Polpak

piątek, 22 września 2023

Taga Harmony TCD-50, odtwarzacz płyt kompaktowych

 



Zdjęcia ze strony Taga Harmony



 

Wstęp
Odtwarzacze płyt kompaktowych nieczęsto goszczą na łamach Stereo i Kolorowo, a to z tej prostej przyczyny, że coraz mniej producentów takowe sprzęty hifi jeszcze w ogóle produkuje. Ubywa ich z roku na rok, topnieją niczym lód na wiosnę. Czy to nam się podoba, czy nie podoba, odtwarzacze płyt kompaktowych są konsekwentnie wypierane przez urządzenia służące do strumieniowania muzyki, czyli tak zwane streamery bądź odtwarzacze sieciowe. Streaming znacząco zmienił, głęboko przeorał oblicze audiofilskiego świata, choć "stara gwardia" odtwarzaczy CD wciąż jeszcze mocno się trzyma - takie urządzenia są ciągle produkowane przez tuzów jak na przykład TEAC, Accuphase, Musical Fidelity, Pioneer, Cyrus, Primare czy Rega, by wymienić tylko kilku z brzegu. Bo wielu melomanów ma zmagazynowane bogate kolekcje srebrnych krążków z muzyką - i chcą je na czymś przyzwoitym odtwarzać i słuchać. Poza tym jakość dźwięku high-fidelity płyty CD odtwarzanej na dobrym sprzęcie jest niekwestionowana - trudna do pobicia przez popularny streaming (choć oczywiście streaming jak najbardziej osiąga już standardy high-fidelity).

Wbrew owym trendom spadków popularności odtwarzaczy CD poszła polska Taga Harmony - niedawno poinformowała o tym, że wprowadza na rynek swój nowo opracowany odtwarzacz płyt kompaktowych. W marcu bieżącego roku zadebiutował Taga Harmony TCD-50 (zobacz TUTAJ). Zaimplementowany na pokładzie przetwornik cyfrowo-analogowy to 32-bitowy ESS SABRE ES9018 Reference DAC z architekturą HyperstreamTM II wraz z systemem Time Domain Jitter Eliminator. Do tego zastosowano dwubiegunowy, w pełny różnicowy liniowy filtr Bessela (czyli filtr, w którym opóźnienie nie zależy od częstotliwości, tzn. w którym przesunięcie fazowe jest proporcjonalne do częstotliwości). Z kolei za dystrybucję prądu odpowiada toroidalny transformator zasilania 35 W. Co istotne, odtwarzacz wyposażono w wyjścia symetryczne XLR i niesymetryczne RCA. Zupełnie nieźle jak na "cedek" oferowany w niewygórowanej cenie około 2 000 PLN...

Wrażenia ogólne i budowa
Odtwarzacz jest dostarczany w stosunkowo niedużym pudle, w którym to sprzęt jest bardzo zmyślnie i bezpiecznie zapakowany. Opatulony miękkimi piankowymi formami oraz dodatkowo zabezpieczony miękkim materiałowym woreczkiem. W zestawie znajduje się poręczny pilot zdalnego sterowania, przewód zasilający, instrukcja obsługi oraz gwarancja producenta / dystrybutora Taga Harmony / Polpak Sp. z o.o. Czyli, innymi słowy, jest wszystko, czego potrzeba do wygodnego użytkowania odtwarzacza CD.

Jak widać na zdjęciach, odtwarzacz TCD-50 ma dość wyważoną estetykę - prostą, ale miłą i przyjemną dla oka. Wykonanie jest precyzyjne, zaś montaż czysty i schludny. Pomimo że wzornictwo odtwarzacza jest oszczędne, to producent zadbał o to, aby jego urządzenie prezentowało się co najmniej dobrze. Przyzwoicie i rzetelnie. Płyta czołowa wykonana została z grubego aluminium - szczotkowanego i anodowanego na czarno (jest dostępna także wersja srebrna). Ogólny design dopasowano do firmowych wzmacniaczy hybrydowych - na przykład modeli HTA-800B i HTA-100B.

Odtwarzacz ma niewielkie wymiary: 7 x 43 x 32 cm przy równie umiarkowanej masie 5,3 kg. Obudowę wykonano z giętej stalowej blachy pokrytej lakierem pochłaniającym mikro-drgania. Jak podaje producent, całość zaprojektowano specjalnie pod kątem eliminacji wibracji, co powinno korzystnie wpływać na płynność i sprawność pracy znajdującej się wewnątrz elektroniki. Korpus TCD-50 posadowiono na czterech stopach antywibracyjnych, co także polepsza komfort elektroniki i mechaniki odtwarzacza.

Na centralnym miejscu aluminiowego frontu zamontowano dużą wstawkę ("okno") z czarnego szkła akrylowego, na której osadzono szufladę napędu oraz czytelny wyświetlacz fluorescencyjny, zaś na obu bokach umieszczono po kilka przycisków funkcyjnych. Czarny akryl zestawiony ze szczotkowanym aluminium tworzy ładną oraz intrygującą kompozycję i na pewno stanowi dodatkowy element zdobniczy dla przedmiotowego Taga Harmony.

Przyciski sterujące to niewielkie guziki - po prawej stronie frontu umieszczono ich pięć, odpowiadają za sterowanie funkcjami odtwarzacza (równolegle można nimi sterować z poziomu pilota zdalnego sterowania). Po lewej stronie zamontowano pojedynczy przycisk sieciowy (nieco większy guzik) oraz wyjście słuchawkowe 3,5 mm wraz z mini-pokrętłem głośności. Duży plus za obecność wzmacniacza słuchawkowego!

Szuflada napędu wysuwa się dostojnie - gładko i bezszelestnie. Jej front to aluminium, ale tacka napędu to już tworzywo sztuczne (a nie aluminium). Po włożeniu płyty CD napęd / laser momentalnie czyta i odtwarza płyty. Niestety, producent w ogóle nie podaje informacji jaki konkretnie zastosował napęd CD (tzn. od jakiej firmy pochodzący). Można się jedynie dowiedzieć, że odtwarzane nośniki to CD, CD-R, CD-RW. Nośniki SACD i MQA oczywiście nie wchodzą w grę. Wiadomo natomiast, że zainstalowano wysokiej jakości przetwornik cyfrowo-analogowy wykorzystujący 32-bitowy układ ESS SABRE ES9018 Reference DAC z architekturą HyperstreamTM II i Time Domain Jitter Eliminator.

