi). Sterowanie IP wzmacniacza Hegla jest w pełni otwarte, co pozwala na pisanie sterowników dla systemów automatyki takich jak Crestron czy Savant, czy na potrzeby innych aplikacji.


Dla mnie jako zwolennika firmy Apple, istotne jest, że wzmacniacz bezproblemowo obsługuje aplikację AirPlay. Jednakże Hegel nie zaproponował stricte bezprzewodowej wersji AirPlay. Wzmacniacz dla działania tej funkcji musi być połączony "na sztywno" z siecią internetową, czyli kablem. Wygląda to tak, że w router należy wpiąć przewód sieciowy LAN, a ten w gniazdo Ethernet Rösta. Dalej można już działać bezprzewodowo. Za pośrednictwem urządzeń Apple można już napowietrznie strumieniować muzykę (czyli z iPhone'ów, iPadów i MacBooków). Funkcja AirPlay działa fantastycznie, bez przerywania, bez kompresji i bez szumów. Jest idealnie.


Specyfikacja techniczna
- Moc 2 x 75 W przy 8 Ohm
- AirPlay
- UPnP / DLNA
- Control4
- Streamowanie muzyki z serwisów Tidal, Spotify, TuneIn oraz z sieci domowej
- wejścia XLR, RCA oraz asynchroniczne USB-B
- Pasmo przenoszenia 5 Hz - 180 kHz
- Odstęp sygnał/szum > 100 dB
- Przesłuch między kanałami <  -100 dB
- Współczynnik tłumienia ponad 2 000
- Wymiary (z nóżkami) 430 x 100 x 310 mm
- Masa 12 kg


Karton z Hegel Röst

Wzmacniacz w pudle szczelnie opatulony jest piankami 


Pudełeczko z pilotem zdalnego sterowania. sieciówką i instrukcją obsługi


Sto procent Hegla w Heglu; design typowy dla tej norweskiej firmy


\
Wyświetlacz OLED jest bardzo kontrastowy


Na dole Hegel H160

Łatwa obsługa strumieniowania za pośrednictwem AirPlay 

Na stojakach monitory Guru Junior



Na zewnątrz głośniki Living Voice Auditorium R3; wewnątrz - Definifive Technology BP9060


Wrażenia dźwiękowe
Jako wzmacniacze odniesienia używałem przede wszystkim (a jakże!) Hegel H160, potem Pathos Classic One MKIII oraz Audion Sterling 20th Anniversary EL34. DAC porównawczy to Pioneer U-05, iFi micro iDSD Black Label oraz wewnętrzny w Hegel H160. Kolumny to Living Voice Auditorium R3 na zmianę z Definitive Technology BP9060. Okablowanie pochodziło z Perkune Audiophile Cables serii Elite. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Producent podaje, że najnowszy Röst to niejako "odchudzona" hybryda wzmacniaczy H360 i H160. To konstrukcja pochodząca wprost z H360, ale ogólnie przeskalowana na mniejszą moc. Natomiast z H160 przetransferowano konwerter cyfrowo-analogowy (czyli taki bardzo podobny do Hegel HD12). Trudno mi tą informacją polemizować, bo dźwiękowo tak faktycznie jest. Röst zaskakuje swobodą dynamiczną, olbrzymią precyzją grania, dogłębnym dopracowaniem dźwięków i galanteryjnym cyzelowaniem tonów, a także przyjemnym w odbiorze organicznym stylem gry (zupełnie jak czyni to H360!). Nowy wzmacniacz zapewnia nie tylko wysokokaloryczne brzmienie, jak i wysoką wierność i dokładność, ale również bardzo rozłożystą (szeroką i głęboką) przestrzeń. Scena jest kapitalnie poukładana, wybornie wielowymiarowa, gęsta i plastyczna. Instrumenty i wokalne są na niej osadzone starannie i rygorystycznie, wręcz fotograficznie. Odwzorowanie przestrzeni dokonywane przez wzmacniacz jest fenomenalne. To swoboda, obszerność, przejrzystość i nasycenie na najwyższym poziomie. 