Tylny panel prezentuje się naprawdę doskonale! - zupełnie jakby TCD-50 był referencyjnym odtwarzaczem CD, a nie budżetowym za circa 2 000 PLN. Albowiem oprócz klasycznych, niezbalansowanych wyjść analogowych RCA (obrabianych z mosiądzu!) zamontowano także wyjścia zbalansowane XLR (z pozłacanymi pinami), a które przecież spotyka się zazwyczaj w kilkukrotnie droższych odtwarzaczach (inna sprawa, że TCD-50 nie ma konstrukcji symetrycznej, więc gniazda XLR pełnią po prostu rolę dodatkowych wygodnych złącz, a nie przekaźników sygnału zbalansowanego). Co istotne, urządzenie wyposażono również w dwa wyjścia cyfrowe - optyczne i koaksjalne. I to zdecydowanie wysokiej klasy. Całości obrazu dopełnia gniazdo zasilania IEC zintegrowane z komorą bezpiecznika. Można podpinać dowolną sieciówkę.

Główne cechy:
- Elegancki design wykorzystujący aluminiowy panel przedni pasujący do większości urządzeń.
- Wysokiej jakości konwerter cyfrowo-analogowy wykorzystujący uznany 32-bitowy układ ESS SABRE ES9018 Reference DAC z architekturą HyperstreamTM II i Time Domain Jitter Eliminator.
- dwubiegunowy pełny różnicowy liniowy filtr Bessela dla najlepszej jakości dźwięku.
- Powiększony 35 W toroidalny transformator zasilania.
- Wyjścia: dwa analogowe (niezbalansowane RCA i zbalansowane XLR) i dwa cyfrowe (optyczne, koaksjalne).
- Pozłacane, wysokiej jakości gniazda RCA z obrabianego maszynowo mosiądzu i pozłacane piny gniazd XLR zapewniają najlepszą transmisję sygnału.
- Okablowanie z miedzi beztlenowej dla wszystkich wyjść RCA i XLR (w tym koaksjalne) w celu poprawy jakości dźwięku.
- Wyjście słuchawkowe z regulacją głośności dla tych, którzy preferują dyskretne słuchanie.
- Wyraźny wyświetlacz fluorescencyjny.
- W pełni funkcjonalny pilot zdalnego sterowania.

Specyfikacja techniczna
- Obsługiwane formaty płyt: CD-Audio (odtwarzane nośniki: CD, CD-R, CD-RW)
- Przetwornik cyfrowo-analogowy: ESS SABRE ES9018
- Filtr analogowy: 2-biegunowy pełny różnicowy liniowy filtr Bessela
- Złącza wyjściowe cyfrowe: optyczne, koaksjalne [do 44,1 kHz / 16 bit]
- Złącza wyjściowe analogowe: RCA i XLR
- Wyjście słuchawkowe: 
- - Impedancja: 32 Ohm
- - Moc wyjściowa: ≤3 0 mW, 32 Ohm
- - Regulowane [0 - 30 mW @ 32 Ohm | 0 - 50 mW @ 600 Ohm]
- - Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz (±1 dB)
- Całkowite zniekształcenia harmoniczne: < 0,005% (A-ważone) @ 1 kHz 0 DBFS < 0,005% (2,0 V 1 kHz)
- Stosunek sygnał-szum: >110 dB (A-ważone)
- Przesłuch: < -100 dB @ 1 kHz
- Zasilanie / zużycie energii: 
- - 220 - 240 V 50 / 60 Hz
- - Tryb czuwania < 0,5 W
- - Tryb pracy maks. 35 W
- Wymiary (wys. x szer. x gł.): 7 x 43 x 32 cm
- Masa: 5,3 kg




Ascetyczny, ale estetyczny design - ponadczasowy

Wysuwana taca napędu CD


Płyta CD położona na tacy transportu - ach, cóż to za piękny widok!


TCD-50 pozuje z postawionymi na grzbiecie trzema płytami CD


Centralne miejsce panelu frontowego zajmuje wstawka / okno z czarnego szkła akrylowego z wkomponowaną weń szufladą napędu i wyświetlaczem LCD

Włącznik zasilania oraz gniazdo słuchawkowe 3,5 mm wraz z regulacją głośności

Tylny panel

Dwie pary wyjściowych gniazd analogowych - symetryczne XLR i niesymetryczne RCA, a także dwa wyjścia cyfrowe


W zestawie z odtwarzaczem sieciowym IEAST ePlay 2 Pro i wzmacniaczem Musical Fidelity A1 (widać na dole też fragment streamera Rose RS150)






Porównanie z combo TEAC NR-7CD, który czyta też płyty kompaktowe; naprawdę, wstydu nie ma!




Wrażenia dźwiękowe
Odtwarzacz TCD-50 porównywałem bezpośrednio z Musical Fidelity A1 CD-Pro oraz combo TEAC NR-7CD, ale także ze streamerami Rose RS150, IEAST ePlay 2 Pro, Cyrus Classic STREAM i Silent Angel Munich M1. Używałem także przetworniki cyfrowo-analogowe: Lampizator Amber 3 DAC, Ferrum ERCO z zasilaczem Ferrum HYPSOS, COS D10, RME ADI-2/4 Pro SE i PrimaLuna EVO 100 DAC. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona została na końcu niniejszego tekstu.

Cena testowanego urządzenia wynosi w Polsce mniej niż 2 000 PLN, a za taką kwotę do niedawna trudno było nabyć tego rodzaju dobry sprzęt hifi odtwarzający płyty kompaktowe. Tymczasem "cedek" Taga Harmony robi to wprost znakomicie - momentalnie i jak szalony czyta wszelkie płyty CD / CD-R / CD-RW jedną po drugiej (i to bez żadnych przeskoków czy zacięć!), a do tego brzmi doskonale! Dźwięk odtwarzacza jest wybornie sugestywny, dynamiczny i spójny. Selektywny oraz precyzyjny. Ładnie wypełniony muzyką oraz akustyczną masą. Piękne namacalny i wyrazisty.

Brzmienie generalnie można scharakteryzować jako realistyczne i żywe. Mocno organiczne i bardzo muzykalne. Plastyczne. Tonacja jest ogólnie zrównoważona i harmonijna, ale nie do końca neutralna, bo z lekko podniesioną temperaturą. Barwy są ciepłe, wypełnione aksamitnym dźwiękiem, bogate w parzyste harmoniczne. Bardzo przyjemne w odbiorze. Ale Taga Harmony wcale nie dostarcza dźwięku zamazanego czy utuczonego, bo przejrzystość i rozdzielczość jest więcej niż poprawna. Odtwarzacz zapewnia optymalną wnikliwość tonalną oraz sporą otwartość na analizę dźwięku. Nie nadmiarową, ale wystarczającą, by usłyszeć bardzo dużo muzyki.

Odtwarzacz Taga Harmony najbardziej eksponuje średnicę, bo ta jest najlepiej słyszalna / widzialna. To pasmo ma najgęstszy i najbardziej zróżnicowany charakter. Ale średnie tony są czyste, kształtne i substancjalne przy jednoczesnym sporym ich napowietrzeniu / natlenieniu. Średnica jest szczegółowa i relatywnie selektywna, ale także łagodna i wybaczająca dla gorzej zrealizowanych nagrań. Przede wszystkim promowane są pozytywne emocje, harmonia dźwięku oraz subtelność, zaś przykra dla uszu ostrość i żądląca natarczywość jest chowana. Maskowana. W rezultacie dźwięk jest płynny i stabilny, kładący większy nacisk na przekazywanie całościowego nastroju muzyki niż na pogłębioną laboratoryjną detaliczność. Taka średnica w budżetowym urządzeniu to prawdziwy skarb!

W obrębie średnicy najwięcej się dzieje, dźwięk tutaj jest najgęstszy, więc poprawne odwzorowanie tego pasma jest bardzo istotne dla struktury i wiarygodności przekazu. Zaś Taga Harmony czyni to w sposób skrupulatny i pełnowartościowy. Jednakże to, że TCD-50 promuje i bardzo uwidacznia średnie tony nie oznacza, iż wysokie i niskie są pomijane, nieważne. Tak wcale się nie wydarza. Bo wysokie tony rzeczywiście są nieco cofnięte, jakby ciut wycofane. Ale równolegle są ładnie wypolerowane, czyste. Naturalne, ponieważ nie podrasowane dodatkowym naświetleniem bądź rozjaśnieniem.

Natomiast basy są atletyczne i dorodne - ładnie giętkie, sprężyste i szybkie. Nie zalegają, nie snują się i nie smużą. Mają odpowiedni ciężar i sowite wypełnienie, acz trudno nazwać je super-rozdzielczymi. Mają jeden, dość jednorodny wymiar. Ale nie są też płaskie. Są proporcjonalne i przystające do pozostałych zakresów. Czyli ogólnie OK - wstydu nie ma. Jak na niedrogi odtwarzacz CD jest naprawdę akceptowalnie, a nawet lepiej. Proszę być spokojnym o bas Taga Harmony.

Co ważne, tytułowy odtwarzacz bardzo dobrze sobie radzi w budowaniu realistycznej trójwymiarowej przestrzeni oraz zapewnianiu symetrycznego stereo. Scena jest obszerna pod względem szerokości i wysokości, trochę gorzej pod względem głębi, ale w granicach akceptowalnej normy. Instrumenty i wokale są precyzyjnie ogniskowane w przestrzeni 3D, mają wyraźne kształty i obramowanie. Są treściwe i napełnione, skutecznie otoczone akustycznym powietrzem. Horyzont dźwięku przedstawiany jest odpowiednio, podobnie jak właściwa chronologia zdarzeń. Tło muzyczne jest ciemne i kontrastowe, więc szczegóły przekazu mają zapewnianą dobrą widoczność. Poszczególne plany są dobrze od siebie odseparowane, zaś zjawiska stereo są równomierne i wiarygodne. Nie mam żadnych uwag.

Taga Harmony TCD-50 ma cechy gatunkowe rzetelnego odtwarzacza CD - jakość jego dźwięku jest optymalna, choć też uśredniona. To kategoria uniwersalnego brzmienia high-fidelity, czyli wiernego, muzykalnego i satysfakcjonującego. Dźwięk odbierany jest jako pełny i kompletny. I to pomimo faktu, że TCD-50 jest przecież odtwarzaczem z poziomu budżetowego. Albowiem przy bezpośrednim porównaniu z kilkoma odtwarzaczami strumieniującymi dźwięk z zasobów Internetu Taga Harmony okazuje się dostarczać pełnowymiarowy, ekspresyjny i sugestywny przekaz, który bez wątpliwości można nazywać zaawansowanym. Wszechstronnym i kompleksowym, bo zabiegającym o każdy wymiar dźwięku, choć nigdy zbyt przesadnie i wnikliwie. Lecz jednocześnie zawsze gładko, zawsze analogowo. 

Konkluzja
Taga Harmony TCD-50 to rasowy odtwarzacz płyt kompaktowych, który kosztuje relatywnie niewiele, a oferuje dźwięk wysokiej jakości. Co prawda jest to dźwięk nieco uogólniony i preferujący przede wszystkim średnicę, ale z pewnością klasy high-fidelity. Wierny, naturalny i pełny. Przestrzenny. Taga Harmony TCD-50 to zaskakująco dobry "cedek", który z powodzeniem może nawiązywać "walkę" z wiele droższymi tego typu konstrukcjami. Moja szczera rekomendacja!

Cena w Polsce - 1 990 PLN.

Rekomendacja dla Taga Harmony TCD-50!

Za:
- Taga Harmony to marka polskiej firmy Polpak, za którą stoi długoletnia obecność na rynku hifi, stabilny kapitał oraz szerokie doświadczenie wprowadzania na rynek sprzętu, który po prostu się sprawdza w każdym aspekcie
- TCD-50 to pierwszy pełnowymiarowy odtwarzacz CD od Taga Harmony, ale od razu dobry i solidny
- rzetelnie i estetycznie zbudowany z wysokiej jakości materiałów i podzespołów
- ascetyczny, ale schludny design
- nawiązujący do klasycznego wzornictwa Taga Harmony
- obudowa wykonana z giętej stalowej blachy pokrytej lakierem pochłaniającym mikro-drgania
- przetwornik cyfrowo-analogowy wykorzystujący 32-bitowy układ ESS SABRE ES9018 Reference DAC z architekturą HyperstreamTM II i Time Domain Jitter Eliminator
- klasyczny napęd CD, który czyta także CD-R / CD-RW
- oraz równie klasyczna szuflada napędu, a nie szczelina napędu
- toroidalny transformator zasilania 35 W, czyli zapewniono optymalne zasilanie
- czytelny / wyraźny wyświetlacz fluorescencyjny
- pokładowy wzmacniacz słuchawkowy wraz z regulacją głośności
- dwie pary gniazd wyjściowych analogowych - niesymetrycznych RCA i symetrycznych XLR (!)
- a także dwa gniazda cyfrowe wyjściowe (Toslink i coaxial)
- wszystkie gniazda są wysokiej jakości (zaś XLR ze złoconymi pinami)
- cztery stopy antywibracyjne
- w zestawie pilot zdalnego sterowania
- rzetelny dźwięk klasy high-fidelity
- sugestywny, dynamiczny i spójny; selektywny oraz precyzyjny
- plastyczny i kształtny
- muzykalny oraz organiczny
- ładnie podkreślający / eksponujący średnicę, ale napowietrzony
- z wiarygodną przestrzenią i szerokim stereo
- atrakcyjna barwa dźwięku
- rewelacyjna i bezkonkurencyjna proporcja jakość / cena!
- rekomendacja Stereo i Kolorowo.