Jednakże równolegle warto zauważyć, że Hegel ma bardzo neutralne brzmienie. Ogół dźwięku, jego przenikliwość i przestrzenność są malowane neutralnie, wzmacniacz nie ma tendencji ani do ocieplania, ani do ochładzania przekazu. Wszystko jest podporządkowane jednemu celowi - zaawansowanej i konsekwentnej wierności. Dlatego mniej wyrobionym słuchaczom na początku może wydawać się, że Röst jest "bezbarwny", albowiem nie upiększa rzeczywistości, nie podkręca niskich tonów, nie wysyca sopranów. Röst gra muzykę, tak jak jest ona podawana ze źródła. A czyni to wspaniale - nasyca powietrzem każdy ton, różnicuje barwy, eksponuje detale, dba o optymalny wyraz basów, zapewnia rozbudowaną rozdzielczość średnicy, itd. Czy trzeba jeszcze więcej o tym pisać?

Kilka słów o wewnętrznym DACu. Firma informuje, że jest on przeniesiony z Hegel H160. A przypomnę, iż w tym modelu zaimplementowano przetwornik bardzo podobny do Hegel HD12 (nie jest dokładnie taki sam, a konstrukcyjnie zbliżony). Dla wejść cyfrowych koaksjalnych jest to AKM AK4396 - 24 bit/192 kHz, zaś wejście USB typu B obsługuje Tenor TE7022 - 16 bit/44,1 kHz. Jaki więc dźwięk oferuje wewnętrzny konwerter c/a? To typowy Hegel. 100 % Hegla w Heglu. To masywność, gęstość i namacalność zaprawione organicznym komponentem, dodatkowo uzupełnione żywym i szybkim rytmem oraz wzbogacone dalekim czarnym tłem, na którym odciskają się liczne mikroelementy i niuanse. Panuje pełna spójność brzmienia oraz zaawansowana dźwięczność charakterystyczna dla przekazu wysokiej wierności. Jest też zadziwiająco potężną sceną (a dokładniej - zadziwiająca w tym przedziale cenowym).

W skrócie można napisać, że wewnętrzny DAC gra z emfazą, ubogaca i optymalizuje dźwięk. Nadaje mu wymiar, rozmiar, kształt i ...dźwięczność. Szlifuje, poleruje i nabłyszcza. Dzięki temu każdy cyfrowy sygnał "przepuszczony" przez konwerter Rösta zyskuje na barwie, na soczystości i rozdzielczości. Zostaje zawieszony w realnym 3D, zogniskowany i uporządkowany. Oczywiście, przetwornik Hegla w owym porządkowaniu i ubogacaniu dźwięku nie jest do końca doskonały. Podaje smaczny i żywy, aczkolwiek łatwostrawny dźwięk, ale jest to niejako jego przybliżenie, rysunek, estymacja. Do high-endu sporo tu jeszcze brakuje. HD12 to nie referencyjny HD30. Ale zarówno ogół, jak i szczegół charakteru przetwornika zapewnia fascynujący, bo plastyczny i muzykalny spektakl. Dźwięk z komputera zawsze zabrzmi wybornie.

Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał choć trochę o wyjściu słuchawkowym. Hegel nie umieszcza wzmacniaczy słuchawkowych we wszystkich swoich urządzeniach. W zasadzie montuje je począwszy od modelu H160, a wcześniej pojawił się też w DACu HD12. Obecnie wyjście słuchawkowe oprócz Rösta, ma też nowy wzmacniacz H90. Nie mają go topowe H360 i H30. Hegel tłumaczy, że montuje wyjścia słuchawkowe jako pełnoprawne urządzenia, a nie jako zwykły dodatek. Stąd pewnie taka oszczędność.

Parę słów użytkowych. Po włożeniu wtyku słuchawkowego do gniazda 6,3 mm, wzmacniacz automatycznie zmniejsza poziom natężenia sygnału dźwięku na wartość „20”. Podczas przyłączenia wtyku słuchawkowego, z wnętrza urządzenia słychać eleganckie „kliknięcie”. Identycznie dzieje się w kierunku odwrotnym – przy wyjmowaniu wtyku, najpierw rozchodzi się dźwięk z wnętrza, a potem nastaw siły głosu wraca na „20” – i to mimo, iż podczas odsłuchów na słuchawkach ustawiło się gałkę wzmocnienia na inną wartość.

OK. Ale jak brzmi Rösta z "dziurki" słuchawkowej? Dźwięk wyjścia słuchawkowego jest równoważny z ogólnym charakterem brzmienia Rösta. To dźwięk przede wszystkim bujny i energetyczny, do tego przestrzenny i świetnie zorganizowany, a następnie wysycony detalami, masywny i mocny. Czysty, transparentny i tonalny. Bajecznie barwny - nasycony pastelami i doświetlony ostrzejszymi kolorami. To poziom rasowego i pełnowymiarowego wzmacniacza słuchawkowego. Wszystkie pary przyłączanych słuchawek (Fostex TH-610, Pioneer SE-Monitor5 i Final Audio Design Pandora Hope VI) zagrały na pełni swoich możliwości. Dźwięk był eufoniczny, kształtny i soczysty niczym świeża brzoskwinia.

Konkluzja
Hegel Röst to urządzenie na wskroś nowoczesne, funkcjonalne i użyteczne. Ma zainstalowany fantastyczny DAC, wyposażone jest w różnego rodzaju systemy łączności i automatyki (w tym AirPlay i oprogramowanie Control4), może być pełnoprawnym streamerem, ma wreszcie pełnokrwisty wzmacniacz słuchawkowy. W zasadzie wystarczy do niego dobrać optymalne głośniki i hajda - muzyka gra nawet z np. smartfona. I to jak gra! Dźwięk Rösta to konglomerat energii, wysycenia, bogactwa tonalnego i przestrzenności z detalicznością, subtelnością i kulturą. Nie dziwota więc, że szanowne grono EISA uznało go za wzmacniacz roku 2017/2018. Ze swej strony mogę się jedynie przyłączyć do tego chóru pochlebców. Hegel Röst to wzmacniaczo-DAC na szóstkę z plusem. Polecam.

Cena w Polsce - 10 990 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Xindak A-06 New Edition (test TU), Cyrus ONE (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU), Definitive Technology BP9060 i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU), Pioneer N-70AE i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), 1ARC Arrow SE (test TU) i Synthesis Roma 79DC.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman 5T10.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5, Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


sobota, 23 września 2017

Odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE - zapowiedź testu




Pioneer N-70AE (zdjęcia ze strony Pioneer)

Kilka dni temu z gdyńskiego DSV Sp. z o. o. Sp. K. przyjechał do mnie najnowszy topowy odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE (czytaj TUTAJ). To, jak określa go dystrybutor, odtwarzacz sieciowy ze zintegrowanym dwupasmowym WiFi, AirPlay, odtwarzaniem HiRes Audio, zintegrowanymi usługami muzycznymi (w tym Tidal, Spotify, Qobuz, itd.), FireConnect dla odtwarzania Multi-Room, radiem internetowym, wejściami i wyjściami cyfrowymi. Całości dopełnia fakt zaimplementowania ultra konwertera c/a 2 x ESS SABRE 9016 z odseparowanymi kanałami. Po prostu Pioneer N-70AE to urządzenie na wskroś multifukcjonalne, godne XXI wieku.