Przeciw:
- pewne ograniczenia dźwiękowe charakterystyczne dla sprzętu budżetowego
- brzmienie uśrednione, bezpieczne, uniwersalne
- mało rozdzielcze i w niewielkim stopniu analityczne
- jednowymiarowy bas
- gniazda XLR nie przekazują sygnału prawdziwie symetrycznego (bo TCD-50 nie ma budowy symetrycznej).

System odsłuchowy
Pomieszczenie odsłuchowe: 30 m2, z częściową adaptacją akustyczną - ustroje Vicoustic Wave Wood - 10 sztuk.
Wzmacniacze: Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Audiolab 7000A, Musical Fidelity A1 (test TU), Cyrus Classic AMP, Cyrus Classic PRE/Classic POWER, TEAC NR-7CD (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny podłogowe: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Audio Jasper 23 Active (test TUTAJ).
Kolumny podstawkowe: Martin Logan Motion 35XTi (test TU) i Paradigm Founder 40B (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-Pro (test TU).
Odtwarzacze sieciowe: Rose RS150 (test TU), Cyrus Classic STREAM, IEAST ePlay 2 Pro i Silent Angel Munich M1 (test TU).
DAC-i/wzmacniacze słuchawkowe: Ferrum ERCO z zasilaczem Ferrum HYPSOS (test TU), COS D10 (test TU), RME ADI-2/4 Pro SE (test TU), PrimaLuna EVO 100 DAC, Sennheiser HDV 820 (test TU) i Lampizator Amber 3 DAC (test TU).
Komputer: Dell Latitude 5440.
Smartfon / tablet: iPhone 13 oraz iPad Air 4.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon (test TU) i Pro-Ject Automat A2.
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Ortofon 2M Red.
Przedwzmacniacz gramofonowy: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Radioodbiorniki: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Głośnik bezprzewodowy: Mooer Silvereye 10 (test TU).
Odbiornik Bluetooth/DAC: iFi Audio ZEN Blue + zasilacz iFi Audio iPower X (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Sennheiser HD 800 S (test TU), SIVGA SV023 (test TU) i Final Audio UX3000 (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) oraz krążek dociskowy do gramofonu - Clearaudio Clever Clamp (test TU). I wiele innych.

niedziela, 17 września 2023

Haiku-Audio Iris Line / Haiku-Audio SEnsei 211 Powerline, przedwzmacniacz lampowy / lampowa końcówka mocy - zapowiedź testu



Trójmiejski diler sprzętu hifi Audioneo z Rotmanki k. Gdańska w ubiegłym tygodniu dostarczył mi do domu na testy premierowe polskie głośniki podłogowe AudioPhase FLOW (zobacz zapowiedź testu TUTAJ). Razem z nimi otrzymałem na odsłuchy komplementarny wzmacniacz. To, podobnie jak głośniki FLOW, produkt polski, ale tym razem z Krakowa. Wzmacniacz jest dzielony, składa się z przedwzmacniacza lampowego oraz lampowej końcówki mocy. Oto duet Haiku-Audio Iris Line / Haiku-Audio SEnsei 211 Powerline (zobacz TUTAJ).

Haiku-Audio Iris Line to lampowy przedwzmacniacz liniowy pracujący w klasie A zaopatrzony w 4. wejścia liniowe, lampową regulację głośności, regulację barwy dźwięku bas/sopran oraz wzmacniacz słuchawkowy. Wbudowane lampy to cztery ECC83. Układ przedwzmacniacza jest wzorowany na układzie Haiku-Audio Ganymede, z tym że uwzględniono poprawki wnioskowane przez współpracujące z producentem studia nagraniowe i użytkowników Ganymede. Podzespoły to m.in. potencjometr głośności granatowy Alps, wysokiej jakości rezystory metalizowane, okablowanie z miedzi OFC, nadmiarowe zasilanie. Przedwzmacniacz wyposażono w zdalne sterowanie głośnością (RCV). Wybór źródeł odbywa się manualnie.

Końcówka mocy SEnsei 211 Powerline tak naprawdę jest wzmacniaczem zintegrowanym SEnsei 211 Limited Edition, ale bez zainstalowanego potencjometru. Jest przystosowana do współpracy z wymagającymi zespołami głośnikowymi. Wzmacniacz osiąga moc 35 Wat. Haiku SEnsei 211 jest skonstruowany w idei ultra-wiernego przekazu - lampa 211 to lampa nadawcza, od której oczekiwano 100 procentowej wierności, prawdy absolutnej. Technicznie rzecz biorąc SEnsei 211 jest to układ dwóch wzmacniaczy, w którym pierwszy, dwustopniowy, oparty jest o lampy ECC81, ECC82 i EL84 - steruje on prądem siatek końcówki mocy zbudowanej na bazie lamp 211. Cały wzmacniacz pracuje w klasie A, w ramach topologii Single-Ended. Zasilanie wzmacniacza oddano we władanie mocnego zasilacza z dławikiem, zgodnie z najlepszymi zasadami konstrukcji układów lampowych
Lampa 211 została opracowana w latach 20-tych ubiegłego stulecia dla stacji nadawczych rozwijającego się dynamicznie radia i transmisji radowej. Z tych właśnie powodów dołożono wszelkich starań aby jej charakterystyka była możliwie najbardziej liniowa. W rezultacie we wzmacniaczu SEnsei 211 otrzymujemy czysty, dynamiczny dźwięk, którego cechą główną jest najwyższa możliwa wierność brzmienia (kursywą cytat za Haiku-Audio).



Dwa pudła - w jednym przedwzmacniacz, a w drugim końcówka mocy

Przedwzmacniacz Iris Line

W zestawie z przedwzmacniaczem producent załącza pilot zdalnej kontroli

Końcówka mocy SEnsei 211 w pudle

Sześć pudełek z lampami Psvane, lampy należy zamontować według wzoru dostępnego na załączonej ulotce


SEnsei 211 jeszcze bez lamp

Lampa 211 jest bardzo duża!

Lampy elektronowe już zamontowane

Cztery transformatory

Wzmacniacz widziany od tyłu

Haiku-Audio Iris Line / Haiku-Audio SEnsei 211 Powerline ustawione jeden na drugim

Haiku-Audio Iris Line / Haiku-Audio SEnsei 211 Powerline z głośnikami AudioPhase FLOW

sobota, 16 września 2023

Musical Fidelity A1, wzmacniacz zintegrowany

Zdjęcie ze strony Musical Fidelity



Brytyjski Musical Fidelity w 1985 roku wprowadził na rynek wzmacniacz zintegrowany oznaczony prostym i krótkim symbolem A1. Wzmacniacz ten okazał się być olbrzymim rynkowym przebojem, sprzedano jego ponad 100 000 egzemplarzy (sic!) - następnie produkowany był w niezmienionej formie przez kolejnych dwadzieścia kilka lat (choć został lekko zmodernizowany około roku 2008). A1 w połowie lat 80-tych XX wieku prezentował się niczym przybysz z kosmosu. Niesamowicie oryginalna, geometryczna obudowa - wówczas na wskroś nowatorska, nietypowa. Ekscentryczna. Nie mniej A1 wyróżniał się nie tylko ze względu na obudowę, ale także doskonałym projektem amplifikacji zorientowanym na czystą klasę A. Wzmacniacz ten brzmiał niczym bardzo dobry wzmacniacz lampowy. To nie był jednak przypadek, a celowe działanie. Albowiem za jego projektem stał pan Tim de Paravicini, inżynier-elektronik, który był najbardziej znany ze swoich projektów wzmacniaczy lampowych i niestandardowych prac dla wielu profesjonalnych studio nagrań.

W istocie rzeczy, taki a nie inny projekt / kształt obudowy wzmacniacza, był wymuszony przez specyficzne wewnętrzne obwody klasy A1, które pobierają sporo mocy i generują bardzo dużo ciepła. A1 grzał się dosłownie jak żelazko (temperatura obudowy sięgała 65 st. C), potrzebował więc skutecznej obudowy/radiatora, który by owo ciepło efektywnie rozproszył / odprowadził na zewnątrz. Ożebrowana obudowa jest więc tak naprawdę zintegrowanym radiatorem. Lecz dzięki temu, że A1 był wzmacniaczem klasy A wytwarzał bardzo małe zniekształcenia, brzmiał bardzo plastycznie i, nomen omen, ciepło. Melodyjnie i bardzo atrakcyjnie. Hipnotycznie. Brzmienie wzmacniacza A1 na lata zdeterminowało firmowy sound Musical Fidelity, już zawsze był kojarzony z ciepłym, gładkim i fizjologicznym dźwiękiem o słodkiej średnicy, czyli z ogólnie powabnym i przyjemnym brzmieniem. Super-muzykalnym.

Równolegle z drugą wersją wzmacniacza A1, czyli na początku roku 2008, Musical Fidelity zaproponował do kompletu odtwarzacz płyt kompaktowych, nazwany, a jakże - A1 CD-Pro. Wizualnie i wzorniczo całkowicie bazujący na stylistyce wzmacniacza A1. Dodam, że w tamtych latach kupiłem dla siebie odtwarzacz płyt A1 CD Pro, ale wzmacniacza A1 już nie zdążyłem. Odtwarzacz A1 CD-Pro mam do dziś i jest on moim jedynym odtwarzaczem CD. Ulubionym. Zresztą na Stereo i Kolorowo dość dokładnie go kiedyś opisałem (czytaj moją recenzję TUTAJ). Ale wracając do przedmiotowego wzmacniacza.

Po 38. latach od premiery pierwszej wersji wzmacniacza A1 oraz po 15. latach od wprowadzenia drugiej wersji, Musical Fidelity (dziś wchodzący w skład Audio Tuning Vertriebs GmbH) zdecydował się zaproponować kolejną, czyli trzecią. Właśnie trwa rynkowa premiera "nowego" wzmacniacza Musical Fidelity A1 (zobacz TUTAJ i TUTAJ). Stylistycznie i konstrukcyjnie wzmacniacz został oparty na oryginalnej wersji z 1985 roku, lecz rozmiar obudowy jest nieco większy (jest szersza i głębsza) - dokładnie tak, jak to było w wersji z 2008 roku. Zmieniono także kolor diody sieciowej z czerwonej na niebieską. Współczesny "A1 modern-classic" został też wyposażony w wygodne zdalne sterowanie, pozostawiono pokładowy przedwzmacniacz gramofonowy. Dokładna lista modernizacji została wypunktowana bezpośrednio pod poniższymi zdjęciami dwóch wersji A1.


Musical Fidelity A1 - pierwotna wersja z 1985 roku

Musical Fidelity A1 - zmodernizowana wersja z 2008 roku (źródła zdjęć Internet)


A1 na przestrzeni czasu, czyli aktualnie wprowadzone ulepszenia w stosunku do pierwotnego wzmacniacza z 1985 roku to:
- Zaktualizowany transformator do bardziej wydajnych uzwojeń "dual mono split rail"
- Wysokiej jakości i zaktualizowany potencjometr ALPS serii RK do regulacji głośności
- Pilot zdalnego sterowania na podczerwień dodany do regulacji głośności
- Blok wzmocnienia przed regulacją głośności całkowicie przełączalny za pomocą przełącznika "direct" (- 10 dB)
- Wszystkie tranzystory, w tym wyjściowe, są starannie dobranymi nowoczesnymi odpowiednikami
- Wszystkie kondensatory w ścieżce sygnału są typu polipropylenowego (PP)
- Rezystory są nowoczesnymi niskoszumnymi metalowymi foliami
- Zadbano o to, aby nie zmieniać specyfikacji żadnych komponentów w stosunku do oryginału, ale zaktualizować je do nowoczesnych odpowiedników o długiej żywotności
- Układ wiernie podąża za oryginałem w obrębie sekcji obwodów na płytce drukowanej
- Lepiej rozplanowane sekcje obwodów, w szczególności oddzielne zasilacze i wzmacniacze mocy
- Ulepszono stopień gramofonowy i przedwzmacniacz w celu zmniejszenia szumów i przydźwięków

A1 jest zbudowany w oparciu o całkowicie dyskretną i symetryczną topologię klasy A. Jest w stanie dostarczyć 25 W czystej mocy w klasie A przy obciążeniu 8 omów i 25 A maksymalnego prądu wyjściowego. Chociaż liczby te mogą wydawać się raczej niskie, zdolność stopnia wyjściowego do napędzania trudnych głośników jest małym cudem samym w sobie. Wzmacniacz pracuje w dynamicznej klasie A i jeśli prąd stały klasy A zostanie przekroczony, automatycznie pozwoli na więcej. Dlatego też "przesuwa się" (NIE "przełącza") płynnie do pracy w klasie B, tymczasowo pozwalając na dalszy wymagany pobór prądu.