Pioneer N-70AE będę porównywać bezpośrednio z odtwarzaczem sieciowym Onkyo NS-6170, a także z Auralic Aries Mini łącznie z DAC Pioneer U-05. Wykorzystam także przetworniki c/a zamontowane w wzmacniaczach Hegel Rost i Hegel H160. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni, czyli już w październiku.
* * *
(Posłużę się niniejszym opisem M-70AE dostarczonym przez dystrybutora, bo jest wyjątkowo rozbudowany i wyczerpujący). W przypadku modelu N-70AE wszystkie osiągnięcia Pioneer zdobyte w dziedzinie odtwarzania muzyki zostały połączone w jednym odtwarzaczu i są zintegrowane najnowocześniejszą technologią odtwarzania strumieniowego. Każdy styl muzyki, z każdego źródła i w każdym formacie plików, dzięki audiofilskiemu przetwornikowi cyfrowo-analogowemu N-70AE, jest jeszcze bardziej naturalny, bogaty i przejmujący, niż kiedykolwiek wcześniej. Wysokiej jakości obwody ESS SABRE 9016 z odseparowanymi kanałami, w pełni zbalansowane przetwarzanie sygnału, HiBit32 (upsampling) i funkcja Lock Range Adjust działają aby zapewnić najwyższą jakość muzyki. Dzięki swojej ogromnej elastyczności, N-70AE nie tylko poprawia dźwięk, lecz również pozwala zwiększyć wybór muzyki. Słuchaj milionów utworów zgromadzonych w usługach streamingowych: Spotify, Deezer i Tidal, odsłuchuj jedną spośród tysięcy bezpłatnych stacji radia internetowego lub wysyłaj strumieniowo swoje lokalne biblioteki muzyki do DSD i HiRes. Jeżeli muzyka pochodzi z tabletu lub ze smartfonu, do dyspozycji jest Bluetooth, AirPlay, zintegrowana technologia Chromecast oraz (po bezpłatnej aktualizacji firmware) PlayFi, oferując dla każdego mobilnego źródła muzyki zawsze optymalny sposób odtwarzania. Dzięki wejściom optycznym, koncentrycznym i USB, z zaawansowanej techniki przetworników N-70AE korzystają dodatkowo również źródła zewnętrzne, jak komputer, odbiornik telewizji satelitarnej lub klasyczny odtwarzacz CD.

Bogaty wybór muzyki dzięki Tidal, Spotify, wbudowanemu Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth
Ciesz się praktycznie nieograniczoną ilością muzyki. Odtwarzacze sieciowe audio obsługują interfejs Spotify Connect, Wbudowany Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth, umożliwiając użytkownikom przesyłanie strumieniowo muzyki ze smartfonów Android oraz urządzeń iPad, iPhone, iPod Touch i komputerów z systemem Windows, komputerów Mac i Chromebook.

Informacje o utworze i okładki albumów
Urządzenia wyświetlają okładkę albumu w wysokiej rozdzielczości wraz z tytułem albumem, nazwą utworu lub informacjami o strumieniu danych na 3,5-calowym ekranie LCD. Doświadczenie słuchania wzbogacone jest odpowiednimi informacjami, które mają ułatwiać rozeznanie w odtwarzanej muzyce.

Podwójny moduł Wi-Fi 5 GHz (11 a/n) i 2,4 GHz (11 b/g/n)
Obydwa urządzenia wyposażone są w moduł Wi-Fi pracujący w dwóch pasmach (5 GHz (11a/n) i 2,4 GHz (11b/g/n), dzięki czemu bezprzewodowa komunikacja jest bardziej odporna na zakłócenia. Ponadto dwuzakresowy moduł Wi-Fi czyni instalację początkową znacznie prostszą niż w przeszłości.

Obsługa dysków USB "Plug-and-Play"
Do odtwarzaczy można podłączyć dysk twardy plug-and-play do gniazda USB i korzystać z bibliotek muzycznych w wysokiej rozdzielczości.

Odczyt popularnych źródeł dźwięku wysokiej rozdzielczości
N-70AE obsługuje dźwięk Hi-Res Audio w różnych formatach i z różnych nośników. Można odtwarzać pliki DSD do 11,2 MHz i materiał PCM zakodowany w formatach FLAC/WAV /AIFF/Apple Lossless 384 kHz / 24-bitowe.