Nowy A1 otrzymał zaktualizowany transformator z dzielonego (oryginał z 1985 roku) do bardziej wydajnych uzwojeń "dual mono split rail". Stopnie wzmacniające są zasilane przez w pełni niezależne lewy i prawy zasilacz, co zapewnia lepszą obsługę mocy i obrazowanie stereo, a każdy wzmacniacz mocy ma teraz podwójną pojemność zasilania, co skutkuje zmniejszeniem tętnień i szumów.

Szum transformatora i rozpraszanie ciepła zostały zredukowane dzięki lepszej wydajności i zmodernizowanym komponentom. Główne zasilacze są filtrowane w celu lepszej regulacji i zmniejszenia przepięć przy włączaniu.

Układ przedwzmacniacza o niskim poziomie szumów jest taki sam jak w oryginalnym projekcie z 1985 roku i, jak podkreśliliśmy powyżej, w znacznym stopniu korzysta z ulepszonych, w pełni wygładzonych i regulowanych zasilaczy.

Wśród zauważalnych zmian, jedną, która natychmiast rzuca się w oczy, jest dodanie nowego przełącznika "direct" na etapie przedwzmacniacza. Za pomocą tego przełącznika można całkowicie ominąć blok wzmocnienia przed regulacją głośności, co skutkuje mniejszym o około 10 dB wzmocnieniem. Funkcja ta okazuje się szczególnie korzystna podczas pracy z nowoczesnymi źródłami cyfrowymi o wysokiej mocy, umożliwiając precyzyjne dostrojenie zakresu potencjometru głośności i dostosowanie do wrażliwych głośników.

Co więcej, dokonano znaczącego ulepszenia samego potencjometru głośności, który został teraz zastąpiony wysokiej jakości potencjometrem z serii ALPS RK. Ten wysokiej jakości komponent zapewnia doskonałą wydajność i zwiększoną precyzję. Dodatkowo, potencjometr jest teraz zmotoryzowany, zapewniając wygodę regulacji głośności z wygodnej kanapy, dzięki nowemu dołączonemu pilotowi zdalnego sterowania.

Przedwzmacniacz gramofonowy. A1 wykorzystuje dyskretny stopień wejściowy pracujący w trybie prądowym, zapewniający najniższy poziom szumów przy wzmacnianiu wkładek MC i MM. Niskoszumowy stopień konwersji prądu na napięcie jest wykorzystywany do dalszego wzmocnienia i korekcji RIAA. Automatyczne dopasowanie impedancji wejściowej dla wybranego wejścia MC wraz ze zwiększonym wzmocnieniem zwiększa wszechstronność przedwzmacniacza gramofonowego A1 (kursywą cytat za Musical Fidelity)
Dane techniczne
Moc: 25 W na kanał przy 8 omach
Napięcie: szczytowe 42,5 V
Prąd: 25 A między szczytami
Współczynnik tłumienia: 150
Wzmocnienie (maks. głośność): 32 dB (tryb bezpośredni), 42 dB (tryb normalny)
Stosunek sygnał/szum: 82 dB
Separacja kanałów: 85 dB
Pasmo przenoszenia: + 0, -1 dB, 10 Hz do 40 kHz
Czułość na poziomie liniowym: 300 mV rms nominalnie, 8 V rms maks.
Impedancja wejść liniowych: 25 kOhm
Impedancja wyjścia "tape-out": 220 Ohm
Impedancja wyjścia przedwzmacniacza: 100 omów

Przedwzmacniacz gramofonowy
Odpowiedź Phono RIAA: +/- 1 dB
Czułość MM: 5 mV nominalnie
Pojemność / impedancja / wzmocnienie MM: 100pF / 50 kOhm / 40 dB
Stosunek sygnał/szum MM: 75 dB
Czułość MC: 450 μV nominalnie
Impedancja / wzmocnienie MC: 1 kOhm / 60 dB
Stosunek sygnał/szum MC: 70 dB

Wejścia
1 x phono RCA MM/MC, 5 x liniowe RCA
Wyjścia
1 x wyjście liniowe RCA fix TAPE OUT
1 x poziom liniowy RCA var PRE OUT
1 x 4 mm banan/słupki wiążące SPEAKER OUT

Informacje ogólne
Wymiary (szer. x wys. x gł.): 440 x 68,3 x 283,3 mm
Główne napięcia: 230 V/115 V ustawione wewnętrznie lub 100 V opcjonalnie
Maks. zużycie energii: 130 W, 0 W w trybie gotowości (= wyłącznik zasilania wyłączony)
Masa: 10,5 kg



Podwójne pudło


Solidne zabezpieczenie

W zestawie m.in. pilot zdalnego sterowania, ściereczka i para bawełnianych rękawiczek

Przed pierwszym uruchomieniem





Znakomite wykonanie, piękna stylistyka vintage!


Estetyczna dioda zasilania

Groźny wygląd z profilu!


Obudowa w istocie rzeczy to radiator, bo urządzenie nagrzewa się aż do temperatury około 55-60 st. C.


Duża liczba gniazd

Porównanie z odtwarzaczem Musical Fidelity A1 CD Pro



Identyczne wymiary i kształty, ale wzmacniacz A1 stylistycznie nawiązuje bezpośrednio do wersji z 1985 roku, zaś odtwarzacz A1 CD Pro przedstawia zmodernizowaną linię wzorniczą Musical Fidelity z 2008 roku 



Oba urządzenia ładnie ze sobą wyglądają (choć odtwarzacza CD nie należy stawiać na wzmacniaczu, ten bardzo mocno się grzeje!)


2 x A1

Na pierwszym planie PrimaLuna EVO 100 DAC, na tylnym zestaw Cyrus Classic


Streamer IEAST ePlay 2 Pro i odtwarzacz CD Taga Harmony TCD-50

Obudowa (która w istocie rzeczy jest radiatorem) nagrzewa się do wysokiej temperatury około 65 st. C. - można sadzić jajka na patelni!


Musical Fidelity A1 wyposażony został w wysokiej klasy przedwzmacniacz gramofonowy MM / MC




Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza A1 podłączałem głośniki podłogowe Living Voice Auditorium R3 (o wysokiej skuteczności 94 dB) przewodami XLO UltraPLUS U6-10. Wzmacniacze porównawcze to Pathos Classic One MKIII, Cyrus Classic AMP i Cyrus Classic PRE / Cyrus Classic POWER (przedwzmacniacz i końcówka mocy). Źródła cyfrowe to streamer Rose RS150 i odtwarzacz Musical Fidelity A1 CD-Pro, a analogowe to gramofon Pro-Ject Automat A2 z wkładką Ortofon 2M Red. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona została na końcu niniejszego tekstu.

Nowy wzmacniacz A1 "na papierze", czyli nominalnie dysponuje mocą raczej niepozorną, bo jedynie 2 x 25 Watów, co przy dzisiejszych amplifikacjach klasy D, często osiągających gigantyczną moc 2 x 200, 2 x 250 lub nawet 2 x 300 Watów, wydaje się być wartością niedużą. Słabą. Jednakże te "anemiczne" parametry prądowe 2 x 25 Watów klasy A (płynnie przechodzącej w klasę B) okazały się być nadzwyczajnie silne, wzorcowe w rozbiciu na każdy pojedynczy Wat! Nie omieszkam napisać - high-endowe. Zaraz rozwinę to śmiałe twierdzenie.

Dźwięk wzmacniacza można określić następującymi przymiotnikami: napełniony, dość gęsty i substancjalny. Dociążony, ale nie przeciążony. Cielesny i materialny. Organiczny. Dzięki takiej charakterystyce dźwięku instrumenty i wokale brzmią super-sugestywnie, dźwięcznie oraz efektywnie. Można stwierdzić, że na wskroś widowiskowo. Performatywnie. Z urzekającą średnicą. Lecz przy całym tym ekspresyjnym stylu gry Musical Fidelity w ogóle nie brzmi efekciarsko czy pretensjonalnie (barokowo?), bo dźwięk jego jest odbierany zupełnie naturalnie i niewymuszenie. Płynie swobodnie i żywo. Równo. Bez napięć, bez zawirowań, bez twardości. Lekko i miękko. Po stokroć fascynująco. Poetycko.

Powiem to jasno i wyraźnie. Skala rozmachu, siła ekspresji oraz stopień kontroli dźwięku przez Musical Fidelity A1 są zdumiewająco fenomenalne. Wprost genialne, a nawet - referencyjne. Bowiem wzmacniacz dostarcza realistyczny dźwięk - starannie portretuje instrumenty i ich zdolność do przekazywania zmian intensywności dynamicznej i akustycznej oraz zapewnia spory ciężar gatunkowy dźwięku. A także rzetelnie dba o barwę i klimat przekazu oraz zabiega o całokształt wymiaru muzyki i jej rzeczywisty koloryt.

Jak napisałem, A1 gra muzykalnym, soczystym i ekspresyjnym dźwiękiem o wysokim stopniu płynności oraz namacalności. Ale też szybkim, plastycznym i energetycznym, jak również bardzo przejrzystym / sugestywnym / wyrazistym. W przekazie czuć i słychać sporo ciepła - przy czym jest to dźwięk nie tyle podgrzany czy ocieplony, co nieomal gorący! W dźwięku jest więcej ciepła, gładkości i fizyczności niżli to nakazuje współczesna norma i kanon amplifikacji. Na pewno nie jest to zjawisko neutralne lub wstrzemięźliwe, ale równolegle bardzo, bardzo przyjemne w odbiorze. Albowiem namiętnie odwzorowujące istotę i sens muzyki. Jej temperament oraz głębię. Autentyczną tonalność.

Wspomnianą ciepłotę brzmienia A1 najprecyzyjniej by było przyrównać bezpośrednio do barwy znanej ze wzmacniaczy lampowych, gdzie rozpalone żarniki baniek EL34 bądź KT88 dość silnie implikują dźwięk podgrzewając i słodząc go (choć to wcale nie jest regułą) ujawniając multum parzystych harmonicznych. Jednakże A1 w ogóle pozbawiony jest "lampowej" miękkości czy krągłości, gra wyjątkowo precyzyjnie i dokładnie. Uważnie. Dokumentnie wyciąga szczegóły z nagrań i wnikliwie je analizuje, choć wcale nie przesadnie. Nadmiernie. Jest średnio-selektywny i umiarkowanie rozdzielczy, ale w zupełności wystarczający, by skrupulatnie i rzetelnie opisywać nawet gęste nagrania typu klasyczna symfonika europejska czy rozbudowana muzyka barokowa z wieloma partiami smyczków, powyciąganymi nutami, meandrującymi pogłosami itp. Pozytywne emocje i uczucie dreszczy na skórze w czasie odsłuchów gwarantowane.

A1 zapewnia rytmiczne uderzenie basu, stabilny jego napęd i solidne wypełnienie. To z pewnością jest dobra kontrola - zdrowa i optymalna, choć same niskie są raczej jednowymiarowe. Nie za bardzo zróżnicowane. Z kolei soprany są lekko ścięte, przytłumione, zaokrąglone. Nie istnieją na pierwszym planie, a chowają się na drugim, czasem nawet na trzecim. Nie jest to wada, a cecha przekazu wzmacniacza. Najbardziej eksponowanym pasmem jest średnica, to tutaj najwięcej się dzieje, odbywa prawdziwy spektakl, toczy się przedstawienie.

Wzmacniacz charakternie trzyma głośniki na uwięzi kontroli, stanowczo je pilnuje i nadzoruje. Podporządkowuje je sobie. Co istotne, A1 generuje dźwięk o dużym natężeniu i sporym rozmachu, ale zapewniane jest to jedynie do określonego natężenia głośności. Na wzmacniaczu Musical Fidelity można grać dość głośno, ale nie bardzo głośno. Do poziomu jakichś 2/3 skali potencjometru jest OK - potem zaczyna robić się lekki bałagan. Pojawiają się przesterowania i buczenie (szczególnie na basie). Dlatego warto do przedmiotowego wzmacniacza wybierać wysokoskuteczne głośniki. Najlepiej o skuteczności powyżej 90 dB. Z moimi testowymi Living Voice Auditorium R3 (94 dB) dźwięk był doskonały oraz kompletny, a niekiedy grałem naprawdę głośno!

No tak, Ludwik Hegel zwariował, niechybnie pomyśli Czytelnik. Najpierw pod niebiosa wychwala tytułowy wzmacniacz pisząc, że gra wyjątkowo muzykalnym, soczystym oraz ekspresyjnym dźwiękiem o wysokim stopniu płynności, ale i dokładności. A zaraz potem smaruje inwektywy, iż A1 znacząco odbiega od neutralności, jest mało rozdzielczy, buczący na basie kiedy zrobić głośniej i że ma wypchniętą (oraz zbyt gorącą) średnicę. To nie tak. Albowiem do Musical Fidelity A1 nie można przykładać współczesnej miary / kryterium brzmienia - on więcej pasuje do dawnych lat złotej ery muzyki lat 70-tych i 80-tych XX wieku, kiedy w dźwięku (muzyce) bardziej liczyły się emocje i sensualność, autentyczne przeżycia, niźli wyśrubowane parametry techniczne i akrobatyczne umiejętności wzmacniacza. Tymczasem A1 ma w sobie to, czego nie ma wiele współczesnych konstrukcji - ma głęboko muzykalną duszę i olbrzymie serce do grania.