Intuicyjne sterowanie i transmisja strumieniowa dzięki Pioneer Remote App
Intuicyjnie wybieraj utwory z usług strumieniowych, przeglądaj biblioteki na urządzeniu, podłączonym komputerze lub dysku USB i sprawnie obsługuj N-70AE przy użyciu smartfona lub tableta z zainstalowaną bezpłatną aplikacją Pioneer Remote App.

Planowane udoskonalenia funkcji serwera plików HDD
Urządzenie zawiera funkcję zapisu danych na dysku twardym USB oraz obsługę pobierania plików muzycznych we współpracy z serwisem muzycznym e-onkyo. Słuchaj wysokiej jakości dźwięku zakupionego w różnych miejscach - w tym w podróży - bez użycia komputera. Wystarczy pobrać je bezpośrednio na dysk twardy USB podłączony do N-70AE.

Usługi streamingowe i radio internetowe
Ciesz się słuchaniem muzyki, którą lubisz dzięki usługom strumieniowym Spotify, TIDAL i Deezer. Urządzenie posiada również aplikację radia internetowego TuneIn, oferującą dostęp do ponad 100 000 stacji radiowych z audycjami muzycznymi, sportowymi, talk show z całego świata

Wbudowany Chromecast
Wbudowany Chromecast umożliwia korzystanie z urządzenia mobilnego, do strumieniowania ulubionej muzyki, radia lub podcastów. Można sterować dźwiękiem gdziekolwiek w domu korzystając z aplikacji obsługujących technologię wbudowanego Chromecast na swoim osobistym urządzeniu smartfon, tablet, iPad, telefon i tablet z systemem Android, laptop Mac i z systemem Windows oraz Chromebook).

AirPlay Wireless Audio
Użytkownicy AirPlay mają pełny dostęp i kontrolę nad odtwarzaniem swojej biblioteki muzyki iTunes za pośrednictwem N-70AE. Można szybko i łatwo cieszyć się muzykę wraz z dostępem do informacji o utworze oraz okładką albumów na wyświetlaczu LCD.

Podwójny moduł Wi-Fi
Korzystaj z funkcji sieciowych, takich jak odtwarzanie bezprzewodowe dźwięku Hi-Res przez bezprzewodową sieć LAN. Wbudowany moduł bezprzewodowy Wi-Fi jest dwupasmowy, obsługujący zarówno częstotliwości 5 GHz, jak i 2,4 GHz. Korzystając z pasma 5 GHz, możesz cieszyć się stałą i nieprzerwaną transmisją dużych plików Hi-Res Audio.

Odtwarzanie plików audio Hi-Res przez USB/sieć
Można odtwarzać pliki DSD do 11.2 MHz oraz pliki WAV, FLAC, AIFF 192 kHz/24-bit. Ponadto urządzenie odczytuje pliki Apple Lossless z nośników USB lub z sieci.

Dysk HDD Plug and Play
Podłącz dysk HDD do gniazda USB i słuchaj ulubionych list muzycznych bez konieczności korzystania z komputera. Można również przenosić pliki z komputera na dysk HDD przez sieć domową, gdy dysk HDD jest podłączony do N-70AE.

Multi-room Audio
Funkcja Multi-room oferuje różne rodzaje słuchania muzyki FireConnectTM umożliwia transmisję bezprzewodową dźwięku oraz zewnętrznych źródeł podłączonych przez analogowe wejścia do głównego urządzenia systemu - od usług strumieniowych, po płyty winylowe - na kompatybilnych z technologią FireConnectTM głośnikach w innych pokojach. Wybór muzyki, grupowanie głośników oraz zarządzeni odtwarzaniem w cały domu odbywa się z poziomu smartfona z zainstalowaną aplikacją Remote App (iOS i AndroidTM).

3.5” kolorowy wyświetlacz LCD
Urządzenie posiada 3.5” kolorowy wyświetlacz LCD, na którym można poruszać się po przejrzystym graficznym menu użytkownika. Ponadto na wyświetlaczu pojawia się kolorowa grafika przedstawiająca okładkę albumu na którym znajduje się aktualnie słuchany utwór.

Intuicyjne sterowanie dzięki aplikacji Pioneer Remote App (iOS/Android)
Korzystaj z wygodnej obsługi swoich urządzeń dzięki aplikacji sterującej Pioneer Remote, którą można zainstalować na iPad / iPhone / iPod touch lub smartfon z systemem Android.

Specyfikacja techniczna:
- Trójkomorowa ekranowana obudowa izoluje od siebie blok cyfrowy, obwód cyfrowy i zasilanie dla analogowego bloku / obwodu
- Podwójne transformatory
- Wysokiej klasy podzespoły włącznie ze specjalnie zaprojektowanymi kondensatorami zasilania i maszynowo obrobionymi gniazdami RCA
- Sztywna podstawa
- Aluminiowy panel przedni i boczne
- Wbudowany Chromecast
- Certyfikat Apple AirPlay
- Gotowy na Spotify, TIDAL i Deezer Music
- Radio internetowe (tuneIn)
- 8-kanałowy napęd równoległy z przetwornikami SABRE ultra DAC (wersje 90165x2)
- Odtwarzanie materiału DSD 11,2 MHz
- Odtwarzanie WAV / FLAC / Apple Lossless / AiFF / ALAC 192 kHz / 24-bity
- USB-DAC (do 384 kHz / 32-bity LPCM, 11,2 MHz DSD)
- Wzmacniacz słuchawkowy Texas Instrument TPA6120
- Tryb Direct dla wiernego odtwarzania oryginalnego dźwięku
- Przetwarzanie dźwięku Hi-bit32
- Częstotliwość próbkowania do 384 kHz
- Filtr cyfrowy (SHARP / SLOW / SHORT)
- Odzyskiwanie jakości dźwięku Auto Sound Retriever
- Automatyczna kontrola poziomu
- Funkcja regulacji zakresu blokady (redukcja jittera przez regulację dokładności zakresu blokady)
- Odtwarzanie bez przerw (WAV / FLAC / AiFF / ALAC)
- 3,5-calowy kolorowy wyświetlacz LCD
- Funkcja przyciemniania wyświetlacza (Dimmer)
- Automatyczny wyłącznik
- Aktualizacja oprogramowania (USB / NETWORK)
- 2 Wejścia USB (1 przód, 1 tył) typ A, dla nośnik USB / dysk HDD
- Wejście USB-DAC 1 in (typ B)
- Ethernet x 1
- Gniazdo słuchawkowe
- Wyjście analogowe x 1 (pozłacane RCA)
- Cyfrowe wejście / wyjście koncentryczne (pozłacane)
- Cyfrowe wejście / wyjście optyczne
- Wyjście Control do sterowania podłączonym urządzeniem przy pomocy aplikacji zdalnego sterowania Pioneer
- Zasilanie: AC 220-240 V, 50/60 Hz
- Zużycie energii: 40 W
- Zużycie energii w trybie gotowości: 0,3 W (w trybie gotowości sieciowej 2,0 W)
- Wymiary (szer. x wys x gł.): 435 x 121 x 364 mm
- Masa: 11,4 kg



Świeża dostawa z Pioneer Polska

Duży i ciężki karton z odtwarzaczem

Solidny sposób pakowania

Najpierw należy podłączyć odtwarzacz do sieci internetowej; wybieram sieć "Stereo i Kolorowo"!


Wyświetlacz jest niezwykle kontrastowy

Do obsługi odtwarzacza najlepiej pobrać aplikację "Pioneer Remote"

AirPlay? - No problem!



Sterowanie via "Pioneer Remote" jest dziecinnie proste


Odtwarzacz w towarzystwie Pioneer U-05, czyli przetwornika c/a i wzmacniacza słuchawkowego