Musical Fidelity A1 na pokładzie ma zainstalowany wysokiej jakości przedwzmacniacz gramofonowy. Na pewno jest to znakomity stopień gramofonowy dla wkładek typu MM (czyli z ruchomym magnesem), bo ten testowałem - nie wykorzystywałem przedwzmacniacza dla wkładek MC (z ruchomym rdzeniem), więc na ten temat się nie wypowiadam. Używałem dwie wkładki MM: Ortofon 2M Red i Ortofon 2M Black. Dźwięk okazał się być cudownie gładki, aksamitny oraz wysmukły. Głęboki, namacalny i barwny. Kształtny. To brzmienie z dużym wolumenem, soczystym miąższem oraz dopełnione ciepłem. Analogowe do potęgi trzeciej.

Konkluzja
Musical Fidelity A1 to wzmacniacz zintegrowany czystej klasy A zbudowany na wzór i podobieństwo pierwotnej wersji z 1985 roku. Dziś rozwiązania amplifikacyjne stosowane przed 40 laty mogą wydawać się anachroniczne, nie przystające do nowoczesnych, ale Musical Fidelity budując "staro-nowy" wzmacniacz dokonał rzeczy wielkiej. Przypomniał audiofilom, że audio high-fidelity to nie tylko wyśrubowane parametry techniczne, różne liczby przekładane na czyste waty i ampery, współczynnik THD etc., bo w życiu melomana liczą się przede wszystkim emocje związane z odbiorem dźwięku, głębokie muzyczne przeżycia, eufoniczna autentyczność grania. Rozbudowane i satysfakcjonujące wrażenia odsłuchowe. Musical Fidelty A1 zapewnia realistyczne brzmienie, w którym czuć i słychać tchnienie high-endu, co przy jego umiarkowanej cenie wydaje się być niemożliwe. Tymczasem to najczystsza prawda. 100% mojej subiektywnej rekomendacji dla Musical Fidelity A1!

Cena w Polsce - 7 499 PLN.

Moja najwyższa rekomendacja dla wzmacniacza Musical Fidelity A1 Anno Domini 2023!


Za:
- renomowany (i doświadczony) brytyjski producent
- "nowa-klasyka" wzmacniacza; zmodernizowany projekt sprzed nieomal 40. lat
- ale przy zastosowaniu współczesnych komponentów
- A1 w latach 80-tych XX wieku sprzedał się w astronomicznej ilości około 100 000 egzemplarzy!
- w zestawie pilot zdalnego sterowania
- wysokiej klasy wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy MM / MC
- dźwięk ocierający się o realną klasę high-end (!)
- eufoniczny, pełny i kompletny przekaz o fenomenalnie pięknej barwie
- ekspresyjny i sugestywny, ale dokładny i precyzyjny; dopracowany
- docieplony i dociążony, substancjalny 
- pierwszorzędne nasycenie instrumentów i wokali - aromatyczne oraz pełnokrwiste
- dźwięk szybki, plastyczny oraz energetyczny, jak i również bardzo przejrzysty i czysty
- zapewniający nadzwyczaj wiarygodny oraz żywy spektakl
- docierający do istoty i jądra muzyki, do wnętrza jej duszy
- świetny pokładowy przedwzmacniacz gramofonowy
- genialna relacja jakość / cena; wręcz okazyjna i bezprzykładna
- zaprojektowano w Wielkiej Brytanii, wyprodukowano na Tajwanie
- najwyższa rekomendacja Stereo i Kolorowo!

Przeciw:
- odświeżenie (odkurzenie?) firmowej konstrukcji sprzed niecałych 40 lat
- ekscentryczne wzornictwo o dyskusyjnej estetyce
- obudowa nagrzewa się do wysokiej temperatury (nawet około 65 st. C).
- wzmacniacz wymaga starannego doboru głośników, optymalnie o wysokiej skuteczności (> 90 dB)
- ograniczona szczegółowość i detaliczność dźwięku
- brzmienie znacząco odbiegające od neutralnego - pogrzane, ocieplone, wydłużone
- dość jednowymiarowy bas, a do tego potrzebujący specjalnego nadzoru i kontroli
- zniekształcenia pojawiające się podczas bardziej intensywnych natężeniach dźwięku (przy wyższej głośności).

System odsłuchowy
Pomieszczenie odsłuchowe: 30 m2, z częściową adaptacją akustyczną - ustroje Vicoustic Wave Wood - 10 sztuk.
Wzmacniacze: Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Audiolab 7000A, Cyrus Classic AMP, Cyrus Classic PRE/Classic POWER, TEAC NR-7CD (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny podłogowe: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Audio Jasper 23 Active (test TUTAJ).
Kolumny podstawkowe: Martin Logan Motion 35XTi (test TU) i Paradigm Founder 40B (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-Pro (test TU) i Taga Harmony TCD-50.
Odtwarzacze sieciowe: Rose RS150 (test TU), Cyrus Classic STREAM, IEAST ePlay 2 Pro i Silent Angel Munich M1 (test TU).
DAC-i/wzmacniacze słuchawkowe: Ferrum ERCO z zasilaczem Ferrum HYPSOS (test TU), COS D10 (test TU), RME ADI-2/4 Pro SE (test TU), PrimaLuna EVO 100 DAC, Sennheiser HDV 820 (test TU) i Lampizator Amber 3 DAC (test TU).
Komputer: Dell Latitude 7390.
Smartfon / tablet: iPhone 13 oraz iPad Air 4.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon (test TU) i Pro-Ject Automat A2.
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Ortofon 2M Red.
Przedwzmacniacz gramofonowy: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i COS D10.
Radioodbiorniki: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Głośnik bezprzewodowy: Mooer Silvereye 10 (test TU).
Odbiornik Bluetooth/DAC: iFi Audio ZEN Blue + zasilacz iFi Audio iPower X (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Sennheiser HD 800 S (test TU), SIVGA SV023 (test TU) i Final Audio UX3000 (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) oraz krążek dociskowy do gramofonu - Clearaudio Clever Clamp (test TU). I wiele, wiele innych.